Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pośmiejmy się z siebie


Alexandra

Rekomendowane odpowiedzi

Ten temat jest taki zabawny :)

 

Ja miałam kiedyś takie natręctwo, że jak opowiadałam komuś o czymś, ale nie byłam pewna, czy to prawda (np. coś zasłyszałam itd.) to musiałam kilka razy zaznaczyć, że to co mówię może być nieprawdą, żeby nie wyjść na kłamczuchę. W sumie powtarzałam to tak długo, aż usłyszałam odpowiedź potwierdzającą, że dana osoba to usłyszała i przyjęła do wiadomości.

 

Poza tym, czasem gdy np. siedzę w domu moją uwagę przykuje jakaś drobna krzywizna, np. zauważę, że książka, która leży na biurku ma zagięty róg, to staram się to zignorować, ale wtedy zawsze coś mnie zakuje i jeśli nadal tego nie poprawię to w umysł wkradają mi się niezależne ode mnie myśli, że jak tego nie poprawię, to komuś coś się stanie i to będzie moja wina. To chyba mnie irytuje najbardziej ;p

 

Gdy jadę samochodem i widzę, że przede mną jedzie samochód cały w błocie, zaczynam sobie wyobrażać coś takiego, jak prezentują w tv shopach i reklamach, że przejedzie się czymś po tej brudnej powierzchni samochodu i staje się ona idealnie czysta. Tak, wyobrażam sobie, że myję ten samochód.

 

Gdy się za mocno najem, mam wrażenie, że jestem spuchnięta i mierzę palcami nadgarstki, jeśli palce stykają się w tym miejscu co zawsze to czuję się uspokojona ;p

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zawsze jak jadę gdzieś samochodem to:

- jeśli jadę z tyłu muszę 'obrysować' wzorkiem te słupki stojące przy drogach, jeśli nie ma słupków, to pionowe elementy barierek, drzewa stojące bliżej drogi.

- jeśli jadę z tyłu to 'przeskakuję' wzrokiem te lampki między pasami jezdni ;]

Zawsze jak to robię to zastanawiam się jak będę prowadziła samochód :D.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale sie ciesze ze znalazlem takie forum bo juz troche swirowalem od tych natrectw a widze ze sam nie jestem ;)

 

A wiec od czego by tu zaczac.

 

Gdy siadam musza siasc tak aby nie dotknac bokami ciala zadnego z podparc na rece, potrafie siadac i wstawac poprawiajac sie nawet do 4 razy az w koncu sie uspokoje a itak dalej mam mysli ze cos sie zaraz stanie jesli sie nie poprawie ;)

 

Najgorzej jest z dotykiem, czyje kazda krawedz na opuszkach palcow, a nie daj boze jak dotkne krawedzi najdluzszym palcem, zaraz musze dotknac tej samej krawedzi druga reka tym samym palcem, zreszta tak samo jest z przedramieniem i ogolnie calym cialem, kiedyst ak mialem potem ucichlo a teraz znowu sie wznowilo :/

 

Gdy bylem mlodszy musialem sie modlic w jednym i tylko jednym miejscu zawsze patrzac w te samo okno, na lawie w kuchni, raz gdy byla u mnie ciotka az ja przeprosilem bo musialem ukleknac na tym siedzenie na ktorym ona siedziala :/

 

Kiedys gdy np. wlaczalem swiatlo musialem kontaktu dotykac obiema rekoma, inaczej ktos by umarl :o

 

glosnosc ustawiam zawsze na liczbe pazysta

 

czasami gdy siadam do jedzenia we wlasnym pokoju i nikt nie patrzy, musze ze dwa razy wstac przejsc sie kawalek o pokouju i usiasc ponownie, inaczej nie umiem zjesc posilku.

 

Gdy slysze sygnal pogotowia lub strazy musze sie przezegnac, a wszystko przez to ze katechetka kiedys powiedziala w klasie ze nalezy sie przezegnac za osoba po ktora jada.

 

Nawet nie wspomne o zamykaniu drzwi i mowieniu sobie w myslach Z Panem Bogiem albo inne pierdoly, co nie daje mi spokoju pol zycia.

