Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

ja pierdole. Nienawidze tego telefonu. Nastukałam sie i jak zwykle przepadło. W moich rekach wszystko ginie. Nie potrafie zyc z pewna swiadomoscia. To mnie tak przygniata ze mogłabym wegetowac. Ale nie wegetuje tylko dlatego by ktos nie pomyslał przypadkiem ze mam jakis problem. Jakie to zalosne. Bedac w krytycznym stanie ludzie mowia do mnie ze promienieję. Sama do tego doprowadziłam ale to tylko potwierdza jak bardzo mnie nie znaja. A ja cały czas boje sie i kontynuuje te zalosna gre. W rezultacie nie mam nikogo. Emocje wygrały ze mna. To one dyktuja co bede robic. Kolejny załosny fakt. Chociaz tutaj pojecze. W zyciu pora na wesoły nastroj i ´kawke na słoneczku´

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Rozumiem... I współczuję! No właśnie jak ja byłam na trzecim kierunku, to miałam już dla kogo żyć, upatrywać nadzieję na lepsze jutro i to była motywacja i jest do dziś, by się nie poddawać... Tego samego Ci życzę! By pojawił się w Twoim życiu ktoś, kto Cię zmotywuje. Samemu dla siebie czasem ciężko, znam to z autopsji...

Bierzesz jakieś leki?

W moim wypadku to się sprawdziło, dały mi kopa do walki o siebie.

No u mnie nie ma na to szans.Na 99.99999999999999999999999999% zostanę starym kawalerem.Są ku temu powody zewnętrzne i wewnętrzne,no nie mam szans na miłość żadnych więc ten sposób motywacji po prostu odpada.Muszę jak to napisałaś walczyć samemu dla siebie,chociaż jest ciężko.Szczególnie w takich stresowych sytuacjach czasem chciałbym mieć jakąś osobę dla której bym coś znaczył,żeby nie czuć że jestem zupełnie sam z tym wszystkim.Ale nie mam.

Biorę leki,na terapie nie mam na razie czasu ani kasy za bardzo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No u mnie nie ma na to szans.Na 99.99999999999999999999999999% zostanę starym kawalerem.Są ku temu powody zewnętrzne i wewnętrzne,no nie mam szans na miłość żadnych więc ten sposób motywacji po prostu odpada.Muszę jak to napisałaś walczyć samemu dla siebie,chociaż jest ciężko.Szczególnie w takich stresowych sytuacjach czasem chciałbym mieć jakąś osobę dla której bym coś znaczył,żeby nie czuć że jestem zupełnie sam z tym wszystkim.Ale nie mam.

Biorę leki,na terapie nie mam na razie czasu ani kasy za bardzo.

Ja mam osobę, dla której coś znaczę, ale nie motywuje mnie ona wcale do walki. Nie sądzę, by znalazł się ktoś, kto by mnie zmotywował. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam osobę, dla której coś znaczę, ale nie motywuje mnie ona wcale do walki. Nie sądzę, by znalazł się ktoś, kto by mnie zmotywował. :?

Wiem że kobiety,przynajmniej młode łatwo znajdują faceta.Gorzej w drugą stronę.No nie wiem,może się oszukuję,może wcale nie czuł bym się lepiej,gdybym nie miał takiego poczucia osamotnienia.Może to tylko iluzja.Po prostu nie mam po co żyć za bardzo,nie mam po co się starać,robie tylko tyle żeby uniknąć bólu,tzn ucze się na kolosy żeby nie uwalić,robie projekty żeby mieć je z głowy.Niczego nie robie bo chce,wszystko bo muszę.No i tak się męczę w tym życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(Dean)^2

Też myślałam, że nikt mnie nie będzie chciał, a jednak w końcu poznałam Bratnią Duszę... Cuda się zdarzają. Chociaż na co dzień zdarza mi się o tym zapominać... I jęczeć, że się samotna czuję w małżeństwie ;) Bo są chwile, że nie mamy czasu dla siebie, albo ja potrafię strzelić focha z błahych w sumie powodów - wiadomo kobieta zmienną jest. Czy czuł byś się lepiej, mając Dziewczynę - może, ale to też nie jest tak, że od razu wszystkie troski znikają, pojawiają się nawet nowe ;) To wszystko kwestia indywidualna. Znam parę osób, którym życie w pojedynkę bardziej odpowiada.

