Skocz do zawartości
Nerwica.com

BÓG - czy istnieje,jaki jest,nasze wyobrażenie


sbb88

Czy wierzysz w Boga?  

52 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy wierzysz w Boga?

    • Tak, jestem wyznawcą kościoła latającego potwora spaghetti
      0
    • Tak, wierzę w Boga (hinduista)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (judaista)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (muzułmanin)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (chrześcijanin-inny odłam)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (protestant)
      1
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (prawosławny)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (katolik)
      19
    • Tak, jestem rycerzem Jedi
      2
    • Tak, ale go nie lubię (satanista, nihilista)
      1
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (wyznaję inną religię)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (ale nie wyznaję religii)
      2
    • Przykładam marginalne znaczenie do koncepcji Boga (buddysta)
      1
    • Tak, wierzę w Boga bezosobowego (deista/panteista itp.)
      6
    • Nie mam zdania/Niezdecydowany (agnostyk)
      9
    • Nie, Bóg nie istnieje (ateista)
      19


Rekomendowane odpowiedzi

No to na czym opiera się Twoja wiara? Widocznie na tym żeby dopasować ją do siebie bo kiedy patrzysz na ludzkość i do niej chcesz odnieść wiarę nie możesz nie dojść do takich wniosków jak ja.

 

Wiesz gdyby Bóg faktycznie wymagał i faktycznie dawał siłę to ok ale mówimy o czymś czego nie da się udowodnić a indywidualne przeżycia większości ludzi temu przeczą. Nadal nie odpowiedziałaś na te najważniejsze punkty, które obalają cały katolicyzm :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"ja" jest w nieustannym konflikcie z całą resztą. Jak mamy więc rozstrzygać co jest dobre a co złe w danej sytuacji?

Konflikt nie jest czymś nieustannym, nie jest on uwarunkowany "obiektywnie" tylko subiektywnie - jeśli nie możesz rozstrzygnąć co jest złe, a co dobre, to znaczy, że masz za mało informacji albo w tym momencie nie jesteś w stanie emocjonalnie tego rozstrzygnąć, bo jest w Tobie jakaś sprzeczność. To normalne, że pojawiają się w nas sprzeczności, ale normalne też jest, że podlegamy zmianie, różnym doświadczeniom i to, co na pewnym etapie życia jest konfliktem, na innym przestaje być.

Człowiek jest istotą społeczną, ma w naturze egoizm, ale też potrzebę dostosowania się do otoczenia, więzi, a także altruizmu, działania dla dobra ogólnego (poczucia, że ma się na niego wpływ), a nawet działania dla przyszłych pokoleń czy "wieczności". Oczywiście nie wszyscy ludzie mają te funkcje w równym stopniu, ale "ja" nie jest skazane na permanentny antagonizm ze światem. Na przykład działanie użyteczne społecznie może być formą samorealizacji i dawać przyjemność. Nauczycielka, która uczy dobrze przykłada się do lekcji i ma skuteczne metody, ciekawe pomysły, ma satysfakcję z tego, że jest dobra w swojej pracy, spełnia swoje ambicje, zaspokaja potrzebę uznania (jeśli uczniowie i rodzice ją doceniają) i robi też dobrze dla uczniów.

Oczywiście taki model idealny nie istnieje w 100-u procentach (bo wiemy jak wygląda rzeczywiście praca nauczyciela, "uznanie" oraz zarobki), ale chodzi mi o pokazanie prostej zasady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest czymś nieustannym. Działania altruistyczne są jakby przy okazji. To wyższy poziom trafiania do ludzi dzięki temu, że jest się altruistą i takie działanie się opłaca z pkt widzenia ewolucji.

