Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość unikająca (lękliwa)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Dokładnie... Zacząć jakoś idzie ale skończyć nie ma szans. Generalnie na duchu mnie podtrzymuje moja dziewczyna i słowa, które dość często padały w szpitalu "nic na siłę". Najgorsza w tym wszystkim jest niemoc i uczucie że jestem społecznym kaleką, którego nie stać na niezależność :/ nadal nie chodzę do szkoły, nie ważne jak bym siebie podchodził, z entuzjazmem, przymusem czy na spokojnie... niedługo wznawiam terapię, oby coś się zmieniło. Życzę wam tego wszystkim! Bo na pewno się da tylko jeszcze nie wiem jak!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osobowość unikająca (lękliwa) (łac. personalitas anxifera, ang. avoidant personality) – zaburzenie osobowości, w którym na pierwszy plan wysuwają się trudności w kontaktach społecznych i unikanie ich (skrajna introwersja), mimo dążenia do bycia akceptowanym i pragnienia relacji interpersonalnych oraz zaniżona nieprawidłowa samoocena (większość przypadków). W odróżnieniu od osobowości schizoidalnej, w przypadku osobowości unikającej przeżywane jest cierpienie z powodu braku umiejętności wiązania się z innymi ludźmi i wycofywania się (podobnie jak w przypadku zaburzenia schizotypowego).

 

Osoby dotknięte tym zaburzeniem wykazują chroniczną postawę unikającą wobec ludzi, ryzykownych sytuacji i wyzwań, popadają w społeczną izolację. Wynika to z nadmiernej wrażliwości, zwłaszcza z nieradzenia sobie z przejawami odrzucenia, upokorzenia lub poczuciem wstydu. Unikanie związków z innymi ludźmi jest konsekwencją przewidywania, że zostanie się upokorzonym lub odrzuconym; jedynie przejawy bezwarunkowej akceptacji umożliwiają nawiązanie bliższych relacji interpersonalnych.

 

W przeżywaniu na pierwszy plan mogą wysuwać się objawy depresji, lęku, fobii (szczególnie fobii społecznej – niektórzy znawcy określają osobowość unikającą wręcz jako skrajny przypadek tej fobii), a także gniewu, który wynika z niepowodzeń w relacjach społecznych. Zachowania podobne do przejawów osobowości unikającej spotyka się u dzieci (zespół unikania), czasami rozwój osobowości prowadzi jednak do utrwalenia cech osobowości o analogicznej formie, co w słabszym nasileniu należy traktować jako typ osobowości, a nie zaburzenie osobowości.

 

Osoby z zaburzeniem osobowości unikającej mogą nie zdawać sobie sprawy co jest rzeczywistym źródłem ich zahamowań. Mogą też wydawać się pozornie oziębłe emocjonalnie, ponieważ boją się okazać swoje uczucia.

 

Osobowość unikająca (lękliwa) charakteryzuje się:

- uporczywym i wszechogarniającym uczuciem napięcia, niepokoju i lęku;

- poczuciem niepewności, nieśmiałości, nieprzystosowania, nieatrakcyjności i małej wartości;

- silnym pragnieniem akceptacji i uznania, a w związku z tym nadmierną wrażliwością na krytykę i odrzucenie, co powoduje zawężenie osobistych więzi społecznych oraz niechęć do wchodzenia w bliższe relacje z ludźmi z obawy przed dezaprobatą;

- ograniczonym stylem życia uwarunkowanym dominującą potrzebą zapewnienia sobie poczucia bezpieczeństwa;

- ciągłą samokontrolą i przesadnym analizowaniem własnego zachowania się;

 

 

Praktycznie pasuje to do mnie poza jednym pkt.

