Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Byłam u psychiarty i dostałąm leki. Chyba jestem hipochondrykiem bo juz po wzieciu czuje sie lepiej przynjamniej tak mi sie wydaje. Nie wązne zmeczona jestem. Stwierdziłam ze do tej pracy nie pojde i znajde inna spokojniejsza moze za mniejsze pieniadze moze sie nie usamdzielnie ale cos robic musze. Moja terapeutka mnie zdradziła tak sie czuej :(. Czuje sie zraniona. Najpierw przed urlopem mówiła, że moge jej wysyłać smsy co dwa dni - bo bedzie wlanczac telefon. Co jest dla mnie dziwne, ale pomyslalam ze moze sie troszczy i bardzo tez tego potrzebowalam. Wysłałam jej wczoraj, a ona mi odesłała że jak ja szanuje i lubie choc troche to uszanuje ze ma urlop. I to jest ok ale nie czuje ze jest to ok ze najpierw mowi cos inengo a potem robi cos innego - czuje sięzdradzona :( wiedzialam ze tak bedzie. Oszukała mnie jak zawsze. Lekarz powiedział że mam silnąnerwice przeniesieniową i że w trakcie godzinnej wizytymilam co kilka minut zmiany nastroju. On był jakiś nienormalny jakies dziwne rzeczy do mnie mówił:( a ja sie czulam jak w jakimś psychodelicznym filmie jakies historie erotyczne mi opowiadal o swoich pacjentach ze nazywa w swoim telefonie pacjentów idiotami żeby nie odbierać smsów i telefonów i po co do niego przychodze jak go nie lubie - a co ja muszę lubieć psychiatre!? Pieprze ich wszytskich oni są bardziej nienormalni ode mnie....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zorzynek, Dziękuję za odpowiedzi :)

Oprócz Ciebie znam tylko 2 osoby, które wyszły z BPD - jednej zajęło to prawie 5 lat, drugiej 8.

 

Powiem Ci, że bardzo szybko poczułaś poprawę, i w samopoczuciu i w funkcjonowaniu. Ja zaczęłam terapię od grupowej 3 lata temu, a teraz trwam już 2 lata na indywidualnej u tej samej terapeutki. I ciągle nie jestem w stanie pracować (co nie znaczy, że nie zaczęłam podejmować takich prób - wcześniej wcale), nie jeżdżę pociągami itp. i ciągle czuję się generalnie kiepsko (choć pojawiają się lepsze momenty). Więc, co ze 20 lat mi terapia zajmie?? :shock: Jezu, mam nadzieję, że nie. Widzę, że Ty w młodym wieku zaczęłaś, myślę, że jakbym poszła na terapię od razu w wieku dwudziestu paru lat, gdy jeszcze byłam w stanie funkcjonować, to pewnie już bym się do tej pory z tego wygrzebała. Niestety moja ówczesna lekarka źle mnie zdiagnozowała i krytykowała moją chęć pójścia na terapię, że mi to nic nie da, nie pomoże. I stopniowo mi się coraz bardziej pogarszało, wypadłam z życia... W obecnej terapii oczywiście zauważam postępy - skończył się jadłowstręt (w co nie wierzyłam), inaczej patrzę na relacje z ludźmi, mam stałych znajomych, pierwszy raz jestem w stanie utrzymać stabilną relację z t. i lekarzem (wcześniej zrywałam kilka, kilkanaście razy!), naprawiłam relacje z rodziną i podstawowa sprawa - ŻYJĘ, bez terapii już by mnie nie było. Ale nadal źle się czuję...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nastia, nie nastawiaj się na określoną ilość czasu, bo jak sama widzisz każdemu może terapia zająć inną liczbę lat (bo oczywiście jest to praca na lata):) Każdy jest inny i często BPD to nie jedyny problem z którym się musi zmierzyć, nie mówiąc już o kwestii częstotliwości spotkań. Teraz jak patrzę wstecz to najbardziej burzliwe były pierwsze 2 lata kiedy to od idealizacji terapeuty przeszłam do nienawiści, groziłam przerwaniem terapii, groziłam nawet samemu terapeucie :twisted: Potem było już z górki jeśli chodzi o relację (i większość objawów BPD minęło) i mogłam zająć się bardziej swoimi urazami z dzieciństwa. I tak krok po kroku się uzbierało:) Fakt, że nie zawsze też chciałam nad tym pracować, było momenty stagnacji, kiedy terapia utknęła w martwym punkcie a ja nie byłam gotowa zmierzyć się z traumą wykorzystania seksualnego czy przemocy fizycznej. Myślę, że leczenie zaburzonej osobowości faktycznie było tylko częścią całej terapii i nie trwało nawet tyle lat, ile przewidywał terapeuta. To raczej cała reszta tak się przeciągnęła w czasie;) Też miałam zaburzenia odżywiania, na początku to w ogóle lekarz podejrzewał ChAD, a była to głównie niezałatwiona żałoba. Widzę, że i Ty w terapii sporo już zrobiłaś, być może nawet jesteś bliżej końca niż dalej:)

