Skocz do zawartości
Nerwica.com

ASO

Użytkownik
  • Postów

    15
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ASO

  1. ach.. jakbym chciala zeby i w moim przyapdku wszystko zakonczylo sie w ciagu miesiaca i abym znalazla takiego lekarza, jak Ty piszesz, ktory by mnie uczyl na nowo zyc. Z kazdym dniem staja nowe problemy przedee mna i nie wiem jak se z nimi radzic. Nie wiem co jest wlasciwe. MAm coraz wiekszy metlik w glowie iw uczuciach. Czuje sie bardzo sama.
  2. hehe.. a ja dzis zgodnie z obietnica umowilam sie do psychiatry.. mam wizyte 1 lipca. I jestem raczej pozytywnie nastawiona. Pojechalam do osrodka na rowerze, panie byly mile i polecily mi jednego lekarza.. Moze tez zmienie psychologa na tego z tego samego osrodka.. Zobaczymy co bedzie dalej. Cos trzeba robic, by nie bylo zle !!!!!
  3. Dziekuje Anieto za odpowiedz.Moj byly chlopak nie ciagnie do mnie, a obecny mowi ze chce byc. Sam wrocil, zapewnia ze kocha, ale potrzebuje wolnosci troche. Po rozstaniu zapisalam sie na kurs tanca. Tak dla siebie. Teraz mam wyrzuty o to niby w zartach, ale sa. Czuje sie zle wtedy i winna tego ze tam chodze. W domu siedziec nie lubie ale z drugiej strony nie moge sie wyrwac..tu mi zle ale tu jestem i zawsze cos jest do zrobienia. Zreszta nie bardzo mam isc gdzie i do kogo. Nienawidze siebie chwilami za ten brak organizacji i zmiany. On teraz przychodzi kiedy chce i widzimy sie czesto, ale tylko chwilami. Nie wiem jak z nim rozmawiac, by nie odczul tego zle. Wiem tylko jedno na pewno ze mnie kocha. Na swoj sposob. Wiemt ez ze winy mam w sobie duzo, duzo zlych rzeczy, ale on nie widzi albo tez nie mowi ze on tez ma. Nie wiem juz sama czy ja jestem nienormalna, czy on zwala tylko dla ulatwienia wszystko na mnie.
  4. Szukam wciaz blaDZAC, ODPOWIEDZI CO SIE NA PRAWDE DZIEJE. cZY TO JA JESTEM TOKSYCZNA, CZY ZWIAZEK NA PRAWDE JEST TOKSYCZNY. mOJ PARTNER TWIERDZI ZE ZWIAZEK JEST TOKSYCZNY, ZE JA TWORZE KLATKKE Z KTOREJ ON CHCE SIE WYDOSTAC. cHWILAMI MYSLE ZE TAK JEST. Teraz nie mieszkamy razem, on robi co chce i czesto spedzamy czas razem..czesciej niz kiedy mieszkalismy. Tylko ze ja i wtedy i teraz czuje sie samotnie. Poczucie pustki. Dzisiaj na przyklad nie przyszedl, coz niby nic. Ale jednak, dzwonila okazalo sie ze jak zwykle najczesciej jest u swojego przyjaciela z i razem z jego dziewczyna spedzaja czas, ktorego niby tak malo ma. Jest przemeczony praca 14 h, i czesto jak mieszkalismy razem szedl od razu spac, teraz tez najczesciej pada, a jednak dzis jest u kolegi. Ja nie ma przyjaciol, tzn mam jednego..tak sie sklada ze mego bylego chlopaka, z ktorym rozstalismy sie bez zalu do siebie. Jest prawdziwym przyjacielem, ale nie spotykam sie z nim. Bo moj chlopak mi "zabrania" tzn zle na to patrzy. Wiec kntakty sa tylko takie pozorne. Nie mam z kim byc