Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia szkolna


Ania

Rekomendowane odpowiedzi

Miałam 3 lata. Kobieta powiedziała, że ze mną jest ok. Nie jestem zamknięta w sobie, mówiłam jej wszystko co chciała, a nawet więcej. Na zakończenie naszej współpracy powiedziała, że mam dzwonić, jakby coś się działo. Dzwoniłam, umówiłam się na wizytę. Powiedziałam, że znowu się zaczyna. Kazała mi mysleć optymistycznie i do widzenia. Nie chcę zaczynać tych tabletek okropnych od nowa. Po tabletkach czułam się jeszcze gorzej. Jedynie teraz żeby mniej się bać piję ciąglealkohol i wiem, że tak nie można. Ale wtedy mniej się boję. I sama już nie wiem jak z tego wyjść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz to już koniec. Wczoraj i dziś zostałem w domu, nie poszedłem do szkoły bo się bałem i nie powiedziałem o tym tacie. Dziś ze szkoły zadzwonili i się o tym dowiedział. No i koniec, teraz stwierdził, że już zaufania do mnie nie ma bo go oszukałem. Ja nie chce do tej szkoły chodzić bo się boję, ale tata tego nie może zrozumieć i muszę iść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, nie wiem jak sobie poradzić z tym. Odkąd pamiętam jestem spięty w szkole. Zawaliłem tak studia. Byłem na terapii, po niej stałem się mniej lękliwy ale jak tylko zacząłem mysleć o powrocie na studia znowu mam lęki.

Ogólnie to jestem na wykładach cały spięty. Chciałbym uciec stamtąd, rozglądałbym się po ludziach coś na wzór ataków paniki. Nie mam koncetracji. Kończą się wykłady objawy mijają. Nie wiem co mam robić.

 

Staram się szukać przyczyn tego i nie wiem czy to strach przed ocenieniem, strach przed wywołaniem?

W szkole podstawowej miałem kilka sytuacji, że śmiano się ze mnie, a w domu ojciec mnie bił.

 

Nie potrafię sobie z tym poradzić. Oczywiście mogę wyjść na zewnątrz, ale jak tylko coś mnie czeka to od razu lęki. Np. jak czekam do lekarza to jestem spięty i tak samo jak jestem na zajęciach w szkole.

 

Biorę leki, ale one tylko stabilizują nastrój, że nie załamuję się ale nadal czuję zagrożenie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tatą rozwiązałem problem i to już jest dobrze, zmiana szkoły chodzi mi cały czas po głowie. Jutro i do końca tego tygodnia to będziemy mieć próbne matury, lekcji trochę mniej, ale sam fakt matury już podłamuje. Z tą szkoły tą myślałem, że jeśli nie zdam tej klasy i będę musiał powtarzać to wtedy będę na pewno chciał zmienić szkołę, teraz połowa roku to już nie kombinować. Rozmawiałem z nauczycielem jednym z którym można porozmawiać normalnie i on proponował mi żebym w tym roku w ogóle nie podchodził do matury tylko na kolejny rok czyli 2013, może to dobry pomysł bo chodzę tydzień i tydzień mnie nie ma w szkole bo chory jestem, ale jeśli nie dopuszczą mnie do matury i będę musiał zdawać w kolejnym roku to też nie najgorzej. Sam nie wiem może macie jakieś opinie na ten temat bo na prawdę nie jestem sprecyzowany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Z tatą rozwiązałem problem i to już jest dobrze, zmiana szkoły chodzi mi cały czas po głowie."

 

To jest rozwiazanie tylko na krotka chwile, potem bedzie po staremu.

 

"ale sam fakt matury już podłamuje"

 

Wiem cos o tym ;)

 

"Rozmawiałem z nauczycielem"

 

Badz ostrozny przy wchodzeniu w jakies uklady z nauczycielami, czy sluchaniu ich "koncepcji", badz bardzo ostrozny.

 

Na pewno nie dasz rady zaliczyc tego semestru? Masz troche nieobecnosci, ale nie dasz rady skolowac jakiegos lewego usprawiedliwienia od lekarza na kazda nieobecna godzine? Jak stoisz z frekwencja i ocenami?