 

-- 31 lip 2014, 09:46 --

 

Czołgistka, no nie dziwię się, że zachowanie terapeutki tak Cię uraziło, zwłaszcza ten smsowy szantaż typu "jeśli choć trochę ją lubisz". Czas rozwiąże ten problem, zobaczysz, daj sobie i jej czas na powrót z tego urlopu. Psychiatra to inna bajka - on sam może być zaburzony psychicznie, a Ty chodzisz do nie go przecież tylko po leki. I dobrze - moim zdaniem - że poszłaś:) Nie wiem jakie leki dostałaś, ale jeśli to stabilizator nastroju to tak naprawdę zadziała dopiero za jakiś czas (bardziej liczony w dniach/tygodniach niż godzinach):) Ale skoro czujesz się lepiej to może jednak jest to coś szybszego w działaniu :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nienawidze jej i mam ochote ja zniszczyć. Więc idąc za szantarzem nie nie lubie jej nie nie szanuje jej więc .... nie napisze do niej choćby miał mnie szlak jasny trafić. A jak pójde na wizyte to jej urządze jesień średniowiecza. Może wtedy mi powie wie Pani co jest Pani nezla aktroką nic Pani nie jest jest Pani tylko neurotyczką i histeryczką to normalne nic Pani nie jest wymyśla Pani prosze się uspokoić, bo nikt już tutaj na to się nie nabierze. Proszę iść do domu i się ogarniać sama. A zeby wiedziała że się ogarne sama! Niech zobaczy, ze nie potrezbuej jej durnej łaski do pomocy mi. Boże nienawidze jej. Założe się że nawet na urlopie nie jest - stawiam na 100% że nie poszła na żaden urlop tylko chciała się mnie pozybyć. Wiedziałąm ze tak będzie i dobrze i bardzo dobrze ja będe miala spokój a ona..... hmmm nad tym trzeba by było sie zastanowić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czołgistka,

Z tą twoją terapeutką jest coś nie tak. Jeżeli w przyapdku sms ów tak postąpiła nie fair, to w czym innym też nie można jej ufać. Mam wątpliwośći czy to dobra terapeutka.

A ten tekst -że jak ja szanuje i lubie choc troche to uszanuje ze ma urlop- jest całkowicie nieterapeutyczny. Tak mógł napisać zwykły człowiek z nie psycholog.

 

-- 31 lip 2014, 15:52 --

 

Nastia,

dużo zrobiłaś jak na pierwsze 2 lata terapii. W początkowym okresie następuje odbudowa podstawowej struktury osobowośći i dlatego nie ma dużych zewnętrznych zmian.

A gdy podstawy są odbudowane to później zmiany zachodzą dużo szybciej. Mnie ta odbudowa zajęła 6 lat, a teraz obserwuję o wiele szybsze zmiany. Jeszcze na wielkanoc tak dołowałam a teraz juz nie mam tamtych emocji i nie potrafię wejść w te doły. I widzę u siebie duże przyśpieszenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dream rozumiem ze nikogo to nie obchodzi i nie dziwi mnie to. Zreszta nie wiem po co pisałam.... Nakręcam się? Hmmm chciałabym umiem przestać. Zresztą nie ważne.

