Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

Biega boso po mieście?Nawet to?

 

Slyszalam,że jestem podobna do glownej bohaterki od swojego terapeuty,ale nie wiedzialam,że z powodu biegania na bosaka po ulicach

 

A manipulowanie ludzmi.. paskudna,tania,zawstydzająca skłonność.Więc można inaczej?

A ja niby nigdy nie byłam aż tak "szalona"... nie cięłam się, nie biegałam na bosaka, nigdy nie miałam zaniżonego poczucia wartości, wiedziałam, że JESTEM warta kochania...porzucenia...no porzucenia to się bałam i rzeczywiście czyniłam frenetyczn wysiłki, żeby tego uniknąć, tyle, że nie dotyczyło to tak bardzo facetów jak rodziny...np. gdy moja matka urządzała awantury, czułam nieposkromioną potrzebę opowiedzenia tego komuś, bo bałam się, że moja mama powie swoją wersję i mnie zniszczy...bo w tym jest moja mama dobra...w niszczeniu ludzi...Ona to robi nieswiadomie, ale potrafi długie tygodnie kogoś niszczyć, przekonywac całe otoczenie jaki ten ktoś (np. ja) jest straszny, aż otoczenie się odwróci do tego kogoś i ten ktoś zostanie sam...i tego się bałam frenetycznie...aż do pierwszego razu gdy postawiłam pierwszy raz tak rzeczywiście na swoim, że idę do szpitala...co prawda nic mi to nie dało, ale uniezależniłam się psychicznie od mojej mamy...co do reszty mojego "szaleństwa"...niby jestem normalna...a jednak prawie nei odczuwam emocji...i z tego powodu mam myśli samobójcze...i czuję pustkę i nudę...i z tego powodu, jak również z powodu mojego "odkochania się" zostalam zakwalifikowana jako border...choć dr Roś się z tym nie zgadza...on uwazą, że nie mam takiej osobowości...że to tlyko reakzcja na stresy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeśli chodzi o "Uratuj mnie" to ja się dziwnie czuję wiedząc, że moja terapeutka zna tę książkę niemalże na pamięć, bo to tak jakby czytała we mnie jak w otwartej księdze, jakby mnie całkiem rozgryzła, czuję się jakbym była obnażona, bo... mój stosunek i uczucia do niej są identyczne jak Rachel do swojego terapeuty, po prostu identyczne. :hide: i zdaje się, że ona doskonale o tym wie. :mrgreen::pirate::roll:

 

-- 11 maja 2011, 19:25 --

 

Moja babcia to samo.Jak rozcielam sobie ścięgna-"Ty cholerna egoitko!jak moglas MI to zrobic

 

Wiesz co, takie teksty, a właściwie taka postawa jest chyba typowa w rodzinach ludzi z problemami osobowościowymi, zwłaszcza border, zależną, symbiotyczną i anoreksją. To, co Ty robisz-czujesz, druga osoba z takiej rodziny interpretuje w odniesieniu DO SIEBIE. Nie ma "Ciebie", w sensie, że nie są zauważone Twoje (odrębne) uczucia/powody/problemy, ale w związku z Twoim (martwiącym/złym/jakimkolwiek)zachowaniem na pierwszym lub jedynym planie są uczucia tej drugiej osoby. "Jak możesz MI to robić", "Wiesz, ile JA się przez Ciebie martwię", "Aż MNIE serce boli..", "Nie martw MNIE", "Zdenerwowałaś MNIE", "Męczysz MNIE", Nie strasz MNIE". I tu nie chodzi tylko o kryzysy, ale generalnie.

 

normalnie jakbym czytała o swojej rodzinie. :shock::shock::shock: no może zabrakło jeszcze ciągłych tekstów o poświęcaniu się dla mnie, wpędzaniu do grobu, niewdzięczności i konieczności odwdzięczenia się im na starość. :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeśli chodzi o "Uratuj mnie" to ja się dziwnie czuję wiedząc, że moja terapeutka zna tę książkę niemalże na pamięć, bo to tak jakby czytała we mnie jak w otwartej księdze, jakby mnie całkiem rozgryzła, czuję się jakbym była obnażona, bo... mój stosunek i uczucia do niej są identyczne jak Rachel do swojego terapeuty, po prostu identyczne. i zdaje się, że ona doskonale o tym wie.

