Skocz do zawartości
Nerwica.com

BÓG - czy istnieje,jaki jest,nasze wyobrażenie


sbb88

Czy wierzysz w Boga?  

52 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy wierzysz w Boga?

    • Tak, jestem wyznawcą kościoła latającego potwora spaghetti
      0
    • Tak, wierzę w Boga (hinduista)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (judaista)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (muzułmanin)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (chrześcijanin-inny odłam)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (protestant)
      1
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (prawosławny)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (katolik)
      19
    • Tak, jestem rycerzem Jedi
      2
    • Tak, ale go nie lubię (satanista, nihilista)
      1
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (wyznaję inną religię)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (ale nie wyznaję religii)
      2
    • Przykładam marginalne znaczenie do koncepcji Boga (buddysta)
      1
    • Tak, wierzę w Boga bezosobowego (deista/panteista itp.)
      6
    • Nie mam zdania/Niezdecydowany (agnostyk)
      9
    • Nie, Bóg nie istnieje (ateista)
      19


Rekomendowane odpowiedzi

goodluck' date=' nie wiem czemu. I nie wiem czemu muszę znosić tyle udręki psychicznej z powodu mojej choroby.[/quote']

No więc wiara nic Ci nie wyjaśnia, niczego nie daje i powoduje, że twierdzisz, że Bóg istnieje i kocha wszystkich, podaje różne ścieżki żeby pomóc wyjść człowiekowi a jednocześnie nie potrafisz wytłumaczyć dlaczego tego NIE robi. Mimo to wierzysz i wiesz co? Dopóki dalej będziesz to nie widzę szans rozwiązania Twojej choroby (nie wiem nawet jaka to choroba ale podejrzewam, że problem psychiczny rozwiązałabyś dopiero pozbywając się tej fałszywej wiary). Bóg nie podał mi żadnej ścieżki a wręcz przeciwnie, cały czas regularnie zabiera mi wszystko, moje pragnienia i upodobania. Moja moralność i instynkt samozachowawczy każe mi nie wierzyć w takiego Boga bo gdybym w niego wierzył musiałbym go nienawidzić i mieć poczucie, że próbuję uprosić istotę, która jest okrutna i nad niektórymi się lituje a innym pozwala ginąć w mękach, gwałtach, głodzie i bólu.

To co zrobiłeś jest nie w porządku. Nie można się posuwać do tego, żeby mówić komuś „dopóki nie przestaniesz wierzyć w Boga (albo dopóki nie zaczniesz wierzyć) nie będziesz zdrowy". To swoisty szantaż psychiczny („nie wyleczysz się, jeśli nie przyjmiesz mojego, jedynie słusznego światopoglądu”).

 

Mimo to wierzysz i wiesz co? Dopóki dalej będziesz to nie widzę szans rozwiązania Twojej choroby

Nie masz żadnej wiedzy na temat mojej choroby, a tym bardziej na temat tego, co mi może pomóc, a wygłaszasz taki sąd. Aż chce się napisać „lekarzu, ulecz siebie sam”.

Mam wrażenie, że masz tak silne emocje przeciwko wierze, że chcesz mnie „ukarać” za to, że wierzę w Boga, mówiąc, że to mi przeszkadza w wyzdrowieniu. Albo oskarżasz o coś Boga czy Kościół, masz poczucie jakiejś krzywdy i emocje z tym związane przenosisz w tej chwili na mnie, bo jestem katoliczką i jestem pod ręką.

 

No więc wiara nic Ci nie wyjaśnia, niczego nie daje i powoduje, że twierdzisz, że Bóg istnieje i kocha wszystkich, podaje różne ścieżki żeby pomóc wyjść człowiekowi a jednocześnie nie potrafisz wytłumaczyć dlaczego tego NIE robi.

Nigdzie nie napisałam, że nic mi nie daje i niczego nie wyjaśnia. Napisałam tylko, że nie wiem czemu muszę się męczyć i chorować.

