Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 19.07.2022 o 10:38, mandragora napisał:

Hej, wciąż towarzyszy mi nieznośne już podekscytowanie, jakbym była zakochana. Strasznie mnie to już irytuje, bo nie mogę się skupić, siedzę spięta, jedzenie ledwo mi wchodzi, ze snem jest byle jak. 

Tak tylko chciałam napisać, bo jestem ostatnio atencyjna.

Za dużo dopy masz, a za mało sero. 

Dorzuć sobie jakiś dobry probiotyk np. Sanprobi super formuła dużo daje. 

Zadbaj ogólnie o swoje jelita. Dobrze wspomaga też Omega 3 czy witaminy z grupy B. 

Dużo może Ci też komplikować jak masz jakieś uzależnienie. 

Ja przeżyłem najgorsze możliwe skutki ciężkiej depresji czy uzależnienia od benzo i skutków odstawiennych, w wyniku czego naczytałem się ogromnych ilości materiałów, które uświadomiły mnie jak bardzo psychiatrzy się nie znają i często oszukują ludzi. 

Przede wszystkim unikanie bardzo ważnej roli jelit i mikrobioty. 

Nie ma depresji lekoopornych. A elektrowstrząsy nie są nikomu potrzebne. Tam gdzie nie działają leki chodzi o zły stan jelit, brak odpowiednich szczepów bakterii, lub też brak wrażliwości receptorów dopaminowych, gdzie co prawda najwięcej dadzą leki na Parkinsona, ale po co dawać ludziom coś co szybko zadziała. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,

 

bardzo bym prosiła o Wasze opinie. Wydaję mi się, że mam za sobą pierwszy epizod hipo/maniakalny.

Ale od prawie dwóch lat spokój i też sama do końca nie jestem pewna co to była. Psychiatrka po wywiadzie ze mną postawiła diagnozę CHAD, od czterech lat jestem na wenlafaksynie.

 

Jesienią 2020 roku zaczęłam odczuwać wzmożony nastrój, miałam dużo energii, generalnie chciało mi się żyć. Potem problemy w pracy i jak zazwyczaj jestem bardzo spokojną osobą, to tutaj wysłałam zgłoszenie do PIPu, weszłam w otwarty konflikt z pracodawcą. Na początku byłam bardzo z siebie dumna (w końcu postawiłam się). No a potem zaczęły się strajki kobiet i zupełnie mi odwalilło. Z perspektywy czasu upatruję w tym trigger, bo bardzo decyzję TK przeżyłam. Generalnie poszłam raz na protest i się zaczęło. Spanie do 2 godziny, chodzenie po 16 km, kolejne pare godzin snu lub nie i znowu protest, raz nawet władowałam się pod radiowóz i sie szarpałam z policjantami. Pamiętam z tamtego okresu następujące dziwne objawy:

 

 - miałam supr gadane, normalnie mogłabym oczarować każdego, a zazwyczaj jestem dość wycofaną osobą;

-  non stop natłok mysli, pomysłów, aż mnie głowa bolała, jedną rzecz zacyznałam, tu już kolejny genialny pomysł, 

- straszny bajzel, przez powyższe nie byłam w stanie skończyć żadną rzecz, malowanie ścian, porządki, majsterkowanie, zakupowanie nowych rzeczy,

- zaciągnięcie pożyczek na kwotę ok. 10 tys (pandemia, zaraz święta, wszyscy będą brać, potem cały system finansowy runie, jaka ja jestem genialna);

- pokłóciłam się chyba ze wszystkimi z kim się dało, rozstałam się z chłopakiem. Nie miałam cierpliwości do ludzi i jeden drobiazg potrafił doprowadzić mnie do wybuchu, wydawało mi się, że wszystko wiem najlepiej i straszną przyjemność sprawiało mi jechanie po wszystkich. Cóż, z większością już nie mam kontaktu i nie chcą oni mieć ze mną nic wspólnego, a  parę osób myślało, że zażywam natrkotyki.

- myśli magiczne pt. zbuduję sztuczną inteligencje, w moim otoczeniu są sami psychopaci i ich odkryłam;

- brak zahamowań m.in na protestach, wzmożona skesualność i przelotne znajomości, chciałam się nowopoznanemu chłopakowi oświadczać.