Stary, ty sie nie daj wrobic w bajke pod tytulem "w nastepnym roku". W nastepnym roku moze byc jeszcze gorzej. Idz za ciosem i postaraj sie zrobic to teraz. Nie sluchaj mowia w szkole. Usprawiedliwiaj godziny, niech to zrobi ojciec albo zaprzyjaziony lekarz (na ogol psychiatrzy dzieciecy w przypadku fobii szkolnej nie robia problemow i usprawiedliwiaja jak leci). Chodz po nauczycielach i pytaj sie o mozliwosci odrobienia tych zajec (jakies referaty, prace, zaliczenia itd). Bedziesz mial pracowite poltora miesiaca, ale lepsze to niz siedziec z zalozonymi rekoma.

Nie patrz na przyszly rok, bo moze byc gorzej, skup sie na tym roku. Wiem, ze presja, ale lepiej teraz niz potem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy objawem fobii szkolnej może być paniczny strach? Od początku tego roku szkolnego praktycznie nie chodzę do szkoły. Boję się tak bardzo, że czasami za strachu mdleję, albo całkowicie "odlatuję" - nie wiem co się dzieje, itd. Czasem jest całkiem odwrotnie - wpadam w taką furię, że potrafię rzucać meblami, czy kogoś pobić (a nadmienię, że mam 15 lat i jestem osobą raczej wątłej budowy). Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wiem czego tak naprawdę się boję, co mnie tak przeraża w szkole. Nie biorę żadnych leków na uspokojenie - znajomy lekarz zalecił mi pod żadnym pozorem "nie truć się w tak młodym wieku", a wszystkie zioła, melisa itp. nie działają.

Dodam jeszcze, że od pewnego czasu często zamykam się w pokoju i potrafię przesiedzieć bez ruchu kilka godzin. Wtedy czuję się tak, jakby mnie nie było. Albo jakbym była, ale całkiem inaczej. Moje ciało jest ciężkie i nie mogę w żadne sposób go poruszyć. Pomijam już bezsenność i płacz bez powodu.

Przez jakiś czas (pierwsza klasa gimnazjum - jakieś 2 lata temu) byłam w podobnej sytuacji. Jednak wtedy pomógł mi z tego wyjść mój ówczesny przyjaciel. Teraz jestem sama. Moja jedyna przyjaciółka mieszka 500km ode mnie i widujemy się bardzo rzadko.

Nie mogę opuszczać szkoły, bo w tym roku czekają mnie testy gimnazjalne i muszę mieć jak najlepsze stopnie. Dodam, że kiedy zostaję w domu, to wszystko powoli mija, a kiedy mam iść do szkoły, to znowu zaczynam się stresować. Nawet teraz cała trzęsę się na myśl o tym, że muszę iść jutro do szkoły (próbne testy gimnazjalne). Nie byłam w szkole ponad dwa tygodnie, a jutrzejszy dzień tak mnie przeraża, że nie wiem co mam robić.

 

Z góry dziękuję, jeśli komuś zechce się to przeczytać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Totoro - no to ja mam podobnie. Nie aż tak jak Ty, ale też się bardzo stresuję, a jestem w klasie maturalnej.

Dużo opuszczam, nie cierpię tam chodzić, źle się czuję, jak tylko mam iść.

Martwię się, bo mam dużo nieobecności, ale oceny mam dobre.

Już nie wiem jak wrzucić na luz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W październiku jakoś jeszcze szło, ale jak się zaczęły motywu typu szare dni i noc zaczynająca się o 16tej, to się wszystkiego odechciało.

Jak jeszcze miałem stypendium to przynajmniej miałem po co się wysilać, wszystko było wynagrodzone, cierpienie było wyrównane kupionym szczęściem, ale teraz... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na drugim roku. Jest coraz gorzej. Teraz normalnie czuję wstręt do szkoły - nie żaden lęk tylko wstręt. Po prostu się jej brzydzę. Brzydzę się tym, że mam iść spać o 21szej, że mam wstać o 6tej, że mam tam siedzieć od 8mej do 14tej 30.

Dzisiaj byłem na uczelni, już w połowie drogi byłem słaby. Jak wróciłem po 1,5 godziny, to byłem tak wykończony, że przez 3 godziny nic nie byłem w stanie robić. Kompletnie padnięty. To obrzydzenie bierze się głównie z tego zmęczenia chodzeniem tam. Bolą mnie stawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Rozumiem doskonale Wasz problem... Ale może najpierw przedstawię swoją historię.

