Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Natręctw - Moja historia, objawy, co zrobić...


madeline20

Rekomendowane odpowiedzi

U mnie tak było z rodzicami jak gdzieś mama poszła to sie bałam ,ze ktos ja zabił i paniczny lek i zawsze te myśli a zaczęło sie jak miałam 5 lat i trwało to długo, nawet do liceum,ale lęk był taki ze o niczym innym nie mogłam myśłec.Skąd mnie sie te morderstwa wzięly w wieku 5-ciu lat nie mam pojecia.Siedziałam i ryczałam ze ktoś zabił rodzicówco dziwne dostawałm takich jazd jak sie robiło ciemno, a ze w zimie to nawet o 16-stej sie robi ciemno to sie zaczynało. Nie miałam za to lęków jak szłam do szpitala, jak jechałam na kolonie , czy na wakcje, jak ja opuszczałm dom lęków nie było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie tak było z rodzicami jak gdzieś mama poszła to sie bałam ,ze ktos ja zabił i paniczny lek i zawsze te myśli a zaczęło sie jak miałam 5 lat i trwało to długo

 

O, ja też tak miałam, był straszny problem, żeby zostawić mnie samą w domu, bałam się, że matka nie wróci, bo coś jej się stanie. Przeszło mi dopiero, jak chodziłam na "drugą zmianę" do szkoły w czwartej klasie podstawówki - bo byłam sama w domu, a potem wychodziłam i nie musiałam czekać, aż ktoś wróci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim skromnym zdaniem najlepszym lekiem na nerwice natręctw jest najzwyczajniejsze na świecie olewanie jej , jej podsyłanych głupich myśli i wizji .Ona działa na zasadzie " im bardziej o mnie myslisz , tym bardziej będę cię atakowac " To strasznie podstępna i przebiegła choroba , jej cel to wprowadzenie Cię w wir natręctw , w błędne koło . Tutaj duże pole do popisu ma psychoterapia , leki mają słabą skuteczność .

pzdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Jestem nowy na forum dlatego opiszę swój przypadek mimo że nie jest to dla mnie łatwe.

Parę lat wstecz zaczeło sie to dziac poprzez to że w pewnych sytuacjach musiałem się obrócic w pewnej kelejności np. raz w lewo i 3 razy w prawo ale ponieważ wzbudzało to w moim otoczeniu drwiny to poprzez silną wolę samo przeszło głównie chęc by nie byc pośmiewiskiem.

Ale z czasem przeszło to w inne mniej zauważalne dziwactwa jak np. dotykanie punktów takich jak krawędzie stołów, krzeseł itd.

Obecnie mam w domu i w pracy pewne punkty które musze dotknąc w określonej kolejności i przy określonych czynnościach.

W domu są to framugi drzwi, stół, klamka na zewnątrz to ławka i drzewa.

W ogóle drzewa to główne moje punkty które muszę dotknąc przechodząc obok nich.

Kiedyś szedłem na autobus i nie dotknąłem drzewa przez co się musiałem wrócic i go dotnąc przez co się spóźniłem.

Jak nie dotknę albo nie wykonam tych manewrów to w głowie mam szał, jakiś niewytłumaczalny lęk że jak nie wrócę się i tego nie zrobie to bedzie to miało wpływ na dalsze moje postępowanie.

Wiem że to jest głupota ale nie umiem sam z tym walczyc. Stało się to tak dotkliwe że już nie zwracam uwagi na reakcje otoczenia w tym rodziny i znajomych i ich pytania po co to robie, czemu tak dziwnie się zachowuje.

Tak samo swoje przedmioty jak szklanki, łyżki, piloty to TV, książki itd. muszą leżec w okreslonym miejscu i w określonej pozycji.

Jest to bardzo dotkliwe tak samo dla mnie jak i dla moich bliskich.

Konsultowałem się z psychologiem i dostałem tabletki po których czułem się omotale i niedobrze dlatego je olałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może podam przykład:

Dajmy na to że wstrzymam się na siłe by czegoś nie dotknąc to potem mam uczucie że stanie się coś złego np. boje się wejsc do auta bo mam uczucie jakbym miał z niego nie wyjśc albo jak sie potem uderze w palec zupełnie przypadkowo czy się skalecze to wmawiam sobie że to było przez to że tamtego nie dotknąłem.