 

Inga_beata nie wiem co znią jest nie tak ale na pewno coś jest nie tak ciągle zmienia zdanie ciągle mówi coś innego. Ja ponoć mam silną nerwice przeniesieniową - przynajmniej tak wczoraj psychiatra powiedział. Mam juz dosc tego wszystiego po prostu, I chyba nikt nie zrozumie ze moja cierpliwość do tego wszytskiego się skończyła :/. Ile można się w tym gównie babrać :/.

 

Przepraszam za te posty....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czołgistka,

Jeżeli zmienia zdanie to ty nie możesz się na niej oprzeć i nie możesz poczuć się z nią bezpiecznie. Taka terapia nie może pomóc. Terapeuta ma być jak skała, jak fundament na którym budujemy siebie. Terapeutka nie daje ci podstaw bezpieczeństwa przez to że jest zmienna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Piszę w tym temacie, gdyż uznałam, że może tu znajdę odpowiedź i byłabym bardzo wdzięczna za pomoc.

A więc czy charakterystyczną cechą osobowości chwiejnej emocjonalnie jest popadanie w skrajności tj. obrzydzenie do siebie i momenty narcyzmu?

I jak stwierdzić borderline w momencie przechodzenia depresji, nerwicy, fobii społecznej? Chodzi o to, że nie powiedziałam psychiatrze o jednej rzeczy, która wydała mi się nieistotna, a chyba jednak takową jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A więc czy charakterystyczną cechą osobowości chwiejnej emocjonalnie jest popadanie w skrajności tj. obrzydzenie do siebie i momenty narcyzmu?

 

nie wiem czy charakterystyczną ale jest taki punkt diagnostyczny jak 'niestabilny obraz samego siebie' i to akurat podpada :)

 

I jak stwierdzić borderline w momencie przechodzenia depresji, nerwicy, fobii społecznej? Chodzi o to, że nie powiedziałam psychiatrze o jednej rzeczy, która wydała mi się nieistotna, a chyba jednak takową jest.

ja miałam stwierdzone chociaż przyszłam z depresją... psychatra prowadzi wywiad pod kątem różnych zaburzeń...

i nie tylko na pierwszym spotkaniu ale na innych też, wiec bedziesz miała jeszcze okazję o tym porozmawiać :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boję się mojego funkcjonowania wśród ludzi. Z jednej strony nie robię nic okropnego, z drugiej...Czuję ten zgrzyt. Od jakiegoś czasu jestem w stanie kolejnego załamania. Przyczynił się na to pogarszający stan zdrowia, porażka w egzaminach (za miesiąc okaże się, czy nie będę musiała powtarzać roku, a przygotowania idą mało sukcesywnie), brak pieniędzy, brak pracy, ciężkie i wykańczające ataki paniki... Przez wiele miesięcy było w porządku; kontrolowałam się, nie robiłam głupot. Na imprezach ogarniałam wszystkich, ogarniałam sytuację. Potem w trakcie jednej puściły mi hamulce i lekko maniakalny ciąg znów się zaczął. Wątpię, bym miała do tego prawo. Esemesy do znajomej brzmiały mniej więcej tak: 'Ja nie wiem, co ze mną jest, nie wierzę w to. Po jedenastu latach wciąż nie wierzę. To nie tak ma wyglądać".

 

Ostatnio dużo płakałam. Podczas jednej z trzech imprez (Nie ma ich już tak wiele) tak mnie uderzyło, że przez półtorej godziny wyłam wręcz, drapałam, krzyczałam, nie mogąc się znieść, byłam o krok od autodestrukcji. Z drugiej strony w trakcie wyjazdu ni z gruchy ni z pietruchy uderzyła mnie taka melancholia, że przez całą dobę (po trzech dniach śmiechu i świetnej zabawy) nie odezwałam się do nikogo ani słowem, patrzyłam tylko w jakiś martwy punkt, wykonując czynności machinalnie. Siedzę po nocach, analizuję, przemyślam i dochodzę do wniosku, że nie wiem, co robić. Mam dużą dozę samoświadomości, ale nie potrafię spojrzeć totalnie od zewnątrz i ocenić siebie.

