Skocz do zawartości
Nerwica.com

DDRR- Dorosłe Dzieci Rozwiedzionych Rodziców- syndrom


Heliush

Rekomendowane odpowiedzi

Czy możecie się podzielić swoimi doświadczeniami ? Jaki wpływ na wasze życie , samopoczucie , funkcjonowanie miał rozwó, rozstanie rodziców, rozbicie rodziny. Sam nie jestem DDRR, ale okazuje się w trakcie terapii ,że natrafiam na takie osoby w życiu i obdarzam uczuciem. W trakcie terapii wychodzi powoli jaki jest tego powód. Otóż prawdopodobnie podświadomie kręcą mnie kobiety , które unikaja bliskości, gdyż sam sie bliskości boję. Podświadomie wybieram za obiekt westchnień takie kobiety ,żeby nie musieć się zblizyć do nich ,żeby to było niemozliwe. Ostatnio poznałem i niemalże zakochałem się w kobiecie , tylko korespondując przez internet. Napieram na spotkanie i nic. Ona nie daje suie namówić.Mam pewnie problem , ale swoją droga cyhciałbym się dowiedzieć jakie sa wasze dośąwiadczenia z wiązane zbyciem DDRR.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NAwet nie wiedzialam ze taki syndrom istnieje jak DDRR... Jest przeciez tyle objawow. JA sama mam wiele... niby wszystko w prozadku wiem na czym polega zycie wiem co jest grane, a jakos brne dalej. Mam za soba nieudane malzenstwo, kilka nieudanych zwiazkow po. Moje dziecko wychowuje sie bez ojca. Od dwoch lat jestem pierwszy raz w zyciu zakochana..ale sie nie udaje. Wszystkich moich chlopakow wybieram z problemami. Moj obecny takze... jest DDA z licznymi przypadlosciami. Ale sie kochamy..choc jest tak okropnie ciezko.

Chwilami sama ze soba nie wytrzymuje.. moi rodzice byli rozwiedzeni, dziadkowie tez.. wiec i ja bede.. a chwilami wpadam w paranoje ze przez to i moje dziecko bedzie. Taka juz tradycja.. moj chlopak czasem mi to wyrzuca... chwilami wierze ze tak jest.

LAtwo sie denerwuje wpadam w szal.. zawsze szukalam ofiary wtedy wyladowan. Czasem jakis przedmiot, czasem osoba. Czasem czuje sie jak dziecko malutkie, potrzebuje pomocy..ale w sumie radze se od dawna w wielkich krytycznych sytuacjach bardzo dobrze. Czasem zaskakuje mnie jak dobrze i dorosle. Jestem pelna sprzecznosci, chaosu.

Wiele robie by miec rodzine.. cale zycie marzylam o niej. O pelnej normalnej rodzinie--- choc taka nie istnieje.

Moglabym jeszcze wiele na ten temat pisac..ale na razie wystarczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niskie poczucie własnej wartości, strach przed nieudanym małżeństwem, brak wiary w swoją siłę, a także w osiągnięcie postawionego celu, samotność pomimo iż się ma wielu kolegów, a nawet przyjaciół.

 

Rzeczywiście po takim rodzinnym rozpadzie dziecko często musi się szybko usamodzielnić, co często owocuje w dorosłym życiu. Ja czasem mam przejaw nadprzyrodzonej siły. Wydaje mi się wtedy, że radząc sobie w życiu pokażę im, że się da, robiąc im tym samym na złość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie problem polega na tym ,że jestem DDA ,i wolałabym ,nie słyszeć kłótni moich rodziców i nasłuchiwać czy ojciec się położył czy nie spadł pijany ze schodów (a było tak że spadł) ,a potem patrzyłam czy śpi ,czy oddycha ,to dużo wpłynęło na to ,że mam nerwicę.A teraz mój mąż jest alkocholikiem ,moje dzieci na to wszystko patrzą ,nie chcę żeby tak było :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc póki co to rozwód rodziców nie wpłynął na moje życie, może dlatego, że się do tego miałam czas przygotować....kiedy miałam z 10 lat to tata pojechał za granicę, jak sie potem okazało do kochanki....Pare lat później (wczesniej zyli tylko w seperacji) dostali rozwód sądowy, jak mama powiedziała to było tylko "aha, okej". Potem oczywiście w rodzinie było jeszcze sporo innych "historii", ale to już nie na temat. Sam rozwód nie zrobił na mnie wrażenia, jakoś nie przejęłam się tym bo od dziecka byłam przekonana, że to normalne. Bardziej wpłynęło na mnie to całe zachowanie ojca itp. nie mogłam przez dłuższy czas z nikim się zaprzyjaźnić i do nikogo zbliżyć, byłam takim odludkiem....Nie potrafiłam zrozumieć, że nie każdy chce krzywdzić i kłamać. Potem się na szczęście znalazła przyjaciółka, bez której teraz sobie życia nie wyobrażam i to ona w sumie mnie nauczyła jak wiele osób jest życzliwych i dobrych, tą swoją pozytywną energią całą pustke w sercu wypełniła :) Czyli w sumie bez pomocy sie nie obyło ^^

