Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

White Rabbit ja pierdole, coś w tym jest jeśli chodzi o to zaburzenie

może klarowne zbyt, ale tak jest w sumie ...

po prostu chodze na terapie od jakiegoś czasu i nijak sie ma ta moja diagnoza do tego co sie dzieje

 

mimo wszystko mi się wydaje ze to jest raczej część czegoś a nie tym co opisałeś, na pewno nie jest to aż tak proste

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dream*, no nie wiem właśnie:

 

F60.3 Emotionally unstable personality disorder

 

Personality disorder characterized by a definite tendency to act impulsively and without consideration of the consequences; the mood is unpredictable and capricious. There is a liability to outbursts of emotion and an incapacity to control the behavioural explosions. There is a tendency to quarrelsome behaviour and to conflicts with others, especially when impulsive acts are thwarted or censored. Two types may be distinguished: the impulsive type, characterized predominantly by emotional instability and lack of impulse control, and the borderline type, characterized in addition by disturbances in self-image, aims, and internal preferences, by chronic feelings of emptiness, by intense and unstable interpersonal relationships, and by a tendency to self-destructive behaviour, including suicide gestures and attempts.

ze strony WHO

 

i z wikipedii:

Impulsywny:

Muszą wystąpić co najmniej trzy spośród cech wymienionych poniżej, a w tym druga:

 

wyraźna tendencja do nieoczekiwanych działań bez zważania na konsekwencje

wyraźna tendencja do zachowań kłótliwych i do wchodzenia w konflikty z innymi, szczególnie jeżeli impulsywne działania zostały pokrzyżowane lub skrytykowane

ciążenie ku erupcjom gniewu lub gwałtowności, połączone z niezdolnością do kontrolowania wynikającego z tego wybuchowego zachowania

trudność utrzymania jakiegokolwiek kursu działań, który nie wiąże się z natychmiastową nagrodą

niestabilny i kapryśny nastrój

Dla typu borderline muszą wystąpić co najmniej trzy spośród cech wymienionych przy typie impulsywnym (powyżej), oraz co najmniej dwie spośród poniższych:

 

zaburzenia w obrębie i niepewność co do obrazu ja (self image) oraz celów i wewnętrznych preferencji (włączając seksualne),

dążenie ku byciu uwikłanym w intensywne i niestabilne związki, prowadzące często do kryzysów emocjonalnych,

nadmierne wysiłki uniknięcia porzucenia,

powtarzające się groźby lub działania o charakterze autoagresywnym (self-harm),

chroniczne uczucie pustki.

 

Wniosek: chyba nie muszą, a wszędzie o tym piszą ;)

 

-- 01 paź 2014, 10:07 --

 

ech, nie mogę edytować, więc napiszę jeszcze raz

Nie każdy borderline się okalecza. Czytałam, że robi to chyba 80%. Niesttey teraz nie mogę znaleźć źródła.

 

-- 01 paź 2014, 10:29 --

 

znalazłam jakieś źródło :lol:

National Alliance on Mental Illness:

6. 75 percent of patients self-injure.
więc 75% wg tego źródła

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dream*, w sumie najważniejsze są twoje problemy i żeby z nich wyjść, a nie czy to nazywa się osobowość borderline, niedojrzała, czy jeszcze coś innego :smile: Choć wiadomo, niewłaściwą diagnozą można zrobić krzywdę lecząc niewłaściwie.

A jak terapia? Do przodu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć i czołem, jestem tu nowa, mam głupi nick i chciałabym Wam obcykanym w temacie zadać pytanie. Czy myślicie, że borderline można mylić z depresją lub nerwicą lękową?

Przeraża mnie myśl, że to może być BPD, ale mam wszystkie objawy, próbuję sobie wmówić, że sama i tak się nie zdiagnozuję i mogę się mylić, ale wystarczy, że sobie przypomnę jakąkolwiek kłótnię, w której ostatnio brałam udział. (O mój Boże, co za porażka.) Do tej pory byłam kilkakrotnie już diagnozowana i leczona na to, co napisałam wcześniej - depresja + nerwica lękowa od 15 roku życia (mam 25 lat, więc trochę kiepsko). Nawet nie chcę mówić, jak bardzo mnie to wkurza i ile razy musiałam mówić psychiatrom, że NIE MAM ŻADNEJ DEPRESJI. Wystarczy wspomnieć tylko o myślach samobójczych i już mądre głowy wiedzą, co ci jest, proszę bardzo - depresja. Wystarczy powiedzieć o nieradzeniu sobie ze stresem i emocjami, proszę bardzo - nerwica lękowa. WTF...

