Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Ja mam wielki problem ze szkołą i to w każdej postaci. Nie byłem tam od listopada, czekam i czekam na indywidualny tok nauczania, panicznie boję się nauki i dawnego trybu życia. Jestem w pierwszej klasie liceum i już się boję, że nie zdam matury. A w gimnazjum byłem jednym z najlepszych. Czuję się głupi przy moim bracie, który świetnie napisał próbne matury (i chwała mu za to). Zawsze czułem się gorszy... Kiedy próbowałem się czegoś nauczyć to wybuchałem płaczem i mówiłem sobie: przecież i tak nie dam rady. Boże, już dłużej tak nie mogę żyć. Tracę najfajniejsze lata swojego życia! :(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam nie wiem, czy to borderline czy nie, ale we mnie jest tyle sprzeczności, że mogłabym uchodzić za wielką hipokrytkę. A ja po prostu robię rzeczy skrajnie do siebie nie pasujące, ale każdą szczerze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

Od czterech dni od wyjścia z kliniki i ja dołączyłam do tej grupy:( przeczytałam na wypisie zaburzenie osobowości - Borderline. Pomyślalam sobie co to za zaburzenie? Po przeczytaniu wielu informacji w internecie stwierdziłam, że prawie wszystko sie zgadza w moim przypadku :(( Jak z tym żyć? :(

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:52 am ]

Straciłam przyjaciółkę a tak bardzo zależało mi na tej przyjaźni :( Ta cholerna choroba tak wiele skrzywdziłam ludzi:(

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:08 am ]

Przez tę cholerną chorobę straciłam przyjaciółkę wiem, że już raczej ona się nie odezwie :cry: Jest bardzo zła na mnie :(

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:41 pm ]

Przez te cholerne zaburzenie straciłam przyjaciółkę :cry: Zależy mi bardzo na tej przyjaźni ale boję się, że znowu mogę coś zepsuć :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jednak mam postawiona diagnoze BPD

 

w szpitalu leze po raz drugi (po jednodniowej przerwie) od 06.12...czyli wypas :/

 

nacpali mnie lekami do granic mozliwosci (mojego mozgu i organizmu)...w ciagu tych 2 miesiecy bralam: seroxat, sulpiryd, cital, doxepine, mianserin a obecnie trittico...do tego z uspokajaczy: lorafen, hydroksyzyne (np po 100mg), tranksene, estazolan, afobam i chuj wie co jeszcze

 

obecnie lece na afobamie 3 razy dziennie 0,5 0,25 0,25 i 100mg trittico na noc, a drgawki mam jak przy ostrych napadach lekowych...

zreszta stany lekowe mam dopiero wypasione... do tego organizm zaczal sie buntowac i przez caly weekend nie bylam w stanie nawet podniesc sie z lozka, do tego od pazdziernika schudlam juz jakies 12 kg i wygladam jak zywy trup...

 

jednym slowem I love BPD, nerwice lekowa, ED itd :(

 

qwa mam dosc, a emocjonalnie tak sie przyblokowalam, ze jedynym uczuciem jakie wyrazam jest zlosc (wyladowywana na sobie, czyli aktywna tworczosc szpilkami na przedramieniu)

 

bez kitu nie wiem jak mam sobie z tym poradzic, lekarze tez za bardzo nie wiedza co maja ze mna zrobic, psychoterapeutka tez powoli zaczyna rozkladac rece...

 

czeka mnie kolejny miesiac albo dwa w łódzkim kochanowku... i tylko zyje nadzieja, ze obudze sie pewnego pieknego dnia i cos zacznie sie zmieniac...niekoniecznie na gorsze (jak dotychczas)

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:35 pm ]

btw. zna ktos jakies senatoria or sth dla osob z borderline i nerwicami?

