Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Conessa może zwyczajnie nie było to dla Ciebie? Masz świadomość, że gdy się starasz to możesz osiągnąć wszystko. Skończyłaś studia pracowałaś na wysokich stanowiskach. Podziwiam :)

Też to zaobserwowałam. Ja na razie w miarę trzymam się. Nie mam żadnych "bodźców" które prowokowałyby mnie do dziwnych zachowań i tym samym myślę, że nie muszę nad sobą pracować :roll:

 

Bodźców wkoło jest masa, border reaguje bardzo intensywnie nawet na same bzdury, jak ooo świeci słoneczko, czy ooo ten pan w kiosku miał ponurą minę. Ciężko zdawać sobie sprawę co nas tak naprawdę zdenerowało, czy rozweseliło.

 

coma pozabijają. Nieleczony border sam w sobie potrafi rozwalić relację i zmęczyć zdrowych ludzi wokół. A co dopiero osobę, która sama ma problemy. Nie wiem na jakim etapie leczenia jesteście, ale musicie obie zdawać sobie sprawę w co się pakujecie. Szczególnie Ty, bo jeśli kumulujesz emocje z otoczenia, to raczej Ty będziesz najbardziej poszkodowaną.

 

moyraa miewam podobnie, boję się że kontrola będzie przymusowa dla mnie na resztę życia, że nigdy w pełni się nie wyluzuję i nie będę wolna od analizowania każdego mojego zachowania czy zmiany nastroju. jednakże to wcale nie musi być dążenie do nikąd. Wystarczy mieć cel dla którego ta kontrola nabierze sensu, zacznie cieszyć że byliśmy w stanie ruszyć z miejsca i wywalczyć nasze marzenia pomimo dodatkowych trudności. Co chcesz robić po maturze?

Przeczytałam ze jesteś bardzo młoda jestem ciekawa czy zdiagnozowano u ciebie zaburzenia osobowości , bo z tego co wiem można to określić dopiero na etapie "wczesnej dorosłości". Nie traktuj tego jako atak, po prostu jestem ciekawa :)

Skoro pisze o maturze do której podchodzi po raz drugi ma ok 19-20 lat a to zdecydowanie wczesna dorosłość ;)

 

a co robicie w życiu tak bardziej zawodowo i hobbystycznie? Ja pracowałem w wielu miejscach przeważnie w biurze (co rok zmieniam pracę), ale rzy.am tym, nie wiem co bym chciał w życiu robić. W głowie wiele sprzeczności, nie wiem którą drogą iść: pracować dla kasy czy szukać swojej własnej drogi, ale jak ją znaleźć? Jak znaleźć "własną legendę"?

 

Cóż... ja na przemian lenię się i mam zrywy ambicji. Jestem w tej komfortowej sytuacji, że zawsze wiedziałam co chcę robić, nawet jak nie wiedziałam kim jestem :D. Dążenie do tego celu wygląda różnie, liceum skończyłam z wyróżnieniem, ale na studiach ledwo zaliczam, bo nie uczę się wcale. Kiedyś uczyłam się 8 języków, teraz ani jednego i zadowala mnie raptem parę opanowanych w miarę biegle. Kiedyś trenowałam taniec i akrobatykę, teraz trenuję zjadanie chipsów na czas przed serialami online.

 

Będąc na studiach również pracowałam już na kierowniczym stanowisku, ale zrezygnowałam po roku, bo nie spodobały mi się zmiany w firmie a wyjazdy zagraniczne kolidowały nawet z zaliczeniami na 3, niektórych przedmiotów, choć może zagrała tu i natura niestałego borderka, kto wie? Staram się na razie póki zostało mi jeszcze 1,5 roku korzystać i sprawdzać możliwe jeszcze dodatki do upatrzonej ścieżki na przyszłość. Udało mi się zagrać parę miesięcy w serialu. Hobbystycznie piszę, wydałam już tomik poezji i skończyłam powieść o pobytach w szpitalach psychiatrycznych. Za jakiś rok będzie pewnie również wydana a na razie sprzedaję znajomym po dychu aby mieć na wspomniane chipsy ;P. Z zawodu jestem grafikiem, kocham rysować, robię krótkie komiksy też, czy portrety.

