Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

[. Jak nic ma osobowośc unikajacą-jak jakieś zadanie na horyzoncie ( w tym tyg ma kilka sporych sprawdzianów) to ucieka...w sen :? Strasznie mni to martwi i nie wiem jak mu pomóc :bezradny:

.

 

hej

cieszę się że dzieje się na plus. jak ucieka w sen to nie jest tak źle - organizm się regereruje, ciesz się że nie ucieka w alkohol albo inne głupoty.

 

Dzięki że pytasz :) w życiu zawodoym i zdrowotnym kiepsko - miałam przez to 2 zatrucia się lekami. Ale za to miłość mi rozkwitła i od 3 tygodni jest szczęście takie stabilne + motylki czasami :) na razie związek częsciowo na odległość ale niedługo ma to się zmienić :)

 

buziaczki i trzymam kciuki

 

-- 09 paź 2011, 22:03 --

 

Kite, Naranja powodzenia na oddziale

piszcie kobietki co tam się dzieje i co wam to daje

mam nadzieję, że jak najwięcej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie..

Ja ewidentnie tez mam zaburzenie.

 

radosc, smutek, euforia, przygnebienie, stabilnie, marazm, energia, apatia, szczescie, wycofanie, ujmujaco, podporzadkowanie, dzialanie, melancholia,

normalnosc, splatanie, rownowaga, balagan..

 

Krolestwo chaosu : )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

New-Tenuis mi po raz któryś juz nie pamietam ,upadłam wiele mam za soba tych porażek ,wstydzę sie tego bardzo ,mimo dorosłosci jaka mam w dowodzie zupełnie nie radzę sobie z życiem..Wyjechałam od wczoraj jestem u znajomej gdzie czuje sie bezpiecznie ,nieoceniana,miałam jakąś nadzieję ,że się naprawi,ale właśnie nic się samo nie naprawi i nie polepszy jeśl,i nie wezmę swojego zycia w swoje ręcę,a teraz zupełnie "nie mam głowy " ani energii do życia dalej .Mm wrażenie ,że po raz kolejny skreślam swoje życie i że przed nim uciekam i zastanawiam się dlaczego tak robię...Życie jest dla mnie za trudne,jestem jakaś wybrakowana:(

Serce boli..własciwie to nic złego się nie stało,wiesz,tak mnie zaatakowało znikąd przyczłapało się

To co potrafię to rozwalać sobie co miałam a zaczęłam szkołę i w ten wekend miało byc koło na które nie jestem w staanie się uczyć,czuje się jak pustak niemyslący wrak :cry:

a wygladam jeszce gorzej ale to teraz mało mnie obchodzi

 

Jak dobrze się czuję to nie mam większych problemów ani z praca ani z ludżmi ale jaki sens tego jesli po jakimś czasie przychodzi taki marazm ,otępienie i nie pozwala na nic..

Wstydzę się iśc do psychiatry i znowu przedstawiać swoja tragiczna sytuację.Ona to zna.Leki biorę i jeszcze mam na kilka tygodni

Nie wiem czy przyczynił się w części mój chłopak ,od którego wyjechałam.Zobaczyłam nasz związek w innym ,gorszym świetle co mnie Rozwala,że więcej obiecuje,mówi niż czyni.Ja nie jestem idealna nie ale on widząc mnie nie pierwszy raz w chorobie NIC nie pomógł,tylko wychodził zostawiał,a ja jak opuszczony ktoś ,kto jak nie idzie do pracy i zle sie czuje to jest zerem.Nie czułam sie tam Dobrze.:( Wiem ,że Nikt nie poukłada tego za mnie,"IT'S my Life" ale ktoś mi bliski mnie zawiódł,i do tego teksty,że on nie wie co ma robić,jak wczoraj zapytałam czy mi pomoże się spakować to powiedział -chociaż coś zrób cały dzień nic nie robisz( a ja naprawdę nie miałam siły).Mówił,że rozumie tylko czasami nie jest w satnie pomóc.To tak jakbym dostała w łeb i się obudziła.nie powiem ,że nie był dobry dla mnie bo był,pomagalismy sobie i nie potrafie odpowiedzieć na pytanie Co się zmieniło?/??

