Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy zazdrościcie zdrowym ludziom?


bedzielepiej

Rekomendowane odpowiedzi

ryska, lepiej bym tego nie ujął :) Jesteśmy po tej samej stronie barykady. Moje życie również kształtowały te same czynniki co u Ciebie. Ja również nie wiem co to znaczy się dobrze czuć, bo mój problem wlecze się za mną od wczesnego dzieciństwa. Ja nie utraciłem zdrowia psychicznego, ja go nigdy nie miałem. Nie czuję się z tego powodu bardziej zahartowany, bo moje obecne życie nadal wygląda marnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

natrętek też dobrze powiedziałeś :) Niby można nauczyć się z tym żyć, ale nie ma wytchnienia. To bezustannie ciągnie w dół, wyczerpuje coraz bardziej, dręczy. Ciągle trzeba walczyć i zużywać na to mnóstwo energii, którą można by wykorzystać do czegoś innego, zwykłego życia, do osiągania czegoś ponad normalność a nie do prób dociągnięcia do normalności chociaż raz na jakiś czas.

 

Czasem zastanawiam się jak by to było, gdybym chociaż na jakimś etapie mojego życia była zdrowa, jak wiele mogłabym osiągnąć, co zrobić. I dołuje mnie to. Tym bardziej, że predyspozycje, z którymi się rodzimy to jedno, przypadek, ale gdyby nie zły wpływ otoczenia (w tym rodziców), to może przynajmniej nie byłoby ze mną aż tak źle, może te predyspozycje by się nie ujawniły lub chociaż nie w aż takim nasileniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy zazdroszczę innym ludziom czegoś? Owszem, zdrowia. Ja całe życie miałam z nim problem a oni mogli żyć normalnie. Ja w sumie też żyłam normalnie ale czasami było trochę trudno mi z faktem że jestem inna.

Oraz tego, że jakbym nawet chciała to nie chcę mieć dzieciaka, bo nie warto przenosić dalej choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ryska, mowę mi odjęło, bo postrzegasz i opisujesz swoje obecne położenie i sytuację życiową w sposób w jaki ja postrzegam i opisuję swoje życie. Od razu mam wrażenie, że osoba taka jak Ty szczególnie jest w stanie mnie zrozumieć.

A podpis w moim profilu jest wynikiem przeszło 30 letniego doświadczania tego o czym piszesz, to jest tak wdrukowane w psychikę, że nie sposób się tego pozbyć i pozostaje nauka życia z tym brzemieniem lub samobójstwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy zazdroszczę innym ludziom czegoś? Owszem, zdrowia. Ja całe życie miałam z nim problem a oni mogli żyć normalnie. Ja w sumie też żyłam normalnie ale czasami było trochę trudno mi z faktem że jestem inna.

Oraz tego, że jakbym nawet chciała to nie chcę mieć dzieciaka, bo nie warto przenosić dalej choroby.

 

No a mnie od zawsze się marzy, żeby mieć dziecko. Przez pewien czas (jakoś na początku studiów) próbowałam się pogodzić z myślą, że nie mogę/ nie powinnam mieć dzieci, żeby nie przekazać im dolegliwości fizycznych, ale ostatecznie stwierdziłam, że to często dziedziczy się po dziadkach a nie rodzicach no i wczesna interwencja (jeśli wiem, że mogą odziedziczyć skłonności) może takie dolegliwości niemalże wyeliminować.

 

A od paru tygodni zastanawiam się, czy ja w ogóle dałabym sobie radę zająć się takim dzieckiem. Mam doświadczenie w opiece nad dziećmi, ale skoro kilka miesięcy temu mi się pogorszyło, być może już nie polepszy, być może już zawsze tak będzie (albo i jeszcze gorzej) i nie jestem w stanie zająć się sama sobą to tym bardziej nie podołam zajmowaniu się i właściwej opiece nad dzieckiem. Mam nawet wątpliwości czy byłabym w stanie je pokochać, obdarzyć odpowiednimi uczuciami i przekazać odpowiednie wzorce, bo ja takich nie zaznałam, nie doświadczyłam.