Co najgorsze wiem że jedno z drugim nie ma nic wspólnego ale uczucie jest tak silne że jedynym sposobem by sie skupic i przestac myślec o tym jest wrócenie sie i dotknięcie tamtego drzewa czy rantu od stołu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie,postanowiłem się w końcu tutaj zarejestrować bo jest coraz ciężej...opisze wszystko po kolei może mi to coś pomoże...dzieki za przeczytanie :smile:

A więc,mam 21 lat,odkąd pamiętam wychowywałem się z dziadkami i siostrą (rodzice się rozwiedli i zostawili w wielkim skrócie) Nie wiem czy ma to jakiś związek bo nigdy nie było mi źle i nie wyobrażam sobie innego życia,jest mi po prostu dobrze i zawsze było.

Pierwsze objawy miałem chyba dość wcześnie bo juz w wieku około 12 lat i z tego co pamiętam polegało to głównie na tym że musiałem kilka razy wchodzić i wychodzić do danego pokoju,żeby mieć ''spokój'' i spokojnie móc iść spać.Potem doszło do tego dotykanie jakiś przedmiotów kilka razy 5,7,10 a jak to nie pomagało to już masakra bo mogłem tak w nieskończoność 8) .Gdy już trochę dorosłem w wieku 18 lat raz było lepiej raz gorzej,pamietam taką sytuację że gdy byłem z dziewczyną (dalej z nią jestem aż się dziwie że wytrzymuje z takim wariatem już tyle lat :D ) potrafiłem jej posłać 10 razy tego samego sms-a bo ''coś było nie tak''.Najczęściej takie sytuację zdarzały mi się przed czymś na co bardzo czekałem np.jakiś ważny mecz,wyjazd gdzieś,wtedy to było tragedia bo niemal cały dzień to za mną chodziło.

Najgorsze jednak co może być w moim przypadku to powtarzanie słów,a właściwie zdań,np.gdy rozmawiam z kimś mi bliskim i powiem jakieś zdanie którego mam świadomość że już długo albo nigdy nie będe musiał powtórzyć czuję że jest coś nie tak i powtarzam je ale zawsze musze je powtórzyć tej osobie której to powiedziałem najpierw 3 jak to nie pomoże to 5 lub 10 a jak to nie,to już jest tragedia,wyobraźcie sobie że gadam z siostrą i co chwile wracam do jakiegoś tematu żeby tylko mieć okazje do powtórzenia tego zdania.Często obracam to w jakiś żart żeby sobie nie pomyśleli że jestem jakiś nienormalny...Nie mam już do tego siły...

Przed czym tak się boję? No właśnie tu jest problem,bo jestem po prostu szczęśliwy i nie chcę tego stracić a więc dziadków,dziewczynę,przyjaciół i tego kim jestem poza chorobą.

I co najgorsze te myśli są tak dziwaczne i tak nie realne że normalnie nikt by w to nie wierzył i ja sam w to nie wierzę ale jednak musze powtarzać te czynności...

Co mam robić? Czy mogę sobie jakoś sam pomóc bez specjalisty?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mateush

Witaj....

Ciezko bedzie bez lekarza. Ale zawsze warto probowac.Musisz miec w sobie duzo silnej woli i samozaparcia.Po prostu na sile nie powtarzac tych czynnosci.Jest to wykonalne ale cholernie trudne.

Mi w kazdym badz razie sie nie udaje. :(

I tez szukam odpowiedzi jak nauczyc sie to zwalczyc.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zauwaz jedna prawidlowosc

wszystkie twoje wizje wgladaja tak jakbys czul sie winy i chcial siebie za cos ukarac

rozstanie z dziewczyna - bo jak nie to jej cos zrobie

mialem bardzo podobnie

mialem jazde ze zabijam ukochana mi osobe do tego stopnia ze sam poszedlem na izbe do psychiatryka i kazalem sie zamknac , najlepiej w kaftanie i bez nikogo

lekarz tylko sie usmiechnal i przepisal mi cos na wyciszenie od razu powiedzial ze to nerwica natrectw

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm…skąd ja te myśli znam? Od kilku lat walczę z nerwicą więc to, co tu napiszę wynika z moich analiz, przemyśleń, rozmów z psychologiem, psychiatrą, po prostu z doświadczenia czyli tego co przeżyłem. Mam nadzieje, że te moje „wywody” pomogą Wam w walce z nerwicą.

