Skocz do zawartości
Nerwica.com

Niska samoocena


KrzysztofT

Rekomendowane odpowiedzi

Na samym wstepie chcialbym sie ze Wszystkimi goraco przywitac jako nowu uzytkownik. Na Wasze forum natrafilem przypadkowo, szukajac czegos w internecie, i znalazlem tu sporo ciekawych tematow i problemow z ktore w mniejszym lub wiekszym stopniu dotycza rowniez mnie. Dlatego postanowilem sie zarejstrowac i sprobowac wyrzucic z siebie to, co gryzie mnie juz od dluzszego czasu i byc moze otrzymac jakas porade lub diagnoze moich problemow. Tak wiec juz od kilku lat moje zycie z roku na rok zaczalem postrzegac w coraz ciemniejszych barwach. Zaczelo sie juz na etapie pierwszych klas podstawowki (do przedszkola nie uczeszczalem, bo przed kazda proba zaprowadzenia mnie zaczynalem ryczec bez przerwy, i byc moze ten fakt przyczynil sie do dalszego rozwoju sutuacji). Bylem bardzo wstydliwy i delikatny. Kazde zwrocenie na mnie uwagi powodowalo placz. Niestety rodzice z niewiadomych mi powodow nie przywiazywali dostatecznej wagi do mojej nauki (a powodow do narzekan naprawde nie mialem, bylem wrecz rozpieszczany). W dalszych klasach sytuacja zbytnio sie nie zmieniala, nadal pozostawalem cichym dzieckiem, ktore prawie nigdy nie szlo do tablicy i wstydzilo sie odpowiedziec na najprostsze pytania. No ale podstawowka kiedys musiala sie skonczyc, i pomimo tragicznych ocen w porownaniu do rowiesnikow tak tez sie stalo. Nadeszly czasy gimnazjum. Tutaj juz doszczetnie zbuntowalem sie na nauke. Zadan domowych prawie w ogole nie mialem, z materialu przerabianego na lekcjach kompletnie bylem zielony. Jako ze jestem w miare spokojny to pod wzgledem zachowania na lekcjach nie sprawialem problemow, w klasie nie mialem zadnych wrogow i bylem uznawany za "luzaka". Jednak zaczalem dostrzegac, ze procz kolegi z lawki i klasowego rozbawiacza nic nie znacze. Mialem wiele zagrozen na koniec roku, obiecalem sobie ze sproboje to nadrobic, poprawic sie. Ale nic z tego nie wyszlo, przez co bylem zly na siebie i nie potrafilem (i nie chcialem) podejmowac zadnych wyzwan, konsekwencje mojego postepowania nie byly w stanie mnie przerazic. Dzieki znajomosciom matki udalo sie mnie przepchnac przez to gimnazjum i zalatwic 'przepustke' do ogólniaka (brakowalo mi kilku pkt, do liceum ogolnoksztalcacego). Tutaj ponownie bylem zbuntowany przeciwko nauce, moje podejscie znowu sluzylo do rozbawiania klasy. Nie mialem zadnych wrogow, wsrod nauczycieli tez nie bylem postrzegany jako jakis margines. Az pewnego dnia stalo sie, zostalem wyrzucony za moje oceny (na polrocze wystawione prawie ze wszystkiego jedynki). Przeniesli mnie do Liceum Profilowanego (oddalonego juz troche od mojego domu) gdzie chodzi niezbyt ciekawe towarzystwo. Ale niesmialosc i kompleksy skutecznie mnie powstrzymaly od pojscia tam w pierwszy dzien. Postanowilem przewagarowac caly tydzien, w weekend przemyslec to sobie i juz od poniedzialku zaczac chodzic. Jednak na postanowieniach sie sonczylo, przewegarowalem drugi tydzien, trzeci, czwarty az w koncu teraz mija piaty.

 

 

Tak sie prezentuje moja "kariera" szkola w skrocie, aby dac jakis poglad na sprawe. Teraz przejde do spraw ktore skutecznie zaburzaja moje funkcjonowanie, odbieraja mi chec zycia.