Problem jest w ograniczeniu mojej perspektywy – kiedy jest mi źle, nie mogę wyjść z siebie, patrzeć z dystansu i zobaczyć pełnego sensu tego, co przeżywam. Owszem, mogę widzieć zaczątek tego sensu czy mieć nadzieję, że ma to jakiś sens czy nawet myśleć, że ma taki a nie inny sens, ale nie będę go w stu procentach znała, dopóki nie przyjdą efekty. Potrzeba dystansu. Patrząc wstecz na swoje życie mogę je interpretować już w jakiś sposób, widzę znaczenie różnych wydarzeń, w tym cierpienia. Ale w momencie, kiedy cierpienie się znów pojawia, nie mogę w pełni się zdystansować., bo jestem człowiekiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie o to chodzi. To Ty właśnie tak odwracasz i religie to robią a ja się przed tym bronię mówiąc, że to oni powinni coś udowodnić a jeśli nie to nie mają prawa tak twierdzić. To Ty twierdzisz, że gdybym wierzył w Boga to bym myślał prawidłowo a teraz myślę źle bo zakładasz, że Bóg jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren,

Nie sądzę, żeby Bóg wysyłał do piekła za niezdolność do wiary

 

Biblia i KK o tym mówi więc nie ma znaczenia co sądzisz a co nie. Zbawienie osiąga się za pomocą wiary, po to Chrystus umarł na krzyżu a nie liczą się uczynki "żeby nikt sie nie chlubił". Jednocześnie można popełnić grzechy, które przekreślają zbawienie i może je odpuścić tylko papież. Dawniej gangsterzy płacili za odpuszczenie grzechów, papieże mieli dzieci i kobiety (a w Kościoła papież jest przedstawicielem Boga i jego słowo jest wiążące).

 

Można nie być zdolnym do niej lub mieć silną niechęć do wiary nie ze swojej winy

 

Przedstawiasz niechęć do wiary jak winę a tego nie można tak rozpatrywać. Jeśli Bóg rzeczywiście istnieje a ktoś nie wierzy bo widzi, że to nielogiczne i okrutne albo w ogóle nie myśli o tym bo wychował się w miejscu gdzie nie pierze się mózgu religią to musi być usprawiedliwiony.

 

torres,

"Biblia i KK o tym mówi więc nie ma znaczenia co sądzisz a co nie"

Nie wiem czy to co sądzę ma znaczenie czy nie ma, ale myślę, że większość katolików nie uważa Boga za kogoś, kto pośle człowieka do piekła za niezdolność do wiary. Moim zdaniem wiara tak nie wygląda.

 

Katechizm Kk mówi, że człowiek do wiary potrzebuje łaski Boga, nie jest więc tak, że ma być do niej zdolny sam z siebie, Duch Św go uzdalnia, a człowiek ma wolność by to natchnienie przyjąć lub odrzucić.

Biorąc pod uwagę na przykład to, że Łotr się nawrócił umierając na krzyżu, Bóg tak łatwo się nie poddaje. Z drugiej strony nie może nikomu narzucić zbawienia wbrew jego woli i nie jest Jego winą, jeśli ktoś się na to ostatecznie zamyka.

 

"Jeśli Bóg rzeczywiście istnieje a ktoś nie wierzy bo widzi, że to nielogiczne i okrutne albo w ogóle nie myśli o tym bo wychował się w miejscu gdzie nie pierze się mózgu religią to musi być usprawiedliwiony."

 

Bóg niczego nie musi, ale jest sprawiedliwy.

 

W tym co piszesz jest sprzeczność. Piszesz, że jeśli Bóg istnieje i widzi, że ktoś nie wierzy bo wiara jest okrutna i nielogiczna, to musi go usprawiedliwić.

Tylko, że jeśli Bóg istnieje, to wiara nie jest nielogiczna, a jeśli ten ktoś musi być usprawiedliwiony, to Bóg nie może być okrutny.

 

 

Co do niewiary - Katechizm mówi m.in.: Ponieważ "za wszystkich umarł Chrystus i... ostateczne powołanie człowieka jest rzeczywiście jedno, mianowicie Boskie, to musimy uznać, że Duch Święty wszystkim ofiarowuje możliwość dojścia w sposób Bogu wiadomy do uczestnictwa w tej Paschalnej Tajemnicy" (Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 22; por. konst. Lumen gentium, 16; dekret Ad gentes, 7). Każdy człowiek, który nie znając Ewangelii Chrystusa i Jego Kościoła, szuka prawdy i pełni wolę Bożą, na tyle, na ile ją zna, może być zbawiony. Można przypuszczać, że te osoby zapragnęłyby wyraźnie chrztu, gdyby wiedziały o jego konieczności.

