Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia dziala!Czekam na każdego posta z wasza opinia


maura

Rekomendowane odpowiedzi

Jest jakas osoba ktorą psychoterapia uzdrowiła ?

Nadal mi nikt nie odpowiedział czy psychoterapia może zmienic w jakis sposob osobowosc człowieka.

Tak jak pisze szerokozamknięta wszystko zależy od podejścia. Wszystko się może zmienić, nie tylko osobowość.

Czy psychoterapia kogoś uzdrowiła? Tak, poczytaj temat wyzdrowiałem/wyzdrowiałam.

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj wyszedłem po kolejnej sesji. Wracałem ulicą... i nagle poczułem, że wszystko zniknęło, że jest jak dawniej, żadnych zbędnych myśli, żadnych objawów somatycznych... Nie trwało to dłogo, nieco ponad godzinę, ale wiem jedno - psychoterapia działa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest jakas osoba ktorą psychoterapia uzdrowiła ?

Nadal mi nikt nie odpowiedział czy psychoterapia może zmienic w jakis sposob osobowosc człowieka.

Osobowość? Nie chodzi przecież o zmianę osobowości, pranie mózgu. Chodzi o nauczenie się rozpoznawania i radzenia sobie ze swoimi problemami, które są gdzieśtam głęboko i manifestują się takimi a nie innymi objawami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychoterapia działa? Bueheheheh! Dobre sobie. :D:D:D

Jeszcze żaden psychoterapeuta na dłuższą metę mi nie pomógł. Rok i to znowu wraca. :twisted:

Powiedzmy sobie otwarcie : dla nerwicowców powinny powstawać specjalne getta, w których by się ich umieszczało i w których żyli by do swojej śmierci, bez kontaktu ze światem zewnętrznym. Powinno być jak w hitlerowskich Niemczech - jesteś chory psychicznie (a nerwica to choroba psychiczna), to kula w łeb i po kłopocie. To przynajmniej by było uczciwe, a nie dawanie złudnych nadziei, że będzie dobrze, bo wiadomo ,że nie będzie. A dla tych, którzy twierdzą, że psychoterapia działa mam dwa zdania : pewnego dnia przekonacie się, że to było zwykłe wyciąganie kasy i nic więcej. Chcecie wierzyć, że wszystko jest ok, to sobie wierzcie. Pewnego dnia dojdziecie do wniosku, że tak my grzesznicy rzekomo święta miną pocukrzamy nieraz samego diabła.

:idea:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychoterapia działa? Bueheheheh! Dobre sobie. :D:D:D

Jeszcze żaden psychoterapeuta na dłuższą metę mi nie pomógł. Rok i to znowu wraca. :twisted:

Powiedzmy sobie otwarcie : dla nerwicowców powinny powstawać specjalne getta, w których by się ich umieszczało i w których żyli by do swojej śmierci, bez kontaktu ze światem zewnętrznym. Powinno być jak w hitlerowskich Niemczech - jesteś chory psychicznie (a nerwica to choroba psychiczna), to kula w łeb i po kłopocie. To przynajmniej by było uczciwe, a nie dawanie złudnych nadziei, że będzie dobrze, bo wiadomo ,że nie będzie. A dla tych, którzy twierdzą, że psychoterapia działa mam dwa zdania : pewnego dnia przekonacie się, że to było zwykłe wyciąganie kasy i nic więcej. Chcecie wierzyć, że wszystko jest ok, to sobie wierzcie. Pewnego dnia dojdziecie do wniosku, że tak my grzesznicy rzekomo święta miną pocukrzamy nieraz samego diabła.

:idea:

 

Jeśli Tobie psychoterapia nie pomogła to tylko dlatego, że tego nie chciałeś. Zresztą z Twojej wypowiedzi wynika, że:

1. nie wiesz czym jest nerwica,

2. masz zaburzenia emocjonalne, a to właśnie jest przyczyną nerwicy (no i tu odpowiedź na punkt pierwszy).

I napędza się spirala.

Napraw najpierw emocje to i nerwica zniknie! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panu KrzysztofT się po prostu nie udało więc musi wylać swoje żale. Jeśli mi się nie uda to też je wyleje, spoko :D

Póki co, wszystko jest na dobrej drodze. Czasami są schody, zakręty, pułapki (labirynt), trzeba się cofać, ale lepsza taka droga niż żadna!

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A skąd wiadomo, kiedy zakończyć terapię?

 

Trzeba czekać, aż stwierdzi to terapeuta...? Bo to trochę bez sensu... Jakby się samemu nie miało własnego zdania... Terapia jest czymś przejściowym, bo jak się przyzwyczaisz, to nie będziesz umiał sam funkcjonować...

