Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica a prawo jazdy


To_znowu_wrocilo

Rekomendowane odpowiedzi

Sprzęgło, jedyneczka, gaz w podłogę i zmykam ze skrzyżowania zanim we mnie ktoś wjedzie

No ja bym to chciała widzieć.....

 

Piotrusiu pożyjemy zobaczymy :D Chętnie się z tobą wybiore na przejażdżke i ocenie ten twój profesjonalizm :lol:

 

A tak poważnie to każdy kierowca się stresuje na początku, potem to już wchodzi w nawyk tak jak codzienne mycie zębów! I z tego co wiem większość nerwicowców akurat w samochodzie czuje się dobrze....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wprawdzie ja mam bardzo specyficzne prawo jazdy - uprawnienia motorniczego (z prawem jazdy i samochodami to ma niewiele wspólnego) to swoje pierwsze godziny w tramwaju wspominam jako jedno wielkie piekło. Mimo, że jestem bardzo nerwowy i bardzo się obawiałem to jednak się udało, egzamin poszedł za pierwszym razem. Jak przypomina mi się cały kurs to mimo, że trwał ponad trzy miesiące to wydaje się krótką chwilą. Sam jeżdżę już półtora roku bez żadnych komplikacji (raz spaliłem luzownik hamulca postojowego). Technika prowadzenia tramwajów wygląda zupełnie inaczej niż w samochodzie (auta prowadzić nie umiem i zwykłego prawa jazdy nie mam). Przyszłym kierowcom z własnego doświadczenia mogę powiedzieć jedno: byle do końca, z czasem jest coraz lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja bym to chciała widzieć.....

 

Piotrusiu pożyjemy zobaczymy Very Happy Chętnie się z tobą wybiore na przejażdżke i ocenie ten twój profesjonalizm

Właśnie mam taki problem szczególnie na jednym wyjeździe z bocznej uliczki mojego miasta na krajówkę że muszę się szybko (w miarę szybko) wpasować w ruch i robię to trochę za nerwowo. Nie chodzi o to że źle tylko daję po garach żeby szybko się wpakować na jezdnię i nie torować ruchu (choć mógłbym spokojniej wjechać ale nie potrafię). Nie jest to niebezpieczne ale instruktor opieprza bo nie lubi takiej jazdy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

krótkie motto: prawko + samochód = brak jakichkolwiek lęków ...

He he, witam w klubie :D

Za kółkiem jestem wyluzowana... fakt są przypadki - wypadki ale wtedy nie denerwuję się na siebie a na innych kierowców. No chociaż raz się nie obwiniam za całe zło świata :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wprawdzie ja mam bardzo specyficzne prawo jazdy - uprawnienia motorniczego

 

Ja sobie tego nie wyobrażam. Już dawno stwierdziłem, że nie mógłbym być motorniczym, czy kierowcą autobusu - przecież tam sytuacja, w której nie masz możliwości wyjścia, jest normą. Jak sobie z tym radzisz? Nie czujesz się jak w klatce, bez wyjścia?

 

A co do prawa jazdy - cholernie mi to chodzi po głowie od jakiegoś czasu. Póki co ostro katuję rower - może to głupie, ale na nim czuję się lepiej, bezpieczniej, niż na nogach... I myślę że w samochodzie czułbym się jeszcze lepiej i bezpieczniej. Chociaż perspektywa stania w korku bez wyjścia trochę mnie przeraża...

 

Już nie mówiąc o egzaminach :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a sobie tego nie wyobrażam. Już dawno stwierdziłem, że nie mógłbym być motorniczym, czy kierowcą autobusu - przecież tam sytuacja, w której nie masz możliwości wyjścia, jest normą
W autobusie nie wiem, natomiast w tramwaju masz rację - jedzie się po torze i nie ma jak ominąć przeszkody. Ale właśnie po to mam umiejętności, wiedzę i odpowiednie narzędzia, by pojazd bezpiecznie zatrzymać.
Jak sobie z tym radzisz?

Po prostu nie zastanawiam się nad tym i robię swoje reagując odpowiednio do zaistniałej sytuacji. Trzeba mieć fachowe podejście i opierać się na swoich umiejętnościach, których trzeba być pewnym. Są chwile, gdy nie ma czasu na zawahanie. Takie chwile zawahania nieraz obserwuję w ruchu miejskim i dotyczy to zarówno kobiet jak i mężczyzn.Te słowa też kieruję do przyszłych kierowców. Poza tym prowadzenie ponad 30-tonowych składów to czysta przyjemność ;)

Póki co ostro katuję rower

Rowerek dobra rzecz. Wspaniale zastępuje mi samochód. Jeżdżę w każdej wolnej chwili.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie to ja też lubie jeździć, ale najlepiej samemu, bez ojca i innych ludi którzy oberwują twoje zachowanie w aucie;/ Gdy jeździ sie samemu ma sie pełną kontrolę nad wszystkim i to jest super. Fajanie by było kupić sobie własny samochód, ale najpierw trzeba przełamać lęki i iść do roboty...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fajanie by było kupić sobie własny samochód, ale najpierw trzeba przełamać lęki i iść do roboty...

 

No to lej je w czapę i do roboty :mrgreen: Wiem, łatwo powiedzieć ale trza próbować.

