Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''


anita27

Rekomendowane odpowiedzi

Witaj szugar.k. Myślę że powinnaś porozmawiać koniecznie już teraz, no i nie bój się iść do lekarza... ja mając te 14 lat zaczęłam mieć depresję (niezdiagnozowaną przez lekarza, ale ewidentną). Mając około 17 jakoś z tego wyszłam, a przynajmniej tak myślałam. Gdybym wtedy zaczęła leczenie, to łykałabym teraz kilka proszków rano mniej. Bo problemy spychane przez lata w podświadomość, ujawniły się jako nadciśnienie tętnicze, zespół jelita drażliwego, nieregularne misiączkowanie, bóle kręgosłupa... i lekka hipochondria, zwłaszcza że studiuję medycynę, więc chorób i objawów mam pod dostatkiem ;)

Trzymaj się, naprawdę nie ma co odwlekać takiej decyzji. Powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Szugar k.Bardzo dobrze cie rozumiem.Wiem jak sie teraz czujesz-zyjesz ale czujesz ze to zycie toczy sie jakby z boku a ciebie tak naprawde w nim niema-ze sie tylko przygladasz...przeszlam to.Jestem ta osoba ktora wyciaga dlon do ciebie:)chce bys zrozumiala ze ten stan nie minie do poki sama nie zaczniesz dzialac,prawda jest smutna ale prawdziwa:)troche to smiesznie zabrzmialo ale tak to jest.Ja tez myslalam ze ktos mi pomoze-leki,lekarz,psycholog...tak-pomogli ale to ja sama wlozylam w to najwiecej wysilku,bo chcialam byc normalnie odczuwajaca osoba-chcialam poprostu znow zaczac zyc i udalo sie:)!co zreszta opisalam w licznych postach.Nie uwazam ze twoje problemy sa malo wazne,mlodziencze,itp.W kazym wieku moze dopasc czlowieka to "cholerstwo" i nie mozna tego tak od razu wyeliminowac.Skoro juz tak dlugo sie meczysz to zrob krok by to zastopowac!jesli nie chcesz w to wciagac rodziny poradz sie znajomych,jesli to nie pomoze,idz do psychologa a on z pewnoscia doradzi co zrobic bo oni naprawde to wiedza a pozniej juz wszystko w twoich rekach,wiec wez sie wreszcie za to i zacznij zycie-nowe zycie w ktorym juz nie bedzie tych zmartwien.Jesli zas chodzi o lekarza to nie jest potrzebna twoja mama bys skorzystala z wizyty u psychologa-a uwazam ze to pierwsza rzecz ktora powinnas zrobic i bedzie juz tylko lepiej:)sciskam cie i zycze bys wyzdrowiala:)3maj sie cieplutko!:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To mnie dopada..to uczucie , że coś ze mną nie tak , że po czterech rzutach deprechy nic nie może już być normalne.A... zapomniałabym -w tym jeden z nieudaną próbą samobójczą...Jezu , czy można po czymś takim być normalnym? Sama nie wiem , czuję się gorsza od innych , gorsza i w jakiś sposób napiętnowana...Niby żyję ,,normalnie,, .Mam rodzinę , pracę ...i...no właśnie ..mam to uczucie bycia ,,inną ,, gorszą...jakbym zrobiła coś strasznego , a ja nie miałam odwagi , ani siły dalej żyć wtedy...czy to już będzie tak zawsze? Boże ,czy zawsze mam się tak czuć , jak ktoś gorszy?...zastanawiam się czy w pracy wiedzą to o mnie...pewnie tak , pracuję z dwiema osobami z tej samej miejscowośći...nie , nie boję się ,że to,,wyjdzie,, w jakiś sposób jest mi to obojętne ...dziwne prawda? A może wcale nie...tylko jak się uporać z tym uczuciem bycia gorszą od innych , uczucia ,że coś ze mną nie tak...że ,,normalni,,ludzie nie łykają prochów by przestało już tak strasznie boleć.... Pozdrawiam -,,nienormalna,, a może całkiem ,,normalna,, Kristi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Normalna, normalna. Każdy z nas jest normalny. Nazwałabyś osobę, która miała zabieg i brała prichy nienormalną? Takie jest niestety myślenie, że ktoś leczący się psychiatrycznie to wariat. Nie twoja wina, że zachorowałaś. Każdemu mogło się to zdarzyć. Na tym forum, jak zapewne zauważyłaś, jest mnóstwo takich ludzi. Jesteśmy NORMALNI, ale każdy z nas w jakimś stopniu dotknął dna. Po depresji nic nie jest takie, jak przed ale to nie znaczy, że z tobą jest coś nie tak. Doświadczyło cię życie i przez to wydaje ci się, że teraz jest inaczej. Gdyby zdarzyło się coś innego, jakaś tragedia, też by ci się podobnie wydawało. W każdym razie ja mam takie odczucie. Że "przed" było inaczej. To mnie zmieniło. Napiętnowało w jakiś sposób i już nic nie jest takie, jakie było kiedyś.

