Skocz do zawartości
Nerwica.com

lethit

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez lethit

  1. Nie powinnaś diagnozować się sama. Najlepiej poczekaj na diagnozę swojego lekarza, jeśli chodzisz. Jeszcze jedno pytanie do osób z borderline: Jak u Was jest ze związkami? Są w miarę stabilne czy też odczuwacie takie... nie wiem, jak to określić. Wahania uczuć? Typu najpierw jest super, świetnie, a później nagle zaczynacie nienawidzić tę osobę albo jesteście przesadnie podejrzliwi i zazdrości jeśli chodzi o relacje z innymi ludźmi? Pytam dlatego, że zastanawia mnie to, sama mam większość objawów borderline. Myślicie, że gdybym rzeczywiście mogła mieć takie zaburzenie, mój psychoterapeuta by to zauważył i wysłał mnie do psychiatry? Jak to z Wami było? Od razu byłyście pewne, co Wam jest, czy dopiero psycholog Was gdzieś skierował, a może było zupełnie inaczej? Oczywiście niech odpowiedzą tylko osoby, które chcą o tym mówić.
  2. Nie wiem, w jakiej kategorii zadać to pytanie i od czego zacząć... Mam 17 lat, za miesiąc połowinki w liceum. Nie wiem, czy iść, potrzebuję rady. Jestem cholernie nieśmiałą osobą, ale w szkole mam znajomych, z którymi mogę pogadać, chociaż poza szkołą to już gorzej. Bardzo ich lubię, oni mnie chyba też, skoro sami też ze mną rozmawiają. Śmiejemy się, żartujemy i tak dalej. Ale często mam też takie, kompletnie bez przyczyny, natłoki negatywnych myśli typu że oni mnie nienawidzą, wtedy mam ochotę uciec im z oczu, wtedy sama ich nienawidzę za nic. To jest nielogiczne, ja też tego nie rozumiem. Takie uczucia przemijają, ale powtarzają się. Nienawidzę swojego charakteru, uważam, że jestem głupia (chociaż w szkole osiągam jedne z najlepszych wyników w klasie, nieważne, tak czuję), beznadziejna i najważniejsze: nudna. Brak mi zupełnie energii. Chociaż paradoksem jest to, że uważam siebie za ładną osobę i wiem, że mam powodzenie u płci przeciwnej. Ale nigdy nie chcę dać się nikomu poznać, po prostu uważam, że zmieni zdanie o mnie jeśli pozna mój charakter. Także moja samoocena jest i wysoka (jeśli chodzi o wygląd) i poniżej zera (jeśli chodzi o osobowość) Przechodząc do sedna: dużo dziewczyn namawia mnie, abym poszła. One same też idą bez partnera. Czego się boję? Że będę musiała siedzieć sama, że nie będą chciały ze mną tańczyć, rozmawiać, że je zanudzę. I co? I będę siedzieć sama cały wieczór, a osoby, które mnie nie znają pomyślą, że jestem jakaś aspołeczna. Cholernie się tego boję. Ostatnio zostałam zaproszona na domówkę. Nie poszłam z tego samego powodu, żałowałam. Słyszałam tylko "dlaczego nie przyszłaś? było tak fajnie, szkoda, że cię nie było" ale bałam się tych nowych osób. Z góry założyłam, że pomyślą, że jestem idiotką, nudziarą. Mój psychoterapeuta podejrzewa u mnie paranoiczne zaburzenia osobowości, dlatego napisałam, że jestem paranoiczką. Z jednej strony bardzo chcę iść i bardzo boję się, że będę żałować, że nie poszłam. Przecież taka impreza zdarza się raz w życiu. Nie chcę być tchórzem, chcę żyć... ale nie potrafię. Co powinnam zrobić? Proszę, doradźcie mi. Jestem beznadziejna.
  3. Mam pytanie do osób, które mają stwierdzone owe zaburzenie. Czy miewacie takie mocne wahania nastroju? Typu zdarza Wam się być na granicy wytrzymania, okaleczacie się, nienawidzicie siebie i chcecie ze sobą skończyć, a później z byle powodu macie dobry humor i nieuzasadnioną chęć zmiany swojego życia na lepsze, typu zrobienie czegoś spontanicznego, itp?
  4. Nie mam pojęcia. To znaczy wygląda to tak, że jeśli ze mną rozmawiają, to ja wiem, że mnie akceptują i lubią, ale za jakiś czas, jak na przykład dana osoba pójdzie rozmawiać z kimś innym (co jest przecież normalne), a ja chwilowo zostanę sama to wmawiam sobie, że coś źle zrobiłam i że ta osoba właśnie mnie znienawidziła. Nie ogarniam tego zupełnie. :/ Takie mam uczucie, że w każdej chwili mogę stracić osobę, która wcześniej lubiła mnie, a ja ją. I tego się właśnie boję.