 

 

magdalena031083, kobiety podświadomie podobno wybierają mężów (zresztą jak zauważyłam chłopaków też) na podobieństwo ojca, ale pamiętaj, że nie jesteś już bezradnym dzieckiem....Nie pozwól, żeby twoje dzieci też to przeżywały i może mialy potem w przyszłości problemy..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze jest to ze jako dorosla osoba.. prawie 30 letnia, mam czasem ochote w sytuacjach kryzysowych zachowywac sie jak dziecko. Mam ochote pokazac wszystkim, zrobic im na zlosc, czesto osobom ktore kocham. Skrzywdzic ich, nawet w myslach. Na zewnatrz dorosla dojrzala a we wnatrz dziecinna. Zgodnie z zasada:"na zlosc mamie odmroze sobie uszy"... Udowadnianie pokazywanie wszystkim moich uczuc, zlosci.

Pragnienie byci kims lepszy, udowodnienie swiatu, pokazanie ze jestem lepsza. Jesli mi sie to nie udaje..zalamuje sie. Czesto podejmuje sie roznych rzeczy,a le ich nie koncze...

 

Nie moge sie zgodzic z tym co psiza dziewczyny powyzej. Moze moj przypadek jest wyjatkiem od reguly, bo ja mam wspanialego tate.. ktory wszystko potrafi, podejmuje sie, a moi wszyscy clopacy (lacznie z obecnym) to lewe rece .. kontaktu nie naprawia. Kocham mego chlopaka ale czasem trudno mi zaakceptowac ze nie zna sie jak rpawdziwy facet na wielu rzeczach (naprawa samochodow, naprawy w domu itd)..musze cho cprzyznac ze sie uczy i idzie mu coraz lepiej.

Nie mzona pozwolic by dzieci cierpialy w zlym zwiazku z rodzicami. Czasem lepeij jest by rodzice sie rozeszli, niz na sile trzymali rodzine, w ktorej nie ma milosci. Ostatnio uslyszalam cos dziwnego od mojego pracodawcy: podziwial mnie ze odeszlam od zwiazku w ktorym byl alkohol.. powiedzial ze podziwia kobiety ktore odchodza, bo pokazuja dzieciom ze sa soilne, anie daja soba poniewierac. Odejscie czasem moze wiecej dac dzieciom, matka mzoe pokazac ze da rade, jest to trudne, ale warto.

I jeszcze jedno Madziu, moj Tato zostawil moja mame, ale nigdy mnie. Przez lata jako dziecko nienawidzilam go za to, ale on ciagle na szczescie przy mnie trwal. Zalozyl swoja rodzine, ma wspaniale dzieciaki i zone. Majac 17 lat mialam wiec rodzine tam. Druga zona Taty jest mi blizsza niz moja wlasna matka, ktora tez kocham. Moze wlasnie tak sie i zdarzyc w Twoim przypadku, ze lepszy bedzie kiedys obcy mezczyzna kochanszy dla Twoich dzieci (co nie bedzie wykluczalo ze maja ojca, ktorego tez moga darzyc uczuciem). Zycze duzo sily.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ASO jak czytałam jaki jest Twój Tato miałam łzy w oczach. Tak cholernie jest mi tego brak! PRAWDZIWEGO TATY! Nie znam tego słowa od 12 lat, a człowieka, który wypełniałby to słowo nie znałam tak naprawdę nigdy, nie dlatego, że nie miałam okazji poznać tylko dlatego, że ani pierwszy biologiczny ojciec ani zastępczy nie zachowywali się jak tacy normalni, zwykli ojcowie. Tak cholerną mam lukę w sobie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O, to ja jestem. No cóż z różnymi problemami borykam się od dziecka ale skąd mam wiedzieć które są z powodu rozwodu rodziców? A które mam np po mamie która chyba ma jakieś zaburzenia nerwowe może dlatego ojciec odszedł bo ona nie potrafi tworzyć związku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie wszystkich DDRR;)