Stąd to moje pytanie. Czy jest szansa, że lekarz się tak myli? Mimo, że jestem teraz z powrotem na takiej krawędzi, że mam wrażenie, że jeszcze chwila i dosłownie ZWARIUJĘ, to po prostu nie chcę iść do kolejnego lekarza, który mnie będzie znowu leczył zupełnie nieskutecznie na depresję... Dodam, że nigdy nie pytałam żadnego lekarza, czy to BPD, bo jakoś mi było głupio się przyznawać, że diagnozuje mnie również dr Google...

Będę Wam bardzo wdzięczna za odpowiedź, bo wiem, że to mój pierwszy post i mnie zupełnie nie znacie, więc dlaczego mielibyście mi pomagać - ale po prostu już nie mogę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dżinzlampy, diagnozowanie zaburzeń osobowości ponoć trwa długo a czasem i latami, często lekarze wpisują w karcie obserwację pod kątem jakiegoś zaburzenia ale nie mówią o tym pacjentowi skupiając się na pewnikach. depresja jest raczej częsta przy bpd. Jeśli chcesz się leczyć na to z czym masz problem - idź na terapię. Tam przerabia się konkretne zagadnienia i konkretne problemy nawet jeśli nie ma się dokładnej diagnozy. Podstawą leczenia BPD i tak jest terapia.

 

PS: ja miałam zupełnie odwrotnie. Poszłam z depresją a tu sru, zaburzenia.. no ale cóż.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

siostrawiatru, dream*, A czy robicie sobie krzywdę w inny sposób? Nie wiem czy wiecie co mam na myśli. Generalnie np. wyrywanie sobie włosów, wbijanie paznokci w ciało. To tylko przykłady, ale chyba bardziej obrazują co mam na myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stąd to moje pytanie. Czy jest szansa, że lekarz się tak myli? Mimo, że jestem teraz z powrotem na takiej krawędzi, że mam wrażenie, że jeszcze chwila i dosłownie ZWARIUJĘ, to po prostu nie chcę iść do kolejnego lekarza, który mnie będzie znowu leczył zupełnie nieskutecznie na depresję... Dodam, że nigdy nie pytałam żadnego lekarza, czy to BPD, bo jakoś mi było głupio się przyznawać, że diagnozuje mnie również dr Google...

Będę Wam bardzo wdzięczna za odpowiedź, bo wiem, że to mój pierwszy post i mnie zupełnie nie znacie, więc dlaczego mielibyście mi pomagać - ale po prostu już nie mogę.

 

 

Ja miałam akurat podobnie jak dream* - poszłam ze zdiagnozowaną przez dr Gugla deprą, a wróciłam z ZO.

 

Niemniej - tak, lekarz może się mylić. Znam przypadek, kiedy pacjent latami leczony był na coś zupełnie innego, bo jakoś lekarze nie wpadli na ZO. Dopiero pierdylionowy z kolei jakoś to zauważył.

 

Inna sprawa - duża część lekarzy w Polszy nadal nie chce wierzyć w BPD. Brzmi głupio, ale tak jest. Ja [będąc już zdiagnozowaną przez paru innych specjalistów] słyszałam takie rzeczy jak "wie pani, ja nie wierzę w tę osobowość pograniczną", "nie będę pani diagnozować z zaburzeniami osobowości, bo ja nie uważam, że istnieje coś takiego", "pani nie ma borderline, bo [tu jakiś kompletny bullshit]". Plus moja ulubiona sugestia ze strony jednego lekarza - zaburzenia osobowości nie istnieją, w dupie się po prostu poprzewracało.

 

Także póki co, nauczyłam się tego, że niektórzy lekarze mają po prostu swoje widzimisię i nic się na to nie poradzi. Jeśli trafiłaś na takiego/takich, co uważają, że BPD nie istnieje, albo nie jest problemem - no to cię tak nie zdiagnozują.

 

Poza tym mam wrażenie, że u nas lekarze najbardziej lubią diagnozować schizofrenię paranoidalną i depresję. A już jakieś wariacje i mniej znane odmiany (jak choćby ChAD), to dla nich czarna magia. Ale to tylko moje spostrzeżenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

siostrawiatru, dream*, A czy robicie sobie krzywdę w inny sposób? Nie wiem czy wiecie co mam na myśli. Generalnie np. wyrywanie sobie włosów, wbijanie paznokci w ciało. To tylko przykłady, ale chyba bardziej obrazują co mam na myśli.

Nie robię nic takiego, ale mam inne skłonności autodestrukcyjne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iate, dream*, dzięki za odpowiedzi! A co myślicie o tym, żeby od początku mówić terapeucie, że coś takiego się u siebie podejrzewa i popierać to jakimiś przykładami z życia? Mnie wydaje się, że raczej nie potraktuje tego wtedy poważnie i uzna mnie za hipochondryczkę, ale kto wie? ;) Z mojego doświadczenia wynika, że lekarze nie wierzą w naszą zdolność samoobserwacji i jeśli powiedziałabym mu, że chyba mam BPD, to pomyślałby sobie "aha, czyli to nie BPD".