 

My wszyscy znamy mniej lub bardziej Ewangelię i żyjemy w kraju, gdzie Kościół jest obecny, więc niby to usprawiedliwienie odpada, ale nie jestem pewna czy naprawdę tak jest.

Jeśli ktoś nie miał dobrego wychowania religijnego i zna Kościół głównie z tematów medialnych albo widzi katolików, którzy robią źle, to nie wiem czy można powiedzieć, że poznał Ewangelię i Kościół, więc możliwe, że Bóg bierze na to poprawkę (bo to wydaje się być sprawiedliwe). Ale z drugiej strony Ewangelia jest czytana i tłumaczona codziennie w kościele, więc każdy może mieć do niej dostęp.

 

Świat w którym człowiek jest potępiony, bo nie potrafi wierzyć, to w istocie świat bez Boga, w którym człowiek próbuje sam siebie zbawić i nie może.

 

Twoje zastanawianie się, jak Bóg traktuje niewierzących - czy to nie jest paradoks? Jeśli ktoś nie wierzy w Boga, to jak może się kłócić z tym co Bóg "robi"?.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie jest to paradoks, ja nie wierzę ale mnie głównie zastanawia to pytanie - jak Bóg traktuje niewierzących w kontekście tego, że wierzący używają tego jako swoistego straszaka by przyciągać do wiary. Więc chodzi tu o ludzi a nie Boga i próby znalezienia jakiejś przestrzeni dla tych, których straszy się potępieniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie jest to paradoks, ja nie wierzę ale mnie głównie zastanawia to pytanie - jak Bóg traktuje niewierzących w kontekście tego, że wierzący używają tego jako swoistego straszaka by przyciągać do wiary. Więc chodzi tu o ludzi a nie Boga i próby znalezienia jakiejś przestrzeni dla tych, których straszy się potępieniem.

 

Może wierzący straszą potępieniem (choć sama się z tym raczej nie spotkałam), ale moim zdaniem niewierzący bardziej mają uwagę nakierowaną na ten temat, nie mają relacji z Bogiem, pozytywnych doświadczeń z wiarą, więc to, co budujące do nich nie trafia, a potępienie ich rusza, czują się zagrożeni słysząc o piekle, bo to jest coś, co sądzą, że może ich dotyczyć.

Moim zdaniem jeśli ktoś ma negatywny stosunek do wiary, to odbiera silniej to, co w niej "negatywne".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, nie da się tak dyskutować bo omijasz to co najważniejsze w moich postach a odpowiadasz dogmatami. Jeszcze raz piszę, że nie ma znaczenia co Ty myślisz czy co myśli większość katolików. Znaczenie ma to, że Chrystus umarł za nasze grzechy i jesteśmy zbawieni poprzez wiarę. Skoro wiara jest łaską to rację mają nie katolicy a protestanci, którzy wierzą w przeznaczenie człowieka na potępienie lub zbawienie czyli Bóg sobie od razu z góry to wybrał. Wolna wola mówi o czymś innym więc widzę tu poważną sprzeczność. Poza tym jeszcze raz piszę, że to wierzący powinien udowodnić, że mówi prawdę - inaczej uważamy to za nieprawdę.

 

Skoro Bóg nie może być okrutny musi usprawiedliwić wszystkich ludzi "wybaczcie im bo nie wiedzą co czynią". Jaki jest wtedy sens tego życia? Dla katolika sens ma śmierć i życie po śmierci a dla ateistów sensem jest tu i teraz. Kto jest bardziej rozwinięty duchowo i ma lepszy kontakt z Bogiem jeśli on istnieje? Bo wg mnie ten kto korzysta z życia i jest szczęśliwy i ktoś kto wierzy w Boga powinien to przyjąć za wyznacznik, a obok tego moralność (ale nie ma jednej prawidłowej moralności więc ciężko to oceniać).

 

-- 24 sie 2014, 14:47 --

 

W ogóle proponuję zacząć dyskusję od nowa i zadaję wierzącym zadanie: udowodnijcie mi, że Bóg jest i dlaczego powinienem wierzyć. Udowodnijcie, że akurat Wasza wiara jest słuszna i odzwierciedla prawdę. Skoro wierzycie to pewnie macie na to dowody i nie powinno Wam to sprawić problemu.

