Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia szkolna


Ania

Rekomendowane odpowiedzi

No właśnie nie mam pojęcia o co jej chodzi. Ma chłopaka, znajomych, przyjaciół, normalną szczęśliwą rodzinkę. Ja nie mam nic z tych rzeczy i ona o tym wie. Więc dlaczego taka jest? To moja kuzynka i będziemy się widzieć na każdym spotkaniu rodzinnym, więc nie mogę jej wykrzyczeć w twarz czemu jest taką dziw... Też mnie wykorzystuje, na lekcji siedzi i urządza sobie pogaduszki albo się głupio szczerzy do telefonu a ja ofiara robię wszystkie notatki a później jej muszę wysyłać. I nie, nie mogę jej odmówić czy coś bo zacznie się kłótnia, obraca kota ogonem i to ona jest na mnie obrażona przez tydzień. Wyobrażacie sobie? Oczywiście przez ten tydzień ja mam najgorzej bo siedzę sama i się z nikim nie odzywam. To jest aż śmieszne, bo najczęściej kłócimy się z jej powodu, bo ona zawiniła ale zawsze jest tak, że to ona się obraża. Porozmawiać się z nią też nie da bo od razu to odbiera jak pretensje do jej osoby. No po prostu tępe, puste dziecko. I niestety planuje studiować tam gdzie ja, mam nadzieję, że na 2 końcu miasta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nerwosol-men, ciężko stwierdzić co jest lepsze czy szkoła czy praca. Często nad tym się zastanawiam. Zależy chyba jakie stanowisko się obejmuje. Patrząc na to tylko pod kątem przymusu obcowania z innymi to praca jest wg mnie mniej stresujaca. Kiedy pracowałam przychodziłam do firmy, swoje 8h przeżyłam, co najwyżej na przerwie sama posiedzialam. Potem powrót do domu i w miarę ok się człowiek czuł. Może temu że w pracy są już w miarę dorośli ludzie i mają po części zlew na to kim jestem, co robię, itd. Ale to wszystko zależy...

 

Indifference1, miałam bardzo podobnie. Chciałam ze studiów zrezygnować przez ta cip*. Ciągnęło się to od liceum. Była moja przyjaciółka, a przynajmniej mi się tak wydawało. Dziewczyna z dobrego domu, dziani rodzice, królowa świata, szkoda tylko że głupia... Choć w sumie ja nie lepsza skoro pozwalalam jej na wszystko i dawałam się wykorzystywac. Radzę Ci ograniczać kontakt na maksa, w sumie co Ci z niej skoro i tak siedzisz sama? Studia - jak najdalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Śmiać mi się chce. Uważam się za inteligentną, choć porąbaną osobę. I co? Nie dojdę nawet do matury?

Blisko nieklasyfikacji z chemii i fizyki. Zagrożenie z geografii (Ciężki nauczyciel), matematyki, chemii. Niby standard. Frekwencja w każdym pojedynczym tygodniu od 40 do 70%. W przyszłym tygodniu matury próbne, a ja wstydzę się tam pokazać, z każdym dniem nieobecnym bardziej. Jak mi się uda, chodzę w ten poniedziałek, chodzę we wtorek, środę...i już w czwartek odpuszczam. Czemu muszę być taka nieprzystosowana do harmonogramów i stabilizacji, nie potrafię podporządkować się narzuconemu, powtarzającemu się planowi? Czemu tak łatwo odpuszczam? Od 10 lat szkoła napawa mnie taką frustracją, że każde najmniejsze załamanie nerwowe, gorsze samopoczucie- odpuszczam. A teraz jestem w środku dużego załamania. I najgorsze, że zrobię jakieś pierdoły, nauczyciele widzą mnie na mieście, ale nie jestem w stanie wykonać obowiązków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja impulsywność aż mnie bawi. Weszłam dziś do szkoły o 8:57. O 9 zaczynała się matura próbna z matematyki. Drzwi od klasy otworzyłam o 9:01, nauczycielka wypchnęła mnie z niej, burknęła coś i zamknęła mi drzwi przed nosem. Dyskusja "Pani tu już nie wchodzi, żegnam" "Przykro mi, ale.." 'Mi też przykro', odwróciłam się na pięcie i wyszłam. Popłakałam się w kiblu, bowiem ostatnio dzieje się tylko źle i takie proste wydarzenie spowodowało, że wszystko wybuchnęło. Jeszcze ta nienawiść w jej głosie i czysta złośliwość, chociaż starałam się niczym nie podpaść w tym roku. Co robię ja? Od razu wkurzona lecę do drugiej szkoły i jeszcze z rozmazanym makijazem pytam, czy mnie przyjmą. Niechętnie. "Widze, że pani jest impulsywną osobą, proszę to jeszcze przemyśleć". Wróciłam, poddenerwowana, poszłam do dyrekcji, ale stoję przed dylematem, czy - ledwo zdajac z jej przedmiotu - rzucać się o chamskie potraktowanie mnie, czy nie. Oczywiście od poniedziałku zacznie się sprawa, że pewnie to ja byłam dlań bezczelna i zua.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak samo było u nas wczoraj. Dzisiaj jednak, jak wspomniałam, miałam do czynienia z bardzo zawziętą babą. Gadałam z paroma osobami w szkole i jeszcze nie zdarzyło się nie wpuścić kogoś na próbną, acz nic nie zrobią, bo miała takie prawo. Najpiękniejsza dyskusja na matmie... "Tak proszę pani, tylko ja nie pisałam." "Dlaczego?" "Spóźniłam się. Minutę" "Minutę?" "Tak".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to miałaś lekcje jeszcze później? Ja na szczęście nie :P

