Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mizofonia - patologiczna reakcja na dźwięki


Ania_1988

Rekomendowane odpowiedzi

Ja uwazm, ze to jest calkowicie normalne. Tez to mam. I bardzo tez kocham muzyke i te dreszcze tez.

Mam też takie jakby zamiłowanie do "głuchej" ciszy, obecnie w mniejszym stopniu, kiedyś bardziej. Gdy w dzieciństwie bywałem u babci, to lubiłem czasami wyłączać telewizor i radio, tykające zegarki zamknąć do szafki, żeby była taka "głucha" cisza. Czasami lubiłem też do szkoły przyjść po 7 rano, zanim zaczną się bardziej zbierać inni uczniowie, żeby posłuchać trochę "głuchej" ciszy.

 

-- 05 maja 2013, 17:20:06 --

 

Moja matka ma zaś odwrotnie, nie lubi ciszy, a rano lubi dużo mówić. Ja obecnie właśnie szczególnie rano chcę ciszy, grający telewizor z rana lub gdy ktoś coś do mnie mówi często wprawiają mnie w nastrój jakby beznadziei, smutku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moi drodzy,

piszę bo podobno są ludzie, których się udało 'wyleczyc" Nie wiem na ile to prawda. Ja w cudowne ulecznia nie za bardzo wierzę. Tym bardziej że mnie też 'leczono" w dziecinstwie, a dziś to skutkuje nienawiścią do osób, które takie terapie próbowały stosować.

Moje podejście nie jest ugodowe. Jesli jestesmy nieprzystosowani społecznie, z powodu naszych niedociągnięć, to niech państwo nas zabije.(co najpewniej z chęcią by zrobiło..) Ale, skoro nas jest więcej, uważam że mamy prawo domagać się jakiegoś poszanowania. Osoby niepełnosprawne fizycznie mają prawa i przywileje, które popieram. Od kilku lat chroni się niepalących, zakazując palenia w pracy i miejscach publicznych, co też jest absolutnie słuszne. chroni się rzadkie gatunki zwierząt i roślin, chroni się mniejszości etniczne i seksualne. Szanowni posłowie, chcecie zatrzymać swoje immunitety, diety, przywileje? Zróbcie coś dla nowo odkrytej mniejszości. Proponuje taką akcję społeczną - listy do czołowych polityków. Naciskać na nich by chroniono też i nasze uszy tam gdzie to jest możliwe. W Niemczech wprowadzono sale kinowe bez pop cornu! To jest wspaniała wiadomość! Ale nie przekonuje mnie by się do Niemiec przeprowadzać, za to chciałbym by takie prawo zaistniało i w Polsce, by w multipleksach, mających po więcej niż pięć sal kinowych jedna była "pop corn free". Podobnie, w ramach BHP powinien obowiązywać zapis że w zakładach zatrudniających od 5 osób jest wydzielona sala do spożywania posiłków i tylko tam wolno je spożywać. (Wyobrażacie sobie jaki to koszmar, gdy ktoś wam uprzykrza życie ciągłym chrupaniem w miejscu, z którego on przecież może wyjść, a wy nie?)

stukania w klawiatury w biurach uniknąć się nie da, ale ludzie którym to przeszkadza powinni mieć prawo do słuchawek na uszach. Może macie jakieś pomysły? Poproszę! Pamiętajcie, w przyszłym roku wybory parlamentarne - warto to wykorzystać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To byłoby zbyt piękne... Jestem jakoś pesymistycznie do tego nastawiona... Mało ludzi nas rozumie. Ale gdyby jakiś polityk byłby skłonny się czymś takim zająć - ma mój głos, nieważne, kto to. Przynajmniej byłoby trochę lepiej w kinie, czy w innych miejscach. Ale sytuacji u mnie w domu nie poprawię :silence: Tu mnie nikt nie zrozumie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Wszystkim:)