 

Zresztą gdyby Bóg był to nie kazałby mi cierpieć teraz skoro i tak pójdę do piekła za to, że w niego nie wierzę i uważam, że gdyby istniał byłby zjebany. Pierwsi będą ostatnimi i odwrotnie czy jakoś tak, a dlaczego ja mam mieć przez cały czas przejebane? Bóg ewidentnie nie wziął mnie pod uwagę w swoich planach lub planował to, że tak będzie. Cóż, dowiem się kiedy popełnię samobójstwo jeśli rzeczywiście istnieje jakiś Bóg. Gdyby się okazało, że jest to pewnie nawet by mi się nie chciało z gnojem rozmawiać, prędzej diabeł miałby dla mnie więcej empatii.

 

-- 09 wrz 2014, 11:56 --

 

http://kwejk.pl/obrazek/2118085/boski-plan.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem typem Agnostyka lubiący naukę (więc jak już wybierać pomiędzy "tak" czy "nie" bliżej mi do Ateisty). Jakby to by mi nie wystarczyło to przez ostanie 2 lata nieco popsuła mi się ta mała cząstka wiary którą miałam w sobie: brak wizyt w kościele,u spowiedzi czy nawet zwykły wieczorny pacierz. Ostatnio mi nawet doszli przed drzwi świadkowie wiechowych (czy jak ich tam zwą), a że jest tam dawna pani znajoma z placówki (nadal jestem w szoku) to się zamieniło kilka słów w kwestii samej psychologi czy człowieka według mojego sposobu myślenia bo se ich biblijnych gadek nie dam wcisnąć na co pewnie liczą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem kiedyś kumpli którzy nawrócili się zostając zielonoświątkowcami. Ci jeździli po całej Polsce i tak jak świadkowie Jehowy mieszali ludziom w głowie. W sumie fajnie tam mieli, śpiewy, tańce, modlitwa, taki przyjazny odłam chrześcijaństwa. Nawet coś pożytecznego robili pod pewnym względem. Kumple zazwyczaj nie zbyt grzeczni byli a po nawróceniu ani przekleństwa ani alkoholu, papierosów czy złych uczynków. Po jakimś czasie byli tak grzeczni że można było im nawrzucać od najgorszych a oni nie reagowali na to. Ale co z tego jak po miesiącu im przeszło a nawet byli jeszcze gorsi rekompensując sobie "straty" ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doberman, Odkatoliczyć, unarodowić, dowartościować Polaka.

 

Bez względu na to , czy ten Polak tego chce , czy nie chce?

Tak, bez względu na to. To dla dobra Polaka.

 

Może niech "Polak" se sam wybierze, czy tego chce czy nie. Nie byłoby Ci miło, gdyby do władzy doszła partia katolickich fundamentalistów i chciała Cię na siłę "dokatoliczyć". Walę kłodę na tę wspólnotę narodową, nie życzę sobie, aby ktoś mnie chciał 'unaradawiać' (czyli nacjonalizować - przywłaszczać sobie prawo do własności nad moją osobą przez państwo/naród - de facto totalitaryzm). "Dowartościować" też wolę w takim kierunku, jak mi się podoba, nie jakiemuś firerowi/partii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem na chuj komuś coś takiego jak życie wieczne. Zastanawialiście się kiedyś nad tym czy może być coś bardziej przejebanego? Ja myślę, że nie może ale to tylko moja opinia. W każdym razie gdybym spotkał Boga to jedyne czego bym od niego chciał to całkowite poznanie prawdy od strony teoretycznej żeby móc zadecydować o swoim losie a potem niezależnie od tego i tak uśmiercenie. Bóg, który tego nie oferuje to dupa nie Bóg. Zapytałbym się też w jakim celu stworzył takie gówno jak ja i inni ludzie. Przecież to jest całkowicie nielogiczne żeby wszechmogący Bóg coś takiego stworzył. Ale widocznie jeśli już jest to nie wszechmogący. Co to za Bóg, który byłby wszechmogący a nie potrafiłby nawet przekazać ludziom w logiczny i jasny sposób, że istnieje? Może potrafi ale nie chce bo jeśli potrafi a chce to jest wyjątkowo nieudolny. Jeśli nie chce to po co zawracamy sobie dupę jakimś Bogiem? Świat jest stworzony tak, że to w zasadzie przeczy istnieniu jakiejś siły wyższej bo musielibyśmy uznać, że jest to zjebana siła a tego nie chcemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

torres, nie jesteś tym czymś, co napisałeś, że jesteś.