A ja tak nigdy, nigdy nie miałam...czytam tę książkę jak coś zupełnie mi obcego...to jest szalone po porstu...to postępowanie Rachel...więc nie wiem dlaczego zostałam zakwalifikowana jako border przez moją obecną lekarkę...nawet w Kraku tego nie stiwerdzili, tam w Kraku w ogóle się wystrzagją wrzucania wszystkiego w jeden wielki worek border... mi się wydaje, że jeśli w ogóle mam z.o. to mieszane, tak jak mi to poprzednio w szpitalu stwierdziła moja lekarka...no albo Roś ma rację, że to stan borderline, a nie osobowość...ogólnie zawsze byłam "inna", bardziej wrażlia, bardziej głęboko myśląca...w tym sensie...i dużo lęku miałam ..i ukrytej złości na moich rodziców...zresztą mi obojętne jak się nazywa to co mi jest...bylebym znowu zaczęła odczuwać uczucia

 

-- 11 maja 2011, 20:30 --

 

normalnie jakbym czytała o swojej rodzinie. no może zabrakło jeszcze ciągłych tekstów o poświęcaniu się dla mnie, wpędzaniu do grobu, niewdzięczności i konieczności odwdzięczenia się im na starość.

kurka...u mnie tez! zwłaszczsa to "wpędzanie do grobu"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja siostra słowem nie skomentowała, jak się jej po dwóch latach przyznałam do próby samobójczej.

Taki temat tabu. Widzi sznity na ręce i nic nie mówi. Udaje, że ich nie ma.

 

Sama już nie wiem, co gorsze - czy to odnoszenie wszystkiego do siebie i ich nastroje na 1.(=jedynym) miejscu (chodzi mi bardziej o dorosłych, rodziców) czy ta zlewka na całego, czy jeszcze kpina, bagatelizowanie, porównywanie i pomniejszanie... Generalnie i tak wszystko sprowadza się do pomijania Ciebie, mnie.

Ja myślę, że u moich też działa mechanizm zaprzeczania, no bo jak tu inaczej zrozumieć, że ja leżałam w szpitalu z powodu anoreksji, która zagraża życiu, widać jak na dłoni, jak wyglądałam (bo myśli "s" nie widać), mdlałam, a oni się w telefonach do mnie martwili, co z moimi studiami (sic!)... Inteligencji im nie brak, ale wyobraźni chyba tak...

 

Nigdy mnie nie pyta, jak się czuję, a ja nie mówię.

 

U mnie to pytanie padało czasem, gdy byłam chora (fizycznie).

No a zdrowa osoba "nie czuje się".

Tzn. moja matka "czuje się" (zazwyczaj źle - "PRZEZE MNIE"), a ja nie czuję.

W moim domu był i jest kult intelektu, wiedzy, kultury oraz rozmów na "wyższym poziomie", a nie jakichś tam emocji :roll:

 

-- 11 maja 2011, 21:35 --

 

Przestał pisać bo poczuł się wtedy tak jak Wy teraz, że to już nie Jego klimat i atmosfera, Miniaa tez ucichła a miała wtedy i ma do tej pory poważne problemy.

 

Co prawda nie znam tamtej sytuacji, ale... ucichła, bo co? Bo w wątku na forum otwartym pojawiły się nowe osoby, które mają prawo pisać? I czyja to "wina"..? Tych osób, które miały prawo pisać, czy tego, że forumowiczka nie potrafiła się dostosować do nowej sytuacji?

