Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

paramparam, dlaczego zamiast celu w życiu szukasz śmierci? Ta sama i tak przyjdzie, bez względu na to czy chcesz jej czy też nie. Możesz teraz wpaść w ramiona onej, albo wykorzystać tę jakże krótką chwilkę życia i odcisnąć na ziemi swój maleńki ślad.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paramparam,

Według kwantowej teorii wielu światów Hugh Everetta III, nazywanej przez niego „Wieloświatową Interpretacją Mechaniki Kwantowej”, wszystko co może się zdarzyć, zdarza się na pewno w którejś z odnóg rzeczywistości, która przypomina wielkie, rozgałęziające się w każdej chwili drzewo życia. U Everetta każdy stan superpozycji jest jednakowo realny, lecz zdarza się w innym, równoległym wszechświecie. Kwantowy multiwszechświat jest jak rozgałęziające się w nieskończoność drzewo. Oznacza to między innymi, że i my, przebywający na takim drzewie, chcąc nie chcąc także się rozgałęziamy

 

W uproszczeniu - dla każdej Twojej decyzji w tym świecie, istnieje inny świat w którym podjęłaś inną decyzję. Więc nie łam się, że kiedyś coś Ci tam nie wyszło, ponieważ istnieją światy, gdzie akurat wyszło i to doskonale :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paramparam, "mogłyby"? :bezradny: Jak? :) Skłaniasz się ku symulacji i podzielasz teorię, że jesteśmy reprezentacją interakcji pomiędzy świadomością o wolnej woli i skalarnym polem, które staje się rzeczywistością, poprzez fakt jego obserwacji? Ok, wtedy pojemność zapewne ma jakieś granice, ale jeśli nie symulacja to w jaki sposób ograniczasz możliwości? (Domniemane)Struny jedna po drugiej zmienią częstotliwość wibrowania, wszystko się rozleci i efektem domina nastąpi dezintegracja i nicość?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najlepsze jest to, że w sumie moje samobójstwo by niczego nie zmieniło - nie mam żadnych znajomych, na dwór wychodzę tylko na spacery, a resztę czasu spędzam przy kompie.

"Nie masz po co żyć? Pamiętaj, ktoś by się przejął twoją śmiercią!" - Taa jasne, ciekawe kto. Pewnie plotka by się szybko rozeszła, może znajomi z technikum by przyszli na pogrzeb, ale w sumie i tak byłbym zapamiętany jako małomówny, sepleniący ćpun.

W sumie, najgorsze jest to, że ja nawet nie potrafię nawiązywać relacji społecznych. Nie rozumiem ludzi, ludzie nie rozumieją mnie. Nie mam większych potrzeb społecznych, bo mam problemy psychiczne, w sumie nawet u mnie coś takiego jak libido funkcjonuje raz na tydzień, i jestem pewien że przy pierwszym lepszym kontakcie seksualnym nie czułbym większego podniecenia i zaangażowania.

W sumie ja nawet nie wiem po co żyję, ale po coś żyję. Chyba w celu eksperymentu natury i dowiedzenia się co mi jest, bo to jest w miarę ciekawe. Czasem dopada mnie smutek i zastanawiam się czy z tym wszystkim nie skończyć, nawet te myśli pojawiają się gdy nie potrafię ścierpieć tego całego syfu dziejącego się w mojej głowie, a nawet i poza nią. Ale tak to jakoś jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie rodzina się mną jako tako martwi, niby stara się mi pomóc ale jednocześnie nie rozumie tego co przechodzę, że wymyślam, i te sprawy.

Dlatego mam nadzieję, że dostanę odpowiedź u neurologa, by móc powiedzieć "a widzicie"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie rodzina się mną jako tako martwi, niby stara się mi pomóc ale jednocześnie nie rozumie tego co przechodzę, że wymyślam, i te sprawy.

Dlatego mam nadzieję, że dostanę odpowiedź u neurologa, by móc powiedzieć "a widzicie"?

 

Takie podejście nie ma żadnego sensu. Przykre to, że wciąż istnieje podział na choroby neurologiczne i psychiatryczne z wyraźną stygmatyzacją tych drugich. Świadczy to o pewnej niedojrzałości społeczeństw. Taka oto sytuacja rodzi u Ciebie zrozumiałą potrzebę udowodnienia, że przyczyny Twoich zachowań mają podłoże materialne. A przecież wszystkie choroby mają taką przyczynę. To że w badaniach obrazowych nic nie widać nie świadczy o tym, że człowiek sobie wymyśla, albo ma realny wpływ na charakter swoich zaburzeń. Chore to jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wiem. Już 4 lata temu oczekiwałem wyjścia czegokolwiek w badaniach ale to bardziej z kłopotami z mową, a niżeli stanów psychicznych bo nie mam typowej wady wymowy, ale wyszły tylko zmiany na EEG za to odpowiadające, niestety nawet ordynator się chyba tym nie przejął, albo nic nie chciał powiedzieć. Potem doszukałem się odpowiedzi o tym w necie... Ale już nie chce mi się robić researchu.