 

I to dla mnie taki kolejny cios – nie dość, że mam problemy sama ze sobą, nie ze swojej winy, to jeszcze pewnie będę zmuszona zrezygnować ze swojego największego marzenia :( i to tym bardziej mnie dołuje.

Poza tym żeby mieć dziecko potrzeba dwojga ;) a ja mam problem z nawiązaniem jakiejkolwiek znajomości, nie poznaję nikogo.

Jak patrzę na szczęśliwe rodziny, pary z dziećmi to dopada mnie ogromna frustracja, mam ochotę się rozryczeć, staję się roztrzęsiona, bo mi prawdopodobnie nigdy nie będzie dane zaznać takiego szczęścia a oni pewnie nawet często nie zdają sobie sprawy z tego, że mają tak niesamowite szczęście, dla nich to coś zwyczajnego a dla mnie nieosiągalnego.

 

 

natrętek - wiadomość na privie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No a mnie od zawsze się marzy, żeby mieć dziecko. Przez pewien czas (jakoś na początku studiów) próbowałam się pogodzić z myślą, że nie mogę/ nie powinnam mieć dzieci, żeby nie przekazać im dolegliwości fizycznych, ale ostatecznie stwierdziłam, że to często dziedziczy się po dziadkach a nie rodzicach no i wczesna interwencja (jeśli wiem, że mogą odziedziczyć skłonności) może takie dolegliwości niemalże wyeliminować.

Właśnie to mnie boli. W końcu w którymś pokoleniu się to ujawni. Nie chciałabym tłumaczyć dziecku, że lepiej będzie gdyby nie miało dzieci. Potem będzie miało wyrzuty do mnie że w ogóle sprowadziłam je na świat a jego życie to piekło :)

Jakbym miała mieć dziecko, to musiałabym mieć pewność że będzie miało jak ''najlepsze'' geny. A jakby miało mieć choroby to tylko takie uleczalne,z którymi można wygrać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie to mnie boli. W końcu w którymś pokoleniu się to ujawni. Nie chciałabym tłumaczyć dziecku, że lepiej będzie gdyby nie miało dzieci. Potem będzie miało wyrzuty do mnie że w ogóle sprowadziłam je na świat a jego życie to piekło :)

Jakbym miała mieć dziecko, to musiałabym mieć pewność że będzie miało jak ''najlepsze'' geny. A jakby miało mieć choroby to tylko takie uleczalne,z którymi można wygrać.

 

Rozumiem. Jednak nie można zakładać, że będzie się dziedziczyło takie zaburzenia bez końca i że dziecko (lub jego dzieci) w ogóle będzie chore. Tym bardziej, że otoczenie ma duży wpływ na ich ujawnienie i nasilenie. A ludzie zdrowi nie mogą mieć pewności, ze ich dziecko nie zachoruje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie nie wiedzą co mają. Szare nudne życie, praca, dom, seks raz w tygodniu z tą głupią żoną, kilku kolegów i koleżanek, pieniędzy brak i tak w kółko. Jakie to życie jest beznadziejne, jeszcze do urzędu znowu trzeba iść. Te całe gwiazdy to mają życie a ja? Znów jutro z tymi debilami w pracy będę się użerał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właściwie można by rzec że my i normalni w wielu rzeczach się zgadzamy. Różnice są bo takim zawsze łatwiej się żyje nie martwią się chorobą,nie mają na sobie piętna tego wszystkiego no i zawsze większe możliwości rozwoju materialnego i osobistego. Ale w gruncie każdego człowieka dopada skarbówka lub jakaś dolegliwość czy bezrobocie. Najwięcej niedostatku jest przy związkach gdzie mamy więcej ograniczeń niż zdrowi ludzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mają zdrowie, mogą normalnie funkcjonować a ich zmartwieniami są problemy w pracy, w rodzinie. Przeciętny Kowalski nie wie co ma, zazdrości bogatszym i narzeka na swój los, jednak zrozumiałby to gdyby jego zdrowie się pogorszyło. Wiem to po sobie bo kiedy zdrowie dopisywało też narzekałem, chciałem więcej. Ile ja bym teraz dał żeby wszystko było ok, nawet w zamian za to żeby być biednym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie nie wiedzą co mają. Szare nudne życie, praca, dom, seks raz w tygodniu z tą głupią żoną, kilku kolegów i koleżanek, pieniędzy brak i tak w kółko. Jakie to życie jest beznadziejne, jeszcze do urzędu znowu trzeba iść. Te całe gwiazdy to mają życie a ja? Znów jutro z tymi debilami w pracy będę się użerał.

