Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczenia.


Samara

Rekomendowane odpowiedzi

W moim przypadku samookaleczenia są jedynie formą rozładowania napięcia, negatywnych emocji, chwilowego odciążenia psychiki. Nie kryją się za nimi żadne "mistyczne" sklonności do autodestrukcji całkowitej.

Nacinam się żyletką na ramionach. Na tyle głęboko, by krew spływala swobodnie, ale też na tyle bezpiecznie, by nie zrobić sobie krzywdy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też sie kiedyś ciełam... przestałam jednak szybko, ponieważ zauważyłam, że to mi nic nie daje... (ciełam się bo chciałam chyba aby ktoś się mną zainteresował- to było w lo jakoś) jednak ludzie tępi są wystarczyła mała ściema- podrapał mnie szczurek i koniec nikt nie drążył nikt sie nie zainteresował czy aby na pewno to szczurek... potem zaczełam kaleczyć się sama dla siebie... najczęsciej gdy już nie mogłam wytrzymać napięcia i płacz nie pomagał... nie ciełam się... - nie napiszę co robiłam z prostego powodu nie chcę aby ktoś mnie naśladował...

widok krwi stasznie mnie uspokajał (uspokaja mnie nadal ale z tym walcze)... szczególnie gdy miałam w niej całe dłonie, przedramiona... lubiłam patrzec jak nasiąkają nia husteczki... wyobrażałam sobie swoja śmierc... teraz wiem, że to nie jest rozwiązanie problemu... cięzko było mi przestać jednak znalazła sie osoba, która mi w tym pomogła... i obecnie jakoś jest do przodu... ale kusi to ciagle kusi... jak raz zaczełam to ciągle to za mną łazi... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kocyk, gratuluję postępów ;) Trzymam kciuki oby dalej tak było. Wspaniale że trafił ci się ktoś taki który pomógł tobie wyjść z tego ;) Ja jakoś nie mogę z tego wyjść chociaż bardzo się staram :( Teraz rzadziej to robię ale jednak nadal :? Z tymi chusteczkami mam tak samo jak ty. Tyle ze póżniej mam wyrzuty sumienia że zrobiłam to i tak w kółko ehhh :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc

 

moja dziewczyna sie kaleczy -- drapie sie do krwi, bardzo gleboko. nie chciala mi wierzyc, ze ma probem. dopiero kiedy namowilem ja, zeby opisala swoja sytuacje psychologowi, cos drgnelo -- poradzono jej, zeby udala sie do specjalisty.

chyba w koncu do niej dotarlo, ze powinna cos z tym zrobic, a to juz polowa sukcesu :)

 

druga polowa to znalazienie tego specjalisty i tu pytanie do was: czy wiecie gdzie w warszawie mozna uzyskac bezplatne porady psychologiczne? mysle, ze najlepsza bylaby jaka grupa terapeutyczna.

wiecie cos na ten temat?

 

jesli ktos zna psychologa, ktory udziela porad przez internet, to tez niech napisze.

 

serce mi sie kraje jak patrze na to co sobie robi, dlatego zalezy mi na tej informacji.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeżeli nadal jesteś zainteresowany dobrym psychoterapeutą z warszawy, to napisz do mnie prywatną wiadomość, dam namiary.

 

osobiście samookaleczanie już mnie powoli wykańcza, nie chcę tego robić, chciałabym być szczęśliwą kobietą, która sieje dookoła uśmiech i wszyscy aż pragną kontaktu ze mną... a to, że tak nie potrafię dobija mnie najbardziej.

Mam świadomość, że nadal zachowując się tak nie poprawiam tej sytuacji, ale bądź taki silny i to przerwij...

miałam iść na wesele w sobotę - nie pójdę, mam pocięte całe ramie..

3 dni temu w ataku histerii po ponad godzinnym szamotaniu się ze sobą nie ulżyło mi wcale i nie skończyło się na ramieniu.. zaczęłam kaleczyć się w szyję i na nadgarstku.. marzyłam o tym aby się zabić.

To chyba moja pierwsza poważniejsza próba i odważniejsza myśl.. pewnie powinnam powiedzieć psychologowi.

Czuję, że jest ze mną coraz gorzej.........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na blizny pomaga też krem z masy perłowej NO-SCAR (ale to raczej dla cierpliwych). Przez około godzinę po wsmarowaniu tego blizny są bardzo mało widoczne, ale to efekt krótkotrwały (na lepsze efekty ponoć trzeba czekać ładnych parę miesięcy).