Trzymaj się :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Droga Kristi, dla mnie jesteś normalna i bardzo mi żal, że musisz przez to przechodzić. Sama czuję się podobnie: nic mi nie wychodzi, jestem do niczego, jestem najgorsza, po co w ogóle żyję? To jest takie niesprawiedliwe, gdy ktoś chce być dobrym człowiekiem i nie ranić innych, rani samego siebie. Czy inni są od nas lepsi? NIE! Lecz jakże ciężko to sobie wmówić w kryzysowej sytuacji... Musimy z tym walczyć i już. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasami budzi się we mnie potworna złość , żal do losu ,że skazał mnie na to...że jeśli nie wezmę leków , to którejś ,,pięknej,,nocu obudzę się o drugiej w nocy i już potem będzie tylko potworny ból i pragnienie śmierci..boję się , boję się panicznie nawrotów. Cztery ,,rzuty" ..hm..to ,,niezły,,wynik. Śmiech przez łzy. A z drugiej strony wdzięczność ,że ktoś wymyślił lei , dzięki którym mogę w miarę normalnie funkcjonować , pracować , wychowywać dziecko...czy ja będę skazana już do końca życia na te leki? psychiatra mówi ,że muszę je brać co najmniej rok ,ok , wolę właściwie to ,niż chodzić do łazienki i patrzeć na metalową rurkę pod sufitem ..taką do której można przyczepić sznur.. zastanawiam się , czy u mnie to sprawa genetyki, moja ciocia choruje na depresję od wielu lat , moje dwie siostry też ,,zaliczyły" parę epizodów i są na antydepresantach..pewnie tak , jakieś tam uwarunkowania genetyczne są , a reszta to suma zasranego życia. Teraz nie jest takie złe , ale dużo pracy nad sobą kosztowało mnie , aby zmienić myślenie o sobie , swój stosunek do samej siebie. Nadal nie jestem do końca taka pewna siebie , ale w sumie nie jest źle .

Pozdrawiam WSZYSTKICH cieplutko i przytulam Kocham WAS

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj na forum! Sam jestem tu gościem od niedawna. Uwierz mi wszystko z czasem będzie dobrze. Popatrz już jest lepiej: piszesz, że dzięki lekom możesz w miarę normalnie funkcjonować - to już bardzo dużo. Przed nami wszystkimi długa droga, jedni mają trochę bardziej 'pod górkę', innym idzie się nieco łatwiej, ale każdą drogę pokonuje się tak samo - małymi kroczkami.

Pozdrawiam i trzymam kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Kristi. Musisz walczyć, bo masz dla kogo żyć, masz dziecko, które Cię potrzebuje. I tylko od Ciebie zależy, czy do końca życia będziesz na psychotropach. Pokonasz chorobę i w końcu zwyciężysz. Mi udało się to po 7 latach, ale się udało

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kristi skonczy sie, zobaczysz. co do lekow, ja wyznaje taka zasade, ze skoro ci co maja nadcisnienie musza cale zycie brac, cukrzycy ciagle z insulina to czemu my, nerwicowcy i depresanci mamy ich nie brac?

