Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''


anita27

Rekomendowane odpowiedzi

Radzę ci jak najszybciej porozmawiac z psychologiem. Wkońcu to nic strasznego. Zastanów się nad tym. Piszesz, ze nie chce ci sie wracac do domu, ale wracasz bo masz dzieci... zachwilke moze byc tak ze cie zaszczuje, nie daj sie. Pomóź sobie!!

 

A co mi poradzi psycholog??? Mój mąż nie pójdzie do niego. A ja sama co zdziałam??? Już nie mam siły walczyć. Z każdym dniem przekonuje się do decyzji o odejściu, Mój maz uważa ze problemy ja wymyslam sobie sama.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Porozmawiaj szczerze i spokjnie z mezem.. chyba masz ku temu okazje? jakas wspolna kolacja czy cos w tym stylu? Przeciez chyba nie patrzy ciągle na Ciebie 'wilkiem'?? Porozmawaij, powiedz ze zalezy ci na malzenstwie, zaproponuj terapię małżeńską.

 

Próbowałam wszystkiego... małżeńską terapie też zaproponowałam. Rozmawiać próbuje, jak mu mówię, że jest mi źle że się męcze, że mam dość obgadywania mnie przez jego mame, buntowania mi dziacka, obraża się na mnie, lub twoerdzi żebym bzdur niewygadywała. Próbuje wszytskiego. Jedeynym rozwiązaniem jest wyprowadzka aby uratowac moje małżeństwo. Ale na to nie mam szans. Kiedys powiedziałam, ale dlaczego??? odpowiedział: moja mama sobie nie poradzi... Ale ja też sobie nie radzę już, trzymam wszystko w sobie, płacze w ubikacji wieczorami, już dłużej tak nie chce.

 

Moze powinniscie sie 'rozstac' na jakis czas? Powinien wiedziec ze ty nie zartujesz! Moze mogla bys zamieszkac u kogos np. u rodziców?

 

 

Jeszcze troszkę, decyzje ta podejmuje od kilku miesiący. Bardzo boje się o córkę, ona ma 5 lat

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 2:49 pm ]

Moze powinniscie sie 'rozstac' na jakis czas? Powinien wiedziec ze ty nie zartujesz! Moze mogla bys zamieszkac u kogos np. u rodziców?

 

 

Jeszcze troszkę, decyzje ta podejmuje od kilku miesiący. Bardzo boje się o córkę, ona ma 5 lat

 

// Edit by Estel - poprawka cytatów

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ja też sobie nie radzę już, trzymam wszystko w sobie, płacze w ubikacji wieczorami, już dłużej tak nie chce.

To nie trzymaj tego w sobie-niech zobaczy, że sytuacja jest poważna. Wiesz, Twój mąż nie jest tak do końca dojrzały-on jeszcze niedorósł do opuszczenia mamusi... Chyba warto mu przyśpieszyć etap dojrzewania. Twój mąż najpierw powinien zapewnić wsparcie Tobie i dziecku. Masz prawo tego od niego wymagać. Tymczasowa separacja to dobry pomysł-potrzebujesz czasu, by wyrwać się spod toksycznego wpływu teściowej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najważniejsze, to co czujesz. I kropka. Jeśli czujesz, że chcesz to zakończyć, to zakończ i nie zasłaniaj się dzieckiem, bo to wręcz nie fair w stosunku do dziecka. Zapewniam Cię, że dzieci (świadomie) wolą mieć szczęśliwych rodziców żyjących oddzielnie, niż nieszczęśliwych razem. Nie ''kombinuj'', że dziecko, kredyty, to siamto czy tamto - to Twoje życie.

