Skocz do zawartości
Nerwica.com

Benzodiazepiny - Moja walka z uzależnieniem i odstawieniem


gosia hd

Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, Jurecki napisał(a):

No powiem że jak chodziłem na rechabilitacje kręgosłupa to tam była taka babka która mówiła mi że jak już nie może wytrzymać z bólu to bierze relanium. Ale to bierze od czasu do czasu, doraźnie. Bo jak po benzo nastąpi rozluźnienie to ból staje się o wiele mniejszy. Ale nie można brać benzo na kręgosłup non stop bo się człowiek uzależni i jest kaplica.

No, tylko właśnie Relanium a Alprox pod względem rozluźnienia mięśni to całkiem inna bajka. Alprox ma na to znikomy wpływ bo działa głównie przeciwlękowo i trochę sedatywnie, za to bardzo mocno i szybko uzależnia, a takie Relanium aktualnie po wycofaniu tetrazepamu (nieporozumienie jakieś 😮‍💨) jest chyba najlepszym miorelaksantem wśród benzodiazepin.

 

Baklofen na problemy z bólem kręgosłupa jeśli już. W skrajnych przypadkach Relanium + jakaś Doreta, czy Oxydolor Fast i problem znika całkowicie 😉

Edytowane przez Fobic

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, acherontia styx napisał(a):

Pytanie czy ból wynika ze spiętych mięśni czy z czego? Bo jak ze spiętych mięśni to sorry, ale fizjoterapia przede wszystkim a nie dragi ;) ewentualnie Baklofen, ale na pewno nie zaczynałabym od Dorety etc., od biedy Poltram

Wiesz, że Doreta to połączenie tramadolu z paracetamolem (37,5+325/75+650), a Poltram to czysty tramadol (50mg)? Większy potencjał nadużycia ma taki Poltram przecież :wink: jest jeszcze Poltram Combo o identycznej formule, jak Doreta. Skudexa (tramadol + deksketoprofen) też jest często stosowanym lekiem przeciwbólowym.

 

Pisząc o skrajnych przypadkach miałem na myśli jakieś zwyrodnienia kręgosłupa, ból neuropatyczny, dyskopatie itp. + ewentualnie spastyczność mięśni. Wtedy miorelaksant + opioid powinny przynieść ulgę, ale to jest doraźne rozwiązanie. Lepiej też zamiast benzodiazepin, używać wspominanego baklofenu, czy tyzanidyny jeśli komuś pomaga bo benzo + opioidy to proszenie się o kłopoty. Nie wyobrażam sobie wpaść w uzależnienie krzyżowe od tych dwóch grup środków psychoaktywnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Swora napisał(a):

 

Autorka jest w 100% napisała prawdę, całą prawdę. Nie miałam potrzeby kłamać. Szukałam tu pomocy i wsparcia. A nie złośliwości bezpodstawnej. Nigdy nie leczyłam się psychiatrycznie i nie zażywałam tego typu leków. Chodziłam od lekarza do lekarza z bólem kręgosłupa, każdy uznał, że to nerwica, bo wyglądam na bardzo zdrową kobietę, która zapewne histeryzuje. Neurolog przepisał mi Alprox, mówiąc, że rozluźni mi miesnie i nie będę chodzić spięta. Ja mu zaufałam. Dopiero, gdy ból nie mijał po paru miesiącach wyprosiłam skierowanie na TK i MRI. Po fakcie, gdy okazało się, że mam wypuklinę w kregoslupie, ten sam neurolog stwierdził, że mam zazywac leki przeciwzapalne, chodzić na rehabilitację i zgłosić się do psychiatry, ponieważ jestem uzależniona od Alproxu. Umył ręce i na tym zakończyło się jego leczenie. Nie wiem skąd tyle złośliwości w tej wypowiedzi. Pani wie lepiej jak było ode mnie? Skoro Pani nie ma zielonego pojęcia o tym jaką drogę przeszłam z moimi chorobami i lekarzami to proszę to zatrzymać dla siebie😊 pozdrawiam 

Ja Ci wierzę i współczuję, moja historia jest bardzo podobna do Twojej.Wcześniej już napisałam, nie wiem czy to czytałaś? Pozdrawiam i powodzenia🌹

