Skocz do zawartości
Nerwica.com

relacje damsko-męskie a dda


Gość potworek

Rekomendowane odpowiedzi

Storożak, Nie chodzi mi o coś w stylu desperacji że muszę mieć kogoś itp. Są 2 znaczenia. 1 jest takie że mi nie przeszkadza obecność kobiet ale im przeszkadza i dlatego nie mogę się z nimi na spokojnie spotkać i pogadać przy piwie,pójść się rozerwać itp(mówię o moich przyjaciołach). 2 to takie że mnie do tego nakręcają wszyscy mi mówią że jednak powinienem kogoś mieć i że tłumię w sobie coś co jest chociażby normalne. Bo jak na razie nikt się mną ani z rodziny ani z osób koło mnie nie interesuje(no chyba tylko żeby pokazać swoim dzieciom że jak nie będziesz się uczył to skończysz tak jak on). Mówią że jestem zagubiony i chęć uczuciowego ustabilizowania się i poszukiwania szczęścia z drugiej jednak strony wiem że w moim przypadku coś takiego nie ma prawa się szczęśliwie zakończyć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Storożak, Jestem wylewny i to co mi najbardziej wytykają sarkastyczny. Czasem słyszę niewygodne dla mnie opinie czy przypadkiem nie jestem gejem,kastratem czy np mam coś z głową(akurat to prawda, a ja nie wyrabiam i często odpowiadam odwetem. Wtedy one się odcinają razem z przyjaciółmi wiadomo każda dziewczyna bardziej pieprznie w dekiel facetowi niż przyjaciel jaki on by wspaniały nie był a ze względu na swój wygląd mam podwójnie pod górkę(nie oszukujmy się). A świadomość szczęścia ma każdy ale nie każdy ma fundament by je zbudować(u mnie to wygląda typu albo rybka albo akwarium a żyję wśród ludzi którzy mają chyba całe oceanarium jeszcze w dodatku to może moja daleka przyszłość). Zawsze tak było a ja próbując zmienić to wszystko z całych swoich sił zawsze przegrywałem i tak od tych 28 lat które mam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Semir, no wiesz, co innego sobie żartować a co innego złośliwie coś komentować. To faktycznie może odstraszać.

Jeśli chodzi o wygląd, to z moich obserwacji wynika, że nie ma on aż tak dużego znaczenia, oczywiście jeśli posiadasz inne zalety (ciekawy charakter, zainteresowania, wiedza). Ty chyba w siebie nie wierzysz za bardzo. Terapia jest Ci niezbędna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Storożak, Takie jak mitologia skandynawska i słowiańska-zainteresowań tych których akurat nie mogę robić żadnych- wiedza po ledwo skończonym gimnazjum trudno by była jakaś piorunująca. Ostatnio wziąłem się ponownie za projektowanie w SketchUp ale jak na razie czuję się obojętny na wszystko i na wszystko brakuje mi weny. Gdyby nie laptop pewnie już dawno umarłbym z nudów. Kiedyś jeszcze robiłem różne rzeczy z zapałek ale już dawno to zakończyłem miałem wtedy około 20 lat czyli dość dawno temu a teraz jestem sam i 90% zajęć odpada na starcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Semir, nie piszesz, jak niedouczony analfabeta, a to że nie skończyłeś jakiejś szkoły, o niczym nie świadczy. Znam ludzi po studiach,z którymi nie ma o czym rozmawiać i takich, którzy maja naprawdę szeroka wiedzę, a ich edukacja zakończyła się na ogólniaku. Dlaczego jeśli jesteś sam, to odpada Ci 90% zajęć? Tego nie jestem w stanie zrozumieć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Storożak, Jak na razie nie mogę nic wymyślić,takiego czegoś co skutecznie odwróciło moją uwagę od tego wszystkiego. Jestem z natury domownikiem i nie przepadam być w większej ilości ludzi:). Wczoraj do późna bawiłem się wspomnianym SketchUpem ale jak na razie mało co mi wychodzi. Sporadycznie pogadam z kimś na gadulcu ale ostatnio nawet i to sprawia mi trudność. Kiedyś potrafiłem zmajstrować niezłą manufakturę w tym projekt własnego mieszkania(miałem w starym lapku chyba coś koło Giga własnych projektów,część nawet po renderach ale tamten lapek dawno już wyzionął ducha,teraz z trudem opanowuję podstawy:). Może i dojdę do formy i kiedyś wrzucę tu jakiś swój projekt by się pochwalić:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi niestety też. Kotłuje się wszystko we mnie, ale najczęściej nic nie piszę bo boję się, że jak napiszę coś o sobie, wyrażę swoje zdanie to ktoś mnie nie zrozumie, wyśmieje, oleje i odrzuci. Straszliwie się tego boję.

