Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Dawno mnie nie było. Ale się rozpisałyście, chyba Was nie ogarnę ;)

 

Btw czytam teraz polecaną tutaj książkę "Uratuj mnie" rachel reiland. Z jednej strony trochę przygnębiające, bo konfrontuje z pewnymi sprawami, których wolałabym nie widzieć, ale jednocześnie bardzo inspirująca :smile:

 

Ja pochłonęłam tę książkę jakieś 2 lata temu. Dużo w sobie widziałam, ale dała mi ona nadzieję, tylko terapeuty mi brakowało takiego dobrego.

Książka fajna pod tym względem, że doskonale pokazuje problem. Ale poradnikiem nie jest.

 

Zdecydowanie jako poradnik polecam książkę, "Borderline. Jak żyć z osobą o skrajnych emocjach." tam dopiero naczytacie się jakie sposoby są na osoby cierpiące na to zaburzenie. Czytając porady dla rodzin, osób bliskich jak mają postępować "ze mną" miałąm ochotę schować książkę by nikt tego nie zobaczył, bo bałam się, że zaczną je stosować dla mnie. Typowa obrona. Nie chciałabym usłyszeć niektórych słów lub dyplomatycznych wyjaśnień bo reagowałam na samą myśl agresją i histerią. Zdecydowanie polecam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja kupiłam wlasnie ta książkę mamie i mężowi - poradnik. Myslalam ze bedzie tan tez cos dla mnie ale sie przeliczylam :( powinien byc tez jakiś poradnik dla nas. Ale to fakt z tego co przejrzałem faktycznie niezły. Z reszta to chyba wlasnie tej babki która spotkała rachel reiland. Tak mi sie cos wydaje. Pomogła jej z tamta książka a sama napisała kilka swoich. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno są tam też wypowiedzi Reichel. Ja w sumie już nie mam komu dawać tej książki, więc sama ją przeczytałam. Ale dużo z niej wzięłam dla siebie. Ciekawe są te projekcje opisane, których wcześniej nie rozumiałam.

 

MistyDay, I czyta Twoja rodzina?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MistyDay, a Ty akceptujesz swojego meza, nie niszczysz go?

Ja mojego na poczatku akceptowalam w 100%, a na koncu w 10%. Przeszlismy przez pieklo. Pod koniec on tez wynalazl jakis poradnik o bpd - przeczytal, zrozumial, ale uznal, ze nie jest dosc silny by to znosic....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od rana jestem chodzącym ładunkiem wybuchowym, każdy kto wszedłby mi dziś w drogę dostałby słono po ryju. Chodzę po mieszkaniu, bo jestem na zwolnieniu lekarskim, czuję narastającą agresję, szoruję łazienkę i kuchnię nerwowo jak osoba z rasowymi natręctwami.

 

Nie chcę, aby wszystko w życiu było upierdliwą przeszkodą, a tymczasem obecna niepewność w sytuacji szkolnej, z maturą i przyszłością, którą muszę ustawić gdzieś, jakoś, pomimo braku wsparcia finansowego- jest mi ciężej znieść samą świadomość tego, niż sytuację jako taką. Rozpadam się, nie mogę sobie nigdzie miejsca znaleźć, czy kiedykolwiek je znajdę? Żyję jak przestraszony zwierzak zagoniony do kąta, stąd ciężko czymkolwiek mi się cieszyć.

 

Tak samo jest z ludźmi. Pruję się na nich, o nich, przez nich, na każdym kroku ich odpycham, tymczasem oni już nigdy się nie powtórzą. Powinnam ich doceniać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MistyDay, a Ty akceptujesz swojego meza, nie niszczysz go?

Ja mojego na poczatku akceptowalam w 100%, a na koncu w 10%. Przeszlismy przez pieklo. Pod koniec on tez wynalazl jakis poradnik o bpd - przeczytal, zrozumial, ale uznal, ze nie jest dosc silny by to znosic....

 