Do mnie wszystko, poza półtora punkta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, piszę swój pierwszy post na tym forum (przyglądam się już od jakiegoś czasu), ponieważ definicja osobowości unikającej opisuje mnie w 100%. Historia mojego życia bez wdawania się w większe szczegóły wygląda tak, że przez całe życie nie potrafiłem wziąć za siebie odpowiedzialności. Byłem w dwóch długich związkach, przy czym ostatni zakończył się dosłownie dwa dni temu. Rozumiem, że ciężko żyć z człowiekiem dla którego przetrwania każdego dnia to wielka walka, dlatego nie mam żalu do niej. Piramida Maslowa działa tu bezlitośnie, nie pozwalając rozwijać się psychicznie/duchowo, nie mając zaspokojonej potrzeby bezpieczeństwa, przynależności, uznania. Myślę, że każdy z nas się co do tego zgodzi. Czuję się znów bezradny, w kółko szukam informacji o tym jak sobie pomóc i wciąż tkwię w beznadziejnej bierności. Czas na opuścić tą pozornie błogą strefę komfortu, która jest niczym innym niż równią pochyłą zabierającą nam najlepsze lata. Pierwszy mały krok poczyniony.

Jesteśmy inni od reszty, ani lepsi, ani gorsi, po prostu inni i może nie powinniśmy tak chować się tak naszych norkach. Myślę, że nie ma lepszej terapii niż rozmowa, dlatego zachęcam do kontaktu ze mną. Może ktoś jest chętny żeby spotkać się w Warszawie w 4 oczy (wiem, że są organizowane spotkania grupowe w tym mieście, ale to chyba jeszcze za wcześnie dla mnie). Mam 26 lat i oczekuję maksymalnej wyrozumiałości oferując to samo w zamian.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ktoś, kto siebie sam kwalifikuje jako osobowość unikająca, ale bez jakichś zaburzeń leczonych lekami itp. ma ochotę na powalczenie ze swoim skrajnym introwertyzmem i unikaniem sytuacji społecznych, to mam propozycje spotkania się gdzieś na jakieś "piwo" i próbowanie spędzać jakoś fajnie czas w swoim, unikającym stylu, jednak z kimś, poza domem i z możliwościami rozwoju. Ja mam 30 lat i jestem z Warszawy. Nie jest to jakaś oferta, tylko możliwość. Mi wielu ekstrawertyków/wariatów dało wiele razy szansę na zmianę siebie, ale nie utrzymałem tempa. Dlatego trzeba szukać swojego tempa i ludzi, którzy mają to samo tempo. Ja jestem człowiekiem nie poddającym się i mimo takiego, a nie innego mózgu staram się żyć normalnie. Mój unikający mózg postrzega wszystko zgodnie z opisem podanym kilka wpisów wyżej, co nie znaczy, że mam się z tym pogodzić. Trzeba uczyć neurony nowych ścieżek. Całe życie się uczymy.

 

Ok, spotkać się i co wtedy? No nic, pogadać, zobaczyć co w trawie piszczy i może powolutku wspomagać się nawzajem. Zawsze można wyskoczyć gdzieś na koncert itp. i nie musieć stresować się innymi i tym, czego być może - w mojej głowie - ode mnie oczekują. Chodzi o to, by korzystać z życia, spędzać jakoś ten czas i nie żyć z poczuciem osamotnienia. Ktoś chętny/chętna?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kto wie... W każdym razie z wiekiem coraz trudniej o zmienienie siebie. Ja na przykład czuję w sobie taką "oziębłość" wobec ludzi i nie widzę w tym nic nietypowego. Dla mnie to stało się po prostu czymś normalnym.

Wiem też, że gdybym umiał to okazać, potrafiłbym być czułą osobą. Ale z tym okazaniem jest problem. W każdym razie spróbuję, chociaż ten jeszcze jeden raz.

