Skocz do zawartości
Nerwica.com

elninio

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez elninio

  1. gavril princip :)nie, to nie jest powod żeby tym sie chwalić poprostu juz nie wytrzymałam nerwowo że poucza mnie osoba która sama ma na sumieniu wiele nieprawidłowosci w wychowaniu swojego dziecka.ogólnie nie za czesto zdarza mi sie używac epitetów i chamskich tekstów w stosunku do starszych osób no ale sa pewne chwile w których nie moge sie powstrzymac.moze ulży ci nieco jak sie dowiesz ze za 2 dni teściowa przyszła i sama mnie przeprosiła bo dobrze wie ze przegieła.czasami poprostu inaczej sie nie da.
  2. ale pojechałaś hehe.kiedyś miałam taką sytuacje z teściową ex teściową którą w sumie bardzo lubię.powiedzialam do niej"zamknij ryj"poniewaz stwierdzila ze zrobi wszystko zeby mi te dzieci odebrano:/.a ja jestem w moim mniemaniu fajna matką dobrą matką.karmiłam piersia po 2 lata kazde bo jak sie oddaje czemuś to po całości a jak nienawidze to do końca życia. co do ciągłego stresu to i ja tak mam ja to określam jednak jakims niepochamowanym lękiem.cały czas siedzię sztywna w oczekiwaniu ze coś sie stanie:/.tak jak ciebie dostaję padaki z malutkich powodów i jest ona nie adekwatna do tego co sie wydarzyło,szybko mi jednak przechodzi i chce poźniej funkcjonowac normalnie ale inni juz nie bardzo chcą i nie bardzo moga sie pozbierac po takim moim ataku. co do poczucia humoru to przybrałam w zyciu taka pozę nie wiem jak to nazwać ze ludzie którzy ze mną rozmawiają nie wiedza juz czy ja mówie na serio czy sobie kpię.normalnie najgorsze sprawy potrafie wygarnąc w np.formie żartu i ktos sie śmieje i ja sie śmieję ale z niego że taki głupi jest ze to prawda a jego to bawi.nie wiem czy wiesz o czym mówie ale ludzie którzy mnie troche blizej poznają mówia że juz sami nie wiedza kiedy ja mówie na serio a kiedy zartuje. nie wiem to chyba jakas forma obraony te niby poczucie humoru których wszystkich racze...
  3. he,he no to widze że ja mam to samo.dokładnia jazda jak u mnie tylko tyle ze ja nigdy ich nie odpycham bo wtedy jakos "mięknie mi rura" jak sie przytulaja i przepraszają. oczywiscie że jak mam napad szału to wszelkie epitety leca ale nie strasze ich zawałem tylko mówie:kiedys odejde umre i nic juz nie bedziecie mogli zrobić bedziecie smutni że byliscie dla mnie tacy podli itp. wyjscie z domu to poprostu jazda bez trzymanki,w sumie zanim wyjdziemy to ja juz mam dosyc.wiesz ja zawsze to sobie tłumaczyłam tym ADHD u syna on jest naprawde cięzki do utrzymania w spokoju cały czas musi coś robić .moze mam troszke lepiej bo te moje dzieci sie razem bawia i jakos mniej mi przez to czasu zajmuja. podobnie jak ty wymagam od nich rozumowania jakby byli dorosli:/.normalnie łapie sie na tym że traktuje ich jak jakis kumpli w moim wieku a nie dzieci. tak jak u was jest afera a za 15 minut jest zarąbista atmosfera i wszystko jest dobrze.nie myslałam ze to jest jakies nienormalne miałam wrazenie ze wszyscy rodzice sie tak zachowują że wszystkie dzieci są takie wkurzające i że kazdy rodzic ma napad szalu a poźniej mu przechodzi.ale tak naprawde to ja nie potrafiłabym sie z nimi pokłócić tak na serio chyba bym umarła gdyby i oni mnie zostawili.milo jest miec kogos pod pantoflem;)
  4. "Potrafie blagac o spotkanie tylko po to zeby sie na nim okropnie poklocic. No i jeszcze potworna manipulantka ze mnie". normalnie jakby o mnie:) to ze sie drzesz na dzieci i je kochasz to chyba normalne ja przynajmniej tak sie zachowuje na codzien ale caly czas im mówie że je bardzo kocham.od kiedy jestem za granica jakos mniej sie dre chociaz czasami mam napady przyznam i to z błachych powodów przeważnie.w ciezkich sprawach mam w spobie wiecej spokoju siadam i tłumacze przybieram poze cierpiętnika i to odnosi chyba lepszy skutek niz darcie sie bo drzemy sie razem na siebie . czasami podziwiam siebie jak ja tu daje rade.nikt przeciez nie moze mnie zastapic w opiece nad dziecmi a ja funkcjonuje i nie padłam jeszcze to chyba tylko ta psychiczna chec pokazania wszystkim ze dam