 

Problem w tym, że wierzycie a piszecie jakbyście byli pewni i mieli dowody. Zaczynacie dyskusję nie od pkt 0 czyli przyjmujemy, że Bóg jest niewiadomą i jak ludzie dyskutujemy żeby ustalić jaka jest prawda. Wy wierzycie ale mówicie, że wiecie jaka jest prawda i przyjmujecie z góry Wasze założenia, że Bóg istnieje i nadajecie mu wg swojego uznania różne atrybuty, cechy, uczucia, charakter. Czekam na uzasadnienie w punktach i z twardymi dowodami. Jeśli takich dowodów nie będzie przyjmujemy zgodnie z zasadami dyskusji, że prawdą jest teza, że Bóg nie istnieje i nie musimy tego udowadniać dopóki ktoś nie udowodni, ze Bóg istnieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Są tu jacyś protestanci?

 

wiara w przeznaczenie jest w kościele kalwińskim, u nas luteran tego nie ma...

 

konwertuję do KEA z KRK, bo KRK już dawno przestał mnie przekonywać... przede wszystkim KEA nie oddziela mnie od Boga, mogę przyjmować Najświętszy Sakrament będąc po ślubie cywilnym, co u katolików jest niemożliwe...

 

kult świętych? nie uznaję robienia z nich bożków, byli to ludzie grzeszni, a niektórych nauki mnie oburzają - św. Tomasza i św. Augustyna nauki o kobietach :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Są tu jacyś protestanci?

 

wiara w przeznaczenie jest w kościele kalwińskim, u nas luteran tego nie ma...

 

konwertuję do KEA z KRK, bo KRK już dawno przestał mnie przekonywać... przede wszystkim KEA nie oddziela mnie od Boga, mogę przyjmować Najświętszy Sakrament będąc po ślubie cywilnym, co u katolików jest niemożliwe...

 

kult świętych? nie uznaję robienia z nich bożków, byli to ludzie grzeszni, a niektórych nauki mnie oburzają - św. Tomasza i św. Augustyna nauki o kobietach :evil:

Przez około rok byłem zielonoświątkowcem, teraz zaczynam chodzić do Kościoła Ewangelicznych Chrześcijan.

 

-- 25 sie 2014, 15:56 --

 

Według mnie kościół katolicki, to najgorsza sekta jaka może istnieć, dużo groźniejsza niż wszelkie sekty satanistyczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

torres, z jednej strony piszesz, że odpowiadam dogmatami, z drugiej, że nie ma znaczenia, co ja myślę. Czyli nie da się Ci dogodzić.

 

Znaczenie ma to, że Chrystus umarł za nasze grzechy i jesteśmy zbawieni poprzez wiarę. Skoro wiara jest łaską to rację mają nie katolicy a protestanci, którzy wierzą w przeznaczenie człowieka na potępienie lub zbawienie czyli Bóg sobie od razu z góry to wybrał.

Katechizm Kk mówi, że << Wolna inicjatywa Boga domaga się wolnej odpowiedzi człowieka, gdyż Bóg stworzył człowieka na swój obraz, udzielając mu wraz z wolnością zdolności poznania Go i miłowania. Dusza tylko w sposób wolny może wejść w komunię miłości. Bóg dotyka bezpośrednio serca człowieka i wprost je porusza. Złożył On w człowieku pragnienie prawdy i dobra, które jedynie On może zaspokoić.>>

 

Nie jest tak, że łaska się narzuca człowiekowi i jest on marionetką w rękach Boga, nie jest też tak, że człowiek sam z siebie może się nawrócić. Łaska jest kompatybilna z pragnieniami człowieka , ale może on ją przyjąć i odrzucić. Ostateczna jest decyzja jaką człowiek podejmuje w momencie śmierci, ale człowiek dąży do zbawienia lub potępienia przez całe życie.

 

Sama łaska nie wystarczy.

