Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Już nie chodzę, do psychiatry tylko raz na 3 miesiące. Leków nie biorę od roku i nie wezmę znowu dopóki nie będę ponownie w stanie najwyższej desperacji ;)

Ogólnie wracając do tematu, może nie cierpię tak jak wy, bo jestem przyzwyczajona do pewnego szeregu zaburzeń i radzenia sobie z nimi od dziecka. Powiedziałabym, że mało co mnie dziwi w moim umyśle i organizmie, jednakowoż nie chcę robić naturze i losowi wyzwania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba już nie chce nic w sobie zmieniać, bo po co. Nadzieja, którą dostaję, a potem jest mi odbierana, gdy upadam, boli bardziej niż te wszystkie destrukcyjne zachowania. Znowu wpadłam w jakiś bulimiczny ciąg i stany lekko psychotyczne, ale do tego się przyzwyczaiłam, same przychodzą i odchodzą. Z całego tego stresu i nerwów mam wysypkę na całym dekolcie. Samotność tak bardzo boli. Ciągle boli mnie serce i mam taki ucisk, ale byłam u kardiologa i wszystko w porządku, inne badania też ok.

Chcę znów być dzieckiem, żeby ktoś mi rozkazywał, dawał zadania i mówił co mam robić, a nikt nie chce tego mi dać, przecież to nie kosztuje, kilka wypowiedzianych zdań, a dla mnie znaczyłoby bardzo wiele. Odwołałam dwie kolejne sesje, bo jak niszczyć to już wszystko. A teraz czuję się jeszcze bardziej osamotniona, ale głupio mi dzwonić i wyjaśniać, że może jednak przyjdę, poniżać się. Myśl o tym, że od piątku zacznę głodówkę uspokaja mnie i daje poczucie bezpieczeństwa, pewnej kontroli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem w jakim nurcie, strzelam że poznawczą. Terapia trwała ze 3 lata, skończyła się 2,5 roku temu. Moja terapeutka jednak odeszła już z zawodu. Wrócić więc nie mogę, a niestety okres oczekiwania jest dość długi. W moim przypadku to nie interwencja, więc mogłabym czekać i ok roku. No chyba że na pokazówkę się potnę, czy skłamię że wróciłam do dawnych praktyk to może poczekam tylko ze dwa miechy. Na prywatną mnie nie stać. Więc jestem tutaj aby załatać mam nadzieję że chwilowy kryzys. Nie wiem już co robić ze sobą, swoim związkiem, boję się przyszłości. Pewnie to się kumuluję ale czytając Was widzę że nie tylko ja przeżywam...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja raczej nie, przestałam mieć jakieś parcie na szczęście i nie wiem jak dobre samopoczucie. Staram się wytrwać i jakoś zamienić negatywne stany w coś pożytecznego, a jednak nie mam żadnego stanu, do którego bym dążyła.

 

No i ja. Już nie chce mi się czytać o tych wszystkich zachowaniach, obserwować siebie, bo czuję się w pewnym stopniu pogodzona z tym, że część takiej mnie już zostanie. Może to bardziej zrozumienie dla tego typu zachowań niż pogodzenie, nie mniej nie mam parcia również.