Wyobrazcie sobie to uczucie kiedy w jednej chwili przytuliłoby was oboje rodzicow, strasznie dzisiaj za tym zateskniłam chociaż nigdy tego nie mialam,poczułam taaka ogromna potrzebe przezycia tego uczucia,strasznie ciezko mi sie to wszystko pisze,bo czuje sie idiotycznie mowiac o swoich uczuciach,nigdy tego nie robie,udaje twarda silna kobiete i wszyscy za taka mnie postrzegaja,a w glebi duszy po prostu jest dla mnie nie realne odkrycie przed kimkolwiek serca. Jeśli juz pozwole sobie sie komus zblizyc do siebie zawsze wybiore podświadomie taka osobe ktora mnie zrani... :cry: mam zamiar kiedyś poprosić o to rodzicow zeby przytulili mnie oboje,zebym chociaz przez chwile poczula ze mam rodzicow a nie mame i tate. Byc moze zrobia to dla mnie. Pozdrawiam serdecznie wszystkich DDRR;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze do niedawna byłem zdania, że rozwód rodziców nie wywarł na mnie większego wpływu. Uważałem nawet, że lepiej iż tak się stało ponieważ dzięki temu uniknąłem wielu niepotrzebnych, z mojego punktu widzenia, tarć. Już jako nastolatek postępowałem w sposób, który sam uważałem za najbardziej stosowny i żadne argumenty nie były w stanie mnie od tego odwieść. Dopiero patrząc z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że skutki ówczesnego podejścia są po prostu opłakane. Miałbym ochotę coś jeszcze zmienić, spróbować zawalczyć o siebie choć trochę, ale pewnych rzeczy nie da się już nadrobić. Do tego wszystkiego problemy, których przyczyn mogę jedynie domniemywać, tak odróżniające mnie od reszty tzw. normalnego społeczeństwa, pośród którego próbuję się jakoś odnaleźć. Zawsze jednak towarzyszy mi przeświadczenie, że ludzie i tak nie będą zdolni mnie zrozumieć, więc usiłuję zachowywać bezpieczny dystans. Stwarzam pozory osoby względnie pogodnej i przyjaźnie usposobionej nie pozwalając innym na rozszyfrowanie mnie nawet w sytuacjach kryzysowych a w środku jest tylko pustka. Pytanie jak długo można ciągnąć w ten sposób??? Pewnego dnia cała ta fasada pewnie będzie musiała się w końcu rozsypać i co wówczas???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alienated, myślisz, że to wszystko stało się przez rozwód rodziców? Smutne to co piszesz, ale akurat w tym, że "jest za późno by coś zmienić raczej nie masz racji - nie znam Twojego przypadku, więc mogę się mylić - ale ile razy już słyszałam coś takiego... To nieprawda. Ludzie zmieniają swoje życie o 180 stopni nawet jak są już starzy, nigdy nie jest za późno dopóki żyjesz :)

 

Ja odkąd moi rodzice nie są razem nie wiem właściwe gdzie jest mój dom i nie lubię wszelkich rodzinnych świąt, bo wtedy najbardziej odczuwa się brak ojca/matki. I myślę, że to się zmieni dopiero kiedy założę własną rodzinę. Ale jednocześnie strasznie się tego boję - wiadomo dlaczego... najgorsze co mogłabym zrobić to zafundować moim hipotetycznym dzieciom taki sam scenariusz.

 

A tak w ogóle to mnie trochę śmieszą te klasyfikacje i literki ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze do niedawna byłem zdania, że rozwód rodziców nie wywarł na mnie większego wpływu. Uważałem nawet, że lepiej iż tak się stało ponieważ dzięki temu uniknąłem wielu niepotrzebnych, z mojego punktu widzenia, tarć.

Chyba każdy na początku tak myśli. Wydaje nam się że wszystko jest ok. Zresztą kto wie, jeżeli np. ojciec się awanturował, czy naprawdę nie jest lepiej że go nie było niż miałbyś się ciągle bać wracać do domu itd...

 

Pytanie jak długo można ciągnąć w ten sposób??? Pewnego dnia cała ta fasada pewnie będzie musiała się w końcu rozsypać i co wówczas???

Człowiek ma niewiarygodne zdolności dostosowywania się do sytuacji. Można ciągnąć długo, można przeżyć całe życie, dostosować się. Można też spróbować coś z tym zrobić - określić problem i z pomocą psychoterapeuty i przyjaciół coś z nim zrobić, nie będzie łatwo, ale chyba warto wygrać życie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chyba też nie długo dołącze do DDRR a już jestem DDA i to sumie jest powód tego że matka wciąż ryczy i jest załamana (od rana jestem zaryczana) ale w sumie uważam, że to wyjdzie na plus wszystkim tylko nie mnie bo, to ja będe musiała zostać z pijącym ojcem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba się kwalifikuję, choć moi rodzice nie zawarli małżeństwa, mój były ojciec ukazał swoje zgniłe podludzkie oblicze przed ślubem.

 

Jak mnie to dotknęło?

Brak poczucia bezpieczeństwa, poczucie opuszczenia w dzieciństwie, nerwy od dziecka z powodu spraw o alimenty, bieda w dzieciństwie, potem długi, agresja, pewna niechęć, niesmak do stosunków międzypłciowych. W sumie to mam 26 lat i nie miałem nigdy dziewczyny.