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, jestem uzależniona od benzodiazepin i właściwie  nie widzę już jakiejkolwiek szansy na wyzdrowienie. Mam 60 lat. W roku 1995 zdiagnozowano u mnie nerwicę wegetatywną w szpitalu na oddziale laryngologii gdzie trafiłam z szumami w uszach i straszliwymi zawrotami głowy. Nie mogłam jeść, spać ciągle miałam nudności, kołatania serca, mrowienia w głowie . Wykonano mi szereg badań, z których nic nie wynikało. Wezwano psychiatrę po tym jak całą noc płacząc chodziłam po korytarzu  nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Po wizycie psychiatry na oddziale otrzymałam magnez dożylnie i relanium ( w szpitalu nie miałam pojęcia jakie leki mi podają). I nagle wszystko się uspokoiło- byłam całkowicie zdrowa. Po tygodniu wyszłam do domu ale już bez leków. Dostałam skierowanie do przychodni psychiatrycznej gdzie dalej przepisano mi magnez dożylnie ale już bez relanium. Czułam się coraz gorzej i nie wiedziałam co się znów dzieje. Psychiatra przepisała tylko amizepin, po którym strasznie żle się czułam i w końcu przestałam brać . W tym czasie  nie wiedziałam nic  o benzodiazepinach i tak po pół  roku bez żadnych leków  poczułam lepiej. Wszystko było w porządku aż do mojej wizyty u endokrynologa ,u którego od jakiegoś czasu leczyłam się na niedoczynność tarczycy. Wspomniałam , że byłam w szpitalu i mam zdiagnozowaną nerwicę wegetatywną ale jest już lepiej. Endokrynolog pytając się jak śpię przepisał mi nowy lek tranxene ( benzodiazepina). Nie prosiłam o nic, powiedziałam ,że tak sobie śpię ale nie prosiłam o żaden lek. Powiedział, że poczuję się lepiej po nim. Myślałam, że jest to  dodatkowy lek na tarczycę. Ufałam lekarzom i to był błąd. Po miesiącu jak odstawiłam tranxene nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Znów chodziłam całymi nocami, nie mogłam spać, płacz non stop, nudności po prostu tragedia, nie wiedziałam co mi jest. Poszłam do internisty , która przepisała mi clonazepam 2mg. ( miałam brać 2 x 1 mg dziennie). Dalej nie wiedziałam co to za leki tym bardziej, że do tego leku nawet nie było ulotki w tamtych czasach. Wzięłam  tabletkę i znowu cud. Byłam zdrowa. Cóż , jeśli lek pomaga to trzeba brać. Tak wtedy myślałam, że jest to lek jak każdy inny. W końcu lekarz wie lepiej. I tak chodziłam po clonazepam najpierw do internisty a później do psychiatry. Po 12 latach brania clonazepam bez zwiększania dawki jakoś lek przestawał działać. Psychiatra przepisała mi estazolam 2 mg. I znów 12 lat brania w tej samej dawce. W międzyczasie była próba odstawienia estazolamu przez  3 miesiące ale nie dałam rady. Czułam się bardzo źle. Teraz wiem, że zbyt szybko odstawiłam. Po 3 miesiącach wróciłam do leku.  Lek dalej pomagał. Po 12 latach poczułam, że chyba nie potrzebuję już leków i sama zaczęłam odstawiać ale już po małej dawce. W sumie trwało to rok czasu. Były gorsze i lepsze dni ale jakoś nie najgorzej, miałam różne objawy ale ponieważ nie wiedziałam nic o benzo przypisywałam to różnym innym czynnikom a to pogodzie a to że zapalenie pęcherza itp. Dopiero po  całkowitym odstawieniu  estazolamu zaczęłam testować tabletki ziołowe, melatoninę, olejek CBD i inne żeby lepiej spać. Po jakimś czasie kupiłam melisę w tabletkach i to był strzał w 10. Wtedy nie wiedziałam, że melisa działa na te same receptory Gaba co benzo. Właściwie to takie ziołowe benzo. Poczułam się świetnie i tak brałam 4 lata. Do tego herbatki ziołowe typu rumianek- też działa na gaba jak benzo. Właściwie byłam zdrowa i czułam się dobrze. Czasami przed dentystą brałam doraźnie kawałeczek estazolamu. Niestety myślałam, że można raz na pół roku poratować się na uspokojenie i nie wyrzuciłam leków.  Błąd! Teraz to wiem. Właściwie byłam zdrowa. Czasami były jakieś delikatne symptomy ale jak to w życiu każdy ma jakieś gorsze dni. I przyszła pandemia covid. Zachorowałam i nie mogłam spać. Pomyślałam, że wezmę kawałeczek na noc. Właściwie nie wiem jak to się stało. Okazało się, że brałam to 2 tygodnie. Nie pamiętam tego kompletnie. Chyba przez gorączkę. Jak się zorientowałam to chciałam lek odstawić ale już się nie dało. Próbowałam 2 dni przerwy, potem 3 dni, 5 dni. Myślałam, że tak krótko brałam to dam radę. Niestety. Zaczęły się tak koszmarne objawy odstawienne, drgawki, poty, trzęsiawki, duszności, rwania w klatce piersiowej, akatyzja, koszmarne bóle brzucha, brak snu, że wpadłam w całkowitą panikę. Próbowałam wrócić do leku ale już nie działał. Teraz wiem, że przez takie skakanie tylko pogorszyłam sprawę. Jest to tzw. rozpalanie układu nerwowego. Udałam się do psychiatry, która przepisała relanium 2,5 mg x 2  na odstawienie i pregabalinę 75mg . W tym całym koszmarze i chaosie nie mogłam kompletnie myśleć. Znów zaufałam lekarzowi. Błąd. Od pregabaliny dostałam oczopląsu i nie mogłam wstać z łóżka. Relanium nie działało. Teraz wiem, że była za mała dawka. Znów powrót do estazolamu, lepiej ale, dalej ostre objawy się utrzymywały. Teraz wiem, że powinnam była zwiększyć dawkę. No cóż, gdybym wiedziała to co teraz wiem...  Znów powrót do relanium za namową lekarza z mniejszą dawką pregabaliny czyli lek Pragiola 25 mg zwiększając co kilka dni o następne 25 mg do 3 razy dziennie a równocześnie zmniejszając na siłę relanium . Dalej koszmarne ataki paniki, brak snu i wszystkie inne objawy. Zaczęłam czytać  to forum i benzobuddies. Okazuje się, że lekarze nie mają kompletnie pojęcia o odstawianiu benzodiazepin. Od samego początku byłam źle leczona. Nie dość, że pregabalina kompletnie nie pomogła to jeszcze dostałam w pakiecie inne objawy: problemy ze wzrokiem, zawroty głowy, uczucie totalnego ogłupienia i wiele innych. Czułam się jak debil! dosłownie. Lekarka powiedziała , że to przejdzie i tak czekałam półtora miesiąca. Nic nie przeszło, było coraz gorzej. Zaczęłam pomału odstawiać pragiolę. W międzyczasie testowałam inne leki: mirtor na noc w małej dawce- koszmar- rano chyba miałam psychozę, trittico na noc w małej dawce- to samo ,tylko doszedł jeszcze zespół niespokojnych nóg, pramolan- trochę lepiej ale później straszna akatyzja. Wszystko odstawione. Kiedyś próbowałam SSRI to myślałam że powybijam szyby w oknie. Innych leków już nie próbowałam. Przez półtorej miesiąca w bólach odstawiłam relanium ( teraz wiem , że za szybko). Po miesiącu pragiolę. Przez cały ten czas to jeden wielki ból, ataki paniki, akatyzja- chodziłam godzinami po domu, chciałam zedrzeć skórę z siebie,  myśli samobójcze codziennie, drgawki rąk, nóg szyi tak że nie mogłam utrzymać kubka ani nic zrobić, kompletny brak snu, straszliwe poty, drgawki wewnętrzne tak że wszystkie organy się trzęsły, koszmarne rwania w klatce piersiowej  że wyłam w poduszkę, duszenie- nie mogłam oddychać, ataki płaczu, ciśnienie ponad 150/100 i wyżej i wiele innych. Sama nie wiem jak to przeżyłam. Mam zespół stresu pourazowego. Lekarze nic nie pomogli. Nawet słynna doktor Basińska z Warszawy przez telefon wmawiała , że  po takim  czasie jak leku nie ma we krwi czyli po 3 miesiącach to nie mogą być objawy z odstawienia tylko że mam nerwicę i to wszystko jest już w mojej głowie. To przerażające jakimi ignorantami są lekarze a w szczególności psychiatrzy. Miałam kontakt chyba z 6 psychiatrami i żaden mnie nie rozumiał. Najlepiej by wypisywali tylko nowe leki. Mam teraz 8 i pół miesiąca przerwy od benzo i dalej to piekło. Schudłam 15 kilo, jestem coraz słabsza i wyniszczona fizycznie i psychicznie. Dalej mam akatyzję w środku ( rozrywanie każdego kawałka ciała) i muszę nieraz długo chodzić po domu żeby zużyć adrenalinę, która mnie rozrywa. Dalej mam drgawki całego ciała, bóle brzucha tak jakby ktoś dźgał mnie nożem i wykręcał wnętrzności ( myślę, że to uszkodzony nerw błędny współczulny), objawy Parkinsona, straszne pieczenie mózgu, śpię około 3-4 godziny czasem mniej. Teraz doszły zawroty głowy, problemy ze wzrokiem, DD, DR  i uczucie jakbym miała zemdleć. Praktycznie leżę w łóżku, nie mogę nic zrobić. Mąż się wszystkim zajmuje. Jestem tak słaba, że właściwie to myślę już tylko o śmierci.  Codziennie modlę się żeby to wszystko już się skończyło bo dalej tak nie dam rady a wiem z benzobuddies , że może ten koszmar trwać latami. Nie wiem jak ludzie to wytrzymują tak długo. Do lekarzy już nie chodzę. Raz , że nie mam siły a dwa że i tak mi nie pomogą. Powrót na benzo też nie ma sensu. Jest mało prawdopodobne że zadziała i że się ustabilizuję a może być jeszcze gorzej. Właściwie to nie mam wyjścia, chociaż jest jedno, jedyne żeby skończyć z tym cierpieniem... Przepraszam za mój długi wpis ale chciałam przestrzec ludzi przed tymi lekami. Pomagają jakiś czas a później niszczą wszystko. Najgorsze jest to,  że lekarze przepisują te tabletki a później nie maja pojęcia jak bezpiecznie je odstawić. Ja wiem , że większość statystycznie odstawia je bez problemu lub prawie bezboleśnie. Ja tez tak prawie odstawiłam za 2 razem i przez to nie miałam pojęcia, że będę przechodziła takie piekło.  Jestem też zalogowana na benzobuddies i wiem , że nie ma innej drogi jak dalej ta męczarnia. Tylko sił  i zdrowia brak coraz bardziej. Te wszystkie moje objawy utrzymują się od prawie roku włączając czas na relanium i pragioli codziennie. Najgorzej jest rano a po południu ciut lżej. Okazuje się, że to poranny kortyzol jest odpowiedzialny za wzrost wszystkich objawów i adrenalina ,która jest najwyższa właśnie rano. Aktualnie przyjmuję tylko  cytrynian magnezu ( okazuje się, że magnez tez działa na gaba A jak benzo), dalej melisę bo bym nie dała rady bez i  propranolol 10 mg x 2 dziennie na ciśnienie ale właściwie to nie za bardzo pomaga a nie chcę zwiększać  ponieważ myślę, że powoduje u mnie depresję. Na razie nie mogę odstawić ponieważ okazuje się , że na odstawieniu benzo propranolol trzeba tak jak benzo bardzo powoli odstawiać żeby nie dostać drgawek i zawału choć to małe dawki. Przez ten czas czytałam różne forum i wiem jedno, że benzo powinny być stosowane tylko w szpitalach do zabiegów. Wiem z relacji benzobuddies , że jest mnóstwo samobójstw przez benzo i nie dziwię się...  Na benzoinfo.com jest wiele wiadomości odnośnie benzo i ludzi którzy potwierdzają piekło odstawienia. Między innymi Cristine Narloch benzo, która popełniła samobójstwo. Na innym Lucinda meyer benzo you tube, która przeżyła i dalej walczy . Okazuje się, że nawet słynny psycholog Jordan Peterson wpadł w sidła benzo i można posłuchać na you tube o tym jak prawie zmarł przez te leki. To przerażające i smutne jak ludzie muszą się męczyć latami przez takie małe tabletki. Jakie szkody w mózgu wyrządzają...

