Skocz do zawartości
Nerwica.com

Peter_HS

Użytkownik
  • Postów

    139
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Peter_HS

  1. Peter_HS

    DDD

    Cześć Nie pisałem na tym forum już od kilku lat. Zmagałem się z nerwicą lękową, nie mogłem spać przez strach w nocy, i nie mogłem nawiązywać normalnych kontaktów z ludźmi przez wiele lat. Ale ten problem minął, stałem się normalnym człowiekiem. Jednak ten problem wrócił do mnie jak bumerang, w postaci mojej dziewczyny. Spotkaliśmy się półtora roku temu, na studiach na które się dostaliśmy. Ona jest z zagranicy, ja stąd. To była i jest moja pierwsza dziewczyna. Ona bardziej podeszła do mnie niż ja do niej, bo byłem wtedy mega nieśmiały, podczas gdy ona była śmiała, ale mocno nie dostosowana społecznie, tak jak ja kilka lat wcześniej. Jednak ja zaakceptowałem jej dziwne wypowiedzi, bo sam wcześniej nie wiedziałem co i jak mówić ludziom i to było mi bardzo znane. Na dodatek ona, jako jedyna śmiała się z rzeczy które ja mówiłem, i była jakoś zaskakująco podobna do mnie, jak nikt inny. Zakochałem się w niej, a ona we mnie. Jednak jakieś dwa miesiące w nasz związek zaczęły się z nią problemy. Miala słabe wyczucie do tego, co by mnie obraziło, a co nie, wręcz nie dbała o to. Zaczęła mówić o chłopaku, który jej się kiedyś podobał. Mówiła o niezręcznych wpadkach w stylu "On wpadł na mnie" itp. Długo tego nie wytrzymałem i wyszedłem z jej pokoju w akademiku i wróciłem do domu. Wtedy jeszcze przeprosiła, bo nie byłem do końca jej jeszcze znany. Ale mnie to mocno wkurzyło. Potem zaczęły się poważniejsze sprzeczki. Nie powiem nawet o co się zaczęły, bo przyczyny były tak błahe, że ich nie pamiętam. Ona szybko traciła nerwy, zaczynała od bezczelnych i egoistycznych komentarzy w stylu "Nie będziesz ode mnie wymagał żadnych przeprosin", a kończyła na wrzaskach i rozstaniach. Często bez przeprosin, kazała mi wręcz tylko pocałować ją. Ja byłem niepewny siebie i to wytrzymywałem ( i się teraz biję w piersi o to). Kiedy nie było sprzeczek, była bardzo sympatyczna i miła i czas z nią był cudowny. Nie mogę tego zaprzeczyć. Ale podczas sprzeczek zmieniała się w potwora. Długo mnie to zastanawiało, stąd te wybuchy agresji w takiej miłej osobie. Któregoś dnia powiedziała mi o tym, jak jej rodzice ją traktowali gdy się źle zachowywała. Był raz kiedy jej tata, gdy miała 9 czy 10 lat, bił ją nagą i kopał ją nagą na podłodze, za złe oceny. Podobno przeprosił ją nawet następnego dnia. Ale i tak mocno go kochała. Raz ją rodzice pozostawili w taczce bez spodni, zanurzoną w jakimś bardzo ostrym materiale roślinnym po uda, i była tam ze 2 godziny, i kiedy ją wyciągnęli, jej nogi były całe we krwii. To też była kara za coś. Gdy była ze mną, mówiła że kary stały się mniej surowe gdy była starsza, ale jeszcze niedawno, gdy miała 14 czy 15 lat, tata bił ją, podobno bardzo mocno, pasem po tyłku. Mama potrafiła też jej dać z liścia, dosyć mocno, nawet ostatnio, gdy nie chciała pomóc w gotowaniu itp. Te historie mnie przerażały, ale gdy ich krytykowałem, to ona ich broniła, choć często ze łzami w oczach. Bardzo było mi jej żal. Niestety kierunek studiów był dla niej zbyt ciężki, nie zdała egzaminów i została skreślona. To był duży cios emocjonalny dla niej. I długo się nie widzieliśmy przez to, bo nie mogła przedłużyć wizy. Zastanowiło mnie, czy jej złe