Dało by się udowodnić problemy psychiczne za pomocą SPECT/fMRI/PET ale w sumie kogo to interesuje. Mogło by to dać szersze spojrzenie na zaburzenia neurologiczno-psychiatryczne, ale to jest możliwe tylko w klinikach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taaa, stara sprawa jak świat, kłopot w tym że mam coś z gardłem, i nawet je mi się trochę ciężko choć już się przyzwyczaiłem, z tego co wiem cierpię na pewną formę dysfagii. Ale to może też być przez kłopot ze zgryzem, bo też mam nietypowy, ale w sumie tak cholernie boję się dentysty, że dopiero lęki od dzieciństwa niedawno przeszły troszeczkę i ataki paniki w gabinecie mam nawet po benzo.

 

Jak kiedyś mierzyłem mam nawet 1cm przerwę między górnymi jedynkami a dolnymi zębami i często mam kłopot z domknięciem ust, chociaż ten, twarz nie mam zbytnio zdeformowaną, mogę nawet powiedzieć że mógłbym się komuś podobać jeżeli nie byłbym zamułem. Wyglądam dzięki temu jakbym miał 16-17 lat, a mam 20 i często pytają się mnie o dowód, o ile nie jestem zarośnięty bo leń ze mnie i się nie golę systematycznie xD

 

Do logopedy chodzę od 3 roku życia, i w sumie sam już nie wiem, czy pani Małgosia bierze mnie by mi pomóc psychologicznie, czy by pozbyć się kłopotów z mową. Progress jest bardzo mały, sama napisała że terapia jest ciężka a ja za bardzo przejmuję się opinią społeczną do opinii na indywidualne (na które chodziłem jakieś 3 miesiące, po szpitalu).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja osobiście nie miałam takich myśli, ale patrząc na ten wątek jest to problem wielu osób. Nawet nie pytam co skłania takich ludzi to takiej decyzji bo to jest indywidualna sprawa, ale moim zdaniem zawsze warto żyć. Ja polecam zmienić coś w swoim życiu tak aby nie było rutyny - wyjechać gdzieś, wyjść do ludzi nawet jeśli za bardzo tego nie lubimy - a może coś nam się ciekawego przydarzy, poznamy kogoś takiego samego jak my i będziemy żyć długo i szczęśliwie. To brzmi jak bajka lecz i takie sytuacje zdarzają się życiu, ponieważ jest ono wyjątkowe :)

 

 

Co to znaczy wg ciebie "wyjść do ludzi" ? gdzie? konkretnie !

Co to znaczy wyjechać gdzieś? Najczęściej ci, którzy myślą o samobóju nie mają kasy, więc za co mają wyjechać?

Warto żyć ? Czemu? Dla samego bełkotu że warto?

Z resztą się zgadzam. Takie odmiany życia się zdarzają, ale są cholernie rzadkie.

 

W sumie też mnie to wkurza - wyjść do ludzi. Czyli gdzie? Do marketu, na starówkę? :P Nie każdy potrafi nawiązać znajomość na ulicy, w autobusie. Poza tym wyjście do ludzi potrafi wręcz przytłaczać. Szczególnie kiedy trafi się na takich, którzy pitolą jacy to nie są fajni, bo starzy kupili im mieszkanie, samochód, a oni zrobili sobie dzieciaka przez wpadkę, mają 500+, telewizor z ekranem na pół pokoju na kredyt i są panami życia.

 

Zmiana środowiska, wyjazd może pomóc, ale nie każdego stać i nie każdy logistycznie może sobie na to pozwolić.

 

Ja najbardziej nienawidzę gadania typu: "weź się w garść". Mocno mnie to wkurza i wywołuje odruch wymiotny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co to znaczy wg ciebie "wyjść do ludzi" ? gdzie? konkretnie !

 

Ja na poczatku chodzilem do kosciola,

byłem tam bardzo często.

 

Nie chodzilo mi nawet wtedy o to, że ide do Kościoła,

pomodlić się, przezyć spotkanie z Bogiem,

ale właśnie, że do miejsca gdzie sa ludzie.

 

Dużą zaletą właśnie kościoła był fakt,

że czułem się bezpiecznie,

nie było bezpośredniego kontaktu wzrokowego z innymi,

nie trzeba było rozmawiać z obcymi,

....

 

Wtedy przy okazji też zawsze się pomodliłem,

wiara jest bardzo potrzebna.

 

...

kilka lat później dużo się zmieniło,

zmieniło się na plus - nikomu innemu jak Bogu zawdzięczam,

że obecnie praktycznie wszystkie moje problemy ustąpiły,

to o co się modliłem, czego tak bardzo pragnąłem stało się rzeczywistościa.

