Skocz do zawartości
Nerwica.com

pat45

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia pat45

  1. Jestem tu od kilku dni, czasem czytałam kiedys, cos wyrywkowo, na forum. Jestem tak samo chora, jak wy, choc choruje chyba dluzej, niz niejedna tu osoba ma lat...Zaczelo sie niewinnie, od nerwicy w dziecinstwie,/mialam silny wstrzas mozgu, potem zly zapis eeg, ale nikomu nie chce sie mnie nawet skierowac na tomograf, chyba jestem juz za stara/ pozniej mialam bardzo stresujacy czas dojrzewania, wchodzenia w doroslosc, przezylam dwie smierci najblizszych mi osob, kilka naprawde traumatycznych sytuacji, duuuzego kalibru. Oczywiscie, mam lęki, straszliwe, nic nie moze mi sie skojarzyc z zadnym przezyciem, bo napadaja mnie wlasnie leki i mysli samobojcze. Czytam, ze lekarze, zwlaszcza mlodym ludziom, przepisuja chetnie xanax. Jestem uzalezniona od tego leku od ponad juz 10 lat. Wiem, co to za swinstwo. Dziala genialnie, po nim, przestaje miec nawet objawy depresji, moge isc i cos zalatwic... Uzaleznilam sie chyba w ciagu kilku tygodni. Od kilku lat, budzi mnie potworny lek, drgawki, swiat jest wtedy straszny i czarny i musze natychmiast wziac xanax, poczekac, az zacznie dzialac. Przy tym leku, nie da sie kontrolowac dawek, jedynie na poczatku. Pozniej czlowiek sie z nim oswaja, byle stres, to zwiekszenie dawki. Od kilku lat, probuje go odstawic, nie udalo sie. Probowal robic to nawet lekarz w szpitalu, ale nie potrafil. Cierpienie bez xanaxu jest straszliwe, nie do opisania, nie mialam nigdy psychozy, delirium, ale podobnie to sobie wyobrazam. Xanax jest dobry doraznie, ale nie czesciej, niz raz na tydzien, kiedy naprawde cos sie dzieje. On nie leczy lekow, nie jest lekarstwem. On tylko niweluje lęk na kilka godzin. Warto o tym pamietac. Czasem czuje sie, jak narkomanka, musze szukac lekarza, ktory to wypisze, cos mu opowiedziec, a potem, zdobyc pieniadze, lek nie jest tani. Czytam tez tutaj o roznych chorobach fizycznych i widze siebie, z przed lat. Mialam rozne dolegliwosci, wszystko zwalano na nerwice, nawet...przeziebienia!!! Sa choroby, ktore oslabiaja system nerwowy, powoduja nerwice, ciezkie depresje, ale psychiatrzy nie chca sie tym zajmowac, bo to czasem zmudne szukanie tam, gdzie oni juz dawno zapomnieli, co bylo na wykladzie. Taka choroba jest np. WIRUSOWE ZAPALENIE WATROBY typu C! /odsylam do "profesora google", wszystko wyjasni/ Szacunkowo, cierpi na nia co 4 Polak, ale nie kazdy ma objawy. Aczkolwiek, kazdy podobnie umiera. Przez 2 lata, chodzilam z goraczka i nasilajaca sie depresja, do roznych lekarzy. Bolaly mnie stawy, kosci, czulam sie oslabiona, zniechcecona, latwo sie przeziebialam itd. Faszerowano mnie antybiotykami, a kiedy sie przyznalam, ze lecze sie rowniez na depresje, wszystko bylo jasne "hipochondryczka". I znow odeslano mnie do bezradnego psychiatry. Jeden wymyslil teorie, zeby jakos wyjasnic moje wlokace sie 2 lata goraczki, otoz stwierdzil, ze na skutek nerwicy, depresji mam uszkodzony osrodek w mozgu, odpowiadajacy za temperature czlowieka. Czego mi nie wymyslano, forum by nie straczylo! Ktos z moich bliskich nagle zachorowal, trzeba bylo oddac krew. Oddalam, postanawiajac, ze zostane od tej pory dawca. ha, ha! Kilka dni pozniej dostalam pisemko, ze mam sie zglosic do szpitala zakaznego, gdyz mam wirusa C watroby. Wirus, tak naprawde, nie jest uleczalny, ale lekarez sa milsi. Ja trafilam