 

Pierwsza rzecz to to, ze jak juz wspomnialem jestem dosyc wstydliwy, a teraz przerodzilo sie to w pewnym sensie w strach przed ludzmi. Gdy wchodze np. do autobusu lub sklepu mam wrazenie, ze wszyscy sie na mnie patrza, ze sie wyrozniam. Zaczynam sie stresowac, wtapiam wzrok wzrok w podloge i zapominam po co w ogole przyszedlem. Oczywiscie czasami sie to objawia silniej, czasami slabiej a czasami w ogole nie czuje sie zle przybywajac w tlumie. Problemy zaczynaja sie gdy mam przeprowadzic krotka rozmowe np. z kasierka a za mna stoi kolejka. Zacinam sie, czasami przejezyczam co mnie jeszcze bardziej dobija. Sprawa ma sie podobnie z wykonaniem telefonu do obcej osoby.

 

Do powyzszego punktu przeczynia sie pewnie to, ze mam kompleksy na punkcie swojego wygladu. Strasznie mnie denerwuje, ze jestem dosyc chudy, mam odstajace lopatki, dziecinna twarz...moglbym jeszcze wymieniac. Staje przed lustrem i nie potrafie siebie zaakceptowac.

 

Do tego wszystkiego dochodzi brak zainteresowan, brat celow, brak wiary w siebie, niska samoocena. Nawet nie dobrnalem do najprostszego celu jakim bylo wyrobienie karty motorowerowej. Mam teraz strach i wielka niechec do podejmowania jakichkolwiek wyzwan. Moja sytuacja w szkole jeszcze bardziej mnie utwierdzala w przekonaniu, ze do niczego sie nie nadaje, ze kazdy proba zakonczy sie niepowodzeniem.

 

 

Na pewno mozna by o wiele bardziej rozwinac powyzsze punkty, ale mysle ze tyle wystarczy zeby rzucic swiatla na problemy ktore mnie dotykaja. Hustawki nastroju to raczej nie sa, bo mecza mnie te rzeczy juz od dawna i tylko nasilaja sie z czasem. Zastanawiam sie czy nie skorzystac z pomocy jakiegos psychologa, czy to przypadkiem nie sa objawy nerwicy...tak czy owak tragicznie sie z tym czuje, ale dla otoczenia raczej stwarzam pozory, ze nie jest tak zle. Ciezko opisac to co czuje slownie, a tymbardziej na forum internetowym. Cos w rodzaju wegetacji, wstaje zeby przebrnac jakos przez dzien i znow polozyc sie spac. Moze ktos z Was czuje sie podobnie, lub moglby mi cos poradzic...wszelkie komentarze mile widziane. Napisalem tego posta zeby nie tlamsic tego w sobie, podzielic sie problemami. Moze i niezbyt ciekawie to napisalem, ale staralem sie jak moglem :smile:

 

Za samo doczytanie do konca serdecznie dziekuje.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Torry

Udało mi sie przetrwac i przeczytac twoj post (ktory byl dosc dl). Mysle ze musisz byc naprawde bardzo niesmialy. Ale da sie to zmienic.. musisz zaczac pracowac nad soba... wyznaczac sobie jakies malutkie cele i takie ktore mozesz szybko zrealizowac... i cieszyc sie kiedy dotrzesz do nich.. takimi powolutkim kroczkam.. a dasz rade... nabierzesz pewnosci siebie.. zrozumiesz, ze potrafisz i zobaczysz ze jednak cos potrafisz..

 

Pozdrawiam cieplutko..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj na forum.

Sądząc po Twojej wypowiedzi - nie bardzo rozumiem skąd się biorą twoje problemy w nauce - pisanie wychodzi ci całkiem nieźle.

Szkołę trzeba zaliczyć, jakkolwiek głupich i niepotrzebnych rzeczy by tam wymagano.

Nie oznacza to że dzięki temu skończą się problemy z nieśmiałością - ja nawet po skończeniu studiów nie poczułem żadnego wzrostu poczucia pewności siebie, i mi to nie pomaga w sytuacjach typu telefon do obcej osoby czy "konfrontacja" z kasjerką. To trudne doświadczenia, ale unikanie tych sytuacji i "wagary" to chyba najgorsze, co można w tym wypadku robić.

