Skocz do zawartości
Nerwica.com

relacje damsko-męskie a dda


Gość potworek

Rekomendowane odpowiedzi

suiseiseki,

Przesadziłaś z tym upośledzeniem emocjonalnym,lęk przed bliskością towarzyszy wielu

ludziom i wcale nie musi być efektem traum,czy zaburzeń.Każda bliskość wiąże się

z jakimś ryzykiem,bo trzeba zdjąć "maski",trzeba często odkryć swoje słabości a to łatwe nie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

suiseiseki,

Przesadziłaś z tym upośledzeniem emocjonalnym,lęk przed bliskością towarzyszy wielu

ludziom i wcale nie musi być efektem traum,czy zaburzeń.Każda bliskość wiąże się

z jakimś ryzykiem,bo trzeba zdjąć "maski",trzeba często odkryć swoje słabości a to łatwe nie jest.

 

Podpisuję się pod tym. I powtórzę się mówiąc, że wielu ludziom taki lęk towarzyszy, nie tylko tym z DDA, tylko być może jest czasem tak, że my jako osoby z tym uciążliwym poniekąd syndromem mamy przekonanie, że tylko i wyłącznie my z tego powodu cierpimy. A uwierz mi suiseiseki, jesli przyjrzysz się dobrze innym ludziom i wejdziesz z nimi w głębszą relację (bo powierzchownie też tego nie pokażą) może się okazać, że mają podobne lub wręcz identyczne problemy. Myślę, że nam jako DDA przeszkadza po prostu w dużej mierze mocne natężenie tych cech, tzn. że u nas występują one w silniejszej postaci niż u przeciętnej osoby. Mamy również tendencje do wpadania ze skrajności w skrajność i problem z wypośrodkowaniem pewnych rzeczy, z osiągnięciem równowagi. Zbyt często podlegamy huśtawce emocji.

 

Dla mnie nie do przeskoczenia jest kompletna pustka, którą mam w miejscu, gdzie powinno być wyobrażenie o normalnym związku i rodzinie. Czuję się tak, jakbym zbliżając się do kogoś, musiała bardzo uważać, żeby nie zarazić tej osoby patologią - choć zakopaną, to jednak noszoną w sobie.

 

Zgadzam się z Tobą, że w owym miejscu o którym mówisz najczęściej jest pustka lub całe mnóstwo przykrych doświadczeń, na których nie ma co się opierać. Wiadomo, że każdy chciałby mieć jak najlepsze wspomnienia i fundamenty do budowania zdrowych relacji. Ale jest jak jest, nie każdy takie szczęście ma. Co z tym zrobić? Można spróbować pomyśleć, że taka pustka to czysta przestrzeń do zapełnienia, miejsce do budowania czegoś nowego. Nie ukrywam, że trzeba zaufać sobie i drugiej osobie również. Wiąże się to z ryzykiem, ale bez tego raczej nie da się doświadczać uczuć, emocji, przyswajać je, uczyć się ich przyjmowania i okazywania. Coś za coś.

Ja metaforycznie swoje wnętrze porównywałam sobie zawsze do bardzo mocno zabałaganionego pokoju, który nie wiadomo jak posprzątać, od czego zacząć. Ale trzeba, bo trudno w nim funkcjonować. Jakoś trzeba to zrobić, by nie potykać się o porozrzucane rzeczy. Więc powooooli, mozooolnie próbowałam (i nadaj próbuję) wszystko układać na półkach a wiele niepotrzebnych rzeczy w miarę możliwości wyrzucać. W pewnym momencie okazało się, że dużo tego do wyrzucenia. Pojawiła się pustka. Tym razem nic jej nie przykrywało. Ale to z kolei miejsce do zapełnienia pokoju nowymi, lepszymi rzeczami. Moment na gruntowny remont i odnowienie :mrgreen: oczywiście są rzeczy, których nie wyrzucę bo są częścią mnie, mojego charakteru, tożsamości, temperamentu. Ale to wszystko co zostaje, to trudna i długa praca, ale nie ukrywam że mogąca przynieść naprawdę korzystne i dalekosiężne rezultaty.

Nie traktuj swojego wnętrza jako patologii. Wzrastałaś w niej ale TY nią NIE JESTEŚ.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja metaforycznie swoje wnętrze porównywałam sobie zawsze do bardzo mocno zabałaganionego pokoju, który nie wiadomo jak posprzątać, od czego zacząć. Ale trzeba, bo trudno w nim funkcjonować. Jakoś trzeba to zrobić, by nie potykać się o porozrzucane rzeczy. Więc powooooli, mozooolnie próbowałam (i nadaj próbuję) wszystko układać na półkach a wiele niepotrzebnych rzeczy w miarę możliwości wyrzucać. W pewnym momencie okazało się, że dużo tego do wyrzucenia. Pojawiła się pustka. Tym razem nic jej nie przykrywało. Ale to z kolei miejsce do zapełnienia pokoju nowymi, lepszymi rzeczami. Moment na gruntowny remont i odnowienie :mrgreen: oczywiście są rzeczy, których nie wyrzucę bo są częścią mnie, mojego charakteru, tożsamości, temperamentu. Ale to wszystko co zostaje, to trudna i długa praca, ale nie ukrywam że mogąca przynieść naprawdę korzystne i dalekosiężne rezultaty.