Wiem , że muszę wrócić na terapię i zrobię to.. jak przyjdzie jakiś czas?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest fascynujące ze z tego co zauważyłam mamy "zjazdy" które nakładają sie na siebie w czasie, zauwazylyscie to tez? Jak jednej jest zle okazuje sie ze innym tak samo. A jak jest cisza w wątku, to z każdej strony. Nie wiem moze to mi sie zdaje ale widzę taka wlasnie zależność. Ja także ostatnio przechodzę taki etap cichej rezygnacji, jesli tak to można nazwać ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i u mnie też dupsko blade. Nie mam siły ale jeszcze walczę, jeszcze się nie poddaję. Mam nową torbę leków, zaćpam się na śmierć w końcu ale będę próbowała wyciągnąć się z tego okrutnie paraliżującego napięcia, lęku czy już sama nie wiem czego, irytacji, nienawiści do wszystkiego i tęsknoty za wszystkim, stanąć na nogi i zacząć 'chodzić' o własnych siłach. Nie magę się ruszyć i nie mogę już wytrzymać stojąc w miejscu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja powinnam skończyć swoje studia dobrych pare lat temu ale ciagle miałam obsuwy, urlopy, a to cos uwalilam... W lutym miał byc koniec ale znów mi sie nie udało pracy nie mam boje sie zawalić albo nie mam siły albo mi sie nie chce i nic mi nie odpowiada ... Jestem na utrzymaniu rodziny całymi dniami siedzę w domu praktycznie w okresie letnim dużo jeździliśmy tu i tam z mężem , ale teraz tymczasowo nie. Jestem beznadziejnym darmozjadem i jeczybula albo sie wściekam albo rycze albo sie boje nie wiem juz czasem jak matka i maz mogą mnie nadal kochać bo pokazują mi to na każdym kroku i to mi tylko daje nadzieje. Przynajmniej staram sie wyglądać ładnie i dbać o siebie to mi tylko przychodzi z łatwością bo nie znioslabym jeszcze do tego czuć sie odrażająca zapuszczona kreaturą. Znajomi nie wiedza jaka jestem na prawdę i nikt nigdy by sie nie domyslil co przeżywam i jaka jestem ohydna. Pewnie jutro pożałuje tego co napisałam ale teraz tak czuje brzydzę sie sobą czasem a jednak nie potrafię nic z tym zrobic ohyda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli masz udane chociaż życie rodzinne :) Znalazłaś kochającego Cię mężczyznę a to nie takie proste. W dodatku wiesz że nie kocha Cię tylko powierzchownie bo nie zniósłby Twoich wyskoków a tu proszę. Skończenia studiów też jesteś bliżej jak dalej. Trzymaj się tego, gdy będzie naprawdę źle :)

 

Hehe, przyszłam z problemem a zaraz zacznę Was tu wszystkich pocieszać i stawiać na nogi ^^'. Może tego mi było trzeba? Zobaczyć, że ktoś z tym radzi sobie gorzej, niż ja? Border to też zmienne nastroje, może jutro tu wpadnę oczarowana światem i z energią dla każdego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mam zupełnie czym się pochwalić. Studia w toku, rok do tyłu, najprostszy kierunek świata zupełnie nie w kręgu moich zainteresowań, po nich pracy brak, robię tylko papierek bo czuję presję i nie mam innego pomysłu co mogłabym ze sobą zrobić, nie wiem też co zrobię jeśli uda mi się te studia ukończyć. Mieszkam z rodzicami którzy co jakiś czas straszą że mnie w końcu z domu wyrzucą bo 'jestem nic niewartym leniem i brudasem', w domu syf, śmieci na podłodze, brudne ciuchy na łóżku itd. życia towarzyskiego brak, chłopaka brak, jak się umyję raz dziennie to już sukces, rozdrapuję sobie krostki itp. na całym ciele, wyglądam jak z nieprzerwaną rozdrapaną ospą, hobby brak, zabijam czas zamknięta w swoim pokoju. Jest wesoło ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Synsa nieważne czy łatwy kierunek, ale czy Cię interesuję... Studiowałam dwa kierunki ale jednego tego rzekomo łatwiejszego za Chiny nie udało mi się skończyć. Tylko robiłam sobie wymówki, aby nie iść na zajęcia, czy nie uczyć się bo to było nudne po prostu. Nie masz szans na rozpoczęcie innych studiów? Jest coś co lubisz robić?

 

lulu.onthebridge może niezbyt sympatycznie to brzmi ale jestem szczera. Skoro mam opanowaną kontrolę i tylko (albo aż) mam głupie myśli i boję się, że nie wytrzymam to jednak jestem w lepszej sytuacji, niż Ci co mają większe natężenie bordera. W żaden sposób nie chcę Was dołować tylko staram się docenić sytuację, w której jestem, znaleźć więcej dobrych stron i tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co robicie w życiu? Bo tak czytam o samej beznadziei... Na pewno idziecie naprzód w tej czy innej dziedzinie, jest coś co Was tu trzyma.

 

Czy ja wiem? Ja idę na przód o tyle, że jestem w stanie jeszcze gdzieś pracować. Ale ze stanowisk kierowniczych poleciałam na dół i wcale nie mam motywacji i parcia by znów tam wskoczyć. Później to gdziekolwiek udało mi się awansować to rezygnowałam z pracy. Jestem w stanie wiele osiągnąć od razu lub za pierwszym razem a potem już mi się nie chce.

Jak obracam się wśród ludzi to czasem patrzę na nich, na ich zachowania, zajęcia i myślę sobie... boże, co ja tu z nimi robię, przecież w innym świecie w ogóle żyłam, na innym poziomie. Z drugiej strony jakoś nie przeszkadza mi to mocno.