 

widze, ze walczysz, wiec masz sile. w koncu pokonasz to cholerstwo!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kristi Najgorsze już za Tobą. Nie myśl o tym, że tylko dzięki lekom możesz funkcjonować normalnie. To nie prawda. Gdyby nie twoje zaangażowanie i wytrwałość, nic by z tego nie wyszło. Uwierz mi, że w dużej mierze jest to Twoja zasługa. Pozdrówka :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, wlasciwie to nie wiem co napisac...;( jestem tu od wczoraj z nadzieja ze poznam ludzi z podobnymi problemami jak moje. Problem w tym ze ja do konca nie wiem co mi jest. Przez ostatnie lata myslalam ze to mijajaca depresja...ale podobno nie. Ogolnie to problem jest w tym ze brak mi checi do zycia, nie ma we mnie ani jednej pozytywnej mysli. Nie jem, nie spie, nie chodze do pracy- siedze na urlopie. Ciagle sobie mowie ze najwyzszy czas skonczyc z takim zyciem i ze od jutra zaczynam wszystko od nowa. Ale to "od jutra" trwa juz lata.

Lekarze stwierdzili nadwrazliwosc emocjonalna i nie dojzalosc na swoj wiek.Ostatnio duzo przezylam...smierc taty, rozstanie z facetem...i wtedy to wszystko wybuchlo. Wyladowalam na wlasne zyczenie w szpitalu dla psychicznie chorych. Szkoda tylko ze po tygodniu mnie wygonili do domu, oczywiscie z nakazem dalszego leczenia u psychologa. Tylko problem jest w tym ze teraz jak jestem w domu to nie mam nawet ochoty go poszukac a co dopiero isc. Nie potrafie uwierzyc w niczyja pomoc.

Tak wiec prosze, jezeli ktos tu jest kto przezywa lub przezywal podobny koszmar to niech sie odezwie.

( nie wiem czy w dobrym miejscu to wszystko zostanie umieszczone ale kompletnie sie nie znam na necie)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no dobrze, ale jakie metody juz stosowalas zeby sobie pomoc? czytalas poradniki jak radzic sobie z utrata bliskich?

nie trzeba od razu isc do psychologa, mozna przeczytac ksiazki, przemyslec je dokaldnie, powyciagac wnioski, zastosowac sie do rad

 

oczywiscie psycholog, szpital, lekarze itd sa od pomagania, ale musisz pamietac ze oni ci daja wskazowki, rady i juz ty sama musisz reszte zrobic, uporac sie z problemem

 

 

siedzac w domu jestes zawieszona w prozni, tak jakbys odkladala szkolna prace domowa ciagle na nastepny dzien

 

jakie sa konsekwencje? oczywiscie najgorsze, bo w koncu sie calkowicie zalamiesz, z kazdym miesiacem bedzie ci tylko coraz trudniej

 

 

a nie daloby sie zrobic zebys wrocila do pracy?to byloby idealne rozwiazanie, moze najpierw na pol etatu i potem sie juz wdrozysz i rozruszasz :)

 

 

ps

 

kliknij na moj nick i zobacz co pisalem wczesniej na forum bo bedzie sporo rad dla ciebie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no tak ten czas poświęcasz na rozmyślania nad tym co się stało i to prowadzi do stanu apatii, ale ten czas trzeba przeżyć - nie da sie tego ominąć - każdy po stracie lub odejściu kogoś bliskiego- ma taki czas-jedni krótszy inni dłuższy, myślę że ten twój czas na rozpamiętywanie-już niedługo sie skończy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

