Skocz do zawartości
Nerwica.com

Busiołek

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Busiołek

  1. Hej Wszystkim:) nie wiedziałam nic o mizofonii:) a od jakiegoś czasu tutaj zaglądam. Denerwuje mnie tak dużo rzeczy... mlaskanie, oddychanie zbyt głośne, chrapanie, pociąganie nosem (to najbardziej), skubanie paznokci - to jesli chodzi o osoby. A oprócz tego: szczekanie psów i przejżdzające samochody, a mieszkam w miejscu gdzie jeździ ich mnóstwo. Śpię w stoperach, więszkość czasu spędzam w domu w stoperach. Muzykę jak większość z Was uwielbiam, skończyłam nawet szkołe muzyczną. Ale czasami wolałabym nie słyszeć. Leczyłam się na nerwicę natręctw. Uznano, że skupianie na dźwiękach jest jej objawem. Ja szczerze mówiąc nie wiem. Wydawało mi się właśnie, że to coś więcej. Obecnie nigdzie się nie leczę. Straciłam chęć. Trafiam na kiepskich terapeutów, którzy mają zamiast tęczówek złotówki:) Marzę o domu na pustkowiu:)
  2. Hej:) długo chodziłam na terapię. jakis czas temu zrezygnowałam. wiedziałam już co moi rodzice zrobili nie tak. wiedziałam co powinnam czuć. jakie to ma skutki itd. i co? i nic. objawy nie zniknęły. od czasu dzieciństwa mineło sporo lat. po co to rozpamiętywac i co rusz doszukiwac czegos tam gdzie nic nie ma? a poza tym.. to nie zalezy chyba od nikogo. to nie rodzice, dom itd... to ja sama zachowywałam się tak a nie inaczej. z jakiegos powodu zamiast wrzeszczec uciekałam. przeciez mam róznych znajomych i wy na pewno tez. nie kazdy jest z idealnego wg psychologii domu. mam kolezanki z rozbitych rodzin, znajomych dzieci alkoholików w których domach rozgrywały się rozmaite sceny. znam ludzi gdzie w domu była przemoc i psychiczna i fizyczna. niektórzy nie sa do konca zdrowi. ale większośc nie ma problemow nerwowych. no i co na to by powiedział terapeuta? pewnie że wyparli cos ze świadomości... eh. spróbuje terapi poznawczo behawioralnej duzo o niej słyszałam dobrego. :)
  3. :) fajny tekst. to prawda nerwica natręctw to choroba. ludzie mają rozmaite choroby, są niepełnosprawni. i od człowieka zależy jak sobie z tym poradzi. jedni sie załamują i zamykają na świat. inni mimo wszystko walczą:) ja mimo NN cieszę się z wielu rzeczy, z tego że słyszę i widzę tyle naprawdę pieknych zjawisk:) są wiadomo takie dni, że nie chce mi się dłużej męczyc. Ale potem wstydze sie takiego myslenia. Oprócz NN jestem młoda w pełni sprawna więc mogę robić wszystko:)
  4. Hej wszystkim:) jako dziecko miałam problem z sikaniem. nie mogłam przez to spać. w dzien tez latałam co chwilę, żeby wysikać krople moczu. zaczęłam to ignorować. poczatki były trudne. czułam że mam te kilka kropel do wysikania i że muszę iść. zaciskałam wtedy bardzo mocno mięśnie, nie wiem jak one się nazywają, ale nimi sterujemy i cewką i odbytem i pochwą. tak więc zaciskałam do granic mozliwosci i starałam sie zignorowac. i z czasem jak nie myslalam o sikaniu i o tym czy cos czuje czy nie przestałam biegac co chwile do ubikacji. to chyba dziala tak samo jak np. ktos opowiada o jakichs pchlach czy wszach i automatycznie zaczyna nas cos swedziec. :) uczucie parcia na pecherz jest nie miłe ale poradzilam sobie z tym w wieku 9 lat:) mam nadzieje ze to zaciskanie mięsni tez Wam pomoże.
  5. Busiołek

    Zorganizujmy spotkanie!