 

Jastara, czytałam Twoje posty od początku i wiem jak jest Ci ciężko. Tyle czasu... Ale myślę, że Twój powrót na benzo może nie być tak bezpieczny po tak długim czasie . Ashton pisze, że układ nerwowy może być już uwrażliwiony na benzo i albo nie zadziała albo tylko na krótko i potem w tolerancji trzeba zwiększać dawkę żeby poczuć się lepiej a to droga do nikąd.

 

Będę kończyć. Nie wiem ile jeszcze dam radę to wszystko wytrzymać. Jeśli komuś pomogę tym moim wpisem żeby nie brał nigdy benzo to będę szczęśliwa..

Alicja.

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, AlicjaKa napisał(a):

Witam, jestem uzależniona od benzodiazepin i właściwie  nie widzę już jakiejkolwiek szansy na wyzdrowienie. Mam 60 lat. W roku 1995 zdiagnozowano u mnie nerwicę wegetatywną w szpitalu na oddziale laryngologii gdzie trafiłam z szumami w uszach i straszliwymi zawrotami głowy. Nie mogłam jeść, spać ciągle miałam nudności, kołatania serca, mrowienia w głowie . Wykonano mi szereg badań, z których nic nie wynikało. Wezwano psychiatrę po tym jak całą noc płacząc chodziłam po korytarzu  nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Po wizycie psychiatry na oddziale otrzymałam magnez dożylnie i relanium ( w szpitalu nie miałam pojęcia jakie leki mi podają). I nagle wszystko się uspokoiło- byłam całkowicie zdrowa. Po tygodniu wyszłam do domu ale już bez leków. Dostałam skierowanie do przychodni psychiatrycznej gdzie dalej przepisano mi magnez dożylnie ale już bez relanium. Czułam się coraz gorzej i nie wiedziałam co się znów dzieje. Psychiatra przepisała tylko amizepin, po którym strasznie żle się czułam i w końcu przestałam brać . W tym czasie  nie wiedziałam nic  o benzodiazepinach i tak po pół  roku bez żadnych leków  poczułam lepiej. Wszystko było w porządku aż do mojej wizyty u endokrynologa ,u którego od jakiegoś czasu leczyłam się na niedoczynność tarczycy. Wspomniałam , że byłam w szpitalu i mam zdiagnozowaną nerwicę wegetatywną ale jest już lepiej. Endokrynolog pytając się jak śpię przepisał mi nowy lek tranxene ( benzodiazepina). Nie prosiłam o nic, powiedziałam ,że tak sobie śpię ale nie prosiłam o żaden lek. Powiedział, że poczuję się lepiej po nim. Myślałam, że jest to  dodatkowy lek na tarczycę. Ufałam lekarzom i to był błąd. Po miesiącu jak odstawiłam tranxene nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Znów chodziłam całymi nocami, nie mogłam spać, płacz non stop, nudności po prostu tragedia, nie wiedziałam co mi jest. Poszłam do internisty , która przepisała mi clonazepam 2mg. ( miałam brać 2 x 1 mg dziennie). Dalej nie wiedziałam co to za leki tym bardziej, że do tego leku nawet nie było ulotki w tamtych czasach. Wzięłam  tabletkę i znowu cud. Byłam zdrowa. Cóż , jeśli lek pomaga to trzeba brać. Tak wtedy myślałam, że jest to lek jak każdy inny. W końcu lekarz wie lepiej. I tak chodziłam po clonazepam najpierw do internisty a później do psychiatry. Po 12 latach brania clonazepam bez zwiększania dawki jakoś lek przestawał działać. Psychiatra przepisała mi estazolam 2 mg. I znów 12 lat brania w tej samej dawce. W międzyczasie była próba odstawienia estazolamu przez  3 miesiące ale nie dałam rady. Czułam się bardzo źle. Teraz wiem, że zbyt szybko odstawiłam. Po 3 miesiącach wróciłam do leku.  Lek dalej pomagał. Po 12 latach poczułam, że chyba nie potrzebuję już leków i sama zaczęłam odstawiać ale już po małej dawce. W sumie trwało to rok czasu. Były gorsze i lepsze dni ale jakoś nie najgorzej, miałam różne objawy ale ponieważ nie wiedziałam nic o benzo przypisywałam to różnym innym czynnikom a to pogodzie a to że zapalenie pęcherza itp. Dopiero po  całkowitym odstawieniu  estazolamu zaczęłam testować tabletki ziołowe, melatoninę, olejek CBD i inne żeby lepiej spać. Po jakimś czasie kupiłam melisę w tabletkach i to był strzał w 10. Wtedy nie wiedziałam, że melisa działa na te same receptory Gaba co benzo. Właściwie to takie ziołowe benzo. Poczułam się świetnie i tak brałam 4 lata. Do tego herbatki ziołowe typu rumianek- też działa na gaba jak benzo. Właściwie byłam zdrowa i czułam się dobrze. Czasami przed dentystą brałam doraźnie kawałeczek estazolamu. Niestety myślałam, że można raz na pół roku poratować się na uspokojenie i nie wyrzuciłam leków.  Błąd! Teraz to wiem. Właściwie byłam zdrowa. Czasami były jakieś delikatne symptomy ale jak to w życiu każdy ma jakieś gorsze dni. I przyszła pandemia covid. Zachorowałam i nie mogłam spać. Pomyślałam, że wezmę kawałeczek na noc. Właściwie nie wiem jak to się stało. Okazało się, że brałam to 2 tygodnie. Nie pamiętam tego kompletnie. Chyba przez gorączkę. Jak się zorientowałam to chciałam lek odstawić ale już się nie dało. Próbowałam 2 dni przerwy, potem 3 dni, 5 dni. Myślałam, że tak krótko brałam to dam radę. Niestety. Zaczęły się tak koszmarne objawy odstawienne, drgawki, poty, trzęsiawki, duszności, rwania w klatce piersiowej, akatyzja, koszmarne bóle brzucha, brak snu, że wpadłam w całkowitą panikę. Próbowałam wrócić do leku ale już nie działał. Teraz wiem, że przez takie skakanie tylko pogorszyłam sprawę. Jest to tzw. rozpalanie układu nerwowego. Udałam się do psychiatry, która przepisała relanium 2,5 mg x 2  na odstawienie i pregabalinę 75mg . W tym całym koszmarze i chaosie nie mogłam kompletnie myśleć. Znów zaufałam lekarzowi. Błąd. Od pregabaliny dostałam oczopląsu i nie mogłam wstać z łóżka. Relanium nie działało. Teraz wiem, że była za mała dawka. Znów powrót do estazolamu, lepiej ale, dalej ostre objawy się utrzymywały. Teraz wiem, że powinnam była zwiększyć dawkę. No cóż, gdybym wiedziała to co teraz wiem...  Znów powrót do relanium za namową lekarza z mniejszą dawką pregabaliny czyli lek Pragiola 25 mg zwiększając co kilka dni o następne 25 mg do 3 razy dziennie a równocześnie zmniejszając na siłę relanium . Dalej koszmarne ataki paniki, brak snu i wszystkie inne objawy. Zaczęłam czytać  to forum i benzobuddies. Okazuje się, że lekarze nie mają kompletnie pojęcia o odstawianiu benzodiazepin. Od samego początku byłam źle leczona. Nie dość, że pregabalina kompletnie nie pomogła to jeszcze dostałam w pakiecie inne objawy: problemy ze wzrokiem, zawroty głowy, uczucie totalnego ogłupienia i wiele innych. Czułam się jak debil! dosłownie. Lekarka powiedziała , że to przejdzie i tak czekałam półtora miesiąca. Nic nie przeszło, było coraz gorzej. Zaczęłam pomału odstawiać pragiolę. W międzyczasie testowałam inne leki: mirtor na noc w małej dawce- koszmar- rano chyba miałam psychozę, trittico na noc w małej dawce- to samo ,tylko doszedł jeszcze zespół niespokojnych nóg, pramolan- trochę lepiej ale później straszna akatyzja. Wszystko odstawione. Kiedyś próbowałam SSRI to myślałam że powybijam szyby w oknie. Innych leków już nie próbowałam. Przez półtorej miesiąca w bólach odstawiłam relanium ( teraz wiem , że za szybko). Po miesiącu pragiolę. Przez cały ten czas to jeden wielki ból, ataki paniki, akatyzja- chodziłam godzinami po domu, chciałam zedrzeć skórę z siebie,  myśli samobójcze codziennie, drgawki rąk, nóg szyi tak że nie mogłam utrzymać kubka ani nic zrobić, kompletny brak snu, straszliwe poty, drgawki wewnętrzne tak że wszystkie organy się trzęsły, koszmarne rwania w klatce piersiowej  że wyłam w poduszkę, duszenie- nie mogłam oddychać, ataki płaczu, ciśnienie ponad 150/100 i wyżej i wiele innych. Sama nie wiem jak to przeżyłam. Mam zespół stresu pourazowego. Lekarze nic nie pomogli. Nawet słynna doktor Basińska z Warszawy przez telefon wmawiała , że  po takim  czasie jak leku nie ma we krwi czyli po 3 miesiącach to nie mogą być objawy z odstawienia tylko że mam nerwicę i to wszystko jest już w mojej głowie. To przerażające jakimi ignorantami są lekarze a w szczególności psychiatrzy. Miałam kontakt chyba z 6 psychiatrami i żaden mnie nie rozumiał. Najlepiej by wypisywali tylko nowe leki. Mam teraz 8 i pół miesiąca przerwy od benzo i dalej to piekło. Schudłam 15 kilo, jestem coraz słabsza i wyniszczona fizycznie i psychicznie. Dalej mam akatyzję w środku ( rozrywanie każdego kawałka ciała) i muszę nieraz długo chodzić po domu żeby zużyć adrenalinę, która mnie rozrywa. Dalej mam drgawki całego ciała, bóle brzucha tak jakby ktoś dźgał mnie nożem i wykręcał wnętrzności ( myślę, że to uszkodzony nerw błędny współczulny), objawy Parkinsona, straszne pieczenie mózgu, śpię około 3-4 godziny czasem mniej. Teraz doszły zawroty głowy, problemy ze wzrokiem, DD, DR  i uczucie jakbym miała zemdleć. Praktycznie leżę w łóżku, nie mogę nic zrobić. Mąż się wszystkim zajmuje. Jestem tak słaba, że właściwie to myślę już tylko o śmierci.  Codziennie modlę się żeby to wszystko już się skończyło bo dalej tak nie dam rady a wiem z benzobuddies , że może ten koszmar trwać latami. Nie wiem jak ludzie to wytrzymują tak długo. Do lekarzy już nie chodzę. Raz , że nie mam siły a dwa że i tak mi nie pomogą. Powrót na benzo też nie ma sensu. Jest mało prawdopodobne że zadziała i że się ustabilizuję a może być jeszcze gorzej. Właściwie to nie mam wyjścia, chociaż jest jedno, jedyne żeby skończyć z tym cierpieniem... Przepraszam za mój długi wpis ale chciałam przestrzec ludzi przed tymi lekami. Pomagają jakiś czas a później niszczą wszystko. Najgorsze jest to,  że lekarze przepisują te tabletki a później nie maja pojęcia jak bezpiecznie je odstawić. Ja wiem , że większość statystycznie odstawia je bez problemu lub prawie bezboleśnie. Ja tez tak prawie odstawiłam za 2 razem i przez to nie miałam pojęcia, że będę przechodziła takie piekło.  Jestem też zalogowana na benzobuddies i wiem , że nie ma innej drogi jak dalej ta męczarnia. Tylko sił  i zdrowia brak coraz bardziej. Te wszystkie moje objawy utrzymują się od prawie roku włączając czas na relanium i pragioli codziennie. Najgorzej jest rano a po południu ciut lżej. Okazuje się, że to poranny kortyzol jest odpowiedzialny za wzrost wszystkich objawów i adrenalina ,która jest najwyższa właśnie rano. Aktualnie przyjmuję tylko  cytrynian magnezu ( okazuje się, że magnez tez działa na gaba A jak benzo), dalej melisę bo bym nie dała rady bez i  propranolol 10 mg x 2 dziennie na ciśnienie ale właściwie to nie za bardzo pomaga a nie chcę zwiększać  ponieważ myślę, że powoduje u mnie depresję. Na razie nie mogę odstawić ponieważ okazuje się , że na odstawieniu benzo propranolol trzeba tak jak benzo bardzo powoli odstawiać żeby nie dostać drgawek i zawału choć to małe dawki. Przez ten czas czytałam różne forum i wiem jedno, że benzo powinny być stosowane tylko w szpitalach do zabiegów. Wiem z relacji benzobuddies , że jest mnóstwo samobójstw przez benzo i nie dziwię się...  Na benzoinfo.com jest wiele wiadomości odnośnie benzo i ludzi którzy potwierdzają piekło odstawienia. Między innymi Cristine Narloch benzo, która popełniła samobójstwo. Na innym Lucinda meyer benzo you tube, która przeżyła i dalej walczy . Okazuje się, że nawet słynny psycholog Jordan Peterson wpadł w sidła benzo i można posłuchać na you tube o tym jak prawie zmarł przez te leki. To przerażające i smutne jak ludzie muszą się męczyć latami przez takie małe tabletki. Jakie szkody w mózgu wyrządzają...