i siedze sama w domu. Zle sie w tym czuje..okazuje sie wlasnie ze jak w klatce.. nie moge nic robic siedze w domu, podczas gdy on sie dobrze bawi.. To kto jest toksyczny?? Czy to ja jestem nienormalna ze musze az chodzic do terapeuty (jeden z warunkow jaki mi postawil by wrocic do siebie- (to byla jego decyzja powrotu), ja nie prosilam, choc o tym amrzylam) ?? Czy tez to on mnie krzywdzi?? Czy z nim jest cos nie tak skoro spotyka sie wciaz z kolegami i chce wiesc zycie kawalerskie gdy ma dziecko i mnie ?? Z przyjacielem i jego dziewczyna, ktorzy mnie nie akceptuja (moze tez z mojej winy ale to inny temat),. A ja siedze sama w domu.. Nie wiem co mam myslec. POMOCY. [Dodane po edycji:] Szukam wciaz blaDZAC, ODPOWIEDZI CO SIE NA PRAWDE DZIEJE. cZY TO JA JESTEM TOKSYCZNA, CZY ZWIAZEK NA PRAWDE JEST TOKSYCZNY. mOJ PARTNER TWIERDZI ZE ZWIAZEK JEST TOKSYCZNY, ZE JA TWORZE KLATKKE Z KTOREJ ON CHCE SIE WYDOSTAC. cHWILAMI MYSLE ZE TAK JEST. Teraz nie mieszkamy razem, on robi co chce i czesto spedzamy czas razem..czesciej niz kiedy mieszkalismy. Tylko ze ja i wtedy i teraz czuje sie samotnie. Poczucie pustki. Dzisiaj na przyklad nie przyszedl, coz niby nic. Ale jednak, dzwonila okazalo sie ze jak zwykle najczesciej jest u swojego przyjaciela z i razem z jego dziewczyna spedzaja czas, ktorego niby tak malo ma. Jest przemeczony praca 14 h, i czesto jak mieszkalismy razem szedl od razu spac, teraz tez najczesciej pada, a jednak dzis jest u kolegi. Ja nie ma przyjaciol, tzn mam jednego..tak sie sklada ze mego bylego chlopaka, z ktorym rozstalismy sie bez zalu do siebie. Jest prawdziwym przyjacielem, ale nie spotykam sie z nim. Bo moj chlopak mi "zabrania" tzn zle na to patrzy. Wiec kntakty sa tylko takie pozorne. Nie mam z kim byc i siedze sama w domu. Zle sie w tym czuje..okazuje sie wlasnie ze jak w klatce.. nie moge nic robic siedze w domu, podczas gdy on sie dobrze bawi.. To kto jest toksyczny?? Czy to ja jestem nienormalna ze musze az chodzic do terapeuty (jeden z warunkow jaki mi postawil by wrocic do siebie- (to byla jego decyzja powrotu), ja nie prosilam, choc o tym amrzylam) ?? Czy tez to on mnie krzywdzi?? Czy z nim jest cos nie tak skoro spotyka sie wciaz z kolegami i chce wiesc zycie kawalerskie gdy ma dziecko i mnie ?? Z przyjacielem i jego dziewczyna, ktorzy mnie nie akceptuja (moze tez z mojej winy ale to inny temat),. A ja siedze sama w domu.. Nie wiem co mam myslec. POMOCY.
  5. Widzisz ja tez sie nie wybieralam.. ale jednak psycholog mi polecil. Moge nie isc..ale ja chce cos zmienic. Mam dosc bycia sama ze soba, stad terapia.. a pani powiedzial ze mam sie skonsultowac z psychiatra, a jak nie to byc moze zaprzestanie leczenia.. Moge tez nie chodzic na terapie..tylko wtedy co dalej?? Teraz jest dobrze, ale nigdy nie wiem kiedy znow bedzie bardzo zle..
