Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dorosłe Dzieci Schizofreników


Gunia76

Rekomendowane odpowiedzi

Wczoraj zrobiłam sobie terapię i poszłam w góry z koleżanką .Ja w górali psychicznie odpoczywam są balsamem dla mojej duszy.

 

-- 04 paź 2012, 07:46 --

 

Widzę, że nikt tu nie zagląda... no trudno, przyzwyczajona jestem do samotności, do tego że nikogo nie interesują moje problemy.Ale że lubię pisać i pisanie pomaga mi poskładać myśli to będę sobie tu te myśli układać...

Dzisiaj ledwo się obudziłam i dopadł mnie lęk... Już ponad tydzień miałam spokój, aż tu nagle... znowu te okropne uczucie ściskania w żołądku i bólu w okolicy serca i ta fala płynąca przez całe ciało...brrr W zasadzie dalej mnie trzyma, chociaż przycichło i siedzi gdzieś w środku... Zastanawiam się jaka może być przyczyna... Jedyne co mi przychodzi do głowy, to to, że dzisiaj w pracy siedzę sama w pokoju Odzywa się mi uraz z dzieciństwa, które prawie całe przesiedziałam sama w pokoju...a to się bawiąc samotnie, a to się ucząc samotnie, a to tłumiąc uczucia...Teraz siedzę sama i sama pracuję-baardzo wielkie podobieństwo... I wiem że nikt nie przyjdzie...Nie cierpię samotności,dobija mnie, powinna być przyjazna, sympatyczna, kojąca, przecież była moją przyjaciółką kilkanaście lat... ale teraz jest moim wrogiem... nie potrafię się skupić, zrelaksować, jestem niespokojna... oby ten dzień się skończył...

 

-- 10 paź 2012, 19:27 --

 

Przyszło pismo z Urzędu Miasta. Pozytywnie rozpatrzyli mój wniosek o przyznanie mieszkania do remontu :)

Ojciec nie wytrzymał i zapytał wprost, czy się staram o mieszkanie... Powiedziałam, że tak, do remontu i od azu zaczęłam sie tłumaczyć ze mam dzieci i muszą kiedyś mieć gdzie mieszkać... Ojciec nic nie powiedział tylko zamknął się w pokoju... Nie wiem czy iść do niego pogadać czy go zostawić w spokoju, czy się zachowywać jakby tematu nie było... Już mam wyrzuty sumienia :(

 

-- 16 paź 2012, 22:19 --

 

Widzę że dalej nikogo nie interesują moje wypociny... tak mi przykro, bo czułam wsparcie tego forum, a teraz czuję się opuszczona.

 

-- 25 paź 2012, 08:28 --

 

Dalej nikt mnie nie wspiera...

Dzisiaj już kolejny dzień mam do bani :(

nasz pies który ma już 11 lat jest bardzo chory i powoli żegna się z tym światem.W zasadzie ojciec się nim opiekuje, ale woli patrzeć jak pies się męczy niż podjąć decyzję o jego uśpieniu :( jak dzisiaj poruszyłam ten temat to jakbym do ściany gadała :? nawet nie raczył odpowiedzieć.... Ja nie podejmę za niego decyzji... mam dosyć niańczenia swojego ojca i podejmowania za niego decyzji, wyręczania go we wszystkim, tłumaczenia... Tyle, że szkoda zwierzaka... :why:

Po za tym jak tak patrzę na niego to serducho mnie boli, ale nie potrafię sprecyzować uczucia które temu towarzyszy... nie wiem czy to zdenerwowanie, żal, współczucie???? złość tylko znam ale to chyba nie jest złość??? bo o co i na kogo???Dzisiaj terapia, postaram się to przegadać...

Czy ktoś mnie w ogóle tu czyta??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lilith Dzięki :smile:

Z terapią to jest jakoś dziwnie... Jak mam tam iść to dostaję rozstroju żołądka :?: Ale jak już tam jestem to trochę przechodzi...Coś tam gadam :blabla: w większości nie to co bym chciała poruszyć.... Boję się ciągle wywnętrzać bezpośrednio przed kimś. Ale jak już mi się to uda to jest lepiej...chociaż jakiś czas. Ja lubię pisać. Pisanie jest bezpieczne. Nikt nie nakrzyczy, nie zrobi awantury...Szkoda że nie mogę terapeucie przedstawiać problemów na piśmie hehe, tzn pewnie jakbym to zaproponowała to by mi pozwolił, ale i tak musiałabym mu to przeczytać( jak list do ojca)a to już dla mnie duży stres. :mhm:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że nikt tu nie zagląda..