 

Po namyśle:

Nie może być tak, że nie da się i koniec, bo brakuje jakiegoś "puzzla". Gdyby tak było, żadne terapie osób z innymi problemami nie miałyby sensu. Tak jakby terapeutka nie wierzyła w działanie tego co robi, a bez tego dalsza terapia nie ma sensu. Oczywiście u tej terapeutki ;)

 

***

Niedawno oglądałem film, w którym była scena gdy mama całuje w policzek/czoło swojego synka. Przykro mi, że sam takiego czegoś nie mogę wspominać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tez bym chciala sprobowac ale stracilam juz swoja szanse

 

***

Jestes unikajacy przez matke?-ja tez, chociaz nie zgadzam sie ze zrobila mi krzywde i podobno wlasnie dlatego mi nie mozna pomoc bo bie jestem empatyczna wobec siebie itd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie martw się, jeszcze będzie kiedyś okazja by spróbować.

 

Niekoniecznie. Była ZBYT chłodna (+ wybuchowy i nieznoszący sprzeciwu ojciec), ale to co sprawiło że unikanie stało się poważne, zdarzyło się poza domem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ktos z Was uslyszal kiedys ze nam nie mozna pomoc?

Moja terapeutka uwaza ze juz mi mi nie moze pomoc, bo brak mi czegos.. Nazwala to puzzlem i trybem i bez tego dalsza terapia nie ma sensu...

Co o myslicie?

Rozumiem, że ona już nie potrafi pomóc, ale czy to musi być od razu twoja wina, może ona powinna się podszkolic i to jej brakuje jakiegos puzzla w swojej wiedzy, brakuje kompetencji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bree, z tego co pamiętam to chodziłaś na terapię schematu, czy źle mi się kojarzy? Jeśli tak, może spróbuj z czystą CBT? Bo z tego co czytałam o TS to koncentrują się na emocjach bardziej niż w CBT (mimo, że niby z tego nutru wypływa).

 

Zgadzam się z Vitalia, terapeuta ma prawo powiedzieć, że nie umie pomóc (w końcu każdy jest tylko człowiekiem), ale absolutnie nie ma prawa generalizować i mówić, że TOBIE się nie da pomóc, bo to nieprawda. Ona nie umie, a pieprzenie o jakichś brakujących puzzlach to sorry, ale usprawiedliwianie braków w swojej wiedzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bree co prawda faktycznie są bardzo ciężkie przypadki, ktorym bardzo trudno jest pomoc. Nie dają one jednak prawa powiedzenia pacjentowi o tym, a juz tym bardziej w takim tonie.

 

Psycholog tez człowiek i tak samo ma swoje granice, ktorych nie powinien przekraczać. Tylko poinformowanie Ciebie, nie powinno się od odbywać Twoim kosztem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bree, nie wiem na ile jesteś gotowa, ale może warto iść do kogoś innego, bo co masz do stracenia? Terapia schematu sama w sobie nie jest zła, bo jest skierowana właśnie na zaburzenia osobowości. Tyle, że to całkiem świeży nurt, dopiero rozwija się w Polsce i może faktycznie ta terapeutka nie miała wystarczającej wiedzy, żeby Tobie pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, to byla terapia schematu... Ona mowi ze nie jest przekonana o tym ze nie mam tego puzzla ale jej superwizorka wlqsnie mowi ze juz bardziej nie da mi aie pomoc i ze i tak daleko doszlysmy :/

 

No i chyba dlatego dala mi ta furtke, ze niby moge wrocic...

 

To nie bylo tak, ze mi chamsko powiedziala ze nie da mi sie pomoc, ja od poczarku terapii balam sie ze to uslysze, niby sie tego spodziewalam ale koniec byl dla mnie szokiem. Cala ta sytuacja jest bardzo podobna do wszystkich zwiazkow w ktorych bylam... Najpierw udaje niedostepna i zimna, a jak ktos mnie zostawia to jestem zaskoczona i rozpaczam :(

Wiec jedyny plus z tej xalej sytuacji, to to ze sobie uswiadomilam ze mam taki schemat niszczenia relacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a powiedziała ci co to za puzzel, bo to tak dziwnie brzmi, jakby same nie wiedziały dlaczego terapia nie wyszła i wymyśliły jakiś tajemniczy puzzel :roll::roll:

 

-- Cz maja 22, 2014 6:12 pm --

 