 

A czy robicie sobie krzywdę w inny sposób? Nie wiem czy wiecie co mam na myśli. Generalnie np. wyrywanie sobie włosów, wbijanie paznokci w ciało. To tylko przykłady, ale chyba bardziej obrazują co mam na myśli.

 

Ja nie jestem "zdiagnozowana", o czym świadczy mój wcześniejszy post, ale skoro akurat ten temat jest poruszany, to od siebie mogę napisać, że cięcie się i rozdrapywanie skóry do zdarcia naskórka jest u mnie normą, kiedy się bardzo denerwuję, bardzo stresuję itp., to jest wtedy tak jakby W SZALE. Natomiast, tak jak mówię, to nie musi być borderline, może mam taką nerwową depresję :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

dream*, W jaki sposób sobie radzisz ze stresem?

siostrawiatru, Jakie?

Ja mam takie zachowania. Wszystko rozdrapuję, wyciskam i inne takie... Typowe natręctwa. Ale gdy jest mi źle to wszystko mam nasilone i dlatego uważam, że to autoagresja. Jako tako sobie ostatnimi czasami radzę, ale z tym nie mogę sobie poradzić. Mój terapeuta jedyne co mi poradził to, by sobie wyznaczyć jakąś nagrodę i wytrzymać miesiąc. Wytrzymałam ze dwa tygodnie, ale było mi coraz gorzej. A teraz nawet nie mam motywacji... Nie wiem co z tym mogę zrobić, dlatego Was pytałam o to. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja staram się ją odzyskać .... bo zbyt wiele razy ....no właśnie .... nie było granic. ...teraz się 'odpowiada.... a świat jest już zupełnie inny niż za małolata.....

Też staram się ją odzyskać. Nie da się tak żyć na krawędzi zawsze. Jestem już zmęczona tą wieczną szarpaniną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie do osób, które mają stwierdzone owe zaburzenie.

Czy miewacie takie mocne wahania nastroju?

Typu zdarza Wam się być na granicy wytrzymania, okaleczacie się, nienawidzicie siebie i chcecie ze sobą skończyć, a później z byle powodu macie dobry humor i nieuzasadnioną chęć zmiany swojego życia na lepsze, typu zrobienie czegoś spontanicznego, itp?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie do osób, które mają stwierdzone owe zaburzenie.

 

Czy miewacie takie mocne wahania nastroju?

Typu zdarza Wam się być na granicy wytrzymania, okaleczacie się, nienawidzicie siebie i chcecie ze sobą skończyć, a później z byle powodu macie dobry humor i nieuzasadnioną chęć zmiany swojego życia na lepsze, typu zrobienie czegoś spontanicznego, itp?

 

Niestety tak, tzn. teraz dzięki terapii już bardziej kontroluję moje emocje i w krytycznych momentach staram się wyhamować, ale nie zawsze się udaje. Wahania nastrojów i ciągłe zmiany swoich poglądów są okropne, nie można nic zaplanować, bo w człowieku wszystko ciągle się zmienia. Jest to bardzo męczące.

 

...Ciągle czuję odrzucenie, mam tego dość, przez te emocje ostatnio znów się objadam. Niby na terapii jest lepiej, bo już nie czuję odrzucania mnie ze strony terapeuty (odczuwam wielką ulgę, kiedy wiem, że to nie odrzucenie, a zdrowe stawianie granic, nie płaczę już po sesjach), ale ze zwykłymi ludźmi to nie działa. Najgorzej jest po pracy, przychodzę do domu i te wszystkie emocje mnie rozpierają od wewnątrz, nie mogę tego znieść, czuję, że oni mnie nie lubią. Poznałam niedawno chłopaka na imprezie, już zdążyłam przejść od polubienia, poprzez idealizowanie, zniechęcenie i ogromną nienawiść do niego. Wystarczyło, że zwrócił uwagę jeszcze na inną, może w sposób koleżeński, a może nie, ja poczułam się odtrącona, poniżona. Nienawidzę go, wyzywam go w myślach, a jeszcze kilka dni temu kiedy z nim gadałam, czułam się przy nim gorsza, bo on taki ładny, fajny, o idealnym, zadbanym ciele, a teraz widzę, że jest paskudny, pokraczny i nie ma w nim nic specjalnego. Wydaje mi się, że tylko ktoś o podobnych cechach do mojego terapeuty może być ze mną, on by mnie zrozumiał, każde moje dziwactwo, wszystko byłoby takie piękne. Ale w sumie samej też mi dobrze, już się do tego przyzwyczaiłam, wolę to, niż ciągłe odrzucanie i poniżanie mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×