 

tzn chodzi mi o wyjazd na jakas przyspieszona terapie/ warsztaty itp. koszty i miejsce sa sprawa drugozedna, aczkolwiek cos blizej niz dalej Łodzi byloby mi bardziej na reke

 

mam 8 miesiecy wolnego (urlop zdrowotny na uczelni) wiec musze ze soba zrobic jak najwiecej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cechą borderline jest to, że ludzie Ci w normalnych sytuacjach zachowują się typowo, normalnie, w średnio trudnych tak samo, dopiero sytuacje bardzo trudne "pozwalają" wyjściu na jaw strony psychotycznej ich osobowości. Są to tzw. fugi - a więc momenty(rozbieżność czasowa od minut po dni?), w których zachowują sie jak psychotycy. To jest problem, bo nie jest to typ zachowań ciągly, a sytuacyjny.

Są duze kontrowersje co do tej choroby, "wymyślił" ją psychoanalityk i w tym kierunku jest spory zasób info, są jednak strony negujące istnienie tego typu zaburzenia.

Lepiej iść do psychologa, niż na robić sobie autoanalize. Jeśli często wam się zdarza, że nie kontrolujecie swojego zachowania, działacie jakby w afekcie, czy letargu etc. warto pomyśleć o wizycie w gabinecie. To jeszcze nie świadczy o zaburzeniu ale jest dobrym powodem do testu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ponoc ciezko wyleczyc borderline, i malo jaki terapueta tak na prawde sie tym zajmuje.. kluczem jest odpowiednia i dlugotrwala psychoterapia. Moj psychiatra wykluczyl u mnie to zaburzenie osobowosci, chociaz cos wspominal o uczuciu pustki (ktorego wg jego nie mam, a ktore tylko sobie przypisuje)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam :smile:

Otóż ja zgłaszam sie z ogromną prośba mianowicie :

mój chłopak ma Borderline ja nie.Parę dni temu sie o tym dowiedziałam ,przesłał mi linka do strony o ,której wcześniej wspominacie.Powiedział ,że che bym wiedziała....i jestem mu za to wdzięczna.

A i parę dni temu wyznał mi ,że mnie kocha choć znamy sie miesiąc...... :oops:

Moja prośba polega na tym by udzielić mi jakiś rad czy tez wskazówek jak go nie zranić, jak trwać w takim związku ,jak mam go wspierać itp.

Gdyż bardzo mi na nim zależy.... nie boje sie jego zaburzeń lecz tego ,że nie będę w stanie go wesprzeć i tylko będę go pogrążać,nie chce zostawić go samego w jego bólu....che go dzielić lecz niewiem jak.....może porywam sie z motyka na słońce ale chce tego

Z góry dziękuje za pomoc i serdecznie wszystkich pozdrawiam :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam po przerwie.Właśnie poczytałem o bordeline i znalazłem wiele cech wspólnychdla mojej osoby.Leczę sie u specialisty juz długo na depreche i lęki.jestem człowiekiem któey boi sie chorób szczególnie psychicznych miałem ich juz kilka oczywiscie wymyslonych.Mam do was pytanie ! czy lekarz powiedział\ by mi o tym zab. gdyby wystepowało ono u mnie,czystawianie sobie samemu diagnozy jest znów próbą oderwania od prawdziwego problemu.poradzcie mi cos bo znów mam okropne leki ze moze nie mam nerwicy tylko bpd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam ja z problemem Borderline zmagam sie od 2 lat , moja żona ma te zaburzenia wyszly na jaw w trakcie 2 ciązy, walka jest trudna i trwa dlugo efekty sa mierne , zmiana juz 5 psychologow i psychiatrow, ucieczki zony odstawianie leków brak stalej psychoterapii to tylko pojedyncze problemy i powiedzialbym blache.......... gdy osoby nie sa w zwiazku nie maja rodziny dzieci jest duzo prosciej, u nas etap idealizacji juz sie dawno skonczyl natomiast okres negacji trwa juz dlugo i sie nasila, przybiera coraz wieksze skutki..........diagnoza wystawiona przez 3 kolejnych lekarzy zostala przez nia odrzucona ,dochodzi do mysli samobojczych u zony, rekoczynow na mnie, niszczeniu sprzetow domowych, wyrzucaniu rzeczy na klatke schodowa pakowanie i wyrzucanie z domu, bez podstawne zgloszenia o przemocy psychicznej, branie kredytow bez zgody wspolmalzonka........... po czym milosc, przytulanie, wszelka pomoc, przepraszanie......ile uczucia moga zniesc??????????? mysle ze wiele......ale jak dlugo???????.....co z dziecmi????? odejsc wiedzac jak bedzie dalej czy tkwic i je chronic?..........rozwod????.......jest formą ucieczki....a dzieci? ........walczyc o nie????.........przeciez borderline nie jest choroba psychiczna dzieci i tak zostana z matka..............co robic ?........ pisze to bo lepiej zeby tacy jak ci ktorzy chca byc z osobami z tymi zaburzeniami wiedzieli co to oznacza i jesli znajda sile i checi probowali ale jednoczesnie zdawali sobie sprawe z konsekwencji

