Skocz do zawartości
Nerwica.com

kocyk

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kocyk

  1. kocyk

    problem z moim lekarzem

    Lecze się na NFZ... już podjełam decyzję zmniany lekarza między innymi dzieki Wam. i zastanowię się jeszcze nad zgłoszeniem tego. nie wiem czemu ale jakoś średnio wierzę, że to coś da. poczytam jeszcze o tym. jak wygląda zgłaszanie tak delikatnych spraw. dziekuję Wam za rady:)
  2. też sie kiedyś ciełam... przestałam jednak szybko, ponieważ zauważyłam, że to mi nic nie daje... (ciełam się bo chciałam chyba aby ktoś się mną zainteresował- to było w lo jakoś) jednak ludzie tępi są wystarczyła mała ściema- podrapał mnie szczurek i koniec nikt nie drążył nikt sie nie zainteresował czy aby na pewno to szczurek... potem zaczełam kaleczyć się sama dla siebie... najczęsciej gdy już nie mogłam wytrzymać napięcia i płacz nie pomagał... nie ciełam się... - nie napiszę co robiłam z prostego powodu nie chcę aby ktoś mnie naśladował... widok krwi stasznie mnie uspokajał (uspokaja mnie nadal ale z tym walcze)... szczególnie gdy miałam w niej całe dłonie, przedramiona... lubiłam patrzec jak nasiąkają nia husteczki... wyobrażałam sobie swoja śmierc... teraz wiem, że to nie jest rozwiązanie problemu... cięzko było mi przestać jednak znalazła sie osoba, która mi w tym pomogła... i obecnie jakoś jest do przodu... ale kusi to ciagle kusi... jak raz zaczełam to ciągle to za mną łazi...
  3. kocyk

    problem z moim lekarzem

    wlasnie zastanwialam sie nad tym tzn. juz podjelam decyzje. stracilam do niej jakos zaufanie. a to chyba nie o to chodzi abym przed lekarzem udawala, ze wszystko jest ok. ona byla super gdy przez pierwsze miesiace zaczynałam czuć sie dobrze, gdy zaczely sie schody i musila zwiekrzyc mi dawke leku to jej sympatia jakby gdzies uleciala;/ zaczely sie teksty "nie chce pani oceniac ale..." jest to lekarz z dlugoletnim stazem i dlatego sadzilam, ze problem jest we mnie... jakoś nie moge pozbyc sie tego nawyku obiwiniania sie za wszystko...;/ dziekuje Ci agusiuww za ciepłe słowa:)
  4. kocyk

    problem z moim lekarzem

    może wyda Wam się to blahym powodem ale jakoś niedaje mi to spokoju. od pół roku lecze się, obecnie biore Asertin 100mg wczesniej była 50. ostatnio czuję się coraz gorzej, wróciłam do samo okaleczania i nie moge się za nic zabrać. powiedziałam o wszystkim mojej psychiatrze i jednoczesnie poprosiłam ją zaświadczenie o moim stanie zdrowia (chce wystąpic o dziekanke. troche to glupie, bo jestem na 3 roku ale czuje, ze naprawde nie dam rady i chce stanąć jakoś na nogi i potem ciągnąć wszystko dalej) reakcja mojej psychiatry była taka, że zaczeła na mnie krzyczeć, mówić, że ide na łatwizne, kalecząc sie przecież niczego nie rozwiaże a ona studiowała dwa kierunki na raz, a ja nie moge poradzić sobie z moją biologią. zatkało mnie trochę, szczególnie gdy zaczeła porównywać mnie do siebie. kurcze nie wiem, czy ona miała prawo krzyczeć i mnie opieprzać. nie wiem może jestem przewrażliwiona i zabardzo biore to wszystko do siebie... moglibyście napisać jak reaguja wasi psychiatrzy? bardzo mi na tym zależy....
  5. po lekturze postow na tym forum, jakos mam wrazenie, ze bedzie lepiej... i jest swiadomosc, ze nie jestem w tym sama, a to pomaga. i nie moge uwierzyc, ze zdecydowalm sie pojsc do lekarza... tylko boje sie chwili, w ktorej bede sie wachac czy to ma sens... no ale mowi sie: "co nas nie zabije, to nas w zmocni" i mam nadzieje, ze tak sie stanie... jeny jak chcialabym, byc normalna i zyc normalnie...
  6. ide do lekarza... boje sie... ale naprawde chce zyc normlanie... dziekuje:)
  7. kocyk

