Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II


Naemo

Rekomendowane odpowiedzi

C&S hmm... Sądzę że najbardziej boję się bliskości emocjonalnej, której jednocześnie pragnę. Mam również silny lęk przed odrzuceniem, ale ciągle prowokuje do niego. Dochodzi do tego silny strach przed rozsypaniem się, okazaniem uczuć, myśli i emocji. A także przed zwariowaniem, obawiam się że mogę stracić nad sobą całkowitą kontrolę i zrobić coś czego nigdy bym nie zrobiła, np skrzywdzić kogoś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naemo, nie miałam po fluo senności, wręcz przeciwnie. W sumie na każdego działa inaczej ale zwaliłabym to raczej na przesilenie wiosenne. Ja też chodzę jak zombie.

 

Ruda, cholerka, na takie akcje dobrze mieć pod ręką jakieś benzo albo kwete i jak się złapiesz że to idzie w złym kierunku i nie da się zawrócić to siup.

 

Carica, dobrze Cię widzieć. W takim wypadku na badania wio i dawaj znać. ;)

 

A ja chodzę śnięta, nie za bardzo się do czegokolwiek nadaję. Albo po bieganiu albo pogoda albo noe wiem co. Tylko jeść i spać. Fu :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Robaczki" to chojrakowej zwrot...

 

Ruda, zazdroszczę samoświadomości.

 

bringthenoise, hmmm no ja normalnie mam dosyć niskie ciśnienie. Co z tego, że piję 2 kawy dziennie :v

 

Ja mam dzisiaj bardzo dobry dzień, urodziny przyjaciela świętowaliśmy, zrobiliśmy mu tort hamburgerowy :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cały dzień super, a tutaj nagle PUFFFF napięcie poziom max, dół, brak chęci do życia, myśli żeby sobie zrobić COKOLWIEK. Przygnębienie wymieszane ze złością. Najgorsze napięcie. Ja pierdole.

Nie wiem co teraz. Porobię sudoku i pójdę spać. Spróbuję nie zrobić nic głupiego. Dobrze, że mam jutro terapię (o chuj mi chodzi??????????????). Kim ja jestem...

Chcę się rozpłakać, chcę walnąć głową w ścianę, albo przynajmniej barkiem czy czymkolwiek, chcę wyć.

 

Jeszcze niecałe 2 godziny temu było idealnie perfekcyjnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naemo, to przejściowe. Złapałaś złą emocję i nie chcesz puścić, póki nie będzie maxa. Z dobrymi to przyjemne, ale to zły nawyk, dążenie do maksimum. Optymalnie jest gdzieś pośrodku.

Co do fluo - cóż, moja dawka była zawsze yy spora. ( I sto, a co :mrgreen: )

Może stąd moje odczucia, chociaż po instalacji to lek stricte poprawiający napęd (plus podnoszący nastrój ofc).

 

Ruda, to bywa frustrujące, całe to posiadanie świadomości, jak i tak w kluczowym momencie można tym sobie dupę podetrzeć. Ale do czasu , myślę. Kiedyś się uda zatrzymać i powiedzieć sobie TERAZ STOP, znam to miejsce i świadomie rezygnuję.

 

U mnie dupa kocia.

Kumpel podrzucił mi do roboty placki z jabłek bo słodkie za mną chodziło, to nie było wliczone w bilans. W ogóle za dużo jedzenia dziś, za dużo węgli, za mało ruchu (10km z buta, żadnych ćwiczeń) i... kontroli. Dlaczego zdrowienie musi iść w parze z tyciem? Nie ważę się, staram się nie jeść śmieci, ćwiczę a widzę WIDZĘ co się dzieje. Przestać wierzyć swoim oczom to prawie jak zgodzić się na jedzenie halopopierdolu do końca życia, niby się da, ale coś nie bangla.

Jestem cholernie zmęczona, nic mnie nie cieszy. Na moją egzystencję składa się aktualnie lęk, LĘK wywołuje u mnie wszystko: matura, konieczność zmiany pracy, hajs, co się nie zgadza, brak towarzystwa/nadmiar towarzystwa, jedzenie-niejedzenie, ćwiczenie-niećwiczenie, wszystko generuje chore ilości napięcia, każda czynność, każda. Myślę tylko o tym, jak bardzo się boję, jak bardzo mi nie wychodzi i jak bardzo chciałabym przestać to czuć (ĆPAĆ MI SIĘ CHCE I TO JAK :pirate: ).

 

Jeszcze jakaś nowa znajomość na horyzoncie, jeszcze nic a ja już mam paranoję.

Zwalmy wszystko na przesilenie pls

 

Przepraszam za wylewność, gdzieś musiałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naemo, to przejściowe. Złapałaś złą emocję i nie chcesz puścić, póki nie będzie maxa. Z dobrymi to przyjemne, ale to zły nawyk, dążenie do maksimum. Optymalnie jest gdzieś pośrodku.

Dziękuję Ci za to.

 

Na moją egzystencję składa się aktualnie lęk, LĘK wywołuje u mnie wszystko: matura, konieczność zmiany pracy, hajs, co się nie zgadza, brak towarzystwa/nadmiar towarzystwa, jedzenie-niejedzenie, ćwiczenie-niećwiczenie, wszystko generuje chore ilości napięcia, każda czynność, każda.

