Skocz do zawartości
Nerwica.com

BÓG - czy istnieje,jaki jest,nasze wyobrażenie


sbb88

Czy wierzysz w Boga?  

52 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy wierzysz w Boga?

    • Tak, jestem wyznawcą kościoła latającego potwora spaghetti
      0
    • Tak, wierzę w Boga (hinduista)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (judaista)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (muzułmanin)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (chrześcijanin-inny odłam)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (protestant)
      1
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (prawosławny)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (katolik)
      19
    • Tak, jestem rycerzem Jedi
      2
    • Tak, ale go nie lubię (satanista, nihilista)
      1
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (wyznaję inną religię)
      0
    • Tak, wierzę w Boga osobowego (ale nie wyznaję religii)
      2
    • Przykładam marginalne znaczenie do koncepcji Boga (buddysta)
      1
    • Tak, wierzę w Boga bezosobowego (deista/panteista itp.)
      6
    • Nie mam zdania/Niezdecydowany (agnostyk)
      9
    • Nie, Bóg nie istnieje (ateista)
      19


Rekomendowane odpowiedzi

Vitalia, Jam jest Twoim stwórcą. Powiadam Ci, Ty i wszyscy w moim świecie, macie złudne poczucie samoświadomości, ..wiem to, bom sam jam je Wam dał ;P

 

Nie jestem buddystą, choć faktycznie uważam, że mędrcy buddyjscy są jednymi z mądrzejszych ludzi jacy stąpali po tej ziemi. Lubię ich filozofię, bo nie tworzy ograniczeń, niczego nie narzuca. Mówi jedynie o tym co już w głębi tak naprawdę wiem.

Utwór, który zacytowałaś, mówi o przebudzeniu świadomości. Zwraca uwagę na to, że jedynie od Ciebie zależy czy przejdziesz przez życie jak lunatyk, pogrążona w myślach o przeszłości i przyszłości, czy jednak otworzysz wreszcie szeroko oczy, nastawisz uszy, poczujesz jedność z chwilą teraźniejszą i zaczniesz cieszyć się życiem świadomie kreując rzeczywistość ..zaczniesz po prostu żyć :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja raczej określam się jako agnostyka. Dużo rzeczy wydaje mi się niepewnych. Nie jestem pewny, czy ustawiłem rano budzik w telefonie i sprawdzam dwa razy, a co dopiero mówić o pewności w sprawach absolutnych.

 

To takie majaki schizofreniczne pewnie, ale w buddyzmie jest hasło, że wszystko pochodzi z pustki. Że niebyt jest przeciwieństwem bytu i jest tożsamy ze świadomością, jak przestrzeń, która gromadzi w sobie wszystko wkoło. Ja mam takie odczucie wewnętrznej pustki przez cały czas. Ale pewnie zaraz się tu ktoś zjawi i będzie mnie próbował przekonywać, że nie mam racji i to nie żaden duchowy proces, tylko mam pecha i choruję na schizo i muszę brać leki. Twarde zderzenie z rzeczywistością.

 

Ale pomarzyć sobie można, to mi daje jakieś wytłumaczenie na moją chorobę.

 

Przed chorobą byłem 75% katolikiem i nawracałem nawet Świadków Jehowy z książką od księdza. To były fajne czasy, Kościół dawał poczucie ulgi, że człowiek się wyspowiada i jest okej. Do tego problem śmierci nie istniał, bo liczyło się na niebo. No i świat był sprawiedliwy, a to czego nie było wiadomo, to znał Bóg i człowiek się kiedyś dowie. Z dzisiejszego punktu widzenia to było życie przyszłością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nieożywiona materia w naszym wszechświecie zaczęła powstawać po wielkim wybuchu.

a to co wybuchło (gaz?) też ktoś musiał stworzyć.

a byt nadrzędny stworzył byt jeszcze nadrzędniejszy? :D

Może tak być, że to taka nieskończona "piramida", a może być tak, że ten byt nadrzędny istnieje wiecznie.

