Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Do mnie takoż nie trafił ten tekst. Byłam silna, jutro mogę być słaba, potem znowu urosnę w siłę- to wymagane, niczym nawyk. Nie daje mi żadnego "prywatnego" szczęścia.

 

Aktualnie zbiera mi się na płacz. Uświadomiłam sobie, jak bardzo rozdarcie i pragnienie bycia wszystkim i każdym po trochu niszczy mi życie. Pozbawia mnie celu. Nawet tak banalna sprawa, jak bycie z kimś. Nie wiem z kim, nie wiem, po co. Kobieta? Mężczyzna? Co chcę z tego czerpać? Wszystko wydaje mi się jednakowo nieodpowiednie i jednakowo odpowiednie, wychodzi na nic.

 

Ponadto bardziej przyziemne sprawy- nie piszę na 99% matury w tym roku, zmarnuję kolejne pięć miesięcy czekając na poprawkę, a może poprawiając klasę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie pustka to świadomość tego, że wszystko czego doświadczam jest pozbawiona choćby odrobiny najmniejszej minimalnej szczątki jakiegokolwiek sensu. jest puste jest tak puste i bezsensowne, że tego wszystkiego wręcz po prostu nie ma, to taka fatamorgana jakiś cień złudny który widzę przez ułamek mili sekundy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coma - trzeba rozmawiać, jak zawsze.. Ty musisz dzielić się szczerze swoimi uczuciami wobec niej, byle nie z oskarżycielskim tonem no i masz super 'nauczyciela", ktory cie nauczyć może wyznaczania granic..

 

-- So mar 01, 2014 2:23 pm --

 

Nie wiem jak wbić sobie do łba, że nie tylko ból jest prawdziwy. On wciąż mnie woła, na różne sposoby, a ja poddaję się, bo nie mam argumentów, które ukierunkowałyby mnie w stronę życia.

to zdanie mnie zaciekawiło, możesz coś więcej napisać, co to znaczy że tylko ból jest prawdziwy?

 

-- So mar 01, 2014 2:31 pm --

 

Chłonę jak gąbka pozytywne uczucia i zainteresowanie od terapeutki.

Czuję się tak jakby całą swoją osobą mówiła mi że nie ma dla niej znaczenia jaka jestem bo sobie ze mną poradzi, nie przeszkadza jej to, ale muszę się zmienić dla siebie samej.

zazdroszczę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam silna, jutro mogę być słaba, potem znowu urosnę w siłę- to wymagane, niczym nawyk. Nie daje mi żadnego "prywatnego" szczęścia.

No ale będąc słaba mogłaś dać sobie kulkę w łeb, tymczasem dzień w dzień podejmujesz swoją osobistą walkę ;) Przemyśl to.

 

U mnie najwiekszy problem to nie huśtawki emocji, ani poczucie że nie wiem co chcę robić, ani kim jesteś, ani nawet żadna pustka. Moim największym problemem jest odróżnienie, co jest krzywdzące, a co jest ok, a co tylko takie mi się wydaje ze względu na moje zaburzenie. Nie wiem kiedy mam rację płacząc, bo ktoś potraktował mnie niefajnie, bo może okazać się to tylko złudzeniem że mnie tak potraktował, ze względu na moje zjazdy. Rozumiecie o co mi chodzi?

 

Od dłuższego czasu wraca więc do mnie temat mojego związka i faceta, z którym nie wiem czy powinnam zerwać, bo rzeczywiście coś się sypie, czy nie powinnam bo to tylko moje emocje... W zasadzie dlatego tu zajrzałam, miałam nadzieję, że ktoś rzuci fachowym okiem na sytuację i mi powie, czy to ja coś chrzanię od rzeczy, czy serio coś nie gra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie piszę, bo jestem za słaba na dwa z matmy. Jestem w magicznej piętnastce do upie*dolenia i na razie czeka mnie poprawka pewnie, tak czy siak z matury nici. Wiedziałam, że tak jest z tą nauczycielką i że słabi, choćby się osrali, nie mają szans w maturalnej, bo dopiero w niej udupia po paręnaście-parędziesiąt osób. Chciałam na 3 klasę iść na wieczorową czy do jakiegokolwiek innego nauczyciela, ale oczywiście "Porąbało cię, to jest dla idiotów". Szkoda. Miałabym już wszystko gdzieś i szykowała się do egzaminów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dusiorek - czyli wygląda to tak że nie masz zaufania do siebie, ciągle się kontrolujesz oceniasz i patrzysz na siebie jak na zaburzoną którą właśnie trzeb mieć pod kontrolą. Brakuje ci luzu.. może lęk się za tym kryje.. Ja bym ci polecała terapię, nie musi być z tą samą osobą

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Selma kontroluję, choć nie patrzę jak na zaburzoną, ale wiem że mój nastrój wpływa na moje postrzeganie bardzo mocno. Boje się więc podejmować ważne decyzje, nigdy nie jestem pewna kiedy ja mam rację, a kiedy myślę przez pryzmat emocji. Mam jednak mimo wszystko świadomość, że jestem zbyt emocjonalna, by wiedzieć na pewno. W zasadzie to chodzi tylko o decyzję a propos mojego związku. W innych nie ma aż tylu emocji bym świrowała i skoro zazwyczaj wiem czego chcę jest mi łatwiej. W stosunku do mojego faceta to jest jedna giga bomba emocjonalna w środku mnie...