  5. Witam wszystkich. Jeśli piszę w złej kategorii, to przepraszam, wcześniej mnie tutaj nie było. Postanowiłam zarejestrować się na tym forum, bo chyba znajdę tutaj ludzi z podobnymi problemami. Chyba muszę się wygadać. Więc jeśli ktoś zechce coś doradzić, pomóc, to może czytać dalej. Zawsze byłam nieśmiała. Może to wynikało z moich konfliktów z rówieśnikami (byłam kozłem ofiarnym w podstawówce), może samo z siebie. Od trzech lat czuję się nikim. Akceptuję w pełni swój wygląd, nawet mam powodzenie u płci przeciwnej, ale nienawidzę swojego charakteru. Nie potrafię się już z nikim zaprzyjaźnić, zrywam kontakty, nie mam nikogo, a tak naprawdę chcę mieć bliskie osoby. Uważam siebie za osobę bezwartościową, kompletnie nudną, zbyt wrażliwą i myślę, że wszystkich irytuję. To jest straszne... w szkole mam osoby, z którymi rozmawiam, śmieję się, żartuję, jest fajnie, nawet same chcą ze mną rozmawiać. A ja czuję, że mnie nienawidzą... Ciągle mam bezpodstawne poczucie winy, niekontrolowane ataki agresji (ale tylko w domu), krzyczę, przeklinam wszystko, później nawet tego nie pamiętam. Nie radzę sobie. Ostatnio zaproszono mnie na ognisko, ale nie poszłam, bo bałam się, że nikt mnie tam nie chce i będę zbędna. Żałuję, oczywiście, ale drugi raz też bym nie poszła. Śpię, kiedy tylko mogę, w snach przynajmniej mam fajne życie. Ostatnio zaczęłam się strasznie obżerać przez stres. Mam straszne wahania nastroju, raz mam dobry humor bez powodu, później bez przyczyny się załamuję, okaleczam się kiedy nie mogę wyładować złości w inny sposób, wstyd mi za to. Zupełnie nie widzę swojej przyszłości, czuję taką pustkę. Uczę się bardzo dobrze, to jedyne, co mi wychodzi, ale co z tego, skoro nawet nie wiem, co chcę robić w przyszłości. Chodzę do psychoterapeuty, na razie byłam na dwóch spotkaniach. Pomaga mi walczyć głównie ze strachem przed wystąpieniami publicznymi. Kompletnie nie rozumiem siebie, chcę być osobą pewną siebie, otwartą, a tak nie jest. Czy ktoś miał podobne problemy i poradził sobie z tym?
  6. Postanowiłam zarejestrować się na tym forum, bo chyba znajdę tutaj ludzi z podobnymi problemami. Chyba muszę się wygadać. Więc jeśli ktoś zechce coś doradzić, pomóc, to może czytać dalej. Zawsze byłam nieśmiała. Może to wynikało z moich konfliktów z rówieśnikami (byłam kozłem ofiarnym w podstawówce), może samo z siebie. Od trzech lat czuję się nikim. Akceptuję w pełni swój wygląd, nawet mam powodzenie u płci przeciwnej, ale nienawidzę swojego charakteru. Nie potrafię się już z nikim zaprzyjaźnić, zrywam kontakty, nie mam nikogo, a tak naprawdę chcę mieć bliskie osoby. Uważam siebie za osobę bezwartościową, kompletnie nudną, zbyt wrażliwą i myślę, że wszystkich irytuję. To jest straszne... w szkole mam osoby, z którymi rozmawiam, śmieję się, żartuję, jest fajnie, nawet same chcą ze mną rozmawiać. A ja czuję, że mnie nienawidzą... Ciągle mam bezpodstawne poczucie winy, niekontrolowane ataki agresji (ale tylko w domu), krzyczę, przeklinam wszystko, później nawet tego nie pamiętam. Nie radzę sobie. Ostatnio zaproszono mnie na ognisko, ale nie poszłam, bo bałam się, że nikt mnie tam nie chce i będę zbędna. Żałuję, oczywiście, ale drugi raz też bym nie poszła. Śpię, kiedy tylko mogę, w snach przynajmniej mam fajne życie. Ostatnio zaczęłam się strasznie obżerać przez stres. Mam straszne wahania nastroju, raz mam dobry humor bez powodu, później bez przyczyny się załamuję, okaleczam się kiedy nie mogę wyładować złości w inny sposób, wstyd mi za to. Zupełnie nie widzę swojej przyszłości, czuję taką pustkę. Uczę się bardzo dobrze, to jedyne, co mi wychodzi, ale co z tego, skoro nawet nie wiem, co chcę robić w przyszłości. Chodzę do psychoterapeuty, na razie byłam na dwóch spotkaniach. Pomaga mi walczyć głównie ze strachem przed wystąpieniami publicznymi. Czy ja mam szansę na normalne życie, normalne przyjaźnie? Czuję, że to się nigdy nie zmieni... wiem, że mnie nie zdiagnozujecie, ale może powiecie mi chociaż, skąd to się bierze i czy jest to jeszcze normalne, bo sama już niczego nie rozumiem.
×