    Drodzy NN-owcy , chodzicie na terapię, zażywacie leki, piszecie tutaj. A może warto byłoby zorganizować spotkanie. Wiele grup, których członków łączą wspólne cechy np. pasja do fotografii, organizują swoje imprezy. Nam też się należy. Jeden tańcząc zapomni o partnerze bo uwagę zaprzątnie mu myśl. Inny będzie podrygiwał szorując ręce. Ja w stoperach nie będę zbyt dobrym kompanem do rozmowy Ale poważnie, to chyba niezły pomysł. Najpierw moglibyśmy spotkać się na neutralnym gruncie, jakiś klub, kawiarnia. Potem może w bardziej kameralnym otoczeniu. Każdego dnia stykamy się w większości ze zdrowymi ludźmi. To dobrze bo "uczymy" się od nich normalności, zapominamy na chwilę o NN. Ale nie bez powodu powstało to forum. Już tutaj jesteśmy dla siebie wsparciem. O ile większą siłę miałaby rozmowa na żywo. Z pewnością nie byłoby łatwo. Ale mogłoby być inaczej niż zwykle. Moglibyśmy sobie pomóc. Rozumiem, że na forum znajdują się osoby z całej Polski i być może nie tylko. Moglibyśmy zatem wybrać miejsce najbardziej ogólnodostępne. Albo podzielić się i stworzyć mini kluby NN w różnych częściach kraju. Co Wy na to? Ja nie znam osobiście nikogo z NN, chętnie bym to zmieniła. Czekam na odpowiedzi.
  6. Hej! Jestem nowa na tym forum. W takim telegraficznym skrócie. Ja, lat 4-9, obsesyjne sikanie. 6-11 lat myśli typu "jestem narkomanką". 11-13 układanie rzeczy pod kątem prostym, dbanie, aby nic nie wyglądało zza krawędzi stołu, bo się przestraszy i spadnie. 12 lat, pierwszy raz usłyszałam, że moja babcia co chwilę pociąga nosem, słyszę to do dzisiaj, nie tylko u babci. W związku z czym unikam babci i innych ludzi, którzy tak robią. 14 lat pierwsze samookaleczenia i tak krwawa historia ciągnie się do lat 17. 18-stka i nowy objaw, kolejny dźwięk - szczekanie psa. Spanie w łazience bo tam nie słychać, spanie przy szumie piecyka, wreszcie odkrycie stoperów. Ja, rok temu, kolejny dźwięk, tym razem to odgłos przejeżdzających samochodów, a pech chciał, że mieszkam przy super ruchliwej drodze. Jeden objaw zastępuje kolejny, czasem kilka istnieje jednocześnie, tak jak obecnie. Z ostatnich lat pamiętam dwa dni w które byłam "zdrowa". Jeden był w dniu matury z angielskiego. Wróciłam do domu, byłam spokojna, obejrzałam film i usnęłam bez "zaszumiaczy". Drugi magiczny dzień, to Wszystkich Świętych 3 lata temu. Też usnęłam z uszami wolnymi od stoperów. Czasem tak jak dzisiaj mam ochotę usiąść i wyć, tak głośno, żeby cały świat usłyszał jak mi jest ciężko. Innym razem mam ochotę spuścić się ze smyczy. Wpaść w taki szał jaki czuję gdy słyszę te dźwięki. Niszczyć wszystko co stanie na mojej drodze. Nieraz pragnę uciec zaszyć się daleko od ludzi i cywilizacji, zapomnieć o sobie, o całym świecie. Choć nie wiem, czy dzisiaj chcę wyć. Dziś czuję złość. Wkurzają mnie objawy, są bezsensowne tak jak Wasze, ale mimo to wciąż SĄ. Wkurza mnie to, że czuję jak strach pożera mnie żywcem. Paniczny, cholerny lęk, że nigdy z tego nie wyjdę, że umrę słysząc pociąganie nosem i tym bardziej będę chciała odejść. Wkurza mnie, że moja rodzina jest zdrowa, że przyjaciele śpią spokojnie. Czasami mam wrażenie, że NN to coś tak irracjonalnego, że wystarczyłoby stanowczo powiedzieć DOŚĆ i wszystko wróciłoby do normy. Wkurza mnie, że opisuję Wam mój przypadek. I wkurza mnie czytanie waszych smutnych postów. Eh, a może zorganizowalibyśmy sobie spotkanie na żywo? Taką własną terapię? Internet to zawsze pośrednik. Co innego kontakt twarzą w twarz. Ja cieszyłabym się z rozmowy z kimś podobnym :) Napiszcie co o tym myślicie.
  7. Hej:) Dobrze, że zgłosiłeś się do specjalisty. Sama niczego nie zażywam, ale jestem ciekawa jakie zmiany po lekach zauważysz. Czasem wydaje mi się, że takie okresy depresji, niechęci do tego co się kocha i ogólne poczucie bezsensu, wywołane jest tym, że całe życie coś połykamy. Zapychamy się czymś jak dysk wirusami, aż dochodzi do momentu, że przestawiamy nasze życie w tryb uśpienia. Ja podobno zapycham się złością. Złość, która raczej kojarzy się z działaniem ( krzyk, gestykulacja itp), gdy jest tłumiona i świadomie nie odczuwana działa podobno jak hamulec ręczny. Mam nadzieję, że uda Ci się odkryć Twój hamulec.
  8. Busiołek

    Cześć wszystkim :D

    Hej! Mam 23 lata. Od około 12 roku życia nerwica natręctw nie daje mi spokoju. Najpierw była mania układania pod kątem prostym, a potem... dźwięki. Pociąganie nosem, szczekanie psa, a od roku odgłos przejeżdżających samochodów. Dźwięk jest dla mnie jak natrętna myśl czy czynność. Jak zaczyna być wytwarzany, to nie słyszę nic innego. Nie mogę się przez to skupić, spać, zrelaksować, tworzyć. Czuję wtedy pomieszanie z poplątaniem. Chce jak najszybciej uciec od tego dźwięku. Schować się gdzieś, zatkać uszy. Jednocześnie boje się i mam ochotę rozwalić ze złości wszystko co mam na swojej drodze. Furia którą czuję jest tak wielka, że nie jestem w stanie jej ogarnąć, dlatego większość czasu spędzam w stoperach. W nich śpię, oglądam filmy, czytam. Ciekawe, że poza domem potrafię w miarę możliwości znosić to wszystko. Chyba, że pies szczeka koło hotelu w którym mam spać. Albo ktoś pociąga nosem w kinie. Paradoksem jest to, że lubię psy, jazda samochodem mnie relaksuje, a gdy mam katar też pociągnę raz za czas nosem. W swoim życiu miałam też etap depresji, niewychodzenia z domu, myśli samobójczych, a nawet prób odebrania sobie życia. Przez wiele lat dokonywałam też samookaleczeń. Ten najczarniejszy etap mam za sobą, co nie oznacza, że teraz jest kolorowo. Staram się cieszyć chwilami spokoju, które są bardzo rzadkie. Leków nie zażywam, ale robiłam to kilka lat temu. Do niedawna chodziłam też na psychoterapię, ale powiem Wam, że chyba mam pecha do psychiatrów i psychoterapeutów. Zawsze trafiam na osoby liczące jedynie na gotówkę. Ciesze się, że w końcu zdecydowałam się odezwać na tym forum. Mam nadzieję, że razem jakoś sobie pomożemy.
×