 

Przecież to jest całkowicie nielogiczne żeby wszechmogący Bóg coś takiego stworzył.

 

Człowiek jest istotą duchową i intelektualną, więc nielogiczne jest, żeby go stworzyła materia. Duchowe może pochodzić tylko od duchowego. Intelektualne od intelektualnego.

Nie jest możliwe, że kod DNA napisał się sam (nawet matematycznie jest to nieprawdopodobne), równie możliwe jest, że "Pan Tadeusz" napisał się sam.

Człowiek bywa potworem, ale ma wybór i może się stać "aniołem" dla innych ludzi. Są ludzie, którzy poświęcają się dla innych, opiekują się całe życie ciężko chorymi czy oddają za kogoś życie. Nie można powiedzieć, że generalnie ludzie są nic nie warci.

 

Co to za Bóg, który byłby wszechmogący a nie potrafiłby nawet przekazać ludziom w logiczny i jasny sposób, że istnieje?

Jakoś potrafił przekazać tym wszystkim, którzy w Niego wierzą.

 

Nie wiem na /cenzura/ komuś coś takiego jak życie wieczne. Zastanawialiście się kiedyś nad tym czy może być coś bardziej przejebanego?

 

A czy może być coś lepszego niż wieczne szczęście, wieczne życie bez tego, co teraz nam tak doskwiera, chorób, cierpienia, osamotnienia, niesprawiedliwości itd.?

 

Świat jest stworzony tak, że to w zasadzie przeczy istnieniu jakiejś siły wyższej bo musielibyśmy uznać, że jest to zjebana siła a tego nie chcemy.

 

Świat na każdym kroku dowodzi istnienia siły wyższej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co to znaczy istotą duchową? Duchowość to wymyślona przez psychikę kwestia. Mózg jest materialny i tworzy świadomość, która nie wiemy na czym dokładnie polega ale nie ma podstaw żeby zakładać, że to coś wyjątkowego i związanego z duchowością.

 

DNA nie napisał się sam tylko powstał w procesie ewolucji sterowanym przez naturę. Nie wiemy czym jest ta natura ale nie ma podstaw żeby twierdzić, że to Bóg. A już totalnym absurdem jest przypisywanie temu takich cech jak wszechmoc czy miłosierdzie.

 

Ci co wierzą w Boga nie mają nic przekazane przez niego tylko jedni stworzyli religię a drudzy to łyknęli i wierzą. Który więc Bóg jest tym prawdziwym; Jahwe, Wisznu, Allah, Światowid, Odyn, Zeus? Ci bogowie przekazali swoim wiernym wiarę i dlatego wierzą? :)

 

Wieczne szczęście? A na jakiej podstawie miałoby ono być? Znasz nauki o dualności ego? Wieczne szczęście jest niemożliwe. A to co nam doskwiera teraz to niby po co jest? Zupełnie bezsensowna jest teoria, że Bóg nas wygnał z raju albo ocenia za uczynki. To się nie trzyma kupy i zostało wymyślone z powodu marzeń o raju.

 

Siła wyższa istnieje, np pioruny ale wiemy juz jak działają. Myślę, że fizyka kwantowa jest bliska dużych odkryć i za 100-200 lat będziemy znali od strony fizycznej jak działają pola morfogenetyczne, czym jest siła stwórcza i jak działa. Nadal jednak nie będzie to miało sensu a nasz żywot jest bezsensowny i oparty o egoizm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma żadnego dowodu, że kod DNA został stworzony przez samą naturę, jest to kwestia wiary, moim zdaniem mniej logicznej niż wiara w Stwórcę. Powstanie samoistne DNA jest tak samo prawdopodobne jak to, że ziarenka piasku ułożą się na plaży w konkretny, określony sposób.