Szkołę trzeba zaliczyć - to musi być Twój cel na najbliższe miesiące. I nie możesz wycofywać się z życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lilith

Dzieki za dobrniecie do konca mojego postu. Proste cele...mysle, ze to calkiem niezly pomysl, ale mam tendencje do zalamywania sie po kazdym niepowodzeniu i rzucania wszystkiego do czego dotychczas brnalem brnalem.

 

marmarc

Sam sie zastanawialem dlaczego tak mnie odrzuca od szkoly i nie potrafie sobie poradzic z nauka. Na mysl przychodzi mi jedna rzecz; mianowicie jak wspomnialem w pierwszym poscie rodzice nigdy mnie nie przyciskali do nauki. Na lekcjach czulem sie dosyc skrepowany, co tez nie pozwalalo mi sie wystarczajaco skupic. Do tego dochodzi tez moj charakter: zamiast stawiac czola problemom to ja od nich uciekam i jeszcze bardziej denerwuje sie na siebie, pomimo tego, ze zdaje sobie sprawe (przynajmniej tak mi sie wydaje) jakie sa tego konsekwencje.

 

Dzięki serdeczne za odpowiedzi i pomoc. Oczywiscie nadal mile widziane Wasze opinie itp.

 

Podziekowania rowniez dla DarkAngela, za zmienienie nazwy tematu na regulaminowa.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie cierpiałem przedszkola, szkoły podstawowej i średniej. Na studiach było trochę lepiej - większy luz i milsza atmosfera. Ale z uczestnictwa w lekcjach i zajęciach też wiele nie wynikało - wolno się uczę, mam słabą pamięć, dodatkowo zwykle na lekacjach byłem spięty- do wszystkiego trzeba było dochodzić w domu, miałem to szczęście, że Mama mogła mi pomóc w przedmiotach ścisłych nawet jeszcze w liceum... żeby nie to, to nie wiem co by ze mną było.

Jeśli chodzi o uciekanie przed problemami, dołowanie się i zniechęcanie byle porażką - cóż - ja też taki jestem - trzeba się z tym męczyć. Jest teoria która mówi że nerwica bierze się z nadopiekuńczości rodziców - gdy młody człowiek wchodzi w dorosłość i musi brać coraz większą odpowiedzialnośc za siebie, nie radzi sobie z tym, bo nie wykształciły się u niego odpowiednie mechanizmy radzenia sobie w różnych sytuacjach.

Najważniejsze - nie wycofuj się, nie wagaruj - nie tylko w zakresie samej szkoły, ale w ogóle - w odniesienu do innych dziedzin życia. Masz trudniej - to na pewno - Twoi rówieśnicy nie szukają pomocy na forum o nerwicach i depresjach. Próbuj się usamodzielniać, decydować o sobie, dokonywać wyboru, ale nie uciekać.Trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Torry mam identycznie jak Ty, tyle ze ja jestem na studiach i mam 30 lat!! Zaczelam drugi raz, bo za pierwszym razem przestalam chodzic po drugim roku studiow.

Ide dzis do psychologa, jednym z tematow bedzie niechec do szkoly, bo mimo iz jestm na 4 roku, a studia mam fascynujace, to czuje z moge to zawalic, a szkoda by bylo.

Pozdrawiam.