Chetnie bym zajrzala ale Twoje posty sie pododawaly i nie wyswietlalo ich w nowych :bezradny:

Przyszło pismo z Urzędu Miasta. Pozytywnie rozpatrzyli mój wniosek o przyznanie mieszkania do remontu :)

super :brawo:

 

Powiedziałam, że tak, do remontu i od azu zaczęłam sie tłumaczyć ze mam dzieci i muszą kiedyś mieć gdzie mieszkać...

Ja bym pewnie nie wytrzymala i powiedziala "bo z TOBA sie nie da mieszkac"... daj mu czas na przetrawienie tej wiadomosci

 

mam dosyć niańczenia swojego ojca i podejmowania za niego decyzji, wyręczania go we wszystkim, tłumaczenia..

To fakt ale nie mysl o ojcu tylko o zwierzeciu...nie pozwol mu sie meczyc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy no właśnie, posty się dodają i nie widać że nowe. :(

Dzisiaj mam listę mieszkań :smile: Po południu obgadam z m. Dwa mi pasują, bo mają po 3 pokoje,ciekawe jak wyglądaja w realu :?: Muszę się dowiedzieć jak je mozna obejrzeć i kiedy. Tyle że jak pomyślę ze mi któres przyznano to panika w oczach :shock: Mam lęk przed zmianami w życiu, chociaż jednocześnie ich pragnę. :blabla: I wymyślam, dlaczego nie powinnam brać tych mieszkań... :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, wszyscy trzymamy za Ciebie kciuki kochana. :D Bierz i sie nie zastanawiaj :yeah:

może sobie napiszę dlaczego powinnam je wziąć:

1. być wreszcie na swoim

2. ze względu na spokój psychiczny dzieci

3.każde z dzieci będzie mieć swój pokój

4. nikt mi nie będzie dzieci tresował ( patrz: ojciec)

5.dziadek nie będzie wyjadał dzieciom słodyczy

6. odetnę się od wspomnień z przeszłości

7.będę mogła wreszcie w wszystkim sama decydować

 

A teraz dlaczego nie powinnam:

1. nie wiem czy damy radę finansowo

2. zostanę wyklęta przez rodzinę (przez pół-jedną siostrę)

3. ojciec się obrazi, popadnie w depresję,

4. ojciec będzie na mnie gadał niestworzone historie

5.stracę pewnie szansę na mieszkanie po ojcu

6.będę mieć wyrzuty sumienia, że po tylu latach zostawiam starego (70 lat) człowieka samego w wielkim mieszkaniu ( chociaż spróbuję go przekonać, żeby sie zamienił)

 

ad1. jak się nie da weźmiemy kredyt

ad2. jedna siostra coż to wobec ludzkości..i tak za bardzo jej nie lubię

ad3. , ad4,ad5 ...........

ad6. będę go odwiedzać, i inne córki może wreszcie poczują się do obowiązku żeby do niego przyjść... chociaż i tak będę mieć wyrzuty, że to ta druga przyszła i np umyla podłogi a nie ja....

Obym z tych wyrzutów sumienia znowu w depresję nie wpadła. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A teraz dlaczego nie powinnam:

1. nie wiem czy damy radę finansowo

2. zostanę wyklęta przez rodzinę (przez pół-jedną siostrę)

3. ojciec się obrazi, popadnie w depresję,

4. ojciec będzie na mnie gadał niestworzone historie

5.stracę pewnie szansę na mieszkanie po ojcu

6.będę mieć wyrzuty sumienia, że po tylu latach zostawiam starego (70 lat) człowieka samego w wielkim mieszkaniu ( chociaż spróbuję go przekonać, żeby sie zamienił)

1. dasz .. nie jestes sama..masz meza

2. Olac rodzine..mnie wyklely dwie po rozwodzie i bardzo dobrze mi bez nich

3. Teraz tez sie obraza wiec zadna roznica

4. Niech gada..

5. Olac to mieszkanie

6.Juz dawno powinnas go zostawic ..nie jest dzieckiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie ... nie jestem dzieckiem....czasami trudno mi w to uwierzyć

Mieszkanie chciałam olać, ale m twierdzi, że za dużo kasy w nie włożyliśmy. A mamy dzieci. Chcę pogadać z ojcem żeby chociaż na moje dzieci przepisał...