 

Ze związku jestem zadowolona zależnie od dnia - i to mój największy problem, bo nie wiem czy mam prawo się na niego wściekać i myśleć o zerwaniu, czy to tylko mój wymysł? Staram się nie podejmować pochopnych decyzji na razie...

 

Tańczący z lękami jeśli nie wiesz co chcesz robić może zrób sobie jakieś testy predyspozycji zawodowych? Uwzględniają co lubimy robić i co wydaje się nam w miarę fajne + jakie mamy umiejętności. Byłoby to na pewno jakąś wskazówką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Skoro pisze o maturze do której podchodzi po raz drugi ma ok 19-20 lat a to zdecydowanie wczesna dorosłość ;)

 

 

Jak uważasz. Dla mnie wczesna dorosłość to 24/25 lat i słyszałam ze najcześciej w tym wlasnie wieku diagnozuje sie tego typu zaburzenia. Widzę jednak po Twoich wypowiedziach, ze na wszystkim swietnie sie znasz także nie mam zamiaru sie spierać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dusiorek, chciałabym pójść na ASP, ale... pożyjemy, zobaczymy. ;) Chyba mogę pozazdrościć tego, że nie tkwisz w martwym punkcie i rozwijasz się. Nie wiadomo na co to wszystko się przyda, ale mniejsze jest prawdopodobieństwo samobójstwa, jeśliś zajęta, bo nadmiar czasu to dopiero potęga pustki.

Kontrola, brak kontroli. Kto wie gdzie tkwi życie? Nawet brak schematów jest schematem, perfekcjonizm nigdy nie będzie stuprocentowym perfekcjonizmem, a jego brak jego brakiem. I tak ze wszystkim. I nie wiem czy chciałabym widzieć wszystko jasno, wyraźnie, by utrzymać się na powierzchni, żyć w kłamstwie. A cokolwiek jest po części kłamstwem. Nie wyrwiemy się z tego.

Coś za coś. Nie wiem jaki to ma związek, ale, olaboga, chyba odechciało mi się precyzowania wszystkiego. :P

 

Lat mam dwadzieścia, to znaczy, za dwa miesiące będę miała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MistyDay wszystko zależy od punktu widzenia ale już na oddziałach dziecięcych pojawiają się diagnozy tego typu ok 15-16 lat. Jedni z diagnozą Cię późno bo boją się co zrobisz z etykietą i czy czasem to nie wina hormonów, innym wystarczy że spełniasz kryteria DSM-IV. Cieszę się że widocznie trafiłaś na mądrych specjalistów.

 

Morza więc też masz cel i tego się trzymaj ;). Ja nie tkwię w miejscu może z rozwojem osobistym ale cóż mój związek chociażby to martwy punkt. Staram się nie rozkminiać tego wszystkiego i podchodzić z poczuciem humoru. Śmiać się z własnego zaburzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ha. Może i kiedyś ja nauczę się z poczuciem humoru podchodzić do swoich problemów emocjonalnych, jak i do życia w ogóle - a przede wszystkim do jego sensu lub jego braku. Filozofowanie nie przyczynia się do poprawy życia, wręcz przeciwnie, przynajmniej w moim przypadku. Z kolei bez filozofii wszystko staje się zbyt zwyczajne.

A diagnozy rzeczywiście mogą zaszkodzić... Człowiek utożsamia się z etykietką, by móc jakoś się określić, a to chyba nienajlepsza droga. Po co podchodzić poważnie do czegoś, co zmienia się z dekady na dekadę, ze stulecia na stulecie? Ci, którzy wymyślili to wszystko też są, byli tylko ludźmi. Dlatego staram się szukać poza psychiatrią. Może kiedyś znajdę coś, coś, co mnie pochłonie i wyciągnie z bagna. Narazie łatwiej będzie mi się wygrzebać, jako że dopiero zaczęłam tonąć coraz głębiej. Trzeba się ratować póki czas i zastanowić się nad lekami, choć wolę trzymać się od nich z dala. Przed chwilą było mi wszystko jedno, ale teraz już nie jest i chcę uciekać od leków, póki to możliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MistyDay wszystko zależy od punktu widzenia ale już na oddziałach dziecięcych pojawiają się diagnozy tego typu ok 15-16 lat. Jedni z diagnozą Cię późno bo boją się co zrobisz z etykietą i czy czasem to nie wina hormonów, innym wystarczy że spełniasz kryteria DSM-IV. Cieszę się że widocznie trafiłaś na mądrych specjalistów.