 

 

Po pierwsze - to TYLKO myśli! Które sobie dokleiliśmy np. po przez połączenie kilku myśli i zdarzeń. Przykład: nóż leży na stole, lub trzymasz go w dłoni, z boku stoi bliska osoba... pojawia się w głowie scena z filmu, albo sami tworzymy głupią myśli - bierzesz nóż i dźgasz bliską osobę, jak w filmie, albo tak dla zabawy - w tym momencie następuje wizualizacja całej scenki – jesteś przerażony, pojawia się krótkotrwały lęk…skąd ta myśl do cholery? Myśl na moment odkładasz, ale ona się już przykleiła, bo w nerwicy umysł jest rozchwiany, nie można trzeźwo ocenić sytuacji, przez cały czas (trwania nerwicy) wsłuchujemy się w siebie. Zaczyna się etap analizowania – coś jest nie tak – skąd taka podła myśl się pojawiła, dlaczego o tym pomyślałem…chyba zraz zwariuję. Pojawia się lęk, który rośnie…Uff, przeszło...ale wracam, znowu analiza, wywołanie myśli, teraz łączy się z wizualizacją – jak rzucasz się na bliską osobę…wizualizacja jest tak bardzo realna, że aż pojawia się potężny lęk i napięcie…umysł wariuje…nie można niczego zrobić – lęk paraliżuje nas – pojawiają się kolejne myśli – jestem chory psychicznie, czy ja to zrobię, ja zaraz to zrobię…itd. Gratuluję! Właśnie dokleiłeś sobie kolejną natrętną myśl.

Co zrobi osoba zdrowa z dużym poczuciem własnej wartości, której do głowy przyjdzie taka idiotyczna myśl? Nic, to kolejna milionowa myśl tego dnia, która przemknęła i już jej nie ma. A osoba z nerwicą natręctw jest w błędnym kole, lęk cały czas rośnie, bo pojawiają się kolejne myśli, wizualizacje, przedmioty…nożyczki, tasak, poduszka, widelec…

 

 

Po drugie – czy to choroba psychiczna, czy mam się bać? Odpowiedź psychiatry na moje pytania – nie, bo szuka pan pomocy, to jest nerwica. Ale ja mam straszne myśli…a jak coś zrobię? To tylko nerwica!!!

 

 

Po trzecie – lęk. Lęk jest naturalną częścią życia i nie można się go pozbyć. Jest takie powiedzenie – tylko głupi się nie boi - i coś w tym jest. Lękom towarzyszą napięcia. Pojawia się lęk, a później napięcie, niepokój, które mogą zwalić z nóg. Gdy pojawia się lęk nie można normalnie funkcjonować, myśleć, nie można się zatrzymać. Po prostu nakręca nas coraz bardziej, zaczyna się błędne koło. Aby pozbyć się nerwicy trzeba najpierw zrozumieć, jak ona funkcjonuje. Trzeba poznać te mechanizmy i nauczyć się rozbijać myślenie, lęki, napięcia, wszystko to, czym żywi się nerwica. I to daje psychoterapia. Z myślami i lękiem trzeba się zmierzyć, stanąć twarzą w twarz, chociaż jest strasznie ciężko, trzeba powiedzieć STOP.

Następny lęk będzie już mniejszy, a następny jeszcze mniejszy – naprawdę można nad myślami, które ten lęk wywołały, zapanować.

 

 

Po czwarte – jakie STOP? Można nerwicy się pozbyć! Trzeba budować swoje Ja, swoje poczucie własnej wartości. Gdy pojawia się natrętna myśl (np. chyba kogoś zabiję ) – nie można się poddać, trzeba zrobić pierwszy krok i przełamać lęk. To są wytwory naszej wyobraźni i można nad nimi zapanować. To tylko myśli.