w Łodzi na cudownego lekarza - hepatologa, lezalam u niego kilka razy na oddziale, walczyl o mnie do momentu, kiedy sie okazalo, ze moge juz liczyc tylko na cud. I powiedzial mi cos, co jest niezwykle wazne. Opowiadal, w jaki sposob ludzie dowiaduja sie o tej chorobie, natomiast byl zaskoczony, ze psychiatrzy, osob z objawami depresji, nie kieruja na badania w kierunku HCV, czyli wirusa C. Dodam, ze przy szpitalnych przychodniach zakaznych, pracuja tez psychiatrzy, m. in. wlasnie dla chorych na tego wirusa! Badanie na przeciwciala wirusa c mozna zrobic prywatnie, bez skierowania, pobiera sie tylko krew. W Warszawie, to kosztuje niecale 30 zlotych. Uwierzcie mi, warto! Moze wasza depresja, nerwica, "dziwne" objawy, to cos zupelnie innego? Pewnie jest szereg takich chorob, ale ja chce napisac o drugiej, ktora tez moze spotkac kazdego z nas. To jest borelioza, choroba odkleszczowa. Jakies 3 lata temu dostalam biegunki, wymiotow, ale to sie nie musi tak objawiac. Przewaznie po ukaszeniu przez zarazonego kleszcza, ludzie maja w tym miejscu obrzek, czerwone, wedrujace plamy itd. Ja nawet nie widzialam kleszcza, moglam go zerwac niechcacy, zdejmujac np. bluzke. Trafilam na oddzial warszawskiego szpitala wolskiego, chyba jedynego zakaznego w miescie. Oczywiscie, przyjeto mnie, bo wczesniej mialam diagnoze HCV, ale wypisano mnie po tygodniu. Nikt nie zrobil mi zadnych badan, a kiedy, jak glupia, przyznalam sie, ze biore leki antydepresyjne, moja biegunke i wymioty nazwano "zespolem jelita nadwrazliwego", a goraczki - hipochondria. Na wypisie ze szpitala zaznaczono, ze dalszym wskazaniem jest leczenie w poradni psychiatrycznej. Wrocilam do domu zalamana, bolalo mnie cale cialo, ciagle myslalam o samobojstwie, ale bylam tak oslabiona, ze nie wiedzialam, jak to zrobic. Przestalam jesc, zaczelam myslec, ze pewnie przyszedl czas i wirus sie o mnie upomina. To byl jeden ze straszniejszych depresyjnych koszmarow. Nie moglam sie umyc, bolala mnie skora, kiedy spywala po niej woda, chodzilam po domu zygzakiem, kilka razy wzieto mnie za pijana, a kiedy usilowalam czytac, litery rozjezdzaly sie na boki, widzialam biala kartke... I ten bol glowy, potworny, tak, tak, depresja i nerwica moga dac popalic, a jeszcze do tego moj wirus i bezradnosc lekarzy... Przelezalam miesiac w jakims koszmarze, bez wizji ratunku, w przepoconej poscieli. Przestawalam myslec, bo na tym tez polega czasem borelioza. Po miesiacu przypomnialam sobie, ze mam madrego lekarza w lodzi. Przyjal mnie nastepnego dnia na odzial i tylko spojrzal mi w oczy, pytajac : A nie miala pani kleszcza? Badania wykazaly, ze jasne, ze tak. Polowa objawow "depresji" i "nerwicy", to byla borelioza. Wystarczyly 3 pobyty w szpitalu, 2 solidne kuracje antybiotykami i jestem zdrowa. Zle sie czujac, jeszcze przed szpitalem, bylam u psychiatry, zwiekszyl mi dawke leku antydepresyjnego. Nie twierdze, ze nie ma depresji i nerwicy, ale twierdze, ze najpierw trzeba pacjenta solidnie przebadac we wszystkich kierunkach, zanim poda mu sie xanax, albo inne swinstwo. O boreliozie i wirusie c, chce tu jeszcze kilka razy napisac. Przepraszam, ze zanudzam, ale czasem ktos nie czyta wszystkiego, a ja uwazam, ze warto to wiedziec. Wiekszosc lekarzy wam tego nie powie. A polowa naszego cierpienia, to czesto choroby ciala, nie duszy i mozgu. Nie jestem hipochondryczka, mam na wszystko dokumentacje lekarska.