nie wiedziałam nic o mizofonii:) a od jakiegoś czasu tutaj zaglądam. Denerwuje mnie tak dużo rzeczy... mlaskanie, oddychanie zbyt głośne, chrapanie, pociąganie nosem (to najbardziej), skubanie paznokci - to jesli chodzi o osoby. A oprócz tego: szczekanie psów i przejżdzające samochody, a mieszkam w miejscu gdzie jeździ ich mnóstwo. Śpię w stoperach, więszkość czasu spędzam w domu w stoperach. Muzykę jak większość z Was uwielbiam, skończyłam nawet szkołe muzyczną. Ale czasami wolałabym nie słyszeć. Leczyłam się na nerwicę natręctw. Uznano, że skupianie na dźwiękach jest jej objawem. Ja szczerze mówiąc nie wiem. Wydawało mi się właśnie, że to coś więcej. Obecnie nigdzie się nie leczę. Straciłam chęć. Trafiam na kiepskich terapeutów, którzy mają zamiast tęczówek złotówki:) Marzę o domu na pustkowiu:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Tak samo jak Wy mam mizofonię. Mam 28 lat i od 18 lat się z tym męczę. Niedawno doprowadziło mnie to do nerwicy. Nie mam zamiaru się jednak poddać, będę walczył aż mi się uda. Mam bardzo analityczny umysł i niestety moja głowa cały czas działa. Zauważyłem kilka rzeczy, które mogą być kluczowe. Założe się, że większość z Was ma to samo: Jak np. z kimś rozmawiam to często łapię się na tym, że nie słucham co do mnie mówi tylko zauważam, że zbiera mu sie slina w koncikach ust, dziwnie gestykuluje, podnosi brwi itp(no albo wydaje straszne dla nas dżwięki). Jaki z tego wniosek? Problem z koncentracją.

Ćw.1

Gdy coś mnie denerwuje, w momencie próbuję się skupić na czymś innym, np: próbuje zapamiętać jak najwięcej szczegółów, kolorów, urządzeń w pomieszczeniu w którym się znajduję! - niesamowicie trudne ale już kilka razy udało mi się odgonić lęk, panike, złość itp.

 

Zauważyłem też bardzo ważną rzecz: gdy pojawia się trigger(u mnie pierwszą zmorą było podciąganie nosem) wpadałem w panikę, wiedziałem, że zaraz się wkurw..., zacznę przeklinać, trzasne drzwiami i wyjdę ostentacyjnie(niestety!!!)Poddawałem się temu uczuciu bo myślałem, że nie ma innego wyjścia. Tymczasem, raz udało mi się odgonić panikę! Pojawił mi sie w głowie wybór: albo sie zdenerwujesz albo puścisz to w niepamięć i wyjdziesz. Nie zdenerwowałem się:) Zacząłem to ćwiczyć. Strasznie trudne ale coraz częściej mi się udaję!!!

 

Ćw.2

Gdy słyszę coś co mnie denerwuje, przede wszystkim staram się NIE DOPUŚCIĆ DO NERWÓW: mówie sobie to tylko dżwięk i nie może mnie skrzywdzić, spokojnie szukam wyjścia z sytuacji i kieruje myśli w inna stronę(trudne ale da się z czasem zrobić)

 

Polecam także trening autogenny Schulza, stosuje dopiero od 3 tygodni ale czasami jest zbawienny :)

 

Podsumowując mam dni zwątpienia i dopada mnie jakaś depresja ale na szczęście moja żona(od tygodnia) wie, że się męczę i stara się mi pomagać. MAM NADZIEJĘ, ŻE UDA NAM SIĘ WSZYSTKIM POKONAĆ TO GÓWNO :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam jeszcze jeden sposób - czasem działa. Kiedy jestem zmuszona z kimś jeść, staram się zagłuszyć odgłosy innych osób swoimi. Oczywiście nie mlaskam, bo tego nie znoszę, ale staram się jakoś to wszystko zsynchronizować, żeby nie słyszeć odgłosów jedzenia. Albo kaszlnę czy chrząknę cicho, żeby tylko nie usłyszeć niczego innego. Ale niektórzy są tak głośni, że nie daję rady :silence:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