 

 

Po piąte – rozmowa z samym sobą. Czy naprawdę jesteś w stanie to zrobić? Nie wiem, chyba jestem do niczego…a może coś jednak zrobię…Nie! Każdy człowiek z natury jest dobry. Czasami pozytywny obraz samych siebie, przesyłania obraz negatywny narzucony przez rodziców, rodzeństwo, znajomych, itp…ta ciągła krytyka, te czepianie się, te oskarżenia. Spójrz na siebie inaczej, zacznij budować swoje poczucie własnej wartości, nie na tym, co mówią inni, a na sobie, na swoich osiągnięciach, umiejętnościach. Zaakceptuj siebie takim jakim jesteś. Jest to trudne, ale możliwe! Gdy pojawiają się straszne myśli – zrób pauzę – pomyśl: przecież ich kochasz, jesteś wrażliwym człowiekiem, te myśli nie pasują do twojej natury! Tak, masz problem, bo masz nerwicę. A myśli, których nie chcesz, które tak dołują, z czasem je odkleisz i zniszczysz! Bo to tylko nerwica, z którą wygrasz! Małymi krokami, ale wygrasz!

 

 

Po szóste – rzeczywistość. Dobry psychoterapeuta nauczy rozładowywać emocje, powie, jak radzić sobie z rzeczywistością – już sama rozmowa z kimś, kto rozumie problem da ulgę. Nieumiejętność radzenia sobie z napięciami, emocjami, rozpamiętywanie przeszłości, co by było gdyby – te wszystkie czynniki przyczyniają się do powstania napięć, rozedrgania, po prostu traci się energię, na coś, na co czasami nie mamy wpływu. Dlatego ważne jest, aby umieć rozładowywać powstałe napięcia, konflikty, aby spojrzeć na siebie i rzeczywistość inaczej. Wczoraj to historia, ważne co jest dzisiaj (teraz), a jutro to tajemnica…gdzie ja to słyszałem? ;)

 

 

Po siódme – nawroty myśli. Było tak dobrze, a jednak wróciło. Bo miało prawo wrócić! Nerwica jest podstępna i czasami potrafi walnąć, gdy się tego nie spodziewamy, ale można powiedzieć sobie – ok. pojawiło się, ale sobie z tym poradzę! Nie można popadać w panikę! Dlaczego wróciło? Z odłożonych emocji, napięć, wydarzeń, przeżyć. To wszystko się cały czas w nas odkłada, aż pewnego dnia eksploduje. Dlatego, trzeba żyć sobą, a nie światem zewnętrznym, który nakręca, pobudza, wywołuje wkurwienie…bo później niestety cierpimy...;)

 

 

Po ósme – leki czy terapia? Nie wiem, nie jestem lekarzem. Dzięki psychoterapii poznałem mechanizmy, które wywołują nerwicę, oraz umiejętność rozbijania myśli i napięć. Wiem, jak walczyć z lękiem i myślami, skąd te myśli się biorą i dlaczego wracają. Oczywiście, że z niskiego poczucia własnej wartości. Gdy pojawia się myśl ( nerwica żeruje na rozpamiętywaniu przeszłości, konfliktach, napięciach, itd.), wywołuję moje Ja – wiem, jaką ma wartość :D i wiem, że sobie poradzę, bo jestem dobrym człowiekiem. Słowa (myśli) przy nerwicy mają duże znaczenie.

 

 

Po dziewiąte – pojawiają się i znikają. Natrętnych myśli nie można odkładać, odsuwać w czasie. Gdy tylko się pojawią trzeba się z nimi zmierzyć, ale na spokojnie, bez emocji! Trzeba stoczyć walkę, ale to Ty ją wygrasz! Będzie ciężko, ale wygrasz! To tylko myśli.