 

Na terapię wrócić niestety nie mogę. Nie w moim mieście. Zresztą i tak czekałabym około roku. Jako osoba radząca sobie, zostałabym ustawiona w kolejkę. W sumie prócz głupich myśli, dezorientacją i smutkiem, nic się nie dzieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak wbić sobie do łba, że nie tylko ból jest prawdziwy. On wciąż mnie woła, na różne sposoby, a ja poddaję się, bo nie mam argumentów, które ukierunkowałyby mnie w stronę życia.

to zdanie mnie zaciekawiło, możesz coś więcej napisać, co to znaczy że tylko ból jest prawdziwy?

Myślałam co odpowiedzieć, jak wyjaśnić i... nie wiem. Intuicyjnie odczuwam, że moja głowa tak odbiera świat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Selma, nie wiesz czy nie jest złudzeniem. Nikt z nas nie wie gdzie tkwi prawda...

Dlatego np. nie widzę powodu, dla którego miałabym żyć jakimiś wartościami, za którymi zawsze kryje się jakiś cień. Z takiej "obojętności" można oczywiście stworzyć piękny świat, bo nie przywiązujemy się do tego co jest = będziemy żyli chwilą i nie żal nam będzie przemijania = na siłę nikogo, niczego zatrzymywać nie będziemy. Równie dobrze można jednak z takim podejściem uznać, że życie nie ma sensu i najlepiej go sobie odebrać. Najtrudniejsze jest chyba właśnie to, że zawsze dwoje drzwi stoi przed nami i od nas zależy które obierzemy jako cel, przez które wejdziemy do innego pomieszczenia. Poza tym - każde wyjście będzie miało swoje dobre i złe strony. To, co wydaje się czarne może okazać się szarością blisko bieli i na odwrót.

 

Czuję, że jestem w trakcie wielkich zmian, które we mnie zachodzą. Lubię tę niejasność. Pytanie tylko: co będzie, jeśli wszystko wyklaruję się? Zaserwuję sobie kolejną burzę, kolejne wielkie przemyślenia i przemianę. Może po prostu jestem osobą, która wiecznie musi szukać (i tego chce?), ale znajdować niekoniecznie lubi.

 

-- 03 mar 2014, 09:36 --

 

Plusem ostatniego okresu jest to, że nie szukam już swojego odbicia w drugiej osobie. Akceptuję to, że każdy ma swoją drogę do przebycia, nikomu na siłę niczego nie wpajam, nie wściekam się za to, że ktoś myśli inaczej. Kiedyś chciałam ratować świat poprzez swoje "widzi mi się" świata, ale tak naprawdę nie mam prawa sądzić, że moje postrzeganie jest lepsze niż czyjeś. Tak samo nikt nie ma prawa oceniać mojej wizji, podejścia do życia. Zauważam, że budzę się z paranoi życia cudzymi opiniami na mój temat, trudnej zależności i zaczynam żyć sobą, swoim życiem, jakiekolwiek by one było... Wiem jednak, że muszę się pilnować, bo wszystko jest prostsze dopóki nie spotka osoby, którą będę podziwiać, przez co będę chciała przyjąć jej świat. Ale... ale... kiedyś tylko takich "nadludzi" lubiłam, tylko do takich chciałam się zbliżyć, a dzisiaj chcę szukać oparcia w sobie. Nie jest to proste, bo codziennie czuję, że w głowie mam zawarty cały świat. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale mam nadzieję, że dość jasno piszę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio byłam świadkiem wybuchu dwudziestolatki bardzo w stylu borderline. Fochy, próba pobicia drugiej osoby za drobnostkę, nieziemska awantura rodzinna publicznie, potem groźby, powtarzające się ucieczki, oskarżanie, zrzucanie winy na drugą stronę, okłamywanie innych, by wszystko poszło z plusem na korzyść tamtej osoby, dramaty i tanie grożenie śmiercią samobójczą, ogólnie sieczka. Nie ruszyło mnie to ani trochę, za to znajomi i przyjaciele uznali jednostkę za groźnie popierdoloną i odwrócili się. W ogóle mnie to nie dziwi. Rozumiałam motywy, sposób myślenia, ale nigdy nie potrafiłabym zaakceptować takiego zachowania ze strony bliższej osoby, nieważne jakimi kosztami. Poczułam się ogólnie dziwnie, bo na ogół udaje mi się powstrzymywać od takich akcji i zawsze byłam przekonana, iż mam najgorszy charakter na świecie, a tu takie coś, ktoś znienacka okazał się gorszy. Dziwnie, dziwnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaczynam usilnie potrzebować wrażeń. Jakas straszna nuda nastała i stabilizacja. Chyba zaczynam tęsknić za totalnym pierdolnikiem we łbie, chciałabym żeby coś zaczęło się dziać, chcę poczuć coś silnego i niebezpiecznego. Tez was takie cos dopada?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dopada. Chęć szokowania, ostrej rywalizacji ze wszystkimi, postraszenia ludzi odrobinę najgorszą cząstką swojej osoby, nędznych prób dominacji, szaleństwa po klubach i libacji alkoholowych. I seksu. Brakuje mi seksu. Ostrego, lesbijskiego seksu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hahahaha przepraszam nie wytrzymałam :D najpierw teksty pt "nie zdam matury bo mam lufe z matmy" a potem ostry lesbijski seks :D made my day