traktowanie mojej osoby było jakimś skutkiem tych kar. Pojechałem do jej rodzinnego domu, za granicą, na kilka dniach dosyć fajnej wizyty. . Jej tata potem miał jakiś wyjazd z firmy na kilka dni, i ona bardzo chciała pójść razem z nim, mimo iż ja byłem jej gościem. Tata jej nie zabrał, ale była bardzo niezadowolona i zdawało mi się że w ogóle nie miała żadnej świadomości o tym, że to było bardzo egoistyczne w stosunku do mnie. Nawet powiedziała, że "pogadam przez te kilka dni z jej mamą i siostrą gdy jej nie będzie". Dzień przed moim planowanym wyjazdem do Polski, ona mnie obudziła o 9 rano, zrobiła mi śniadanie, i potem powiedziała, że nie chce ze mną już być. Rozpłakałem się i zamknąłem się w ich łazience na kilka minut. Ona mnie potem przeprosiła, i wyszła ze mną na spacer. Powiedziała wtedy, że była przekonana, że rodzice są przeciwko mnie. Zdziwiło mnie to, bo odnosili się do mnie z dosyć sporym szacunkiem, i nie widziałem jakiejś niechęci. Historie o tym, jak oni ją namawiali do rozstania, lub zredukowania mnie do kolegi, się nasilały. Byłem na progu skonfrontowaniu jej rodziców. Wyjechałem z wielkim żalem do niej. Nawet gdyby, to co z tego ? Jej miłość jest tak nieważna, że byle jaka dezaprobata od razu to niweluje ?? Powiedziała mi kilka dni później, że się myliła. Pokłóciliśmy się, a potem nie widzieliśmy przez dwa miesiące do początku następnego roku akademickiego. Ona próbowała znowu studiować to samo. We wrześniu zaczęły się kłopoty. Spodobał się jej chłopak na jej roku, i zaczęła do mnie chłodnieć. Nie mogłem tego znieść, i sam, dziwiąc się samemu sobie, bo byłem mega niepewny siebie, po raz pierwszy, wydarłem się na nią. Bardzo głośno i długo. Doprowadziłem ją do łez, nie mogła spać przeze mnie. Następnego dnia ją zmyliłem żeby się ze mną spotkała gdy akurat ten chłopak ze mną gadał. Powiedziałem im obu na głośno, że się z nią rozstałem przez niego. On, zawstydzony uciekł i powiedział, że jest tylko kolegą, ja potem dalej na nią wrzeszczałem, i potem do mnie wróciła. Zacząłem ją od tamtej pory kompletnie inaczej traktować. Krzyczałem gdy coś mi się nie podobało. Trzymałem ją krótko, kompletnie się zmieniłem. Darłem się, nigdy nie akceptowałem jej racji, zawsze mnie przepraszała i się mnie bała, choć ręki na nią nigdy nie podnosiłem. I o dziwo zaczęła mnie takiego kochać bardzo mocno. Raz ze łzami po tym jak na nią nawrzeszczałem powiedziała że mnie kocha, i gdy ją przytuliłem, westchnęła jakby z podniecenia. Z jednej strony lubiłem to, że mnie znowu kocha, ale z drugiej strony nie lubiłem jej tak traktować, bo ja taki nie jestem, to było sztuczne, po to, żeby miała do mnie szacunek, i to działało bardzo dobrze. z Przeszła pierwszą sesję, tylko z jednym warunkiem. Ale się bardzo zmęczyła psychicznie. Drugi semestr radziła sobie, i tuż przed sesją, zaczęła się mocno stresować, i dwa tygodnie temu, dostała obsesji najpierw że jest w ciąży. Potem zaczęła mieć ataki paniki w nocy, tak jak ja kiedyś, i już od prawie dwóch tygodni nie śpi, i żadne leki nie działają. Nie kontatkuje się ze mną w ogóle, bo nie ma siły, siedzi zamulona i niewyspana w domu. To wszystko wynik jej wychowania, też dzieci w jej szkole, które ją bili, bo nikt jej nie lubił, a także tych studiów, bo one są za trudne dla niej. Ona może je skończyć, ale psychicznie ją wykończą, i chyba niedługo zrezygnuje. Ja