 

Wiem, że swemu terapeucie trzeba ufać, moja mi pomogła wiele rzeczy zrozumieć, ale to nadal ja podejmuję decyzje.. Postanowiłam przestać chodzić na terapię, zanim się od niej uzależnię. I mam dość tej "zależności", że się martwię co jej powiem, jak wytłumaczę, że znowu zrobiłam jakąś głupotę...

 

Wiem, że ona mi powie, że to moja ucieczka przed problemami i strach przed utratą kontroli, ale kurcze blade, to moje życie....

 

Mam zmęczenie materiału, muszę to przerwać, choć nie wiem, czy dobrze robię, ale ryzyk fizyk, jak nie próbujesz zmian, to tkwisz w miejscu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Głupota. Jest taki moment w terapii kiedy pacjent jest uzalezniony od terapeuty i bez tego nie mozna nic zrobic... to poprostu jest konieczne i z czasem to sie zmienia. A nagłe uciekanie z terapii... jaki to ma sens i czemu ma sluzyc? pokazaniu ze to moje zycie? ze wkoncu biore sie za siebie? napewno nie w taki sposob.

 

[*EDIT*]

 

A skąd wiadomo, kiedy zakończyć terapię?

 

Trzeba czekać, aż stwierdzi to terapeuta...?

 

 

Najlepiej razem z terapeutą. Wspólnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A skąd wiadomo, kiedy zakończyć terapię?

 

Trzeba czekać, aż stwierdzi to terapeuta...? Bo to trochę bez sensu... Jakby się samemu nie miało własnego zdania... Terapia jest czymś przejściowym, bo jak się przyzwyczaisz, to nie będziesz umiał sam funkcjonować...

Wydaje mi się, że jak już nie ma żadnych objawów :D Mój terapeuta już na samym początku powiedział, że jak będę chciał przerwać, to żebym po prostu jedno spotkanie wcześniej powiedział. Mogę w każdej chwili to zrobić, on nie może mi ani zabronić, ani nie zabronić ;) . Wiem, że on nigdy nie stwierdzi nic takiego, że już koniec terapii, że środek, że trochę za środkiem :D

Nie ma czegoś takiego. Wszystko i wyłącznie zależy od osoby uczestniczącej. Wszystko zależy ode mnie ;)

 

Kompletnie nie czuje żadnego uzależnienia. Takie słowo u mnie nie istnieje, bo gdyby zaistniało, pociągnęłoby ze sobą same problemy takie jak kłopoty z zaufaniem do terapeuty, ucieczka od siebie poprzez psychoterapię (terapia jako ulga). Uzależnienie rodzi niezależność (i na odwrót). Jeśli przywiążesz wagę do jednego z nich, będzie także Cię ciągnęło w drugą stronę (nawet podświadomie), będziesz walczyć z pragnieniami.. Chęć wolności, niezależności, panowania nad sytuacją. Jesteśmy tylko (aż) ludźmi i nie możemy sami nad wszystkim panować, stąd problemy .. bo nam się wydaje, że możemy ..

 

Podsumowując, zależność czy niezależność to iluzja.

Jedno i drugie nie istnieje w rzeczywistości, tylko w naszym umyśle, a to stwarza tylko problemy ;)

 

Głupota. Jest taki moment w terapii kiedy pacjent jest uzalezniony od terapeuty i bez tego nie mozna nic zrobic...
Moim zdaniem, jeśli jest taki moment, to pacjent nie przychodzi na terapię, żeby się zmierzyć z problemami, tylko szuka pocieszenia, pogłaskania. Nie powinno być żadnego uzależnienia w terapii. Nie powinno nie znaczy, że czasami się tak nie zdarza, ale według mnie, nie może tak zostać, w końcu powinno się to zmienić ;)

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza tym jeżeli ktoś czuje się uzależniony to poprostu powinien o tym powiedzieć terapeucie. Po to jest terapia, żeby mówić o takich uczuciach. Trzeba mówić o wszystkim.

 

[*EDIT*]

 

Myślę nawet że powinno się przejść przez fazę takiego "uzależnienia" i potem się z niej wydobyć. Ja na przykład mam z tym problem. Jeszcze ciągle jestem za mało zaangażowana w związek terapeutyczny. Łatwo uciekam w siebie, unikam zaangażowania, pozytywnych uczuć związanych z terapeutą. Jeżeli mamy doczynienia z dobrym i mądrym terapeutą to ewentualne uzależnienie nie będzie dla nas zjawiskiem zagrażającym. Nie zostanie wykorzystane przeciwko nam. Trzeba to poczucie uzależnienia poprostu omówić z terapeutą tak jak wszystkie inne problemy. Oczywiście to wszystko nie jest takie proste jak to napisałam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uzależnienie to tylko jeden aspekt moich wątpliwości. Uważam, że z czasem, po pewnym okresie terapii, trzeba próbować samemu się mierzyć z problemami. Samemu stawiać kroki. Decyzja o tym u mnie wypłynęła dość intuicyjnie, ale co jest złego w zaufaniu do siebie...?