Czuję pustość....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WITAM

Ja mam ciagle problem ktory nie daje mi spokoju. Psychiatra mowil ze mam zaburzenia osobowosci. Juz niewiem u kogo mam szukac pomocy... Otoz , mam jakies obsesyjne mysli. Juz kiedys o tym tu pisalem ale nie bardzo uzyskalem odpowiedz. Bylem z dziewczyna 8 miesiecy , nie widywalismy sie czesto bo mieszkala troche dalej niz ja. Ale moje uczucie do niej bylo bardzo silne. Byla to najwieksza moja milosc jaka pamientam. Zerwala ze mna jakies 2 miesiace temu. W sumie byla to moja pierwsza taka prawdziwa milosc. Bylismy razem na wakacjach przez chyba tydzien , pozniej w weekendy spotykalismy sie... Po 8 miesiacach znalazla sobie kogos innego. Mialem depresje , lęki wrocily , nerwy itd. Tak sie tym przejmowalem ze zapomnialem kompletnie jak wygladala. Do dzis nie umie sobie jej przypomniec. Zaczolem dziennie pic , a moj stan sie pogarszal. Teraz nie potrafie nic zrobic , niewiem czemu caly czas nachodza mnie mysl i, ze musze sobie ja przypomniec bo zwariuje , calymi dniami mysle i mysle , nie umie normalnie zyc... Mam odniej stare zdj ale dalej nie umie sobie przypomniec. Przeraza mnie to , niewiem dlaczego tak mi sie dzieje. Zawsze mam jakis problem do nakrecania sie i lękow , jak skonczy sie jeden problem przychodzi nastepny... Czy to sa jakies obsesje umialby mi ktos powiedziec???? Mieszkam teraz za granica i niema jak sie z nia spotkac , niema zdjec od niej na rzadnych portalach internetowych. Za 2 tyg ide na terapie , biore leki na uspokojenie ale to nic nie daje. Czuje ze wariuje , mam mysli samobojcze ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, że odświeżono wątek :)

 

Chciałabym was zapytać czy sporadyczne przyjmowanie narktyków ( raz na dwa tygodnie w przeciągu dwóch lat) może wywołać w przyszłości zaburzenia osobowości?

 

Jeśli temat był już poruszany to przepraszam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym was zapytać czy sporadyczne przyjmowanie narktyków ( raz na dwa tygodnie w przeciągu dwóch lat) może wywołać w przyszłości zaburzenia osobowości?

Ja bym powiedziała, że jest to JUŻ wyrazem zaburzeń osobowosci.

Po drugie jest niestety bardzo prawdopodobne, ze moze to wywołac schizofrenię - sama widziałam takie przypadki.

Po trzecie to wcale nie wygląda na sporadycznie. A poza tym moja leklarka opowiadała mi o chłopaku, który jeden jedyny RAZ zapalił trawkę czy cos takiego i stała mu derealizacja, która jest nieuleczalna - po prostu mu tak zostało.

Więc radzę Ci się opamiętać babi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym was zapytać czy sporadyczne przyjmowanie narktyków ( raz na dwa tygodnie w przeciągu dwóch lat) może wywołać w przyszłości zaburzenia osobowości?

Ja bym powiedziała, że jest to JUŻ wyrazem zaburzeń osobowosci.

Po drugie jest niestety bardzo prawdopodobne, ze moze to wywołac schizofrenię - sama widziałam takie przypadki.

Po trzecie to wcale nie wygląda na sporadycznie. A poza tym moja leklarka opowiadała mi o chłopaku, który jeden jedyny RAZ zapalił trawkę czy cos takiego i stała mu derealizacja, która jest nieuleczalna - po prostu mu tak zostało.

Więc radzę Ci się opamiętać babi.

 

To jest bardzo nieudany post. Bardzo bardzo bardzo nieudany. Oczywiscie zarzywanie narkotyków nie jest jednoznaczne z zaburzeniami osobowości. Może jest jakas korelacja, ale na pewno zazywanie nie jest objawem, ani w oparciu o nie nie stawia sie diagnozy.