Matura?

U mnie to jest również matura, cały czas odkładanie załatwienia dziennego (a jak już zadzwonię to multum nerwów, załatwiania, aż się odechciewa), będę musiała porozmawiać z dziadkiem w ten weekend, meeeeeeeeeeeeeeeeeeega się denerwuję. Chodzi dokładniej o kupno mieszkania. Mam zostawiła mi pieniądze, za które da radę kupić jakieś małe mieszkanko. I doszłam do wniosku, że jest to dużo lepsze rozwiązanie niż wynajem, na wynajem to kasa leci jak w przepaść, a tak nawet jak się będę chciała gdzieś wyprowadzić, to mogę wynajmować i zarabiać w ten sposób. No i u dziadka siedzą te pieniądze od 7 lat. I muszę z nim porozmawiać. Nie chceeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee :why:

Kurna, jutro terapia. Znaczy, w porządku, ale trzeba będzie rano wstać, spieszyć się, zjeść sniadanie, ogarnąć się... Nie czuję się na siłach na to wszystko. Ale nie mam wyboru. A później muszę lecieć spiesząc się co do minuty, bo i tak się zwalniam z ostatniej lekcji żeby zdążyć na terapię.

Nie chcę jutra, tak bardzo. Chcę zostać w łóżku. Jeśli będzie rano tak tragicznie jak 2 tygodnie temu jednego ranka, to zostaję. Nie chcę się nastawiać, ale w ten sposób sobie ulżę teraz. Powiem (ewentualnie), że się źle czuję, po prostu.

 

Wylewaj się chojrakowa ile chcesz!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chojrakowa, próbowałaś posiłki ubogacać cynamonem - nawet kawę?

 

Naemo, nie kupuj mieszkania sama! Weź dziadka to przynajmniej zerknie tu i ówdzie i ograniczy potencjalny remont.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

C&S, bez żartów, problem jest nie tu. Wszystkie sztuczki są mi znane (i lubiane) ale nie w tym rzecz przecież. Tu o samoakceptacje i brak tej kontroli idzie.

 

Kolejny dzień zaczynam w napięciu, staram się ogarnąć, taka piękna pogoda za oknem...

Ruda najlepszego!

Naemo i jak dziś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ratunku.

Wróciłam z terapii i... czarna rozpacz, wiecie o co mi chodzi.

Przed chwilą wstałam. Po przyjściu nie byłam w stanie się ruszyć.

Na terapii w większości milczałam "widać, że pani coś mocno przeżywa, o czym pani myśli?"

czy jeśli jak wejdę na drodze wolnego ruchu pod samochód, to nie zdąży on wyhamować na tyle, żeby mnie nie potrącić?

Pod koniec terapii mu powiedziałam, że myślałam jak się skrzywdzić, słowami: "dobra, nie wejdę pod samochód".

Powiedziałam o tym napięciu, o tym wszystkim.

Miałam naprawdę sporą derealizację w trakcie sesji, też cały pokój jakby zmieniał się jakby, gdy porozmawialiśmy trochę o tym, że te 2 razy w tygodniu jak mam, to lepiej się oswoję może itd, i wtedy pokój ten stał się takim jakby domkiem, ciepłym, bezpiecznym potulnym, jasnym. Przestał być otwartą, niebezpieczną przestrzenią.

Powiedziałabym, że przeżyłam parę derealizacji naraz i po kolei jednocześnie. W każdym razie, teraz jak sobie to przypominam było to bardzo dziwne.

I sprawa z apetytem jest tragiczna. Też muszę uważać, bo coraz bardziej drżę o przytycie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też już po sesji. Więcej tam nie pójdę. Cholernie źle się czuję. Emocje targają na wszystkie strony. Muszę sobie zaraz zapodać benzo aby to przetrawić. Koniec z terapią, nie potrzebuje jej, nikomu nie warto ufać. Dam sobie sama radę. Wielki dół i wkurw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kontrast szkoda gadać. Dla wszystkich liczy się tylko kasa, nie człowiek. Przykre ale prawdziwe. Poprzednia terapeutka ciągle utwierdzała mnie w przekonaniu że jestem w czarnej dupie, a ta przed którą zaczynałam się otwierać patrzy tylko na kasę. Nie zasługuje na żadną pomoc. Sama sobie poradzę. Nie warto ufać. Same rozczarowania i cierpienie. Ponosi mnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prywatnie chodzę. Byłam w poniedziałek i z góry zapłaciłam za dwie sesje, tzn poniedziałkową i dzisiejszą. I po skończeniu sesji ubrałam się i pożegnałam jak zwykle, a T do mnie, że zapomniałam zapłacić za to spotkanie. Powiedziałam jej że w poniedziałek zapłaciłam, zapomniała o tym. Poczułam się jak naciągacz, oszust. Nigdy nie zdarzyło mi się abym nie zapłaciła. Albo płaciłam po sesji albo z góry. Widać że mi nie ufa, ja jej również. Nie warto dalej tego ciągnąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×