Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mieszkanie z rodzicami do 30stki


Gość boleQ

Rekomendowane odpowiedzi

Ja za cel na ten rok postawiłam sobie w końcu wyprowadzić się z domu i usamodzielnić całkowicie. Mam prawie 30 lat i najwyższy czas wziąć się za swoje życie. Dotychczasowe mieszkanie z rodzicami wiążę się tylko i wyłącznie z tym, że nie stać mnie jest, żeby mieszkać samej, a pokoju wynajmować nie chcę, bo nie jestem w stanie mieszkać z kimś obcym. Chcę mieszkać sama. Ceny wynajmu mieszkać w Warszawie są kosmiczne. Dla osoby samej, pracującej jest naprawdę ciężko. Choroba też nie pomaga. Ale mam nadzieję, że się uda :)

 

 

Ja też chcę! Cholera, tylko jak to zrobić?:(

 

mi się udało znaleźć lepszą pracę i to jest pierwszy krok. Będę żyć skromnie od 1 do 1, ale z poczuciem, że jestem samodzielna.

 

 

Ha. tylko jak mam znaleźć lepszą pracę. I w niej wytrzymać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nawet pracy nie mogę znaleźć. Moje ograniczenia i lęki przed pracą to jedno, ale nawet jak rozsyłam po kilkadziesiąt cv miesięcznie, stawiam się na rozmowach (sa nieliczne) i staram się jak mogę, nawet na najgorsze warunki się zgadzam, to i tak nigdzie mnie nie chcą :(

 

Więc jak tu w ogóle mówić o zmianie pracy na lepszą, lepiej płatną?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Ha. tylko jak mam znaleźć lepszą pracę. I w niej wytrzymać.

 

Mi trochę zajęło zanim znalazłam inną pracę. Nic nie jest proste i szybkie. Szczególnie jeśli o pracę chodzi. A jak w niej wytrzymać? Myślę sobie, że świadomość, że mogę nie mieć do jeść pod koniec miesiąca będzie motywatorem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Ha. tylko jak mam znaleźć lepszą pracę. I w niej wytrzymać.

 

Mi trochę zajęło zanim znalazłam inną pracę. Nic nie jest proste i szybkie. Szczególnie jeśli o pracę chodzi. A jak w niej wytrzymać? Myślę sobie, że świadomość, że mogę nie mieć do jeść pod koniec miesiąca będzie motywatorem :)

 

 

Ja już byłam w takiej sytuacji i nie pomogło. Dzwonił telefon, a ja nie odbierałam, mimo że mogł być to ktoś z ofertą pracy. Wizja pustego brzucha nic nie pomagała. A rodzice nie mogli pomóc, bo byli tysiące km ode mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie nie odrzuca. Jeśli komuś jest dobrze z rodziną, to czemu nie? O ile się nie żeruje na tej rodzinie, to nie odrzuca mnie to... gorzej jak się nic nie robi zawodowo i jeszcze ma się pretensje, że trzeba w piecu rozpalić i tego jedynego obowiązku nie chce nawet wypelniać :P Mam takiego brata i mnie to odrzuca... bo ja mimo że bardzo mi się nie chce, to staram się pomagać rodzicom w pracach domowych i pracować... o dobrej pracy nie ma mowy teraz, ale coś tam robię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie nie odrzuca. Jeśli komuś jest dobrze z rodziną, to czemu nie? O ile się nie żeruje na tej rodzinie, to nie odrzuca mnie to... gorzej jak się nic nie robi zawodowo i jeszcze ma się pretensje, że trzeba w piecu rozpalić i tego jedynego obowiązku nie chce nawet wypelniać :P Mam takiego brata i mnie to odrzuca... bo ja mimo że bardzo mi się nie chce, to staram się pomagać rodzicom w pracach domowych i pracować... o dobrej pracy nie ma mowy teraz, ale coś tam robię.

dobrze nie dobrze, ale dorosły człowiek mieszkający z rodzicami to zdrowe to to nie jest :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie nie odrzuca. Jeśli komuś jest dobrze z rodziną, to czemu nie? O ile się nie żeruje na tej rodzinie, to nie odrzuca mnie to... gorzej jak się nic nie robi zawodowo i jeszcze ma się pretensje, że trzeba w piecu rozpalić i tego jedynego obowiązku nie chce nawet wypelniać :P Mam takiego brata i mnie to odrzuca... bo ja mimo że bardzo mi się nie chce, to staram się pomagać rodzicom w pracach domowych i pracować... o dobrej pracy nie ma mowy teraz, ale coś tam robię.

