Postanowiłam zarejestrować się na tym forum, bo chyba znajdę tutaj ludzi z podobnymi problemami. Chyba muszę się wygadać. Więc jeśli ktoś zechce coś doradzić, pomóc, to może czytać dalej.
Zawsze byłam nieśmiała. Może to wynikało z moich konfliktów z rówieśnikami (byłam kozłem ofiarnym w podstawówce), może samo z siebie. Od trzech lat czuję się nikim. Akceptuję w pełni swój wygląd, nawet mam powodzenie u płci przeciwnej, ale nienawidzę swojego charakteru.
Nie potrafię się już z nikim zaprzyjaźnić, zrywam kontakty, nie mam nikogo, a tak naprawdę chcę mieć bliskie osoby. Uważam siebie za osobę bezwartościową, kompletnie nudną, zbyt wrażliwą i myślę, że wszystkich irytuję. To jest straszne... w szkole mam osoby, z którymi rozmawiam, śmieję się, żartuję, jest fajnie, nawet same chcą ze mną rozmawiać. A ja czuję, że mnie nienawidzą...
Ciągle mam bezpodstawne poczucie winy, niekontrolowane ataki agresji (ale tylko w domu), krzyczę, przeklinam wszystko, później nawet tego nie pamiętam. Nie radzę sobie.
Ostatnio zaproszono mnie na ognisko, ale nie poszłam, bo bałam się, że nikt mnie tam nie chce i będę zbędna. Żałuję, oczywiście, ale drugi raz też bym nie poszła.
Śpię, kiedy tylko mogę, w snach przynajmniej mam fajne życie. Ostatnio zaczęłam się strasznie obżerać przez stres.
Mam straszne wahania nastroju, raz mam dobry humor bez powodu, później bez przyczyny się załamuję, okaleczam się kiedy nie mogę wyładować złości w inny sposób, wstyd mi za to. Zupełnie nie widzę swojej przyszłości, czuję taką pustkę.
Uczę się bardzo dobrze, to jedyne, co mi wychodzi, ale co z tego, skoro nawet nie wiem, co chcę robić w przyszłości.
Chodzę do psychoterapeuty, na razie byłam na dwóch spotkaniach. Pomaga mi walczyć głównie ze strachem przed wystąpieniami publicznymi.
Czy ja mam szansę na normalne życie, normalne przyjaźnie? Czuję, że to się nigdy nie zmieni... wiem, że mnie nie zdiagnozujecie, ale może powiecie mi chociaż, skąd to się bierze i czy jest to jeszcze normalne, bo sama już niczego nie rozumiem.