 

Cudownie to ująłeś, jak patrze na te małżeństwa to dosłownie rzygać mi się chce.

Albo praca albo zdrowie psychiczne, bo dzisiejsza praca to nie praca tylko niewolnictwo,

wolę zostać bezdomnym niż uczestniczyć w tym syfie, który tylko wykańcza człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do tych małżeństw to przecież generalizowanie. To, że znajomym się nie ułożyło( albo obiektom badanym ktokolwiek to jest), nie znaczy że wszyscy ludzie są ze sobą przypadkowo i na siłę.

A poza tym z perspektywy obserwatora nie można stwierdzić jak w tym małżeństwie jest naprawdę.

 

Te całe gwiazdy to mają życie a ja?

Rzeczywiście fajne życie. Brak stabilizacji i zależność od tego, czy jest moda na delikwenta czy może już jego czas dobiegł końca i będzie równany z błotem po fali zainteresowania.

(Może to był sarkazm którego nie załapałam?)

 

Człowiek bez pracy zdrowy psychicznie? Hmm ciekawe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To był sarkazm :smile: Chciałem pokazać jak często ludzie narzekają nie wiedząc co mają. Niby mają beznadziejne życie ale mają zdrowie i normalnie funkcjonują. Przez to chciałem też powiedzieć że zazdroszczę zdrowym ludziom bo sam mam nerwicę i średnio funkcjonuję w tym świecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fajnie jest być zdrowym - tak po prostu. Po pierwsze, nie trzeba brać leków, które j... mózg - co doskonale widać po niektórych wpisach tu, na forum, gdzie niektórzy szerzą jakąś gloryfikację choroby jako czegoś wyróżniającego (to ukochane powiedzenie: nie jestem szarakiem...) Można być zdrowym i nie trzeba być szarakiem. Bycie zdrowym nie jest równoznaczne z podążaniem za schematami. Tylko róznica polega na tym, że człowiek zdrowy sam dokonuje wyboru, czy woli życie takie, czy inne, a człowiek chory nie ma często wyjścia, bo mózg przeżarty lekami, więc trzeba głosić: jestem bogiem i zyję lepiej/inaczej od innych. Często im większe nieudacznictwo życiowe, tym głośniejsze pokrzykiwanie i robienie z siebie kogoś wyjątkowego. Po drugie, lepiej żyje się bez fobii, bez urojeń, frustracji, tak po prostu kontrolując swoje życie. Wtedy dopiero można kierować swoim życiem, robić, co się chce. Na lekach - zawsze będzie się jednak więźniem chemii, a kontrola nad życiem jest po prostu pozorna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale czego mam im w zasadzie zazdrościć? Często to, że "zdrowy" wcale nie oznacza prostszego ani lepszego życia.

Nie czuję się jak odmieniec.

 

To też pewnie zależy od rodzaju choroby. Nie chodzi o czucie się jak odmieniec z powodu choroby, bo tak samo można się czuć przecież z innych powodów (poglądy, zachowanie, itp.), ale o sam fakt, że znika jeden z problemów, a musisz przyznać, ze niektóre zaburzenia znacznie egzystencję utrudniają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×