Ja pierwszy raz pocięłam się pod wpływem nowych leków-miałam zupełny odjazd, właściwie to chyba wszystkie hamulce poszły się ***, bo na kilka miesięcy przed tym pierwszym razem bałam się nawet patrzeć na ostre przedmioty, nawet nie wiem, jak to określić, coś mnie ciągnęło, żeby zrobić sobie krzywdę, ale skutecznie odpędzałam te myśli, aż wzięłam jakieś prochy i czas się zatrzymał-dosłownie!pocięłam sobie całą rękę. Ja, która na widok pielęgniarki mdleję. Rany goiły się powoli. Miałam straszne wyrzuty sumienia, nic tego nie rozumiałam, no i prawie nic nie pamiętałam-po prostu ocknęłam się zlana krwią z żyletką w dłoni. A później zadziałały chyba jakieś masochistyczne zapędy-bez przerwy patrzyłam na te rany, nie mogłam przestać tego robić-ryczałam jak głupia. A potem poszło-pocięte ręce, brzuch, nogi, których przed nikim nie można odkryć.... zima, tęsnię za zimą, kiedy będzie można znowu to wszystko schować przed światem....

P.S. Pomogła umowa z psychologiem, że od tego właśnie spotkania ja przestaję się ranić. BYło dobrze przez kilka dni, bo gdy chciałam to znowu zrobić myślałam:obiecałaś, przyzekłaś jej, że to koniec. Jednak wszystko ma swoje granice. Przyszedł ból, ten psychiczny ból, kiedy już wiesz, że jedynym ratunkiem jest doprowadzić do bólu fizycznego, ja wtedy rozdrapałam sobie długopisem dosyć sporą ranę, której już niestety nie dało się ukryć, bo to świństwo goiło się tygodniami. I znowu wstyd-że ją zawiodłam i znowu źle. . .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lena doskonale Cię rozumiem. Też się cięłam, trochę się bałam głębokich ran, mam napady hipochondrii (czy jak sie to tam pisze), więc bałam się jakiegoś zakażenia itp. Cięłam się tylko w jednym miejscu na ręce, na zewnętrznej stronie. Zostały blizny, białe, szczególnie widoczne kiedy się skórę naciągnie. Ale w sumie są na tyle nierzucajace się w oczy że nigdy nikt mnie o nie nie zapytał. W razie czego mam wymówkę, że to kot albo królik.

 

Mam wielkie marzenie pokazać kiedyś blizny komuś bliskiemu, przyjacielowi, komuś kto zrozumie.

 

Najgorsze, że teraz jestem sporo starsza, depresja wróciła, leki nie chcą działać, a jak każdego wieczora mam ochotę to znów zrobić. Wiem, że ból fizyczny i widok krwi przyniósłby ulgę mojemu smutkowi. Ale wiem, ze potem znów będzie mi bardzo wstyd i będę płakać sama nad sobą... Nie wiem jak się powstrzymywać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze w tym wszystkim jest to,że to naprawdę potrafi pomóc,zwlikwidowac ten straszny ból i poczucie winy.Widok krwi podsuwa myśl,że już poniosłam karę za coś,co się mi nie udało,za moją nieporadnośc życiową i pozwala choc trochę się przestac tym dręczyc.Przerażające.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dalblis, dokładnie, bardzo dobrze to ująłeś. Tylko teraz jak przestać to robić :( To ciągle powraca i powraca. Fakt miałam teraz dłuższą przerwę ale jednak nie wyleciało mi to całkowicie z głowy :cry: Teraz doszły wyrzuty sumienia, a to co tak bolało zmniejszyło się ale nie do końca :cry: Już sama nie wiem co mam z tym zrobić czy w ogóle z tym walczyć czy jest sens :?