Ja to bym na twoim miejscu jeszcze raz poszła do tej terapeutki i poprosiła, aby mi dokładnie wytłumaczyła, czego to niby ci brakuje, tak, żeby człowiek mógł to zrozumiec.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, to byla terapia schematu... Ona mowi ze nie jest przekonana o tym ze nie mam tego puzzla ale jej superwizorka wlqsnie mowi ze juz bardziej nie da mi aie pomoc i ze i tak daleko doszlysmy :/

Do dziś trudno psychologom stwierdzić jednoznacznie, jakie są czynniki leczące w terapii, to skąd ta superwizorka ma wiedzę, że Tobie na pewno nie da się pomóc? Chyba z kosmosu ;) Dużo zależy od osoby terapeuty, nie ta terapeutka, to może jakaś inna. W każdym razie ja życzę niepoddawania się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bree,

A jakie masz zaburzenie że jest nieuleczalne?

 

-- 22 maja 2014, 19:21 --

 

To uświadomienie którego teraz dokonałas, to może na ten etap czyli po roku terapii jest duże. Ale takich uświadomień dokonuje się na początku terapii. Więc się zastanawiam co ty robiłaś przez ten rok jeżeli takie uśiwadomienie jest dla ciebie tak odkrywcze.

Po prostu wydaje mi się że ta praca na terapii nie przebiegała w zbyt dużym tempie i ty w dalszym siągu jesteś na najbardziej początkowym etapie. Ja tu widzę że to terapia nie była prowadzona właściwie a nie jakieś braki u ciebie.

Po prostu wydaje mi się że po roku terapii jesteś bardzo mało świadoma siebie i to jest problem.

 

Ja tego typu rzeczy o sobie wiedziałam jeszcze zanim poszłam na terapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Wam za pomoc, komentarze i miłe słowa:)

Nie oczernijcie mojej T:P Jest naprawdę bardzo dobra, poza tym to terapia schematu, może różni się od innych terapii.

a powiedziała ci co to za puzzel, bo to tak dziwnie brzmi, jakby same nie wiedziały dlaczego terapia nie wyszła i wymyśliły jakiś tajemniczy puzzel
Ten puzzel to tryb skrzywdzonego dziecka... bo tylko z takim trybem T. może pracowac na terapii...
Ja to bym na twoim miejscu jeszcze raz poszła do tej terapeutki i poprosiła, aby mi dokładnie wytłumaczyła, czego to niby ci brakuje, tak, żeby człowiek mógł to zrozumiec.
taki mam plan... odczekam tydzień i pójdę... chyba że stchórzę albo uznam że jest mi dobrze bez terapii. No i jeszcze zobacze co psychiatra powie

 

skąd ta superwizorka ma wiedzę, że Tobie na pewno nie da się pomóc? Chyba z kosmosu ;)
prawda? to samo jej powiedziałam...
A jakie masz zaburzenie że jest nieuleczalne?
osobowośc unikająca - sama w sobie chyba jest uleczalna ale nie w moim przypadku... nie wiem, momentami myślę że to jakaś prowokacja
To uświadomienie którego teraz dokonałas, to może na ten etap czyli po roku terapii jest duże. Ale takich uświadomień dokonuje się na początku terapii. Więc się zastanawiam co ty robiłaś przez ten rok jeżeli takie uśiwadomienie jest dla ciebie tak odkrywcze.
podobno każdy idzie swoim tempem... Jak przyszłam do T pierwszy raz to powiedziała że terapia będzie trwała rok, a po jakimś czasie, że jednak dwa lata.

Ale zaskoczyłaś mnie.. myslałam że to wielkie odkrycie - serio, tak jakbym układała jakies puzzle...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cala ta sytuacja jest bardzo podobna do wszystkich zwiazkow w ktorych bylam... Najpierw udaje niedostepna i zimna, a jak ktos mnie zostawia to jestem zaskoczona i rozpaczam :(

Wiec jedyny plus z tej xalej sytuacji, to to ze sobie uswiadomilam ze mam taki schemat niszczenia relacji.

