Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczenia.


Samara

Rekomendowane odpowiedzi

Tak jak napisałem pociąłem się gdy byłem pod wpływem. Tak już mam że po dużej dawce alkoholu moje negatywne emocje znajdują ujście i agresja oraz autoagresja są wtedy na porządku dziennym u mnie, stąd zaatakowałem się scyzorykiem. Ból fizyczny był na pewno stępiony emocjami i alkoholem ale ból psychiczny sięga wtedy zenitu bo właśnie pod wpływem miewałem próby samobójcze, których na trzeźwo żałowałem, choć takie zdarzenia "oczyszczają" człowieka z nakumulowanych złych emocji chociaż na chwilę do następnego razu :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stąd przekonanie, że depresanci nie powinni nadużywać alkoholu, może przez chwilę poczujemy się wolni od naszych myśli ale wejście na normalny tor działania dziennego wydłuża się, bo najpierw musi minąć dół, który pojawia się na skutek złej tolerancji przyjemności. Piszę bardziej subiektywnie. Ból psychiczny masz na myśli ból po?

 

Przynajmniej dla mnie to dwie różne sprawy, autoagresja pod wpływem a autoagresja świadoma ( w wolnym tłumaczeniu świadoma - bo znamy jej konsekwencję, a pod wpływem jesteśmy jakby otumieni).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Viridian, może mógłby mi pomóc ale nadal nie odważyłam się jemu o tym powiedzieć Wstydzę się tego i nie wiem jakby zareagował na to tym bardziej że już chciał mnie wysłać do szpitala po mojej próbie sam...... :oops: Wiem że powinien wiedzieć ale jednak za każdym razem mam opory On co jakiś czas napomyka o tym jak inni się tną aby wyrzucić z siebie emocje a gdybym ja mu powiedziała to już chyba byłoby żle :? dlatego nadal nic jemu nie mówię i sama w tym bagnie tkwię po uszy :cry:

 

---- EDIT ----

 

Dzisiaj mam wizytę u psychiatry może jemu o tym powiedzieć ciekawe czy zdobędę się na odwagę no nie wiem :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stąd przekonanie, że depresanci nie powinni nadużywać alkoholu, może przez chwilę poczujemy się wolni od naszych myśli ale wejście na normalny tor działania dziennego wydłuża się, bo najpierw musi minąć dół, który pojawia się na skutek złej tolerancji przyjemności. Piszę bardziej subiektywnie. Ból psychiczny masz na myśli ból po?

Piszesz bardzo subiektywnie i niezrozumiale :mrgreen: Ja świetnie toleruję przyjemność ale alkohol, który w dawkach małych był kojący w duzych jest odbezpieczony granat. Ból po czym? :-|

Fakt że ludzie z depresją nie powinni nadużywać alkoholu jest równie banalnym faktem jak "ludzie bez depresji nie powinni nadużywać alkoholu" :lol:

 

---- EDIT ----

 

Stąd przekonanie, że depresanci nie powinni nadużywać alkoholu, może przez chwilę poczujemy się wolni od naszych myśli ale wejście na normalny tor działania dziennego wydłuża się, bo najpierw musi minąć dół, który pojawia się na skutek złej tolerancji przyjemności. Piszę bardziej subiektywnie. Ból psychiczny masz na myśli ból po?

Piszesz bardzo subiektywnie i niezrozumiale :mrgreen: Ja świetnie toleruję przyjemność ale alkohol, który w dawkach małych był kojący w duzych jest odbezpieczony granat. Ból po czym? :-|

Fakt że ludzie z depresją nie powinni nadużywać alkoholu jest równie banalnym faktem jak "ludzie bez depresji nie powinni nadużywać alkoholu" :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ponieważ na trzeźwo dochodzi lęk, który determinuje moje działania lub ich brak.

Jest też taka różnica, że na trzeźwo boli,a pod wpływem się nie czuje.

 

Nie chodzi o to, że boli na trzeźwo, a pod wpływem nie. przecież o to chodzi, żeby bolało. Jednak po alkoholu tracisz resztki kontroli, jakie posiadasz, co może spowodować gorsze szkody. tnąć się na trzeźwo, zazwyczaj robiłam to trochę z rozmysłem. po tym jak nie raz słyszałam pytania skąd mam różne blizny, starałam się wybierać miejsca mniej widoczne, a nacięcia robić płytkie. natomiast pod wpływem tak się rozpędziłam, że mam całe przedramię rozharatane. Rok temu całe lato nosiłam długi rękaw. nadal niestety widać czerwone bruzdy. wstydzę się, że sama to sobie zrobiłam, chcę być "normalna".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zastanawiałam się nad sposobami zaprzestania samookaleczania się. może należy sie zastanowić, jak radziliśmy sobie ze stresującymi sytuacjami, jak odreagowywaliśmy zanim zaczęliśmy się ciąć. jednak większość z nas zaczęła się okaleczać w konkretnym momencie swojego życia.