przestałem na nią krzyczeć. Wiem że ona to lubiła podświadomie, i za to mnie częściowo kochała, ale widzę, że to miał też swój wkład w jej załamanie nerwowe, i się z tym źle czuję, i wolę być spokojnym sobą, jak kiedyś. Czy jest jakiś sposób żeby się zreformowała ? Przeraża mnie to, ale nic na nią działa, oprócz krzyku. Gdy powiem coś normalnie, ona mnie wyśmieje, nawet poniży i powyzywa. Ale gdy wrzasnę, słucha się mnie. Jak ją nauczyć normalnie funkcjonować, bez krzyków jako motywatora ? Przecież tak nie można całe życie.
  2. Myślałem, że już nie wrócę na to forum, bo przestałem miewać problemy nerwicowe i lękowe dawno temu... Bardzo mnie martwi o sobie jedno, że w jednej chwili jestem bardzo spokojny, miły, generalnie sympatyczny, ale z czasem mam w sobie coraz więcej adrenaliny i testosteronu, jestem coraz więcej zarozumiały, złośliwy, i jestem coraz bardziej nieprzyjemny. Ja taki nie jestem, i kiedy prześpię to, rano budzę się, i czuję zmęczenie po poprzednim dniu, bo takie spięcie i zezłośliwienie jest nawet fizycznie męczące. W jednym momencie jestem nieśmiały, uśmiechnięty, a potem stopniowo zaczynam być coraz bardziej werbalnie agresywny, moje poczucie humoru jest coraz bardziej wulgarne, przeklinam coraz bardziej, staję się jakimś potworem. Skąd to się zrodziło ? To kompletnie nie ja. Wcześniej już miewałem takie stany, kiedy byłem potworem, i myślałem, że są pożyteczne, bo wtedy mój mózg pracował lepiej, byłem nagle lepszy w sporcie, generalnie zmysły i intelekt był bardziej wyostrzony, i jakoś jakby starałem się być bardziej taki, bo to pomagało. Ale teraz tego nie potrzebuję, i to zaczyna rujnować moje relacje z ludźmi. Czemu budzi się we mnie nagle tak inna osoba ode mnie ? Coś jest ze mną nie tak ? Proszę o pomoc, bo ja nie wiem, jak temu zaradzić, i nie wiem, czy piszę w odpowiedniej sekcji...
  3. Dzisiaj rozmawiałem z siostrą na temat zawodu pilota. Sam często gram na symulatorze lotu, więc interesowałem się tym. Siostra powiedziała mi, że pilot dobrze lata i ląduje dlatego, że ma poczucie odpowiedzialności wobec pasażerów, a ja zaprzeczyłem jej, bo sam nie miałbym, ponieważ najważniejsze żeby się nie rozbić dla WŁASNEGO zdrowia, nie pasażerów, że instynkt nie rozbicia się pochodzi od troski o własne życie. Później rozmawiałem z nią na temat wolontariatów. Chciała pracować przy chorych bądź porzuconych zwierzętach. Powiedziałem, że nie mógłbym tego znieść i wolałbym pracować z niepełnosprawnymi umysłowo, bo z nimi nie czułbym męki emocjonalnej,bo to ludzie. I zawsze czułem więcej do zwierząt niż do ludzi. Do ludzi po prostu nic nie czuję, bo są tylko "jednostkami", z którymi trzeba się komunikować, choć do pokochania kogoś jestem jak najbardziej zdolny. Czemu ja myślę w taki chory sposób ? I czy to przypadkiem nie powoduje moich problemów z relacjami interpersonalnymi ? Często zachowuję się w nieadekwatny sposób do sytuacji i dopiero to zauważam kiedy je st "za późno".
  4. Dziękuję za wsparcie, rozwalę system i tam wreszcie pójdę, już było kilka spotkań, a nie byłem na żadnym z tego powodu. yeah !
  5. Z tym że to jest spotkanie także z wychowawczynią, która zna moją mamę, a jeśli mama się dowie, to nie będzie końca kpin ze strony taty i hordy idiotów, którzy szukają każdej okazji, aby komuś zrobić obciach, a ja mieszkam w małej miejscowości.
  6. Peter_HS