To ciekawe nie słyszałam o tym! :o co ciekawe ja trafiłam do psychiatry ( juz jako osoba dorosła bo wczesniej tez bywałam z różnymi problemami) z podejrzeniem pmdd bo na samym początku objawy występowały tylko na kilka-kilkanaście dni przed miesiączką. No a okazało sie po czasie zupełnie co innego :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uzależnienie się od leków nie jest zbyt rozsądne tak jak i Uciekanie od nich. Ja powinnam brać swoje do końca życia i tu rzeczywiście podjęłam walkę skutecznie na szczęście. Jednak gdyby nie one pewnie lata próbowała bym stanąć na nogi. Przemyśl więc Moyraa czy masz tyle czasu by móc próbować do skutku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie mam czasu na babranie się w gównie. A chyba bez leków długo nie pociągnę... :?

... no ale dziś tak myślę. Może jutro inaczej. Może stwierdzę, że biorąc leki będę żyła w zakłamanym świecie. Nie wiem jak wbić sobie do łba, że nie tylko ból jest prawdziwy. On wciąż mnie woła, na różne sposoby, a ja poddaję się, bo nie mam argumentów, które ukierunkowałyby mnie w stronę życia. Tylko czymże jest życie? Z jednej strony bez sensu jest odpowiadać, definiować i znów zamykać coś w schemacie. Ja po prostu chcę umieć i chcieć elastycznie i spontanicznie żyć.

A jakie leki bierzesz? Ja, jak narazie, brałam seronil i albo źle skorzystałam z przejścia w nieco inny stan, albo doprowadził mnie do stanu mieszanego lub czegoś podobnego... Swoją drogą, psychiatra powiedział, że takie reakcje spowodują, że zacznie diagnozować mnie pod kątem dwubiegunówki. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Czuję się jak małe dziecko, którego nikt nie kocha i nie potrzebuje. A przecież jestem dorosłą osobą i przede wszystkim sama siebie powinnam potrzebować i w zdrowy sposób kochać. Znowu boleśnie upadłam, ale za chwilę się podniosę. Jak zawsze.

To niewiarygodne jak człowiek może tyle czuć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa, Wiesz,myślę,że Twoja osobowość się dopiero w Tobie kształtuję,jesteś inteligentna,twórcza..ta burza emocji i te przeróżne pytania ,które są w Tobie są czymś naturalnym na tym etapie życia,zaakceptuj ten stan,nie doszukuj się zaburzeń na siłę,nie daj się wciągnąć w psychotropy,jeżeli nie ma takiej potrzeby..

Dobrze,żebyś znalazła jakąś pasję i podążała za nią,to pomogłoby Ci ukierunkować myśli i działania w jakimś okęślonym kierunku

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moyraaa ja już nie biorę leków, brałam jedynie Biocsetin czy jakoś tak przez dwa lata. Miał też wyrównać mnie po moich zaburzeniach odżywiania, bo po anoreksji miałam bulimiczne zapędy i ten lek dodatkowo to hamował. Gdyby nie on pewnie nie otworzyłabym się na ludzi, na mojego chłopaka, który wówczas mi bardzo pomógł i postawił na nogi i nie podjęłabym pewnie tak ważnych życiowych decyzji które mnie doprowadziły do tego momentu. A kiedy poukładałam swoje życie, skończyłam terapię, mogłam je odrzucić.