samotniczko, rozumiem cię, też kilka lat temu nienawidziłam życia, każdy dzień był udręką, byłam sama , nikogo wokół, wszyscy wydawali mi się tacy szczęśliwi i ja im tego szczęścia zazdrościłam , też chciałam nie żyć-ale nie miałam odwagi aby się zabić-dziś jest lepiej, dziś już nie chcę się zabić - chcę żyć,dalej jestem takim smutaskiem i szarą myszką, nie mam za wielu znajomych-a przyjaciół wcale, ale mam swoją rodzinę, życie mnie tak już nie uwiera, mam nadzieję że i tobie się to myślenie zmieni - bardzo ci tego życzę-zobaczysz przyjdą lepsze dni...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"od jutra" trwa juz lata.

 

Oj Słoneczko, zazwyczaj bywa tak, że jak się coś wali to wszystko na raz. Nie rozumie dlaczego się tak dzieje, ale ma to pewnego plusa: co nas nie zabije to nas wzmocni.

Wiem - marne pocieszenie. Ale Kochanie, daj sobie czas. Nuży Cię czekanie? Zajmij się tym, co sprawia Ci przyjemność. Pomyśl, tata patrzy na Ciebie z tamtąd i łamie głowę, że jego córeczka tak się zamartwia. Przecież on nadal będzie z Tobą tylko nie fizycznie. Na pewno masz tyle wspaniałych wspomnień! Nie daj się złym emocjom bo dobra pamięć o tacie zaginie. Co do chłopaka polecam ten sam sposób - pozytywy nawet jeśli miałyby być wyszukiwane na siłę. Z czasem wchodzi to w krew. Kochanie - jakie są Twoje zainteresowania? Co robisz w życiu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...no dokladnie...jak sie wali to wszystko. I wiesz, jesli chodzi o tate to jasne...brakuje mi go jak nie wiem co. I potrafie miec w glowie miliony pieknych wspomnien. I zdaje sobie sprawe z tego za na kazdego z nas przyjdzie pora i ze to jest nie uniknione.

A jesli chodzi o faceta to jest odwrotnie...nie potrafie wspominac milo spedzonych chwil bo kazda mysl boli:( i wtedy jest mi coraz gorzej a poza tym to caly czas mam przed oczami ta nastepna...ktora kiedys bedzie...i to jest juz istny koszmar. A oprocz tego wszystkiego jak juz pisalam wyzej to mam w sobie same negatywne mysli...dotyczace nie tylko faceta, taty czy nawet pracy ale ogolnie wszystkiego. Caly czas mam wrazenie ze to sie nigdy nie skonczy, ze przyjdzie moment w ktorym poczuje sie lepiej a zaraz potem zniknie i znow wszystko stanie sie czarne:(

A co robie? Na pewno nie to co bym chciala...tyle ze nie zmienie nic zanim sobie wszystkiego w glowie nie poukladam. Moim hobby jest fotografia, nawet zaczelam studia w tym kierunku...ale coz jest to tak wielki pochlaniacz kasy ze nie ma szans na dalsze inwestycje a nie ukrywam ze chcialabym aby to wlasnie bylo tym co w zyciu chce robic. Ale bez wlacnych inwestycji niema szans bo wszystko jest za drogie:(

Tak wiec widzisz...coz to za zycie. Tak tylko z dnia na dzien:( z czarnymi myslami:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Współczuje Ci śmierci ojca Aniu, akurat takie mądrości typu "na każdego przyjdzie pora" chyba nigdy nie pomagają nie? A jesli chodzi o twojego chłopaka to miałem podobną sytuację, z moją dziewczyną rozstałem się dawno temu, każdy mail po rozstaniu bardzo bolał, wściekał, rozdrapywał stare rany, do dziś każdego dnia o niej myślę i teraz wspominam już mimowolnie tylko te dobre i najpiękniejsze momenty w tym bardzo długim związku i wiesz co? teraz jest mi 100 razy gorzej każdego dnia niż było wtedy kiedy jeszcze żyłem ostatnimi, najgorszymi chwilami naszego związku. Tych złych wspomnień akurat Tobie zazdroszczę.........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale jesli chodzi o te moje mysli, czyli wspominanie najgorszych chwil w zwiazku...to akurat niema czego zazdroscic. Bo do tego musze sie akurat zmuszac, chociaz i tak mi nie wychodzi:( ale problem w tym ze dobre chwile i myslenie typu ze juz nigdy jest czyms okropnym:(:( Widziesz...wtedy kiedy nie trzeba to mysle o rzeczach dobrych a kiedy trzeba to nie potrafie:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, jestem nowy na waszym forum.