No bo jeśli ktoś ma monopol na dany wątek to faktycznie powinien go albo zamknąć albo o tym poinformować, proste zasady. To nieładnie pisać przy nowych osobach, nawet nie wprost, że kiedyś (w sensie: bez nich, jak był inny skład) było fajniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ka_Po, ja zaczęłam temat z tym, że lepiej się tu czułam wcześniej, bo wiedziałam, co i jak, ale nie miałam na myśli tego, żeby wszyscy ludzie, którzy niedawno zaczęli tu pisać poczuli się przeze mnie niechciani. Chodzi o to, że zrobił się bajzel, to jest teraz rozmowa pomiędzy może trzema osobami, a reszta postów ginie. Chodzi o mniejsze tempo rozmowy... może, nie wiem. Jeśli chodzi o mnie, to może tu pisać kto chce i będę się cieszyć. ;););)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja napiszę tak:

Nie ogarniam tego wątku i napiszę dlaczego.

Wydaje mi się,że osoby, które mnie już trochę znają......czytały, to co pisałam tutaj. Były to przeważnie złote myśli analityczne w moim wykonaniu z terapii.

I teraz tak: Albo stałam się jakaś inna pod wpływem terapii,że o sprawach, o których mogłabym tu pisać...poprostu się wstydzę. Ale z drugiej strony.....jak mogę się wstdzić przed osobami, które znam?

Albo wtydzę sie osób, których nie znam.

Albo są to tematy, które chcę zachować dla siebie.

Albo są to takie tematy, które zaczynają wydawać mi się zbyt głupie,żeby tu poruszać.

Jest też tak,że jak tu wpadam, to jest tu tyle postów,że mam trudności z uważnym przeczytaniem całości.

Mam też tak,że osoby, które tu pisały regularnie juz nie piszą i ja też nie piszę o sobie. Nie wiem czy nie chcę się wyłamywać czy zachowuję schemat i też nie piszę.

A fakt jest taki,że może tu pisać każdy, nie mamy monopolu na ten wątek.

 

Odczuwam też,że problemy, które ma każdy z nas na ten czas, to problemy ciężkiego kalibru. I napewno sobie tego odczucia nie wymyśliłam bo tak jest.

Każdy prawie z nas jest w terapii. I ja to odbieram tak,że zdałyśmy sobie sprawę z pewnych dotyczących nas kwestii.

Teraz w terapii to chyba do przepracowania zostało najgorsze......najtrudniejsze.

A nowe osoby, które tu przyszły mogą nas nie znać.

Mi np. nie chce się kolejnej nowej osobie opowiadać całego mojego życiorysu, poprostu.....nie mam już do tego sił. Bo tego nie da się opowiedzieć w dwoch, trzech zdaniach.

I mam też tak,że nie działają na mnie słowa "Będzie dobrze, musisz to i to" z ust osób, które są nowe i nie chodzą na terapię, nie znają i nie wiedzą na czym polega proces terapeutyczny.

Miłe jest to, gdy ktoś chce się o mnie zatroszczyć pytając co i jak. Natomiast tak jak pisałam wcześniej...nie mam sił na tłumaczenie od początku tego, skąd u mnie wzięły się moje trudności i z czego mogą wynikać. Tak czuję się na dzień dzisiejszy.

To się może zmienić. Bo coś się ruszylo u mnie, sama nie wiem dokładnie co, ale jest inaczej. A jutro, pojutrze może być jeszcze inaczej.

Mam trudności z otworzeniem się przed nowymi osobami, wcześniej to robiłam, trochę połowicznie, ale jednak. A teraz......głupio mi poprostu pisać o sobie. Normalnie kontroluję się pisząc o tym, co dotyczy mnie.

Mało tego....czasem mam ochotę pokrzyczeć tu na kogoś, nie mówię tylko i wyłącznie o tym wątku, ale staram się panować nad emocjami.

 

Czasem odnoszę wrażenie,że moje wpisy tu są ignorowane.

A czasem mam problemy z odczytaniem tego, co ktoś do mnie tu mówi bo zawsze odbieram to jako uwagę i atak na moją osobę, chociaż jak się później okazuje...jest inaczej.

I po takich właśnie wywodach jak ten, odnoszę wrażenie,że dalej jestem w ciemnej dooopie. I się zastanawiam co mi daje ta terapia.

Dziękuję za uwagę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nieśmiało wejdę z offtopem... Coś jest bardzo nie tak z moim 'aparatem komunikacyjnym'. On wydaje się naprawdę poważnie upośledzony...