 

Myślę, że fizyka kwantowa jest bliska dużych odkryć i za 100-200 lat będziemy znali od strony fizycznej jak działają pola morfogenetyczne, czym jest siła stwórcza i jak działa.

 

Nic nie będziemy wiedzieli. Fizyka kwantowa jest tak skomplikowana, że nie rozumie jej przeciętny doktorant fizyki.

Jest to wiedza, która jest rozumiana właściwie tylko przez tych, którzy ją wytwarzają (o ile sami ją rozumieją), więc nie ma za bardzo możliwości zweryfikowania tej wiedzy, a przeciętni śmiertelnicy tylko mogą coś przyjąć na wiarę, że ktoś coś tam wyjaśnił. Poza tym fizyka kwantowa wkracza w takie obszary, że wymaga interpretacji filozoficznej - np. co oznacza istnieć, co oznacza być falą czy nie być falą itp. Czyli jest przyjmowaniem pewnego ludzkiego modelu patrzenia na rzeczywistość i rzutowaniem na nią naszych pojęć ludzkich. Cała nauka jest zresztą czymś takim, ale fizyka kwantowa być może przerasta nasz ludzki aparat poznawczy.

 

torres, żeby podważyć istnienia Boga, podważasz swoją wartość, wolność, sens własnego istnienia, to że jesteś istotą duchową, możliwość bycia szczęśliwym za życia i po śmierci. Kurcze, naprawdę warto?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raczej to, że ktoś stworzył DNA jest całkowicie nielogiczne. Kod DNA powstał jako dostosowanie do tego świata i tak jak proste organizmy go mają tak mamy go i my i się to cały czas modyfikuje i rozwija. To takie samo dostosowanie ewolucyjne jak to, że mamy nerki, wątrobę, mózg. Po co ktoś miałby to tworzyć i robić ludziom celowo cierpienie? Czy Ty myślisz, że Bóg to jakiś sadysta albo debil? Takie stwierdzenie jest niegodne moralnej istoty.

 

Teraz nie rozumiemy fizyki kwantowej ale to nie znaczy, że jej nie zrozumiemy. Teorie Kopernika też były kiedyś niezrozumiałe dla ludzi i w nie nie wierzyli bo płaską Ziemię trzyma olbrzym żeby nie spadła.

 

refren, ja nie podważam istnienia Boga. To Ty musisz udowodnić jego istnienie skoro wprowadzasz takie bezsensowne pojęcie. Przy okazji odbierając sens życiu na Ziemi i swoją wartość...

 