Studia już mam za sobą.

 

To jest fascynujące ze z tego co zauważyłam mamy "zjazdy" które nakładają sie na siebie w czasie, zauwazylyscie to tez? Jak jednej jest zle okazuje sie ze innym tak samo. A jak jest cisza w wątku, to z każdej strony. Nie wiem moze to mi sie zdaje ale widzę taka wlasnie zależność. Ja także ostatnio przechodzę taki etap cichej rezygnacji, jesli tak to można nazwać ...

 

Też to zaobserwowałam. Ja na razie w miarę trzymam się. Nie mam żadnych "bodźców" które prowokowałyby mnie do dziwnych zachowań i tym samym myślę, że nie muszę nad sobą pracować :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie dowiedziałam się, że u mojej bliskiej przyjaciółki zdiagnozowano borderline. Ja wiedziałam, że ma bordera już w pierwszym dniu kiedy ją poznałam. Ta znajomość jest trudna i burzliwa. Dla mnie - osoby z problemami psychicznymi - jest to trudne. Jest dla mnie ważna, ale moje zdrowie psychiczne też jest dla mnie ważne. Czasami nie mogę się odnaleźć w tej sytuacji. Tym bardziej, że mam tendencję do akumulowania emocji ludzi z mojego otoczenia. Rozumiemy się, jesteśmy bratnimi duszami w pewnym sensie, ale mimo jest to dla mnie bardzo trudna sytuacja. Nie powinnam jej odpychać, ale często to robię bo sama cierpię na chwiejność emocjonalną, co prawda mam zdiagnozowaną cyklotymię, może ChAD (już sama nie wiem), ale moja osobowość ma również wiele cech osobowości borderline. Kiedyś nawet borderline u mnie podejrzewano. Zastanawiam się jak to się skończy. Zastanawiam się czy border i taka osoba jak ja po prostu się nie pozabijają. Boję się, że się wykończymy nawzajem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję, że usuwa mi się grunt pod nogami, rozpadam się. Miałam gorsze dni, może i więcej było dołów (choć nie tak głębokich), niż zwyczajnych dni, nie pamiętam, ale czułam, że czegoś się chwyciłam. A że ja jak znajduję, to już nie chcę... Tak. Wciąż szukam czegoś, czego znaleźć wcale nie chcę. Podświadomie idę w stronę pustki, jak gdyby tylko tam było moje miejsce...

Nie wiem jak nazwać to coś, ale linki poluzowały się. A muszę dotrwać do matury, aby nie zawalić drugi raz ostatniej klasy... Dziwne to wszystko. Nie wiem co napisać. Widzę ciemność i podskórnie czuję, że za nią nie kryje się światło, stabilność. Za nią nie ma już niczego. A to "nic" to jedyne, do czego dążę? Super! ... :great:

 

Widzę tę ogromną przepaść pomiędzy zmiennością z gruntem, a brakiem gruntu ze zmiennością w tle. Na poziomie pierwszym żyje mnóstwo ludzi, mają problemy z sobą, ale bardziej płytko osadzone. Jeśli jednak człowiek przedostanie się na poziom drugi - jest w kropce. Nie wiem czy rozumiecie o co mi chodzi. Trudno mi to zobrazować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję, że usuwa mi się grunt pod nogami, rozpadam się. Miałam gorsze dni, może i więcej było dołów (choć nie tak głębokich), niż zwyczajnych dni, nie pamiętam, ale czułam, że czegoś się chwyciłam. A że ja jak znajduję, to już nie chcę... Tak. Wciąż szukam czegoś, czego znaleźć wcale nie chcę. Podświadomie idę w stronę pustki, jak gdyby tylko tam było moje miejsce...

Nie wiem jak nazwać to coś, ale linki poluzowały się. A muszę dotrwać do matury, aby nie zawalić drugi raz ostatniej klasy... Dziwne to wszystko. Nie wiem co napisać. Widzę ciemność i podskórnie czuję, że za nią nie kryje się światło, stabilność. Za nią nie ma już niczego. A to "nic" to jedyne, do czego dążę? Super! ... :great:

 