A jak poszedł polski tak w ogóle? Generalnie to ja chyba nie zdałam i maty i polskiego jak tak czytam odpowiedzi... Najśmieszniejsze jest to, że moja najgorsza ocena z matematyki to 4- a tu matura możliwe, że nie zdana :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co ja mam powiedzieć? Na tę chwilę z matmy w ogóle nie zdaję, jak zawsze od 5 lat. Może w sumie lepiej, że nie pisałam ;) Domyślam się, bo cała moja klasa zawaliła, jeden znajomy rzucił się nawet na rozszerzenie i totalnie, jak to ujęła nauczycielka, skompromitował.

Angielski rozszerzony- chyba spałam na słuchaniu. Po porównaniu odpowiedzi, wychodzi, że z całości będę miała około 80%. Polski podstawa- wypracowanie pewnie w porządku, czytanie ze zrozumieniem i pytania doń były jakąś totalną grafomanią, trochę poległam. Polski rozszerzony- poszłam dziś totalnie zaspana, myśląca o wszystkim, tylko nie o tym. Wybrałam temat o "Dzidzi"- zaczełam dobrze, po czym jakoś przy trzeciej zabazgranej stronie (Ciekawe, czy w ogóle mi pismo uznają) stwierdziłam, że bohaterka to totalna, pełna paradoksów kretynka i pisałam co popadnie, z powtórzeniami. Chyba najgorsze wypracowanie mojego życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja za to dzisiaj pisałam biologie podstawy i wydawała mi się strasznie łatwa a wyniki pokazały inaczej. Łącznie z tego co sprawdzałam sobie sama z całej matury 54/56% bo co do jednego nie jestem pewna czy mi zaliczy a po odjęciu działów których nie przerobiliśmy 61/64% Niby dobry wynik, w maju z takim wynikiem bym się dostała na studia spokojnie ale jestem zła bo popełniłam głupie błędy. Nie doczytałam na przykład, że mam zaznaczyć dwie odpowiedzi i zaznaczyłam jedną... Trzeba być debilem ;/ Ale ogólnie łatwa, jakbym miała powtórzone i przerobione wszystkie działy byłoby lepiej. Mogłaby być taka w maju :105:

Polski i mata jak mówiłam tragedia. Dobrze jest wiedzieć, że inni też zawalili :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość SmutnaTęcza

Ja pamiętam tylko jedną akcję na maturze próbnej z geografii (pisałam 2 lata temu). Ta matura była już po tych obowiązkowych, siedzimy na sali i piszemy i nagle włącza się alarm przeciwpożarowy. :? Kretyni postanowili zrobić sobie ćwiczenia akurat o 8 czy 9 rano w trakcie naszej matury no i my też musieliśmy wyjść, w dodatku na mróz bez kurtek, bo mieliśmy w szatni. :x Próba próbą, ale nas mogli oszczędzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszę gdzieś to napisać, bo zaraz zwariuję (znaczy, de facto już zwariowałam, kwestia nazewnictwa). Nie wiem co robić... mam okropne lęki przed szkołą. Poza tym nęka mnie chyba depresja, generalnie albo jestem zdołowana albo wpadam w apatię i praktycznie bez przerwy się stresuję. Całą poprzednią klasę miałam coś podobnego (tylko te lęki nie były tak nasilone) i często mnie nie było dzień lub dwa, bo nie dawałam sobie z tym stresem rady, a mijał choć na trochę gdy robiłam sobie krótkie wolne.. w tym roku miało być tak samo, ale tak się boję, że nie mogę spać, jeść i na niczym się skupić, nawet jak próbuję nieobecność wykorzystać jakoś produktywnie i się uczyć w te dni żeby nie narastały zaległości to nie jestem w stanie, czuję się ciągle strasznie zmęczona i zdołowana, chciałabym zniknąć. A planowana jedno lub dwudniowa nieobecność przeobraziła się w prawie 4 tygodnie nieobecności ;(... od trzech nocy nie śpię, jestem wykończona. Dzisiaj znowu nie dałam rady wybrać się do szkoły, strasznie się boję. Teraz się dowiedziałam, że nauczyciele zaczynają liczyć mi już nkle, nie wiem co zrobić, nie umiem sobie z tym poradzić. Czuję, że zawalam sobie właśnie całe życie i nie mam nad tym kontroli.. wizytę u psychologa mam dopiero za tydzień, bo psycholożka chorowała i przełożyli wizytę, która miała się odbyć już 2 tygodnie temu.. chcę koniecznie do tej psycholog, ponieważ dużo ludzi ją bardzo chwali i twierdzą, że jest kompetentna, a nie chcę iść do kogoś niesprawdzonego i się zrazić, bo nigdy jeszcze nie byłam u psychologa. Od gimnazjum jakoś radziłam sobie ze stresem i stanami depresyjnymi, które dopadały mnie naprawdę często. Próbuję się uczyć, ale strach mnie już paraliżuję, potrafię tylko czytać w internecie o podobnych do mnie przypadkach, o tym co mogę zrobić jeżeli nie zdam, jak poradzić sobie z lękami itd... Poza tym wstydzę się tego, że tyle mnie nie było, boję się, że psycholog jak większa część znajomych i rodziny uzna, że udaję i dramatyzuję i że nauczyciele pomyślą, że sobie wszystko olewam i nie dość, że dadzą kapy to jeszcze nagadają na mnie przed całą klasą albo po prostu będą okropnie niemili, a mnie każda krytyka strasznie stresuje i dołuje.. czy ktoś z was miał podobną sytuację? Długo nie chodziliście do szkoły przez te lęki? Czy komuś przez to zdarzyło się nie zdać?