 

Bree może rzeczywiście to była prowokacja, terapeutka kończąc terapię świadomie cię skrzywdziła, aby wywołać ten tryb skrzywdzonego dziecka? Ty chyba jednak ten tryb masz tylko nie chcesz/boisz się tych emocji, które się z tym trybem wiążą pokazać na terapii.

 

"... Gdy ktoś znajduje sie w trybie wrażliwego na krzywdzenie dziecka, czuje się jak zagubione i zranione dziecko. Jest wówczas smutny i pozbawiony nadziei lub zalękniony, przytłoczony i bezradny. Jak wskazuje na to sama nazwa, czuje się słaby, podatny na zranienie, obnażony i bezbronny. Wrażliwe na zranienie dziecko jest pozostałością z czasów dzieciństwa, kiedy człowiek-aby przetrwać- potrzebował opieki dorosłych, ale tej opieki nie otrzymał.....

... ostatecznym celem terapii schematu jest pomaganie dorosłym ludziom w zaspakajaniu ich potrzeb, które nie mogły zostać spełnione w przeszłości. Tryb wrażliwego na krzywdzenie dziecka jest najwyrazistszym i najbardziej jednoznacznym przejawem niezaspakajanych potrzeb i emocjonalnych konsekwencji takiej sytuacji. A zatem dokładamy wszelkich starań, aby dotrzeć do tego trybu i pomóc pacjentowi w jego przezwyciężeniu. krótko mówiąc, staramy sie uleczyć tryb wrazliwego na krzywdzenie dziecka a także nauczyć stopniowo pacjenta otaczania opieką samego siebie.

Istotne jest to , że dotarcie to trybu wrażliwego dziecka a potem jego zaspokojenie jest trudne do osiągnięcia. Doświadczenia podatności na zranienia oraz dystresu, które właściwe są temu trybowi sprawiają wielki ból pacjentom, dlatego częśto usilnie starają się oni uniknąć tego trybu, albo z nim walczyć. Najczęsciej pacjent radzi sobie prezentując zachowania mające na celu ucieczkę od trybu. Pacjent może także postąpić inaczej automatycznie powrócić do trybu uwewnętrznionego rodzica, reagować na swoją wrażliowść i jeszcze bardziej ją nasilić.

Jak na ironię owe próby nieadaptacyjnego radzenia sobie i związane z nim reakcje jedynie pogłebiają i przedłużają dystres. Rola terapeuty schematu polega na łagodnym zachęceniu pacjenta do zaakceptowania sprzecznego z intuicją, procesu rozpoznania i doświadczenia wrażliwości (zamiast odsuwania jej), a takzże do czynnego udziału w procesie. Kiedy pacjent skrywa lub zagłusza swoją wrażliwość, proces ów nie możę się rozwinąć, schematy nie zostaną uleczone, jeśli pacjent nie znajdzie się w trybie wrażliwego na krzywdzenie dziecka. Jeśli pozwoli się temu trybowi wyłonić na powierzchnię, można rozpocząc powolny proces poddawania go terapii."

 

z książki " Psychoterapia skoncentrowana na schematach"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziekuje Ci za ten fragment ksiazki!!!!!

Rola terapeuty schematu polega na łagodnym zachęceniu pacjenta do zaakceptowania sprzecznego z intuicją, procesu rozpoznania i doświadczenia wrażliwości (zamiast odsuwania jej), a takzże do czynnego udziału w procesie. Kiedy pacjent skrywa lub zagłusza swoją wrażliwość, proces ów nie możę się rozwinąć, schematy nie zostaną uleczone, jeśli pacjent nie znajdzie się w trybie wrażliwego na krzywdzenie dziecka.

Jeśli pozwoli się temu trybowi wyłonić na powierzchnię, można rozpocząc powolny proces poddawania go ter"

no to wlasnie to mi powiedziala T, tylko innymi slowami.. Dlatego niby moge wrocic jak bede gotowa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×