 

Generalnie przeżyłam najlepszy i najgorszy czas w swoim życiu jednocześnie. Trwało to mniej więcej listopad 2020 - luty 2021. Trzy miesiące. Od tamtej pory dosyć stabilnie, lekka depresja/anhedonia i rozdzierająca pustka, która nie mija. Czuję się tamtym okresem straumatyzowana, mam wrażenie, że nigdy nie będę już tak szczęśliwa i jednocześnie oszukana, bo wydawało mi się, że powyższe objawy to oznaka tego, że wyleczyłam się z depresji i już jestem "normalna". Nie chcę mi się kompletnie nic i nie odczuwam żadnej motywacji. Jestem też zagubiona, bo od wejścia w dorosłość miewałam okresy wzmożonego nastroju, co przypominało cyklotymie. Zazwyczaj jesienią bywało gorzej, latem się polepszało i nawet lekkie objawy hipomanii miałam. Teraz prawie dwa lata minęło i cały czas jest tak samo czyli nijako. Stan jest znośny, porównując do epizodu depresyjno-lękowego, który miałam w 2016, ale też na lepsze nie zmiania się w ogóle i też mam wrażenie, że po tym epizodzie już nigdy nie będzie tak samo, jakoś tak czuję się tym stana skrzywdzona i "straumatyzowana". Nie ufam sobie, no bo kim jestem nieśmiałą zagubioną dziewczyną za którą sie uważałam czy krzywdzącą bliskich furiatką? Mam też lęk przed życiem, no bo co jeżeli się to powtórzy? Znowu się ze wszystkimi pokłóce, wszystko zniszcze. 

 

Przepraszam za długi wywód, ale potrzebuję usłyszeć Wasze zdanie drodzy chadowcy. Z jednej strony jestem prawie pewna, że to co miałam to epizod maniakalny, a z drugiej cięzko mi CHAD na siebie przymieżyć.  Zawsze mi się wydawało, że cierpię na lekką depresje, nic szczególnego. No i w trakcie, jak i po epizodzie przyjmowałam 150 mg wenlafaksyny, a jest dużo informacji, że leki antydepresyjne nakręcają manię, a ja od dwóch lat nic.  Proszę o pomoc w zakfalifikowaniu tego, co opisałam.

 

Mam 28 lat jakby co. 

Dziękuję za przeczytanie.

Edytowane przez elaeugenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@elaeugenia owszem to co opisujesz można zakwalifikować jako epizod maniakalny bez psychozy - objawy się zgadzają. Bardzo możliwe, że to efekt wenlafaksyny - dla chadowców nie jest wskazana, bo często wyrzuca za bardzo w górę. Potrzebny Ci raczej jakiś stabilizator.

ChAD to taka huśtawka góra-dół, różnie to bywa - u jednych bardziej przeważa depresja z rzadkimi objawami manii, u innych mania z łagodniejszymi objawami depresji (ja mam tę odmianę - dlatego lepiej jak jestem lekko pod kreską, bo wtedy jestem stabilniejszy)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Dryagan dziękuję za odpowiedź.

Najciężej chyba jest się otrząsnąć z tego czucia się nadczłowiekiem, ego mi urosło nadzwyczajnie. Czułam, że jestem wyjątkowa, niezwykła, piękna, niesamowita... Coś jak najlepszy haj w życiu i nagłe odstawienie. Dwa lata później i nadal się czuję, jakbym była na tym maniakalnym kacu. Czy towarzyszyło Ci te uczucie? Da się po tak dużej dawce "szczęścia" wrócić do zwykłej codzienności? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@elaeugenia da się 😉. Tak szczerze to owo "szczęście" przysporzyło mi w życiu zbyt wielu kłopotów - więc za nim nie tęsknię. Zmagam się z ChAD od 15 lat, więc już jestem weteranem. Przeszedłem chyba przez wszystkie blaski i cienie tej choroby. Staram się jednak żyć normalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja druga mania była psychotyczna, to jest największe zło jakie może być. Czułem się bosko, lecz wpadłem w świat swoich urojeń myślowych. Zdawało mi się że potrafię przywołać deszcz. Jak trafiłem do szpitala psychiatrycznego po tym jak myślałem że jakieś złe duchy weszły w moich rodziców. Ludzie w szpitalu uwierzyli mi że potrafię przywoływać deszcz. Spotkałem tam kolesia niemowe, który miał szósty zmysł ( wiedział że przyjezdza karetka z kolejnym pacjentem , albo że idzie ksiądz nie mogąc tego zobaczyc). Raz widziałem coś w rodzaju egzorcyzmu na moim łóżku leżał niemowa, a przy nim inny się za niego modlił. Inna osoba raz mi powiedziała że jestem wielki Kronos z mitologii greckiej , że sa inni bogowie z greckiego panteonu i co tu robić. Szpital mi się zdawał jakimś wielkim testem, a zebrani tam pacjenci nie przypadkowi. Jeden nawet wiedział gdzie mieszkam i że mnie obserwuje. Raz mi zaszedł drogę i jak go ominałem zaatakował mnie jakims dziwnym ciosem. Powiedziałem że jak jeszcze raz tak zrobi to straci przytomność. W nocy tego samego dnia jak zaczął drzeć koparę nagle padł i stracił przytomność. Było jeszcze dużo różnych dziwnych przypadków. Z tego ciężko się otrząsnąć. Teraz siedzę anhedonia straszna, bez pracy, bez chęci do niczego. Jeśli pracujesz i jakoś funkcjonujesz to dobrze się trzymasz. Ja sie staczam coraz bardziej w dół. Ale pierwsza depresja była gorsza.