 

Zaczęło się generalnie od tego, że mój chłopak namówił mnie na dobre liceum. Myślałam: a co tam, wpiszę je na 1 miejsce, nie dostanę się. Nie muszę chyba mówić, że się dostałam.

W 1 klasie na początku było naprawdę fajnie. Spoko klasa, ludzie w szkole o wiele lepsi niż w gimnazjum, nikt nikogo nie wyzywa, nie prześladuje itp. Fakt że bardzo dużo nauki - nie do tego przyzwyczaiło mnie gimnazjum. Z czasem zaczęło mnie to przygniatać; 4 sprawdziany w tygodniu, kartkówki, codziennie dużo prac domowych... Radziłam sobie jednak, jechałam na dwójach ale co tam - to było dobre liceum, tam dwójka to jak czwórka w średnim. Ale wraz z nadejściem końca 1 semestru zrobiło się coraz gorzej...

Kiedy wracałam ze szkoły, płakałam całymi dniami. Nie wiedziałam dlaczego. Nikomu tego nie mówiłam, mimo wszystko nie widziałam problemu. Trwało to do ok marca 2011 roku, czyli z 4 miesiące. Kiedy weszłam do szkoły po feriach znów płakałam. Nikt o tym nie wiedział. W końcu minęło.

 

Lato tego roku. Pod koniec zaczęłam mieć stan depresyjny. Myślałam o śmierci, nawet próbowałam się zabić, połykając leki. Nie przyniosło to jednak skutku - nawet nie wymiotowałam! Nie wiem czemu to wszystko. Po prostu miałam zły dzień - rodzice się kłócili od dłuższego już czasu, problemy w związku, niezrozumienie rodziny. A może chciałam zwrócić uwagę na to, że mam problem? Zamierzałam iść do psychologa.

I zaczęła się szkoła.

 

Jak zawsze obiecałam sobie że będę się super teraz uczyć, że druga klasa to nie żarty, że będę się starała nie opuszczać ani jednego dnia w szkole. Aż tutaj nadszedł czas na francuski...

Uczę się języka francuskiego. I muszę wyznać, że jest to JEDYNY przedmiot który wprawia mnie w totalny zamęt i strach.

Od jakiegoś czasu zaczęłam się strasznie bać psorki od franca. A muszę dodać, że nie ja jedna w mojej klasie - ale inni to wytrzymują, dają radę. Psorka uwzięła się na mnie, dręczy mnie psychicznie. A ja zaczęłam jej unikać...

Ostatnio zachorowałam. Nie było mnie 2 tygodnie w szkole. Nadrobiłam zaległości itp, wszystko by było dobrze, gdyby nie pewna rzecz którą sobie uświadomiłam...

Od pewnego czasu robię wszystko żeby do szkoły nie chodzić. Bardzo często mnie nie ma w niej. Nauczyciele krzywo patrzą, koledzy również kpią sobie z tego. Kiedy powiedziałam że chcę zmienić szkołę, wszyscy mówili: Aga, to przez tą prof. W...? Nie przejmuj się, miej ją gdzieś! Łatwo mówić...

Teraz np, zamiast siedzieć w szkole na j. polskim siedzę przed komputerem i piszę do Was. Nie jestem w stanie chodzić do szkoły...

Problemy z zeszłego roku powróciły. Koleżanki widzą że coś jest nie tak, nawet próbują podpytać a ja udaję uśmiech i odpowiadam że wszystko ok, bo co ma być ze mną nie tak?

Wczoraj weszłam do szkoły tylko żeby oddać pracę na matematykę... Zaraz strasznie się spociłam, miałam dreszcze, zasłabłam, popłakałam się i... wybiegłam z tego budynku. Nie mogę zrozumieć, o co chodzi, dlaczego tak jest?

 

Chcę to zmienić. Na forum jestem nowa - dostrzegłam swój problem. Chciałam się przekonać czy jestem jedyna w swoim cierpieniu - bo cierpię. I strasznie się boję że kolejna godzina nieobecna przesądzi na moją niekorzyść.

 

Dziś mam psychologa, niebawem psychiatrę. Jednak ta kobieta trochę mnie traktuje jakbym była dziwna, nie ma profesjonalnego podejścia do sprawy. Myślę nad jej zmianą.