 

co robic dalej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też mam taki lęk - że nie mam depresji tylko borderline. Pewnie jedno drugiego nie wyklucza... chociaż moja psychiatrka wypowiada się o borderach jak najgorzej, opowiadała mi że ma kilku takich pacjentów i z całego serca nienawidzi tych wizyt - są to ludzie którzy przychodzą do niej po to żeby wyładować swoją agresję, nie współpracują, zachowują się jakby każdą pomoc chcieli programowo odrzucić, czyli chociaż w tym sensie nie pasuję do szablonu. Ostatnio pożyczyła mi świetną książkę "Uratuj mnie" właśnie o borderach, bo lubimy sobie pogadać o różnych przypadkach w czasie moich wizyt, ja jej wcześniej pożyczyłam "Anatomię depresji".

Ale wracając do BPD, problem w tym że mnóstwo ludzi którzy robią te testy otrzymuje wyniki na "tak" - to dlatego że pytania w nich są bardzo ogólne i dotyczą zachowań, a nie przyczyn... Tak mi przyszło do głowy że może raczej należałoby ankietować bliskich osób "podejrzanych", bo to w nich border uderza najmocniej, mi jest trudno ocenić kiedy się wyżywam, krzywdzę, odrzucam, a kiedy jest to normalna reakcja na stres, złe traktowanie, itp.

Co do związków z borderami którzy nie chcą się leczyć - zaczynam widzieć że to jest po prostu tragedia, niestety na podstawie swojego związku. Nie wiem co jest mojemu chłopakowi, BPD czy depresja/ nerwica, dla mnie straszne jest to że ten człowiek, mimo że mnie kocha, systematycznie i gruntownie niszczy owoce mojej pracy z psychiatrką, odbiera wiarę w to, że moje uczucia, myśli, poglądy mają jakiś sens, wpędza w poczucie winy podczas kiedy to on mnie krzywdzi i odrzuca. Zaczynam mieć tego dosyć, no ale go kocham. Tylko szkoda mi tej odzyskanej z trudem równowagi, boję się tam wrócić, a było już tak pięknie... Oczywiście leczenia odmawia, bo niby czemu ma się leczyć, on jest po prostu zmęczony/ stresuje go praca/ boli głowa/ krzyczę na niego to czego mam się spodziewać ?!

Czy to nie jest coś nie tak, jeśli ktoś przez 90% swojego życia jest zmęczony, zestresowany i coś go boli??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gdy czytam posty poliny widze siebie.swietnie umiesz opisac stan w którym non stop sie znajduje.myslałam ze jestem jakąs wybitna jednostka chorobowa a tu widze ze mi podobnych jest wielu:).to z lekka pocieszające.

oprócz tego co wymieniłas u siebie ja obserwuje jeszcze zaborczosc :?.tzn jesli kogos nie lubie to moj przyjaciel moja rodzina powinni go nie lubic razem ze mna,a jeśli okazuja jakikolwiek milszy gest wobec mojego "wroga"przestaja sie dla mnie liczyć.tak np.stało sie z moja siostra która lubi mojego byłego męza.tak jak u wiekszosci was jedno słowo potrafi zmienic mój tok myslenia i postrzeganie danej osoby.odchodze i nie wracam czuje nagłe obrzydzenie do kogos kogo uwielbiałam pare chwil temu i zaczynam czuc nie smak do siebie ze wiele rzeczy powiedziałam tej osobie itp.okazuje sie ona nagle nie godna mej przyjazni.