Ja jestem jak ten wspomniany brat :( :( :(

 

Mam taką autystyczną, nieprzystosowaną do świata, skrajnie egocentryczną i "patologicznie nonkonformistyczną" naturę. Jestem jak "upośledzone dziecko". Z rzeczy, które umiem dobrze robić czy lubię robić (np. regularne uczęszczanie na zajęcia, notowanie samo w sobie, "myślicielstwo"), nie ma (zbytniego) zarobku. Mnie nie stać na mieszkanie samodzielne (i zbytnio nie chciałbym mieszkać samemu, nawet w dużym mieście), a zarabianie pieniędzy nie jest moją najmocniejszą stroną. Na wczasy za granicą czy markowe ubrania może nigdy mnie nie stać, bo nie mam zbytnich zdolności zarobkowych. Pewne rzeczy umiem zrobić, pewne są problematycze (jak rozpalanie w dymiącym piecu - boję się, że dym zaszkodzi na zdrowiu, kiedyś próbowałem rozpalić i mi się nie udało) - mogę podziwiać innych członków rodziny, że rozpalają w piecu i umieją to robić. W ogóle nie mam doświadczenia zawodowego i boję się, że w pracy stałoby mi się coś złego (np. to, że padłbym ofiarą mobbingu). W kwestiach zawodowych jestem niczym osoba głębiej "upośledzona umysłowo". Kiedy miałem zajęcia semestralne na studiach, to miałem jakąś organizację życia. Teraz trudno mi zorganizować napisanie pracy magisterskiej.

 

Status społeczny i możliwość zarobienia dużej ilości pieniędzy są dla mnie mniej ważne niż ciekawość wykonywanych zajęć i ich bezpieczeństwo. Niechęć do dostosowania się, adaptacji do społeczeństwa też zdecydowanie u siebie widzę :( "Nie czuję potrzeby zawracania sobie tym głowy". "Niskie wymagania są dla mnie ważne". Dla mnie zarabianie pieniędzy i status społeczny nie są nadrzędnym celem pracowania, praca czy nauka nie jawią mi się jako źródło utrzymania, lecz jako "zabawa", terapia, zajęcie czasu, coś porządkującego życie, okazja do robienia czegoś dobrego - ale nie jako "walka o byt". Symbole statusu to dla mnie coś, na co szkoda pieniędzy i wysiłku. Lepiej pomóc cierpiącym, niż kupić sobie jacht czy klejnoty.

 

Już przy urodzeniu byłem "mizerny", w szkole podstawowej i gimnazjum mi dokuczali, na WF-ie nie byłem mocny, mam diagnozę zespołu Aspergera (jednego z całościowych zaburzeń rozwoju), schizotypii (jednej z chorób psychicznych), zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych, nieco leczę się farmakologicznie, mieszkam w niedużej miejscowości. W szkole potrafiłem radzić sobie bardzo dobrze, pisanie sprawdzianów czy egzaminów bywało moją naprawdę mocną stroną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale jeśli chodzi o zarabianie pieniędzy jestem "noga" jak dotąd. Nie widzę u siebie zalet cenionych przez pracodawców (np. prezencja, dokładność wykonywania zadań), a "wyzwanie" stanowią dla mnie nawet tak banalne czynności, jak mycie się i ubieranie (nadwrażliwość na nieprzyjemność zmysłową (związaną np. z niewygodnymi ubraniami czy za ciepłą lub za zimną wodą), natręctwa (np. strach przed brudem, że dostanę zakażenia), powolność czy "żółwiowatość" (nasilona chyba przez lek psychotropowy) i bycie "niepełnosprawnym społecznie", "żyjącym w swoim świecie") nie ułatwiają mi ich wykonywania.