    Beznadzieja

    Aż 24 ? Pracować, jak pracować, ale bez przesady, nikt by się nie czuł dobrze po czymś takim. To prędzej doprowadzi cię do śmierci z wycieńczenia :)
  7. Peter_HS

    Beznadzieja

    Aż 24 ? Pracować, jak pracować, ale bez przesady, nikt by się nie czuł dobrze po czymś takim. To prędzej doprowadzi cię do śmierci z wycieńczenia :)
  8. W gimnazjum podrywałem koleżankę z klasy esemesami, bo się zakochałem w trochę głupi sposób, i po kilku miesiącach zauważyła, że to głupie, i powiedziała mi, żebym przestał. Trochę ją nękałem, i w końcu zagroziła mi, że powie komuś, więc przestałem. Po 2 latach ją przeprosiłem za moje zachowanie, i te przeprosiny przyjęła. Jednak od roku mam w związku z tym taki problem, że nie mogę iść na spotkania naszej byłej klasy z gimnazjum, bo ona tam też idzie, i boję się, że albo będzie czuła, że ją dalej nękam (a do niej nic już nie czuję), albo że rozpowie, albo że już rozpowiedziała. A chcę pójść na spotkanie mojej klasy, które jest w wtorek, a nie wiem, czy ona na nie idzie. Zapytać ją, i powiedzieć, że nie mam wobec niej żadnych głupich zamiarów, czy raczej nie ? Ta sytuacja jest trochę niezręczna, i nie wiem co robić. Pomocy !
  9. Peter_HS