 

[Dodane po edycji:]

 

Hmm no i poszłooo.. ale przynajmniej wiem za co siebie ukarałam i należało mi się

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakie to męczące jest co.... chodzi wiecznie za Tobą :( nie umiem przestać a to takie pomocne... dobija mnie okropnie, ale to okroopnie fakt, ze za tydzien ide na oddział. Oby tam nie było we mnie tyle złości i żalu, bo wiem, że tam tego nie zrobię a jak tego nie zrobię to będę szaleć w środku.. oby tylko w środku ;)

Warunkiem wyjścia na weekend będzie oczywiście słowo, że tego nie zrobię..

ogólnie rzecz biorąc - będzie ciężko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze w tym wszystkim jest to,że to naprawdę potrafi pomóc,zwlikwidowac ten straszny ból i poczucie winy.Widok krwi podsuwa myśl,że już poniosłam karę za coś,co się mi nie udało,za moją nieporadnośc życiową i pozwala choc trochę się przestac tym dręczyc.Przerażające.

 

Tylko, że depresja to nie jest nieporadność życiowa, ale choroba.

Choroby się nie wybiera, ona wybiera ciebie i nie ma tu twojej żadnej winy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja zauważyła na ramieniu pare dni temu, nic nie mówiła, bo wiedziała, że kiedyś to zrobiłam, były chłopak zadzwonił do niej i jej powiedział, jak się zachowuję, ale nie rozmawiałyśmy o tym, więc pewnie pomyślała, że to te stare. Też mi z nimi głupio.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja mama zauważyła, najpierw ciągle dopytywała skąd się wzięła rana, aż po tygodniu się domyśliła. Przyznałam, że sama to zrobiłam i już nie prowadziłyśmy tematu. Ale pozostałe rany ukrywam. Wie o nich tylko mój chłopak i przyjaciółka :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie gdy pytają również mówię, że kot mnie udrapnął albo królik, ale wiem, że mimo wszystko nie wierzą w to. To widać. Ale nie mam zamiaru uzewnętrzniać się komukolwiek z tych co pytali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moge sie o cos zapytac ? Jak gleboko sie tniecie ? Ciezko jest mi mocniej przycisnac ostrze, zazwyczaj wychodza takie hmm... nitki, w ktorych pojawiaja sie kropelki krwi. Raz tylko "udalo" mi sie pociac tak, ze musialam byc zszywana. Po tym zostaly mi blizny i moge zapomniec o tym, ze kiedykolwiek odslonie reke. Co to znaczy do cholery ciac sie, bo nie wiem ? Jakie blizny po tym zostaja ? male, duze, biale, czerwone, lekko wypukle czy zwykle male rozowe plaskie kreski ? Kiedys ktos mi powiedzial, ze gowno robie a nie sie tne i teraz mi jest glupio, ale nie dlatego ze to robie, tylko dlatego ze nie rozcinam porzadnie skory. Nawet przed lekarzem jest mi wstyd. Zreszta i tak tego juz nie robie, tylko sporadycznie ale nie powiem, strasznie za tym tesknie.

 

[Dodane po edycji:]

 

Blagam, powiedzcie mi jak zrobic srednie naciecia, takie zeby nie byly nitki i zeby skora sie nie rozciela calkowicie :/ nawet nie mam jak pocwiczyc bo rodzina w domu mi nie pozwala. Bardzo mi to pomaga, bol i widok krwi, ale chce wiecej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak to już jest Belt - samookaleczenie daje pewna ulge , ma swoje plusy

ale ma też minusy ogromne, jedne już poznałeś - wstyd

ha a nawet dwa bo i potrzeba ukrywania się

 

Nie brni w to jeśli możesz jeszcze sam przestać

jeśli nie możesz to szukaj pomocy

 

Pozdrawiam cieplutko :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety samookaleczenia to nie tylko wstyd ale izolacja od społeczeństwa. Nie raz się spotkałem z tym że jak miałem bluzę to wszystko w porządku a później na krótki rękawek znajomość się urywała. I może nie jest najgorsze noszenie blizn i wspomnień ale najgorsze jest to że strasznie trudno się jest uwolnić od tego. Pytanie retoryczne kto chce mieć rodzinę ?