 

Jastara, czytałam Twoje posty od początku i wiem jak jest Ci ciężko. Tyle czasu... Ale myślę, że Twój powrót na benzo może nie być tak bezpieczny po tak długim czasie . Ashton pisze, że układ nerwowy może być już uwrażliwiony na benzo i albo nie zadziała albo tylko na krótko i potem w tolerancji trzeba zwiększać dawkę żeby poczuć się lepiej a to droga do nikąd.

 

Będę kończyć. Nie wiem ile jeszcze dam radę to wszystko wytrzymać. Jeśli komuś pomogę tym moim wpisem żeby nie brał nigdy benzo to będę szczęśliwa..

Alicja.

 

 

 

Witam Cię.Rozumiem Twoje cierpienie bo przeżywam to samo już 5 lat.Nie brałam długo, miałam przepisane na ataki paniki i związane z tym skoki ciśnienia.Mam zawroty głowy, sztywne mięśnie, najgorsze to uczucie jakbym miała zemdlec.Nie ufam lekarzom, nie wiem jak mam dalej żyć w tym cierpieniu? Mam 65 lat.Pozdrawiam , dzięki za wpis🌹

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja stara Witam Pania Serdecznie pisalam wczesniej z Panią pod nickiem Ryfka.Wiem ze  sie bardzo ciezko przechodzi odwyk od benzo ale nie radzila bym Pani wchodzic w to świnstwo od nowa Ja nie bore Alpoxu już 13 lat ale tez jeszcze niekiedy mam zawroty glowy  i inne rewelacje zwiazane z odwykiem 