 

O plytkach chodnikowych kazdy slyszal, kiedys tez nie moglem nawet popatrzez na pety rzucone na chodnik inaczej musialem splunac i wmawiac sobie ze nie smierdza.

 

Kolejna sprawa, mam bardzo wyczulony wech i czesto sobie rece wacham i myje, niecierpie jesli cos smierdzi :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eh, czasami trzeba podejsc z usmiechem do tych spraw, wiec tez wymienie swoje dziwaczne natrectwa.

Zauwazylem, ze u mnie sa one inne, bo tu wiekszosc wymienia niby zabawne, ale schematyczne. Ja juz sam nie wiem czy w ogole mam nn jak to czytam, czy jakies inne kij wie co :P

A wiec u mnie natrectwa, czy tzw. rozkazy jak ja to nazywam zmieniaja sie u mnie caly czas, kiedys mialem liczby dopasowane do konkretnego objawu jaki doswiadcze, teraz juz one nic nie znacza.

Do zabawnych nalezalo jak moglem zaczac jesc tylko o dziwnych godzinach, np. 13:05, 13:21 itd. itp.

Czasami mialem tak, ze musialem sie kogos cos spytac, nawet jak mnie to guzik interesowalo. Czasami byly ciezko, bo rzeczy byly tak durne. Albo powtarzanie, ze nie uslyszalem, ale tak naprawde slyszalem co do mnie mowia. Czasami kilka razy w kolko. Ktos musial szewskiej pasji dostawac :smile: Teraz juz nie mam tego typu 'rozkazow' jesli juz baaardzo rzadko. Na szczescie :P

Albo na przyklad nie moglem zaznaczyc na klasowce odpowiedzi, mimo, ze wiedzialem, ze jest poprawna. Coz, ale czego sie robi dla nn...

No i tzw. punkty odniesienia, np. nie czasami jest tak, ze mozesz dotknac do momentu jak ten gosc bedzie w zasiegu twojego wzroku. Dlatego czasem mam tak, ze kogos mijam i mi zniknie z pola widzenia, to musze sie obrocic, zeby chociaz katem oka go dostrzec i wtedy dokonczyc czynnosc :mrgreen: Ale to glupie.

Byly tez bardziej brutalne na poczatku, np. przylozyc noz do rzes, tak blisko oka, omg...

Albo raz musialem wypic prawie cale piwo na raz :shock: Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie to wyczyn.

Albo w pracy musialem miec balagan w kasetce, jak stalem na kasie. Potem menagierowie mnie opieprzali o to :P

Wiecej glupot nie bede pisal ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam:) widzę że nie tylko ja miałam takie problemy. Na początku w ogóle nie wiedziałam że to nerwica natręctw ale później w telewizji usłyszałam o tej chorobie i pomyslałam że i ja mogę to mieć ;( Na szczęście zaczęłam sama z tym walczyć i nawet pomogło ale nie wiem czy kiedyś nie wróci... Moje "dziwactwa" to między innymi:

- dotykanie danego przedmiotu daną ilość razy (nie mogło być mniej ani wiecej)

- częste mycie rąk

- gdy patrzyłam na zegarek i była jakaś "dziwna" dla mnie godzina to musialam czekac na inną :P

 

i wielee innych :P na szczęście teraz juz mi przeszło :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje natręctwa:

 

- unikam stawania na łączeniach płytek chodnikowych (standardzik)

- nieustanne mycie rąk

- gdy kupuję w supermarkecie i układam produkty na taśmie, muszą być ułożone symetrycznie i wg określonego schematu

- gdy kończę czytać książkę w danym dniu, muszę doczytać do strony nieparzystej, kończącej się na 3 lub 7, najlepiej jeśli na tej stronie kończy się zdanie i nie zaczyna nowe. Ale nie mogę zakończyć rozdziału i nie zacząć nowego - zawsze muszę być w środku rozdziału.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To teraz ja:

Oczywiscie płytki, ale juz rzadziej

myje zeby tylko wg schematu, ale tez juz od tego odchodze

Gdy czytam ksiazke, czasem sie zdarzy powtorzyc po kilka razy jeden wers i nie moge przeczytac zdania, które zaczyna sie po kropce czyli ble ble. Ciastko.. to czytam tylko tko, tak jakbym nie mogła zobaczyc tej kropki przed ciastkiem.