Patris

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Torry w skrócie o Twojej sytuacji: narazie jest nieciekawie, Twoje życie nie wygląda tak jak powinno, Ty się z tym źle czujesz. Wiesz, że nie tak powinno być. Jak może wyglądać Twoja przyszlość? Możesz poradzić sobie ze wszystkimi problemami, które masz teraz, sprawić, żeby Twoje życie bylo spelnione i szczęśliwe. I Ty sam możesz być szczęśliwy. I zadowolony z siebie. Jestem przekonana, że tak wlaśnie może być. To zależy od Ciebie. Myślę, że sobie z tym poradzisz. I że czas ruszyć z miejsca i zacząć iść naprzód. Bardzo dobrze ktoś napisal, że powinieneś na początku wyznaczyć sobie prost cele. Takie jak: pozbycie się starych problemów, uporządkowanie swojego życia i zadbanie o nie. Zmienienie stosunku do siebie- nie denerwuj się sam na siebie, tylko w siebie uwierz. Na pewno możesz, ale zobacz jak to jest, jeśli wymagasz od siebie a jednocześnie w siebie nie wierzysz to jak masz to osiągnąć. Musisz zacząć myśleć o sobie, jak o kimś, kto może osiągnąć dużo i osiągnie. Oki to tak na wstępie. Teraz mam dla Ciebie kilka rad odnośnie Twoich problemów. Niechęć do nauki. To jest tak, że nauka kojarzy Ci się z przymusem, obowiązkiem i niczym więcej. Postaraj się odkryć swoją pasję, coś co w przyszlości sprawi Ci radość i da satysfakcję, a wtedy zupelnie podejdziesz do nauki. Zrozumiesz, że dla pasji warto się uczyć. Ta pasja w Tobie jest, musisz ją tylko dostrzec. Albo rozwinąć. Czujesz się inny wśród ludzi. Pozytywne jest to, że tylko czasem. Więc przelam się, jak się nie uda od razu to próbuj do skutku i zmień podejście do tego. Zacznij myśleć w ten sposób, że każdy czlowiek jest inny, są bardzo różni ludzie a Ty jesteś jednym z nich. Jeśli poczujesz się normalnym chlopakiem, który ma prawo być sobą tak jak każdy inny to zobaczysz, że inni zaczną Cię odbierać tak, że potwierdzą się Twoje myśli. I już zawsze będziesz się czul jednym z nich. Nieśmialość. Pozytywem jest to, że inni chyba wcale aż tak tego nie widzą. Jesteś luzakiem i potrafisz rozśmieszyć klasę. to jest super cecha. Więc powolutku staraj się przelamywać wlasną nieśmialość. Jesteś fajnym wartościowym czlowiekiem i powinieneś się udzielać w towarzystwie. Nie bój się ludzi, zaufaj mi, że jak zaufasz im i uwierzysz, że mają wobec Ciebie dobre zamiary to oni odbiorą Cię bardzo pozytywnie. Ty tez ich tak odbieraj.

Twoje życie jest w Twoich rękach. Warto się starać, i pracować na to, żeby bylo wartościowe i spelnione, szczęśliwe. No to życzę powodzenia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tymi przyjaciółmi w depresji to jest dziwnie. Ja nie mam przyjaciół, ale chciałabym mieć, a właściwie na poziomie emocjonalnym wcale nie chcę. Moja teroria jest taka, że mój umysł nie rejestruje już lęku przed relacjami, od razu zaczyna "działać" depresja. Więc odrzucam sama potencjalnych przyjaciół, a potem w domu żałuję, ze nikogo nie mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc. Jestem na forum pierwszy raz. Czytałam Twojego posta i odnalazłam w nim kawał siebie...

Moje życie wygląda podobnie. Nieśmiałość i strach przed publiczną wypowiedzią. Paraliżujący. W sumie jednak od przedszkola byłam jedną z najlepszych. Stawiana za przykład w szkole, czerwone paski i pochwały. Miałam wtedy problemy ze sobą, ale jak patrzę na to z perspektywy czasu, nie miałam takiej świadomości jak teraz.

Teraz jestem w maturalnej. Wagaruję całe liceum. Uciekam od ludzi, od obowiązków, nie radzę sobie. Czasy dobrych ocen i odbierania mnie jako pozytywną osobę w sensie szkolnym, odeszły w zapomnienie. Mało nie wyleciałam. Udało się i za miesiąc matura.

Okres lo to największa szkoła życia jaką przeżyłam. Taką wewnętrzną. Straciłam przyjaciół. Sama, ze swoim charakterem, ze swoją nieśmiałością i przewrażliwieniem musiałam wejść w nowe życie, trudne, tak różne od życia w gim. Nowe miasto, nowi ludzie. I ja sama. Jeszcze bardziej zakompleksiona, jeszcze bardziej zdołowana i utwierdzająca się każdego dnia w przekonaniu o swojej beznadziejności. Uciekłam w wagary. Popadłam wręcz w nałów wagarowania.