mam ten sam problem. Zaczęło się, gdy miałam jakieś 10 lat, w tej chwili mam 32 i jest coraz gorzej. Zaczyna mnie denerwować coraz więcej dźwięków. Faktycznie coś w tym jest, że głównie denerwują ojcowie, jak mój zaczyna jeść, od razu wychodzę. To stukanie łyżeczką, jak miesza herbatę... Szok! Normalnie jakby miał kubek rozwalić, a mi w głowie aż trzeszczy od tego. Mam wrażenie, że wybuchnę, więc albo uciekam gdzieś do innego pokoju, albo się wydzieram. Oczywiście reakcje są jak u większości z Was, nikt tego nie rozumie, mówią, że mam to ignorować, ale jak? Jak mąż je słonecznik... Masakra po prostu, mam ochotę mu wyrwać to opakowanie i wyrzucić, albo go strzelić, żeby przestał wydawać te odgłosy, to samo, jak je chipsy, jabłko, albo jak pije piwo z puszki. Ten odgłos tak na mnie działa, że ostatnio pokłóciliśmy się z tego powodu. Ja od razu robię się nerwowa i wtedy wszystko mnie wkurza. Szczególnie jak proszę, by ktoś przestał, a oni na złość robią to wtedy specjalnie. Ale jak robi to ktoś inny, to czasem mnie nie wkurza. Zazwyczaj u każdej bliskiej osoby jest to coś innego. Mama np. pociera tak specyficznie ręce, wydając przy tym taki odgłos, że ciary mnie przechodzą. Brrrr... Oprócz odgłosów, dochodzą jeszcze niektóre gesty, np. ciotka, która ciągle jakby skubie paznokcie, albo siostra, która tak specyficznie odgrania włosy co kilka minut. Jak z nią rozmawiam, nie słyszę, co mówi, bo się na to gapię, Nie chcę tego robić, ale jakoś nie potrafię i coraz bardziej mnie to wkurza. Ostatnio byliśmy u teściów na kolacji i teściowa szurała kapciem. Przez cały czas. Więc była to dla mnie tortura, w pewnym momencie chciałam wejść pod stół i wyrzucić te kapcie przez okno. Ale wyszłam do toalety, bo przecież nie mogę tak reagować. Czasami ciężko jest "dobrze" się zachowywać, mimo że zna się zasady kultury, jest się odpowiednio wychowanym, itd. Jak słyszę te dźwięki, to nie daję rady. Podobnie jest z niektórymi piosenkami, a w zasadzie jakimś cyklicznym dźwiękiem, który się powtarza gdzieś w piosence. Mam ochotę rozwalić radio w pracy. Albo koleś z pracy, który tak głośno sapie przez telefon. Kilka razy zwróciłam mu uwagę, ale on tak po prostu oddycha. Wiem, że to chore, czuję się jak psychiczna niekiedy i wiem, że moje reakcje są przesadzone i nie są normalne. Ale jak mam sobie z tym radzić? Pustka w głowie. Najlepiej wyjechać gdzieś na pustkowie, bez tv, tylko śpiew ptaszków i głucha cisza. Może dlatego jednym z moich ulubionych miejsc jest cmentarz, tam przynajmniej nikt mnie nie wkurza swoim ciamkaniem, mlaskaniem, chrupaniem i dlatego, jak już wszyscy doprowadzają mnie do szaleństwa, mąż, dzieci, które wciąż piszczą, jadę tam. Wyciszę się i potem jest lepiej. Ale trzeba niestety wrócić do rzeczywistości i chodzić do pracy, a tam drukarki igłowe - a to aż boli niekiedy. Nikt inny mnie tak nie wkurza, jak właśnie rodzice, siostra, mąż, syn i ten koleś. Jakoś gesty czy odgłosy całkiem obcych mi osób mnie tak nie ruszają. A córka jak dotąd nie wydaje takich dźwięków :) I wkurza mnie jeszcze, jak ktoś za mną stoi, albo za mną idzie. Mam ochotę wtedy zapaść się pod ziemię, albo uciec, ale w pracy to czasami niemożliwe. Czasem wkurza mnie też sposób, w jaki ktoś na mnie patrzy, tak przeszywająco. Robię się czerwona jak burak i nie wiem, co z sobą zrobić. Od razu łapię za telefon, albo uciekam gdzieś wzrokiem, zachowuję się jak walnięta, a przecież ktoś przychodzi tylko pogadać. Ja w trakcie rozmowy, łapię za szklankę i uciekam do kuchni. Głupie, ale znajomi w pracy już się przyzwyczaili do moich durnych zachowań. W domu niestety jest gorzej. Pozdrawiam wszystkich :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aż chce mi się płakać kiedy czytam wasze wypowiedzi, bo oddają praktycznie wszystko co czuję - tę moją złość, gdy usłyszę TE dźwięki, to niezrozumienie społeczeństwa... Jest nas tyle, a zawsze bałam się, że jestem jakaś nienormalna, że tylko ja tak mam.