 

Ryzyko wpisane w poznawanie ludzi. Jeśli nie zaryzykujesz, nie przekonasz się i możesz stracić okazję na zbudowanie lub pogłębienie z kimś relacji. A jeśli ktos nawet nie zrozumie, to ma do tego prawo, jesli tylko wyrazi je w zdrowy sposób. Jeśli natomiast wyśmieje - cóż, nie będzie to miłe, wiem, ale przynajmniej wiesz, że to zupełnie niewłaściwa, niedojrzała osoba z którą już nie musisz niepotrzebnie tracić czas. Czasem po prostu wyznanie przed kims swoich problemów sprawia, że dowiadujemy się, kto naprawdę jest tym za kogo się podaje.

Masz rację. Jeśli nie zaryzykuję to nigdy nic się nie zmieni. Nigdy nie zbuduję żadnej normalnej relacji. Czasem są jakieś sytuacje, że ludzie rozmawiają a ja mimo, że mam wiele do powiedzenia to milczę i wszyscy pewnie uważają mnie za jakiegoś beznadziejnego tępaka, który ma siano we łbie. Ja milczę bo z góry zakładam, że wszyscy mnie wyśmieją i odrzucą a przecież ludzie są różni i różnie reagują. A nawet jak ktoś mnie wyśmieje to przecież nie muszę utrzymywać kontaktu z taką osobą i to też o niej źle świadczy. Przynajmniej tak mi się wydaje.

 

-- 23 mar 2015, 06:36 --

 

Masz rację, ale ja zawsze uciekam z podkulonym ogonem kiedy ktoś mnie atakuje, albo krytykuje. Nie chcę się wdawać z nikim w jakieś spory czy kłótnie. Chociaż wiem, że to czasem nieuniknione. Chyba muszę nad tym popracować bo nie da się całe życie uciekać od trudnych sytuacji. Mam wtedy poczucie porażki, że nic nie zrobiłam.

 

Może po prostu zostałaś nauczona, że kłótnie, wyrażanie złości prowadzi do czyjegoś cierpienia? Ja zawsze wolałem zdusić gniew, wtedy czułem, że tylko ja będę cierpieć a komuś innemu się nie "dostanie". Tylko potem właśnie pojawia się to poczucie porażki, że nie wyraziło się swoich emocji, nie powiedziało się, co się myśli. Myślę, że mogłoby Ci pomóc poznanie inteligentnych osób,z którymi czułabyś się bezpiecznie. Wtedy łatwiej wdać się w dyskusję, powiedzieć, że się z czymś nie zgadzasz, że wkurza Cię zachowanie drugiej osoby. Jeśli spotkasz się z dojrzałą reakcją, tzn druga osoba uszanuje Twoje zdanie, zrozumie, że masz prawo czuć to co czujesz, to będziesz chłonąć pozytywne wzorce. Poza tym będziesz uczyć się bronienia własnego zdania, asertywności i wzmocnisz poczucie własnej wartości.

Ja nadal tak czuję, że wolę zdusić złość i inne uczucia zresztą też i sama cierpieć niż sprawić cierpienie innej osobie, która może źle się poczuć kiedy wyrażę własne zdanie. Z domu wyniosłam, że złość jest czymś bardzo złym i za gniew idzie się do piekła. Zawsze za wyrażanie złości matka mnie biła i chodziła obrażona całymi dniami. To było straszne. Wiem, że to chore. Teraz jestem dorosła i zupełnie nie radzę sobie z emocjami bo musiałam nauczyć się je ukrywać i tak robię właśnie. Niby wiem, że najlepszym sposobem poradzenia sobie z emocjami jest mówienie o nich. Tyle, że za bardzo nie mam z kim. Nie mam żadnych znajomych i nie wiem jak i gdzie miałabym poznać tych inteligentnych ludzi skoro prawie nie wychodzę z domu.

 

-- 23 mar 2015, 06:44 --

 

Mi niestety też. Kotłuje się wszystko we mnie, ale najczęściej nic nie piszę bo boję się, że jak napiszę coś o sobie, wyrażę swoje zdanie to ktoś mnie nie zrozumie, wyśmieje, oleje i odrzuci. Straszliwie się tego boję.