Teraz jakoś się trzymam, walczę o oceny, próbóję skupić się na maturze.

Ale psychicznie jestem wrakiem. Nie umiem tego określić. Po prostu nie umiem się odnaleźć w swoim życiu. Nie żyję. Ciągle na coś czekam albo rozpamiętuję w przeszłość. Poza tym problemy z jedzeniem, alkohol już nie jako towarzyski dodatek ale jako sposób, żeby uciec, nie myśleć...

Wiara w siebie, małe kroczki... Wszystko niby wiem. Ale nadal stoję w miejscu. I czekam na cud, na radę, na dzień, gdy samo wszystko się zmini na lepsze... Prawda jednak jest taka, że trzeba zmiany zacząć od siebie, w głowie.

Pewne jest to, że trzeba się zmienić. Po prostu trzeba. Szkoda życia.... Tylko jak...

 

Sory, że się tak wepchałam ze swoimi problemami na Twój temat, jakoś tak wyszło, nawet nie wiem kiedy się rozpisałam...

 

Życzę powodzenia. I pozytywnego podejścia mimo wszystko.

I jeszcze raz sory za te moje głupoty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Smutna Panno. Też zdaję w tym roku maturę. Myślę, że właśnie na niej powinnaś się skupić. Na razie. Potem dopiero popracujesz nad resztą. Jeśli teraz skupisz się na innych rzeczach, to myślę, że właśnie na maturę zabraknie czasu, a jest bardzo ważna. Też tak jak Ty każdego dnia szukam siebie. Ale na razie trzeba unieść bagaż matury i nie dociążać się innymi rzeczami. Ten pierwszy i tak już jest wystarczająco ciężki. Ale pomyśl o jednym. Nie jesteś sama. Na forum jest co najmniej kilkoro maturzystów (nie wiadomo, ile jeszcze nie napisało ;) ). Damy wszyscy radę. Trzeba to zdać i na razie się na tym skup. Wytrzymasz ten miesiąc? Ja myślę, że tak. Każdego ranka, kiedy się obudzisz powiedz sobie głośno, albo krzyknij: "Ja sobie z tym wszystkim dam radę, jestem Panią swojego losu i nic nie będzie mną rządzić, ja rządzę swoim życiem!". Pozdrawiam serdecznie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zauważyłam u siebie, że kiedy dopada mnie depresja, to zaczynam sama sobie wmawiać, że nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc i robię z siebie taką biedną, niezrozumianą przez nikogo ofiarę. Tak naprawdę to myślę, że znalazło by się parę osób, które w jakimś stopniu byłyby mi w stanie pomóc. Ale jakoś chyba nie potrafię prosić o pomoc, wogóle najczęściej udaję, że wszystko jest OK, nawet kiedy nie jest, bo boję się, że kiedy nie będę zawsze roześmiana i pogodna, to stracę tych parę osób na które mogę liczyć. Błędne koło.

 

Liz, myślę, że trochę Cię rozumiem. Też kiedyś miałam takie wrażenie, że każdy kto się do mnie odzywa, robi to tylko po to, żeby mnie wyśmiać, wykpić, itp. Chyba to było podświadome zresztą. Bałam się ludzi, nowych kontaktów i byłam chorobliwie nieśmiała. A później trafiłam w gazecie na artykuł, który mówił o tym, że osoby nieśmiałe są tak naprawdę bardzo egoistyczne, bo cały czas myślą o tym, że to JA mogę zostać odrzucona i wyśmiana, że to JA jestem taka wrażliwa, jakby wszystkie osoby, które spotykamy na swojej drodze nie miały nic lepszego do roboty, tylko MNIE odrzucać. I w sytuacjach, kiedy poznawałam nowych ludzi, zawsze starałam się zapominać o sobie i zastanawiałam się co mogę dać innym. Aha i jeszcze wcześniej dłuuuugo pracowałam nad poczuciem własnej wartości. I pomogło! ;) Teraz jest niebo lepiej ;))

 

I życzę wszystkim bojącym się kontaktów z ludźmi i Tobie Liz żeby udało Wam się to przezwyciężyć :) Trzymajcie się!! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale pomyśl o jednym. Nie jesteś sama.