    Beznadzieja

    To może od tego zacząć ? Nie lepiej byłoby znaleźć pracę, która zajmuje ci więcej czasu, i daje większy zarobek ? Nie dosyć, że to by dało więcej kasy, a na dodatek byś zaczęła mieć więcej do roboty, a to najczęściej sprawia, że mózg przestaje się "wygłupiać", bo i tak jest bardziej zmęczony pracą
  10. Postęp ? Przez ostatnie kilka miesięcy bez komputera trochę moich problemów ubyło. I to ile ! Tyle już mnie nie dotyczy: - podczas ataków paniki mój umysł jest opanowany, nie boję się śmierci :) - nie boję się, że będę miał stwardnienie rozsiane ani nic innego - muzyka nie gra w moich uszach non-stop, mój umysł nie myśli bez mojej zgody :) - emocje już są stabilne, od dawna nie płaczę, i nie mam depresyjnych momentów, podczas których myślę o samobójstwie - nie mam urojeń (nie byłem schizofrenikiem, ale to mi się przydarzało), dobrze oceniam sytuację, nawet w stresie - nie mam myśli o przekazaniu komuś czegoś za pomocą telepatii (kiedy to miałem, nie do końca w to wierzyłem, choć coś było) Niestety mam problemy z snem jeszcze, ale ogólnie rzecz biorąc..... Nie grajcie na komputerze ! Można oszaleć ! :)
  11. Cóż, po kilku postach czuję się trochę urażony, tak szczerze. Tak, to jest moja wina, ale załapałem za pierwszym razem ! Następnie co widzę ? "śmieję się z tego" To nie było miłe. To forum powinno m.in. pocieszać, a to były zwykłe drwiny. A co do "mojej" decyzji - tak, ja wybrałem, żeby grać, ale dziecko w konfrontacji z tak silnym uzależnieniem najczęściej nie ma szans, jeśli jest osobowością łatwo dającą się nałogom (są też ludzie, których trudno uzależnić). Ja widocznie jestem taką osobą. Odciągnąć mnie od gier było bardzo trudno, bo uzależnienie zmieniło mój umysł - stałem się agresywny wobec mojej rodziny, i wkrótce rozwinąłem nerwicę lękową, przez co trafiłem tutaj. Ja pisałem, bo uważam, że społeczeństwo jest za mało świadome tego, co gry robią z człowiekiem. I raczej będzie przez całą wieczność, bo koncerny gier zarabiają na uzależnionych graczach. To jest niemoralne, że nikt o tym mówi, i że jedyne, na co mogą liczyć pokrzywdzeni po fakcie to wmawianie im, że to oni byli głupi, a gry nie miały z tym nic wspólnego.
  12. Cóż, po kilku postach czuję się trochę urażony, tak szczerze. Tak, to jest moja wina, ale załapałem za pierwszym razem ! Następnie co widzę ? "śmieję się z tego" To nie było miłe. To forum powinno m.in. pocieszać, a to były zwykłe drwiny. A co do "mojej" decyzji - tak, ja wybrałem, żeby grać, ale dziecko w konfrontacji z tak silnym uzależnieniem najczęściej nie ma szans, jeśli jest osobowością łatwo dającą się nałogom (są też ludzie, których trudno uzależnić). Ja widocznie jestem taką osobą. Odciągnąć mnie od gier było bardzo trudno, bo uzależnienie zmieniło mój umysł - stałem się agresywny wobec mojej rodziny, i wkrótce rozwinąłem nerwicę lękową, przez co trafiłem tutaj. Ja pisałem, bo uważam, że społeczeństwo jest za mało świadome tego, co gry robią z człowiekiem. I raczej będzie przez całą wieczność, bo koncerny gier zarabiają na uzależnionych graczach. To jest niemoralne, że nikt o tym mówi, i że jedyne, na co mogą liczyć pokrzywdzeni po fakcie to wmawianie im, że to oni byli głupi, a gry nie miały z tym nic wspólnego.
  13. Gry komputerowe zruinowały mi życie. Jako dziecko interesowałem się intensywnie dinozaurami, chciałem być paleontologiem. Potem dostałem Need For Speed Porsche 2000 w 2004 roku. Wtedy umarłem. Nigdy już nie zainteresowałem się dinozaurami, nie interesowałem się niczym (!), tylko grałem albo coraz to nowsze nfs, albo wolfenstein. Na wolfenstein et spędzałem w weekendy 9 godzin dziennie, w dni robocze 3 godziny. Nie uczyłem się jak przed grami (byłem kiedyś wzorowym uczniem), uczyłem się, aby zdać, miałem wieloletnie konflikty z rodzicami. Wreszcie nastąpił wrzesień 2012 - po 8 latach gier przestałem, i od tej pory nigdy już nie zagrałem. Jednak to mnie nie uratowało. Nadal mam problemy z uczeniem się, zostało mi bardzo mało czasu do matury, i nie zdam jej dobrze, i będę loserem. To wszystko wina komputera. To uzależnienie było za silne, nie mogłem walczyć. To zruinowało moje życie na zawsze, przez to też mam nerwocę lękową. Spojrzałem dzisiaj na starą książkę o dinozaurach. Prawie zapłakałem. Ja uważam, że gry powinny być zakazane. Wszystkie te firmy, tj Electronic Arts, zarabiają na ludzkich słabościach i cierpienu. Gdybym mógł, to bym ich wszystkich wybił.
  14. Gry komputerowe zruinowały mi życie. Jako dziecko interesowałem się intensywnie dinozaurami, chciałem być paleontologiem. Potem dostałem Need For Speed Porsche 2000 w 2004 roku. Wtedy umarłem. Nigdy już nie zainteresowałem się dinozaurami, nie interesowałem się niczym (!), tylko grałem albo coraz to nowsze nfs, albo wolfenstein. Na wolfenstein et spędzałem w weekendy 9 godzin dziennie, w dni robocze 3 godziny. Nie uczyłem się jak przed grami (byłem kiedyś wzorowym uczniem), uczyłem się, aby zdać, miałem wieloletnie konflikty z rodzicami. Wreszcie nastąpił wrzesień 2012 - po 8 latach gier przestałem, i od tej pory nigdy już nie zagrałem. Jednak to mnie nie uratowało. Nadal mam problemy z uczeniem się, zostało mi bardzo mało czasu do matury, i nie zdam jej dobrze, i będę loserem. To wszystko wina komputera. To uzależnienie było za silne, nie mogłem walczyć. To zruinowało moje życie na zawsze, przez to też mam nerwocę lękową. Spojrzałem dzisiaj na starą książkę o dinozaurach. Prawie zapłakałem. Ja uważam, że gry powinny być zakazane. Wszystkie te firmy, tj Electronic Arts, zarabiają na ludzkich słabościach i cierpienu. Gdybym mógł, to bym ich wszystkich wybił.
  15. Opętania przez co/kogo? Jak u Ciebie stoi kwestia wiary? Chodzę do Kościoła co dwa tygodnie, ale modlę się zawsze przed snem (ale kreatywnie, nie tylko gdy o coś proszę). Miałem na myśli opętanie przez szatana, bo wiem, że to jest możliwe, na dodatek stan, który opisywałem jest bardzo podobny do tego z relacji ludzi po opętaniu. -- 30 sty 2013, 16:03 -- Do tego stanu - dostaję też gęsiej skórki :)
×