Co do motywacji do studiowania... Moim problemem zawsze były zbyt wygórowane ambicje i paraliżujący wręcz strach przed kompromitacją. (Zresztą do dziś strasznie przeżywam wszelkie wpadki - także rodzicielskie.) Ten strach blokował moją naukę, bo wydawało mi się, że powinnam być chodzącą encyklopedią. A po ludzku to zwyczajnie niemozliwe.

Na ostatnim kierunku miałam przyjaciela, który swoim luzackim podejściem skutecznie mnie wyleczył z tych lęków. Sporo mu zawdzięczam w kwestii dobrego studenckiego samopoczucia... Masz w grupie kogoś zaprzyjaźnionego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Casablanca

A masz poczucie, że możesz się zmotywować sama dla siebie?

 

(Dean)^2

W sumie to chyba większość z nas robi w życiu różne rzeczy z musu. Na przykład ja, muszę znaleźć pracę nową, chociaż wcale nie chcę. Bycie kurą domową mi odpowiada ;) Ale z pensji męża się nie utrzymamy, więc biurwa we mnie musi ożyć. I w sumie to i tak by było niezłe, gdyby wyszło. Zobaczymy.

Myślę, że świat się pogubił w definicji samorealizacji. Jako matka na wychowawczym doświadczam wyrzucenia poza nawias matek, które robią karierę. Ja nie zrobiłam i czuję, że już nie zrobię, macierzyńska luka w życiu zawodowym uczyniła ze mnie w oczach pracodawców osobę niespełna rozumu - takie odnoszę wrażenie na rozmowach kwalifikacyjnych, gdy przyznaję się do dzieci ;) Ale nie żałuję, żadna kariera ani kasa nie jest warta tych cudnych lat, które spędziłam w domu z dzieciakami, gdybym tylko mogła, zostałabym w domowych pieleszach i organizowała dzieciom czas, zamiast skazywać je na świetlicę ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ginę, umieram od środka. Nie daje sobie rady, chce umrzeć, nie myślę o tym tak ale moja psychika jest wykończona. Jedyne czego chce teraz to odciąć się od tego bólu. Nie chce już kochać, nigdy więcej... Chce żeby przestało boleć... Już starczy... Nie wytrzymam dłużej... Nie wytrzymam do wtorku (psycholog). Mam się uczyć, egzamin pojutrze, nie zalicze na 100%, nie mogę się nic nauczyć, nie mogę się skupić na nauce. Boże co ja takiego zrobiłem? Co mam zrobić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozmawiałam dzisiaj z matką i teraz naszedł mnie atak złości na siebie i na żeńską część rodziny. Nie akceptuje siebie i mojej matki. Ona umniejsza rolę wpływu swoich dawnych psychicznych ataków na moją aktualną samoocenę, karze mi się odciąć od tego i żyć po swojemu. Chce mieć już przepracowane to bagienko, ale wciąż obwiniam je za moje osobiste porażki. Nie daje teraz rady blokować w myślach wyzywania siebie od najgorszych. Chyba pozwolę swojej podświadomości wyzywać się do woli. Może wtedy będzie mniej bolało. To taki mały dzieciak, który nie panuje nad emocjami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

boża krówka, niestety nie potrafię tak. Problem z motywacją to ostatnio u mnie problem nie do przeskoczenia. Nawet nie potrafię wyznaczać sobie małych celów typu umycie podłogi, bo zwyczajnie nie widzę w tym sensu. Dno totalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

boża krówka, niestety nie potrafię tak. Problem z motywacją to ostatnio u mnie problem nie do przeskoczenia. Nawet nie potrafię wyznaczać sobie małych celów typu umycie podłogi, bo zwyczajnie nie widzę w tym sensu. Dno totalne.