    błagam o pomoc :(

    zalamana17, najwazniejsze, ze masz bliskich ktorzy sa przy Tobie... i nie mozesz wierzyc w to co mowia Ci w domu... doskonale rozumiem Twoja sytuacje, poniewaz wlasnie ja probuje wygrzebac sie z podobnego syfu... i naprawde im wczesniej tym lepiej... ja jestem troche starsza. mam 21 i juz powoli z domu wychodze: studia z dala od domu, z dala od tego wszystkiego ale to co mi nawkladali do lba przez tyle lat daje o sobie znac... wlasnie wybieram sie do lekarza. zwlekalm z tym 2 lata. wlasciwie to za uszy wyciaga mnie moj chlopak, bo juz utknelam w tym wszystkim. obwiniam sie, ze to moja wina, ze tak sie dzieje... nie pozwol aby tez zrobiono Ci pranie mozgu... miej odwage sobie pomoc i walcz o swoje szczecie, bo tak naprawde to problem ma Twoj ojciec. Ty masz wlasne zycie! niedlugo wyjdziesz z domu i zaczniesz zyc! nie zmarnuj tego!!! piszac tu to w pewnym sensie jeden krok do przodu, wiec pod zadnym pozorem nie mozesz sie cofnac! w koncu chodzi tu o Twoje szczescie i szczescie Twoich bliskich, poniewaz im dluzej bedziesz sie obwiniac i brac na siebie wszystko, zacznie to negatywnie wplywac na stosunki z bliskimi dla Ciebie osobami. one przezywaja wszystko tak samo jak Ty! walcz o swoje szczescie, udaj sie na terapie i daj sobie pomoc... bede trzymac za Ciebie kciuki:)
  8. no wlasnie boje sie troche tego, ze lekarze leca z tym hurtowo... tabsy i narazie... ale chce cos zmienic, poniewaz to co sie dzieje ze mna wplywa tez na innych... i przez to czuje sie jeszcze gorzej... takie straszne poczucie winy i swiadomosc, ze jest sie do niczego... a powiedzcie mi jak wyglada leczenie... z tego co czytalam to tabsy, a terapia... ona pomaga? jeny jakie przerazajace jest to, ze nagle trzeba mowic to co sie ukrywalo tyle czasu... skad brac na to sile...
  9. wlsciwie jestem tu dzieki mojemu chlopakowi. on zmusza mnie do tego abym zaczela sobie pomagac... od jakis 2 lat jest ciezko- w sumie to nie ja stwierdzilam czas tylko M. ja nie wiem jak dlugo, zyje tak zawieszona miedzy dwoma swiatami, w sumie to chyba nawet juz sie przyzwyczailam, ze nie umiem sie cieszyc tak jak reszta... ale mam wrazenie, ze to nie ja. wiem, ze kiedys bylam inna... tak jakby ze mnie wszystko ulecialo... taka straszna pustka... nic... wielkie nic... zmuszona zaczelam czytac o depresji i wlasciwie moj stan zamyka sie w nazwie dystymia... wszystko sie zgadza... tylko teraz nie wiem co dalej... a wlasciwie wiem- lekarz... tylko tak sie boje... nikomu nie mowilam o tym co sie we mnie dzieje i nagle mam mowic... boje sie i nie wiem jak przelamac ten strach... jak to zrobiliscie...? boje sie, ze wejde i nie bede umiala nic powiedziec...
×