 

Punkt 14 „Lumen Gentium” mówi: <<Nie dostępuje jednak zbawienia, choćby był wcielony do Kościoła, ten, kto nie trwając w miłości, pozostaje wprawdzie w łonie Kościoła "ciałem", ale nie "sercem". Wszyscy zaś synowie Kościoła pamiętać winni o tym, że swój uprzywilejowany stan zawdzięczają nie własnym zasługom, lecz szczególnej łasce Chrystusa, jeśli zaś z łaską tą nie współdziałają myślą, słowem i uczynkiem, nie tylko zbawieni nie będą, ale surowiej jeszcze będą sądzeni.>>

 

Tutaj więcej o tym: http://www.fronda.pl/blogi/euangelion/oficjalna-doktryna-kosciola-rzymskokatolickiego-zaprzecza-nauce-o-zbawieniu-z-laski,36667.html

 

Skoro Bóg nie może być okrutny musi usprawiedliwić wszystkich ludzi "wybaczcie im bo nie wiedzą co czynią".

 

Każdy ma sumienie, które mówi mu co dobre, a co złe. Bóg też dał człowiekowi prawo naturalne - << Prawo naturalne, obecne w sercu każdego człowieka i ustanowione przez rozum, jest uniwersalne w swoich przepisach i jego władza rozciąga się na wszystkich ludzi. >> (Kkk) - i Objawienie, więc ciężko powiedzieć, że nikt nie wie, co czyni, choć ktoś może mieć rozchwiane poczucie dobra i zła.

 

Zaczynacie dyskusję nie od pkt 0 czyli przyjmujemy, że Bóg jest niewiadomą i jak ludzie dyskutujemy żeby ustalić jaka jest prawda. Wy wierzycie ale mówicie, że wiecie jaka jest prawda i przyjmujecie z góry Wasze założenia, że Bóg istnieje i nadajecie mu wg swojego uznania różne atrybuty, cechy, uczucia, charakter. Czekam na uzasadnienie w punktach i z twardymi dowodami. Jeśli takich dowodów nie będzie przyjmujemy zgodnie z zasadami dyskusji, że prawdą jest teza, że Bóg nie istnieje i nie musimy tego udowadniać dopóki ktoś nie udowodni, ze Bóg istnieje.

Chcesz narzucić narzucić mi (i może innym) jak ma wyglądać dyskusja. Ale tak się nie da, że przedstawisz swoje wyobrażenie, jak powinna przebiegać dyskusja i wszyscy się dostosują do tego.

Nie dla każdego istnienie czy nieistnienie Boga jest jedynym punktem dyskusji, dyskutujemy też to, jaki jest Bóg, czy wiara katolicka jest spójna, logiczna, jak ją rozumieć i jak się ma do szczęścia czy wolności człowieka.

I sam zresztą też przekroczyłeś swój punkt 0:

Jeśli Bóg istnieje to jaki jest?

 

Gdyby Bóg istniał to byłby dla mnie przejebanym bytem, który zesłał mnie tu chyba na potępienie. Wolę wierzyć, że to przypadek.

 

Piszesz:

Problem w tym, że wierzycie a piszecie jakbyście byli pewni i mieli dowody. Zaczynacie dyskusję nie od pkt 0 czyli przyjmujemy, że Bóg jest niewiadomą i jak ludzie dyskutujemy żeby ustalić jaka jest prawda.

 

Piszę zgodnie ze swoim przekonaniem, że Bóg jest, to chyba jasne, że nie wszyscy się z tym zgadzają, ale jeśli tak uważam, to nie będę zaczynać każdego zdania od "zakładając że Bóg istnieje, a katolicyzm to wiara, która najlepiej do Niego prowadzi". Z jednej strony ja nic nie zakładam, bo to, że Bóg istnieje, nie jest dla mnie tezą, z drugiej strony oczywiste jest, że każdy kto nie wierzy, nie przyjmuje tego, co piszę, jako pewnik. Możesz sobie dodawać do każdej mojej wypowiedzi "zakładając, że Bóg istnieje, a wiara katolicka jest najlepszą drogą do zbawienia/z punktu widzenia wiary katolickiej jest tak/ja rozumiem to tak, że..."

 

Skoro wierzycie to pewnie macie na to dowody i nie powinno Wam to sprawić problemu.

 

Jakiego rodzaju dowodu oczekujesz? Jeśli np. powiesz "udowodnij mi, że Bóg istnieje, za pomocą równania matematycznego",to będzie to absurdalne, bo wyznaczysz z góry taki paradygmat, który nie jest dostosowany do przedmiotu. (Chyba, że ktoś policzy jakie jest prawdopodobieństwo, że kod DNA sam się napisał.)