 

Tata mówił o mnie "dno i wodorosty", "cymbał", "palant". On jest zaradny, ma pracę, pali w piecu, robi rzeczy związane z dbaniem o gospodarstwo domowe. Dla przeciętnego człowieka mogę wyglądać na lenia, tchórza, egoistę, nieroba itp. Jestem jakby "ofiarą" pod względem umiejętności radzenia sobie z pewnymi dziedzinami życia. Celibat może mnie bardzo dołować :( Nie mam żony i potomstwa, więc nie mam tego dodatkowego elementu porządkującego życie, zachęcającego dodatkowo do pracowania. Na rynek pracy zdecydowanie nie nadaję się. Nie podoba mi się ta "rywalizacja o byt", to wyzyskiwanie ludzi. Nie miałem też zbyt licznych kontaktów z psychiatrami czy psychologami, w ostatnim czasie sam je sobie załatwiałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nawet pracy nie mogę znaleźć. Moje ograniczenia i lęki przed pracą to jedno, ale nawet jak rozsyłam po kilkadziesiąt cv miesięcznie, stawiam się na rozmowach (sa nieliczne) i staram się jak mogę, nawet na najgorsze warunki się zgadzam, to i tak nigdzie mnie nie chcą :(
Ja nawet nie szukam. A nawet gdybym chciała szukać to nie mam CV...bo co tam wpisze? że przekroczyłam 30 lat i maturę mam? próbuje się jakoś pogodzić z tym, a może już się pogodziłam, że kompletne dno ze mnie, skazane w najlepszym wypadku na samobója, a w gorszym na czystą wegetację w pogardzie do życia, która też się zakończy jak ten samobój, unicestwieniem, oby ja najszybciej. Byłam niedawno w mieście i płacąc przy kasie w jednym ze sklepów, miałam takie wyobrażenie jak siedzę przy tej kasie zamiast tamtej kasjerki, wyobraziłam sobie siebie, przez kolejnych 30, 40 lat na miejscu tej kobiety... takie mnie przerażenie ogarnęło, taka wewnętrzna histeria, że ciężko to nawet opisać. Nie, nie chcę jednak pracować, znaczy zapierdalać, zdecydowanie to nic dobrego dla mnie by nie było. Nie wiem co ludzie widzą w tym, że tak garną do tego. Dużo bardziej, a raczej jedynie racjonalne, wydaje mi się zabić się od razu, a nie tyrać i skończyć przecież tak samo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mam myśli samobójczych, samobójstwo jest bez sensu. Ja nie chcę widzieć w pracy źródła utrzymania się przez tyranie, chcę widzieć w tym coś lepszego, nie coś, co "trzeba robić, by przeżyć". Takie podejście do pracy może czynić człowieka nieszczęśliwym... Ja mam "beztroską" naturę, w rywalizacji o zarobki nie mam jakichś szczególnych atutów, ale raczej "antyatuty" przez swoją nienormalność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie chcę jednak pracować, znaczy zapierdalać, zdecydowanie to nic dobrego dla mnie by nie było. Nie wiem co ludzie widzą w tym, że tak garną do tego.

Powszechnie wśród cebulaków wyznaje się etos ciężkiej, męczącej, jednocześnie uczciwej pracy. Jeśli nie zapiehdalasz w pocie czoła za minimalną krajową, to jesteś zerem bez ambicji.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Reynevan, tylko wiesz, ze mną jest akurat tego rodzaju kwestia, że na tym etapie "życia" w jakim jestem, to ja na serio nie mam już żadnych ambicji, ani tych żeby tyrać, ani tych żeby się obijać, nul, zero, nic, no a chęci żeby się bezpowrotnie rozstać z trwaniem funkcji biologicznych, raczej nie ma co wpisywać w zakres ambitności, tym bardziej, że realizacja tego, puki co, też jest czymś chyba ponad moje siły, więc to też dla mnie żaden powód do dumy z siebie. :(

A ludziom jeszcze nikt nie dogodził i jeśli tylko zechcą , to zawsze sobie znajdą jakiś powód do ujadania.... nie tyrasz- jesteś zerem , tyrasz za grosze - jesteś bez ambicji, robisz kasę, karierę- masz przerost ambicji. No, a ja raczej nigdy nie byłam przez innych postrzegana w kategoriach ambitności, nawet w tym czasie, gdy jeszcze jakieś tam ambicje miałam, to te rzeczy, które były dla mnie osobiście przedmiotem największych ambicji, to dla zewnętrznego obserwatora, były co najwyżej przejawem mojego debilizmu czy świrostwa. Także teraz można powiedzieć, że w historii mojego, jakże fantastycznego życia, jednak społecznie awansowałam! ze świra na zero życiowe.... :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coccinella, sisterofnight, A co myślicie o facecie mieszkającym do 30stki z rodzicami? To strasznie odrzuca?