co jeszcze...nie znosze i zawsze tak było od kiedy sobie przypominam..nie znosze jak ktos do mnie przychodzi bez zapowiedzi albo przesiaduje u mnie godzinami.chopcbym nie wiem jak kogos lubiła takie odwiedziny zawsze koncza sie moim zniecheceniem:/.ja lubie kontrolowac sytuacje narzucac tępo znajomosci ,zatrzymywac,spotykac sie kiedy ja mam ochote.przewaznie jednak kiedy ja mam ochote na jakies spotkanie to okazuje sie że juz nikt nie ma ochoty na spotkanie ze mną.teraz żyje za granica.nikt wiec do mnie nie przychodzi jestem wyizolowana ze społeczenstwa i z jednej strony czuje sie szczesliwa bo nikt o mnie nic nie wie i nie moze mi w niczym zaszkodzić(tak podejrzenia że kazdy mnie lubi bo cos chce albo koleguje sie ze mną zeby wyciagnac ode mnie jakies kompromitujace wyznania;p to moja obsesja)mój ex mąz powiedział że moje drugie imię to spisek i podstep haha!świetnie to ujął.a z drugiej strony wpedza mnie to w głeboka depresje.moje kontakty z rodzina sa ograniczone do minimum.i najgorsze jest to ze ja za nimi naprawde nie tesknie pełno we mnie goryczy jadu za wszystko co mi zrobili za to ze mi nie pomogli itp.lubie wopedzac moich rodziców w poczucie winy i nie odzywac sie miesiącami nie odbierac telefonów.

praktycznie nie mam żadnych znajomych,o przyjaciołach nie wspomnę.sa moze 2 osoby które jakgdyby lekcewaza moje nie odbieranie telefonów lub nie odpisywanie na smsy i dalej sie do mnie odzywaja.sa to jednak osoby bardzo podobne do mnie i chyba tez mają jakies zaburzenia psychiczne skoro jeszcze sie do mnie odzywaja.czesto zdarza mi sie umówić z kimś albo zdarzało raczej..umówić i cieszyc z nadchodzacego spotkania a kiedy przychodził ten dzien ja dochodziłam do wniosku ze po co mam tam isc?że to bez sensu i nie szłam poprostu wyłączając komórkę.co do kontaktów z męzczyznami to zawsze kiedy kogos lubie on odbiera to jako moje zainteresowanie o jakims tam podtekscie .nie wiem czy ja wysyłam jakies sygnały podswiadomie?chyba prowokuje do zainteresowania ma osoba a później sie wkurzam że ktos mnie odbiera erotycznie a nie intelektualnie.a z drugiej strony jesli ktos nie widzi we mnie atrakcyjnej kobiety to nie ma sensu spotykanie sie z takim facetem:/.kurde i jak to pogodzić.

dobra jak na pierwszy raz to i tak zbyt wiele napisałam,licze na dalsze wasze wpisy i ciekawe przemyslenia oraz obserwacje:)

na pozór wydaje sie byc osoba bardzo towarzyska i lubie ludzi ale tylko w takim stopniu jak mi to odpowiada nic wiecej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polina, moja lekarka jest okej - nie podaje mi przecież żadnych nazwisk, a to że nie lubi wizyt "borderów", to ostatecznie jej prawo, przecież mimo to ich nie odsyła, tylko stara się pomóc. Są dla niej męczący, bo tak jak napisałam - nie współpracują i tylko wyładowują agresję, trudno jest leczyć kogoś kto się przed tym broni. A że trochę sobie o różnych przypadkach rozmawiamy, to ostatecznie nic złego. Nie znam nazwisk tych ludzi i oni zapewne nie znają mojego. Sama zapytałam co sądzi o borderline, to mi opowiedziała. Lekarz też człowiek, jak trafi się zainteresowany rozmówca chętnie o pracy pogada, szczególnie że to nie jest psychoterapia, płacę normalnie za wizytę i tyle, jak jest czas do następnego pacjenta a ze mną nic się nie dzieje złego to sobie rozmawiamy.