To jest niepojęte,a jestem dopiero na samym poczatku poznawania Jego słowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie każdy potrafi nawiązać znajomość na ulicy, w autobusie. Poza tym wyjście do ludzi potrafi wręcz przytłaczać. Szczególnie kiedy trafi się na takich, którzy pitolą jacy to nie są fajni, bo starzy kupili im mieszkanie, samochód, a oni zrobili sobie dzieciaka przez wpadkę, mają 500+, telewizor z ekranem na pół pokoju na kredyt i są panami życia.

 

Zmiana środowiska, wyjazd może pomóc, ale nie każdego stać i nie każdy logistycznie może sobie na to pozwolić.

 

Ja najbardziej nienawidzę gadania typu: "weź się w garść". Mocno mnie to wkurza i wywołuje odruch wymiotny.

 

Mówiąc weź się w garść przeważnie te osoby nie biorą pod uwagę okoliczności i sytuacji życiowej osoby mającej myśli samobójcze. To w jakiej rodzinie rodzinie przychodzi nam się wychować bardzo determinuje naszą przyszłość i często osobom mającym cały czas pod górkę po prostu w końcu zwyczajnie brakuje sił i zdobywają się na ten ostateczny akt odwagi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie każdy potrafi nawiązać znajomość na ulicy, w autobusie. Poza tym wyjście do ludzi potrafi wręcz przytłaczać. Szczególnie kiedy trafi się na takich, którzy pitolą jacy to nie są fajni, bo starzy kupili im mieszkanie, samochód, a oni zrobili sobie dzieciaka przez wpadkę, mają 500+, telewizor z ekranem na pół pokoju na kredyt i są panami życia.

 

Zmiana środowiska, wyjazd może pomóc, ale nie każdego stać i nie każdy logistycznie może sobie na to pozwolić.

 

Ja najbardziej nienawidzę gadania typu: "weź się w garść". Mocno mnie to wkurza i wywołuje odruch wymiotny.

 

Mówiąc weź się w garść przeważnie te osoby nie biorą pod uwagę okoliczności i sytuacji życiowej osoby mającej myśli samobójcze. To w jakiej rodzinie rodzinie przychodzi nam się wychować bardzo determinuje naszą przyszłość i często osobom mającym cały czas pod górkę po prostu w końcu zwyczajnie brakuje sił i zdobywają się na ten ostateczny akt odwagi.

 

Prawda.

 

Swoją drogą ja jestem po próbie samobójczej (kilka dni temu), niestety słabo się postarałam. Ale już mi lepiej ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czarna Ważka, nie szkoda Ci było utraty potencjalnych do zaistnienia możliwości z których możesz w przyszłości być naprawdę bezwarunkowo rada?

Nie, to był taki moment kiedy wszystko straciło znaczenie. Nie był ważny staż, który zaczynam, studia, miłe chwile w przyszłości. Wszystko w tamtym momencie traciło znaczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czarna Ważka, proponowałbym bardziej oddział dzienny, na którym oprócz leków można liczyć na psychoterapię, poza tym jest większa swoboda niż na stacjonarnym.

Dzięki za info, ja jednak chodzę już na psychoterapię. Leki też biorę. Mój kumpel określił pobyt w szpitalu jako dobry, bo jest to odcięcie od świata i problemów zewnętrznych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lilith, mieszkasz blisko Wrocławia, prawda? Jeśli tak, mogę polecić Ci (przez PW) zarówno dobrego psychiatrę, który nie truje, tylko dobrze dobiera leki, jak i psychoterapeutkę, która jest bardzo delikatna i wnikliwa, we Wrocławiu. Oboje niestety przyjmują tylko prywatnie, ale cena wizyty nie jest chyba nie do przeskoczenia... mi pomogli. Bardzo mi przykro, że tak się czujesz. Znam ból myśli samobójczych, są jak wymioty... jeśli chodzi o zmianę, to może warto małymi kroczkami do niej zmierzać każdego dnia. Gdy już nabierzesz sił, oczywiście. Ściskam z pochmurnego Wrocka!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czemu pozwalacie waszej glowie miec czas na myslenie,

gdy faktycznie jest źle?

Zajmij się czymś, czymś co Cie pochłonie,

nie powzól sobie mieć czasu na tekie myśli.

Znajdź coś, co sprawi, że robiąc to zapomnisz o całym świecie, taką odskocznie od rzeczywistości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czemu pozwalacie waszej glowie miec czas na myslenie,

gdy faktycznie jest źle?

Zajmij się czymś, czymś co Cie pochłonie,

nie powzól sobie mieć czasu na tekie myśli.

Znajdź coś, co sprawi, że robiąc to zapomnisz o całym świecie, taką odskocznie od rzeczywistości.

Ta, jasne. Łatwo się mówi.

Takie myśli potrafią być tak natrętne, że blokują życie. Nie da się zająć czymś innym. Myśli samobójcze są jak sznurek, który zaciska się wokół szyi- dusi, przed oczami robi się czarno, ciężko jest z tym sobie poradzić.

Odskocznia od świata jest dobra, ale tylko tymczasowo. To nie jest rozwiązanie problemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×