 

No właśnie, czytam posty i jestem w szoku, że tyle tu ludzi, tak różnych a jednak z tak podobnymi problemami...

 

Damy wszyscy radę. Trzeba to zdać i na razie się na tym skup. Wytrzymasz ten miesiąc? Ja myślę, że tak.

 

W przyplywach lepszego nastroju też tak myślę. Myślę sobie, że jestem silna, że potrafię. Zbyt wiele do stracenia, nie mogę, nie chcę odpuścić... Mimo to tak wiele czasu trwonię na nicnierobienie i dołowanie się czarnymi myślami...

 

Powodzenia Piotrek,

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na nic nie robienie ciężko coś poradzić. Dzisiaj właśnie uprawiałem znów ten mało chwalebny sport. Nie dołuję się, ale po prostu nie chce mi się uczyć. Ale jakoś damy radę z tą maturką, bo wyjścia innego nie ma. Pozdrawiam serdecznie i również życzę powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja nerwica zaczeła się objawiać właśnie w klasie maturalnej. Było ciężko. Ciężko chodzic do szkoły, ciężko skupic sie na nauce...To był okropny okres, ale jakoś go przeszłam, zdałam maturę, dostałam się na studia i teraz jestem na V roku. Dacie radę! Trzymam za was kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was.Pewnie ze dacie rade z matura:)tyle ludzi tak jak sami zauwazacie ma ten problem i sie sie tym teraz zamartwia-ale wiecie co?my wszyscy tu na forum bedziemy 3mac kciuki za Was kochani :smile: a to juz polowa sukcesu ;) a reszta to juz pesteczka ;) Jestesmy z Wami!!! ;) pozdrowionka cieplutkie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem jak Ci krótko napisac to co czuje. Widzisz po niekad jestem w tej samej sytuacji co ty, moja rodzina tak samo uważa ze tylko pamierki dają człowiekowi przyszłość. A to gówno prawda, mozesz byc po studiach informatycznych a nie wiedzec gdzie sie sprawdza pojemnosc dysku bo i takie przypadki znam osobiscie. Jestem po zwodowce, przez jeden semestr chodzilam do szkoly ekternistycznej dla papierka oczywiecie i gdyby nie to ze oboje rodzicow nagle mi zmarlo pewnie bym ja skonczyla. Moja mama ktora byla wspaniala kobieta zawsze mi mowila ze nie wszytscy musza byc po studiach. Ze prawdziwy talent , osobowosc, to jaki m sie jest to nie swiadecto wystawione na koniec roku.

Wiem co czujesz bo mam ciotke pojeba która saczyła trucize w moim umysle przez rok czasu kiedy mnie do siebie przygarnela, wypominajac i wytukajac mi doslownie wszytsko.

W koncu nie wytrzymalam i ucieklam pomogli mi ludzie z internetu obcy ludzie!.

Najgorsze jest to ze co kolwiek zrobisz ich i tak nie przekonasz. Ci ludzie maja tak silne poczucie swojej racji ze nawet jak jej nie maja i beda o tym wiedzieli to i tak nie przyznaja sie, bo to uwłaczy ich godnosci naruszy ich autorytet. Rok czasu rozmawialm z psychologiem zanim to zrozumialam bo ciagle tkwilo we mnie ze ciotce pokaze ze zle mnie ocenila.

To wszytsko nie wazne!!! to naprawde nie jest wazne.

Zacznij szukac przyjacóll ktorzy beda cie akceptowali takim jaki jestes.

Czytajac to co napisales mam wrazenie ze walczysz teraz bardziej z samym soba niz nimi. A tak robic nie mozesz. Siebie zawsze stawiaj na pierszym miejscu, nie wazne co beda mowic inni, jesli ty jestes przekonany ze cos roisz dobrze to nie sluchaj ich.

Pomysl kazdy wielki odkrywca był uwazany za warjata debila , szarlatana itd. a jakims cudem mamy dzis samaloty, telewizje i inne cuda techniki.