 

Przepraszam, że to wszystko tak nieskładnie napisane, ale nie jestem teraz w stanie się uspokoić i napisać to jakoś bardziej przystępnie, przepraszam też za ewentualne błędy..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rzygam tym wszystkim, nie wyrabiam, na lekcjach praktycznie mnie nie ma (duchem, rzecz jasna, bo z obowiązku muszę siedzieć i wegetować w ławce wśród oskarżycielskich spojrzeń), matka w kółko opowiada jaką idiotką jestem i że nie zdam matury, nauczyciele się uwzięli, że się w nauce opuściłam, rodzice zresztą też, w kółko lecą wyzwiska, obelgi, a ja po prostu nie mam sił... wszyscy wobec mnie tylko wymagają, tylko być najlepszym, być w ogóle, a ja najchętniej już teraz złożyłabym się w grobie.

dla świętego spokoju

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gleek, nie martw się, psycholog na pewno Cie zrozumie i spróbuje pomoc, obowiązuje każdego lekarza tajemnica lekarska więc nie ma szans żeby komuś poszła wypaplać Twoje problemy. Jeżeli zależy Ci na dobrej pomocy musisz się otworzyć i mówić o wszystkim, jeżeli nie czujesz zaufania do danego psychologa od razu go zmień bo nie ma co chodzić na siłę. Mnie psycholog po kilku sesjach wysłała do psychiatry bo stwierdziła, że moje problemy już się za bardzo zakorzeniły w głowie i potrzeba tutaj leczenia farmakologicznego(lekami). U mnie lęki zaczęły się w 3 klasie liceum, przed maturą, dużo opuszczałem i byłem pewny, że nie dopuszczą mnie do egzaminów ale na szczęście się udało i jestem na trzecim roku studiów. Co do studiów to wybrałem prywatną uczelnie bo nie daje rady wysiadywać wszystkich wykładów i ćwiczeń, w tym roku rekordowo opuszczam już zajęcia a przede mną egzamin licencjacki, masakra. Daj znać jak po wizycie bo to już 3 tygodnie jak pisałaś.

koszykova, u mnie na szczęście w domu lęki nie występują, to moja wyspa na którą nikt nie ma wstępu i nikt nie może mi nic na niej zrobić. A w szkole czuję się jak na terenie wroga który celuje na mnie z daleka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rX_, ja w domu sama się nakręcam, myśli typu co będzie jak wrócę na uczelnie, z czym sobie nie dam rady, itd., itd. Najgorsi są jednak ludzie, bardziej boję się studentów niż wykładowców.

 

Wiesz nie zostaniesz na tej 'wyspie' całe życie, kiedyś w końcu trzeba wyjść do ludzi...

 

Za niedługo wybieram temat do obrony... Rownież jestem przerażona. Aż nie mam sił o tym pisać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

koszykova, ja planuje się wybrać do psychiatry po nowym roku bo za dużo opuszczam ostatnio, lęki wróciły i z dnia na dzień są gorsze :/ wczoraj wyszedłem na pasterkę i myślałem, że wyjdę z siebie, marzyłem o jak najszybszym powrocie do domu ale wypiłem dwa piwa i ustały.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rX_, ja poza 'wypadami' na uczelnie to nigdzie nie wychodze, raczej unikam. W sumie to cały dzien staram sie przespać żeby potem nocą siedzieć. W sumie tez by mi sie przydalo (w końcu) iść, mam ambitne plany na przyszły rok, znając zycie na planach sie skonczy.

 

Odliczam tylko ile jeszcze do końca studiów :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

koszykova, ja w tym roku bywam rzadko na uczelni i przez to też wykładowcy trochę krzywo na mnie patrzą ale przecież nie powiem im, ze mam stany lękowe bo mnie wyśmieją. Też mam wiele planów, chciałem się wyprowadzić do waw ale brak mi odwagi. Ogólnie to też gdyby nie moi znajomi siedziałbym pewnie cały czas w domu ale nie umiem bez nich żyć więc nawet lęki mi nie przeszkodzą żeby się z nimi spotkać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×