Co z dualizmem ego? Ano to, że cieszymy się kiedy ktoś ma gorzej od nas albo jest gorszy i doznajemy szczęścia kiedy mamy porównanie z nieszczęściem i bólem. Wieczny raj to absurd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem wierzący, rozumiem, że ziemia to nie raj i nie będzie tak jak ja chcę i że wszyscy będą szczęśliwi. Ale ostatnio moja wiara osłabła. depresja jest taką chorobą, że sam człowiek raczej sobie nie pomoże. I ja nie oczekuje cudu, nie oczekuję uzdrowienia, ale nie potrafię zrozumiec, ze Bóg mi w tym nie pomaga, żeby dac chociaż jakąś wskazówkę, sprawić, żeby trafić na lekarza, który choć trochę pomoże wskaże właściwy trop, dać lek który może nie sprawi, że będę się czuł jak dawniej ale, że nastąpi jakakolwiek poprawa, ze będę mogł chociaż pracowac, nie sprawiać wstydu i cierpień matce. w tej chwili nie ma ze mnie żadnego pożytku, nie mam siły i odwagi, aby głosić słowo Boże, nie ma siły i inspiracji aby się modlić, pójście do kościoła jest dla mnie strasznym wyzwaniem. co Bogu z takiego czlowieka? Sam sobie tego nie wybrałem, a przed depresją był narzędziem Boga - nikogo nie skrzywdziłem, przekonywałem do wiary pomagałem potrzebującym materialnie i niematerialnie. Nieraz Bóg zsyła na człowieka krzyż i cierpienia żeby zmienić jego życie, być moze na lepsze, by skierować na droge zbawienia bo wie lepiej co jest dla niego lepsze. Ale w takim przypadku jak ja, co ma na celu to cierpienie? Cierpię, żeby cierpieć bo nic zrobic nie mogę. W zasadzie zmiana ta jest niekorzystna, bo oddalam się w ten sposób od Kościoła, w tym stanie nie jestem nic robić, pogrążam się w grzechu i jeśli ten stan dłużej będzie się utrzymywał skończy się tym , zę sam odbiorę sobie życie. Bo już nie mam siły. Czlowiek musi miec choć epizod odpoczynku od choroby. Zsyłajac na kogos chorobe smiertelną chce wziać go do siebie. TO cierpienie kiedys sie kończy. My mamy gorzej, my nie umrzemy, chociaż o tym marzymy. To jest największa tragedia i coś czego pomimo wiary nie potrafię sobie wytłumaczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mio85, cierpienie samo w sobie jest bezsensowne i jest złem, ale człowiek może mu nadać jakiś sens, często dopiero kiedy ono minie i będzie się patrzyło wstecz. Brzmi w Tym co piszesz przekonanie, że za dobre, pobożne życie powinieneś dostać szczęście i brak cierpień - ale nie ma takiego prostego przełożenia, ci co cierpią, to przecież nie za karę, że oni żyli źle. Wiara to też okresy cierpienia i próby, kiedy się wszystko układa - co za sztuka wierzyć w Boga i go głosić? Według mnie dobrze mieć nadzieję, że Bóg kiedyś wynagrodzi nam cierpienie - i to w tym życiu i zawsze należy się spodziewać dobra, prosić o zdrowie i mieć nadzieję, że będzie lepiej, ale nie ma gwarancji, że dostaniemy od ręki to, czego chcemy.

Mam nadzieję, że szybko przyjdzie ulga, na którą czekasz. Depresja mija i szczęście smakuje po niej dwa razy lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mio85, cierpienie samo w sobie jest bezsensowne i jest złem, ale człowiek może mu nadać jakiś sens, często dopiero kiedy ono minie i będzie się patrzyło wstecz.

 

Ale to nie minie - depresja nie mija. Wiec ja temu cierpieniu nawet nie bede mial szansy nadac sensu. To nie jest choroba zero-jedynkowe, jak np. rak, albo sie ulecze, albo umre. To nie jest smiertelna choroba. Tu niestety jest trzecie rozwiazanie i najgorsze - bedziesz zyl na marginesie spolecznym, bedziesz nic nie znaczacym smieciem, osoba postrzegana za swira i zyciowym nieudacznikiem, bo zadna poprawa sama z siebie jak juz pisalem nie nastapi. Tak jak dzis nie mam sily zeby znalezc prace, tak nie bede mial za 30 lat. To jest najgorsze, ze w tej chorobie jest zle i ma to charakter stabilny. Nie mam nawet lepszego dnia, zeby sie zapalilo swiatelko nadziei.

 

mio85, Wiara to też okresy cierpienia i próby, kiedy się wszystko układa - co za sztuka wierzyć w Boga i go głosić?

 

wlasnie okresy, ja wczesniej mialem okresy proby, kiedy musialem rezygnowac z grania w pilke po dwoch operacjach, i przetrwalem z placzem te probe, nikt mi nic nie dal za darmo, ale nie plakalem, pracowalem gdy tylko byla okazja, nie mialem zalu do nikogo, ze pochodze z biednej rodziny, podczas, gdy inni mieli latwiej, takie cierpienia maja sens, ale gdy psychika jest zdrowa, wtedy czlowiek ma sile znosic wszytskie niedogodnosci, z perspektywy czasu widzialem, ze mialo to sens,