Oni nie zwracali na to uwagi. zastanów sie co w twoim zyciu sprawia ci przyjemnisc, jakie sa twoje zainteresowania. Nie rób tego co chca inni, oni kiedys odejda zostaniesz sam i co wtedy?

chesz sie obudic i stwierdzic ze zrobiles bład bo ich sluchales. To twoje zycie, i masz prawo z nim zrobic co chcesz, nawet jesli bedzie to kopanie rowów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć KrzysztofT,chłopie...sądzę że Twój problem to nie brak wykształcenia tylko ojciec.Wyobraź sobie że ojciec przychodzi któregoś dnia do Ciebie i mówi:..synu, przepraszam że własne kompleksy z powodu braku wykształcenia ,rekompensuje na tobie. Ja w tej rodzinie czuje się gorszy...gorszy od wujka, gorszy od ciotek.Ja jestem,,robolem'', a oni .....oni są wykształceni.Nigdy nie mogłem sobie z tym poradzić, nawet świadomość że tak wiele osiągnąłem.....twoja(wykształcona)matka jest przy mnie, mam Ciebie, nawet to nie mogło mnie wyswobodzić z tego cholernego poczucia niższości.Dlatego tak ślepo pragnąłem żebyś ty miał to, czego brak dla mnie jest taką udrękom. Kocham Cię i dlatego chciałem ci oszczędzić podobnych kompleksów, a nieświadomie sam je w tobie wywołałem.Chciałem żebyś miał wykształcenie, żebyś nie czuł się tak jak ja.A teraz ty czujesz się gorzej niż ja, bo ja swoją niższość sam sobie wmawiam.A ty dodatkowo słyszysz o niej odemnie, ja ją w tobie pielęgnuje.Wybacz..lub chociaż sprobuj zrozumieć tą ,,toksyczną miłość''. Teraz znów ja-Endru,...widzisz chłopie możliwe że nigdy nie usłyszysz tych słów od Staruszka.Ale jestem pewien(nie pytaj dlaczego),jestem pewien że on tak właśnie myśli.Ty mu bardzo siebie przypominasz, on Ciebie z sobą utożsamia. Sądzi że Ciebie będzie bolało to samo co jego. Jego intencje są szlachetne, tyle że sposób realizacji do dupy.On musi zrozumieć że i bez wykształcenia jest kimś.....kimś dla Ciebie. Ze może być dla Ciebie autorytetem, że możesz Ci coś dać (i nie musi być to wykształcenie).No ale przecież Ty kochasz swojego staruszka, możesz pisać że masz go w d.... , ale przecież im bardziej nam na kimś zależy tym bardziej ten ktoś nas może zranić.Tym większy czujemy żal i bardziej cierpimy.A tobie pewnie nie wychodziło z tym wykształceniem, bo za bardzo Ci zależało żeby nie zawieść.Może też miałeś żal, że dla bliskich liczysz się tylko przez pryzmat papierka. Ale to nie tak, ...ambicje często zaślepiają.Sam musisz decydować co chcesz robić w życiu, z czego czerpać satysfakcję, w jakiej pracy itp. A że to sprawia Ci trudność? a komu nie? Wybory zawsze są trudne, dla większości ludzi.Nie jesteś z tym sam, wybieraj tylko...dla siebie.Powodzenia ps a staruszkowi(i tym samym sobie)pomóż zrozumieć że od wykształcenia w życiu liczy się bardziej np zaradność.Proś go o pomoc, o wskazówki, o radę. Może i to fajne mieć coś do powiedzenia np o Jałcie, Układzie Warszawskim czy o wyższości pól minowych nad zasiekami.Ale na kiego grzyba ci ta wiedza dla poczucia własnej wartości jeśli nie umiesz wymienić uszczelki w kranie czy naprawić kontakt(to też może wpędzać w kompleksy, ale nie Twojego ojca) :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja na terapi poznaję po woli metodę NLP. Jakos sceptycznie do tego podchodzę, bo sama nazwa 'programowanie umysłu' mnie odstrasza. Ale to dopiero początek, uczyliśmy się wchodzić w dobry nastrój przez przypomnienie sobie przyjemnej sytuacji i ogólnie jakie bodzce mogą zmieniać nasz nastrój.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej!!