  2. Tak, masz racje, to byl ketrel, juz kilku lekarzy usmialo sie, kiedy uslyszalo, ze mnie to podano. Ale bylam w dziwnym szpitalu, przy ul. Nowowiejskiej, w warszawie i przez 2 miesiace po wypisie, lezalam nieruchomo patrzac w sufit, zeby jakos wrocic do siebie. To jest szpital, po ktorym jest potrzebna terapia. Jesli ktos widzial film "lot nad kukulczym gniazdem" wie, o czym pisze. Nie chce sobie wyobrazac, w jakim bylabym stanie, gdybym do dzis to lykala i leczyla sie u tamtego lekarza. Zeby bylo jasne, ja nie twierdze, ze to jest zly lek. To jest zly lek DLA MNIE, wszystkie przeciwwskazania dotycza wlasnie mnie. I koszmarne objawy uboczne, jakby organizm sam sie bronil i protestowal. Chodzilo mi tylko o to, ze czlowiek, ktory nazywal sie lekarzem i mial mi pomoc, niemal mnie zabil. naprawde zaczelam myslec o samobojstwie, ale najpierw postanowilam jakos zabic wszytskich w okolicy, mieliscie szczescie Tak samo nie twierdze, ze nie istnieje borderline, ja sie na tym nie znam, nie mam tego zaburzenia, natomiast pracowali nad tym jacys madrzy ludzie, wiec na jakis tam kolejny trop pewnie wpadli. Tez chodzi mi o cos zupelnie innego. Dobra, ktos ma bordeline, cierpi, nie watpie, ktos ma depresje, podobnie rozwala mu zycie, ktos ma schizofrenie, cierpi straszliwie...I tu nie ma miary, albo porownan, bo ja przezylam smierc meza, a ludzie nie potrafia sie pogodzic z odejsciem ulubionego zwierzaka. Niby roznica, ale nigdy nie wiemy, jaka i dla kogo. KIedys czytalam o tym kapitany artkul. Kierowca, noca, na wiejskiej, obloconej drodze przejechal czlowieka. Denat mial w sobie taka ilosc alkoholu, ktora zasililaby niejedno pijackie spotkanie. Dodatkowo, denat byl caly w blocie, rowniutko jak z solarium, co mialo swiadczyc o tym, ze byl tak pijany, ze upadal i podnosil sie... Kierowce przebadano na wszystko mozliwe okolicznosci, uniewinniono, przebadano w kolejny, bardziej wnikliwy sposob, sam prosil, nic nie wykazalo sladu winy kierowcy, nie mogl wiedziec, jadac w ubloconym rowie wiejskiej szosy, ze w kaluzy lezy niewielka figurka pijaczka. KIerowca skupil sie na jednym. Na wyliczaniu szans, jakie moglby miec pijaczek, gdyby...kierowca godzine wczesniej napil sie wody. na przyklad, oczywiscie. tak naprawde nie wyliczal, ale blisko... Zblizaly sie swieta, kierowca dowiedzial sie, ze pijaczek osierocil piatke dzieci. Ta mysl nie dawal mu juz zupelnie spokoju, stawala sie obledem. W wigilie, kierowca, ledwie domykajac auto wypchane wszelkimi dobrami, jakie tylko swiat wymyslil, skierowal sie w strone domu pijaczka. Na wies. Na szosie bylo zimnio, zadymka przyslaniala szyby, a swiezy snieg, zakrywal niebezpieczne, lodowe pobocza. Pod domem denata, trzykrotnie sprawdzil adres. Tabliczki sie nie mylily, tu mieszkal, nie tak dawno pochowany, denat - pijaczek i to tu rozgrywala sie tragedia osieroconych dzieci... Wszystkie okna domu byly pootwierane, zapach potu i paierosow, rozwiewal wiatr. Z kazdego okna, ze wszystkich sil, wyla dzika muzyka... Zadzwonil mocno, dlugo. W progu stanela wdowa. W natapirowanych swiezo, tuz po farbie, buraczano soczystych wlosach. Dlugo przygotowywal sie do tej rozmowy, ale sytuacja jaka zastal, glosna muzyka i wdowa, w mini czerwonej spodniczce i czerwonych wlosach...nie, tego nie rozumial, choc spodziwal sie wszystkiego. Postawil na szczerosc. - To ja jestem tym czlowiekiem, ktory zabil pani meza - wyrecytowal kwestie, cwiczona od rana, przez tyle miesiecy, przed lustrem. Wstawiona lekko Wdowa potarla oko, jednoczesnie rozmazujac tusz na rzesach. Na co dzien, w obejsciu, nie byla przygotowana na makijaz. - A co tam, panie, masz pan wyrzuty sumienia? Policja powiedziala, ze to jego wina. - Taaak. Tak sie mowi, ale sama swiadomosc...bardzo chcialbym pani jakos pomoc.... - A cym tu pomagac? - przerwala kobieta. - pijaka jus nie ma, to my syćkie nase cele tera mozem zrobic! I dobze nam, a dzis, w te swieta, nasza najstarsa za maz poslszla! To co, zatancy pan z tesciowa? Kierowca poczul, ze serce bije mu dwukrotnie szybciej, jak zawsze, kiedy mial cos wspolnego z tym wypadkiem...