 

 

Po dziesiąte – eksperyment :). A może to jednak nie jest nerwica, a schizofrenia, albo choroba psychiczna? Nie ukrywam, sam miałem takie wątpliwości, ale można w domowych warunkach to sprawdzić. NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ ;). Wystarczy łyżeczka lub dwie melisany ( mocna, bo na spirytusie ;) albo herbatka dla nerwusów ( gorzka jak cholera) jak pojawią się lęki i napięcia. Po niedługim czasie będą efekty…spokój, nie ma lęków, myśli, napięć…o czym to świadczy? Że to jest tylko nerwica! Taki sam efekt jest po dobrej psychoterapii. Na pewno też zażywanie magnezu pomaga w terapii – ale trzeba się skonsultować z lekarzem lub farmaceutą. PAMIĘTAJ – zioła, herbatki, valeriny, itp. tylko uspakajają i wyciszają, ale nie likwidują przyczyn powstawania i trwania nerwicy! To Ty musisz z nią się zmierzyć i pokonać!

 

 

Nerwica może trwać latami, niezależnie od psychoterapii, leków. Po prostu, cały czas w naszym życiu są obecne bodźce, które je wywołują. Codziennie trzeba pracować nad swoim „Ja”, aby móc zbudować mur, który będzie blokował te wszystkie złe czynniki, np. krytykę.

 

Z mojej strony to chyba tyle. Powodzenia życzę :D w budowaniu poczucia własnej wartości – jak będzie duże to i nerwicy nie będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja czekam na EEG i na konsultacje z jakąś panią magister a potem Psychiatra będzie wprowadzał leczenie. Polecono mi go. Bardzo sympatyczny gośc trochę wyglądem przypomina Johna Belushi :mrgreen:

 

do MATEUSH:

 

Wiedz że ja też mam 90% tych samych objawów co ty i że nie jesteś sam. Czasem warto miec swiadomośc ze żyją obok takie same świry :)

Ja się już zacząłem leczyc u 3 gościa tym razem bez lekarstw bo on mi powiedział że u niego terapia nie polega na aplikowaniu w pacjenta lekartw.

 

Jakby ktoś chciał psychiatre z Katowic/okolic na NFZ to piszcie do mnie dam namiary

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może podam przykład:

Dajmy na to że wstrzymam się na siłe by czegoś nie dotknąc to potem mam uczucie że stanie się coś złego np. boje się wejsc do auta bo mam uczucie jakbym miał z niego nie wyjśc albo jak sie potem uderze w palec zupełnie przypadkowo czy się skalecze to wmawiam sobie że to było przez to że tamtego nie dotknąłem.

Co najgorsze wiem że jedno z drugim nie ma nic wspólnego ale uczucie jest tak silne że jedynym sposobem by sie skupic i przestac myślec o tym jest wrócenie sie i dotknięcie tamtego drzewa czy rantu od stołu.

 

 

To o czym piszesz jest zupełnie normalne w NN właśnie o to chodzi by powtarzać sobie w tym momencie,że to nieprawda ,ze przecież wiadomo, ze to że nie zrobiłeś jakiejś debilnej czynności nie ma wpływu, niepokój, lek dalej trwa ,ale zajmujesz sie czymś rozpraszasz myśli i mija to napięcie i lęk z tym związany, jeszcze trwa nawiedza,ale jakoś sie rozprasza czasem to trwa i parę godzin nawet a nawet może się przypomnieć na koniec dnia,ale właśnie w tym tkwi sedno by tego nie wykonywać, bo jak wykonasz i się rozhulasz to jesteś ugotowany.

 

-- 23 cze 2012, 13:44 --

 

Mateush,

z lekami jest łatwiej, ja np. teraz prawie mam duzo mniej takich mysli jak kolega, którego wyzej cytowałam, bez leków to normalne i trzeba mocno wlaczyć siła charakteru

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje problemy z lękiem

 