  6. Wiec lekarza jeszcze nie zaczelam szukac, dopiero jutro sie wybieram (dzien wolny od pracy). Juz mam pierwszy namiar nie znam opini o tym osrodku ani o lekarzach, ale jest to najblizszy mojego domu. Wiec jak bede cos wiedziec to napsize :). POZDRAWIAM I DZIEKI>
  7. Najgorsze jest to ze jako dorosla osoba.. prawie 30 letnia, mam czasem ochote w sytuacjach kryzysowych zachowywac sie jak dziecko. Mam ochote pokazac wszystkim, zrobic im na zlosc, czesto osobom ktore kocham. Skrzywdzic ich, nawet w myslach. Na zewnatrz dorosla dojrzala a we wnatrz dziecinna. Zgodnie z zasada:"na zlosc mamie odmroze sobie uszy"... Udowadnianie pokazywanie wszystkim moich uczuc, zlosci. Pragnienie byci kims lepszy, udowodnienie swiatu, pokazanie ze jestem lepsza. Jesli mi sie to nie udaje..zalamuje sie. Czesto podejmuje sie roznych rzeczy,a le ich nie koncze... Nie moge sie zgodzic z tym co psiza dziewczyny powyzej. Moze moj przypadek jest wyjatkiem od reguly, bo ja mam wspanialego tate.. ktory wszystko potrafi, podejmuje sie, a moi wszyscy clopacy (lacznie z obecnym) to lewe rece .. kontaktu nie naprawia. Kocham mego chlopaka ale czasem trudno mi zaakceptowac ze nie zna sie jak rpawdziwy facet na wielu rzeczach (naprawa samochodow, naprawy w domu itd)..musze cho cprzyznac ze sie uczy i idzie mu coraz lepiej. Nie mzona pozwolic by dzieci cierpialy w zlym zwiazku z rodzicami. Czasem lepeij jest by rodzice sie rozeszli, niz na sile trzymali rodzine, w ktorej nie ma milosci. Ostatnio uslyszalam cos dziwnego od mojego pracodawcy: podziwial mnie ze odeszlam od zwiazku w ktorym byl alkohol.. powiedzial ze podziwia kobiety ktore odchodza, bo pokazuja dzieciom ze sa soilne, anie daja soba poniewierac. Odejscie czasem moze wiecej dac dzieciom, matka mzoe pokazac ze da rade, jest to trudne, ale warto. I jeszcze jedno Madziu, moj Tato zostawil moja mame, ale nigdy mnie. Przez lata jako dziecko nienawidzilam go za to, ale on ciagle na szczescie przy mnie trwal. Zalozyl swoja rodzine, ma wspaniale dzieciaki i zone. Majac 17 lat mialam wiec rodzine tam. Druga zona Taty jest mi blizsza niz moja wlasna matka, ktora tez kocham. Moze wlasnie tak sie i zdarzyc w Twoim przypadku, ze lepszy bedzie kiedys obcy mezczyzna kochanszy dla Twoich dzieci (co nie bedzie wykluczalo ze maja ojca, ktorego tez moga darzyc uczuciem). Zycze duzo sily.
  8. NAwet nie wiedzialam ze taki syndrom istnieje jak DDRR... Jest przeciez tyle objawow. JA sama mam wiele... niby wszystko w prozadku wiem na czym polega zycie wiem co jest grane, a jakos brne dalej. Mam za soba nieudane malzenstwo, kilka nieudanych zwiazkow po. Moje dziecko wychowuje sie bez ojca. Od dwoch lat jestem pierwszy raz w zyciu zakochana..ale sie nie udaje. Wszystkich moich chlopakow wybieram z problemami. Moj obecny takze... jest DDA z licznymi przypadlosciami. Ale sie kochamy..choc jest tak okropnie ciezko. Chwilami sama ze soba nie wytrzymuje.. moi rodzice byli rozwiedzeni, dziadkowie tez.. wiec i ja bede.. a chwilami wpadam w paranoje ze przez to i moje dziecko bedzie. Taka juz tradycja.. moj chlopak czasem mi to wyrzuca... chwilami wierze ze tak jest. LAtwo sie denerwuje wpadam w szal.. zawsze szukalam ofiary wtedy wyladowan. Czasem jakis przedmiot, czasem osoba. Czasem czuje sie jak dziecko malutkie, potrzebuje pomocy..ale w sumie radze se od dawna w wielkich krytycznych sytuacjach bardzo dobrze. Czasem zaskakuje mnie jak dobrze i dorosle. Jestem pelna sprzecznosci, chaosu. Wiele robie by miec rodzine.. cale zycie marzylam o niej. O pelnej normalnej rodzinie--- choc taka nie istnieje. Moglabym jeszcze wiele na ten temat pisac..ale na razie wystarczy.
  9. po zastanowieniu się masz calkowita racje. Tak wlasnie zrobie. Choc z tym zaufaniem bedzie ciezko..ale pojde dla samego spokoju. Moze rozwieja sie troche watpliwosci.. a jesli anwet zapisze leki..to i tak przeciez nie musze ich brac (jelsibym trafila na takiego co tylko wypisuje recepte i do domu)... Jutro ide szukac :) DZIEKI.