 

Jasne, że niełatwo - jasne, że nie musisz takich decyzji podejmować w ciągu 5 min - ale, tak czy owak, najważniejsze co czujesz. Odseparuj nerwy, depresyjne ''ale'', dylematy finansowe, rodzicielskie, ''co ludzie powiedzą'' i całą resztę naleciałości - posłuchaj siebie. I po prostu to zrób.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cóż... nie warto sie męczyć dla dobra dziecka.Jesli tak jest to musisz podjąć ciężką decyzję,bo sytuacja chyba się nie zmieni.Twój mąż jest pod wpływem matki, a Ty w całym tym bajzlu jesteś sama.Wiem jak to jest,bo moja mama była w identycznej sytuacji,tyle,że jej się udało zamieszkać z mężem i dziećmi z dala od wściekłej teściowej.Mój obecny partner ciągnął nieudane małżeństwo ze względu na dziecko aż 9 lat i nic to nie zmieniło.Teraz żałuje,że nie zakończył tego wcześniej.Tak więc zrobisz to co uważasz za słuszne.I pamietaj TY też masz prawo do szczęscia!pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja mam pytanie do wszystkich, którzy małżęństwo chcą kontynuowac dla dobra dziecka- czy rzeczywiście takie to dla nich dobre? Bo ja osobiście uważam, że lepiej wychowywać się z dala od jednego z rodziców, niż wysłuchiwać kłótni, patrzeć na rodzinne wojny podjazdowe, widzieć, że rodzice mają się serdecznie dość, patrzeć na łzy matki, zastanawiać się czemu tatuś nie wrócił do domu na noc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej :!:

Ja próbowałam właśnie robić tak jak tutaj pisalście,że skupiac sie na miłych rzeczach,myśleć o miłych i przyjemnych rzeczach...szczerze pisząc raz sie udaje raz nie :cry: niewiem od czego to zalezy.Więcej razy mi sie to nie udało bo te negatywne emocje i to uczucie smutku przygnębienia jest momentami takie silne i tak przytlacza i zgniata człowieka od srodka że ja momentami niewiem jak na to wplynąc.

:cry:

Pozdrawiam serdecznie

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 5:51 pm ]

Jedyne co mi sprawia przyjemności troszke to wychodzenie z psiuniem moim na dwór i specery z nim,momentami pomaga mi czytanie ksiazki ale o tematyce ktore naprawde mnie interesuja,spacery potrafia mnie uspokojac z moim pieskiem.Ale najbardziej potrafi mi pprzyjemnosc sprawic z moim chłopakiem spotkania ktore sa mile,przyjemne i ciepłe oraz pełne miłości.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 5:53 pm ]

Tylko takie spotkania bo czasami bywaja nieco gorsze :( a tamte spotkania co napisałam wczesniej bardzo potrafia mi poprawic humor i nastrój

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

małe kroczki, nie narzucam sobie zbyt wiele. Ważne, żeby wstać z łóżka...

 

i to juz cos trzeba wierzyc w to ze jak sie zrobilo cos tak znikomego dla kogos a dla nas to ciezkie zadanie to warto sie mobilizowac i robic , powtarzac te czynnosci az dojdzie sie do stanu ze beda one dla nas smieszne.. jescze kiedys bedziemy sie smiac z tego jakim trudem dla nas bylo np zrobic sobie herbate.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

szczerze pisząc raz sie udaje raz nie Crying or Very sad

Już jest dobrze że się wogole udaje...Z czasem będzie lepiej...zobaczysz ja przynajmniej tak mówie.Spróbuj w to wierzyć

Daria Sz. napisał:

małe kroczki, nie narzucam sobie zbyt wiele. Ważne, żeby wstać z łóżka...

 

 

i to juz cos trzeba wierzyc w to ze jak sie zrobilo cos tak znikomego dla kogos a dla nas to ciezkie zadanie to warto sie mobilizowac i robic , powtarzac te czynnosci az dojdzie sie do stanu ze beda one dla nas smieszne.. jescze kiedys bedziemy sie smiac z tego jakim trudem dla nas bylo np zrobic sobie herbate.

Powrót do góry

Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Dodaj do swojej listy przyjaciół Numer GGNumer GG

Zgadzam się w 100% :D:D:D

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:45 pm ]

Coś mi się źle zacytowało ale to nic...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć....