 

Myślę, że zraniłam tym jedną osobę. Ludzie, z którymi byłam trochę bliżej niż z resztą, zawsze mówili mi "Ja cię nie rozumiem. W jednej chwili jesteś totalnie zajebista, w drugiej przechodzisz w rozpacz i depresję z jakiegoś byle powodu. To szokujące". Teraz widzę to bardziej, niż kiedykolwiek. Był ten chłopak, którego znam dobrze i z którym ostatnio kontakty się nieco nasiliły. Wszyscy mówili "Boże, jak wy pasujecie do siebie", zawstydzając tym i jego, i mnie. Chyba go to wystraszyło. Mamy taką wspólną historię, że po alkoholu ciągnie nas do siebie z niezrozumiałym nasileniem. Tak też było ostatnio: po raz kolejny odkryliśmy się w stanie upojenia przed sobą zupełnie. Nie uprawialiśmy seksu, bo to jedyna rzecz, której nie robię, choćbym nie wiem, w jakim była stanie. Wszystko inne- bardzo proszę. Pamiętam jego dotyk i uśmiechy. Narobiliśmy sobie wstydu przed innymi. Bardzo. W ciągu kilku godzin zdążyliśmy przerobić fazę totalnego uniesienia, uwielbienia, kłótnię... I teraz, naturalnie, w szarej rzeczywistości, nie ma już nic. Oziębły, pełen ignorancji kontakt (do którego jesteśmy zmuszeni, przez wspólnych znajomych). Zapewne gdy patrzy na mnie, jest mu głupio, kojarzę mu się z kacem moralnym ;) Ale obudziło to we mnie coś, co prześladuje mnie od lat, a mianowicie chorobliwą potrzebę bliskości (nie mylić z seksem) fizycznej, bliskości psychicznej, dla której jestem w stanie czasem w ułamku sekundy stracić kontrolę i zrobić wszystko. Chociażby zagrażało to mojemu życiu (może nie teraz, ale kiedyś owszem), bo stoi ona grubo przed potrzebą zachowania godności czy instynktem samozachowawczym. Nie wiem, jak poprowadzić teraz kontakty, chyba muszę zrobić to, co robię najczęściej- odpuścić. Może moja samotność,fakt, że pomimo wielu znajomych na całym świecie jest tylko jedna osoba, z którą mogę tak pogadać- może to ma na celu jakąś ochronę innych. Z drugiej strony żałuję, ze nie mam okazji wypróbowania siebie w związku z drugą osobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej :)

Chciałam napisać, że biorę lamotyginę już 2 tygodnie (razem z Asentrą) i powiem, że nie mam już wybuchów złości i nie nakręcam się w nienawidzeniu - łatwiej mi zatrzymać się i reflektować; minęły kompletnie bardzo ostre napady paniki, które miałam codziennie i nie raz z tego powodu byłam na sorze (lęki mam nadal, ale nie napadowe i nie paniczne - po prostu mniej lub bardziej nasilone); huśtawki nastroju w ciągu dnia się zmniejszyły (co nie oznacza, że wyszłam z doła - po prostu mniej mną chwieje); zniknęła męcząca gonitwa myśli, myśli mi się wolniej-lepiej; przestały mi wypadać włosy (po zastąpieniu Depakiny). Wady: po zażyciu kręci mi się w głowie, jestem bardzo senna i mam problem z równowagą, więc biorę tylko na noc. Słynnej wysypki u mnie brak (ale zaczynałam od 12,5 mg), nie działa też w moim przypadku antydepresyjnie, jestem nadal przybita i przygnębiona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dream*, obecnie biorę 75 mg i dr powiedział, że przy takiej dawce pozostanę. Być może podniesie max do 100mg, ale na razie nie. Dawkę zwiększałam co kilka dni, najpierw 12,5mg, potem 25mg, 50mg i od kilku dni 75 mg - na noc, bo tj. napisałam w dzień mnie przymulało. W sumie zaczęłam brać 2 tygodnie temu. Co pewnie istotne - wcześniej już brałam stabilizator, Depakine i od razu wskoczyłam z niej na lamo.