 

Też to przerabiałam, nawet całkiem niedawno miałam kilka dni takich, że pozwoliłam sobie być zniechęconym obserwatorem. W końcu jednak się przełamałam, bo naprawdę nie chcę się czuć tak, jak ponad 10 lat temu - wtedy było bardzo źle, chciałam przestać istnieć. I tylko leki wtedy mnie uratowały przed najgorszym, choć pierwsze miesiące ich brania były straszne. Zostalam jednak uprzedzona, że na efekt działania leków muszę poczekać. Teraz póki co daję radę mobilizować się do działania sama, ale z troski o innych - czyli moje dzieci. Choć czasem też potrafi to trwać parę dni, zanim przywołam się do porządku ;) Bardzo mi pomaga czytanie wątku "Co Wam dziś sprawiło radość" w pozytywnym patrzeniu na codzienność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

boża krówka, pozytywna z Ciebie postać, tak trzymać!!!!!!

 

Dziękuję za miłe słowa! Tym bardziej, że uchodzę za smerfa marudę ;-) Ależ mnie podbudowuje to, że mogę uchodzić za postać pozytywną :-D

Tak sobie myślę... Jeśli chodzi o depresję, to w pierwszej kolejności sami o siebie musimy chcieć walczyć. Pamiętam, że jak byłam w tzw. czarnej doopie ;-), po wielu lekarskich pomyłkach, w końcu trafiłam na sensownego psychiatrę, który dobrze dobranymi lekami postawił mnie na nogi - to ostatecznie leki dały mi siłę, by sobie nie odpuścić. Zostały mi niestety tendencje, to analizowania przeszłości - błędnych wyborów życiowych, obwiniania innych o moje klęski, cały czas też porównuję się ze znajomymi, którym się poukładało lepiej, którzy mimo, że się nie zapowiadało, zrobili coś sensownego ze swoim zawodowym życiorysem... ja czuję, że przegapiłam moment na sensowną ścieżkę kariery, na dodatek cały czas się waham i nie wiem, czego chcę... ale ostatnio staram się traktować siebie łagodniej i myśleć w kategoriach, że przecież rozwijamy się całe życie... a problemy, jakie spotykamy na swojej drodze, kształtują nasze ja - i choć ich nie chcemy, są częścią nas i już, trzeba je pokochać... w ogóle to trzeba siebie bardzo kochać - pomimo i wbrew depresji, żeby jej nie pozwalać rozwalać nas od środka... jednego dnia udaje się to lepiej, drugiego gorzej... generalnie jednak wiem po sobie, że bitwy z depresją daje się wygrywać - chciałabym, żeby Wszyscy tu w to uwierzyli, że można - tylko trzeba sobie zostawić margines na porażkę, ale nigdy się nie poddawać ostatecznie, choć często wydaje się to jedynym rozwiązaniem...

Moje przesłanie jest takie: walczcie o siebie! Nie dajcie się! Mówcie sobie każdego dnia jak Kłapouchy: "Pamiętaj, depresja kiedyś minie"!

Jeśli potrzebujecie leków, bierzcie je! Depresja jest taką samą chorobą, jak każda inna, a w większości przypadków potrzebujemy sobie pomóc farmakologicznie, by wrócić do zdrowia. (Oczywiście, jeśli nie jest najgorzej jeszcze i czujecie, że sobie jakoś radzicie, myśląc choćby odrobinę pozytywnie, to wtedy leki niekoniecznie :-).)

Polecam Wam naprawdę wątek pt. Co Wam dziś sprawiło radość?

Na mnie naprawdę niesamowicie pozytywnie działa to, kiedy mam napisać, co mnie spotkało miłego w danym dniu! To pozytywne ćwiczenie! Za bzdurkę nawet jakąś być wdzięcznym. Unikać marazmu za wszelką cenę!

POWODZENIA!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciągle nie potrafię się pozbierać, na dzień dzisiejszy moje życie to istny obłęd, nie umiem z nikim nawiązać kontaktu, jedynie z dziećmi trochę rozmawiam, a tak to z nikim. Czuję się z tym wszystkim bardzo zagubiony i zrezygnowany, nie potrafię sobie wyobrazić, czy to już tak będzie do końca życia? Jeśli tak to dziękuję bardzo, ale nie chcę tak żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×