 

Głupota czy nie... to się okaże, bo zamierzam się przekonać na własnej skórze :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Głupota. Jest taki moment w terapii kiedy pacjent jest uzalezniony od terapeuty i bez tego nie mozna nic zrobic...
Moim zdaniem, jeśli jest taki moment, to pacjent nie przychodzi na terapię, żeby się zmierzyć z problemami, tylko szuka pocieszenia, pogłaskania. Nie powinno być żadnego uzależnienia w terapii. Nie powinno nie znaczy, że czasami się tak nie zdarza, ale według mnie, nie może tak zostać, w końcu powinno się to zmienić ;)

 

Pozdrawiam 8)

 

 

To akurat powiedziała mi moja terapeutka. Nie chodzi tyle o uzależnienie co przywiązanie do terapeuty, tego ze staje się on ważną osobą w życiu pacjenta. I ja się z tym zgadzam. A teraz gdy już jesteście w dalszym momencie terapii możecie tego nie zauważać, tylko czy zawsze(czyli przez cały okres terapii) przyglądaliście się relacji terapeuta-pacjent? napewno nie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To akurat powiedziała mi moja terapeutka. Nie chodzi tyle o uzależnienie co przywiązanie do terapeuty, tego ze staje się on ważną osobą w życiu pacjenta. I ja się z tym zgadzam. A teraz gdy już jesteście w dalszym momencie terapii możecie tego nie zauważać, tylko czy zawsze(czyli przez cały okres terapii) przyglądaliście się relacji terapeuta-pacjent? napewno nie ;)

 

Przyglądam się relacji terapeuta - pacjent i cierpię z tego powodu, że nie potrafię okazać terapeucie, że jest dla mnie ważny, że zdażają mi się niemiłe odzywki, że nie potrafię bardziej zaufać i bardziej się zaangażować, a moja relacja z nim ciągle jest byle jaka....

Jeżli uważasz, że nie możesz funkcjonować bez terapeuty to znaczy, że nadal musisz chodzić na terapię i poradzić sobie z tym problemem. Ale jestem mądra :mrgreen:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam was, cieszę się, że niektórzy tak sie optymistycznie wypowiadaja nt. postępów w leczeniu nerwicy. Ja niestety nie mam dobrych doświadczeń, teraz jestem w takim momencie, że gdyby ktos mnie spytał czy psychoterapia daje efekty, odpowiedziałabym nie. to kolejna iluzja. Nie potrafię powiedzieć, ile pieniędzy mnie to kosztowało, ale 15 lat prób ,a nerwica jak była tak jest, lęki całkiem przewróciły moje życie do góry nogami i uniemożliwiają normalne funkcjonowanie - to chyba kiepski wynik. :cry: I nie o to chodzi, że nie mam dostępu do najlepszych, mieszkam blisko dużego miasta, gdzie jest dużo ośrodków psychoterapeutycznych, determinacji mi nie brakuje, więc co robię nie tak? czy kontynuować terapię, kiedy już na 2-gim spotkaniu wiem, że to nie to? tracę nadzieję, pomóżcie....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zelda a ilu terapeutów juz odwiedziłaś?ja jestem pewny ze terapia działa w 100% bo chcialem sie upewnic i po roku terapii zrobilem przerwe 3mc(w sumie drugi terapeua juz) i jest gorzej na pewno i to z braku terapii do tego jeszcze czesto wskazana jest farmakologia ale nie przesadzona,farmakologia musi byc optymalnie dobrana do terapii/ osoby nie zamulajaca i nie za slaba dla kazdego czesto inna, terapia ci nie pomaga podejzewam ze z dwoch powodow,z winy terapauty(moze byc nieodpowiedni dla ciebie a dla kogos innego bedzie ok) lub/i z braku pelnej wspolpracy z nim i checi otworzenia sie w pelni i braku wiary w dzialanie terapii,wiary a ona czyni cuda...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, bardzo ważny aspekt - pełna współpraca i zaufanie.

Ja terapeutce mówiłam prawie wszystko, ale nie wszystko..... Więc tej pełnej współpracy nie było...

Nikomu nie mówię wszystkiego, nawet najbliższym przyjaciołom i rodzinie.

Są rzeczy, o których nie mam ochoty rozmawiać absolutnie z nikim, ani też nikomu na tyle nie ufam, by dzielić się wszystkim tak dogłębnie. I to się nie zmieni, więc u mnie terapia nie ma chyba sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zależy od psychologa, od naszej determinacji, od wielu rzeczy. A najlepiej to byłoby być zdrowaym i już :D . mieć fajne dzieciństo, mądrze i odpowiedzialnie kochających zrównoważonych rodziców do tego fajną szkołę i mnóstwo fajnych, życzliwych i szczęśliwych ludzi do okoła :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×