Ubieram buty i skarpetki zawsze od prawej nogi

W zasadzie to duzo bylo tych natrectw, ale nie pamietam wszytskich, czasem jest ich zmniej czasem wiecej, czasem jestem wyluzowana i zapominam o nich:)

a i jeszcze jak mnie dreczy jakies natr. to musze zorbic jakis tik wtedy ustepuje, troche to głupio wyglada, ale sie z tym ukrywam;)

I ide np w miasto, przejde obok czegos i musze sie wrocic, no poprostu musze chocbym byla na drugim koncu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja kiedyś miałem taką sytuację, że upuściłem książkę na podłogę i dostałem natręctwo, żeby przed podniesieniem kilka razy potrzeć nią o ziemię. Kolega stał obok i myślał, że to jakiś przesąd. Tłumaczyłem mu, że przecież nie wierzę w żadne przesądy, ale nie chciał uwierzyć. Niestety nie umiałem też podać żadnego racjonalnego wyjaśnienia, więc do dzisiaj chłopak tkwi w błędzie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym Was zobaczyć w tych wszystkich sytuacjach, pewnie sami się z tego smiejecie :P Wiem, jakie to straszne, bo też tak miałem, dla przykładu, potrafiłem więcej niż godzinę spędzić w łazience upuszczając i podnosząc ręcznik z poodlogi, nie mogłem go jednak dotknąć lewą ręką ani nogą albo też, nie mogłem chwycić go na wdechu czy na wydechu :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie:)

Jestem nowa na forum.

Uwielbiam ten temat. Powinniście go wkleić na Joe Monster:)

Mam nadzieję, że nikogo nie urażę ale to - komedia:)!!!!

Nie wiem czy mam natręctwa.

W prawdzie kromki staram się zawsze smarować masłem równomiernie po szerszej stronie, wkurzał mnie fakt że z całego bochenka chleba właśnie mnie przypadała kromka z metką (zawsze!), pieluszki po synku składałam zawsze w ten sam sposób, nie znoszę asymetrii, swego czasu godziny typu 13:13 lub 15:15 budziły we mnie niepokój, szukałam w nich wprost symboliki przed jakimś szczególnym wydarzeniem jakie mnie zapewne przecież właśnie ma spotkać... i takie tam. W każdym razie nie przeszkadza mi to w funkcjonowaniu. Te rzeczy akurat nie.

Fajnie, że umiecie się z siebie śmiać. I jeszcze inni mogą przy okazji:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje najdziwniejsze natręctwo związane było z połykaniem tabletki (było bo na szczęście juz go nie mam).

Po połknięciu tabletki sprawdzałam w lustrze czy nie została mi gdzieś w buzi, a później dokładnie oglądałam szklankę czy przypadkiem nie wpadła do niej (totalnie bez sensu). Oczywiście nie wystarczyło raz sprawdzć. Musiały być dokładnie 3 razy.

Jak sprawdziłam buzie i szklanke to na czworakach sprawdzałam czy tabletka nie upadła mi gdzieś na podłogę.

I tak codziennie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już tak mam od wielu lat że wszystko licze już jak byłam małą dziewczynką, ale dopiero jak zaczelam czytac to forum uświadomilam sobie ze to nie jest normalne :/

No to ja licze wszystko i wszedzie, jadąc samochodem licze drzewa i musze wszystkie policzyc bo jak sie zgubie to cos zlego sie stanie, gorzej jak ktos jedzie szybko i nie zdaze wtedy :P liczenie kostek w chodniku jak wiekszość z Was, liczenie kasetonów na sufitach, po przekątnej, wszystkich, wzdłuz i wszerz, liczenie ile jest pasków tapety, ile jest kolorów na danym elemencie, ile kolorów ma na sobie jakaś osoba, musi byc parzysta liczba elementów bo jak nie to stanie sie coś zlego, musze cos zdazyc zrobic do danej godziny bo jak nie to tragedia bedzie :P Dopiero teraz uświadomilam sobie ile tego jest.