sobie rade bez nich mnie trzyma w kupie. wiecie co ja nie moge miec żadnych wiesci z polaki bo jak tylko cos do mnie dojdzie(mysle o rodzinie i najbliższych kiedys osobach a nie o tv)to mam odrazu napad strachu lęku,zazdrości nie wiem czego poprostu staje sie inna osobą.niby mam ich w dupie ale wcale tak nie jest wypedzam ich z mojej głowy na codzien:/.nie chce nic wiedziec bo oszaleję ze oni tam żyja maja sie dobrze i wcale sie nie przejmuja mną-to mnie tak upewnia ze dobrze zrobiłam ze z nimi skonczyłam.a jednoczesnie wiem ze wymagam zbyt wiele od nich bo co cały swiat ma sie zatrzymac bo ja mam schize nowa?tragedia:/
  5. wiesz Polina nie mam czasu na testy bo w polsce jestem tylko przy okazji zalatwiania jakis waznych spraw:/.wiem ze samemu nie powinno sie stawiac diagnozy ale mysle ze to sie poprostu czuje.całe moje pokrecone życie a szczególnie kontakty interpersonalne na to wskazują.nie potrafie utrzymac żadnego zwiazku z ludzmi.nie ma mowy o przyjaźni bo kazdy mnie zniecheca predzej czy później .a najgorsze jest to że zrazic sie potrafie jakimś nawet bezsensownym gestem czy słowem i czuje poprostu odraze i koniec! co do kontaktów z dziecmi... syn lat 13 i córka lat 10.mysle ze póki co kontakty mam bardzo dobre.podejrzewam że jest to wynik tego że żyjemy tu zupełnie odizolowani od babc cioć taty i wszystkich znajomych którzy mogliby miec wpływ na ich postrzeganie rzeczywistosci.moje dzieci myslą bardzo podobnie jak ja.mysle że spaczyłam im mózgi poniewaz mysla podobnie jak ja i sa mi bardzo oddane i zawsze stoja za mną murem.co do wrzucania w rajtuzy swoim dziecią to owszem sie zdarza ale ogólnie my tu sobie wszyscy wrzucamy jak kogos mały szał dopadnie. syn mój miał adhd tzn był na to leczony (zdiagnozowany.)teraz chyba mu mineło albo ja sie przyzwyczaiłam i juz nic mnie nie rusza;p. powiem ci że moje dzieci wydaja mi sie dorosłe sa tak doswiadczone przez los, przeze mnie wiedza tyle rzeczy o których ich rówiesnicy nigdy nie słyszeli jak terapie u psychiatry,depresje itp sprawy .nie ma miedzy nami spraw tabu mowie im o wszystkim nawet to co złego zrobiłam tez im powiedzialam ale oczywiscie w taki sposob aby byc ofiarą.(czasami mysle że mój talent aktorski sie marnuje) mysle iz bardzo zmanipulowalam moje dzieci nie czuja one smutku że nie mają dziadków maja swój świat i ja jestem dla nich najwazniejsza i moje zdanie i bycie lojalnym wobec mnie jest dla nich absolutnie naturalne.az boje sie co bedzie kiedy zaczna rozumowac inaczej nie wiem czy łatwo mi sie bedzie z tym pogodzić:/-wtedy moga sie zaczac jazdy z mojej strony.narazie widza dziadków,ojca itp osoby np.moje siostry tak jak ja ich odmalowalam i nikt nie ma szansy ich z tego wyciagnac bo nie utrzymujemy z nikim kontaktu.a że ja mam skrzywione spojrzenie to jak mozesz sie domyslić oni maja rownież.nikomu nie ufamy i raczej spodziewamy sie najgorszego od kazdego.okropne prawda?
  6. nie martw sie asiula ja mam 34 lata i juz nie licze na żadna zmiane ta choroba zrujnowala mi życie.nie mam żadnych przyjaciół,nikogo nie lubie,wszedzie szukam podstepu mam schizy że kazdy mnie obgaduje:/.rozwalilam swoje 2 małżeństwa i teraz mieszkam sama za granica z dwójka dzieci bez żadnych znajomych nawet.czasami modle sie jak akurat nie mam napadu"obrazy"na pana Boga,o to aby zesłał na mnie litosciwie śmierc bo dłużej sie z tym męczyć nie moge.dodam tez ze z rodziną tez juz nie gadam bo wydawali mi sie fałszywi i zdradzieccy kumplując sie z moim ex mężem zamiast ze mna(tzn ze mna chcieli ale ja nie chcialam za to ze rozmawiaja z nim itp).wiem ze on im nic nie zrobił ale moje chore poczucie solidarnosci.lojalnosci którego mi tak brakuje w kontaktach z ludzmi nie pozwala mi ich zrozumiec i zaakceptowac ich postawy.ach...ciezkie jest życie zaburzonego psychicznie.do kompletu mam non stop lęki jakies popieprzone lęki które każa mi siedziec w domu i czekac nioe wiadomo na jaka tragedie:/.to wszystko co opisała o sobie Polina to poprostu jest o mnie,w sumie to pocieszające ze sa i inni tak samo dziwni jak ja.