 

Lubię poprawiać ludziom humor ;) Aczkolwiek przywykłam do rozbicia tematycznego, często udzielam się w tematach o seksie i seksualności, a ponadto nie czuję jakoś presji trzymania jednego wątku. Tylko nie rozumiem, czemu kwestia zawalenia swojej przyszłości wydaje ci się na tyle dziecinna, że koliduje z jakimikolwiek kwestiami seksualnymi. Nikt nie żyje tylko w jednej sferze. Lesbijski seks. Beka życia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaczynam usilnie potrzebować wrażeń. Jakas straszna nuda nastała i stabilizacja. Chyba zaczynam tęsknić za totalnym pierdolnikiem we łbie, chciałabym żeby coś zaczęło się dziać, chcę poczuć coś silnego i niebezpiecznego. Tez was takie cos dopada?

 

 

Tak.Przepraszam za swoją ignorancję,ale nie jestem w stanie przeczytać wszystkich wypowiedzi każdej osoby z forum,nawet jeżeli ktoś mnie zaintrygował.No chyba,że w sposób wyjątkowy ;) Czy masz stwierdzone borderline? Ja nie mam,ale wiele na to wskazuje i chciałam się podczepić pod Twoją wypowiedzieć.A więc TAK,mnie również to dopada,przejawia się w kompulsywnym objadaniu się na zmianę z okresowymi głodówkami,a z rzeczy bardziej niebezpiecznych:szybka jazda samochodem,brawura.Niestety nie potrafię nad tym zapanować,nawet jesli nie jadę sama.Wiem,że to chore,i może dlatego np.wczoraj bardzo,naprawdę bardzo,starałam się nie przekraczać tych 80km/h,zwłaszcza po tym jak podsłyszałam niechcący rozmowę koleżanek,że boją się ze mną jeździć.To na chwilę otworzyło mi oczy i od tej pory mam mocne postanowienie,żeby już więcej nie robić tego wioząc pasażerów.Sama tak,niestety nie umiem z tego zrezygnować,i myślę że nie będzie to takie łatwe dopóki nie znajdę ujścia swoim złym emocjom za pomocą choćby sportów ekstremalnych np.Z rzeczy innych,ale na nieco inny temat-seks bez zobowiązań.Na swoje "usprawiedliwienie"posiadam fakt,że nie robię tego z całkiem obcymi osobami,których nie mogę zliczyć,a mam jedną,zaufaną pod tym względem osobę i sięgam po nią tylko w naprawdę cięzkich chwilach...to rodzaj kary,poniżenia siebie do granic możliwości.Rodzaj autodestrukcji,ktora ma za zadanie s a m a n i e w i e m c o ,skoro niesie ze sobą tylko ból,ale może o to właśnie chodzi.Jednak udaje mi się tego zaprzestać od jakiegoś czasu,i nawet wywaliłam nr tel.do tego chłopaka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to raczej nie ChAD. Nigdy wcześniej,tzn.jakieś 5 lat temu,nie interesowałam się psychologią,nie miałam pojęcia o zaburzeniach,o tym że moje zachowania podpadają pod jakieś zaburzenie w ogole,uświadomił mnie znajomy z internetu,kiedy pewnego dnia nad wyraz emocjonalnie odebrałam jego wiadomość do mnie,a następnego dnia jakby nigdy nic szukałam zgody.Kiedy spotkałam się z lekkim dystansem wywołało to u mnie taki gniew,że zaczęłam rozwodzić się nad śmiercią.I tak po nitce do kłębka ktoś zasugerował,że chyba ma do czynienia z borderline.Po dziś dzień nie wiem kim jestem,ciężko mi siebie opisać,z tego co mogę na swój temat powiedzieć i na temat moich przekonań,to że nigdy nie wiem jakie one będą,bo nie wiem co mnie spotka za dzień,dwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×