A to ciekawe i też mi to przyszło do głowy, tylko to tak trudno uwierzyć, że coś/ktoś może istnieć wiecznie.

 

beladin

Utwór, który zacytowałaś, mówi o przebudzeniu świadomości. Zwraca uwagę na to, że jedynie od Ciebie zależy czy przejdziesz przez życie jak lunatyk, pogrążona w myślach o przeszłości i przyszłości, czy jednak otworzysz wreszcie szeroko oczy, nastawisz uszy, poczujesz jedność z chwilą teraźniejszą i zaczniesz cieszyć się życiem świadomie kreując rzeczywistość ..zaczniesz po prostu żyć :)

Życ terazniejszością. W terazniejszości nie ma przeszłosci, ani przyszłości, jest tylko terażniejszość, wieczne teraz...ale aby do tego dojść trzeba, jak piszesz przebudzić świadomość, czyli co? czyli poznać wszelkie ograniczenia jakie na obecną chwilę nakłada przeszłość? bo to iluzja, że przeszłości nie ma, przecież przeszłość jest obecna w nas, w naszym organizmie, w naszych przekonaniach, sposobie patrzenia na świat, siebie, innych ludzi, czyli psychoterapia pozwala przebudzić świadomość, pozbawić nas "filtra przeszłości" przez który patrzymy na świat? Przyszłość też istnieje, chociażby w naszej głowie, w planach, nawet najmędrszy z buddystów też musi planować.. więc wychodzi na to, że nie da się życ tylko teraźniejszością?

 

Co masz na myśli pisząc o świadomym kreowaniu rzeczywistości?

 

Ten utwór, który cytowaliśmy wcześniej zrozumiałam całkowicie inaczej niż ty :shock:

 

Istnieje jedna rzeczywistość

czyli coś istnieje, co jest wspólne dla wszystkich

ty jesteś nią

każdy jest częścią tej samej rzeczywistości

chociaż o tym nie wiesz

chociaż ma wrażenie, że jest odrębnym bytem

kiedy obudzisz się

kiedy poznasz prawdę

w tej rzeczywistości

o tym, że jest wspólna rzeczywistość dla wszystkich

nie będziesz czymś

zrozumiesz, że nie jesteś odrębnym bytem

a wówczas będziesz wszystkim

a wtedy zrozumiesz, że jesteś jednością z innymi bytami

to jest wszystko.

 

ale ja mam tendencje do rozumienia inaczej niż inni :D

 

-- So lip 05, 2014 8:10 am --

 

Przed chorobą byłem 75% katolikiem i nawracałem nawet Świadków Jehowy z książką od księdza. To były fajne czasy, Kościół dawał poczucie ulgi, że człowiek się wyspowiada i jest okej. Do tego problem śmierci nie istniał, bo liczyło się na niebo. No i świat był sprawiedliwy, a to czego nie było wiadomo, to znał Bóg i człowiek się kiedyś dowie. Z dzisiejszego punktu widzenia to było życie przyszłością.

Też tak żyłam i było fajnie, teraz za tym tęsknię :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vitalia, Pisząc "ograniczenia" snułaś nieprzyjemne wizje dotyczące przyszłości. Patrzyłaś na przyszłość przez pryzmat przeszłych doświadczeń. A gdzie podziało się "teraz"? W tu i teraz, bez przeszłości i przyszłości, lęk i ograniczenia praktycznie nie istnieją. Możesz zrobić ze swoim życiem co zechcesz, bez bólu, strachu, obaw, że Ci nie wyjdzie. Tutaj nie znajdziesz rozgoryczenia, frustracji czy wyrzutów sumienia. Możesz zaczynać wszystko od początku tyle razy ile tylko zechcesz.

Buddyści twierdzą, że chwili teraźniejszej nigdy niczego nie brakuje. To wyobrażenia dotyczące przyszłości oraz wspomnienia sprowadzają na nas lęk, obawy, poczucie krzywdy, niedosytu, niezadowolenia z życia. Właśnie w ten sposób kreujemy wypaczony obraz świata, w którym żyjemy, przeżywamy chwilę teraźniejszą z perspektywy osoby osadzonej w innym czasie, przez co tracimy kontakt z rzeczywistością.