Przykładowo naranja - problemy jakie masz, każdy widzi... Przy tym jednak nieraz nie mogłem wyjść z podziwu, w jak logiczny, precyzyjny, szeroki i spójny sposób piszesz, będąc w takim stanie jak jesteś. Ja nawet teraz, kiedy jestem w zupełnie niezłym stanie, muszę się potwornie spinać żeby moje zdania były czytelne. A jak byłem w gorszym, w ogóle nawet nie marzyłem żeby wejść na forum i cokolwiek napisać. Ja nie wiem jak to jest. Nie odbieraj tego proszę jako oskarżenie : "kłamiesz, wyolbrzymiasz, nie możesz być w naprawdę w złym stanie". Ja się po prostu przekonuję, że to ja straszliwie i potwornie stępiałem...Albo trafiają mi się w zasięgu wzroku tacy geniusze komunikatywności internetowej. Naprawdę bez ironii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika, Monia, masz rację, z tym że moim problemem jest samo konstruowanie czytelnych zdań, wyrażanie myśli, łączenie ich w logiczne ciągi, tudzież... samo pisanie na klawiaturze. No i niestety, bardzo niestety, pewien 'brak zdecydowania'. Kompletnie sprzeczne rzeczy, punkty widzenia które mi się kołatają po głowie.

Ja potrafię katować pisanie dwuzdaniowego posta przez godzinę. Tego akurat pisałem przez minut 55. Około. [plus 14 minut 'poprawek' już po wysłaniu] Gdzie tu myśleć o jakimś 'prawdziwym " braniu udziału w życiu forum. Miałbym z 15 razy więcej postów, gdyby nie ta moja przypadłość. Serio. Chciałbym odnieść się też i do tego co napisałaś wyżej, przed moim postem. Ale nie wiem kurde jakim cudem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krzysiek1234, Krzyś....tak długo się zastanawiasz i ważysz słowa podczas pisania?

Może być tego przyczyna. Bo jeśli masz sprawne dwie ręce, myślę,że poprostu możesz obawiać się tego, jak zostanie odebrany Twój post. Mylę się?

Pamiętaj,że zawsze znajdą się ludzie, którzy go mogą zignorować, tacy co się pod nim podpiszą i tacy, co odbiorą go negatywnie. Rozumiesz?

Dystansu do siebie i do innych trzeba się chcieć nauczyć. To bardzo trudne, naprawdę. Sama mam z tym kłopoty i to wielkie.

Nie przejmuj się. Pisz.

 

A do mojego postu powyzej odnieś się.Zawsze to jakiś inny punkt widzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ka_Po, odnośnie Twojego posta, troszkę wcześniej napisałam do Ciebie tak:

 

Ka_Po, nie wygłupiaj się!! Jak się tu dobrze czujesz, to masz tu być. Zrozumiano? :D

 

Może Ci umknęło.

Mnie nieraz korci, aby zajrzeć do Waszego tematu.

Ale po tym jak Amon zasugerował, aby osoby niezwiązane z tematem się w nim nie wypowiadały, poszłam sobie.

My tu nie zwracamy się tu do nikogo takimi słowami. Nie każemy nikomu sobie pójść. Rozmawiamy o naszych odczuciach, gubimy się, jesteśmy wrażliwe, że nasze posty giną nie zauważone. Czasem czujemy się źle i nie możemy ogarnąć tych mnożących się postów.

Mam wrażenie, że to w CHADzie jest większa "klika".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem odnoszę wrażenie,że moje wpisy tu są ignorowane.

 

Ja czasem też odnoszę takie wrażenie w stosunku do moich postów.

Wczoraj wszędzie wołałam o uwagę, pisałam o moich nasilonych myślach s., o tym, że mnie nikt nie słyszy, że nie wiem gdzie napisać, aby ktoś zwrócił na mnie uwagę.

Standardowo poczułam się na śmietnik.

 

Ale wiesz... to też może działać przewrażliwienie na swoim punkcie. U mnie także egocentryzm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale wiesz... to też może działać przewrażliwienie na swoim punkcie. U mnie także egocentryzm.
Wszyscy jesteśmy egocentrykami. Ja na całe szczęście nie potrzebuję aż takiej uwagi.