Swora tak to co opisujesz to sa wszystko objawy odstawienne po alpazolamie mnie tak bolal kregoslup w trakcie odstawienia że nie moglam sie przekrecic na drugi bok na łóżku ani wstać z niego bo czulam jakby mi kręgoslup mial zaraz pęknać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jastara, dziękuję i też Cię rozumiem. Myślę, że ktoś kto tego nie przeżył nigdy nie zrozumie jak można czuć się podczas i po odstawieniu benzo . Myślę, że to uszkodzenie układu nerwowego. Inni piszą, że wszystko się regeneruje ale nie wiem czy w naszym wieku to takie proste. Chociaż na Benzobuddies są osoby starsze nawet w wieku 70 lat ,które odstawiają benzo po wielu latach stosowania z pozytywnym skutkiem. Kluczem jest bardzo, bardzo powolne odstawianie , może to zająć nawet kilka lat i słuchanie swojego ciała żeby nie wyniszczyć swojego organizmu. Są różne formy odstawiania .Niektórzy nawet ścierają pilnikiem ździebełka tabletki i  ważą na wadze jubilerskiej te dawki. Inni stosują mikrostożkowanie płynne nawet już minimalnych dawek . Niektórzy piszą, że nawet schemat Ashton jest zbyt szybki. Odstawiałaś powoli więc myślę, że jeszcze trochę i będziesz zdrowa. Tego Ci życzę z całego serca.❤️  Ja już nie mam takiej nadziei. Moje odstawianie tym razem było chaotyczne, zbyt szybkie, po prostu kompletna panika. Głupio słuchałam lekarzy zamiast siebie . Moje ciało jest już tak wyniszczone, że nie ma szans aby to odwrócić a końca cierpienia nie widać. Pisząc to całą się trzęsę, nawet zęby mi się trzęsą. Na szczęście akatyzja wieczorami  trochę zanika i mogę ciut odpocząć. Ale już się boję następnego ranka, który dzień w dzień jest taki sam. Duszenie, bóle ciała, drgawki, zawroty głowy, kompletna niemoc do utraty tchu jakbym umierała. Nie mam już siły a muszę chodzić bo czuję rozrywanie w środku każdej komórki mojego ciała. Chodząc nie mogę się wyprostować z powodu koszmarnego bólu brzucha.  Trzęsą mi się nogi, ręce, głowa i nie mogę złapać powietrza bo się duszę. Od 4 rano czuję jak powoli zaciskają się moje wnętrzności.  I tak dzień w dzień od prawie roku aż do wieczora. To jest jakiś koszmar. Naprawdę nie mam już siły. Mój mąż nie może już na to patrzeć i płacze razem ze mną . Myślałam, że z biegiem czasu będzie lepiej  ale niestety jest coraz gorzej.  Gdybym więcej wiedziała w tym czasie o odstawianiu i  jak  prawidłowo to zrobić może nie byłabym teraz w takim tragicznym  stanie. Ale posłuchałam się znów lekarzy.  Moje życie już dobiega  końca bo nie widzę  przyszłości w takim stanie... Nie szukam już pomocy bo wiem , że nikt już nie jest w stanie mi pomóc. Chciałabym tylko, żeby lekarze mieli więcej empatii i wiedzy co przepisują  innym ludziom. Po prostu nie chce mi się wierzyć, że od czasu wynalezienia relanium i wprowadzenia na rynek farmaceutyczny w 1963 przez tyle lat do tego czasu prawie nikt z lekarzy nie słyszał o tym, że odstawienie benzo może powodować tak długie objawy i tak wyniszczyć człowieka. Mówią przeważnie, że to nawrót choroby. Przecież to zmienia receptory w mózgu. I naturalne jest ,że tak jak ręka po złamaniu  tak również receptory muszą się zregenerować ponieważ zastępują je benzo. U jednego szybciej a u drugiego wolniej. Niektórzy w ogóle mogą odstawić benzo po dłuższym czasie stosowania  i nie mieć żadnych objawów. Każdy jest inny. Podejrzewam, że osoby wrażliwe mają po prostu słabszy układ nerwowy, słabsze receptory lub mniejszą ich ilość i tak  reagują silnie na ten lek. Niestety jesteśmy w tym małym procencie ludzi .

Alicja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, pamiętam, czytałam również o Twoich cierpieniach i jak wiele osób nie wierzyło, że może to trwać tak długo.  Dopiero jak poczytałam benzobuddies  zrozumiałam , że może to trwać latami , a czasami w ogóle nie da się wyleczyć całkowicie. Bardzo Ci współczuję 💔. Ashton pisze w swoim ostatnim dodatkowym opisie , że niestety u niektórych ludzi  objawy mogą być nie do końca uleczalne. Ale ja myślę, że tak naprawdę  w większości to głównie chodzi o formę odstawiania benzo . Tzw. zimny indyk czyli nagłe odstawienie oraz zbyt szybkie odstawienie  benzo może być bardzo niebezpieczne i niestety spowodować ostre i przedłużone objawy .  Właśnie nawet kilka, kilkanaście lat.  Niestety lekarze nie mają kompletnie pojęcia i traktują wszystkich jedną miarą w odstawianiu.  Prawdę mówiąc to trochę się załamałam tym wszystkim po przeczytaniu Ashton i forum  BB ale nic nie mogę z tym już zrobić . Ja przeżyłam już 60 lat i pogodziłam się przez te 8 miesięcy koszmaru, że chyba tyle mi jest dane i tyle wystarczy. Współczuję tylko tym młodym, wrażliwym  ludziom, którzy męczą się latami w takim koszmarze  jaki ja przechodzę. Przecież powinni mieć wspaniałe, zdrowe życie a ignorancja lekarzy zmienia ich życie w piekło .  Chciałabym tylko, żeby coś się zmieniło w przepisywaniu tak strasznych leków jakimi są benzo, to wszystko.

Alicja. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Pani AlicjoKa za wyrazy współczucia i ja również Pani wspólczuję tego cierrpienia zwiazanego z odwykiem od benzo.Teraz to juz bym tak nie postąpiła jak wtedy i odstawiala bym to świństwo stopniowo a nie tak jak ja nagle z 6mg Alproxu z dnia na dzien do zera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ryfka pamiętam Cię, dziękuję że się odezwałaś, również AlicjaKa dodała mi otuchy.Tylko powiedzcie mi dziewczyny jak żyć w takim cierpieniu? Mam 65 lat i teraz na emeryturze mogłabym żyć sobie spokojnie, pielęgnować moje róże i jeździć na wycieczki z wnukami.Każdy mój dzień to walka o przetrwanie, jak długo jeszcze? Jak wytłumaczyć bliskim to, co się ze mną dzieje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć, potwierdzam opinie o benzo

na początku leczenia dostałem m.in. Lorafen, doraźnie w stanach krytycznych. Byłem w fatalnym stanie, niesamowity lęk, natrętne myśli, itp.

Zażyłem i niesamowita ulga, namiastka normalności ale jak zszedł lek to potężny atak depresji, znowu zażyłem i historia się powtórzyła. Zacząłem czytać o tym leku i się przeraziłem że uzależnia (jak narkotyki) i stwierdziłem, że NIE. Było bardzo ciężko, próba sam.., ale przetrwałem 2 lata bez bonzo. Stwierdziłem, że na tym leku nic się nie zmieni bo ten lek nie leczy a tylko daje chwilową ulgę i uzależnia. Chciałem się zmierzyć z chorobą sam, albo Ja albo choroba. Choroba mnie zmieniła, chyba na leprze, bez benzo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, Barbara 33 napisał(a):

Jastara  to może niech sobie pani kupi tą melisę w w tabletkach  bo jak pisala pni AlicjaK że dziala na ten sam receptor w mozgu co benzo to napewno coś pomoże. I jeszcze jedno pytanko czy pije pani kawę?

Piję kawę, 2 filiżanki dziennie, to jedna z nielicznych przyjemności jaka mi w życiu została😁

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jastara no to widzisz jest powód Twojego złego samopoczucia.Kawa pobudza i tak już rozbity odstawieniem  centralny uklad nerwowy i stąd te nie mijajace objawy odstawienne.Trzeba calkowicie zrezygnowac z kofeiny i wszystko sie unormuje.Ja też pije kawe i muszejaodstawić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jastara, też się cały czas zastanawiam ile dam radę jeszcze wytrzymać. Dziś od rana  jak zwykle mam takie duszności, że nie mogę aż mówić. Mam uczucie jakby ktoś mnie topił i nie mogę zaczerpnąć powietrza. Do tego tępy, ostry i rozrywający ból brzucha. Wszystko mam skurczone w środku.  Trzęsę się non stop. Nie mogę już znieść tej męki i cierpienia. Wiem , że wszystko to neurologiczne objawy odstawienne tego leku. Cały czas szukam jakiegoś ratunku i nic nie znajduję. Miałyśmy po prostu pecha, że trafiłyśmy na lekarzy, którzy przepisali właśnie te leki. Też marzyłam o spokojnej emeryturze ale niestety nie będzie mi to dane. Mój mąż dopiero niedawno  zrozumiał , że to wina benzo i to w jakim jestem stanie wynika z uszkodzeń jakie dokonał ten lek. Właściwie nie powinnam nazywać tej trucizny lekiem. Być może jest lekiem w szpitalu do zabiegów lub  w hospicjach dla naprawdę ciężko chorych w stanach agonalnych ale nie w rękach lekarzy, którzy przepisują je  ludziom, którzy  mają tak jak np. Swora bóle kręgosłupa. Takich lekarzy powinno się eliminować z zawodu i sądzić za zniszczenie zdrowia i życia. Moja mama , która ma 88 lat i póki co lepsze zdrowie i psychiczne i fizyczne ode  mnie też nie rozumie , że mogę tak się czuć po odstawieniu leku, którego nie ma już w organizmie. Cały czas jej tłumaczyłam jak benzo niszczy mózg ale ostatnio już po prostu nic nie mówię... Cały czas chce mi się płakać gdy pomyślę jak wygląda teraz moje życie. Kompletna wegetacja w bólach i cierpieniu i jak z tym wszystkim żyć. Czy jest w ogóle jakiś sens? Nie jestem w stanie wyjść z domu, nie mogę z nikim się spotykać, nie mogę oglądać telewizji bo dostaję trzęsiawki od nadmiaru stymulacji, nie mogę słuchać muzyki. Każdy dźwięk wywołuje u mnie wstrząs i niepokój. To koszmar i jest coraz gorzej. Miałam nadzieję, że z czasem się polepszy ale coraz mniej w to wierzę. Mój syn , który ma 34 lata od początku mi wierzył i kiedy poczytał o tych lekach a właściwie jak powiedział narkotykach po prostu się rozpłakał. Nie mogę już znieść tej całej udręki. Wszyscy wkoło przez to cierpią. To jak rak , który wyniszcza mnie i całą moją rodzinę. Bardzo pragnę żeby  to  się skończyło  ale nadzieja jest coraz mniejsza. Myślę, że jeśli tak myślisz o powrocie do benzo powinnaś wypróbować najpierw środków ziołowych. Może właśnie melisa w tabletkach,  herbata rumiankowa ale 2 saszetki na kubek , passiflora, magnez by Ci pomógł. Mnie  po poprzednim odstawieniu bardzo pomogło.  Po prostu próbowałam co się da i jakoś poszło. Ale ja wtedy nie miałam kompletnej świadomości o benzo. Wiedziałam tylko, że ciężko jest odstawić i dlatego robiłam to bardzo powoli prawie rok  . Dopiero teraz jestem świadoma jakie zniszczenia wywołuje ten narkotyk. Dlatego jestem przerażona niewiedzą lekarzy a przede wszystkim psychiatrów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pani Alicjio  a pani pije kawę? Jesli tak to może w tym być problem.

