Skocz do zawartości
Nerwica.com

jak wyglada wizyta u psychologa, psychiatry, psychoterapeuty


Gość kamila

Rekomendowane odpowiedzi

Monar, Spokojnie, chodzę jednak 3 miesiące dłużej od Ciebie :D a tak serio...myślę, że to sprawa bardzo indywidualna- kto, kiedy i co? Dla mnie ważne było i przełomowe gdy postanowiłam dać sobie czas! I wszystko co dzieje się w terapii przyjąć, przeżyć! Bo przez pierwsze pół roku to rzucałam się jak dziecko rozkapryszone i zniecierpliwione i żądałam sama od siebie by już, natychmaist po każdej sesji następowały duże zmiany na lepsze. A tak to się nie dzieje. Nic w terapii nie jest czarno- białe. Otwieram się na inne kolory. Teraz jestem mądrzejsza i spokojniejsza :yeah:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jest taki etap w terapii w ktorym mozna powiedziec zakochuje sie w swoim terapeucie. do tego trzeba najpierw zaufać, wiele (wiekszosc) osob w terapii najpierw musi sie tego nauczyc. to co pisze mariposa to jak dla mnie juz ostatnia faza terapii, utrwalania osiągnięć

 

Jeśli o mnie chodzi to dopiero ucze sie ufac (juz od 3 lat) im wielkszy problem tym dluzszy czas.. i wiekszy sukces?

 

I nie zgodze sie z Tomciem, a raczej Monar ze to zdrowe podejscie do relacji, raczej myslalbym o braku umiejetnosci nawiazywania bliskich relacji i zdrowego przywiązania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to co pisze mariposa to jak dla mnie juz ostatnia faza terapii, utrwalania osiągnięć

Hmmm nie wiem czy ostatnia ale na pewno jakaś nowa, inna, lepsza! Odsłoniłam się cała przed nią, ze wszystkimi uczuciami. I to są solidne fundamenty. I masz rację- wszystko opiera się na zaufaniu. I masz rację- to przywiązanie do niej, sympatia i tęsknota ... nie uważam, że to coś nienormalnego, chorego lub niepokojącego, dla mnie to zwykłe silne, ludzkie uczucie do drugiego człowieka, człowieka który mnie darzy szacunkiem i daje mi bezpieczeństwo. Oznaka jakiejś wrażliwości. Pół roku terapii uciekałam przed tymi uczuciami. Ale już nie chce i nie mam siły uciekać dalej! Tak mi lepiej! Tym bardziej, że jak pisałam wcześniej- odkąd Terapeutka wie o moich uczuciach jest lżej bo wspólnie pracujemy nad tematem :yeah::smile: I jestem z siebie dumna, że zdobyłam się na taką odwagę i szczerość!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cenilam jej wyczucie i sposob prowadzenia sesji...dla mnie mega profesjonalny. Kiedy trzeba czulam wsparcie, kiedy trzeba spokojnie i asertywnie dostawalam kopa, zero blizszych kontaktow...od razu czulo sie ustalone role terapeuta -klient, nic o niej nie wiedzialam, zadnych zwierzen na temat jej zycia prywatnego, innych pacjentow itd. Ja przychodzilam tam w konkretnym celu(zeby sobie pomoc) ona by.a tam w konkretnym celu (zeby mi pomoc) nie mialysmy sie zaprzyjazniac

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie można się zakochać. Jeśli ktoś tak myśli, to to jest jedynie złudzenie.

 

Mi by było trochę smutno na Twoim miejscu Candy14, bo czułabym się trochę taka mała, nic nie znacząca przy Twojej terapeutce. Taka oschła relacja, zimna... Dziwna. Ale cieszę się, że Ci pomogła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Selma, przecież nie znamy ich naprawdę, tak naprawdę są fikcją...urealnioną, że tak to nazwę. (istnieją, ale nie są tacy, jakimi pokazują, że są)

Oni będąc z nami na sesji są jak aktorzy na scenie. To gra. Nie ich prawdziwa twarz, a gra aktorska. Nie mogą byc sobą, jeśli w prawdziwym życiu są np. agresywni. Tu, z nami, muszą byc opanowani. I to jest fałsz. I nie ma miłości. To fikcja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zakochanie sie w terapeucie jest normalna i czesta reakcja, czesto element leczenia, nie ma w tym nic zlego choc to trudne

terapeuta dobry zawsze dba o odpowiedni dystans i odpowiednia bliskosc

a co jeśli zdarza się co pewien czas, że moja sesja przeciąga się od 10 do 15 minut? że jestem zbyt forsująca dla terapeutki i ta nie potrafi sobie mnie okiełznać w ramy? czy raczej siebie nie potrafi obronić przede mną? :roll: ja bynajmniej nie narzekam, żeby nie powiedzieć, że jestem z tego faktu perfidnie dumna, tylko tak sie czasem zastanawiam, jak ona się z tym czuje, z tym, że przekraczam jej granice? jako profesjonalista i jako normalny człowiek?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...a ja się zakochałam w Terapeucie... i Go uwielbiam... i jest mi z tym dobrze...

i wiem że nic z tego nie wyjdzie... i nie chcę znać Jego życiowych problemów...

nie chcę Go znać, spotykać w innym miejscu niż ten "magiczny" pokój...

i powiedziałam Mu, że będę się spóźniała na sesję, gdyż nie chce widzieć Jego "innych" pacjentów, bo mnie to strasznie wkurza... przyjął to i oczywiście odniósł to do mojego dzieciństwa ...

 

...również mi przeciąga sesje o 10-15 minut...to normalne ... nie chce mnie zostawić z czymś rozgrzebanym ... zamykamy furtkę (ale, bez kluczyka)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×