Oj będę mieć o czym gadać na terapii... Dzięki :D

Ja wiem, że i tak będę sie starać o mieszkanie, a potem w sobie wszystko gryźć, dobrze że chodzę na terapie to może dam radę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę dziwnie było dzisiaj na terapii.Ciężkie tematy o śmierci poruszaliśmy o moich odczuciach jakie mam w związku z mieszkaniem w którym Mieszkam Bo czuję się w nim jakby tta śmierć mnie otaczała .Czuje wisielczą atmosferę.Tak to nazwałam .I mało się nie rozpłakała m .O moim leku przed zmianami też rozmawialiśmy i w zasadzie o wszystkim po trochu.Mam napisać list do matki ... Jak napisałam do ojca to chciałam też do matki a teraz mam pustkę w głowie :( nie wiem co napisać.Ale mam dwa tygodnie to może coś wymyśle .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, terapia tak Cię rozstroiła?Ten list,który masz napisać?

Tak, Zaczęłam go pisać, w dwa dni wyszło mi 10 stron :shock: Nawet nie wyobrażałam sobie, że tyle we mnie siedzi...Mam ogromną potrzebę wywalenia z siebie tego syfu :? Pisałam, a łzy same cisnęły mi się do oczu.Ale nie mogłam płakać, wszystko się dusiło we mnie. Zrobiłam na razie przerwę. Za dużo mnie to kosztuje... Potem przygnębienie, ból serca i głowy...Chęć zakopania się w mysiej norze w ciszy i spokoju i jeszcze większe przygnębienie i irytacja bo nie mam takiej nory. Dzieci wszędzie mnie znajdą :?

OD dwóch nocy mam koszmary....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj od rana dała ciała...

Zrobiłam synowi awanturę i wcale nie jestem z tego dumna.

Okazało się że w takie zimno chodzi do szkoły w adidaskach i cienkich spodniach, zamiast-jak mu kazałam w kozakach i spodniach ocieplanych. Tłumaczyłam dlaczego ma się ciepło ubrać, bo potem go będą bolały nogi(ma problemy z bólem kości) .Ale on nie i nie. Więc się wydarłam :?Że ma się ubrać jak każę i kazałam dziadkowi go przypilnować. On miał łzy w oczach, stał się taki skurczony. A mnie jakby cofnęło w czasie, bo zobaczyłam w nim siebie z dzieciństwa :( Kurde nie potrafię racjonalnie uargumentować swoich decyzji, tak aby przekonać syna do swoich racji :( Więc nadrabiam zastraszaniem i agresją jak moi rodzice.. I co ja mam teraz zrobić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, widzisz,że reagujesz agresywnie.A skoro to widzisz,to może uda się coś z tym zrobić i nire powtarzać tego?

Ja próbuje najpierw się hamuje wychodzę do drugiego pokoju żeby się opanować. Ale złość we mnie rośnie i w końcu wybucha.

Do tego dzisiaj mam poły nastrój.Pewnie przez swięto .Jutro mamy rocznica śmierci.Do tego ten list który do niej pisze w ramach terapii wszystko to na raz mnie przygnębia

 

-- 03 lis 2012, 12:10 --

 

List napisany :uklon: Wyszło mi 9 stron...

Dzisiaj rano skończyłam. Przeczytałam cały i wyłazi w nim przeważnie ogromny żal i złość. Jest baardzo osobisty, znowu będę miała problem z przeczytaniem go terapeucie :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeglądając ten wątek zdałam sobie sprawę, że podobnie jak część osób nie pamiętam niektórych fragmentów swojego dzieciństwa... Jak tak teraz myślę to pamiętam brak głębszego zainteresowania matki tym co się u mnie dzieje itp., fakt, że zawsze dbała o to, żebym miała co jeść, żebym miała się w co ubrać, ale jak tylko pojawiał się jakiś problem to matka udawała, że go nie ma. Stawał się tematem tabu. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek opowiadała mi o ojcu, którego praktycznie nie znam. Widziałam go raptem 2-3 razy, a rozmawiałam z nim raz.

Jedyne co pamiętam to początki jej choroby. Dziwne zachowania. Urojenia. Ataki śmiechu bez powodu. Nieadekwatne do sytuacji reakcje. Wtedy zaczęły się moje problemy ze zdrowiem. Wielokrotne hospitalizacje. Omdlenia nie mające żadnego podłoża somatycznego. A co matka na to? Nic. Dla niej nie było problemu.

Pamiętam też mój strach. Półroczny pobyt w Domu Dziecka a dalej w rodzinie zastępczej.