Ja przez cały odwyk od benzo piłam kawę i pije ja do teraz.Zauważylam że jak odstawilam benzo to pilam jej jeszcze więcej  i dlatego te moje objawy odstawienne tak dlugo trwaly bo mozg podsycany kofeiną nie mógł się zregenerować 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, AlicjaKa napisał(a):

Jastara, też się cały czas zastanawiam ile dam radę jeszcze wytrzymać. Dziś od rana  jak zwykle mam takie duszności, że nie mogę aż mówić. Mam uczucie jakby ktoś mnie topił i nie mogę zaczerpnąć powietrza. Do tego tępy, ostry i rozrywający ból brzucha. Wszystko mam skurczone w środku.  Trzęsę się non stop. Nie mogę już znieść tej męki i cierpienia. Wiem , że wszystko to neurologiczne objawy odstawienne tego leku. Cały czas szukam jakiegoś ratunku i nic nie znajduję. Miałyśmy po prostu pecha, że trafiłyśmy na lekarzy, którzy przepisali właśnie te leki. Też marzyłam o spokojnej emeryturze ale niestety nie będzie mi to dane. Mój mąż dopiero niedawno  zrozumiał , że to wina benzo i to w jakim jestem stanie wynika z uszkodzeń jakie dokonał ten lek. Właściwie nie powinnam nazywać tej trucizny lekiem. Być może jest lekiem w szpitalu do zabiegów lub  w hospicjach dla naprawdę ciężko chorych w stanach agonalnych ale nie w rękach lekarzy, którzy przepisują je  ludziom, którzy  mają tak jak np. Swora bóle kręgosłupa. Takich lekarzy powinno się eliminować z zawodu i sądzić za zniszczenie zdrowia i życia. Moja mama , która ma 88 lat i póki co lepsze zdrowie i psychiczne i fizyczne ode  mnie też nie rozumie , że mogę tak się czuć po odstawieniu leku, którego nie ma już w organizmie. Cały czas jej tłumaczyłam jak benzo niszczy mózg ale ostatnio już po prostu nic nie mówię... Cały czas chce mi się płakać gdy pomyślę jak wygląda teraz moje życie. Kompletna wegetacja w bólach i cierpieniu i jak z tym wszystkim żyć. Czy jest w ogóle jakiś sens? Nie jestem w stanie wyjść z domu, nie mogę z nikim się spotykać, nie mogę oglądać telewizji bo dostaję trzęsiawki od nadmiaru stymulacji, nie mogę słuchać muzyki. Każdy dźwięk wywołuje u mnie wstrząs i niepokój. To koszmar i jest coraz gorzej. Miałam nadzieję, że z czasem się polepszy ale coraz mniej w to wierzę. Mój syn , który ma 34 lata od początku mi wierzył i kiedy poczytał o tych lekach a właściwie jak powiedział narkotykach po prostu się rozpłakał. Nie mogę już znieść tej całej udręki. Wszyscy wkoło przez to cierpią. To jak rak , który wyniszcza mnie i całą moją rodzinę. Bardzo pragnę żeby  to  się skończyło  ale nadzieja jest coraz mniejsza. Myślę, że jeśli tak myślisz o powrocie do benzo powinnaś wypróbować najpierw środków ziołowych. Może właśnie melisa w tabletkach,  herbata rumiankowa ale 2 saszetki na kubek , passiflora, magnez by Ci pomógł. Mnie  po poprzednim odstawieniu bardzo pomogło.  Po prostu próbowałam co się da i jakoś poszło. Ale ja wtedy nie miałam kompletnej świadomości o benzo. Wiedziałam tylko, że ciężko jest odstawić i dlatego robiłam to bardzo powoli prawie rok  . Dopiero teraz jestem świadoma jakie zniszczenia wywołuje ten narkotyk. Dlatego jestem przerażona niewiedzą lekarzy a przede wszystkim psychiatrów.

Próbowałam już wszystkiego, przez 2 lata chodziłam po lekarzach, krew co chwilę badana, wszystko zawsze w porządku.Potem pojechałam do zakonnika który leczy ziołami, niestety też mi nie pomógł.Mnie dziś znowu obudziły drgawki, tak jest co rano, wiem że mam uszkodzony układ nerwowy i nie ma na to lekarstwa.Żyję z dnia na dzień i nie ma we mnie żadnej radości.Czytałam niedawno na benzobuddies historię kobiety która też tak cierpiała po odstawieniu i zaczęła znowu brać, pomogło, wróciła do pracy i teraz zaczyna znowu odstawiac powoli.Tylko że ona jest młoda, ja już nie mam dużo czasu przed sobą, tak myślę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, te wszystkie drgawki to neurologiczne uszkodzenia po benzo. Rano jest zawsze najgorzej bo dochodzi wysoki wzrost kortyzolu. U zdrowych ludzi kortyzol daje napęd na rozpoczęcie każdego dnia. U ludzi z osłabionym układem nerwowym powoduje właśnie rano niepokój, wysokie ciśnienie, drżenia itp. Może propranolol mała dawka by pomógł? Ja biorę ale chyba za małą dawkę i w moim przypadku  mało co pomaga ale nie wiem czy nie byłoby gorzej gdybym nic nie wzięła. Tak, czytałam też jak niektórzy ludzie wracają do benzo. Zresztą się nie dziwię . Ja cały czas też o tym myślę czy by to pomogło. Ale  to wielka niewiadoma. Jeśli komuś się uda to jak wygrana w totka. Myślę, że to zależy od wielu czynników. Przede wszystkim czy dane benzo będzie jeszcze działało ( czy była już tolerancja na lek ), czy układ nerwowy jest zbyt uwrażliwiony czyli rozchwiany przez odstawienie, to zależy też jak odstawiała benzo, w jakim jest wieku i stanie zdrowotnym, ile czasu jest od odstawienia benzo. Czasem jest tak, że ludzie wracają i przez dwa tygodnie czują się dobrze a potem następuje tolerancja i muszą już zwiększać dawkę tylko po to żeby nie mieć objawów odstawiennych. Niektórzy zwiększają dawkę i się stabilizują ,a niektórzy muszą  zacząć  szybko redukować dawki i przechodzą gorsze piekło niż wcześniej.  Nie ma reguły.  Każde następne odstawianie jest gorsze. Myślę, że chodzi o coraz bardziej zniszczone receptory. Za każdym razem bardziej się  zmniejszają. Poza tym też nie wiadomo ile czasu zajmie nowa odstawka benzo. Ja,  jak pierwszy raz odstawiałam przez 3 miesiące ( było to zbyt szybkie odstawianie przepisane przez psychiatrę) to następne 3 miesiące nie brałam benzo. Bardzo źle się czułam ale jakoś funkcjonowałam. Pamiętam, że dostałam czyraka na nodze i też miałam duszności ale nie takie jak teraz.  Wrzód był tak głęboko, że dochodził prawie do kości.  Brałam wtedy antybiotyk, żeby nie stracić nogi. Koszmar. Po prostu organizm był tak osłabiony, że układ immunologiczny nie dawał rady. Wtedy właśnie wróciłam do benzo i nie było problemu. W tamtej chwili nie miałam kompletnie pojęcia jak to wszystko działa i co to za leki.