 

Aha, chcę jeszcze dodać, że regularnie chodzę na terapię, więc nie wszystko to zasługa leków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dream*, teraz 100mg asertinu. Nie no cos tam dają mi leki, w porównaniu do początku roku jest znaczna różnica -wcześniej miałam jeden wielki atak paniki, ciagle myśli s., nie wychodziłam z domu, nie jadłam, nie mylam sie, nie spałam do rana i nic nie sprawiało mi przyjemności. Teraz mam obniżony nastroj ale jakoś funkcjonuje (raz lepiej raz gorzej), nie gnije w łóżku. Ale gdyby nie terapia to nie byłoby mnie tu..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czytałam trochę o BPD, i w tych źródłach piszą o traumach z dzieciństwa które się do tego przykładają - czy w moim przypadku moja osobowość mogła się zryć po wieloletniej przemocy w szkole (podstawówka starym systemem), zaniedbaniu przez rodziców tej sprawy; a także próby gwałtu w wieku 16 lat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

małpka, owszem. Wieloletnia przemoc powoduje ogromne straty na polu umiejętności rozgrywania poprawnych relacji społecznych. U mnie właśnie opuszczenie odgrywało ogromną rolę, poruszam ten temat często. Jako dziecko byłam nieco pozostawiona sama sobie, pięć lat prześladowań psychicznych w podstawówce, dwa lata za granicą ( tu doszło też fizyczne- opluwanie, bicie, ba, próba targnięcia się na moje życie. najgorsze, nie ma chyba gorszego typu prześladowań, aniżeli na punkcie narodowościowym, gdy włącza się do tego kilkadziesiąt osób) narobiło we mnie dużo szkód, idąc do gimnazjum miałam konkretnie zszarganą psychikę i nie potrafiłam odnaleźć się wśród ludzi wcale, a zatem niechęć ze strony innych przeciągnęła się jeszcze na 2-3 kolejne lata. Po dwóch latach spokoju wciąż mam problemy z funkcjonowaniem wśród znajomych i innych ludzi. Kontakty są intensywne, napawają mnie zbyt często gniewem i rozpaczą, ponadto posiadam silny deficyt bliskości. Prawdopodobnie na zawsze będę czuła się w jakiś sposób obca dla świata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wybaczcie byc moze glupie pytanie, ale podpieram sie wiedza z wikipedii, bo jestem calkowicie zielona w tym temacie.

Od zawsze mam problemy z ,,normalnym" funkcjonowaniem. Mialam epizody depersji. Cierpie na nerwice lekowa i natrectwa. Jakis czas temu kuzynka, ktora jest psychologiem rzucila podczas rozmowy ze mna, ze jej zdaniem cierpie na BPD. Jednak, ze wzgledu na fakt, ze jestesmty rodzina nie jest ona wlasciwa osoba do postawienia diagnozy.

Stad moje pytanie. Kto stawia diagnoze zaburzen osobowosci? Psychioiatra czy psycholog? Poza tym wedlug lryteriow diagnostycznych (z wikipedii :roll: ) jedna z cech tego zaburzenia sa nawracające zachowania, gesty lub groźby samobójcze albo działania o charakterze samookaleczającym. W moim przypadku nic takiego nie wystepuje, natomiast wystepuja wszystkie inne z nizej wymienionych, w roznych proporcjach naprzemiennie:

 

gorączkowe wysiłki uniknięcia rzeczywistego lub wyimaginowanego odrzucenia,

niestabilne i intensywne związki interpersonalne, charakteryzujące się wahaniami pomiędzy ekstremami idealizacji i dewaluacji,

wyraźnie i uporczywie niestabilny obraz samego siebie lub poczucia własnego ja (sense of self),

impulsywność w co najmniej dwóch sferach, które są potencjalnie autodestrukcyjne (np. wydawanie pieniędzy, seks, nadużywanie substancji, lekkomyślne prowadzenie pojazdów, kompulsywne jedzenie),

niestabilność emocjonalna spowodowana wyraźnymi wahaniami nastroju (np. poważnym epizodycznym głębokim obniżeniem nastroju (dysphoria), drażliwością lub lękiem trwającymi zazwyczaj kilka godzin, rzadko dłużej niż kilka dni),

chroniczne uczucie pustki,

niestosowny, intensywny gniew lub trudności z kontrolowaniem gniewu (np. częste okazywanie humorów (ang. frequent displays of temper), stały gniew, powtarzające się bójki),

przelotne, związane ze stresem myśli paranoiczne (ang. paranoid ideation) lub poważne symptomy rozpadu osobowości (ang. dissociative symptoms).