 

nie daj się wciągnąć w psychotropy,jeżeli nie ma takiej potrzeby..
Ona nie daję się wkręcić, a Ty nie wiesz czy nie ma takiej potrzeby właśnie. Zachowajmy zdrowy rozsądek. Leki na wyrównanie nastroju to nie leki na schizofrenię. Mogą działać bardzo łagodnie. Nie bądźmy zbyt za ani zbyt przeciw. Jest potrzeba, bo sobie nie radzę aktualnie - bierzemy, by się ustabilizować i walczymy dalej.

 

-- 28 lut 2014, 19:09 --

 

abstrakcyjna, każdy potrzebuje miłości czy jest dorosłym czy dzieckiem. Twoje uczucia są więc jak najbardziej na miejscu, miłość własna nie zawsze starcza, bo ogólnie jesteśmy kontaktowymi zwierzakami ;). Jednak dopóki siebie nie pokochamy i nie zaakceptujemy, raczej nikt nas nie pokocha. Czasem tworzy się takie właśnie zamknięte koło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

warrior11, myślę, że takie "na siłę" to to nie jest. Byłam i blisko anoreksji, do tego napady bulimiczne, autoagresja, miesiącami wychodziłam jedynie sporadycznie z domu, bywały okresy, kiedy po dwa tygodnie leżałam w łóżku. Nie mówię już o funkcjonowaniu w związkach, choć tutaj wiele zależy od tego czy znajduję się w stanie depresyjnym, czy też nie. Jeśli z kolei zbytnio szybuję, to upadam. Z doszukiwania się zaburzeń już wyrosłam na szczęście. I mam nadzieję, że zbytnio nie będzie mi ten temat zatruwał głowy. ;) Pasję, jako tako, mam, jak pisałam kilka postów wstecz. Jednakże cholernie trudno jest trzymać się jej, trzymać się czegokolwiek, bo czegokolwiek się chwytam - chcę się tego pozbyć. Kiedyś natknęłam się na wypowiedź na temat bulimiczek, jakoby chciały się pozbywać wszystkiego co przyjmują, nie tylko jedzenia. Myślę, że tkwi w tym jakieś sedno, ale to już nie ten temat.

 

Dusiorek, no właśnie... To otwarcie na ludzi... Bardzo ważna sprawa. Bez tego ani rusz. A wszystko we mnie wciąż podpowiada treści przeciwko niemu - człowiekowi. Nie, to nie pomaga.

Co do Twoich słów skierowanych do Abstrakcyjnej - podpisuję się pod nimi. ;) Trudno jednak zbudować tę miłość (czymkolwiek ona jest) do siebie - nie tylko jej złudzenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję się jak małe dziecko, którego nikt nie kocha i nie potrzebuje. A przecież jestem dorosłą osobą i przede wszystkim sama siebie powinnam potrzebować i w zdrowy sposób kochać. Znowu boleśnie upadłam, ale za chwilę się podniosę. Jak zawsze.

To niewiarygodne jak człowiek może tyle czuć.

przez chwilę myślałam, że ja to napisałam. Czuję dokładnie tak samo :(

 

Podłamałam się trochę, bo myślałam, że już na wiosnę odstawię leki, biorę już pół roku, a tu wszystkie objawy wracają i lekarz kazał mi zwiększyć dawkę. Nigdzie nie wychodzę, siedzę, albo leżę w swoim pokoju, muszę tyle rzeczy zrobić, a nie czuję się na siłach, znowu wszystko zawalam.

Czy miał/ma ktoś z Was np. w sytuacjach stresowych, problemowych objawy psychotyczne, albo silną depersonalizację?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Dusiorek, To jest po prostu dziecięce pragnienie. I totalna pustka, bo nikt mnie nie kocha. I nie pisałam tylko o miłości od partnera. Ale też od rodziców chociażby.

 

-- 28 lut 2014, 20:27 --

 

Lewiatanxxx, Przesmutne. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest po prostu dziecięce pragnienie. I totalna pustka, bo nikt mnie nie kocha. I nie pisałam tylko o miłości od partnera. Ale też od rodziców chociażby.

To zabija wewnętrznie.

Chłonę jak gąbka pozytywne uczucia i zainteresowanie od terapeutki.