Nie wiem, czy to ciągłe mielenie w kółko problemów nie zaostrza tylko sprawy. Właściwie to wiem i to bardzo dobrze. Pamiętam czasy kiedy miałem depresję, myślałem, myślałem i nie mogłem przestać, bo wydawało mi się, że myślenie, roztrząsanie na nowo i wracanie myślami coś pomoże, a to gówno pomaga, tylko pogrąża głębiej. Lepsza opcja to medytacja, siedzisz, lub leżysz i świadomie tylko obserwujesz wewnętrzną grę swojego umysłu jednocześnie próbując się w tych odczuciach fizycznie (to ważne) zrelaksować. Poczuj swoje ciało i na tym się skoncentruj. Ja długo popełniałem ten błąd, że skupiałem się wyłącznie na obserwacji swoich myśli, uczuć, ale zupełnie zapomniałem o ciele i demony hulały nadal. Teraz przede wszystkim próbuję się relaksować w tym co czuję, nie starając się tego wcale zmieniać, jak boli, niech boli, i tak na siłę tego nie zmienię, i dopiero z tej pozycji można coraz bardziej swobodnie obserwować co robi umysł, jakie historie i problemy tworzy w głowie, wtedy pomału, pomału, z czasem umysł i ciało odprężają się i nagle odkrywasz, że już nie masz ochoty angażować się w te wszystkie myśli i historie, bo uczucia i emocje w międzyczasie wygasły i już nie targają tobą na wszystkie strony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974 masz rację. Problemy które są tutaj poruszane są ogromnej rangi. Są tu ludzie szukający pomocy i ludzie bardzo doświadczeni przez los. Do tych zazwyczaj zwracamy się z prośbą, o pomoc, wysłuchanie, rady. Jestem w stanie pojąć to , że nie chcesz/nie umiesz już się tak otworzyć . Jeśli terapia ci coś daje, próbuj! może warto ?

Krzysiek1234 Natomiast z twoim problemem się utożsamiam to jest problem, który polega też na tym że pisząc myślisz, zaczynasz się zastanawiać. Wchodzisz poniekąd w głąb siebie, chcą czy nie. Słowa nie wylewają ci się z ust.

Myślę że jednym z naszych problemów jest brak świadomości. Istota zjawiska bytu czyli czegoś zewnętrznego dla człowieka. Jednak są też zjawiska naszego wewnętrznego źycia hmmm świadomego. Myślę że powinniśmy zwracać większą uwagę na mnożenie 'opisów' typowych zachowań naszego ja , dzięki którym dane są nam różne przedmioty świata jak i sam świat. a sprowadza się moja wiadomość do tego, jak bardzo udajemy. często też nawet nie świadomie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem odnoszę wrażenie,że moje wpisy tu są ignorowane.

 

Ja czasem też odnoszę takie wrażenie w stosunku do moich postów.

Wczoraj wszędzie wołałam o uwagę, pisałam o moich nasilonych myślach s., o tym, że mnie nikt nie słyszy, że nie wiem gdzie napisać, aby ktoś zwrócił na mnie uwagę.

Standardowo poczułam się na śmietnik.

 

Ale wiesz... to też może działać przewrażliwienie na swoim punkcie. U mnie także egocentryzm.

 

Kasiu, myślę, że każdy z nas ma takie wrażenie, rzadziej bądź częściej, jest tu dość dużo osób, wiele poruszanych tematów i ciężko się odnieść do każdego. Ja szczerze mówiąc gubię się we wszystkim, gubię się w tym wątku, ciężko mi jakoś nadążyć, ogarnąć to. :roll::oops: Każdy z nas bardzo pragnie uwagi, ale nie zawsze możemy tę uwagę otrzymać, a czasem nie tyle ile byśmy chcieli...

 

-- 12 maja 2011, 06:40 --

 

Moniko, jak zwykle napisałaś bardzo trafne spostrzeżenia i uwagi co do rzadszego pisania w tym wątku, jeśli chodzi o mnie to mogę się pod tym wszystkim podpisać.