Bałam się, że ktoś w końcu o to zapyta... ;) Na początku tak, później zaczęła mi przeszkadzać jego przeszłość, nie mogłam się z nią pogodzić. Wcześniej przy różnych chłopcach też byłam "wstecznie" zazdrosna, ale teraz to osiągnęło apogeum. On starał się rozumieć to, mimo że czasem wybuchał, jednak bardzo mnie wspiera. To jest właśnie mój główny problem, bardzo długo ukrywany... W gorszych okresach mam paranoję potworną, wydaje mi się jakby to, że był kiedyś z kimś innym ma miejsce TERAZ, czuję się tak jakby wszystko to działo się w rzeczywistości. Bardzo trudno jest mi o tym mówić... Nie spotkałam chyba innej osoby z bpd z takim właśnie problemem (ani w ogóle innej) więc jest mi ciężko. Przechodzę przez piekło kiedy myślę o tym, że nie całe życie był ze mną. Mimo, że mówi, że dopiero teraz zrozumiał co to miłość, że wcześniej mu się zdawało, że nigdy nikogo nie przedstawił rodzinie, nigdy nie ujawniał, że kogoś ma. Ale ile by nie mówił, jaka jestem wyjątkowa dla niego, i mimo że to widzę, to w takich momentach wariuję, wyję (kiedyś wymiotowałam, ale leki przynajmniej na tym polu pomogły) po prostu nie wiem co zrobić, wiem że to beznadziejnie głupie, ale nie daję rady nie myśleć. Byle jaka bzdura potrafi mi przypomnieć. Kiedyś wypytywałam i sama się raniłam, w końcu udało mi się to powstrzymać, ale to nadal jest w mojej głowie, gdzieś bardzo głęboko. Na terapii doszłyśmy z kobietą do tego, że to kwestia opuszczenia mnie w dzieciństwie przez chorego psychicznie ojca, ale to dopiero kropla w morzu. Przez ostatnie kilka dni odwala mi maksymalnie. Wczoraj znowu mnie napadło, pocięłam mu nożyczkami koszulki, na których był na zdjęciach z inną (zdjęcia zupełnie neutralne, można powiedzieć z sekcji 'zawodowej') a potem pocięłam sobie ręce - pierwszy raz w życiu... Myślałam, że mnie rozerwie od środka. Wstydzę się o tym mówić, nie chcę sobie tego przypominać nawet. Już przeszłam etapy przeszukiwania wszystkich jego rzeczy pod kątem "czy nie ma tam czegoś od nich". Kiedyś przypadkiem na początku pokazał mi książkę, gdzie była dedykacja (zapomniał o niej) przy mnie wyrwał i wyrzucił, ale dotąd mam uraz. Wiedząc o moim problemie pozbył się chyba wszystkiego, co mogłoby mi sprawić przykrość, ale najgorsze, że ja zawsze coś znajdę. Nie ufam swojej głowie. Cierpię przez to i nienawidzę się, że on tak się stara, a ja jestem potworem. Z drugiej strony często krzyczę, że on jest obrzydliwy, wyzywam go i mówię, że to jego wina, bo "moczył" gdzie popadnie. Oczywiście to bzdura, co lepsze ja miałam więcej partnerów niż on, i przyrównując do mnie zachowywał się on normalnie. Jednak ja mam w głowie wizję miłości - poznajemy się za młodu, razem pierwszy pocałunek, pierwszy seks - wszystko. A potem ślub i razem do śmierci. I to, że nie da się tego cofnąć, że musiałabym przeżyć życie od nowa, że jestem bezsilna - to sprawia, że wyję. Staram się jak mogę, ale to ciągle wraca. Czasem tak bardzo go nienawidzę, a potem zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę to chyba nienawidzę samej siebie....

Bardzo ciężko było mi to napisać, to okropnie wstydliwe dla mnie, ale mam nadzieję, że komuś może pomóc :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MistyDay, dziekuje za szczerosc. widze ze tez nie masz lekko :-( Ale dopuki jest milosc, to mozna wszystko!

 

Przepraszam ze pytam, ale jaka osobowosc ma Twoj maz?

 

Moj mial niektore cechy schizoidalne, ale w malym natezeniu, wiec teraz patrzac z dystansu nie nazwalabym go juz zaburzonym. Ale przed rozstaniem - jak najbardziej.

 

No i zastanawiam sie ogolnie - jaka osobowosc moze pasowac do bordera? Gdzie mam szukac jak juz bede gotowa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Umm nie jestem pewna, czasem jest trochę panikarz :) ale jego mama ma ChAD i osobowość borderline - stad jego panika czasem ze sobie cos zrobię . Jako dziecko nie miał łatwo ale myśle ze dzieki temu ze ja kiedyś sie wylecze zrozumie tez swoją mamę i bedzie mu łatwiej . Jest bardzo wrażliwy, ale tez przekonany ze musi byc silny. Czasami puszczają mu nerwy ale mam nadzieje ze da radę bo stara sie jak moze zeby mnie wspierać . A co do szukania to wlasnie sobie myśle ze chyba to nie musi byc konkretna osobowość ważne zeby ktoś potrafił nas choć trochę zrozumieć i po prostu kochać . Jestem pewna ze znajdziesz kogoś takiego, mimo naszych zaburzeń w końcu jesteśmy wspaniałe a na pewno oryginalne :) dziękuje za miłe słowa wywołały uśmiech na mojej twarzy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MistyDay, a Ty akceptujesz swojego meza, nie niszczysz go?