Czuję się tak jakby całą swoją osobą mówiła mi że nie ma dla niej znaczenia jaka jestem bo sobie ze mną poradzi, nie przeszkadza jej to, ale muszę się zmienić dla siebie samej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Leki na wyrównanie nastroju to nie leki na sccizofrenie" za to głownie przeciwpadaczkowe i na ChAD ... :) ja biore rownież leki "na schizofrenie", prócz stabilizatora głownie wlasnie przeciwpsychotyczne - w ogole nie rozumiem tego porównania. To ze ktoś bierze takie wlasnie leki nie czyni go schizofrenikiem. Tak samo to ze biore leki uznawane jako przeciwdepresyjne nie czyni mnie człowiekiem z depresja. Bo depresji nie mam a działanie ich jest rownież przeciwlękowe. Określanie psychotropow jako " na schizofrenie", "na chad", "na padaczkę" itd to bezsens, wiadomo ze różnie je łącząc osiąga sie rożne efekty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lewiatanxxx, same leki to nie wszystko, uczestniczysz jeszcze w jakiejś psychoterapii?

 

abstrakcyjna, dlatego napisałam, że nikt raczej nas nie pokocha, dopóki sami siebie nie pokochamy. Bo skoro sami swoją postawą pokazujemy, że nie warto, to kto by to dostrzegł? Nie powiem Ci jak pokochać samą siebie, ale warto zacząć od akceptowania siebie z całym swoim bagażem. Pomyśl, co możesz powiedzieć o sobie dobrego?

 

Dziewczyny życie nas nie oszczędzało, a mimo to nie poddałyście się, mimo dalszych upadków walczycie dalej, czyż to nie wspaniała cecha? Czy nie zasługuje na podziw i choćby uśmiech, że tyle w Was wewnętrznej siły? Macie milion doświadczeń przez swoje zaburzenie, a także tych, które do tego zaburzenia doprowadziły, to wzbogaca Waszą życiową mądrość. Nie jesteście puste i próżne. nie jesteście głupie, może właśnie dzięki temu bagażowi los nie pozwolił Wam stać się jedną z wielu plastikowych lal, które mają pusto w środku. Doceńcie swój potencjał, zauważcie go, a łatwiej Wam będzie zmierzyć się z kolejnym dołkiem.

 

-- 28 lut 2014, 20:12 --

 

MistyDay, chciałam jedynie pokazać bez fachowych terminów, że nie wszystkie leki oddziałujące na nastrój zaburzają nasze postrzeganie, jak te leki ciężkie na schizofrenię chociażby. Przykładowo. Ty musiałaś takie brać ok, ale w przypadku moyryy, która w ogóle zastanawia się czy brać cokolwiek, chciałam aby się tak nie bała, że zaraz jej dowalą jakieś ostre psychotropy. Może porównanie było nietrafione - przepraszam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Dusiorek, Nie sądzę bym musiała pokazywać jakąkolwiek postawę by zasłużyć na miłość rodziców. Już za późno na to. Przez to mam pewne emocjonalne braki, których nie da się wypełnić. I to nie jest tak, że ja siebie totalnie nie akceptuję i nienawidzę. Za bardzo to zmienne u mnie. I nie mam problemu by powiedzieć coś dobrego o sobie, ale jest tego mniej niż złego.

 

Dziewczyny życie nas nie oszczędzało, a mimo to nie poddałyście się, mimo dalszych upadków walczycie dalej, czyż to nie wspaniała cecha? Czy nie zasługuje na podziw i choćby uśmiech, że tyle w Was wewnętrznej siły? Macie milion doświadczeń przez swoje zaburzenie, a także tych, które do tego zaburzenia doprowadziły, to wzbogaca Waszą życiową mądrość. Nie jesteście puste i próżne. nie jesteście głupie, może właśnie dzięki temu bagażowi los nie pozwolił Wam stać się jedną z wielu plastikowych lal, które mają pusto w środku. Doceńcie swój potencjał, zauważcie go, a łatwiej Wam będzie zmierzyć się z kolejnym dołkiem.