Witam, jestem nowy na tym forum. Moja historia jest trochę długa, ale spróbuję ją streścić. Moje psychiczne problemy zaczęły się w drugiej klasie gimnazjum. Zakochałem się w koleżance w sposób trochę werteryczny, i zacząłem mieć różne urojenia związane z mętlikiem w głowie spowodowanym przez to uczucie. Byłem pewien, że się z nią ożenię, i założę rodzinę, i będzie szczęście na zawsze. Oczywiście to było strasznie wymyślone, i po wielu sms-ach przestała odpowiadać. Wtedy się zaczęło - pisałem jej ciągle coś, błagając, żeby się odezwała, ona oczywiście nic. Kiedy przychodziłem do szkoły nie odważałem się do niej cokolwiek powiedzieć, i zrobiłem na dodatek głupi błąd, że powiedziałem koledze, który rozprzestrzenił plotkę, i od tego momentu ciągle miałem natężone uszy, czy o mnie przypadkiem nie rozmawiają. W domu płakałem, bo ją kochałem, i zacząłem mieć dziwnie skrajne uczucia - miałem ciągła melancholię, gdy patrzyłem w puste pole jesienią, brązowa trawa i bezlistne drzewa zdawały odzwierciedlać moją wewnętrzną pustkę, która ciągle czułem, miałem myśli samobójcze, zimne powietrze mnie smuciło (skojarzenie z planetą bez życia). Na początku winiłem koleżankę za uczucia, dopiero później wreszcie zdolność logicznego myślenia wróciła, i zauważyłem, że byłem żałosny. I zacząłem mieć "mroczne emocje" - gdy spojrzałem na pusty dom po zmarłej sąsiadce miałem uczucie strachu przed ograniczeniem długości życia, że też kiedyś umrę, i że nikogo to nie będzie obchodziło.

W tym samym czasie miałem też natrętną myśl - w głowie ciągle widziałem klawiaturę komórki (nie-dotykowej), i jak się pisze poszczególne słowa, albo geometryczne układy przycisków. Tego nie mogłem się pozbyć przez prawie 2 lata, i kiedy byłem sam wpadałem w furię przez to, i się darłem na siebie.

Myślałem, że to była schizofrenia, ale po przeczytaniu artykułu w wiki, pomyślałem, że raczej nie.

Kiedy to się wszystko skończyło (uczucia i natręctwa), zacząłem mieć bardzo muzyczne ucho - po przesłuchaniu kilkukrotnym jednej piosenki nie mogłem się jej pozbyć, i od tego momentu każda piosenka wpada mi w ucho, czasem nawet dźwięk podobny do tego z piosenki rozpocznie odtwarzanie tej piosenki w głowie. Muzyka się zaczynała już nawet przed obudzeniem, kiedy byłem już na pół obudzony (no może jeśli nie słuchałem przez kilka dni - wtedy piosenki były praktycznie niewykrywalne).

Najgorsze się zaczęło ostatnio.

Od dawna mam ataki paniki co 7-8 miesięcy, i zawsze w nocy, ale wcześniej tego nie zauważałem tego. Dopiero zeszłego roku miałem atak paniki, podczas którego tak się przeraziłem, że umrę, że mi się aż zimno zrobiło. Następnego dnia ciągle myślałem o sercu, i mi okropnie biło cały dzień, i ciągle mi było zimno. Następnej nocy prawie była powtórka z rozrywki, ale udało mi się uspokoić. Później zacząłem myśleć, że mam stwardnienie rozsiane, i oczywiście ciało kopiowało symptomy z wiki :)

Mam też myśli wbrew woli (np. o zabiciu zwierzęcia niewinnego, o zgwałceniu kobiety w wukadce, bądź myśli homo, wbrew temu, że jestem hetero).