Po prostu wróciłam do poprzedniej dawki i w ciągu jednej chwili wszystko wróciło do normy. Dlatego za drugim razem odstawiałam bardzo powoli, żeby nie było takich rzeczy. Lekarz w sumie nawet nie wiedziała, że odstawiam sama według własnego schematu.  Nie był on jakiś skomplikowany. Po prostu na oko zmniejszałam tabletkę w zależności jak się czułam. Przez ten czas gorzej się czułam ale funkcjonowałam prawie normalnie. Pamiętam różne objawy, zwiększony niepokój, czasem też trzęsły się ręce rano, miałam przewlekłe zapalenie pęcherza, bóle bioder, jakieś prądy w pośladkach, później ból kości ogonowej ale to były na prawdę bardzo delikatne objawy, zazwyczaj krótkotrwałe i nie przywiązywałam do tego większej uwagi. Teraz z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, że były to właśnie objawy odstawiania benzo. Teraz powrót do benzo może nie być taki łatwy i czasami tak bym chciała choć na chwilę mieć trochę spokoju... Móc po prostu usiąść na kanapie, obejrzeć jakiś film i pójść spokojnie spać. Tylko tyle i aż tyle. Najgorsze we wszystkim jest to, że jestem w wieku gdzie mogą wystąpić jakieś problemy zdrowotne, typu operacja ( mam kamień w woreczku żółciowym- jestem teraz przekonana, że to od tabletek benzo) to co wtedy? Przecież wszędzie w szpitalach podają benzo przed operacją. Samo znieczulenie ogólne też wiąże się z sedacją i receptorami GabaA. Teraz nawet nie mogę zrobić kolonoskopii czy gastroskopii jak normalni ludzie bo podają benzo do znieczulenia. Zresztą teraz to i tak niewykonalne z powodu , że się tak strasznie trzęsę i nie daję rady wyjść z domu. Chyba niedługo potrzebny będzie wózek inwalidzki bo nie mogę dłużej stać niż 5 minut. To jest dramat jak w przeciągu roku zniszczyły mnie te narkotyki i lekarze przez swoją ignorancję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, AlicjaKa napisał(a):

Tak, te wszystkie drgawki to neurologiczne uszkodzenia po benzo. Rano jest zawsze najgorzej bo dochodzi wysoki wzrost kortyzolu. U zdrowych ludzi kortyzol daje napęd na rozpoczęcie każdego dnia. U ludzi z osłabionym układem nerwowym powoduje właśnie rano niepokój, wysokie ciśnienie, drżenia itp. Może propranolol mała dawka by pomógł? Ja biorę ale chyba za małą dawkę i w moim przypadku  mało co pomaga ale nie wiem czy nie byłoby gorzej gdybym nic nie wzięła. Tak, czytałam też jak niektórzy ludzie wracają do benzo. Zresztą się nie dziwię . Ja cały czas też o tym myślę czy by to pomogło. Ale  to wielka niewiadoma. Jeśli komuś się uda to jak wygrana w totka. Myślę, że to zależy od wielu czynników. Przede wszystkim czy dane benzo będzie jeszcze działało ( czy była już tolerancja na lek ), czy układ nerwowy jest zbyt uwrażliwiony czyli rozchwiany przez odstawienie, to zależy też jak odstawiała benzo, w jakim jest wieku i stanie zdrowotnym, ile czasu jest od odstawienia benzo. Czasem jest tak, że ludzie wracają i przez dwa tygodnie czują się dobrze a potem następuje tolerancja i muszą już zwiększać dawkę tylko po to żeby nie mieć objawów odstawiennych. Niektórzy zwiększają dawkę i się stabilizują ,a niektórzy muszą  zacząć  szybko redukować dawki i przechodzą gorsze piekło niż wcześniej.  Nie ma reguły.  Każde następne odstawianie jest gorsze. Myślę, że chodzi o coraz bardziej zniszczone receptory. Za każdym razem bardziej się  zmniejszają. Poza tym też nie wiadomo ile czasu zajmie nowa odstawka benzo. Ja,  jak pierwszy raz odstawiałam przez 3 miesiące ( było to zbyt szybkie odstawianie przepisane przez psychiatrę) to następne 3 miesiące nie brałam benzo. Bardzo źle się czułam ale jakoś funkcjonowałam. Pamiętam, że dostałam czyraka na nodze i też miałam duszności ale nie takie jak teraz.  Wrzód był tak głęboko, że dochodził prawie do kości.  Brałam wtedy antybiotyk, żeby nie stracić nogi. Koszmar. Po prostu organizm był tak osłabiony, że układ immunologiczny nie dawał rady. Wtedy właśnie wróciłam do benzo i nie było problemu. W tamtej chwili nie miałam kompletnie pojęcia jak to wszystko działa i co to za leki.

Po prostu wróciłam do poprzedniej dawki i w ciągu jednej chwili wszystko wróciło do normy. Dlatego za drugim razem odstawiałam bardzo powoli, żeby nie było takich rzeczy. Lekarz w sumie nawet nie wiedziała, że odstawiam sama według własnego schematu.  Nie był on jakiś skomplikowany. Po prostu na oko zmniejszałam tabletkę w zależności jak się czułam. Przez ten czas gorzej się czułam ale funkcjonowałam prawie normalnie. Pamiętam różne objawy, zwiększony niepokój, czasem też trzęsły się ręce rano, miałam przewlekłe zapalenie pęcherza, bóle bioder, jakieś prądy w pośladkach, później ból kości ogonowej ale to były na prawdę bardzo delikatne objawy, zazwyczaj krótkotrwałe i nie przywiązywałam do tego większej uwagi. Teraz z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, że były to właśnie objawy odstawiania benzo. Teraz powrót do benzo może nie być taki łatwy i czasami tak bym chciała choć na chwilę mieć trochę spokoju... Móc po prostu usiąść na kanapie, obejrzeć jakiś film i pójść spokojnie spać. Tylko tyle i aż tyle. Najgorsze we wszystkim jest to, że jestem w wieku gdzie mogą wystąpić jakieś problemy zdrowotne, typu operacja ( mam kamień w woreczku żółciowym- jestem teraz przekonana, że to od tabletek benzo) to co wtedy? Przecież wszędzie w szpitalach podają benzo przed operacją. Samo znieczulenie ogólne też wiąże się z sedacją i receptorami GabaA. Teraz nawet nie mogę zrobić kolonoskopii czy gastroskopii jak normalni ludzie bo podają benzo do znieczulenia. Zresztą teraz to i tak niewykonalne z powodu , że się tak strasznie trzęsę i nie daję rady wyjść z domu. Chyba niedługo potrzebny będzie wózek inwalidzki bo nie mogę dłużej stać niż 5 minut. To jest dramat jak w przeciągu roku zniszczyły mnie te narkotyki i lekarze przez swoją ignorancję.