Jak sobie wyobrażamy życie z bandażem na ręce kiedy odprowadzamy dzieci lub widok ich oczu jak znajdują nas pijanych, bądź furiatów z nożami lub żyletkami w ręku i ubabranymi we własnej krwi? Depresja jest znośna jak się ją leczy na początkowych stanach ale później przeradza się to w wielki wymiot uczuć, nienawiści, smutku i przerażenia o przyszłość. Chcemy tylko jednego umrzeć (bez bólu) lub żyć w nienawiści do innych tnąc się coraz mocniej aby poczuć że żyjemy i cierpieć na zewnątrz tak samo jak w środku. Ja osobiście mam dosyć tego że nie mogę się pociąć zacząłem się leczyć znowu pigułki itd a mam po prostu ochotę wziąć i się zaszlachtować aby poczuć się pewniej i mieć spokój na następne pół roku. Teraz nie wiem czy mam dalej depresję jak twierdzi lekarz czy problemy z samo okaleczaniem. Ale powiem szczerze że po pół roku nie cięcia się zaczynam nabierać o sobie lepszego zdania i samoocena poszła wyżej. Pewnie dlatego że nie jestem na siebie zły że znowu to zrobiłem i że muszę się ukrywać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety samookaleczenia to nie tylko wstyd ale izolacja od społeczeństwa. Nie raz się spotkałem z tym że jak miałem bluzę to wszystko w porządku a później na krótki rękawek znajomość się urywała. I może nie jest najgorsze noszenie blizn i wspomnień ale najgorsze jest to że strasznie trudno się jest uwolnić od tego. Pytanie retoryczne kto chce mieć rodzinę ?

Jak sobie wyobrażamy życie z bandażem na ręce kiedy odprowadzamy dzieci lub widok ich oczu jak znajdują nas pijanych, bądź furiatów z nożami lub żyletkami w ręku i ubabranymi we własnej krwi? Depresja jest znośna jak się ją leczy na początkowych stanach ale później przeradza się to w wielki wymiot uczuć, nienawiści, smutku i przerażenia o przyszłość. Chcemy tylko jednego umrzeć (bez bólu) lub żyć w nienawiści do innych tnąc się coraz mocniej aby poczuć że żyjemy i cierpieć na zewnątrz tak samo jak w środku. Ja osobiście mam dosyć tego że nie mogę się pociąć zacząłem się leczyć znowu pigułki itd a mam po prostu ochotę wziąć i się zaszlachtować aby poczuć się pewniej i mieć spokój na następne pół roku. Teraz nie wiem czy mam dalej depresję jak twierdzi lekarz czy problemy z samo okaleczaniem. Ale powiem szczerze że po pół roku nie cięcia się zaczynam nabierać o sobie lepszego zdania i samoocena poszła wyżej. Pewnie dlatego że nie jestem na siebie zły że znowu to zrobiłem i że muszę się ukrywać.

 

 

Są ludzie, których widok śladów po samookaleczaniu potrafi odstraszyć. Ale można spotkać i takich, którzy nie odwrócą się od ciebie z powodu blizn na rękach.

 

Tak naprawdę, to izoluje od społeczeństwa choroba. Bo w depresji trudno jest zrozumieć, że ktoś może widzieć w nas kogoś wartościowego, może nie uważać nas za wariata, skoro sami myślimy o sobie jako chorych psychicznie czy bezwartościowych.

 

Patrząc wstecz to, co najbardziej zastanawia mnie w depresji, to nie tylko zaniżona samoocena, ale także zaburzone odbieranie tego, jak postrzegają nas inni. Choroba działa jak krzywe zwierciadło, wyolbrzymiając negatywne emocje do momentu, w którym nie potrafimy sobie z nimi poradzić.

 

Ale wspomnienia, tak jak i blizny, bledną z czasem. Czasem trzeba nie słuchać tego, co podszeptuje nam depresja i dać sobie szansę. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Rowniez mam podobny problem, do niedawna cielam sie. Mozna powiedziec, ze robilam to prawie regularnie. Wystarczyl alkohol, odrobina samotnosci, glupie, natretne mysli... I nie przestalam dlatego, ze przestalo mi sie to "podobac". Najczesciej cielam sie w zimie, wtedy jak wiadomo, cieple ubrania, dlugie rekawy, mozna bylo spokojnie czekac az rany sie zagoja. Jednak przyszlo lato, trzeba bylo to ograniczyc, lub ciac w miejscach, ktore nie sa widoczne, a to juz nie jest takie latwe. Pozniej, jak na jakis czas przestalam, to nawet udawalo mi sie zapomniec ulge, jaka daje widok krwi i bol fizyczny, ktory zdecydowanie zmniejsza psychiczne cierpienie. Teraz niestety coraz czesciej znowu o tym mysle i nie pomaga widok blizn, ktorych czesto sie wstydze. Czasem ciezko mi jest wyjsc do ludzi w bluzce z krotkim rekawem, bo wydaje mi sie wtedy, ze kazdy patrzy na moje blizny. Do tego mam jasna cere, czesto blizny sa sine lub czerwone, a po opaleniu skory "swieca sie". Czesto juz slyszalam glupie komentarze na ten temat, ze po co bylo sie ciac, skoro robilam to tak, zeby sie nie zabic. Nawet pani psychiatra kiedys stwierdzila "po co sie tak chlastac, widac ze to nie bylo na powaznie". Ale co znaczy to powaznie? Kiedys probowalam tak wlasnie zrobic, kiedy mialam najwieksza chec, zeby ze soba skonczyc. Niestety bylam chyba zbyt pijana, zeby mi sie to udalo, albo na czas zostalam powstrzymana. Jednak gruba pionowa kreska na nadgarstku zostala, powinna byc chyba nawet zszywana ta rana, jednak nie chcialam, zeby jeszcze szew bylo widac...