Od siebie dodałabym jeszcze fakt, że zaczęłam się zastanawiać, co tak naprawdę zmieni moje pisanie tu o sobie i czuję zniecierpliwienie, tak jakby nie chce mi się wszystkiego analizować, rozkminiać, opisywać - w to miejsce wolę coś zrobić jeśli mam siłę. To tak jak z moim obecnym stosunkiem do życia - chcę w końcu żyć, a nie przygotowywać się na życie. To wszystko nasiliło się po śmierci siostry mojej terapeutki, która mną wstrząsnęła. Chciałabym w końcu zacząć żyć, a nie tylko wszystko analizować i patrzeć na ludzi jakby za szybą. Dużo też zmienia mój stan fizyczny, moja choroba. Siedzenie przed monitorem bardzo mnie męczy, nasila bóle głowy, oczu, mięśni, więc energię zużywaną na gapienie się w komputer wolę wykorzystać np. na sprzątanie, pójście na spacer. Bo wiem, że jeśli przesiedzę przed kompem jakiś czas to będę się bardzo źle czuć i wtedy na coś innego tej energii mi już zabraknie. Może zabrzmi to górnolotnie, ale przez chorobę nauczyłam się doceniać małe przyjemności - pogryzienie czegoś bez bólu, wyjście na dwór, możliwość posprzątania... I tęsknię za czasami, kiedy mogłam np. iść do kina. Teraz nie mogę, bo tam nie ma ciągłego dopływu tlenu i mój stan się pogarsza. Jest milion rzeczy, których wcześniej w ogóle nie doceniałam, a za które teraz oddałabym bardzo wiele. Szkoda mi czasu i życia na siedzenie przed kompem. Chcę w końcu powoli zacząć sie do niego przebijać.

Chcę do świata, choć wciąż nie za bardzo potrafię. Póki co - jak mawia moja terapeutka. ;) Czyli tymczasowo. ;) Boję się, że umrę, że nie wyjdę z tych moich chorób. A chyba najbardziej właśnie dlatego się boję, że mam poczucie, że tak naprawdę jeszcze nie zaczęłam żyć. Nie chcę przeżyć swojego życia nie żyjąc. Jestem na siebie wściekła, że... tak jakby je marnuję. :oops: Chcę być tu i teraz - przede wszystkim czuć to, a nie wciąż analizować swoje stany, niestety - analizę mam we krwi. Tyle ode mnie. :roll:

 

-- 12 maja 2011, 06:41 --

 

uuups, Monia, sorki, miał być zielony kolorek. :D:oops::hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję się dziwnie.Osobno.Chcialabym żeby ktos mnie zlapal za rękę i przeciągnął na wlasciwą stronę,ale nic takiego sie nie dzieję.Zagubiłam się.Znowu!

Dzis ostatnia wizyta u P przed konsultacjami.Zapłacze się za nim,za jego szorstką czułością i dobrotliwymi kpinami.

 

Czyli w Krakowie unika się diagnozowania kogos jako bordera?To ciekawe-ja na wszystkich wypisach i skierowaniu mam drukowanymi literami "OSOBOWOSC BORDERLINE",ale rowniez odnosze sie do tego sceptycznie.Czyzbysmy wszystkie byly takie same z malymi wyjątkami na ulubioną potrawę czy barwę?Niemożliwe.A może.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja od jakichs 7-10 dni czuję nieustanne wkurzenie na wszystko, by nie powiedzieć gorzej, aż chciałoby się przkląć....czy to moze byc po coaxilu?