Byłam teraz na kilkudniowym wyjeździe z chłopakiem - trochę odpoczęłam; spaliśmy w namiocie na campingu, na którym puszczano głośną, jak to nazywam, "bombaninę", nawet w nocy, ale dało się to przeżyć dzięki zatyczkom do uszu. Nie wygłuszały do końca, ale zawsze coś. Teraz wróciłam do domu i koszmar zaczął się na nowo. Matka głośno przełyka herbatę, ojciec ziewa tak głośno, że uszy odpadają i mlaska jak głupi, chłopak siostry mojego chłopaka szura kapciami, mlaska, ślundra i w ogóle strasznie głośno się zachowuje... Ile ja bym dała za to, żeby się wyleczyć. Za lekarstwo, terapię, cokolwiek. I za zrozumienie przez społeczeństwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem załamana. TE dźwięki doprowadzają mnie do szału(naprawdę uwalniają wszystkie najgorsze myśli, powodują gwałtowna reakcje, wściekłość, a z natury nie jestem osobą konfliktową), najgorsze jest to, ze dotyczy to osób, które są mi najbliższe (szczególnie ciamkanie czy głośne przeżuwanie). Nóż w kieszeni otwiera mi się jeszcze, gdy ktoś pstryka długopisem (znajomym zaczęłam rozdawać długopisy z zatyczką :D) lub gdy widzę osobę żującą gumę jak krowa...(nie wspominam już o tym dźwięku).

 

Kiedy jem z kimś w kompletnej ciszy zazwyczaj coś nucę, pomaga mi to nie wybuchnąć lub nie wyjść z pomieszczenia. W miejscach publicznych, gdzie jest trochę głośniej, jet o wiele lepiej. Najgorsze jest to, ze są osoby, które twierdza, ze "wymyślam" i po prostu jestem chamska. : )

 

Czytałam, ze jakimś wyjściem jest terapia poznawczo-behawioralna. Co o tym sadzicie? Problem nie jest chyba dosc popularny, ale istnieją anglojęzyczne grupy wsparcia, sama zdziwiłam się, ilu ludzi ma problem z niechcianymi dźwiękami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

szok i szal , jak ktos ciamka , mlaska , sapie , zatkanym nosem , cmoka , wciaga gile jakby nie mogl sie wysmarkac , chrzaka , ciaga nosem , zre jak swinia i nie zamyka ust przy przezowaniu , pstryka dlugopiszm , stuka pietami przy chodzeniu jakby jakies slonisko szlo , uderza palcami , nogami czymkolwiek w stol czy cokolwiek innego i wiele wiele innych rzeczy , ktore nie daja mi sie skupic normalnie , ilez to ludzi wydaje niepotrzebnych dzwiekow i nawet tego nie zauwaza nie slyszy .. eh

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już psychicznie wysiadam, jest coraz gorzej...

 

Madalenka powiedz co się dzieje jak chcesz oczywiście . Problem z niechcianymi , dręczącymi dźwiękami i mnie dotyczy.

Pozdrawiam.

 

Po prostu z każdym dniem dochodzą kolejne dźwięki, które doprowadzają mnie do szału, a nikt z mojego otoczenia nie potrafi tego zrozumieć. Moja matka na przykład twierdzi, że tak jak ona mam po prostu przewrażliwione uszy i chce mnie wysłać do laryngologa. Z tym, że to nie jest to samo. Co prawda mam po niej jedno nadwrażliwe ucho, boli mnie czasem od zbyt głośnych dźwięków, ale jeśli chodzi o mizofonię, to laryngolog mi nie pomoże.

Mój chłopak dostaje szału, kiedy zwracam mu uwagę, żeby nie mlaskał.

Nie mogę się na niczym skupić, wszechobecne dźwięki mnie nakręcają, staję się nerwowa.

Gdyby tylko byli jacyś psychiatrzy, czy inni lekarze, specjalizujący się na mizofonii, poszłabym bez wahania...

 

-- 04 lis 2013, 21:03 --

 

Zaczęłam prowadzić bloga o mizofonii, żeby się wyżalić chociaż komputerowi, on przynajmniej nie powie, że sobie wszystko ubzdurałam :lol:

jeśli jesteście zainteresowani, http://mizofonia.blogspot.com/ , postaram się pisać jak najczęściej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale czad, nie wiedziałam,że istnieje nazwa tego, co mnie katuje od lat.

To forum to dla mnie znalezisko nie z tej ziemi.

Mnie do szału doprowadza nawet, jak ktoś za głośno oddycha, o mlaskaniu czy chrupaniu już nawet nie wspomnę.

Jak mam fazę wyjątkowego zdenerwowania, to w ogóle denerwują mnie wszelakie dźwięki.

Uwielbiam ciszę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale czad, nie wiedziałam,że istnieje nazwa tego, co mnie katuje od lat.

To forum to dla mnie znalezisko nie z tej ziemi.

 

Witaj w klubie Mizotoników.