Na depresję cierpię od kilku lat. Wcześniej to ukrywałem przed sobą i całym światem. Boję się wsiąść do autobusu stać w kolejce itd. Zapomniałem jak to jest czuć się normalnie. Boję się że już niczego nie ma poza niechęcią do robienia czegokolwiek. Przez te lata jadłem benzodiazepiny. Ogłupiały mnie dość skutecznie, uzależniłem się od nich. Jadłem takie ilości że nie czułem działania leków anty depresyjnych. Przez trzy tygodnie jadłem cital. Miałem tydzień temu kilku godzinną wstawkę "czułem się normalnie", tylko nie wiem czy to była euforia czy tak wygląda życie było świetnie. Obecnie jem fevarin. Powiedzcie mi jak długo mam czekać. Czy ta wstawka to jest normalne życie czy tylko byłem na haju.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:14 pm ]

Nie mogę myśleć, boję się że zemdleję. Boję się prowadzić samochód. Najprostsze czynności wykonuję z niechęcią. Napiszcie jaki to rodzaj depresji jakie leki wam pomogły ???

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:24 pm ]

Czy komuś z tego forum udało sie wyleczyć z tego cholerstwa ??? Czy człowiek normalnie czuje się tak do dupy???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem , czy mogę powiedzieć ,że udało mi się wyleczyć do końca z depresji i nie jestem pewna ,czy ktokolwiek da gwarancję na to ,że to ,,cholerstwo,, nie powróci. Ja jestem po czterech ,,rzutach depresji,,. Od trzech lat mam spokój , poza okresowymi wahaniami nastroju nie jest źle. Pracuję , wychowuję dziecko , mogę spać , jeść ,śmiać się. Cały czas jestem na lekach/asentra/ i wątpię , czy kiedykolwiek będę mogła je odstawić . Porzednie doświadczenia z nawrotami depresji skutecznie oduczyły mnie odstawiać leki na własną rękę.

W tym wszystkim jedno mogę Ci powiedzieć , można to pokonać , jest piekielnie trudno , ale można i warto walczyć , by można potem cieszyć się zwykłym dniem. Musisz brać konsekwentnie leki antydepresyjne , one działają różnie , u jednych poprawa następuje za 2 tyg. ja np. czekałam na poprawę około 1,5 m-ca. , później było z każdym dniem lepiej. Wiem , to bardzo trudne , kiedy rozrywa cię ból nienazwany , ale walcz , nie poddawaj się. Ja wymyśliłam sobie , a może gdzieś tam sobie przyswoiłam taką teorię przetrwania,,jednego dnia,,. Mówiłam -przetrwam jeszcze tylko ten jeden dzień, następnego dnia mówiłam sobie to samo, pomogło , jak zaczęły działać leki , wydłużałam to o dzień , TY też to potrafisz , walcz , proszę , nie poddawaj się. Doskonale rozumiem przez co przechodzisz. Ale to piekło minie , tylko walcz o siebie. Pozdrawiam serdecznie i przytulam -Kristi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za słowa otuchy. Nieraz wpadam w panikę i chętnie zjadłbym całą apteczkę. Jest mi trudno od dwóch miesięcy odstawiłem leki na uspokojenie, na których jechałem przez kilka lat.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:00 pm ]

1,5 miesiąca to 45 dni

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×