 

Napiszę jak ja rozumiem ten tekst.

 

Istnieje jedna rzeczywistość

ty jesteś nią

chociaż o tym nie wiesz

 

To Ty decydujesz jaka jest rzeczywistość, interpretujesz ją na swój sposób, chociaż jesteś nie do końca tego świadoma.

 

kiedy obudzisz się

w tej rzeczywistości

nie będziesz czymś

a wówczas będziesz wszystkim

 

Kiedy to zrozumiesz, przestaniesz być maszyną, odczujesz jedność z otaczającym Ciebie światem, zaczniesz żyć.

 

to jest wszystko.

 

W tym momencie, kiedy to czujesz, Twój umysł jest czysty i wolny. Teraz widzisz, że świat jest neutralny, taki sam dla wszystkich ludzi.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a to co wybuchło (gaz?) też ktoś musiał stworzyć.

Albo był to np. efekt procesów zachodzących poza naszym wszechświatem.

 

A to ciekawe i też mi to przyszło do głowy, tylko to tak trudno uwierzyć, że coś/ktoś może istnieć wiecznie.

Czemu trudno ? Z całkowitej nicości nie może powstać coś; więc musi być wieczność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A gdzie podziało się "teraz"? W tu i teraz, bez przeszłości i przyszłości, lęk i ograniczenia praktycznie nie istnieją. Możesz zrobić ze swoim życiem co zechcesz, bez bólu, strachu, obaw, że Ci nie wyjdzie. Tutaj nie znajdziesz rozgoryczenia, frustracji czy wyrzutów sumienia. Możesz zaczynać wszystko od początku tyle razy ile tylko zechcesz.
mnie już od dawna nie nęci odurzanie się iluzorycznym i bezproduktywnym stanem zawieszenia zwanym "tu i teraz".

 

Ja mam raczej podobne zdanie do Jetodika. Ta kompletna wolność w tu i teraz to iluzja. Przeszłość zawsze będzie w teraz, no i dobrze, dlatego, ze patrzymy na teraźniejszość przez jej pryzmat, nie wkładamy drugi raz ręki do ognia, bo już wiemy, że poparzy.Wszytko, co robimy w danej chwili rzutuje na to jaka będzie nasza przyszłość, dziś mogę np. nie pójść do pracy, bo mam ochotę na medytację w pięknie przyrody, ale nie robię tego, bo wiem, ze w przyszlości za swoją lekkomyślność zapłacę.

 

Cała natura jest tak zaprogramowana, że posiada pamięć, swiadomą lub podświadomą i cała natura wydaje sie planować (np. wiewiórka robi zapasy na zimę, ptaki jesienią odlatują). Więc to chyba raczej chodzi o to, żeby za bardzo nie przejmować się przyszłością i poznać oraz przepracować to z przeszłości co nas ogranicza. Bycie tu i teraz jest pomocne przy przeżywaniu emocji np. lęku, lub gdy nasz umysł za bardzo odpłynął i się nakręcił tym co będzie. Dla mnie bycie w tu i teraz,( taka medytacja uważności) to skuteczne narzędzie do uspokojenia się, ale żeby tak ciągle być w tym stanie to nawet bym nie chciala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vitalia, Masz świadomość różnicy między "wiem", a "wydaje mi się, że wiem?" Jeśli tak, to jesteś w dużym stopniu przebudzona. Wiele osób tych stanów niestety nie odróżnia. Widzisz różnicę między planowaniem, a przewidywaniem przeszłości, kontaktem z rzeczywistością a fantazją na jej temat? Natura, buddyści, wszystkie istoty mocno osadzone w teraz, jedynie planują. Opierają się na faktach. Jedynie taką przyszłość można uznać, ponieważ wynika bezpośrednio z teraz, jest kontynuacją teraz. Tak samo postępujesz, kiedy wybierasz pracę zamiast spacerowania po lesie. Robisz to świadomie.