Ludziom, ktorzy to robia nie powiem, ze to glupie, mimo tego ze jest. Sama wiem, jaka przynosi ulge w cierpieniu, czasem jest to jak nalog i w dodatku tak pomaga... Checi zeby sie pociac, czasem nawet zabic mam dosyc czesto. Ale przekonalam sie juz, ze czasem nie warto mowic lekarzowi otwarcie o swoich myslach samobojczych, kazdy kto po takim czyms przechodzil szpital psychiatryczny powinien rozumiec o co mi chodzi. Wiem, ze sa ludzie, ktorzy uwazaja, ze w takich przypadkach tylko psychiatra, terapia i bedzie ok. Ja juz sie tyle razy tym sparzylam, ze po prostu nie wierze, ze uda mi sie trafic na odpowiedniego lekarza. A probowac po raz kolejny coraz czesciej po prostu nie mam juz sil.

Pozdrawiam wszystkich...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Albo to przypadek albo cud jakiś bo ja miałem identycznie jak ty!!!!!! W jota w jotę już się bałem że tylko ja tak mam nie po kolei w głowie. Fakt z psychiatrą jest trudno albo trafiamy na za bardzo troskliwego i zaraz szpitale itd albo irytującego co ma podejście specjalistyczne czyli tabletki ? chcesz ? nie ma sprawy? tniesz się ? po co? aha nie lubisz świata? może wakacje ? ok nie ma sprawy? jak mechanizm każe odpowiadać na pytania na które sam zna z góry odpowiedź i nie dopuszcza cię abyś rozwinął myśl bo zaraz następny pacjent powinien być obsłużony. Powiem Tobie tak cięcia przejdą i im szybciej tym lepiej, szczerze pomaga to ok ale na ile 3 h aby złość i żal wyszły z Ciebie ale za to jak to cholernie boli cały tydzień. Nawet nie można się rozciągnąć bo bandaż jest uczepiony krwi z rany, ani podrapać bo ktoś zobaczy że masz krew pod rękawem, czasami kuje, szczypie, pobolewa a nawet sączy się i prowadzi że mamy jeszcze większego doła i na kumulowanej złej energii przez co zaraz znowu chcemy powtórzyć cały precedens. To jak z papierosami palisz jednego na uspokojenie ale tak naprawdę podnosisz ciśnienie krwi co powoduje że sięgasz po następnego i następnego później nie ma paczki a ty dalej jesteś zły. Nie daj się mała pasqda postaraj się pójść jeszcze raz do lekarza ale tym razem pobaw się w Klossa zrób wywiad, sprawdź ilu lekarzy jest w okręgu który jest polecany itd. Pamiętaj to twoje zdrowie i nikt nie będzie decydował co masz robić, bo leczyć się na chama też nie da rezultatu. Od mojej osoby masz dużego kopa i wiarę że Tobie się uda tak samo jak mi się udało spostrzegłem się dzisiaj że to już 1 rok bez cięcia się !!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak dla mnie tatuaże nie są formą autoagresji, tylko sposobem na wyrażenie się

 

jesli chodzi o cięcie się - zdarzyło się nie raz, nie dwa, ale nie chcę w sumie o tym mówić.

myślę, że dużo osób przez to przechodzi/przechodziło.

 

 

btw. są inne formy autoagresji poza cięciem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×