Więc co robić, jak żyć? Ide do przodu każdego dnia, ale nikt nie wie ile mnie to kosztuje.Mąż mówi, żebym wzięła i nie męczyła się tak.Jednak tak jak mówisz, gdy zacznę znowu brać to nie wiadomo jak to się skończy?Boję się, często płacze z bezsilności.Niepotrzebnie zaufałam kiedyś lekarzowi, teraz nie ufam już żadnemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też codziennie płaczę a często nawet wyję w poduszkę z bólu i z bezsilności. Nigdy w życiu tyle nie płakałam. To już prawie rok i tak w dzień w dzień. Mój mąż też czasami mówi, że być może powrót  do benzo byłby najlepszą opcją. Też nie może już tego wszystkiego znieść i patrzeć jak się codziennie męczę. Czasami nawet rozważam eutanazję ale jak czytałam są to długie procedury czy w Holandii czy w Szwajcarii i nie wiem czy dałabym radę w ogóle tam dojechać w takim stanie. Moje życie ( o ile można nazwać to życiem) teraz to jedna wielka trauma. Codziennie nie mogę w to uwierzyć w jakim koszmarze jestem. Czasami myślę, że to nie dzieje się tak naprawdę, że to jakiś sen koszmarny i zaraz się obudzę. Właściwie to myślę dużo o śmierci . Kiedyś się bałam ale teraz to mnie uspakaja i wiem , że mogłabym wreszcie zaznać spokoju. Mózg i układ nerwowy to tak delikatna struktura, która tak na prawdę nie została i pewnie nigdy nie zostanie poznana do końca. Każdy człowiek jest inny i u każdego mózg się różni maleńkimi detalami. Chociażby ilością receptorów lub  po prostu mogą być one słabsze u jednego człowieka.  Dlatego jedni częściej zapadają na nerwice , lęki, ataki paniki  a inni mogą sobie z łatwością poradzić z najgorszym stresem. Natomiast leczy się każdego jednakowo jak robota z każdą śrubką w tym samym miejscu. Dlatego tak złożone i trudne jest odstawianie i  powrót do tych leków i u każdego jest inaczej. Czytając ciągle benzobuddies zauważyłam, że nawet dane benzo ma znaczenie. Niektórzy nie tolerują np. relanium i nie mogą odstawiać z protokołem Ashton. Pamiętam, że kiedyś dostałam lorafen do spróbowania i kompletnie mi nie pasował. Żle się czułam po nim.  Lekarze mówią, że to benzo i to benzo to żadna różnica. Okazuje się, że to duża różnica.  Może być tak, że po prostu pierwotne benzo , które brałaś nie zadziała bo organizm już się do niego przyzwyczaił i wyrobił tolerancję  a inne benzo nie zadziała bo nie będzie pasować. Często jest tak, że nawet jak ktoś nie brał rok lub dłużej i weźmie nawet jedną dawkę po tak długim czasie mówi, że już tak nie działa jak wcześniej albo , że nie czuje nic. Więc jest to tak naprawdę loteria. Nam się wydaje , że jak wrócimy do benzo to zadziała jak dawniej i zniesie wszystkie objawy bo pamiętamy jak było wcześniej, że działał i było dobrze. Ale za drugim razem może być inaczej.  Tak naprawdę póki  nie spróbujesz to nie będziesz wiedziała jak zareagujesz na lek po tak długim czasie. Wprawdzie Ashton pisze, że 1 dawka np. podczas operacji nie grozi konsekwencjami i nie należy się jej bać  ale  jak zareaguje organizm tego nie bedziemy wiedzieć. Ja sama od czasu do czasu czyli raz na pól roku po odstawieniu brałam przed dentystą kawałeczek benzo bo nie wiedziałam, że  tak nie można i nic mi nie było . I wydaje mi się, że już wtedy nie działał tak jak dawniej. Ale wtedy nie zwróciłam na to uwagi. A jak dalej żyć ? Sama nie wiem... Bo to wegetacja teraz , a tak dłużej żyć w bólu po prostu się nie da.  Bóle neurologiczne  tzw. nerwobóle są najgorszymi bólami nie do zniesienia dla człowieka . Przykłąd ? Ból tzw. korzonków. Ile można znieść . Tydzień? Dwa? A przecież są leki przeciwbólowe. I co. I też wyją z bólu czasami. Kto mógłby wytrzymać kilka lat?  Niektórzy ludzie którzy przeszli raka i leczenie chemią twierdzą , że odstawienie benzo jest gorsze od tego co przeszli w związku z rakiem. Ja też już nie ufam lekarzom. Szkoda, że kiedy dostałam pierwsze benzo nie było  internetu i forum takie jak to czy BB. Może potoczyłoby się wszystko inaczej... Nikt  nigdy nie będzie wiedział jaki to ból i koszmar jeśli tego sam nie przeżyje. Czasami myślę, choć nigdy nikomu nie życzyłam źle, że taki lekarz powinien sam pobrać benzo i doświadczyć nagłego odstawienia. Wtedy by wiedział na czym to polega i jak inni się męczą. Nie umiem Ci poradzić niestety bo sama ciągle nie wiem co mam ze sobą zrobić. Wiem tylko, że dłużej tego nie zniosę.

Barbara, ja myślę, że bardziej zainteresowane są firmy farmaceutyczne. To one zbijają największe pieniądze na cierpieniu ludzi. Lekarze to tylko wypisywacze recept ogłupieni i wyszkoleni właśnie przez firmy farmaceutyczne . Właściwie to mogłyby to robić roboty za nich i nie byłoby żadnej różnicy. Ale oczywiście obie instytucje mnożą zyski. Lekarz to taki pośrednik w białym fartuchu. Najgorsze, że lekarze  przysięgali nie szkodzić a trują  i niszczą ludzi w imię zysku.  Tak patrząc z boku to najgorsza jest psychiatria. Ma najwięcej trujących i uzależniających leków. Właściwie narkotyków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AlicjaKa Boże jak mi Cie szkoda z tego co Ty tu opisujesz to musi sz przechodzić gehenne po odstswieniu tego syfu i to jeszcze gorzej niż ja.Tak pani Alicjo dla konował9w liczy się tylko kasa i gratyfikacje w postaci wczasów od firm farmaceutycznych,a nie pacjent! A pani musi okropnie cierpieć jak musli pani o eutanazji

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Barbara, dziękuję za współczucie.💕 Tak, takiego bólu nigdy w życiu nie doświadczyłam. Miałam wiele chorób, mówią, że schodzenie kamieni nerkowych to straszny ból. Miałam kilka kamieni, które musiałam w potocznej nazwie urodzić. Później miałam operację usuwania kamienia z moczowodu pod znieczuleniem w kręgosłup bo mi się nerka zablokowała przez ten kamień. Ból tej nerki , która powiększyła mi się dwukrotnie bo nie było odpływu był masakryczny. Nawet morfina nie działała na ten ból. Rodziłam  też syna całą dobę i potrafiłam zupełnie wytrzymać bez krzyków tak jak to nieraz się widzi przy skurczach. Ale wszystkie te bóle to są niczym w porównaniu z tym co teraz przechodzę. Dlatego myślę już o różnych rzeczach.  Jestem naprawdę odporna na ból a tego znieść nie mogę.  To jest największa tortura na świecie jaką można zadać człowiekowi. I zrobiła to taka mała tabletka. Niewiarygodne  wprost jak można stworzyć  taki lek. Dlatego nie wiem ile jeszcze zdołam wytrzymać. Najgorszy jest ból z powodu akatyzji, który rozrywa wnętrzności i powoduje , że chcesz wydostać się ze swojej skóry. Chodzisz godzinami bo nie możesz siedzieć, leżeć, stać. Dosłownie wyjesz , tarzasz się po podłodze i  nie wiesz co ze sobą zrobić. Czasami miałam ochotę wydrapać paznokciami dziurę w podłodze, walić rękami i nogami w ścianę. To jest koszmar!. Mam to codziennie rano dodatkowo duszenie, objawy parkinsona, dławienie , uczucie jakbym się topiła i była pod wodą, zawroty głowy, jakbym miała ciężki covid i totalne osłabienie jakbym umierała. Pieczenie w głowie, sztywne nogi i wiele innych. Dosłownie słaniasz się ze zmęczenia a nie możesz odpocząć i usiąść na chwilę. Żebym chociaż miała jakąś minimalną poprawę to bym miała jeszcze nadzieję, że będzie lepiej żeby wytrzymać to wszystko. Ale niestety dzisiaj przez prawie całą noc wewnętrzne drżenie nie chciało ustać. Do tej pory chociaż noc była minimalnym odpoczynkiem od tego wszystkiego w ciągu dnia. Chociaż często nie śpię albo śpię 3, 4 godziny. Ile można wytrzymać. Na benzobuddies próbuję znależć kogoś kto ma tak ekstremalne objawy i w takiej ilości równocześnie. Jak do tej pory znalazłam tylko dwie osoby, które miały podobne objawy ale nie na BB a na innej stronie. Obydwie popełniły samobójstwo. Jedna to Cristine Narloch benzo, która wytrzymała aż 21 miesięcy. Miała tylko 48 lat. A druga to Cassandra też ze strony www.benzoinfo.com

I pomyśleć, że wszystko to zasługa  lekarzy, którzy przez złe przepisywanie i  odstawienie benzo doprowadzili do śmierci  dwie wspaniałe, młode osoby. Chociaż ja powiedziałabym bardziej, że po prostu to było zabójstwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×