Często zwracasz uwagę na wpływ przeszłości na nasze postrzeganie świata. Czy twierdzenie, że przeszłość każdego człowieka rzutuje na niego w teraz nie jest czasem jednoznaczne z tym, że to jednak Ty decydujesz jak widzisz rzeczywistość, interpretujesz ją na swój osobisty sposób? Czy uświadomienie sobie faktu, że świat może być inny niż Ci się wydaje, że to ty sama decydujesz o tym jak widzisz ten świat, nie jest uwalniające? ..nie otwiera dla Ciebie pewnych możliwości?

 

Mylisz stan relaksu w medytacji, wyciszenia, ze stanem świadomości, inaczej uważności. Przecież właśnie aktywność, sportowa czy jakakolwiek inna, skupienie na jakiejś czynności jest wręcz idealnym przykładem stanu kompletnej świadomości połączonej z uwagą. Dla mnie to bujanie w obłokach, fantazjowanie, jest bezproduktywnym stanem zawieszenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vitalia, Masz świadomość różnicy między "wiem", a "wydaje mi się, że wiem?" Jeśli tak, to jesteś w dużym stopniu przebudzona. Wiele osób tych stanów niestety nie odróżnia. Widzisz różnicę między planowaniem, a przewidywaniem przeszłości, kontaktem z rzeczywistością a fantazją na jej temat? Natura, buddyści, wszystkie istoty mocno osadzone w teraz, jedynie planują. Opierają się na faktach. Jedynie taką przyszłość można uznać, ponieważ wynika bezpośrednio z teraz, jest kontynuacją teraz. Tak samo postępujesz, kiedy wybierasz pracę zamiast spacerowania po lesie. Robisz to świadomie.

Często zwracasz uwagę na wpływ przeszłości na nasze postrzeganie świata. Czy twierdzenie, że przeszłość każdego człowieka rzutuje na niego w teraz nie jest czasem jednoznaczne z tym, że to jednak Ty decydujesz jak widzisz rzeczywistość, interpretujesz ją na swój osobisty sposób? Czy uświadomienie sobie faktu, że świat może być inny niż Ci się wydaje, że to ty sama decydujesz o tym jak widzisz ten świat, nie jest uwalniające? ..nie otwiera dla Ciebie pewnych możliwości?

Dzięki za wyjaśnienia, jeśli faktycznie buddyzm propaguje takie jak napisałeś podejście do życia, to bardzo mi się podoba i bardzo przypomina psychoterapię, bo jakby jedno i drugie (psychoterapia i buddyzm) skupia się maksymalnie na dotarciu do PRAWDY, do odrzucenia iluzji.

Ciekawa jestem, co buddysci myślą o Bogu, o tym skąd pochodzimy i dokąd zmierzamy, gdy kończy się nasze życie? a może nie zastanawiają się nad takimi kwestiami bo wiedza na ten temat nie jest dla nas ludzi dostępna i nie da się poznać prawdy na te tematy?

 

Mylisz stan relaksu w medytacji, wyciszenia, ze stanem świadomości, inaczej uważności. Przecież właśnie aktywność, sportowa czy jakakolwiek inna, skupienie na jakiejś czynności jest wręcz idealnym przykładem stanu kompletnej świadomości połączonej z uwagą. Dla mnie to bujanie w obłokach, fantazjowanie, jest bezproduktywnym stanem zawieszenia.

Okej, fakt chyba to mylę, ale skupienie sportowca na jakiejś czynności, czym tak na prawdę różni się od medytacji polegającej na skupieniu na oddechu, poza przedmiotem/obiektem skupienia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Natura, buddyści, wszystkie istoty mocno osadzone w teraz, jedynie planują. Opierają się na faktach.