Acha i od czasu do czasu piszę opowiadania w których bohater zabija swojego ojca i/lub członkinie sądu rodzinnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo niska samoocena, nieufność, wrażenie, że jestem niedostatecznie dobra - nie wiem jak to inaczej określić, strach przed rozpadem związku. Mam takiego wspaniałego faceta, a zachowuję się trochę jak wariatka posądzając go o różne wyimaginowane bzdury...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i nasłuchiwać czy ojciec się położył czy nie spadł pijany ze schodów (a było tak że spadł) ,a potem patrzyłam czy śpi ,czy oddycha

 

miałam dokładnie to samo, niby jestem dda i ddrr ale co z tych łatek wynika? to tylko nazwy, i wcale nie wiadomo czy akurat z nich wynikają nasze problemy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

helvetti88, to masz dużo szczęścia - niestety nie wszyscy potrafią sobie poradzić z takimi przejściami. Na pewno też wiele zależy od przebiegu samego rozwodu rodziców... niektóre sprawy rozwodowe są bardzo nieprzyjemne :-| czasem też dzieci są traktowane jak karty przetargowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam - DDRR.

Ktos tu napisal, ze na poczatku mu sie wydawalo, ze rozwod rodzicow nie zrobil na nim wielkiego wrazenie, ze duzo pozniej zdal sobie z tego sprawe, co sie naprawde stalo.

Moi rodzice rozwiedli sie 36 lat temu /tak, tak!/, mialam wtedy 10 lat.

Jakos zylam, miedzy ojcem, matka, ale nikt sie specjalnie mna nie interesowal, przeszkadzalam. Nauczylam sie samotnosci, wierzac, ze nie nalezy sie przywiazywac, ze i tak zawsze bede sama, a moje marzenia o cieplym domu, rozwiala mi nagle smierc mojego meza. Zostalam kompletnie sama, z 2 malenkich dzieci.

Wczesnie wyszlam za maz, bo ciagle marzylam o domu, gdzie do obiadu siadalyby moje dzieci, maz, a w piekarniku dopiekaloby sie ciasto.

A potem swiat wywrocil sie do gory nogami. Pracowalam, harowalam wlasciwe, zeby wszystko utrzymac, nikt mnie nie pytal, czy mam na zlobek, czynsz...

Nawet nie wiem, kiedy te lata minely. Czasem spalam po 4 godziny, czasem mialam wyrzuty sumienia, bo moje opiekunki mialy wiekszy kontakt z moimi dziecmi, niz ja, wiecznie zapracowana.

Nawet nie wiem, kiedy dostalam potwornej depresji, kiedy garsciami zaczelam lykac uspokajacze, zeby choc jeszcze krok zrobic dalej...

Pamietam sceny, kiedy np. w swietlicy dziadkowie odbierali wnuki, ubierali, pytali jak bylo, podziwiali rysunki, zeszyty...

Wtedy trudno bylo mi powstrzymac placz, choc nie placze juz od jakis 20 lat. Takie sytuacje powoduja rany, bardziej cierpi sie z powodu dzieci, czesciej, niz z wlasnego.

10 lat temu dowiedzialam sie, ze jestem chora na grozna chorobe, na ktora sie umiera, ale potrwa to troche. Jednoczesnie odkrylam, ze mam potworna depresje, ze nie dam rady dluzej sie oszukiwac.

Nawet nie moglam pozwolic sobie na solidny szpital, nie mialam zostawic z kim dzieci.

Często leze teraz w szpitalach /nie psychiatrycznych/ i patrze, jak rodzice chorych, czasem staruszkowie, dbaja o nich, przynosza jedzenie, soki...

Mnie nikt niczego nie przynosi.

Moje dzieci sa egoistami, mozliwe, ze to ja je tak wychowalam, nie nauczylam szacunku do siebie, nie pokazalam, ze jesli cos sie stanie, nie wolno opuscic samotnej matki. Nie mialy tez z kogo brac przykladu, nie widzialy swoich rodzicow razem, nie widzialy dziadkow razem.

A moi rodzice? Od dawna maja wlasne rodziny i nie jestem przekonana, ze pamietaja o corce z przed polowy wieku.

A kiedy mialam 10 lat i wyprowadzal sie ojciec, tez mialam wrazenie, ze nic sie nie stalo...

Nadal jestem duzym, zaniedbanym i odepchnietym dzieckiem, ale nauczylam sie udawac, ze tak nie jest. I tak potwornie brakuje mi domu, w ktorym nauczylabym sie znow plakac, a o moich klopotach, kochajacy rodzice powiedzieliby tylko:nie martw, zawsze sie jakos ulozy.

Moj kazdy dzien, to walka o to, zeby nie odebrac sobie zycia. Do dzis mi sie udalo, tylko po co, dla kogo...ja nawet nie wiem, jak pachna swieta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×