Edytowane przez Bipolar84

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No zgadzam się, jeśli możesz jakoś tam funkcjonować w społeczeństwie i dajesz rade nawet pracować to jest w miare OK, gorzej jak nie dajesz rady.. wtedy jest masakra!

 

Nie powiem że trochę mnie twój post rozbawił Bipolar84, z drugiej strony nie ma się z czego śmiać, wszyscy możemy być w takim stanie, i nikt nie wie kiedy to nastąpi. Ja czuje że u mnie też kiedyś bedzie "przełamanie" i z tego wszystkiego trafię na oddział że nawet nie będę pamiętał jak...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja przewlekła mania psychotyczna / schizofrenia serotoninowa : Glapinskiego widziałem dziś jak jechałem do kościoła w busie. Jak wracałem z kościoła to widziałem Niedzielskiego, miałem ochotę podejść i dopytać czemu rysperydon nie jest refundowany w bipolar. I tak codziennie, poza tym mam przewlekłą manię, psychozę w mani, urojenia, ale właśnie mam rysperydon i daję radę.

Clomipramine Anafranil fault 2015...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozdrawiam wszystkich cierpiących. Choruję na Chad już przeszło 55 lat, teraz mam 70. Przeszedłem w tej chorobie prawie wszystko, próba samobójcza, 4 pobyty w szpitalu itp. zawsze w depresji. Mani nigdy nie miałem tylko lekkie hipomanie. Za to depresje były straszne. Co ciekawe teraz jestem od wielu lat zdrowy. Oczywiście chodzę prywatnie do lekarki która zna mnie z pobytów w szpitalu. Mogłem chodzić dalej do niej z NFZ ale wstydzę się spotkania z kimś znajomym. Wizyty przebiegają w ten sposób że pyta się jak się czuję, porozmawiamy o tematach nie związanych z chorobą i przepisuje mi lekarstwa konsultując się ze mną.

Znamy się przeszło 20 lat. Gdy się poznaliśmy to była to młoda dziewczyna. Ma do mnie duże zaufanie i traktuje mnie jak specjalistę od Chad. Dlatego pomimo że choroba ta uznawana jest za nieuleczalną to mnie udało się pod koniec życia uwolnić się od niej. Tak przynajmniej ja to odczuwam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Rambo123 pozdrawiam - Twój post daje nadzieję... Ja wprawdzie mam trochę odwrotnie - manie psychotyczne, nieco łagodniejsze depresje. W szpitalu byłem kilka razy, zawsze w stanie silnej psychozy, aczkolwiek na początku choroby miałem też dwie próby samobójcze. Pomiędzy owymi stanami psychotycznymi miewam zwykle dłuższe remisje. Teraz czuję się w miarę stabilnie a ostatni mój pobyt w szpitalu miał miejsce prawie dwa lata temu (byłem długo - kilka miesięcy). Chciałbym umieć to powtrzymać, ale na razie się nie udaje. Masz jakąś receptę, żeby ataki choroby się nie powtarzały?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy czujecie szczęście? Ja czasem mam wrażenie, że naprawdę szczęśliwa ostatni raz byłam przed okresem dojrzewania. Potem zaczęły się zaburzenia nastroju w okresie nastoletnim, pierwszys epizod depresyjno-lękowy, no i ostatnie pierwszy epizod maniakalny dwa lata temu. Od tych dwóch lat chyba ani razu się nie cieszyłam, ani nie płakałam. Wyczerpała mnie i jakby wyssała wszystko. 