Po dwóch latach terapii czuję, że posprzątałam wszystkie możliwe pokoje, a nawet piwnicę i strych. Dużo się przez ten czas zmieniło, ale relacje z ludźmi nadal są na tak beznadziejnym poziomie, jak wcześniej. Tu nawet nie chodzi o lęk przed bliskością (chyba), tylko o brak umiejętności bycia z kimś. Dochodzę do wniosku, że po prostu nie każdemu jest to dane.

 

Nie traktuj swojego wnętrza jako patologii. Wzrastałaś w niej ale TY nią NIE JESTEŚ.

:uklon:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już powoli zaczynam wątpić czy terapii doczekam pewnie więcej się naczekam niż w niej wytrzymam. No i dalej nie rozwiązałem kwestii równania praca+terapia=?. Poza tym jestem wyjątkowo odporny na jakiekolwiek sugestie i logiczne myślenie więc to pewnie terapeuta prędzej zwariuje niż ja się wyleczę:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez jestem dda, tyle, że ja przeciwnie. Bardzo sie angazuje i bardzo to okazuje. Chyba wrecz desperacko szukam milosci i jak kogos poznaje to juz od razu w glowie mam obraz tego, ze bede juz z nim na zawsze. Widac rozne sie ma relacje z plcia przeciwna mimo ze niby problem z dziecinstwa ten sam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sonia738, Takie angazowanie się bez pamięci to jeden z głównych objawów DDA u mnie to występuje ale tylko zawodowo w kwestii uczuć to chyba ich nie mam jedyną radę jaką Ci dam to nie popełniaj mojego błędu bo wiele razy możesz się uczuciowo przejechać i tak jak ja popaść ze skrajnosci w skrajność:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie to wszystko orbituje wokół strachu przed odrzuceniem właśnie. No i tak samo,albo nadmierna miłosć, uczucie forever albo ucieczka. Trochę mi się to ostatnio wyrównało i chociaż umiem dokładnie określić dlaczego uciekam :P I przynajmniej nie rujnuję rekordowej ilości znajomości, bo nauczyłam się o tym mówić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No jak widzę szansę na jakąś przyjaźń, a robi się między nami poważnie, w sensie na ogół z drugiej strony wbija powaga na druty to mówię, że ja mam taki mechanizm, że jak się wkręca poważny klimat to mam ochotę uciekać i żeby się człowiek nie denerwował. Na ogół jest pełne zrozumienie i wiadomo od razu dlaczego jestem wycofana. Generalnie wolę wyjaśniać niż potem mieć 1000 pretensji i zażaleń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech... a u mnie można uznać za rozpoczęty sezon na "grzebanie" w psychice na te tematy. W sensie, w sumie poznałam ostatnio kogoś, kto mi się bardzo podoba, ale nie mam pojęcia, co z tym zrobić, więc postanowiłam po prostu czekać. A czekanie mnie dobija. :roll: I tu też wchodzi strach, paniczny wręcz przed odrzuceniem, choć nic złego się JESZCZE nie stało... :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie ostatnio spora poprawa w tym kontekście:). Już nawet ludzi którzy mi ciągle wciskają że samotność jest bee olewam. Staram się jednak wychodzić do ludzi(chociaż przy mojej pracy rzadko). Na swięta zostaję u siebie ale nie sam. A co do strachu przed odrzuceniem to Wam obojgu powiem że i mi i praktycznie każdej osobie z DDA to się trafia ot taki urok choroby. Tylko zastanawiam się jak to będzie za xx lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Storożak, Akurat u mnie jest pełno tych lekarzyn wszystkich i mam takie podejrzenie i patrząc w moją przeszłość i co się teraz ze mną dzieje. Ale też nie mam zapewnień że mam. Rozwiązałem jakiś test na DDA i też miałem sporo właściwie większość objawów. I jeszcze warto dodać o czym pewnie każdy wie że daje to po dupie jak mało co:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam do tego coś takiego, że kiedy już jestem w związku jakiś czas, powiedzmy kilka miesięcy, to strach przed odrzuceniem stopniowo narasta i zaczyna być tak silny, że trudno go znieść i ma się ochotę powiedzieć "błagam, odejdź wreszcie, zostaw mnie samą, niech ten strach się wreszcie zrealizuje bo dłużej nie wytrzymam i chyba oszaleję!!" :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×