 

medytacja, osadzenie w tu i teraz to tylko techniki psychologiczne, które w buddyzmie stanowią obok wielu innych środek do radzenia sobie z pragnieniami, co z kolei obok szeregu innych pośrednich celów służy unicestwieniu - uwolnieniu się z cyklu narodzin i śmierci, bo taki jest buddyjski 'ostateczny' ideał.

na dobrą sprawę, zakładając, że po śmierci nie ma niczego, to ten ideał wg buddyjskiej doktryny, kosztujący wiele wyrzeczeń i wcieleń, ludzie mają na wyciągnięcie ręki czy raczej na wyciągnięcie sznura.

 

w chrześcijaństwie gdzie celem jest wniebowstąpienie, radzenie sobie z pragnieniami (tymi grzesznymi) uzyskuje się przy pomocy modlitwy.

 

medytacja w procesie komercjalizacji zaczęła być przedstawiana jako ponadreligijny środek do bycia bardziej przytomnym, skupionym, wyzwolonym, wyluzowanym itd., na co są sprawdzone inne rzeczy, np. trenując koncentrację wybrałbym tego typu ćwiczenia:

http://mozg-i-pamiec.ziotemysli.pl/cwiczenia-koncentracji-uwagi.html

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Buddyzm nie zajmuje się kwestią istnienia Boga chociaż Budda był prawdopodobnie ateistą o czym może świadczyć jego cytat "Jeśli Bóg istnieje to jest odpowiedzialny za całe cierpienie". Buddyzm zajmuje się tylko i wyłącznie tym, jak osiągnąć wolność od cierpienia, jak się od niego uwolnić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

medytacja w procesie komercjalizacji zaczęła być przedstawiana jako ponadreligijny środek do bycia bardziej przytomnym, skupionym, wyzwolonym, wyluzowanym itd.,

Sama medytacja jest chyba obecna w wielu religiach, ja rozumiem medytację jako świadomą koncentracje na jednej rzeczy, bez rozpraszania się np. odmawianie rózanca czy litanii w katolicyzmie jest medytacją. Skupianie na kolejnych " zdrowaśkach", wycisza umysł, pozwala mu odpocząć.

 

-- N lip 06, 2014 6:25 pm --

 

. Buddyzm zajmuje się tylko i wyłącznie tym, jak osiągnąć wolność od cierpienia, jak się od niego uwolnić.

Jakby się tak dobrze zastanowić to katolicyzm trochę też do tego dąży, bo czym jest niebo, jak nie miejscem, gdzie nie ma cierpienia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vitalia,

Ciekawa jestem, co buddysci myślą o Bogu, o tym skąd pochodzimy i dokąd zmierzamy, gdy kończy się nasze życie? a może nie zastanawiają się nad takimi kwestiami bo wiedza na ten temat nie jest dla nas ludzi dostępna i nie da się poznać prawdy na te tematy?

 

w skrócie jest 31 poziomów istot żywych, które tworzą koło życia.

można się narodzić na każdym z nich i są światy bezforemne, czystej formy i 5 zmysłów - tu sie można odrodzić szczęśliwie np. jako człowiek czy Bogowie rodzaju Jama i nieszczęśliwie jako istoty upadłe czyli zwierzęta, głodne duchy, istoty piekielne czy zazdrośni bogowie.

 

-- 06 lip 2014, 18:40 --

 

Vitalia,

Sama medytacja jest chyba obecna w wielu religiach, ja rozumiem medytację jako świadomą koncentracje na jednej rzeczy, bez rozpraszania się np. odmawianie rózanca czy litanii w katolicyzmie jest medytacją.

 

jest to jeden z rodzajów medytacji, są też np. medytacje analityczne, gdzie się coś rozważa, są takie gdzie wobec pragnień negatywnych przywołuje się przeciwne wyobrażenie mające to pragnienie ostudzić - jest to jedna z medytacji buddyjskich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vitalia, Dla mnie studiowanie nauk wywodzących się z filozofii Buddyjskiej jest właśnie bardzo skuteczną formą psychoterapii ..i tak właśnie je traktuję. Dlatego pewnie nie wiem co Buddyści sądzą na temat Boga, tego dokąd zmierzamy, co się dzieje z nami po śmierci, ponieważ aktualnie mam dużo poważniejsze problemy egzystencjalno-emocjonalne na głowie. Aktualnie skupiam się na życiu.