  3. Witam - DDRR. Ktos tu napisal, ze na poczatku mu sie wydawalo, ze rozwod rodzicow nie zrobil na nim wielkiego wrazenie, ze duzo pozniej zdal sobie z tego sprawe, co sie naprawde stalo. Moi rodzice rozwiedli sie 36 lat temu /tak, tak!/, mialam wtedy 10 lat. Jakos zylam, miedzy ojcem, matka, ale nikt sie specjalnie mna nie interesowal, przeszkadzalam. Nauczylam sie samotnosci, wierzac, ze nie nalezy sie przywiazywac, ze i tak zawsze bede sama, a moje marzenia o cieplym domu, rozwiala mi nagle smierc mojego meza. Zostalam kompletnie sama, z 2 malenkich dzieci. Wczesnie wyszlam za maz, bo ciagle marzylam o domu, gdzie do obiadu siadalyby moje dzieci, maz, a w piekarniku dopiekaloby sie ciasto. A potem swiat wywrocil sie do gory nogami. Pracowalam, harowalam wlasciwe, zeby wszystko utrzymac, nikt mnie nie pytal, czy mam na zlobek, czynsz... Nawet nie wiem, kiedy te lata minely. Czasem spalam po 4 godziny, czasem mialam wyrzuty sumienia, bo moje opiekunki mialy wiekszy kontakt z moimi dziecmi, niz ja, wiecznie zapracowana. Nawet nie wiem, kiedy dostalam potwornej depresji, kiedy garsciami zaczelam lykac uspokajacze, zeby choc jeszcze krok zrobic dalej... Pamietam sceny, kiedy np. w swietlicy dziadkowie odbierali wnuki, ubierali, pytali jak bylo, podziwiali rysunki, zeszyty... Wtedy trudno bylo mi powstrzymac placz, choc nie placze juz od jakis 20 lat. Takie sytuacje powoduja rany, bardziej cierpi sie z powodu dzieci, czesciej, niz z wlasnego. 10 lat temu dowiedzialam sie, ze jestem chora na grozna chorobe, na ktora sie umiera, ale potrwa to troche. Jednoczesnie odkrylam, ze mam potworna depresje, ze nie dam rady dluzej sie oszukiwac. Nawet nie moglam pozwolic sobie na solidny szpital, nie mialam zostawic z kim dzieci. Często leze teraz w szpitalach /nie psychiatrycznych/ i patrze, jak rodzice chorych, czasem staruszkowie, dbaja o nich, przynosza jedzenie, soki... Mnie nikt niczego nie przynosi. Moje dzieci sa egoistami, mozliwe, ze to ja je tak wychowalam, nie nauczylam szacunku do siebie, nie pokazalam, ze jesli cos sie stanie, nie wolno opuscic samotnej matki. Nie mialy tez z kogo brac przykladu, nie widzialy swoich rodzicow razem, nie widzialy dziadkow razem. A moi rodzice? Od dawna maja wlasne rodziny i nie jestem przekonana, ze pamietaja o corce z przed polowy wieku. A kiedy mialam 10 lat i wyprowadzal sie ojciec, tez mialam wrazenie, ze nic sie nie stalo... Nadal jestem duzym, zaniedbanym i odepchnietym dzieckiem, ale nauczylam sie udawac, ze tak nie jest. I tak potwornie brakuje mi domu, w ktorym nauczylabym sie znow plakac, a o moich klopotach, kochajacy rodzice powiedzieliby tylko:nie martw, zawsze sie jakos ulozy. Moj kazdy dzien, to walka o to, zeby nie odebrac sobie zycia. Do dzis mi sie udalo, tylko po co, dla kogo...ja nawet nie wiem, jak pachna swieta.