"bardzo prawdopodobne" ..."może" w zasadzie wszystkie slowa zrozumiale, tylko że nic nie wiadomo. Kosmicznie bardziej prawdopodobne jest, że dragi nie wywołają schizofrenii. Jesli już to musi byc podłoże i osoba musi juz być w złym stanie. Tylko co innego ogólne rozchwianie, rujnowanie zdrowia psychicznego, a co innego konkretna schizofrenia.

Co do trawki to nie wiem, czy derealizacja jest nieuleczalna i czy wywołała ją trawka. Jednak pamiętam że ktoś kiedys opowiadał coś podobnego. Koleś zapalił i czół sie jakos dziwnie ...i zostało mu przez pare mieś zanim poszedł do lekarza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie

Dawno mnie tu nie było. Z resztą nie tylko tu. w ogóle na forum i w świecie realnym mało mnie było/ jest ostatnio. Nie wiem czy to jakiś rodzaj wstrętu, którego przyczyny nie mogę znaleźć, czy po prostu taki czas na refleksję nad sobą i swoim życiem... Nie wiem... i nie wiem też czy to dobrze, czy to źle...

Dziś jestem... po to żeby napisać co u mnie, co się ze mną działo, dzieje i dziać będzie.

13 tygodni terapii na oddziale dziennym minęło jak z bicza strzelił... Jeszcze pamiętam zapach i smak lęku jaki towarzyszył perspektywie przyjęcia mnie tam... Pamiętam wszystkie emocje jakie towarzyszyły mi w pierwszych dniach i w dniach końcowych... ale tych emocji ze środka nie bardzo... te z kryzysów są wyraźniejsze, łatwiejsze do opisania, te ze spokojniejszych dni rozmywają się pod obłokiem powodów z jakich się tam znalazłam.

Zostałam przyjęta z zaburzeniami depresyjno- lękowymi. Przechodziłam rozmaite konsultacje i testy. Miałam terapię grupową i indywidualną. Byłam wspierana na każdym kroku przez personel i pacjentów. W gorsze dni zostawałam po zajęciach i gadałam z terapeutką, z psycholożką... Gadałam gadałam gadałam... Emocje i wspomnienia wylewały się ze mnie jak z dziurawego wazonu... a między ich kroplami wypływały lęki i realny strach... Myśli z których nie zdawałam sobie nawet sprawy nabierały kształtów... Uczyłam się je oswajać, radzić sobie z nimi, zmieniać je... walczyć... Uczyłam się siebie...

Czy to coś pomogło? Tak, pomogło... za mało... stanowczo za mało... Czuję się rozbabrana... rozgrzebana i rozmemłana... Jak nie zamknięta i nie zszyta rana... Nadal w środku obficie krwawię... Nadal potrzebuję pomocy. Nie zostałam porzucona jednak. Jeszcze 3 terapie indywidualne na oddziale (były 4 ale dziś zaliczyłam pierwszą), potem terapia indywidualna w innym ośrodku, a 27 lutego powrót na oddział i kolejne 12 tygodni...

Czuję że dopiero rozpoczęłam swoją drogę... Nie wiem czy starczy mi sił, by ją zakończyć... W perspektywie lata terapii... Na wypisie "zaburzenia depresyjno- lękowe, zaburzenia odżywiania typ bulimiczny, osobowość chwiejna emocjonalnie (ale jaka do cholery? nie wiem czemu ale boję się słowa borderline... ale nie... przecież to nie możliwe... ja sobie z "nim" nie poradzę...).

Myśli samobójcze wciąż mnie nie opuszczają. Są słabsze, bardziej subtelne, ciche... ale czają się złowieszczo tuż nad uchem...

Okaleczenia... cóż... ostatnie jakieś 2-3 tygodnie temu...

Jedzenie... chwilowo napawa mnie lękiem... Kocham głód, burczenie w brzuchu... spadającą wagę... Nie czuję już potrzeby żarcia i... wolę nie jeść...