 

Ryzyko wpisane w poznawanie ludzi. Jeśli nie zaryzykujesz, nie przekonasz się i możesz stracić okazję na zbudowanie lub pogłębienie z kimś relacji. A jeśli ktos nawet nie zrozumie, to ma do tego prawo, jesli tylko wyrazi je w zdrowy sposób. Jeśli natomiast wyśmieje - cóż, nie będzie to miłe, wiem, ale przynajmniej wiesz, że to zupełnie niewłaściwa, niedojrzała osoba z którą już nie musisz niepotrzebnie tracić czas. Czasem po prostu wyznanie przed kims swoich problemów sprawia, że dowiadujemy się, kto naprawdę jest tym za kogo się podaje.

Masz rację. Jeśli nie zaryzykuję to nigdy nic się nie zmieni. Nigdy nie zbuduję żadnej normalnej relacji. Czasem są jakieś sytuacje, że ludzie rozmawiają a ja mimo, że mam wiele do powiedzenia to milczę i wszyscy pewnie uważają mnie za jakiegoś beznadziejnego tępaka, który ma siano we łbie. Ja milczę bo z góry zakładam, że wszyscy mnie wyśmieją i odrzucą a przecież ludzie są różni i różnie reagują. A nawet jak ktoś mnie wyśmieje to przecież nie muszę utrzymywać kontaktu z taką osobą i to też o niej źle świadczy. Przynajmniej tak mi się wydaje.

 

-- 23 mar 2015, 06:36 --

 

Masz rację, ale ja zawsze uciekam z podkulonym ogonem kiedy ktoś mnie atakuje, albo krytykuje. Nie chcę się wdawać z nikim w jakieś spory czy kłótnie. Chociaż wiem, że to czasem nieuniknione. Chyba muszę nad tym popracować bo nie da się całe życie uciekać od trudnych sytuacji. Mam wtedy poczucie porażki, że nic nie zrobiłam.

 

Może po prostu zostałaś nauczona, że kłótnie, wyrażanie złości prowadzi do czyjegoś cierpienia? Ja zawsze wolałem zdusić gniew, wtedy czułem, że tylko ja będę cierpieć a komuś innemu się nie "dostanie". Tylko potem właśnie pojawia się to poczucie porażki, że nie wyraziło się swoich emocji, nie powiedziało się, co się myśli. Myślę, że mogłoby Ci pomóc poznanie inteligentnych osób,z którymi czułabyś się bezpiecznie. Wtedy łatwiej wdać się w dyskusję, powiedzieć, że się z czymś nie zgadzasz, że wkurza Cię zachowanie drugiej osoby. Jeśli spotkasz się z dojrzałą reakcją, tzn druga osoba uszanuje Twoje zdanie, zrozumie, że masz prawo czuć to co czujesz, to będziesz chłonąć pozytywne wzorce. Poza tym będziesz uczyć się bronienia własnego zdania, asertywności i wzmocnisz poczucie własnej wartości.

Ja nadal tak czuję, że wolę zdusić złość i inne uczucia zresztą też i sama cierpieć niż sprawić cierpienie innej osobie, która może źle się poczuć kiedy wyrażę własne zdanie. Z domu wyniosłam, że złość jest czymś bardzo złym i za gniew idzie się do piekła. Zawsze za wyrażanie złości matka mnie biła i karała jak się tylko dało. Mi nie wolno było czuć cokolwiek bo albo mnie za to biła, albo wyśmiewała inne uczucia. Zawsze zostawałam sama z tym bólem. To było straszne. Teraz wiem, że to było chore. Teraz jestem dorosła i zupełnie nie radzę sobie z emocjami bo musiałam nauczyć się je ukrywać i tak robię właśnie. Niby wiem, że najlepszym sposobem poradzenia sobie z emocjami jest mówienie o nich. Tyle, że za bardzo nie mam z kim. Nie mam żadnych znajomych i nie wiem jak i gdzie miałabym poznać tych inteligentnych ludzi skoro prawie nie wychodzę z domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację. Jeśli nie zaryzykuję to nigdy nic się nie zmieni. Nigdy nie zbuduję żadnej normalnej relacji. Czasem są jakieś sytuacje, że ludzie rozmawiają a ja mimo, że mam wiele do powiedzenia to milczę i wszyscy pewnie uważają mnie za jakiegoś beznadziejnego tępaka, który ma siano we łbie. Ja milczę bo z góry zakładam, że wszyscy mnie wyśmieją i odrzucą a przecież ludzie są różni i różnie reagują. A nawet jak ktoś mnie wyśmieje to przecież nie muszę utrzymywać kontaktu z taką osobą i to też o niej źle świadczy. Przynajmniej tak mi się wydaje.