 

Jakie mieliście sposoby na walkę z frustracją przed 1-szym epizodem samookaleczenia??

 

ja, niestety jakoś nie potrafię sobie przypomnieć swoich zachowań :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chodzi o to, że boli na trzeźwo, a pod wpływem nie. przecież o to chodzi, żeby bolało.
świadomie dawkujesz swój ból, wiesz że na mocniejszy sobie nie pozwolisz, a po akoholu różnie bywa :roll: Jak juz pisałam, jest to każdego idywidualna sprawa, jak mocno się tnie, czym i dlaczego. Ale można dojść do jednego wspólnego wniosku, że jest to przejaw autoagresji, destrukcja własnej powłoki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chodzi o to, że boli na trzeźwo, a pod wpływem nie. przecież o to chodzi, żeby bolało. Jednak po alkoholu tracisz resztki kontroli, jakie posiadasz, co może spowodować gorsze szkody.

Ja to wiem.

 

świadomie dawkujesz swój ból, wiesz że na mocniejszy sobie nie pozwolisz, a po akoholu różnie bywa :roll:

 

Zgadzam się,po alkoholu jesteśmy bardziej odważni i to nie tylko jeśli chodzi o agresję skierowaną na

siebie.

Jakie mieliście sposoby na walkę z frustracją przed 1-szym epizodem samookaleczenia??

 

Ja płakałam,czego teraz nie potrafię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Viridian, może mógłby mi pomóc ale nadal nie odważyłam się jemu o tym powiedzieć Wstydzę się tego i nie wiem jakby zareagował na to tym bardziej że już chciał mnie wysłać do szpitala po mojej próbie sam...... :oops: Wiem że powinien wiedzieć ale jednak za każdym razem mam opory On co jakiś czas napomyka o tym jak inni się tną aby wyrzucić z siebie emocje a gdybym ja mu powiedziała to już chyba byłoby żle :? dlatego nadal nic jemu nie mówię i sama w tym bagnie tkwię po uszy :cry:

 

---- EDIT ----

 

Dzisiaj mam wizytę u psychiatry może jemu o tym powiedzieć ciekawe czy zdobędę się na odwagę no nie wiem :?

 

Terapeuta powinien umieć odróżnić próbę od samookaleczania.

Jest to na pewno kwestia zaufania psychologowi; nie jest on od tego, żeby ciebie oceniać. Może jednak się czegoś domyśla - skoro napomyka o tym w rozmowie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie czytałam wielu poprzednich postów, zbyt wiele ich, ale dodam tu coś od siebie. cięłam się jakieś 2,5 - 2 lata temu, gdy zaczęły się wszystkie problemy w mojej głowie. Na początku lekko, rzadko, potem coraz częściej, głębiej, rzecz jasna, nie po to, by się zabić, ale by poczuć fizyczny ból, widzieć krew etc. etc., znacie to wszyscy. Kiedy niechcący dowiedziała się moja najbliższa wtedy koleżanka, dostałam porządny opier*** i poskutkowało, na kilka dni. Przestałam to robić dopiero, gdy znalazłam kogoś, kto pokochał mnie taką, jaką jestem, kto potrafił rozpłakać się, że znów to zrobiłam, był ze mną przez ten najcięższy czas abstynencji.

 

Tylko że ja akurat wpadłam z deszczu pod rynnę, przez niego zaczęły się problemy z odżywianiem, tabletkami etc., ale to już inna historia. Blizny się trochę "zatarły", ale i tak wstyd mi chodzić w krótkim rękawku, zwłaszcza kiedy zmarznę (a marznę ciągle), widać fioletowe kreski na całym przedramieniu.

 

Ale można żyć bez tego, chociaż do teraz czasem nachodzi ochota, by wziąć nóż, nożyczki, żyletkę... ale trzeba z tym walczyć, DA SIĘ z tym walczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gosiulka, wstań,nie poddawaj się.Trzymam kciuki,bo wiem że jest trudno.Bardzo.

 

Ja już wytrwałam 15 dni,ale to mało :oops:

po pewnym czasie jest coraz łatwiej, dasz radę! :)

U mnie niestety jest na odwrót.Im dalej tym trudniej,bardziej brakuje. Jeśli któregoś dnia pojawi się klęska,upadek będzie z większej wysokości.Utrata większej dni abstynencji...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zagubiona=>, widzę po podpisie, że fanka Comy (u mnie akurat Widokówka leci, taki offtop trochę).