Tęsknię strasznie za pierwszymi 14 latami życia. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@elaeugenia ja czuję się szczęśliwy. Oczywiście szczęście bywa ulotne i nie da się go czuć cały czas, ale miewam dobre momenty - chyba teraz znacznie częściej niż kiedyś i nie mam tu na myśli momentów manii. Do okresu dzieciństwa w życiu bym nie chciał wrócić. Właściwie to chciałbym zapomnieć pierwsze 35 lat swojego życia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dryagan witaj. Piszę na tym forum z przerwami od przeszło 12-tu lat. Długo zastanawiałem się i dalej zastanawiam co mogło być przyczyną że nie mam teraz żadnych chorobowych wahnięć nastroju. Trochę historii. Udało mi się skończyć studia, ożenić się i dotrwać do emerytury górniczej pomimo choroby.

Ponieważ miałem najwięcej depresji to nikt w pracy nie wpadł na to że jestem chory. Gdyby były to manie to ukryć moją chorobę byłoby trudno. Wracając do żony to gdy ją poznałem była jedną z najpiękniejszych dziewczyn w okolicy i dla mnie jest nadal piękna. Nie wiem co we mnie widziała. W pracy awansowałem na dosyć wysokie stanowisko, lecz w pewnym momencie zrezygnowałem z wyścigu szczurów ponieważ depresje nasilały się. Po ukończeniu 50-ciu lat przeszedłem na emeryturę i od razu wpadłem w sidła tak strasznej depresji że skończyło się to próbą samobójczą i pierwszym pobytem w szpitalu.

Po wyjściu ze szpitala poszedłem pracować dalej w firmie górniczej. Miałem wtedy dwie pensje (żona też pracowała).

Od 6 lat już nie pracuję i od tego czasu jestem w ciągłej remisji. Jeżeli chodzi o wskazówki jak powstrzymać tę chorobę to w moim przypadku decydujący wpływ miał brak stresów związanych z pracą, stabilna sytuacja finansowa (mam na rękę 8600 plus żona 3200), rzuciłem całkowicie alkohol którym wcześniej posiłkowałem się w depresji. Mam dwójkę dzieci i 3 wnuków.

Poświęciłem się całkowicie mojemu hobby którym jest uprawa roślin. W moim ogrodzie rosną palmy, cytrusy, banany, figi, kiwi, granaty i inne egzotyczne rośliny na stałe w gruncie. Mam też duże oczko wodne z karpiami koi.

Jednym słowem pomaga mi brak stresów, odstawienie alkoholu i odpowiednio dobrane lekarstwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Celowo pominąłem  w powyższym poście opis cierpień jakich doznawałem przez większość życia czyli od 14-15 roku życia. Próbę samobójczą miałem jedną, lecz kilkanaście razy byłem bardzo blisko skończenia ze sobą np. skok z 10 piętra.

Najsilniejsze objawy depresji miałem zawsze po przebudzeniu się rano. To typowy objaw. Wieczorem trochę ustępowały lecz rano było to samo. Miałem przeważnie 3 miesiące ciężkiej depresji, następnie kilka miesięcy remisji i lekkie hipo. Niekiedy ta straszna depresja trwała dłużej.  Gdyby nie wstyd jaki zgotowałbym rodzinie to na pewno zabiłbym się. Modliłem się aby umrzeć na jakąś chorobę np. raka. 

Co ciekawe myślałem że jak będę miał dużo pieniędzy to depresje przestaną mnie męczyć. Niestety nie było to prawdą. Dam przykład młodego kompozytora którego piosenki uwielbiam. Też cierpiał na to samo co my i pomimo że miał mnóstwo szmalu, najpiękniejsze dziewczyny, posiadłości w stanach to zabił się. Podciął sobie żyły na przegubach rąk i szyję. Mowa o Avicii

                                                                                                                                                              Avicii - Wake Me Up (Official Video) - Bing video

                                                                                                                               https://www.bing.com/videos/search?q=hey+brother&view=detail&mid=9DAF34115D8FEA2A6DA29DAF34115D8FEA2A6DA2&FORM=VIRE

 

Ja mam teraz ciągłą remisję ponieważ przeżyłem już większość życia, niczego nie muszę już udowadniać i żyję bez kłopotów zajmując się rzeczami na które mam ochotę.