Mam jeszcze chyba milion pytan zwiazanych z tym tematem, bo jestem obecnie w calkowitej rozsypce. Przerwalam jakis czas temu terapie (zwiazane z nerwica i natrectwami) i nie wiem czy do niej wrocic? :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wybaczcie byc moze glupie pytanie, ale podpieram sie wiedza z wikipedii, bo jestem calkowicie zielona w tym temacie.

Od zawsze mam problemy z ,,normalnym" funkcjonowaniem. Mialam epizody depersji. Cierpie na nerwice lekowa i natrectwa. Jakis czas temu kuzynka, ktora jest psychologiem rzucila podczas rozmowy ze mna, ze jej zdaniem cierpie na BPD. Jednak, ze wzgledu na fakt, ze jestesmty rodzina nie jest ona wlasciwa osoba do postawienia diagnozy.

Stad moje pytanie. Kto stawia diagnoze zaburzen osobowosci? Psychioiatra czy psycholog? Poza tym wedlug lryteriow diagnostycznych (z wikipedii :roll: ) jedna z cech tego zaburzenia sa nawracające zachowania, gesty lub groźby samobójcze albo działania o charakterze samookaleczającym. W moim przypadku nic takiego nie wystepuje, natomiast wystepuja wszystkie inne z nizej wymienionych, w roznych proporcjach naprzemiennie:

 

gorączkowe wysiłki uniknięcia rzeczywistego lub wyimaginowanego odrzucenia,

niestabilne i intensywne związki interpersonalne, charakteryzujące się wahaniami pomiędzy ekstremami idealizacji i dewaluacji,

wyraźnie i uporczywie niestabilny obraz samego siebie lub poczucia własnego ja (sense of self),

impulsywność w co najmniej dwóch sferach, które są potencjalnie autodestrukcyjne (np. wydawanie pieniędzy, seks, nadużywanie substancji, lekkomyślne prowadzenie pojazdów, kompulsywne jedzenie),

niestabilność emocjonalna spowodowana wyraźnymi wahaniami nastroju (np. poważnym epizodycznym głębokim obniżeniem nastroju (dysphoria), drażliwością lub lękiem trwającymi zazwyczaj kilka godzin, rzadko dłużej niż kilka dni),

chroniczne uczucie pustki,

niestosowny, intensywny gniew lub trudności z kontrolowaniem gniewu (np. częste okazywanie humorów (ang. frequent displays of temper), stały gniew, powtarzające się bójki),

przelotne, związane ze stresem myśli paranoiczne (ang. paranoid ideation) lub poważne symptomy rozpadu osobowości (ang. dissociative symptoms).

Mam jeszcze chyba milion pytan zwiazanych z tym tematem, bo jestem obecnie w calkowitej rozsypce. Przerwalam jakis czas temu terapie (zwiazane z nerwica i natrectwami) i nie wiem czy do niej wrocic? :oops:

 

Jeśli chodzi o Twoje pytanie o terapię związaną z nerwicą natręctw to z pewnością warto ją kontynuować. Leki też mogą dużo pomóc, u mnie też czasem są obsesje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czytając książkę J.L.Herman - Przemoc. Uraz psychiczny i powrót do równowagi mam ochotę krzyczeć. Że moje BPD to wierutna bzdura, że to co się ze mną dzieje jest efektem stresu pourazowego... mam objawy chroniczne, opisane w książce... zniszczyło mnie DDD, poniżanie w szkole podstawowej, za które płacę dziś wysoką cenę - rozsypane zdrowie... i nie jest to książka jakiegoś pseudonaukowca, poważna praca psychoterapeutyczna... mam nosa, jeśli chodzi o nie przejmowanie się diagnozą BPD, nie przyklejam sobie etykietki...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×