 

Z okaleczaniem się to pewnie indywidualna sprawa, ja po prostu zastąpiłam wtedy sobie żyletki czymś innym, a potem o tym przestałam tak uporczywie myśleć. Ale do teraz, widząc w wyobraźni, to, co robiłam, pojawia się dreszczyk, i takie 'jeszcze, jeszcze!'. Odrzucam tę myśl jak najszybciej. Do tego już nie wrócę, nie wolno mi, zwłaszcza że któregoś razu nie mogłam zatamować krwawienia i wtedy pomyślałam, ze to może zajść za daleko, a tak w gruncie rzeczy to wcale nie chciałam umrzeć, tylko poczuć ból...

 

Ale dosyć o mnie, Gosiulka, pamiętaj, z tym to trochę tak jak z dietą. To, że odchudzasz się 2 tygodnie, a któregoś dnia zjesz tabliczkę czekolady, bo już nie możesz wytrzymać, nie znaczy, że cała dieta poszła na nic. Trzeba udać, że nic się nie stało, i kontynuować postanowienie... wiem, łatwo mówić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eee, szkoda gadać, zaczęłam brać garściami różne przeciwbólowe, bo po nich byłam przyjemnie senna, a potem jeszcze zaczęłam się odchudzać tak, że moje bmi spadło do 15, rzecz jasna nikomu nie polecam. Potem to się przerodziło już nie w chęć jakiegoś odczuwania bólu, tylko bardziej to, co jest teraz, wieczne rozdrażnienie, senność, płaczliwość. Ale to już inna bajka. Ta historia nie ma póki co szczęśliwego zakończenia, tamto to był po prostu jeden z etapów takiej drogi w dół, ale myślę, że nie musi. Że da się z tego wyjść tak po prostu, ale jak to zrobić, to tego już nie wiem... 19.01 mam pierwszą wizytę w poradni, zobaczymy, na ile hipochondryzuję, a na ile faktycznie coś jest.

 

Ale pamiętajcie o tej przenośni z dietą... myślę, że jest dosyć sensowna. Grunt to się nie poddawać i walczyć (że na koniec uderzę w taki podniosły ton:)...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chloe, Gosiulka, piszecie, że macie mnóstwo blizn na przedramionach..

 

Zdarzało się wam, że ludzie pytali co się stało, od czego to??

Mnie się bardzo często tak pytali (jakby nie wiedzieli) i przez to tak strasznie ukrywam swoje ciało. Nienawidzę lata. Nie wiem jak na to reagować. Jak sobie z tym radzicie, a może nie wstydzicie się tego, co sobie zrobiłyście?? głównie przez to załuję, że ciąglę się trzeba głupio tłumaczyć....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

muriel, u mnie powoli znikają, jw - widać je, jak zmarznę. noszę różne bransoletki z koralików, jak było to jeszcze bardzo widać to raczej unikałam tshirtow, co było dosyć łatwe ze względu na to, że mnie i w lecie zdarza się chodzić w kurtce. Może to dlatego że mam jakąś miękką skórę, nie wiem, ale mimo że były dość głębokie to się "ścierają". A i owszem, pytali, chociaż dobrze się ukrywałam (przez ponad rok blizn i krwi na rękawach rodzice nigdy nie zauważyli). Mówiłam, że się podrapałam, albo że nieważne, albo że nic... ludziom to wystarczało z reguły, mimo że tłumaczenia były absurdalne, bo jak można się podrapać równolegle w 20 miejscach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

muriel, tak pytali się u mnie w pracy to kiedyś mówiłam że króliki mnie podrapały albo odpowiadałam że nic to nie jest i zbywałam ich Albo kiedyś szyderczo odpowiedziałam że się pocięłam i tylko się uśmiali i nic Nie obchodzi mnie to co sobie ludzie o tym pomyślą i nie pokazuje moich rąk nikomu ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jasne, że dobre podejście, że nie obchodzi mnie co ludzie pomyślą.

ale ja wymyślałam idiotyczne wytłumaczenia, bo po prostu czasem nie pasowało do sytuacji powiedzieć wprost :lol:

taki zwykły dzień zwykli ludzie i nagle ktoś wpada na kretyńskie pytanie żeby spytać co to. i od razu widać przerażenie w oczach wszystkich dookoła, mimo że jeszcze nie zdążyłam nic odpowiedzieć :roll:

jakoś nie mogę się przyzwyczaić do tych sytuacji...

a tak w ogóle to mnie też kiedyś znikałay (w miarę - tzn po kilku miesiącach, a nawet tygodniach były zupełnie blade) i rzeczywiście mało kto widział, a jeśli nawet to rzeczywiście jak zadrapanie mogło być. czego nie pożna powiedzieć o moim przedramieniu od ponad półtora roku, które nadal wygląda ochydnie.

Rok temu przez całe lato nie założyłam ani raz bluzki z krótkim rękawem, co z tego, że było gorąco, przyzwyczaiłam się :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×