Pamiętam sprawę w sądzie o ograniczenie praw rodzicielskich. Warunkiem mojego pozostania w domu było to, że matka pójdzie do psychiatry i przyniesie zaświadczenie o tym, że się leczy lub, że jest zdrowa. Pamiętam jaki czułam ból w sytuacji gdy toczyły się losy jej dziecka ona do psychiatry nie poszła (do dzisiaj). Pamiętam moją pierwszą próbę samobójczą 2 tyg po trafieniu do ośrodka. Oddział psychiatryczny dla dzieci i młodzieży. Myślę, że to było zdecydowanie za wiele jak na 14-letnie dziecko.

Za to nie pamiętam w ogóle szczęśliwych momentów, nawet z okresu gdzie matka była jeszcze zdrowa.

 

Omdlenia zdarzają się nadal, jednak wiadomo, że mają podłoże psychogenne. Zaburzenia lękowe z somatyzacją.

 

Rozmawiając ostatnio z pewną osobą, płacząc, stwierdziłam mając 17% ryzyko na to, że ja również zachoruję na schizofrenię, chcę, żeby mnie zmuszono siłą do leczenia gdy wystąpią objawy. Nie chcę, żeby moi bliscy w przyszłości przeżywali to co ja musiałam przeżyć.

W mojej rodzinie nikt nie miał na tyle odwagi, żeby zmusić matkę do leczenia, chociaż temat poruszany był nie raz. Dzisiaj, nie ma do tego podstaw. Choroba matki jest w fazie remisji, która trwa już kilka lat i nie wiadomo ile jeszcze potrwa. Jeśli jednak wystąpi nawrót, mając o wiele większą wiedzę na temat tej choroby niż kilka lat temu, ja będę osobą, która wystąpi z wnioskiem o ubezwłasnowolnienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie twierdzę, ze ja na pewno zachoruję, wiem tylko że jest 17% szans na to;) a schizofrenii mimo wszystko mieć nie chcę, gdyż mam za dużo planów na życie, a choroba uniemożliwiłaby mi realizację części z nich;)

jednak wiem jak ciężko jest żyć z osobą, która nie ma w ogóle wglądu we własna chorobę, a ja nie chciałabym być takim ciężarem dla najbliższych jeśli jednak choroba u mnie wystąpi;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leaslie Ja też boję się że zachoruję na schizofremię, że moje dzieci przeżyją piekło. Dlatego jak zauważyłam, że coś ze mną nie tak, poszłam do psychiatry. Na szczęście zdiagnozowano ,,tylko,, zaburzenia depresyjno-lękowe

Mam nadzieję, że wyjdę z tego :?

Mój terapeuta twierdzi, że możliwe, iż mama miała silną depresję którą nikt nie leczył.Mogła mieć też zaburzenia lękowe. Tak naprawdę, diabli wiedzą. W tamtych czasach szpitale były pełne ,,schizofremików,, Najprościej było zdiagnozować i wsadzić do ,,czubków,, Terapeuta Tłumaczył mi, że na schizofremię wcale nie tak łatwo zachorować.I tego się trzymam.Moja mama tak naprawde dużo przeszła w życiu. Miała ojca alkoholika, wujka też, mój ojciec a jej mąż też pił na umór, robił awantury. Po za tym w ciągu niespełna 3 lat wszyscy z jej rodziny umarli ( matka, ojciec, wujek popełnił samobójstwo, babka, a na koniec zamordowano jej siostrę :cry: Nie dziwię się że się załamała nerwowo. Dziwię się że wcześniej nikt tego nie zauważył. Zresztą nie miał kto. Mąż alkoholik??? Dzieci?? Znajomi postrzegali ją zawsze jako silną kobietę, radzącą sobie ze wszystkim...Chociaż jak miała taki charakter jak ja, to było możliwe. Ja tylko w samotności pozwalam sobie na płacz, na okazywanie że mi źle. Cieszę się, że mam na tyle silną samoświadomość,że zauważyłam że coś ze mną nie tak, i poszłam do lekarza. Moja mama tego nie zrobiła. Dla niej było wstydem przyznać się, że jest słaba, że sobie nie radzi. Ja też się wstydziłąm iść do psychiatry, a raczej bałam ( ze zdiagnozuje mi schizofremię)ale czasami trzeba strach i wstyd schować do kieszeni. Ja to zrobiłam dla dzieci, ona widocznie miała gdzieś nasze dobro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×