A ja się zastanawiam co to będzie jak ja za rok na prawko A1 będę zdawał :lol: I jeszcze motocykl sobie kupię :D Ach jak już dostanę ten motocykl to będę jeździł od rana do wieczora :D Do póki wachy starczy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich bardzo serdecznie jako, że jestem nowa na tym forum. Z nerwicą borykam się od 6 miesięcy. Dopadła mnie nagle, diablica i nie chce odpuścić. Pierwszy atak miałam właśnie krótko po tym, jak zdecydowałam się rozpocząć kurs prawo jazdy. Nie było łatwo: ataki paniki towarzyszyły mi podczas zajęć teoretycznych, jednak podczas zajęć praktycznych byłam względnie spokojna (tylko mdłości i uporczywe myśli mnie nie opuszczały). Mimo to nie poddałam się. Teorię zdałam bez problemu, praktykę za drugim razem. Dziś mam prawo jazdy! Jeżdżę, choć bardzo ostrożnie, narazie niewielkie odległości. Mam nadzieję, że i Tobie się uda. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W autobusie nie wiem, natomiast w tramwaju masz rację - jedzie się po torze i nie ma jak ominąć przeszkody. Ale właśnie po to mam umiejętności, wiedzę i odpowiednie narzędzia, by pojazd bezpiecznie zatrzymać.

 

Chodzi raczej o ucieczkę z kabiny - przed ludźmi, ja cały czas czułbym, że mnie oceniają, że ode mnie zależy czyjeś życie, że jestem pod ogromną presją, że jeden mój błąd i koniec. Że dostanę biegunki i nie będę mógł wyjść, wysiąść, będę musiał tam siedzieć mimo wszystko, że nie ma sytuacji odwrotu, że nie mogę zostawić tramwaju z ludźmi na środku ulicy.

 

Po prostu nie zastanawiam się nad tym i robię swoje reagując odpowiednio do zaistniałej sytuacji.

 

Brzmi jakby to było strasznie łatwe... Chociaż może rzeczywiście, jeżeli już swoje przejeździłeś, to to jest łatwe niezależnie od nerwicy.

 

Są chwile, gdy nie ma czasu na zawahanie.

 

To prawda, wtedy się po prostu reaguje. Ale co jeżeli masz akurat czas na myślenie? Mnie natręctwa by zabiły.

 

A co do zawahania, to wiem po rowerze :) Już się nauczyłem że najczęściej lepiej wykonać nieprawidłowy manewr niż wprowadzić innych uczestników ruchu w błąd i w ostatniej chwili zmienić zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja dojezdzam codziennie do pracy A2 , zawsze wlokę się 180... bo powyżej check engine mi sie zapala Very Happy

Eh, mnie nie check engine a dziura na drodze czy koleina zmusza do deptania po hamulcu. Jedynie na nowej gliwickiej 200 wyciągam, ale pewnie i tam (tfu tfu) nie długo, znając realia drogowe naszej ojczyzny :? Z dziwadeł: jazda pod prąd jednokierunkowoą - to mi sie ostatnio przytrafiło, bo zamknęli mi dojazd na Załęże i po 3krotnych próbach objechania zatoru wkurzyłam się (chciało mi się bardzo siusiu, a tam w pobliżu jest stacja!) i pojechałam pod prąd... :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Że dostanę biegunki i nie będę mógł wyjść, wysiąść, będę musiał tam siedzieć mimo wszystko, że nie ma sytuacji odwrotu, że nie mogę zostawić tramwaju z ludźmi na środku ulicy.

Znajomy motorniczy kiedyś tak miał i nic się nie stało poza małym zatrzymaniem ;)

Brzmi jakby to było strasznie łatwe... Chociaż może rzeczywiście, jeżeli już swoje przejeździłeś, to to jest łatwe

To kwestia wyćwiczenia odruchów. Myślę, że tak samo działa to za kierownicą.

Ale co jeżeli masz akurat czas na myślenie?

To jest właśnie fajne w tej pracy, że nie ma czasu na myślenie, zwłaszcza o sobie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jazda pod prąd jednokierunkowoą - to mi sie ostatnio przytrafiło, bo zamknęli mi dojazd na Załęże i po 3krotnych próbach objechania zatoru wkurzyłam się (chciało mi się bardzo siusiu, a tam w pobliżu jest stacja!) i pojechałam pod prąd... :twisted:

 

- Gdzie pani jedzie?

- Do pracy, ale chyba bardzo się spóźniłam, bo już wszyscy wracają...

 

:oops:

 

Że dostanę biegunki i nie będę mógł wyjść, wysiąść, będę musiał tam siedzieć mimo wszystko, że nie ma sytuacji odwrotu, że nie mogę zostawić tramwaju z ludźmi na środku ulicy.

Znajomy motorniczy kiedyś tak miał i nic się nie stało poza małym zatrzymaniem ;)

 

Niby nic, niby nic się nie dzieje, jak oblewam egzamin z powodu ataku biegunki, paniki, robię z siebie idiotę wychodząc do kibla 5 minut po wejściu do sali albo nawet mówiąc chłopakom, że nie, nie idę, nie jestem w stanie... Ale jednak... I do tego jeszcze ta świadomość - wychodzę - i już cały ruch staje. Nie, to nie dla mnie :)

 

To kwestia wyćwiczenia odruchów. Myślę, że tak samo działa to za kierownicą.

 

Odruchy to ogólnie bardzo fajna sprawa. W końcu po tylu latach na rowerze... Nie zastanawiam się, po prostu jadę :) Pewnie tak samo jest ze wszystkimi pojazdami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×