Jak ci internista powie że nie cierpi np. dyrektorów z wrzodami, bo nie stosują się do zaleceń i mają potem pretensje że nic nie pomaga, to zaraz jest zły lekarz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmmmm ciekawe jest to, że każdy z tych objawów pasuje do mnie w takim razie co mam zrobić? No bo chyba oczywiste że do grobowej deski przewalone. Nie macie wrażenia, że mamy z leksza przesrane i nie ma co sie z tym spierac?? Kłody pod nogi, całe życie pod górkę, to aż NUDNE, ale chyba zaczynam sie przyzwyczajać..... Mam tak zryty beret, że nie mam szans na normalne zycie, przyjaciół i nadzieje na szczere poczucie szczęśliwości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie martw sie asiula ja mam 34 lata i juz nie licze na żadna zmiane ta choroba zrujnowala mi życie.nie mam żadnych przyjaciół,nikogo nie lubie,wszedzie szukam podstepu mam schizy że kazdy mnie obgaduje:/.rozwalilam swoje 2 małżeństwa i teraz mieszkam sama za granica z dwójka dzieci bez żadnych znajomych nawet.czasami modle sie jak akurat nie mam napadu"obrazy"na pana Boga,o to aby zesłał na mnie litosciwie śmierc bo dłużej sie z tym męczyć nie moge.dodam tez ze z rodziną tez juz nie gadam bo wydawali mi sie fałszywi i zdradzieccy kumplując sie z moim ex mężem zamiast ze mna(tzn ze mna chcieli ale ja nie chcialam za to ze rozmawiaja z nim itp).wiem ze on im nic nie zrobił ale moje chore poczucie solidarnosci.lojalnosci którego mi tak brakuje w kontaktach z ludzmi nie pozwala mi ich zrozumiec i zaakceptowac ich postawy.ach...ciezkie jest życie zaburzonego psychicznie.do kompletu mam non stop lęki jakies popieprzone lęki które każa mi siedziec w domu i czekac nioe wiadomo na jaka tragedie:/.to wszystko co opisała o sobie Polina to poprostu jest o mnie,w sumie to pocieszające ze sa i inni tak samo dziwni jak ja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak bardzo marzy mi się wiedzieć co to znaczy spokój:(((( Po prostu żyć bez myśli, lęków, bez schizów jaka to jestem beznadziejna i bez obsesji... Po prostu spokój. Strasznie zazdroszczę swojemu chłopakowi, obserwuję go i tak strasznie mu zazdroszczę, on niczym bezsensownym głowy sobie nie zaprzata, po prostu idzie do przodu. Żyje. A ja wiecznie się lekam:((( tak sie zastanawiam kiedy mnie zostawi, ma ze mną piekło:((( i jak na razie jest cierpliwy, ale jak długo wytrzyma...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz Polina nie mam czasu na testy bo w polsce jestem tylko przy okazji zalatwiania jakis waznych spraw:/.wiem ze samemu nie powinno sie stawiac diagnozy ale mysle ze to sie poprostu czuje.całe moje pokrecone życie a szczególnie kontakty interpersonalne na to wskazują.nie potrafie utrzymac żadnego zwiazku z ludzmi.nie ma mowy o przyjaźni bo kazdy mnie zniecheca predzej czy później .a najgorsze jest to że zrazic sie potrafie jakimś nawet bezsensownym gestem czy słowem i czuje poprostu odraze i koniec!

co do kontaktów z dziecmi...

syn lat 13 i córka lat 10.mysle ze póki co kontakty mam bardzo dobre.podejrzewam że jest to wynik tego że żyjemy tu zupełnie odizolowani od babc cioć taty i wszystkich znajomych którzy mogliby miec wpływ na ich postrzeganie rzeczywistosci.moje dzieci myslą bardzo podobnie jak ja.mysle że spaczyłam im mózgi poniewaz mysla podobnie jak ja i sa mi bardzo oddane i zawsze stoja za mną murem.co do wrzucania w rajtuzy swoim dziecią to owszem sie zdarza ale ogólnie my tu sobie wszyscy wrzucamy jak kogos mały szał dopadnie.

syn mój miał adhd tzn był na to leczony (zdiagnozowany.)teraz chyba mu mineło albo ja sie przyzwyczaiłam i juz nic mnie nie rusza;p.