Wczoraj wzięłam zgodnie z zaleceniem lekarki imowan na sen, ale nie mogłam zasnąć, spałam tylko pól nocy...była u mnie mama, bo prosiłam, żeby pierwszą noc nowego leku spała u mnie, bo po tym leku można nieświadomie robić różne rzeczy...no i Mama mnie obudziła o 8.30...nie wiem czemu, jestem totalnie, totalnie wkurzona na Nią, wygarnęłam Jej co myślę...ona ma obsesję na tym punkcie, że o 9.00 trzeba wstawać...a mnie obudziła o 8.30 mówiąc, że jest 9.00...wygarnęłam Jej co myślę, trzasnęłam drzwoami i więcej gadać nie chciałam...pojechała sobie sama do domu...wiedziała, że znalazałam się na L4 z powodu niewyspania, wiedziała, że mimo tego stanu mam kupę projektów do robienia, a mimo tego mnie obudziła o 8.30...świństwo...przez chwilę poczułam nawet nienawiść... to dziwne, że negatywne uczucia czasem jestem w stanie poczuć, a miłośc to raczej tlyko rozumowo...czasem, baaaardzo rzadko coś mi się jak zza grobu przypomni...

Boże, jak bym się chciała wyspać i raz kiedyś obudzić wypoczęta....jstem nadal wściekła na matkę...i nie wiwm czy ma przedłużać zwolnienie czy nie...w ogóle żyć mi się nie chce, ale to już wiecie

 

W Krakowie niekórym osobom, które przyszły z diagnozą bordera, daje się diagnozę os. narcystyczna lub histrioniczna..zwłaszcza tych narcystycznych jest dużo....ale czy to słuszne to nie wiem...mam pewne wątplwiości co do diagnoz Krakowa, ale to moje zdanie...aha, przypomniało mi się, że tak zauważyłyśmy z koleżanką w Krakowie, że bordera dostają tylko CI, co się tną...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NoOneLivesForever, bardzo ciekawe to, co napisałeś o ciele. Ja mam z moim ciałem jakby bardzo duży problem. Ono blokuje moje emocje, a te ściśnięte w nim emocje bolą poprzez ciało.

Ostatnio miałam bardzo dziwną sytuację na terapii. Rozmawiałam z terapeutką i mówiłam jej, że nie umiem się rozluźnić i że rozmawiając z nią, jestem spięta i nic nie czuję poza tym. Ona zapytała, jakim sposobem najlepiej bym mogła się rozluźnić. Powiedziałam na wpół żartobliwie, że musiałabym się położyć. Ona od razu rozłożyła na ziemi koc, przyniosła dwa takie wałeczki do ćwiczeń jogi, które położyła mi pod plecy i pod głowę. Rozłożyłam ramiona na boki tak, że cała klatka piersiowa się cudownie wygięła w przód. Bardzo relaksująca pozycja. I tak sobie gadałyśmy i ni stąd ni zowąd zaczęłam płakać. Dlatego dziś mamy ćwiczeniową sesję. Już raz taką miałyśmy i wtedy też podczas jednego ćwiczenia zaczęłam płakać. Jest to przedziwne.

 

-- 12 maja 2011, 09:35 --

 

chcę w końcu żyć, a nie przygotowywać się na życie.

 

Chciałabym w końcu zacząć żyć, a nie tylko wszystko analizować i patrzeć na ludzi jakby za szybą.

 

Chcę w końcu powoli zacząć sie do niego przebijać.

Chcę do świata, choć wciąż nie za bardzo potrafię.

 

od wczoraj o tym myślę... jak się przebić do świata.

jak coś.... poczuć, coś żywego, naturalnego, prawdziwego, świeżego.....

a nie ciężkiego, przepełnionego bólem i rozpaczą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NoOneLivesForever, bardzo ciekawe to, co napisałeś o ciele. Ja mam z moim ciałem jakby bardzo duży problem. Ono blokuje moje emocje, a te ściśnięte w nim emocje bolą poprzez ciało.

Ostatnio miałam bardzo dziwną sytuację na terapii. Rozmawiałam z terapeutką i mówiłam jej, że nie umiem się rozluźnić i że rozmawiając z nią, jestem spięta i nic nie czuję poza tym. Ona zapytała, jakim sposobem najlepiej bym mogła się rozluźnić. Powiedziałam na wpół żartobliwie, że musiałabym się położyć. Ona od razu rozłożyła na ziemi koc, przyniosła dwa takie wałeczki do ćwiczeń jogi, które położyła mi pod plecy i pod głowę. Rozłożyłam ramiona na boki tak, że cała klatka piersiowa się cudownie wygięła w przód. Bardzo relaksująca pozycja. I tak sobie gadałyśmy i ni stąd ni zowąd zaczęłam płakać. Dlatego dziś mamy ćwiczeniową sesję. Już raz taką miałyśmy i wtedy też podczas jednego ćwiczenia zaczęłam płakać. Jest to przedziwne.