Również mam tego rodzaju rujnującą wajchę .Do szału doprowadzją mnie odgłosy szczekających psów ( najbardziej swojego ), koniki polne , czasem ptaki ( ale to natręctwo bardzo się zmniejszyło ) , odgłosy spuszczeli ( takie robale , które wpie+rdalają drzewo i robią przy tym hałas. U mnie w jednym pokoju są te robaki i nie moge wytępić tego ścierwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za miłe przyjęcie.

Ja akurat w dzieciństwie nie miałam nic podobnego, ale byłam bardzo wycofana, nieśmiała.

TO :twisted: zaczęło pojawiać się w wieku kilkunastu lat.

Wczoraj w pracy z nieszczelnego kranu kapały kropelki "kap kap kap" i juz o niczym nie mogłam mysleć, te kropelki coraz bardzo potęgowały agresję, która od razu w takich sytuacjach się u mnie pojawia.

Powiem więcej, ja oprócz zjawisk "słuchowych" mam też wzrokowe. Jak ktoś zaczyna się skubać, machać nogą, tez dostaje białej gorączki. To chyba równie dziwaczne jest, ale przynajmniej można odwrócić głowę i tego nie widzieć.

Próbowaliście brać jakieś leki??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Próbowaliście brać jakieś leki??

 

Zefirek , myslałem ,że jesteś chłopakiem , a tu kolejna panna ;) .

Ja leki biorę od 18 roku życia , kiedy to pierwszy raz udałem się z Nerwicą do lekarza psychiatry. Tak więc leczę sie już 25 lat , jak dobrze liczę.

Próbowałem prawie wszystkie leki na tę dolegliwść .

Akurat tak się szcęsliwie stało ,że znalazłem swój zestw leków , który bardzo mi pomaga i zmniejsza znacznie moje natręctwa , nie tylko słuchowe . Biorę Paroksetynę+ Metylofenidat + Lamotrygine + baclofen. Raczej wszystko w niskich dawkach ,ale systematycznie.

Jeśli jeszcze nie byłaś z tym co Cię męczy u psychiatry , to steruj do niego jak najszybciej i nad resztą sie nie zastanawiaj . Tobie potrzebne jest leczenie. . Takie nieleczone Natręctwa tylko z czasem się powiększają. Zrób to co Ci powiedziałem , a jeśli trafisz swój odpowiedni zestw leków nie będziesz żałować ,że się mnie posłuchałaś.

Pozdrawiam .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

leki na nerwice, teoretycznie lekko złagodziły objawy - ale nadal jest masakra

nie mogę wytrzymać.

mój współlokator dziwnie kaszle - wariuje

wczoraj ktoś chrapał w autobusie - mało co sie nie popłakałam, od razu ból brzucha, wku*wienie, dramat

 

najgorsze jest to, że triggerami są również wrażenia wzrokowe .... wczoraj w metrze, chłopak non stop się drapał po głowie - aaaa, nie dało się wytrzymać !

tak bardzo, wszystko mnie to boli :silence:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, mam nietypowy problem. Pani profesor z racji tego, że nasza klasa jest nie do okiełznania na matematyce porozsadzała cała klasę, siedzę z kolegą który ciągle stuka długopisem, kręci się, wierci, drapie się, mlaska, podśpiewuje, mówi do mnie w trakcie robienia zadania, rzuca głupimi żartami, a co najgorsze ciągle wkłada palce w przegrodę nosową. Nie chcąc być nie miła próbuje udawać, że nie widzę tego co on robi..Na początku siedzenia z nim jego zachowania były ledwo widoczne praktycznie ich nie odczuwałam na sobie, z biegiem czasu zaczęły się nasilać, dźwięki stają się głośniejsze, ciśnienie mi się podnosi, zaczynam się strasznie denerwować, tracę koncentrację i czasami mam ochotę zacząć krzyczeć, wyzywać go, albo rzucić czymkolwiek co mam pod ręką albo najlepiej całą ławką bo zaczynam aż się trząść ze złości. Do czasu przeszkadzało mi to tylko na matematyce, a teraz (po około 1,5/2 miesiącach) przeszkadza mi nawet jak widzę, że jest on online na Facebooku. Czy to jest jakaś fobia społeczna? Co powinnam z tym zrobić? Wiem, że to trochę głupie, ale nie wytrzymuję przy tym chłopaku w jednej ławce, a Pani profesor na pewno nie przesadzi mnie bez powodu, a wątpię, że jak jej powiem że nie mogę się przy nim skupić i mi przeszkadza to każe mu się jedynie normalnie zachowywać, a sama jego obecność w odległości 2 metrów ode mnie doprowadza mnie do szaleństwa.. Bardzo proszę o odpowiedź

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×