  10. Z tym leczeniem to prawda, wazne jest by sie leczyc, ale tez nie mozna uzalezniac wszystkiego lekami. Wezmiesz pare lekow i samo sie wyleczy. Mysle ze trzeba tez pracy nad soba. Na razie tylko wiem ze chce pracowac, by zminimalizowac te zle nastroje, byc bardziej optymistka ( choc od kad pamietam bylam pesymistka, smutasem). Nie wiem jakimi srodkami i nie wiem czy to mozliwe, ale chce cos zmienic bo dluzej juz z soba nie daje rady. Malymi kroczkami. Nie chce tylko uzalezniac tej zmiany od lykania pastylek. To wiem na pewno. Nie wiem czy to co mi dolega to depresja dwubiegunowa, ale wiele wskazuje ze w tym moze byc moj problem. Boje sie elczenia lekarstwami, ale tez boje sie ze kiedys po prostu nie dam se rady. Wiele osob jak ktos wyzej napisal zle sie czuje, ma depresje, ale zyja i wychowuja dzieci. JA tez tak mam..tzn musze byc silna i dawac se rade zbo mam dla kogo. Mam wspaniala corke. I ona jest moja radoscia, choc i powodem nie dawania sobie czasem rady. Jesli mialabym depresje to chyba nie umialabym tego napisac..a ja jednak mam z czego sie cieszyc..widze piekno tego swiata i codziennie wstaje z lozka bo mam cos do zrobienia..i czasem wstaje z checia.. pod warunkiem ze nie jest to wczesnie rano :) Pisze tak bo jesli takie sa objawy jak psizecie u gory..to moze jednak nie mam deroesji?? Tylkio czemu znow..pani psycholog wysyla mnie do psychiatry??? Taka sprzecznosc.
  11. hmm.. jak bym zareagowala jakbysmy sie rozstali?? Ja juz to wiem...bylo okropnie.. chwilami myslalam ze umre.. chwilami bylam normalna.. musialam dla corki. Chwialmi nie chcialo mi sie zyc.. blagalam o pomoc.. krzyczalam do siebie "POMOCY" myslalam ze nie dam rady. Tato mowil ze musze ze nie mam wyjscia..i wiesz.. dlugo trwalo ale sie pzobieralam. Jak sie pozbieralam na szczescie wrocil... choc nie mial. Teraz juz niecaly miesica jest ok. ALe wiem ze sa takie chwile.. keidy se nie radze. Nie wiem czy pojde do psychiatry.. ale jesli pojde on an pewno o tym nie bedzie wiedzial. Tak mysle na razie. WIELIE DZIEKI za odpowiedzi. Dodajecie mi otuchy... [Dodane po edycji:] czyli z tymi lekami jak z loteria... Mi czasem dobrze z moim placzem... 9Kiedys i tak wiecje plakalam. Teraz wydaje sie sobie mniej czula. Narazie czuje sie bardzo dobrze, funkcjonuje jakos. . . ale nigdy nie wiadomo kiedy znow uderzy i chyba jesli pojde do lekarza tob y sie przed tym ustrzec.
  12. Super to ujelas, ja tez znam taki opis depresji-ciagla trwajaca dluzej rozpacz... i ldatego nie chcialam jak zaradzila pani psycholog isc do psychiatry. Powiedzialm jej to samo, ale ona na to ze sa rozne odmiany depresji..ze jets taka wlasnie dwubiegiunowa..hmmm.. nie znalam tematu wiec sie nie wypowiadalam. Teraz mysle ze pasuje troszke do opisu jej- czytajac info w necie. Ale z drugiej chyba czuje sie normalna..troche pokrecona i z problemami..ale jednek mysle ze dam se rade bez farmaceutykow.. chyba. Tylko pani psycholog jest ekspertem i skoro odsyla mnie.. (co prawda po dwoch spotkaniach) do kogos po porade.. hmm nie wiem. Moze potrzeba jednak.. NA razie nie bedize naciskac mam tydzien na podjecie decyzji..ale jesli nie pojde w pewnym momencie a ona bedzie uwazala ze powinnam odmowi mi terapi.. mzoe tak nastapic tak powiedziala. Dziwne to wszystko. Nie wiem sama co zrobic. [Dodane po edycji:] Aha. Chcialam dodac ze boje sie lekow..leczenia na oslep lekami... dzialajacymi na umysl.. trudno przeciez dobrac dobre. Nie wiem czy bym potrafila zaufac lekarzowi.