powiem ci że moje dzieci wydaja mi sie dorosłe sa tak doswiadczone przez los, przeze mnie wiedza tyle rzeczy o których ich rówiesnicy nigdy nie słyszeli jak terapie u psychiatry,depresje itp sprawy .nie ma miedzy nami spraw tabu mowie im o wszystkim nawet to co złego zrobiłam tez im powiedzialam ale oczywiscie w taki sposob aby byc ofiarą.(czasami mysle że mój talent aktorski sie marnuje)

mysle iz bardzo zmanipulowalam moje dzieci nie czuja one smutku że nie mają dziadków maja swój świat i ja jestem dla nich najwazniejsza i moje zdanie i bycie lojalnym wobec mnie jest dla nich absolutnie naturalne.az boje sie co bedzie kiedy zaczna rozumowac inaczej nie wiem czy łatwo mi sie bedzie z tym pogodzić:/-wtedy moga sie zaczac jazdy z mojej strony.narazie widza dziadków,ojca itp osoby np.moje siostry tak jak ja ich odmalowalam i nikt nie ma szansy ich z tego wyciagnac bo nie utrzymujemy z nikim kontaktu.a że ja mam skrzywione spojrzenie to jak mozesz sie domyslić oni maja rownież.nikomu nie ufamy i raczej spodziewamy sie najgorszego od kazdego.okropne prawda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polina.

Ja tez sie wyzywam i to okroooopnie. Najbardziej na rodzinie - sa na codzien i na nich najlatwiej. Jak mam jakiegos faceta wokol to na nie wtedy skupia sie wszystko. Potrafie blagac o spotkanie tylko po to zeby sie na nim okropnie poklocic. No i jeszcze potworna manipulantka ze mnie.

Balabym sie miec dzieci, boje sie ze traktowalabym je nierowno, raz sie drac a raz kochajac. Poza tym mam problem z wytrwaniem w wykonywaniu jednej czynnosci na dluzsza mete (czyli np dbanie o dziecko - teraz nawet o kota nie potrafie zadbac, ale tez wszystko inne, studia przez 3 lata, terapia dluzej niz pol roku, bieganie codziennie itp itp) - tez tak macie, czy to tylko ja???

Ostatnio znowu jade na antydepresantach i mam wiecej zlych dni niz dobrych, ehhh popieprzone to wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Potrafie blagac o spotkanie tylko po to zeby sie na nim okropnie poklocic. No i jeszcze potworna manipulantka ze mnie".

normalnie jakby o mnie:)

to ze sie drzesz na dzieci i je kochasz to chyba normalne ja przynajmniej tak sie zachowuje na codzien ale caly czas im mówie że je bardzo kocham.od kiedy jestem za granica jakos mniej sie dre chociaz czasami mam napady przyznam i to z błachych powodów przeważnie.w ciezkich sprawach mam w spobie wiecej spokoju siadam i tłumacze przybieram poze cierpiętnika i to odnosi chyba lepszy skutek niz darcie sie bo drzemy sie razem na siebie .

czasami podziwiam siebie jak ja tu daje rade.nikt przeciez nie moze mnie zastapic w opiece nad dziecmi a ja funkcjonuje i nie padłam jeszcze to chyba tylko ta psychiczna chec pokazania wszystkim ze dam sobie rade bez nich mnie trzyma w kupie.

wiecie co ja nie moge miec żadnych wiesci z polaki bo jak tylko cos do mnie dojdzie(mysle o rodzinie i najbliższych kiedys osobach a nie o tv)to mam odrazu napad strachu lęku,zazdrości nie wiem czego poprostu staje sie inna osobą.niby mam ich w dupie ale wcale tak nie jest wypedzam ich z mojej głowy na codzien:/.nie chce nic wiedziec bo oszaleję ze oni tam żyja maja sie dobrze i wcale sie nie przejmuja mną-to mnie tak upewnia ze dobrze zrobiłam ze z nimi skonczyłam.a jednoczesnie wiem ze wymagam zbyt wiele od nich bo co cały swiat ma sie zatrzymac bo ja mam schize nowa?tragedia:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×