Do mnie to nie trafia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny życie nas nie oszczędzało, a mimo to nie poddałyście się, mimo dalszych upadków walczycie dalej, czyż to nie wspaniała cecha? Czy nie zasługuje na podziw i choćby uśmiech, że tyle w Was wewnętrznej siły? Macie milion doświadczeń przez swoje zaburzenie, a także tych, które do tego zaburzenia doprowadziły, to wzbogaca Waszą życiową mądrość. Nie jesteście puste i próżne. nie jesteście głupie, może właśnie dzięki temu bagażowi los nie pozwolił Wam stać się jedną z wielu plastikowych lal, które mają pusto w środku. Doceńcie swój potencjał, zauważcie go, a łatwiej Wam będzie zmierzyć się z kolejnym dołkiem.

 

Do mnie to nie trafia.

Do mnie też nie.

MistyDay, chciałam jedynie pokazać bez fachowych terminów, że nie wszystkie leki oddziałujące na nastrój zaburzają nasze postrzeganie, jak te leki ciężkie na schizofrenię chociażby. Przykładowo. Ty musiałaś takie brać ok, ale w przypadku moyryy, która w ogóle zastanawia się czy brać cokolwiek, chciałam aby się tak nie bała, że zaraz jej dowalą jakieś ostre psychotropy. Może porównanie było nietrafione - przepraszam.

Neuroleptyki nie zaburzają postrzegania... No i co najważniejsze przy neuroleptykach to dawka. Najlepiej się nie wypowiadać jeśli się nie jest pewnym co do prawidłowości swoich spostrzeżeń ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

abstrakcyjna w idealnym świecie rodzice kochają nas bezwarunkowo, ale coraz mniej takich szczęśliwych rodzin. Dlatego trzeba walczyć o siebie, nie zwątpić w swoją wartość i znaleźć kogoś kto nas tą miłością obdarzy. Jesteśmy stworzeni do miłości, ale jak sami nie wierzymy, że jesteśmy jej warci to nic z tego. Mężczyzna też potrafi kochać taką opiekuńczą miłością. To, że z rodzicami zadziało się jak zadziało, nie znaczy że jesteś skazana tylko na seksualne gesty. Coś przepadło na zawsze, ale jeszcze więcej możesz znaleźć jeśli zechcesz szukać.

 

A jeśli do Ciebie mój tekst nie trafił -> nie musiał, widocznie potrzebujesz znaleźć coś co będzie donosiło się konkretnie do Ciebie i nastroi Cię do dalszego zmagania się z problemem :) Chcę jednak abyś wiedziała, że ja tak o Tobie myślę i o każdym kto tutaj na łamach tematu ze sobą walczył. Podziwiam i trzymam kciuki za Was.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W ramach pocieszenia tych z Was, które uważają ze nie zasługują na miłość - ja mimo tego ze jestem czasem nieznośna mam kochającego męża i wiedział ze jestem taka a nie inna a mimo tego zdecydował sie spędzić ze mna życie. Prawda jest taka ze objawy mocno nasiliły sie chwile przed ślubem a i pozniej w trakcie terapii ale on to wytrzymał mimo momentów grozy i nadal widzi we mnie wspaniała osobę mimo ze ja często tego nie widzę. Niech to bedzie dla Was jakas pociecha i wiara w to, ze znajdziecie tez takiego kogoś. I nie zmieniać sie na sile ale walczyć o własne szczęście :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lewiatanxxx, same leki to nie wszystko, uczestniczysz jeszcze w jakiejś psychoterapii?

tak, jestem w psychodynamicznej już jakiś czas, niby pomaga, widzę różnicę, ale dla mnie spotkania raz na tydzień to mało, potem na sześć dni zostaję sama, nie mam do kogo się odezwać nawet. Zresztą ja bym chciała, żeby terapeuta dawał mi zadania, kierował mną, rozkazywał ,ale to dlatego, że wcześniejsze relacje z bliskimi tak wyglądały, ale mi to pasuje, bo czuję się wtedy bezpiecznie. Pokręcone to trochę, ale tak mam. I tu pojawia się problem, bo terapeuta tylko objaśnia i mówi, że sama mam decydować, bo sama najlepiej wiem co jest dla mnie dobre.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×