Ja mojego na poczatku akceptowalam w 100%, a na koncu w 10%. Przeszlismy przez pieklo. Pod koniec on tez wynalazl jakis poradnik o bpd - przeczytal, zrozumial, ale uznal, ze nie jest dosc silny by to znosic....

 

to samo było u mnie...

 

Nie spotkałam chyba innej osoby z bpd z takim właśnie problemem (ani w ogóle innej) więc jest mi ciężko.

 

to już spotkałaś... :-| współczuję, bo wiem jak się czujesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MistyDay ja miałam bardzo podobnie- zazdrość o ex po prostu paliła mnie od środka, chciałam znać każdy szczegół i katowałam się tym, z czasem przeszło (po kilku latach), ale nadal jestem chorobliwie zazdrosna o każdą kobietę, której mój ukochany poświęca jakąkolwiek uwagę- może to być nawet ktoś z jego rodziny, pracy, totalnie neutralne osoby, a ja świruję, przeglądam wszystkie wiadomości i znów się tym katuje, nie wiadomo po co. Na szczęście- nieszczęście on ma podobnie, tylko jest bardziej zrównoważony, więc jakoś mnie rozumie, choć czasem bywa trudno. I tu zaczęłam rozkminiać pytanie maybeBaby- bo niby mówi się, że miłość nie wybiera, a przeciwieństwa się przyciągają, ale on też ma taki profil bdp tylko może nie w sensie klinicznym. I tak się zastanawiam, czy nie jest trochę tak, że dzięki temu dobrze rozumiemy niektóre stany emocjonalne, które dla innych są po prostu nie do ogarnięcia, ale taka idea wydaje mi się trochę chora...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już ze swoim ex nie jestem a do tej pory żyję jego "znajomościami" i przeżywam, choć już nie tak mocno jak wcześniej. Jak nie jestem w związku jestem spokojna. Nauczyłam się już żyć samotnie i boję się wejść w jakiś układ. Łatwiej mi spotkać się kilka razy z jakimś mężczyzną, niż stworzyć coś trwałego. Też mi wstyd...

 

To o czym piszesz lulu.onthebridge, że taka relacja może być chora, to w sumie coś w tym jest, jest na pewno męczące, ale w sumie jeśli się kochacie to potraficie się tolerować.

 

Znałam kiedyś parę, która niesamowicie się kłóciła, bili się nawet , byłam świadkiem jak ganiali z nożami po domu i mimo, że byli tyle lat razem to wszyscy uważali, że się rozstaną w końcu, a finał był taki, że pobrali się, mają już 2 letnie dziecko. Nie wiem co tam u nich teraz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wlasnie stad moj nick :) bardzo spodobało mi sie jej imię i ogólnie ta postać :) tez jestem fanka ahs, tak samo jak hannibala i gry o tron :)

 

 

A co do tego ze jak jest sie samym jest dobrze, znam to... Ale potem zawsze mi sie zdawało ze tym razem bedzie inaczej. Nigdy tez nie umiałam długo byc sama. A niestety im silniejsze uczucia tym większy problem :( mecze sie strasznie ale moze warto w końcu mam dla kogo sie wyleczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co do tego ze jak jest sie samym jest dobrze, znam to... Ale potem zawsze mi sie zdawało ze tym razem bedzie inaczej. Nigdy tez nie umiałam długo byc sama. A niestety im silniejsze uczucia tym większy problem :( mecze sie strasznie ale moze warto w końcu mam dla kogo sie wyleczyć.

 

Dokładnie tak.

Jak ma się dla kogo to zupełnie inaczej jest. Ja na razie muszę dla swojego przyszłego partnera pracować nad sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MistyDay, od pierwszego odcinka Hannibala, zabieram się za jego oglądanie i do tej pory mi to nie wyszło :roll: Ale, coraz więcej osób chwali ten serial, więc chyba muszę zacząć:D

 

mi bardzo się podobał, jednak oczywiście Hopkins zawsze będzie dla mnie najlepszym Hannibalem :)

 

Conessa - Mi bardzo wiele dało to że znalazłam Was - że rozumiecie co czuję, gdy tak bardzo się boję. Leki i terapia swoją drogą, a zrozumienie kogoś, kto wie jak się czujesz jest bezcenne. I wbrew temu jak mogą myśleć inne osoby - że znajdujesz kogoś z podobnym problemem i razem się dołujecie - uważam, że możemy dać sobie wiele cennych rad jak sobie pomóc, bo przecież o to nam właśnie chodzi. I wcale nie chcemy wspominać tych złych chwil.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×