 

Wydaje mi sie, ze czesto zapominamy, ze MY to nie tylko nasz umysl, nasze rozterki, problemy, plany, ale tez nasze cialo. Zeby powstrzymac glosy sprzeciwu od razu zaznacze, ze chodzi mi o takie swiadome odczuwanie ciala, pelna zgoda z nim. Zreszta... nie wiem jak to opisac slowami, ale jest cos takiego, ze czlowiek czuje sie lzejszy.

 

Jako ten 'nowy' nie chce sie tu wymadrzac, ale moze powinnas sprobowac Korba jakiegos rodzaju medytacji? Nie mowie tu o siedzeniu po turecku z figura dwoch palcow, tylko powiedzmy - teraz jest ladna pogoda, jesli Twoja okolica nie jest specjalnie glosna, mozesz siasc na balkonie, zamknac oczy i wsluchac sie w swoj oddech, poczuc kady wdech i wydech, jednoczesnie pozwalajac innym dzwiekom naplywac do Ciebie. Moze brzmi strasznie, ale chyba nie zaszkodzi sprobowac,a moze jesli sie tak rozluznisz, to znowu pozwolisz wyplynac jakims ukrytym emocjom?

 

A jeszcze odnoaszac sie do tego, co bylo na poprzedniej stronie - Monika, _asia_ moze to wlasnie to, ze nowi ludzie 'zniszczyli' ten watek, stary, poukladany swiat, zaczelyscie sie gubic, bylo to jakims bodzcem do innego spojrzenia na sprawe. Mysle, ze za bardzo jestescie uzaleznione od tego forum. To tylko moja opinia, ale mowie to z autopsji, bo odkad tutaj jestem, to tez wpadlem w ten swiat forum i prawda jest taka, ze swiat na zewnatrz troche na tym utracil. Ten tryb analizy, o ktorym mowicie - tez to mam. Sila rzeczy, kiedy paredziesiesiat minut a moze nawet wiecej spedzia sie czytajac analizy itd., samemu tez zaczyna sie to robic. Daleko jestem od rozwiazania swoich problemow, ale moze dobra rada dla nas wszystkich byloby ograniczyc troche pisywanie tutaj?

Jak zwykle - tylko sie zastanawiam na glos. :)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, Asiu, tak, zaczyna do mnie docierać, że droga do moich uczuć wiedzie poprzez ciało... Wiem, że gadam jak nawiedzona, ale coś w tym jest.

 

uht, może kiedyś dojdę do tego etapu, że będę mogła spokojnie siedzieć, zamknąć oczy i oddychać, być. Na razie jest to trudne, ja ciągle wstaję, zmieniam pozycję, ciężko mi usiedzieć, ciężko mi myśleć czy też nie myśleć, ciężko się skupić, ale też ciężko wyłączyć koncentrację. Jestem jednocześnie nastawiona na odbiór milionów impulsów, co wprawia mnie w rozdrażnienie i nie pozwala się skupić na jednym. Jestem chodzącą bombą zegarową.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pociesze Cie i powiem, ze ja tez, chociaz pewnie zgola inaczej, bo u mnie emocji zadnych nie ma, ale koncentracja podobnie wynosi 0, a z drugiej strony brak koncentracji (w sensie pozytywnym, medytacyjnym) to to na pewno tez nie jest. I probuje, i probuje wejsc w ten stan spokoju, ale wciaz mi sie nie udaje. A klucz lezy w tym, ze trzeba sie temu poddac. Bo widze, ze tak jak ja, chcialabys wylaczyc koncentracje na sile. Czyli paradoksalnie zaprzegasz umysl do tego, zeby sie wylaczyl. Cholercia, nie znam sie na tym, a nie lubie pisac na temat rzeczy, na ktorych sie nie znam. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×