Ale mam takie pytania, czy ja powinnam to leczyć ;) ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytałam parę lat temu taką książkę... Nazywa się bodaj "Całując klamki", czy coś w ten deseń. Polecam xP

 

Bohaterka musiała chodzić po chodniku tak, żeby nie nadepnąć na szczelinę między płytkami. Bała się, że jeżeli nadepnie na nią, umrze jej mama.

 

Guaranka - myślę, że powinnaś ;)

 

Hihi, właśnie mi się przypomniało, jak kiedyś siedziałam w pokoju i odliczałam głośno sekundy i minuty i robilam tak przez paręnaście minut, jak zegarynka. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdy np. idę spać, kapcie muszą być ustawione nieprostopadle względem kanapy i niesymetrycznie względem siebie.

 

 

mam identycznie.

 

 

 

 

Gdy się modliłam, zawsze na początku i końcu modlitwy musiałam przeżegnać się dokładnie 3 razy.

 

to samo ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam obsesje na punkcie parzystych liczb, dlatego wszystko co robiłam wykonywałam po 2,4,6 razy itd. Nigdy nie poprzestawałam na nieparzystej liczbie, bo mi się to jakoś źle kojarzyło.Innego typu natręctwo dotyczyło zasypiania. Na przykład pamiętam że, jak szłam spać i gasiłam światło to musiałam patrzyć się na wyłącznik, jak zapomniałam o tym rytuale to ponownie włączałam światło odczekiwałam chwile i znowu wyłączałam, ale już z uwzględnieniem konieczności spoglądania na wyłacznik. Pisze w formie przeszłej bo natręctwa mnie już nie dotyczą. Jakoś się z nimi uporałam, choć było ciężko. Ale fajnie jest sobie poprzypominać jak kiedyś było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam swego czasu rytuał odkładania rolki papieru toaletowego (u mnie w domu stoi na spłuczce za kibelkiem). Musiał stać tak, żeby końcówka była w prawo i trochę z tyłu, i musiałam ją "dokleić" dotykając trzy razy zamoczonym wodą z kranu palcem. Dziwię się dotąd, dlaczego nikt w domu się nie dziwił, widząc tak estetycznie odstawiony papier :mrgreen:

No i ten zegarek... Straszne są elektroniczne, bo tam widać, że niektóre cyfry w godzinie się powtarzają, i tak zawsze czekałam, żeby z na przykład 12:11 zrobiła się 12:12 i wtedy powtarzałam trzy razy w myślach "dzisiaj będę miała szczęście" :roll:

Kolejną sprawą stanowiły studzienki kanalizacyjne, znaczy te okrągłe klapy. Na trasie do szkoły były dwie tak ułożone, że przechodząc przez ulicę musiałam stanąć najpierw lewą nogą na jedną, a potem prawą na drugą, tę na środku (ulica mało ruchliwa, na szczęście). Dodam, że nie zawsze mi się udawało tak wymierzyć kroki, żeby wykonać ten magiczny rytuał i czułam dyskomfort, kiedy wypadało jednak, żeby to lewa noga stanęła na drugiej studzience :hide: no i poczucie dyskomfortu gotowe, na szczęście krótkie.

Teraz też mi się zdarzają akcje z tymi studzienkami, ale w mniejszym stopniu.

Za to nasiliło się u mnie ustawianie przedmiotów. Szampony i inne ingrediencje kąpielowe nie mogą stać na wannie na styku płytek. Do tego uwielbiam nachylenia, kąty. Nie mogę znieść, jak szampony stoją np równo w jednym rzędzie. Muszą albo stać nachylone pod jakimś kątem, albo w kilku rzędach. I nic nie może się ze sobą stykać :D

 

Zauważyłam, że natręctwa się zmieniają. Teraz nie obliczam już godzin, za to właśnie porządkuję, sprzątam, chcę, żeby wszystko było jak najczystsze i porządnie wyglądało. Co dziwne, nie ma to związku z jakimś lękiem przed bakteriami, tylko chyba bardziej chcę, żeby ludzie byli zadowoleni i nie mieli się o co do mnie przyczepić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zacznę od tego, że dopiero trafiłam na to forum i wypowiadam się pierwszy raz;)

 

Jest wieczór, nie znoszę bo zaczną się rytuały odsyłania złych myśli:

- domknąć każdą szafkę, szufladę, 3razy wstać poprawić firanki, przesunąć żabki, odsunąć, dosunąć, jednak przesunąć...wygładzić serwetkę, odpowiednio zgasić światło, wymacać kontakty itd...