W skrócie...

Zawsze miałem dobre życie... Zdarzyło sie troche złego ale też miałem dobre chwile....Z pracą zawsze dobrze praktycznie zawsze osiągałem zamierzony cel..

Po prostu mam pewne chwile załamania.Potężne niszczące mnie np ostatnia...

Miałem konflikt z kobietą ona wraca na rok do kraju przeczytała coś czego nie powinna i treść tekstu nie oddała tego co bylo prawdziwe.

Praktycznie myślałem że sie rozeszliśmy...

Przez 5 dni straciłem 4 kg moja normalna waga 88 teraz 84kg wiem dokładnie waże sie codziennie w pracy...Przez dwa dni nie zjadłem i 3 noce nie przespałem...

Pracując chodziłem w kółko próbowałem oczyścić sobie umysł ale nie potrafiłem..

Płakałem ale tak żeby nikt nie widział...

 

Miałem już pare takich etapów w moim życiu te stany są tak piekielnie silne niszczą mnie od wewnątrz zawsze staram sie przezwyciężyć... i udaje mi sie to ale te 2 tygodnie są zawsze straszne i bardzo ciężkie

 

Czy jest jakaś diagnoza??

tylko mnie nie podsyłajcie do psychologa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Veggie ??!!??

 

Współczucie ja tego nie potrzebuje.

Sam sobie radze w życiu tutaj nie chodzi o tą jedną sytuacje o kilka innych....

W pewnym etapie życia straciłem swoją pasje sport( kontuzja) próbuje coś dla siebie znaleźć.

Zmieniałem państwo.

Dziedzine pracy

Pracowałem w różnych branżach i wciąż jestem nieszcześliwy

Obecnie jestem Asystentem Rekreacji w YMCA... pierwsze 3 miesiące super teraz nie mam czym oddychać...

Wracam do kraju za rok zaczne i skończe Studia Ratownik Medyczny....

Nic mi w życiu nie daje szcześcia...

 

Może źle rozwinąłem wątek

 

Ale jeżeli wystawiacie tutaj diagnozy jak vegge to chyba sobie podaruje i przeprosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok

Zaczynałem trenować siatkówke.....8 lat

naderwałem staw skoskowy, więc włożyli mi gips, ucisk był zbyt mocny i uszkodzili mi nerw strzałkowy dosłownie nie czułem nogi.

Rehabilitacja trwała 14 miesiecy...CZas uciekł i siły w nogach też.

Sport w Polsce Szczególnie siatkówka jest bardzo brutalny.

Wiec próbuje znaleźć pomysł na moje życie.

Byłem sprzedawcą później kierownikiem nastepnie przedstawicielem handlowym aż po asystenta rekreacji....

Pracy sie zmieniają jedno bez zmian z każdym dniem nie czuje szcześcia...Nie potrafie sie odnaleźć...

Staram sie doceniać wartości w życiu. Sprawiać sobie radość... ale to i tak nic nie zmienia...

 

Stres jak wyżej podany przechodze piekielnie ciężko piekielnie... i tu nie chodzi o żal nie mam 5 latek ...

 

Chce sie dowiedzieć po prostu czy to jest normalne ???

to trwa u mnei tak 3-4 lata taki stan

Jestem strasznie wyobcowanym człowiekiem... Jeżeli pisze niejasno najmocniej przepraszam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nadchodzi wieczorny dół... jutro pierwszy dzień w nowej pracy, umieram ze strachu. Po tym co mnie spotkało w ostatnio nigdy juz chyba nie będę normalnie podchodzić do swojej pracy zawodowej. Rany, jak ja się boję! Jak będę się tak trząść jak galareta to poprostu mi podziękują i do widzenia! a ja muszę pracować żeby przeżyć! wszystko mnie boli i wymiotowac mi się chce... może nie pójdę? przecież i tak nic z tego nie będzie... jestem beznadziejna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×