Czy to jest nerwica lękowa, czy natręctw ? Bo ja już nie wiem...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Jak już pisałam kiedyś w innym temacie, mam podobnie tak jak TY.. też mam takie napady paniki, że myślę ze umrę, zemdleje. W sumie to nie wiem czemu sie tak tym przejmuje. W sumie to najwyżej przecież.. ;/ Bardzo długo nie miałam ataku. Tzn no okolo dwoch miesiecy nic mi nie przyszlo takiego do glowy, mimo ze nie raz pomyslalam ze dawno nie mialam ataku nie pojawial sie i byl spokoj. Niestety dzis.. wlasnie powrocil. Wlasnie siedze i czuje lek i niepokoj, ze zaraz zemdleje albo cos nie wiem co ale ze cos mi sie stanie. juz mnie kusi, zeby sprawdzic puls serca, zmierzyc temperature.. jak jakas wariatka. a serce napewno mi bije szybciej, bo jestem poddenerwowana. Moj problem trwa rok niecaly wiec to swieza sprawa. Jakies pol roku temu ciagle myslalam ze mam chore serce, do tego stopnia ze co chwile czulam ze mi bije za szybko i obsesyjnie liczylam bicie serca. Tak sie nakrecalam ze nie raz o malo faktycznie nie zemdlalam z nakrecania i stresu zwiazanego z tym i strachem ;/ Chcialabym normalnie żyć.. tak jak przed rokiem, kiedy to nie wmawiałam sobie chorób ( wszelakich ) i nie miewałam ataków paniki, że zemdleje bądź umrę. Wiem, że nie dodałam w wiekszosci zdań polskich znaków ale mam też takie coś, że jak już napisze to nie moge poprawić ;/ tak juz mam. Muzyka tez mnie czasem przesladuje ale nie przeszkadza mi to.. moge sobie nucic w mysli. Rozne inne idiotyzmy sobie tez wmawiam. Chodze po lekarzach.. poprostu szok. Juz zaczelam siwiec z tego wszystkiego a mam 23 lata..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Peter_HS, Wygląda jak natręctwa.

Myślę, że dużo u Ciebie nieświadomego lęku, stąd ataki paniki. Może skłonności hipochondryczne?

A powód? Może być ich wiele.

Przeważnie okres dzieciństwa, błędy wychowawcze rodziców, przeżyta trauma jak rozstanie rodziców, śmierć kogoś bliskiego...mnóstwo tego jest.

W przypadku Nerwicy Natręctw powinno się leczyć dwutorowo: farmakoterapia i psychoterapia, jeśli chodzi o zaburzenia lękowe to także te dwie metody. Jest jeszcze wiele innych, napisałam o podstawowych.

 

Zagłębiając się we wstęp Twojego postu, to myślę, że rozstanie z dziewczyną było zapalnikiem do uaktywnienia się Twoich lęków i obaw. To są teraz Twoje trudności - lęk przed utratą , rozstaniem. Tak myślę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zacząłem śledzić ten temat i porównałem do swojego przypadku.

Myśli mam trochę inne, jednak mechanizm jest ciągle ten sam, wszystko najczęściej zaczyna się przed snem, choć bywa i tak, że te myśli są bardzo silne w ciągu dnia.

HansKlosz: Twój post jest świetny i można się na nim naprawdę wzorować.

Ja postaram się założyć nowy temat, aby opisać swój przypadek.

Pozdrawiam serdecznie. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Peter_HS, Wygląda jak natręctwa.

A powód? Może być ich wiele.

Przeważnie okres dzieciństwa, błędy wychowawcze rodziców, przeżyta trauma jak rozstanie rodziców, śmierć kogoś bliskiego...mnóstwo tego jest.

Błędów wychowawczych raczej nie było, nigdy nie znęcali się nade mną, zawsze mnie kochano, nie miałem złego dzieciństwa. Choć w sumie zawsze miałem problemy z dogadaniem się z kolegami z szkoły podstawowej i gimnazjum, zawsze chciałem się bawić na swój sposób, byłem zawsze słabszy fizycznie, ludzie mi ciągle chowali plecak, raz kolega tak mi przywalił (bez powodu, zawsze mnie prześladował na przerwach, i ten raz mu oddałem), że straciłem ząb i do tej pory mam fałszywy ząb, i raz ktoś mi przywalił, bo mnie wkurzył, bo nauczyciele zawsze rzucali się na mnie, jak tylko lekko porozrabiałem (a to robiłem bardzo rzadko), a on se tak po prostu grał na lekcji, i nauczyciel nie chciał zauważyć, więc nakablowałem. Efekt niezły na przerwie... Tak się przeraziłem, kiedy mnie uderzył (miał kastet na palcu, bolało :) ) , że przez następną godzinę zjadłem całą szarlotkę tak z potrzeby (poziom cukru spadł ? )

Dopiero teraz w nowej szkole jakoś się dogaduję, wreszcie...