 

Po prostu mówię, jak to wygląda z mojego dosyć już głębokiego też doświadczenia. Tak, jak wcześniej pisała Storożak, pewne rzeczy a czasem niestety i osoby i to co mówią, trzeba mieć w tyle... Ty piszesz, że czasem nie odzywasz się, żeby kogoś nie urazić. Ale czy ktoś inny tak mocno zastanawia się nad swoją wypowiedzią, żeby nie urazić Ciebie? Przecież to, że chcesz wyrazić swoje zdanie to Twoje święte prawo, a jeśli zrobisz to w normalny, kulturalny sposób (w co wierzę i jestem pewna opierając się na obserwacji Twojego stylu pisania) to nic się nie stanie. A jesli ktoś poczuje się nawet dotknięty, to być może jest przewrażliwiony. Nie szukaj winy w sobie. Pozwól samej sobie na wyrażanie siebie i na uczenie się tego właśnie na drodze doświadczeń, ciągłych prób bo inaczej tego się po prostu nie da zrobić.

Mówisz, że milczysz i obawiasz się że inni uważają Cię za "tępaka" jak to ujęłaś. Powiem znowu ze swojego doświadczenia, że kiedy ktoś się w towarzystwie nie odzywa, to inni raczej nie myślą, że ktoś jest "tępy", ale że np nie odpowiada mu towarzystwo obecnych, nudzi się, źle czuje, nie chce uczestniczyć w rozmowie. A chyba takich skojarzeń wywoływać też nie chcesz? :) próbuj włączać się do rozmowy, a zobaczysz że nic zlego się nie stanie - przeciwnie.

 

Ja milczę bo z góry zakładam, że wszyscy mnie wyśmieją i odrzucą a przecież ludzie są różni i różnie reagują. A nawet jak ktoś mnie wyśmieje to przecież nie muszę utrzymywać kontaktu z taką osobą i to też o niej źle świadczy. Przynajmniej tak mi się wydaje.

 

Bardzo dobrze to ujęłaś :great: zapamiętaj to, co sama świetnie napisałaś, powtarzaj sobie i działaj :brawo: koniec z takimi smutnymi założeniami.

 

-- 23 mar 2015, 17:47 --

 

Mówią że jestem zagubiony i chęć uczuciowego ustabilizowania się i poszukiwania szczęścia z drugiej jednak strony wiem że w moim przypadku coś takiego nie ma prawa się szczęśliwie zakończyć

 

w moim przypadku coś takiego nie ma prawa się szczęśliwie zakończyć - zaprawdę powiadam Ci, powinieneś dostać po głowie za pisanie takich głupstw :nono: kto Ci naopowiadał, że nie masz prawa do szczęścia?? Jeśli Ty z góry zakładasz takie czarne scenariusze to ja się nie dziwię,że nie masz w sobie motywacji do działania ! Skoro nie wierzysz w powodzenie, to nie czujesz potrzeby żeby ruszyć z miejsca. Trzeba zmienić nastawienie.

Wydaje mi się, że masz w sobie potencjał ale za grosz wiary w swoje możliwości...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, Jak na razie to nie fikcja tylko prawda spotkałem 4 kobiety z którymi się spotykałem ale jeszcze nie byłem w związku i w każdym z nich skończyło się tak samo-załamaniem nerwowym. Byłem wtedy inny zawsze uśmiechnięty cieszący się z tego że ktoś go jeszcze potrzebuje. Teraz związki zbrzydły mi chyba do końca swojego życia ale jestem coraz bardziej stawiany pod ścianę no i wiecznie siedzę sam praca mnie męczy bardziej niż inna (Manufaktura i za dużo ludzi) a że i u siebie nie jestem sam nie mam najmniejszej ochoty wyjść by kogoś poznać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, Jak na razie to nie fikcja tylko prawda spotkałem 4 kobiety z którymi się spotykałem ale jeszcze nie byłem w związku i w każdym z nich skończyło się tak samo-załamaniem nerwowym.

 

Co nadal nie oznacza, że zawsze już tak musi być.