 

Śmiesznie jest gdy się zapomnisz przy innych, wychodząc z domku pukam klika razy w dzwonek i obwodzą palcem tabliczkę z nazwiskiem, kilku znajomych się zdziwiło...

 

Gdy się stresuję wyjazdem często z trudem dochodzę na przystanek, cofnąć się kopnąć kamyczek, przesunąć go, przydeptać, a jak jest jesień! masakra! Muszę przydeptywać liście! :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem nowy na forum, ale juz dobrze zaprawiony w bojach z nn (juz mam bardzo malo ale sa). chcialem napisac o najbardziej ekstremalnych i niebezpiecznych, ale boje sie ze ktos z was pomysli: ja tez musze to zrobic, inaczej cioteczny kuzyn umrze;) czy cos w tym stylu. smieszne bylo kiedy siedzialem w lawce na lekcjach i musialem powtarzac slowa wszystkie ktore mialy rz, sz, cz i akcentowac to, wiec np powiedzielem trzymaj ta ksiazke,to zaraz mowilem trzymaj, trzymaj, trzymaj,trzymaj inaczej balem sie ze zaczne seplenic. niby dosc cicho ale jednak na glos, raz moj najlepszy kumpel podal mi cos i wlasnie tak zaakcentowal(do tej pory w myslach zdarza mi sie miec do niego pretensje:)), poza tym zbieranie smieci w kosciele czasem na ulicach, wyrzucanie zdechlych ptakow do kosza, usowanie zdechlych kotow z ulic, obchodzenie calego kosciola dookola, klekanie na srodku chodnika, mowienie rzeczy ktorych nie chcialem(dziwie sie ze nigdy nie dostalem za to po mordzie:)), wydawalo mi sie ze czuje wszedzie ulatniajacy sie gaz i oczywiscie musialem informowac mieszkancow domostw obok ktorych czulem ten "gaz" o niebezpieczenstwach wynikajacych z tego faktu. a teraz bardziej na powaznie: poradzielem sobie z tym dosc dobrze na ten moment, ale troche zniszczylo mi to mlodosc(choc mam dopiero 22lata), przeszkadzalo w nauce(chwilowo z niej zrezygnowalem). dziwi mnie jednak fakt ze rzaden znajomy sie ode mnie nie odwrocil, a nawet zwsze bylem dosc lubiany. za to teraz jestem w innym miejscu i mam problemy z nawiazywaniem znajomsci, nikomu nie ufam... ale dobra to chyba nie miejsce na takie zale czekam na komentarze i wiecej waszych cudactw pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

poszlem kilka razy do psychologa(bylo to okolo 5 lat temu, chyba mialem wtedy apogeum, bo mama miala prawie lzy w oczach jak zaptala co mi jest)i wzialem jakies tabletki(ale tylko jakis czas bo nie interesowalo mnie dorazne dzialanie albo stale oglupienie, tylko rozwiazanie), z pani psycholog zrezygnowalem gdy kazala mi wskazac jakis przedmiot(wybralem lampe) i powiedziec co on teraz czuje (wymyslilem jakies pierdoly zeby mogla sobie przeanalizowac i wiedzialem ze to raczej koniec naszej wspolpracy) poza tym uswiadomilem sobie ze nie jestem z nia szczery i nigdy nie moglbym byc do konca. ale jesli chodzi o natrectwa to juz raczej jest ok i za kazdym razem jak czytam takie smieszne tematy to jest jeszcze lepiej, bo wiem ze nie doprowadze sie wiecej do takiego stanu, za duzo przez to stracilem. dzieki za zainteresowanie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×