  13. Dziekuje za odpowiedz. Wlasnie masz racje sama tak pomyslalam..lepiej pojsc niech cos wykluczy..ale z drugiej strony u kazdego mzoan cos znalezc.. Raz jeden bylam u psychiatry wypytal sie pobieznie czy czuje sie smutna (raczej czesciej jestem smutna..taka natura mysle) powiedzialam ze tak, ze czesto placze, no i zapsial mi leki. Wyladowalam po zazyciu drugiej dawki na pogotowiu- utrata przytomnosci w pracy. Nie wiem... widze wiem,z e sobie nie radze w zyciu, ze czesto dziwinie sie zachowuje. Moj chlopak zarzuca mi chustawki nastrojow..faktycznie czasem z byle powdu jesetm zdolowana. Potrafie sie smiac i cieszyc z czegos drobnego..ale rzadko. Rzadko sie ciesze. Mam duzo problemow ze soba. Zdaje sobie sprawe, stad pomysl z porada u psychologa. Co prawda srednio wierze w to ze sie zmienie, ale mzoe wiecej zrozumie. Troszke mi pomaga ostatnio w sytuacji kryzysowej szybciej sie ocknelam. Mam napady leku, wscieklosci, szalu, ale staram se radzic melisa. Boje sie o zaszufladkowanie jako nienormalna. Moj chlopak jak sie dowie ze jestem, psychiczna pewnie mnie zostawi lub tez w pewnej chwiliw zlosci bedzie mial sie do czego rpzyczepic. Teraz budujemy na nowo wszystko..nie chce zaprzepaszczac, choc rozsadnie skoro mam problem lepiej go leczyc... Mam teraz metlik w glowie
  14. Witam wszystkich.. Pisze tu wlasnie gdyz na prawde nie wiem co robic. Mialam od zawsze jakies problemy ze soba...dosc duzo przeszlam, choc czasem jak czytam opowiadania innych to widze ze w sumie i tak w zyciu mi sie udalo. Jedno jest niezaprzeczalne... mam kochajaca rodzine, choc taka zupelnie inna. W sytuacjach kryzysowych ktorych troszke bylo w moim zyciu zawsze lcizylam na nich. Niedawno znowu mialam taki kryzys powazny- rozstanie z chlopakiem, takie powazne. Mieszkalismy razem, budowalismy wedlug mnie rodzine. Neistety nie wyszlo. Ale kochamy sie bardzo. Po miesiacu rozstania wrocilismy do siebie..i choc nie mieszkamy razem, ale staramy sie byc razem. Warunkiem bylo bym poszla do terapeuty... W sumie juz dawno z tym sie nosilam, wiec poszlam. W tej chwili jestem po dwoch spotkaniach. Moje zycie jest teraz normalne, ejstem szczesliwa, ale nie euforycznie, jak zawsze mam swoje lepsze i gorsze chwile... Dzis moja pani psycholog zalkecila mi konsultacje z psychitra.. wystraszylam sie..niestety czas wizyty sie skonczyl i mimo ze probowalam Jej wytlumaczyc ze przeciez nie potrzebuje..padlo haslo depresja dwubiegunowa... Najpierw myslalam ze nie to bez sensu..dadza mi tylko jakies leki, ktore znowu po dwuch dniach jak mialo miejsce to dwa razy sprawia ze wyladuje w szpitalu po utracie przytomnosci. Jednak w domu przeczytalam opis tej "choroby" i sie przestraszylam..czyzby bylla to odpowiedz na wszystkie moje pytania??? Troszke z opisu pasuje, choc czesto jest tak ze czytajac o czyms utozsamiamy sie z tym.. czasem tak jest ze objawy kazdej choroby mozna w siebie wduzis ze sie ma. Jednak jesli bylaby to prawda... czy potrzebuje pomocy?? Jakos do tej pory se radzilam.. radze sobie coraz lepiej. Poza poczuvciem niskeij samooceny siebie, poza tym ze chwilami czuje sie jak w chaosie i bardzo zle, to jestem chwilami bardzo szczesliwa..potrafia mnie rozczulac zwykle rzeczy. Widze czasem piekno.. Moje pytanie przede wszystkim brzmi, czy potrzebuje jakis lekow?? Czy musze chodzic do psychiatry?? Czy mozna poradzic se samemu?? Czy mozna tak zyc?? Nie jest mi teraz zle.. Jakos moi rodzice zawsze mowili ze lekarze srednio mi pomoga, najlepsza jest rodzina. Wierze im, bo wiele razy to oni mnie wspierali i po kilku rozmowach bylo dobrze, dovcieralo cos do mnie.. Prosze o porade, co powinnam zrobic?? Czy udac sie do psychitry zeby mnei zmienili... czy zmienie sie?? Utrace siebie?? Czy pozwolic by dobierali mi leki, tak jak czytalam na tej stronie po ktorych czasem czujem sie o wiele gorzej ?? Dziekuje za wszelkie odpowiedzi.
×