Jeszcze jedno zapomniałem dodać - ostatnio okropnie boję się ciemności, i w nocy jestem pewien, że będę miał zwidy, które mnie przerażą. I logiczne myślenie niezbyt pomaga w zwalczeniu tego :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niech żyje google i forum. :-)Uświadomiłem sobie że mam NN, poprostu szablonowy (o ile taki jest) przykład.I wiecie co - lekko mi ulżyło.Pewnie od czytania postów się nie wyleczyłem, ale nazwanie,namacanie wroga,poznanie jego schematu działania sprawiło chociaż na moment że poczułem nadzieję że się uda.I że to nie oniec świata.I że przede wszystkim nie zwariowałem(no chociaż w pewnym sensie tak) HansKlosz - szacun - czytałem z zapartym tchem i bijącym nadzieją sercem że jakoś z tego wyjdę.

To narazie tyle - pozdrawiam Tomek Tarnów

PS.A może ktoś poleci dobrego psychologa w Tarnowie lub okolicach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Błędów wychowawczych raczej nie było, nigdy nie znęcali się nade mną, zawsze mnie kochano, nie miałem złego dzieciństwa.

Peter_HS, wychowywanie pod kloszem też jest błędem wychowawczym

Nie, moi rodzice byli spoko, pozwalali na to, nie pozwalali na to, i byli normalni, nie pamiętam nieszczęść... Tylko raz, gdy opuściliśmy Anglię na zawsze (moja ojczyzna), ale już się dawno przyzwyczaiłem. Ja jestem winny, nie rodzice.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Peter_HS, Zastanawia mnie Twoje poczucie winy.

Często je masz?

Tu poczucie winy jest uzasadnione, kocham swoich rodziców, i zawsze byli dla mnie dobrzy. Byłoby nie-fair im coś zarzucać. To ja ich zawsze stresowałem - przed egzaminem gimnazjalnym mówili mi, żebym przestał grać na kompie, i zaczął się uczyć - a co ja zrobiłem ? Sądziłem, że zachowują się jak idioci, i że nie mam żadnych problemów z edukacją. Dopiero po egzaminie skapnąłem się, że nauka jest ważna, i pomyślałem dopiero wtedy, że byłem okropnie głupi. Ale wtedy było już za późno - niedawno zauważyłem ze zdjęć rodzinnych, że przez ten rok przybyło im więcej siwych włosów niż kiedy indziej. To moja wina. Koniec. Przynajmniej teraz mam zamiar uczyć się do matury, i tego już nie zwalę.

 

Ale co do poczucia winy nieuzasadnionego miałem wiele razy poczucie winy, gdy ta dziewczyna, która wspomniałem, przestała pisać. Sądziłem wtedy, że ją mogłem czymś skrzywdzić, i wpadałem w takie głupie myśli przez bardzo długo. Dopiero, gdy zakochanie się skończyło, zdałem sobie sprawę, że nic nie zrobiłem, aby ją zdobyć, i że były uczucia tylko we mnie, i że to w ogóle dziwne, że czułem się pokrzywdzony, że nie chciała ze mną rozmawiać. Też często gdy powiem coś w rozmowie, to zaczynam później wątpić, czy przypadkiem tej osoby nie skrzywdziłem tymi słowami, czy przypadkiem mogła zrozumieć inaczej itp. Tak mogę się martwić przez kilka godzin, aż do ocknięcia, gdy zauważam, że to głupie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sierpniu tamtego roku odstawilem leki i czulem sie w miare, jakis czas po odstawieniu czulem ze robie sie coraz bardziej slaby do dzis. Tracilem na wadze nie mialem apetytu wiec dostalem sulpiryd 100mg pozniej 200mg na dzien. Nic nie przytylem (wczesniej jak bylem na dawce 100mg/dzien to jadlem jak kon i tylem ladnie), teraz mam anafranil sr 75 i czuje ze dalej slabne, tylko poce sie bardzo, brak apetytu. Martwi mnie ten brak sil, szybkie meczenie i brak apetytu. Mial ktos z Was te objawy? Wczesniej leczylem sie na depreche, teraz bardziej na nn.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×