Ehh gdybyś wiedział, ile ja poznałam po drodze osób, których nigdy w życiu nie chciałabym poznać....gdyby dało się cofnąć czas.... ale wszyscy oni uczą nas czegoś, dzięki takim doświadczeniom można bardziej docenić w końcu tą właściwą osobę, kiedy się już pojawi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale wszyscy oni uczą nas czegoś, dzięki takim doświadczeniom można bardziej docenić w końcu tą właściwą osobę, kiedy się już pojawi.

:great: o ile potrafi się wyciągać jakąś wiedzę z tych doświadczeń. Z tego co widzę, u DDA wyraźna jest tendencja do pchania się nieskończoną ilość razy w podobne, toksyczne relacje, bo "tym razem będzie inaczej".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale wszyscy oni uczą nas czegoś, dzięki takim doświadczeniom można bardziej docenić w końcu tą właściwą osobę, kiedy się już pojawi.

:great: o ile potrafi się wyciągać jakąś wiedzę z tych doświadczeń. Z tego co widzę, u DDA wyraźna jest tendencja do pchania się nieskończoną ilość razy w podobne, toksyczne relacje, bo "tym razem będzie inaczej".

 

To prawda, masz rację. Dlatego uważam że konieczna jest odpowiednia terapia i ciągła praca nad sobą, żeby nauczyć się właśnie wyciągania tej wiedzy o której mówisz, bo owszem takie proste i oczywiste to nie jest, aczkolwiek wiem z własnego doświadczenia, że jest to możliwe i osiągalne, chociaż wymaga zaangażowania i dużo chęci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, niestety mimo szczerych chęci, nie dla każdego jest to możliwe i osiągalne. W wielu przypadkach pozostaje tylko minimalizowanie destrukcyjnych skutków relacji, w czym terapia również pomaga.

Szczerze mówiąc, czasem wątpię w możliwość wyleczenia z syndromu DDA (o ile on w ogóle istnieje, a nie jest tylko wygodnym wytłumaczeniem niestabilności emocjonalnej) :?.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, niestety mimo szczerych chęci, nie dla każdego jest to możliwe i osiągalne. W wielu przypadkach pozostaje tylko minimalizowanie destrukcyjnych skutków relacji, w czym terapia również pomaga.

Szczerze mówiąc, czasem wątpię w możliwość wyleczenia z syndromu DDA (o ile on w ogóle istnieje, a nie jest tylko wygodnym wytłumaczeniem niestabilności emocjonalnej) :?.

 

Wyleczyć niekoniecznie, ale można nauczyć się z tym żyć i zminimalizować skutki oddziaływania syndromu na życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, mnie tam nie satysfakcjonuje minimalizowanie skutków i uczenie się z tym żyć :).

 

Wiesz, od czegoś trzeba zacząć. Minimalizowanie skutków to pierwsze kroki. Dla niektórych zarazem ostatnie, co trzeba zaakceptować, jeśli chce się jakoś dalej funkcjonować w społeczeństwie, z względnym zadowoleniem z życia. Niektórzy jednak moim zdaniem mają szansę na naprawdę spore wyjście z cienia syndromu DDA lub wykorzystania niektórych cech, nieco przeformułowując je na cechy pozytywne.

Jeśli nie satysfakcjonuje Cię taka opcja, to próbuj dążyć do zlikwidowania cech syndromu DDA. Pamiętaj jednak, że nie wszystkie one są złe, że w odpowiednim natężeniu mogą być nawet przydatne, że wiele ludzi tzw "normalnych" również je posiada i że wreszcie są one częścią również osobowości danego człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

natrętek, wyeliminowanie może nie jest możliwe, ale chcę wierzyć, że da się to przepracować i osiągnąć "wyzdrowienie" - czyli zrozumienie mechanizmów wyniesionych z domu, zyskanie nad nimi kontroli i nieodczuwanie negatywnego wpływu przeszłości na teraźniejszość.

 

noszila, widzę, że masz to wszystko już poobmyślane ;). Nie wiem, jakie cechy osobowości wynikają z syndromu DDA, ale staram się pracować generalnie nad tymi przeszkadzającymi mi w życiu (wszelakiego pochodzenia). Dla mnie nie do przeskoczenia jest kompletna pustka, którą mam w miejscu, gdzie powinno być wyobrażenie o normalnym związku i rodzinie. Czuję się tak, jakbym zbliżając się do kogoś, musiała bardzo uważać, żeby nie zarazić tej osoby patologią - choć zakopaną, to jednak noszoną w sobie. Jakby każda bliskość wiązała się z zagrożeniem. Ogólnie, jakbym była lekko upośledzona emocjonalnie :great:.

Macie czasem podobnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×