Nie do końca precyzyjnie się wypowiem, bo nie spotykam się z facetami 30+ :P

Moi kumple to w większości studenci, którzy część tygodnia/miesiąca spędzają w domu rodzinnym (za miastem), a część w wynajętym/własnym mieszkaniu w mieście gdzie studiują/pracują. Jest mi praktycznie zupełnie obojętne, czy kolega, który mi się podoba, wraca po całym dniu pracy do ojca, czy do współlokatorów-studentów, i tak uważam go za ogarniętego gościa, który dobrze sobie radzi z wieloma obowiązkami i ma fajne relacje z rodziną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam niedawno w mieście i płacąc przy kasie w jednym ze sklepów, miałam takie wyobrażenie jak siedzę przy tej kasie zamiast tamtej kasjerki, wyobraziłam sobie siebie, przez kolejnych 30, 40 lat na miejscu tej kobiety...
Są dużo gorsze prace niż praca kasjerki. Ja doświadczyłem tak strasznych ( dla mnie ) prac że praca kasjerki wydaje się idyllą.
Ja nawet nie szukam. A nawet gdybym chciała szukać to nie mam CV...bo co tam wpisze? że przekroczyłam 30 lat i maturę mam?
w chwili obecnej nawet takie osoby mogą znaleźć pracę oczywiście nie będzie to praca ambitna, ani dobrze płatna raczej niechciana przez innych ale zawsze jakaś, choć nie wiem co gorsze kiepska praca czy jej brak.

 

A co do życia z rodzicami do 30-tki to zależy to osobistych preferencji jedni nie byliby w stanie tego znieść inni ( i to nie koniecznie zaburzeni) nie widzą tym nic złego, mam parę takich osób w dalszej rodzinie którzy mieszkają bo chcą, lubią choć mogliby się wyprowadzić ale np są mocno związani z rodziną albo pomagają mocno podstarzałym rodzicom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w chwili obecnej nawet takie osoby mogą znaleźć pracę oczywiście nie będzie to praca ambitna, ani dobrze płatna raczej niechciana przez innych ale zawsze jakaś, choć nie wiem co gorsze kiepska praca czy jej brak.

 

Podaj przykład. Ja w różne miejsca wysyłałam cv, mam wykształcenie i doświadczenie i nigdzie mnie nie chcą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w chwili obecnej nawet takie osoby mogą znaleźć pracę oczywiście nie będzie to praca ambitna, ani dobrze płatna raczej niechciana przez innych ale zawsze jakaś, choć nie wiem co gorsze kiepska praca czy jej brak.

 

Podaj przykład. Ja w różne miejsca wysyłałam cv, mam wykształcenie i doświadczenie i nigdzie mnie nie chcą.

firmy które zatrudniają często nawet swoich ofert nie umieszczają w internecie. Może nie wysyłasz np do pracy na produkcji, hipermarketów itp bo jeżeli wysyłasz do jakiś prac biurowych czy innej tzw pracy umysłowej to się nie dziwie że nie chcą bo na te najwięcej osób aplikuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ḍryāgan, zdziwiłbyś się jaka ze mnie hrabianka, jakbyś mnie tylko widział "taplającą" się za młodu w końsko-krowim łajnie choćby, prawdziwie dworskie życie i prawdziwie szlachecka krew, mówię Ci :uklon::pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Evia, a ja nie żałuję. Nie lubię na dłuższą metę być zależnym od kogokolwiek i komukolwiek coś zawdzięczać. Ojcu oddałem co do grosza kasę którą zapłacił moje manijne długi. Zeszło mi parę lat, ale nie będzie mi przynajmniej wypominał. Wolę mieć mniej, ale własne

 

Ja tam chyba się na to uodporniłam albo wypominki mojej matki były w łagodnej wersji, w sumie to robiła to tylko wtedy kiedy się o coś kłóciłyśmy, mówiła, że jak mi się coś nie podoba to mogę spadać na zbity ryj. W sumie to miała rację... Kiedy się nie kłóciłyśmy to nigdy nie słyszałam żadnych wypominań, mimo to i tak była cwana... Tak mnie urobiła, że od razu musiałam sie usamodzielnić :bezradny:

A zawsze myślałam, że również będę nierobem :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×