Cześć i czołem, jestem tu nowa, mam głupi nick i chciałabym Wam obcykanym w temacie zadać pytanie. Czy myślicie, że borderline można mylić z depresją lub nerwicą lękową?
Przeraża mnie myśl, że to może być BPD, ale mam wszystkie objawy, próbuję sobie wmówić, że sama i tak się nie zdiagnozuję i mogę się mylić, ale wystarczy, że sobie przypomnę jakąkolwiek kłótnię, w której ostatnio brałam udział. (O mój Boże, co za porażka.) Do tej pory byłam kilkakrotnie już diagnozowana i leczona na to, co napisałam wcześniej - depresja + nerwica lękowa od 15 roku życia (mam 25 lat, więc trochę kiepsko). Nawet nie chcę mówić, jak bardzo mnie to wkurza i ile razy musiałam mówić psychiatrom, że NIE MAM ŻADNEJ DEPRESJI. Wystarczy wspomnieć tylko o myślach samobójczych i już mądre głowy wiedzą, co ci jest, proszę bardzo - depresja. Wystarczy powiedzieć o nieradzeniu sobie ze stresem i emocjami, proszę bardzo - nerwica lękowa. WTF...
Stąd to moje pytanie. Czy jest szansa, że lekarz się tak myli? Mimo, że jestem teraz z powrotem na takiej krawędzi, że mam wrażenie, że jeszcze chwila i dosłownie ZWARIUJĘ, to po prostu nie chcę iść do kolejnego lekarza, który mnie będzie znowu leczył zupełnie nieskutecznie na depresję... Dodam, że nigdy nie pytałam żadnego lekarza, czy to BPD, bo jakoś mi było głupio się przyznawać, że diagnozuje mnie również dr Google...
Będę Wam bardzo wdzięczna za odpowiedź, bo wiem, że to mój pierwszy post i mnie zupełnie nie znacie, więc dlaczego mielibyście mi pomagać - ale po prostu już nie mogę.