 

inni ludzie tez poddawani sa probom, ale wychodza z tych prob, bo smierc bliskiej osoby leczy czas, choroby leczą leki, niepelnosprawnosc leczy pogodzenie sie z tym, ze nie mozesz robic czegos fizycznie, ale masz ten sam intelekt, jestes duchowo tym samy czlowiekiem, mozesz pracowac chociaz intelektualnie, ja nie moge pracowac ani intelektualnie, ani fizycznie, mam zabita dusze, ktos odebral mi tozsamosc

a co mi da to ze pogodze sie z choroba? ze bede wegetowal, bo nawet myslenie sprawia mi trudnosc? a jak sie nie pogodze to tez nic nie da bo sila tej walki jest tylko placz, jakiekolwiek dzialania to kompromitacja. A uwierz mi, ze sa ludzie ktorzy mimo chorb intelektualnie sa brzytwami i ich pozycja na tym swiecie jest wysoka,

 

zrozum ja nie oczekuje latwego zycia, za to ze wierze w Boga i bylem dobry, nie oczekuje nagrody za to teraz, chce rowniez kary i cierpienia, ale takiego ktore nie trwa wiecznie i mozna cos robic by bylo lepiej, ok moge byc uposledzony, brzydki, niski, bez reki, ale byc czlowiekiem, w tej chwili nim nie jestem, jestem zwierzakiem, ktory odczuwa tylko potrzeby fizjologiczne, wydala, spi i je, nic nie potrafi stworzyc nawet na kartce papieru

 

Dlatego ja powtarzam, Boze chce byc niepeolnosprawny, zeslij na mnie nowowtwor, ale pozwol mi byc soba w srodku, nie zabieraj mi duszy i charakteru. Niepelnosprawnosc nie blokowalby mi bowiem napisania pracy magisterskiej, czy zalozenia rodziny, a depresja wlasnie takie ludzkie rzeczy mi blokuje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mio85, depresja mija, kto Ci powiedział, że zawsze już będzie tak jak teraz? Myślenie, że depresja nie minie jest jednym z objawów depresji i jedną z depresyjnych udręk, a uwierzenie, że będzie lepiej sprzyja wyzdrowieniu. Gdyby całe moje życie miało wyglądać tak jak w momentach kryzysu ( miałam naprawdę ciężkie, raz byłam w szpitalu ponad pół roku) to byłoby to nie do zniesienia, ale każdy kryzys w końcu mija i po nim wraca się do normalności.

Kiedy czułam się źle, też miałam myśli podobne do Twoich - że na przykład wolałabym być niewidoma, bo wtedy każdy by wiedział, że mam ograniczenia i otoczenie dałoby mi spokój. Ale te myśli minęły i kiedy jest lepiej to doceniam, że nie mam żadnej śmiertelnej choroby, kalectwa czy nawet schizofrenii - która sprawia dużo większe zagrożenie życia na marginesie niż depresja czy nerwica. I może to jest jednak plus, że nie widać tej choroby na pierwszy rzut oka. Piszesz w sposób racjonalny, rzeczowy, nie ma powodów by otoczenie Cię uznało za świra. Moje otoczenie (rodzina, przyjaciele) akceptuje mnie, kiedy się czuję się źle. Jeśli chodzi o bycie na marginesie to jestem przekonana, że kluczowe jest to, czy człowiek sam siebie stawia na marginesie. Nie można się dać myśleniu, że życie już mnie nie dotyczy. Trzeba wierzyć, że życie ciągle mnie dotyczy (z całym swoim bogactwem) albo będzie dotyczyło, kiedy wrócę do formy. Wtedy mózg przestawia się na inny tryb i szuka punktów zaczepienia do normalnego życia.

A modlitwa nie zaszkodzi. Bóg nie jest z kamienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://img.over-blog-kiwi.com/0/47/36/66/201306/ob_9ad432243e7d7e5c298fe9b67376a4ea_benoit-16-vatican.jpg

 

Katolicy modlą się do reptilian - religii stworzonej przez illuminati ;)

 

Nic dziwnego, że spełniają się głównie takie prośby jak "zabierz sąsiadowi bo ma więcej" :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×