  4. Witam, jestem tu nowa i to moj pierwszy post. Mam potworna depresje sytuacyujna, chyba juz od 20 lat, silne leki i mimo tego, ze sie lecze, jest tylko gorzej. Przeszlam w zyciu potworne sytucje, np. w wieku 25 lat zostalam nagle wdowa z 2 dzieci, bez zadnej pomocy, oparcia. To cala moja choroba, 20 lat siedzenia w gabinetach psychiatrycznych wiele mnie nauczylo i dowiedzialam sie wiele o sobie. Ale - przepraszam, nie chce nikogo urazic - naklejka borderline jest nalepiana chyba kazdemu z nas, jesli lekarz nie ma nic do powiedzenia, nie ma praktyki i potrzebnej wiedzy. Smialam sie czasem, kiedy czytalam te posty. Dlaczego? W grudniu, zeszlego roku, znalazlam sie w szpitalu psychiatrycznym, ktory chyba przewyzsza wszystkie koszmary w naszym kraju. Ktos z rodziny postanowil mnie sie pozbyc z domu, na dluzej, i zawiadomil policje, ze chce popelnic samobojstwo. A potem, to poszlo wszystko, jak na przyspieszonym filmie: papiery, ze chodze do psychiatry, kaftan, sad za moimi plecami, skazujacy mnie na przymusowe leczenie i szpital, po ktorym chodzili nadzy staruszkowie, rzucajacy w siebie brudnymi majtkami, itd, ktos, kto byl w takim miejscu, wie o co chodzi. I zimne, chamskie, aroganckie pielegniary, salowe wyzywajace pacjentow od swirow itd. Dostalam tez straszny lek, nazywal chyba ketrol, jesli pamietam. Do dzis nie wiem, na co, ale wzbudzal potworna agresje i zupelnie rozwalal serce, dokladnie to, na co sie lecze. Ale pan lekarz byl przeciez madrzejszy, " psychiczna" nie moze dyktowac mu lekow! Bylam tym lekiem przerazona i przestalam go lykac, co jest nie lada sztuka, w takim szpitalu. Po dwoch dniach, bez leku, wrocilam do siebie, znow stalam sie spokojna, "normalna " osoba. Mojego lekarza bardzo zaczelo to dreczyc, nie mogl przezyc chyba, ze to ja mialam racje, opowiadajc prawde, ze zostalam do szpitala zamknieta bez powodu, ze doskonale sie czuje, rozumiem wszystko itd. Moj stan to potwierdzal, ale pan doktorek kombinowal, bo jakze to tak, pacjentka ciezkiego oddzialu z depresja sytucyjna? Nie, on musial mi wyszukac chorobe... Znam dziewczyne, 25 lat, ma naprawde borderline, duzo rozmawiamy i duzo czytalam o modzie na te diagnoze. Jakiez bylo moja zadziwienie, kiedy w karcie wypisowej naznaczono mi diagnoze: borderline!!!!!!!!!!!! moze i bylby w tym cien prawdy, moze mozna by sie sprzeczac, ale...JA MAM PRAWIE 50 lat! Tak, ja sie z tego smieje, jest to diagnoza kompletnie wbrew mojej osobowosci, a w dodatku "objawila sie" na starosc. Zanim uwierzycie, ze macie borderline, skonsultujcie to z kilkoma lekarzami, ale w trakcie rozmowy nie mowcie o swoich podejrzeniach o borderline. Mowcie o tym, co jest wam naprawde. Nikt, kto ma dlugoletnia praktyke, doswiadczenie, nie wystawi wam takiej laurki. A moda na borderlaine sie skonczy, o ADHA lekarze przestaja zbyt wiele mowic, a jeszcze kilka lat temu kazdy dzieciak, ktory byl tylko bardziej ruchliwy, mial ADHD. Glowy do gory!!! [Dodane po edycji:]
×