Jeśli chcesz dowodów filozoficznych, rozumowych, to poczytaj św Augustyna, św Tomasza, jeśli empirycznych, to zainteresuj się całunem turyńskim czy może cudem w Sokółce, jeśli chcesz doświadczyć wewnętrznie, to pomódl się do Ducha Św i poczytaj Ewangelię - może pomoże. Tak samo dowodem jest ład w świecie i kosmosie dający się poznawać przez ludzki rozum (kompatybilny z nim), występowanie praw fizycznych, heroizm świętych, wyznania wielu ludzi o tym, jak Bóg zmienił ich życie i wiele innych rzeczy, z którymi się pewnie zetknąłeś.

 

Nie wiem czemu zakładasz, że ktoś Ci musi coś udowodnić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie czytałem te niby dowody i to wszystko opiera się o dogmaty i sofizmaty. Modliłem się i błagałem ale nie dostałem odpowiedzi. Czemu Bóg mi nie przydzielił tej łaski a dał za to masę problemów i brak talentów? Czemu mam w tym wszystkim uczestniczyć i to obserwować? Wolałbym móc normalnie żyć ale nie dostałem takiej możliwości od tego Boga, w którego wierzysz. Jedyne co mogę robić to brać sprawy w swoje ręce i podchodzić do wszystkiego coraz bardziej pragmatycznie, z coraz mniejszym zaangażowaniem. Jestem w stanie zaakceptować ten świat jeśli uznam, że Bóg nie istnieje, każde religijne stwierdzenie mnie obraża i stawia w pozycji kogoś gorszego kto nie wierzy albo może ma źle bo jest temu winien. Zamiast podejścia z empatią i zrozumieniem ze strony wierzących napotykam na takie coś. Poza tym sto razy bardziej cenię dobrego ateistę, który jest taki sam z siebie niż kogoś kto ma napisane co ma myśleć. Nauka obala religijne twierdzenia. Wykazałem braki w sensie religii katolickiej. Nie wiem co jest Twoim argumentem w tej dyskusji ale posługujesz się mową manipulacyjną jakiej nauczył Cię Kościół. Jeszcze raz: domyślnie Bóg nie istnieje i człowiek jest ateistą. Religia bezprawnie ingeruje w ludzkie myślenie o opiera się o strachu i poczucia lepszości wiary w niebo niż w nic, Tylko, że ja uważam, że jest dokładnie odwrotnie i religia oraz wiara w osobowego Boga jest szkodliwa dla psychiki i nie mająca żadnych podstaw co oznacza, że bez dowodów nie powinno to być głoszone. Świetnie obalał to Hitchens, z taką agresją adekwatną do katolickiego jadu :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Punkt 14 „Lumen Gentium” mówi: Nie dostępuje jednak zbawienia, choćby był wcielony do Kościoła, ten, kto nie trwając w miłości, pozostaje wprawdzie w łonie Kościoła "ciałem", ale nie "sercem". Wszyscy zaś synowie Kościoła pamiętać winni o tym, że swój uprzywilejowany stan zawdzięczają nie własnym zasługom, lecz szczególnej łasce Chrystusa, jeśli zaś z łaską tą nie współdziałają myślą, słowem i uczynkiem, nie tylko zbawieni nie będą, ale surowiej jeszcze będą sądzeni.

 

Chyba ok 1/3 katolików jakich znam zakodowane ma tylko "łaskawość" "miłosierdzie" Chrystusa zapominając o tym, że najpierw oni coś muszą udowodnić pozytywnego w swoim życiu. Wkur... jest jak co niektórzy katolicy w życiu gadają innym na temat pisma świętego, próbują pouczać gdy sami nie potrafią zrozumieć treści i przesłania w nim zawartego, o ich własnym postępowaniu nie wspominając. :roll:

Wydaje mi się, że nawet to miłosierdzie ma swoje granice i jakąś logikę a często wspominanych Bram Niebos Św. Piotr nie otworzy każdemu pseudokatolikowi.

 

Taki mój lekki off top od waszej dyskusji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doberman, do jakiego kościoła teraz chodzisz?

Ja nie należę do żadnego.

Niby nie należę do żadnego kościoła, ale w niedzielę byłem na próbę w Kościele Ewangelicznych Chrześcijan.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×