Przeczytałam ze jesteś bardzo młoda jestem ciekawa czy zdiagnozowano u ciebie zaburzenia osobowości , bo z tego co wiem można to określić dopiero na etapie "wczesnej dorosłości". Nie traktuj tego jako atak, po prostu jestem ciekawa :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a co robicie w życiu tak bardziej zawodowo i hobbystycznie? Ja pracowałem w wielu miejscach przeważnie w biurze (co rok zmieniam pracę), ale rzy.am tym, nie wiem co bym chciał w życiu robić. W głowie wiele sprzeczności, nie wiem którą drogą iść: pracować dla kasy czy szukać swojej własnej drogi, ale jak ją znaleźć? Jak znaleźć "własną legendę"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MistyDay, nie, diagnozy nie mam. Terapeutka zasugerowała, że mogę mieć rację (pytałam co mi jest, coś tam napomknęłam o osobowości zależnej i borderline), ale nadmieniła, że moja osobowość jeszcze się kształtuje i wszystko może się zmienić. Wypowiadam się jednak w tym temacie, bo jest mi dość bliski. ;) Do diagnoz w ogóle mam już pewien dystans.

 

Tańczący z lękami, ja hobbystycznie maluję oraz piszę, ale mam bardzo mieszane uczucia i wobec tego. Twórczość jest jednak jedynym, co trzyma mnie przy życiu, choć jednocześnie zdaje się być czymś, co ciągnie w kierunku huśtawki, w kierunku poznania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa, ja kiedyś pisałem, próbowałem kręcić filmy i trochę grałem na gitarze, więc to co tworzysz jest mi bardzo bliskie. Niestety nie czuję się w żadnej dziedzinie wystarczająco mocny, by uczynić z tego sposób na życie. Naprawdę mam jednak dosyć tych zawodowo-korporacyjnych kompromisów z samym sobą- kiedy Cię coś nie kręci, nie możesz temu poświęcić całego życia, ja już tak nie chcę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tańczący z lękami, ano z muzyką też próbowałam...

Wiesz, ja myślę, że trzeba być nie tylko "dobrym", ale i dużo w tym kierunku działać, a z tym już jest problem. Jak zaczynam czuć, że coś "muszę", to jestem skazana na klęskę, jeśli mowa o polu tworzenia, sztuki w ogóle. A bez samodyscypliny niezbyt wiele da się osiągnąć... Myślę, że jednak lepiej tworzyć na miarę swoich możliwości - przede wszystkim psychicznych - niż zaprzestać takiej działalności w ogóle.

Rozpisałabym się na ten temat, ale jakoś nie mam siły ani ochoty wnikać w cokolwiek głębiej, zastanawiać się.

A że kompromisy - to już w ogóle szkoda gadać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie czuję się w żadnej dziedzinie wystarczająco mocny, by uczynić z tego sposób na życie.

 

Skąd ja to znam... Tez zawsze miałam dużo zainteresowań i byłam w tym co robiłam dobra, ale NIE DOŚĆ dobra, przynajmniej w moich oczach. Czasem zastanawiałam sie czy nie lepiej byc dobrym w jednej dziedzinie niż we wszystkim po trochu. Jakoś mam opory przed wieloma działaniami bo zawsze znajdzie sie ktoś lepszy, a jesli nie moge byc najlepsza to po co w ogole sie starać. A to niestety jest błędne koło :/

Moyra - dzieki za odpowiedz, w takim razie bardzo mądrze powiedziane, ze dopiero sie kształtujesz :) dobrze ze nie zostały wyciągnięte pochopne wnoski :) uważam ze to dobrze, ze znalazłas temat gdzie mozesz sie odnaleźć i wyrzucić z siebie chociaż część frustracji :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MistyDay, też myślę, że to mądrze powiedziane, a terapeutka dobrze postąpiła używając takich słów. Swego czasu strasznie frustrowała mnie niewiedza dotycząca nazwy, która określałaby jakoś moje problemy, ale w końcu uniezależniłam się od tego. :P

 

Ja ostatnio zdałam sobie sprawę, że moim błędnym kołem jest szukanie obrazu siebie, który zauroczyłby wielu ludzi w koło, a nade wszystko płeć przeciwną. Nie mogę być byle jaka, nudna, taka też nie, a taka? też nie pasuje. Nie wspomnę już o tym, że z każdym odrzuceniem problem się pogłębia, a odrzucenie to normalna rzecz w życiu, każdemu się przytrafia, więc ciężko z tym.

Chciałabym tyyyle powiedzieć, ale każde zdanie, słowo wydaje mi się niepełne. Już nie raz i terapeutce oświadczałam, że nie widzę sensu odzywania się, bo i tak nie oddam wystarczająco dobrze obrazu tego, co chcę powiedzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×