  7. gdy czytam posty poliny widze siebie.swietnie umiesz opisac stan w którym non stop sie znajduje.myslałam ze jestem jakąs wybitna jednostka chorobowa a tu widze ze mi podobnych jest wielu:).to z lekka pocieszające. oprócz tego co wymieniłas u siebie ja obserwuje jeszcze zaborczosc .tzn jesli kogos nie lubie to moj przyjaciel moja rodzina powinni go nie lubic razem ze mna,a jeśli okazuja jakikolwiek milszy gest wobec mojego "wroga"przestaja sie dla mnie liczyć.tak np.stało sie z moja siostra która lubi mojego byłego męza.tak jak u wiekszosci was jedno słowo potrafi zmienic mój tok myslenia i postrzeganie danej osoby.odchodze i nie wracam czuje nagłe obrzydzenie do kogos kogo uwielbiałam pare chwil temu i zaczynam czuc nie smak do siebie ze wiele rzeczy powiedziałam tej osobie itp.okazuje sie ona nagle nie godna mej przyjazni. co jeszcze...nie znosze i zawsze tak było od kiedy sobie przypominam..nie znosze jak ktos do mnie przychodzi bez zapowiedzi albo przesiaduje u mnie godzinami.chopcbym nie wiem jak kogos lubiła takie odwiedziny zawsze koncza sie moim zniecheceniem:/.ja lubie kontrolowac sytuacje narzucac tępo znajomosci ,zatrzymywac,spotykac sie kiedy ja mam ochote.przewaznie jednak kiedy ja mam ochote na jakies spotkanie to okazuje sie że juz nikt nie ma ochoty na spotkanie ze mną.teraz żyje za granica.nikt wiec do mnie nie przychodzi jestem wyizolowana ze społeczenstwa i z jednej strony czuje sie szczesliwa bo nikt o mnie nic nie wie i nie moze mi w niczym zaszkodzić(tak podejrzenia że kazdy mnie lubi bo cos chce albo koleguje sie ze mną zeby wyciagnac ode mnie jakies kompromitujace wyznania;p to moja obsesja)mój ex mąz powiedział że moje drugie imię to spisek i podstep haha!świetnie to ujął.a z drugiej strony wpedza mnie to w głeboka depresje.moje kontakty z rodzina sa ograniczone do minimum.i najgorsze jest to ze ja za nimi naprawde nie tesknie pełno we mnie goryczy jadu za wszystko co mi zrobili za to ze mi nie pomogli itp.lubie wopedzac moich rodziców w poczucie winy i nie odzywac sie miesiącami nie odbierac telefonów. praktycznie nie mam żadnych znajomych,o przyjaciołach nie wspomnę.sa moze 2 osoby które jakgdyby lekcewaza moje nie odbieranie telefonów lub nie odpisywanie na smsy i dalej sie do mnie odzywaja.sa to jednak osoby bardzo podobne do mnie i chyba tez mają jakies zaburzenia psychiczne skoro jeszcze sie do mnie odzywaja.czesto zdarza mi sie umówić z kimś albo zdarzało raczej..umówić i cieszyc z nadchodzacego spotkania a kiedy przychodził ten dzien ja dochodziłam do wniosku ze po co mam tam isc?że to bez sensu i nie szłam poprostu wyłączając komórkę.co do kontaktów z męzczyznami to zawsze kiedy kogos lubie on odbiera to jako moje zainteresowanie o jakims tam podtekscie .nie wiem czy ja wysyłam jakies sygnały podswiadomie?chyba prowokuje do zainteresowania ma osoba a później sie wkurzam że ktos mnie odbiera erotycznie a nie intelektualnie.a z drugiej strony jesli ktos nie widzi we mnie atrakcyjnej kobiety to nie ma sensu spotykanie sie z takim facetem:/.kurde i jak to pogodzić. dobra jak na pierwszy raz to i tak zbyt wiele napisałam,licze na dalsze wasze wpisy i ciekawe przemyslenia oraz obserwacje:) na pozór wydaje sie byc osoba bardzo towarzyska i lubie ludzi ale tylko w takim stopniu jak mi to odpowiada nic wiecej.
×