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Rambo123

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie bogaci są wbrew pozorom dużo bardziej narażeni na depresje niż biedni. Ja zachorowałem właśnie kiedy miałem dobrą pracę i rodzice kupili mi mieszkanie. Miałem duży sukces w młodym wieku. Była też druga strona medalu tego wszystkiego. Wysokie zarobki równa się nieżadko dużo większy stres i odpowiedzialność. Do tego dochodzi ludzka zawiść i wyścig hien które tylko czekają na twój błąd. "W pracy nie ma przyjaciół". Pogubiłem się w tym wszystkim i po pierwszej ciężkiej depresji zostałem zwolniony z tamtej pracy. Patrząc na twój życiorys i tak świetnie sobie poradziłeś. Bilans życia jest naprawdę świetny i udało Ci się ukryć chorobę przed współpracownikami. Ja też jako tako wyszedłem na prostą, ale rodziny nie zamierzam zakładać. Wolę unikać zobowiązań. Żyje sobie w samotności i jest to dla mnie bardzo wygodne. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@mandragora trudny temat. Zakochanie, czyli ten początkowy moment fascynacji drugą osobą, nawet u zdrowych zupełnie ludzi ma cechy hipomanii - te motylki w brzuchu, brak snu, brak apetytu. W tym stadium nie ma więc za bardzo możliwości, żeby to odróżnić. Nawet więcej - w naszym przypadku [chadowców] może być tak, że zakochanie wywoła manię. Dopiero potem... Jeśli coś trwa, nie zmienia się w dłuższym czasie i jest niezależne od nastroju, to miłość. Ale miłość - nie zakochanie, czyli ta wyższa forma. To już nie motyle w brzuchu i fascynacja, ale troska o tę drugą osobę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie odróżniam, ciągle odpierdalam. Znowu poznałam kolesia i od/cenzura/o mi. Uciekł. Szybko wpadam w manię a do tego te wszystkie deficyty się uaktywniają. Jestem załamana. Ciągle to samo i nie mogę się powstrzymać. Dostaję /cenzura/ca na punkcie osoby, myślę cały czas, później wielkie moce, nad aktywność i uciekają ode mnie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja na razie jakos sie trzymam w ryzach, ale juz kolejny raz mam fiksacje na punkcie jednej osoby, ale mam męża i nie chce tego psuć. Poprzednio dostalam leki przeciwpsychotyczne bo juz wchodzilam na myslenie magiczne plus zaczelam chciec niemal kazdego znajomego. Przeszlo na jakis czas. Ale wrocilo teraz do tego typa. To cykliczne u mnie i zastanawiam się, bo juz sama nie wiem co tu jest na rzeczy. Teraz jestem na mikrodawce podtrzymujacej arypiprazolu. Ale meczace jest to, zeby trzymac sie w ryzach gdy mam ochote na cos zupelnie innego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję się bardzo dobrze. Dawno się tak nie czułam. Wszystko się układa tak jak trzeba- praca, związek, postępy w psychoterapii. Jestem po prostu przeszczęśliwa. Problem tkwi, w tym że przestałam brać lit. Czuje się tak jak powinnam się czuć. Nareszcie mam więcej energii, jestem nastawiona optymistycznie do życia, jestem kreatywna i mam większą siłę przebicia. Chcę się czuć tak zawsze.  Nie chcę wracać do litu bo to oznacza powrót  do bylejakości. Obecnie wszyscy widzą mnie jako osobę dobrze funkcjonującą i skuteczną. Nie sądzę, żeby to była hipomania. Nikt też nie wie, że odstawiłam lit. Mój mąż, tata, psychiatra i psychoterapeutka nie mają o tym pojęcia. Nie wiem jeszcze co zrobię. Chciałam po prostu to z siebie wywalić tutaj…..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, acherontia styx napisał:

Odstawienie litu i pozostanie przy wenlafaksynie tylko?! Brzmi jak idealny przepis na hipomanię/manię

Tu się akurat zgadzam. W ogóle wenla to niezbyt dobry lek dla chadowców. Ja tylko raz brałem dawno temu, bo miesiącu wywaliło mnie w kosmos, mimo brania lamotryginy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×