 

Mam problem ktory nie jest związany ani z otyłością ani z miłością czy też z trądzikiem... otóż chodzi o moje dziwne zachowanie...przez które nie mam już sił na dalsze życie (nie pomyślcie sobie że jestem jakąś desperatką czy coś w tym stylu... po prostu nie akceptuje samej siebie)..często mam wybuchy płaczu...zachowuje się aresywnie w stosunku do innych... w ogóle nie można ze mną normalnie porozmawiać bo zaraz się złoszczę... nic mnie nie cieszy nie mam ochoty na żadne zabawy (może dlatego że wmówiłam sobie że nie potrafię tańczyć ) mam 17 lat więc to chyba nie jest normalne... coś czuje że jak tak dalej pójdzie to zostane starą panną !

 

Nie za bardzo mi wychodzi nawiązywanie nowych znajomości... zwłaszcza z chłopakami (wydaje mi się że jestem głupia i nudna). Krępuje się w ich obecności i zupełnie nie mam pojęcia o czym moge z tą istotą rozmawiać w ogóle jak się zachowywać (jestem sztywna).

 

Zwierzyłam się kiedyś przyjaciółce z tego że mam napady płaczu itd... powiedziała że to pewnie stres związany z nową szkołą ale dam sobie rade! jej słowa nie bardzo mnie pocieszyły... bo to nie jest problem związany ze szkoła.. tylko ze mna... 2 kol powiedziałam o tym że często nie wiem jak mam sie zachowywać co powiedzieć w obecności chłopaka... odpowiedziała że ona tego nie rozumie i że jestem jakaś dziwna... wydaje mi się że ma racje..

 

Kolejny problem jest w tym że poprostu czuję się gorsza od innych! i to jest najbardziej denerwujące i bolesne :cry: ... Muszę przyznać że zawsze prędzej czy póżniej mam to czego chcę i tu rodzi się następny problem.. co z tego że mam to czego chciałam jak cieszę się tym tylko chwilę... bo jeżeli jest to chłopak który od dawna mi się podobał to szybko odtrącam go od siebie...

 

Ech poradźcie mi coś... co o tym sądzicie? jestem nienormalna prawda??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Aaaata. Widzę że jesteś troszkę znerwicowaną osóbką. Ten płacz, agresja, złość, brak ochoty na zabawę - no coś w tym napewno jest. Spróbuj porozmawiać o tym z rodzicami, Oni chyba widzą te twoje zmiany nastroju, Jesteś w takim okresie że człowiek może mieć takie chwiejne nastroje ale warto to sprawdzić czy w Twoim przypadku jest tak napewno.Może rozmowa z psychologiem pomogłaby znaleźć przyczynę takich zachowań i jak temu zaradzić. Nie zostawaj z tym problemem sama poproś kogoś o pomoc -rodzice, psycholog. Dasz radę. Powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem zwolenniczka afirmacji, to znaczy pisania lub powtarzania sobie okreslonych zdan, ktore chcielimysmy, zeby bylo prawda. Np. Staję się częśliwa, Kocham siebie, Jestem odważna itd. Pamietaj, zeby tworzac afirmacje nie uzywac slkowa NIE, bo podziala to w odwrotna strone. Np nie mow: Nie jestem niesmiala, bo podswiadomosc nie rozumie slowa nie.

 

To naprawde dziala, ja stosuje afirmacje i od paru dni zapomnialam co to jest depresja. Bardzo polecam ksiazke "POTEGA PODSWIADOMOSCI" Murphy'ego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to Cinamon witaj w klubie bo ja stosowałam afirmacje na lęki i dzięki temu i jeszcze innym metodom poradziłam sobie z nerwica lękową.Naprawde polecam ! Aaaata już myślisz o staropanieństwie? nie za wcześnie? Co do facetów to zawsze jest kłopot z nimi sie dogadać bo przecież my jesteśmy z Wenus a oni z Marsa ;) , co do tańca zapisz sie na kurs zaszokujesz wszystkich pozdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×