Czuję się nie wystarczająco dobra..., nierozumiana, wciąż nie taka jak być powinnam... choć moja pani Asia (terapeutka) nieustannie udowadnia mi, że ja nic nie muszę, mogę być taka jak chcę, że jestem dobra...

Poryczałam się... przez ten elaborat

Pozdrawiam wszystkich ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie

Dawno mnie tu nie było. Z resztą nie tylko tu. w ogóle na forum i w świecie realnym mało mnie było/ jest ostatnio. Nie wiem czy to jakiś rodzaj wstrętu, którego przyczyny nie mogę znaleźć, czy po prostu taki czas na refleksję nad sobą i swoim życiem... Nie wiem... i nie wiem też czy to dobrze, czy to źle...

Dziś jestem... po to żeby napisać co u mnie, co się ze mną działo, dzieje i dziać będzie.

13 tygodni terapii na oddziale dziennym minęło jak z bicza strzelił... Jeszcze pamiętam zapach i smak lęku jaki towarzyszył perspektywie przyjęcia mnie tam... Pamiętam wszystkie emocje jakie towarzyszyły mi w pierwszych dniach i w dniach końcowych... ale tych emocji ze środka nie bardzo... te z kryzysów są wyraźniejsze, łatwiejsze do opisania, te ze spokojniejszych dni rozmywają się pod obłokiem powodów z jakich się tam znalazłam.

Zostałam przyjęta z zaburzeniami depresyjno- lękowymi. Przechodziłam rozmaite konsultacje i testy. Miałam terapię grupową i indywidualną. Byłam wspierana na każdym kroku przez personel i pacjentów. W gorsze dni zostawałam po zajęciach i gadałam z terapeutką, z psycholożką... Gadałam gadałam gadałam... Emocje i wspomnienia wylewały się ze mnie jak z dziurawego wazonu... a między ich kroplami wypływały lęki i realny strach... Myśli z których nie zdawałam sobie nawet sprawy nabierały kształtów... Uczyłam się je oswajać, radzić sobie z nimi, zmieniać je... walczyć... Uczyłam się siebie...

Czy to coś pomogło? Tak, pomogło... za mało... stanowczo za mało... Czuję się rozbabrana... rozgrzebana i rozmemłana... Jak nie zamknięta i nie zszyta rana... Nadal w środku obficie krwawię... Nadal potrzebuję pomocy. Nie zostałam porzucona jednak. Jeszcze 3 terapie indywidualne na oddziale (były 4 ale dziś zaliczyłam pierwszą), potem terapia indywidualna w innym ośrodku, a 27 lutego powrót na oddział i kolejne 12 tygodni...

Czuję że dopiero rozpoczęłam swoją drogę... Nie wiem czy starczy mi sił, by ją zakończyć... W perspektywie lata terapii... Na wypisie "zaburzenia depresyjno- lękowe, zaburzenia odżywiania typ bulimiczny, osobowość chwiejna emocjonalnie (ale jaka do cholery? nie wiem czemu ale boję się słowa borderline... ale nie... przecież to nie możliwe... ja sobie z "nim" nie poradzę...).

Myśli samobójcze wciąż mnie nie opuszczają. Są słabsze, bardziej subtelne, ciche... ale czają się złowieszczo tuż nad uchem...

Okaleczenia... cóż... ostatnie jakieś 2-3 tygodnie temu...

Jedzenie... chwilowo napawa mnie lękiem... Kocham głód, burczenie w brzuchu... spadającą wagę... Nie czuję już potrzeby żarcia i... wolę nie jeść...

Czuję się nie wystarczająco dobra..., nierozumiana, wciąż nie taka jak być powinnam... choć moja pani Asia (terapeutka) nieustannie udowadnia mi, że ja nic nie muszę, mogę być taka jak chcę, że jestem dobra...

Poryczałam się... przez ten elaborat

Pozdrawiam wszystkich ;)

Dorcia trzymamy zaciśnięte kciuki za Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Głos_w_głowie, ja miałam robione takie testy psychologiczne na osobowość, do tego obserwacja personelu na oddziale dziennym. Ja mam zdiagnozowaną osobowość chwiejną emocjonalnie ale typ jeszcze nie sprecyzowany...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×