Rodzice mnie nie rozumieją. Mama wciąż powtarza "Tobie nie jest potrzebny psycholog" a tata dodaje "tylko porządne lanie"

Sami widzicie jaką mam sytuację. Nie mogę podejść do mamy i powiedzieć: hej mamo, mam problem. Od miesiąca nie chodzę do szkoły, piszę sobie sama usprawiedliwienia, bo się boję.

Dostanę tylko za to szlaban i lanie.

Dodatkowo mój chłopak mnie nie rozumie. Twierdził że sobie zmyślam, dopóki nie poryczałam mu się i nie powiedziałam dokładnie co mi jest, co ja czuję. On nigdy tak nie miał - przez równie dobre liceum przeszedł bez problemu, a także chodził w kratkę i miał lepsze oceny za kiwnięciem palca, a ja wciąż się uczę...

 

Dodam, że mam bóle jakby serca, w lewym boku i kiedy próbuję wstać do szkoły, mimo najszczerszych chęci - nie mogę... Często także boli mnie głowa, mam duszności, i to już nie tylko w nerwowych sytuacjach ale i po nich, kiedy właściwie ten stres powinien już opaść...

Miałam także jakiś czas temu takie głupie myśli, że może zajdę w ciążę? Przynajmniej nie będę musiała chodzić do szkoły.

Głupie, co? Ale ja szukałam wszelkich sposobów żeby nie musieć iść tam...

 

Nie wiem jak to rozwiązać. Boję się wejść do szkoły choćby po to żeby zaliczyć sprawdziany. Bo zawsze mogę spotkać tam jakiegoś nieżyczliwego nauczyciela, nie wiem... ehh.

 

Myślałam o indywidualnych zajęciach, ale to już w innym liceum. Od stycznia zmieniam szkołę...

 

 

A teraz rada do Speedy - słuchaj, to już ostatnia klasa. Niecałe pół roku, właściwie 4 miesiące. Może faktycznie pochodź trochę za nauczycielami, poproś o możliwość uzupełnienia ocen? Może warto także wybrać się do psychologa mającego kontakt z Twoją szkołą - może on wydać Tobie kwitek o Twoich problemach i będziesz mógł wszystko nadrobić, nauczyciele będą mieli obowiązek na Twoją prośbę np. przesuwać Tobie sprawdziany itp. Może warto?

I idź za ciosem :) skończ to liceum, napisz maturę i w międzyczasie pójdź do psychologa (chyba że już chodzisz) :) Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak dodam, że od poniedziałku nauczanie indywidualne będzie już, racja iść za ciosem nawet matematyka wydała się łatwiejsza odkąd chodzę na dodatkowe lekcje. Musze już wytrzymać to bo to tylko 4 miesiące, co jest niesamowicie krótkim okresem. Niestety nauczyciele nie rozumieją za bardzo tego niektórzy i narzekają, że znowu indywidualne, po co ja do tej szkoły jeszcze chodzę i sporo takich sytuacji. Nie jest miło i jeszcze przy całej klasie ogłaszają swoje wszystkie opinie na mój temat co jest no bardzo nie przyjemne. W domu może trochę lepiej będzie, no w ogóle nauczyciele są typu takie, że zapominają jak sami chodzili do szkoły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to super :) Trzymaj się. Ja także, idę do psychiatry i jeżeli stwierdzi że jest możliwość (czy konieczność) uczęszczania na lekcje indywidualne, złożę wniosek. Mam przyjaciół którzy borykali się z fobią szkolną i polecają mi to...

 

A co do nauczycieli... Myślę że przekraczają pewne granice... Nie mają prawa przecież wygłaszać przed klasą co Ci jest. Może warto to gdzieś zgłosić? Kurczę, współczuję Ci. Ja nie wiem jak będą wyglądały moje relacje z nowymi nauczycielami, ale cieszę się że to będzie czysta karta... Oni nie pamiętają jak to było podczas gdy sami chodzili do szkoły, są święcie przekonani że ich przedmiot jest jedyny i najważniejszy (z nielicznymi wyjątkami)... Chyba wszyscy wiemy o czym mówię ;) w mojej sytuacji najbardziej przytłaczało mnie to, że miałam bardzo dużo zadawane z francuskiego, a nie był to przedmiot, który mam zamiar zdawać na maturze, ale musiałam uczyć się z niego więcej niż na jakiekolwiek inne przedmioty! To jest chore :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×