Głowa boli mnie niemal codziennie od jakichś trzech miesięcy. Byłam trzykrotnie u neurologa, który po zbadaniu dna oko oraz odruchów neurologicznych uznał, że "nie jest to sprawa wielkiego kalibru" i nie skierował na dalsze badania (czy gdyby coś poważnego działo się w mojej głowie widać by to było w dnie oka czy zaburzonych odruchach?). Przepisał tabletki na migrenę, które, rzecz jasna, nie pomogły. Po trzeciej wizycie otrzymałam skierowanie do chirurga szczękowego- podejrzenie jakiejś dysfunkcji stawów szczękowo-skronioweych. Chrurg szczękowy zdiagnozował napięciowe bóle głowy. Stwierdził, że mam starte zęby i wciąż odruchowo zaciskam szczękę. Podobno mam mocne zęby i stawy, dlatego całe to napięcie skupia się na mięśniach zlokalizowanych w okolicach głowy i karku. Zalecił relaks , masaże bolących miejsc oraz dbałość o rozluźnienie mięśni żuchwy. Wykluczone jest żucie gumy, gryzienie jedną stroną, przygryzanie i oblizywanie warg. I wiecie co? Pomaga! Może bez rewelacji, ale jest lepiej. Wprawdzie lęk przed tym, że bóle powoduje jakaś poważna, śmiertelna choroba, pozostał, ale staram się radzić sobie z tymi bólami stosując zalecenia doktora od szczęk. Warto spróbować