Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

amelia83 w porządku, rozumiem, ale jeżeli nie jesteś zupełnie płaska, to nie masz się czym martwić. sesto ma rację - chcąc zrzucić wagę, niestety dla Ciebie (i dla facetów) musisz się liczyć ze zmniejszeniem piersi. W końcu to głównie tkanka tłuszczowa, nie? A chudnąc tracisz ją równomiernie na całym ciele. Nie decydujesz o tym, w którym konkretnie miejscu ją spalisz.

 

Poza tym -pociesz się tym, że masz jakikolwiek wpływ na ich wielkość. Nam facetom od jedzenia czekolady ani od chudnięcia penis nie urośnie :P.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

schudłam ponad 10kg

 

Ooo kurde, moje najszczersze gratulacje :brawo:. Rozumiem, że masz faceta? (męża, narzeczonego, partnera etc.) Jeżeli on nie narzeka, to przyjmij, że wszystko jest w porządku i nie ma się czym przejmować. Te mniejsze na pewno również są fajne ;). Jeżeli planujesz ciążę to wtedy piersi na pewno trochę Ci urosną ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W jaki sposób rozmówilibyście się z "przyjacielem/przyjaciółką", który od co najmniej pół roku Was olewa, i spotyka się z innymi znajomymi? Jestem bardzo samotna, jeżeli wychodzę z domu to praktycznie tylko do szkoły, z rodziną lub na zakupy. Początkowo myślałam, że to również moja wina, bo ja też nie zabiegałam specjalnie o bliższy, pozaszkolny kontakt z tą przyjaciółką (oczywiście kiedyś spotykałyśmy się znacznie częściej, inaczej nie zaprzyjaźniłybyśmy się) i zaczęłam proponować jej różne spotkania. Chyba przez te kilka miesięcy znalazła czas tylko raz, nie licząc spotkań w grupie, kiedy ktoś inny zapraszał nas obie i siłą rzeczy się widywałyśmy. Ona ani razu nie zaproponowała mi żadnego spotkania, ani w ogóle nie przejawiała chęci, żeby gdziekolwiek wyjść... I teraz do sedna, jak mam jej powiedzieć o swoich odczuciach? Jestem do niej teraz bardzo zniechęcona, zła i w ogóle nie zależy mi specjalnie, żeby to naprawić, bo my w sumie już od dawna się sobie nie zwierzamy, nie rozmawiamy szczerze, nasza przyjaźń się tak, jakby wypaliła... Jestem osobą zupełnie niekłótliwą, miałam nadzieję, że odezwie się w ten weekend, bo coś tam ode mnie chciała, i wtedy powiedziałabym jej co o niej myślę, ale teraz będę musiała zrobić to w szkole... tak ni z gruchy ni z pietruchy, walnąć, że złość z tych sześciu miesięcy się we mnie skumulowała i nie zamierzam w ogóle się z nią widywać (coś mówiła o jakimś koncercie, na który prawdopodobnie jej koleżanka nie może jechać)... a w środę jeszcze byłam dla niej miła i w ogóle. Od kilku dni dopiero się nad tym zastanawiam, bo wcześniej cały czas ją usprawiedliwiałam, aż teraz ktoś mi powiedział, że nasza przyjaźń w ogóle jest toksyczna...

A teraz gratulacje dla kogoś, kto w ogóle to przeczytał. Moglibyście mi coś poradzić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

farfalla439, to że spotyka się z innymi znajomymi to chyba dobrze :roll: , nigdy mi się nie podobało jak ktoś uwarza że ktoś jest "jego przyjacielem", "jego chłopakiem/dziewczyną" i od innych powinien się trzymać z daleka.

 

Po co chcesz się z nią rozmówić, naprawdę zależy Ci żeby zrobić z tego aferę na całą szkołę?

Choć po części Cię rozumiem (nie odbieraj moich słów jako atak na Twoją osobę.

 

Jak masz jej powiedzieć?- spokojnie ;) . Tak naprawdę trudno tu coś powiedzieć, bo nie wiadomo dokładnie jak to jest, ale skoro jesteś osobą "zupełnie niekłótliwą" to może taką pozostań, po co robić w tej sytuacji coś wbrew swojej naturze;) Pamiętaj, że raz wypowiedzianych słów się nie cofnie. Powodzenia :smile: .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doszłam do takiego punktu, gdzie wiem, że sama już sobie nie poradzę.

Od kilku dni nie mam ochoty wstać z łóżka, a moje egzystencja ogranicza się do włączenia komputera i leżenia, czasem jem.

Nawet moje ulubione smakołyki nie smakują, więc czuję, że jest coś nie tak.

 

Czuję się bezużyteczna, szczególnie w kwestii braku znalezienia pracy od 1,5 roku....(byłam tylko na 2 rozmowach...)

:why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość SmutnaTęcza

Lekarz rodzinny zapisał mi tabletki na anemię, do tego mama nie da mi teraz żyć i będzie we mnie wciskała wstrętne nieprzyprawione buraczki, tony (dosłownie) pietruszki i morele, których nienawidzę :why:

 

-- 23 cze 2014, 22:29 --

 

Poza tym mimo tego, co się zdarzyło w ostatnich miesiącach... nadal czuję się paskudna, to może być dysmorfofobia, ale ja niczego sobie nie wmawiam... :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

apogeum chorób fizycznych minęło, więc cały organizm wrócił do stanu codziennego, czyt: totalnie derealkowego. oczywiście było to do przewidzenia :roll: sprawdziła się zasada: 'dopóki czujesz ból, to istniejesz'.

dziś znów nie czuję. znów mnie nie ma. w sumie już od wczoraj. dzisiejszy dzień cały przeleżany w łóżku/fotelu/przed kompem + dziwny epizod lękowo-qasi psychotyczny (? nie wiem jak to już nawet nazwac)

bardzo, bardzo źle, ale...nie wiem już co się da z tym zrobic (czy w ogóle się da)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eurydyka1, bardzo Ci współczuję. Nie wiem jak jestem stanie wytrzymać w tej derealizacji, ja unikam sytuacji ją wywołujących jak ognia... Kiedy idziesz do lekarza?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ramanujan, dobre pytanie, bo nie wiem kiedy.. yyyy na razie zbyt otępiała jestem żeby zebrac do tego myśli, pomyslę nad tym..niebawem..jak moze bedzie nieco lepiej.. buuuuuuuu.

w ogóle nie wierzę żeby jakiekolwiek specyfiki pomogły zwalczyc dd, bo nawet nie wiem czy to jest wynik nerwicy (ktorej nota bene nigdy nie mialam zdiagnozowanej, tylko depresje), czy jednak przejaw psychotyczny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eurydyka1, mi psycholog mówiła, że na derealizację xanax może pomóc, ale to na dłuższa metę nie wchodzi w grę. Ja jutro idę do lekarki, mam nadzieję, że coś poradzi, bo ze mną też nie za wesoło jest, a do psychiatryka się nie wybieram.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×