 

Jakby się tak dobrze zastanowić to katolicyzm trochę też do tego dąży, bo czym jest niebo, jak nie miejscem, gdzie nie ma cierpienia?

 

Cel jest podobny tylko ulokowanie tego celu jest nieco odmienne. Katolicy celebrują cierpienie. Właściwe "życie" ma się rzekomo zacząć w chwili kiedy skończy się ich droga krzyżowa tu na ziemi. Celem Buddystów jest życie bez cierpienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właściwe "życie" ma się rzekomo zacząć w chwili kiedy skończy się ich droga krzyżowa tu na ziemi. Celem Buddystów jest życie bez cierpienia.

 

Dobrze to ujałeś Beladin . Zapomniałeś jednak o jednej najważniejszej Rzeczy . My katolicy mamy Ojca w Niebie ,Osobowego Boga w TRÓJCY JEDYNEGO do którego zawsze ( jako jego dzieci ) możemy wołać . Buddyści nie mają Boga jako takiego , ich Bóg to rozlana bezosobowa masa we Wszechświecie , w sumie obojętna na cierpienie Ogółu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kalebx3, Nie znam Buddyzmu na tyle, by wypowiadać się na temat ich wyobrażenia o Bogu. Buddyści rozumieją, że powód ich cierpień ulokowany jest tu na ziemi, przeważnie w nich samych. Analizuj problem i go rozwiązują. W przypadku takiego podejścia możliwość wołania do Boga wydaje się mało użyteczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Buddyści (z tego co sam zauważyłem, może po jakichś dziwnych buddystach patrzyłem) nie uznają Boga. Wydaje mi się, że dla nich Bóg jest energią wszechświata, naturą. A oni sami chcą osiągnąć wewnętrzny spokój poprzez medytacje, często jakieś prace z "energią". Ja jako Chrześcijanin w żadne energie nie wierzę. Wystarczy mi, że byłem na trzy dniowej bioenergoterapii. Terapeuta opowiadał, że można deszcz wywołać, gdy się chce, że poprzez jakieś tam określone medytacje można, gdy np. boli nas głowa po prostu powiedzieć sobie "głowa mnie nie boli" no i przestaje rzeczywiście boleć. Można podobno nawet tak schudnąć haha ba, nawet moja mama (kiedyś zafascynowana buddyzmem. Do czasu, gdy zauważyła co te zainteresowania z nią robią) zna faceta, który w parę miesięcy stracił chyba 40kg albo więcej. Właśnie dzięki medytacji. Terapeuta również przewracał ludzi nie dotykając ich, wiele rzeczy robił. Wydawało mi się to niesamowite. Potem dopiero zauważyłem skutki tych terapii, potem zacząłem oglądać, słuchać świadectwa ludzi, którzy byli bioenergoterapeutami, którzy pracowali z "energią", którzy zajmowali się okultyzmem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Left Alone,

Buddyści (z tego co sam zauważyłem, może po jakichś dziwnych buddystach patrzyłem) nie uznają Boga. Wydaje mi się, że dla nich Bóg jest energią wszechświata, naturą. A oni sami chcą osiągnąć wewnętrzny spokój poprzez medytacje, często jakieś prace z "energią".

 

prawdopodobnie buddyści z którymi się spotkałeś stosowali podobny trik którego używają np. chrześcijanie, mówiący, że opisany w Biblii proces powstania świata to tylko metafora, chcąc w ten sposób pogodzić swoją religię z nauką ;)

ludziom propagującym buddyzm w świeckich społeczeństwach najwyraźniej nie jest na rękę z tym, że buddyzm jest religią politeistyczną, a jego kosmologia nie przystaje do współczesnej nauki :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×