Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''


anita27

Rekomendowane odpowiedzi

Mysterious przez pewien czas(dawno już bo dawno) miałam podobny problem.Pomogła praca nad sobą,pozyskanie rówieśników,życzliwi dorośli i ich rady a także coś jeszcze, szukanie w każdym dniu jakiegoś drobnego sukcesu.Pozdrawiam i trzymam kciuki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Nie wiem co robić. Muszę chyba z kimś pogadać, dlatego postanowiłam się zarejestrować na tym forum. Nie chcę jeszcze korzystać z pomocy lekarza, bo może on mi nie jest potrzebny. Może uda mi się z tym poradzić tak jak kiedyś. 4 lata temu miałam coś w rodzaju depresji. Nie było to stwierdzone, przez lekarza, bo nigdy u takiego nie byłam, ale... ale miałam objawy o których się czyta. Udało mi się z tym wygrać. Po tym czasie, moje życie było wręcz idealne. Zdobyłam wielu nowych znajomych, znalazłam nowe zainteresowania, hobby które pokochałam. Zdobyłam stypendium naukowe. Normalnie same sukcesy. No po prostu żyć nie umierać. Na początku października 2007r. zaatakował mnie ogromny dół. Bez żadnego powodu. Było mi źle. Przeleżałam i przepłakałam cały dzień, nie mając ku temu większych powodów. Od tamtej pory nic mi się nie chciało. Przestałam chodzić na spotkania z znajomymi. Ludzie mnie denerwowali. Hobby przestało mi sprawiać przyjemność. Siedziałam zamknięta w 4 ścianach i tam było mi dobrze. Myślałam, że jakoś sobie poradzę. Wezmę Persen, Deprim czy Nervosol i mi to przejdzie jednak, żaden z tych specyfików nie pomagał na dłuższą metę. 3 tabletki Persenu pozwalały zasnąć, ale nie chcę się codziennie truć tymi lekami. Najgorsze jest to, że nie mija. A wręcz jest jeszcze gorzej. Cały czas mam przeczucie, że stanie się coś strasznego. Że nagle coś się wydarzy co przekreśli moją przyszłość, moje życie. W każdej sytuacji dopatruje się zbliżającej się tragedii (nie wiem czy to należy do objawów depresji) Do tego stopnia, że myślałam już o samobójstwie, a nawet można powiedzieć, że próbowałam. Gdyby nie fakt, że mama wróciła z pracy wcześniej o 4 godziny. Pewnie bym to zrobiła do końca. Skończyło się na ranie, która w przyszłości będzie niezbyt ładną blizną. Najgorsze w tym jest to, że nie wiem do końca czemu chciałam to zrobić.

Po tym zrobiłam pierwszy krok i porozmawiałam o tym z rodzicami. Na początku wysłuchałam, że jestem głupią rozhisteryzowaną nastolatką, ale później wściekłość na mnie i na to co chciałam zrobić im minęła. Ich wsparcie pomogło. Na chwilę czułam się lepiej, byłam spokojniejsza. Jednak ten lęk powraca. Znowu nie mogę spać, ani jeść... Najbardziej mnie męczy, to że cały czas się czegoś boje. Budzę się z uczuciem lęku i zasypiam z tym samym uczuciem. Cały czas się czuję jakbym szła na najważniejszy egzamin w moim życiu nic nie umiejąc.

Czy są jakieś możliwości walki z takim lękiem? Bez lekarza?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że zaszło to za daleko abyś myślała, że sama możesz sobie z tym poradzić - bo jak widać nie możesz.

Rozmowa z psychologiem - mam nadzieję - coś pomoże.

Jak nie to terapia.

To wszystko takie oklepane, że aż żal mi pisać ...

 

Tylko martwi mnie jedno - skąd to wszystko ?

Było świetnie, aż nagle bum i strach.

Strach przed czym ?

To ciekawe.

Może boisz się, że nie dasz rady ?

To wszystko Cię przerasta ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem Cie w 100% bo ma identycznie jak Ty.Budze sie ze strachem i zasypiam z obawą o jutro.Kazdy dzien to coraz większy bół i lęk przed...no własnie przed czym? Nie wiem...Pytasz o wyjscie z tego....nie mam pojecia.Kombinowałem juz na rózne sposoby.Zaczeło sie niewinnie od słuchania muzyki wesołej i mobilizującej po...branie sterydów co miało podniesc moja samoocene...miało i podnisło na pewien czas,az do choroby serca naszczęscie niezwiązanego ze sterydami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem skąd to wszystko. Zaczęło się ni w 5 ni w 9. W sobotę byłam na imprezie z przyjaciółmi, na której bawiłam się jak nigdy, już byłam pytana przez rodziców i na owej imprezie nic się nie wydarzyło. Byłam wtedy co tu dużo mówić: szczęśliwa. A 2 dni później, w poniedziałek nie wyszłam z łóżka tylko przeleżałam i przepłakałam cały dzień. Nie mogąc poradzić sobie sama z sobą. Później zaczęła się sinusoida - huśtawka nastrojów. Byłam zadowolona, szczęśliwa. Parę godzin później nienawidziłam i siebie i swojego życia. Później przyszedł ten strach. Strach przed życiem. Nie wiem jak inaczej go nazwać. Próbowałam znaleźć jego źródło. Ale nie umiem, boje się wszystkiego tylko po to aby się bać. Cały czas, od rana do wieczora.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A 3/4 tego o czym myslisz,czego sie boisz to bzdura bo wiesz w głebi duszy,ze tak nie jest,ale nie potrafisz sie wyzbyc leku i strachu przed zyciem...ja tak własnie mam...szukam sobie czesto chyba na siłe zmartwien bo sie juz do tego przyzwyczaiłem,ze jest źle.Teraz mam tak,ze czuje sie dobrze,pełen energii i pozytywnych myśli,ale pewnie rano wszystko wróci,ale dam z siebie wszystko zeby tak nie było i Ty tez sie postaraj tak zrobić.Ciesz sie z malutkich sukcesów,a nie powodzenia tłumacz sobie,ze następnym razem zrobisz to 2 razy lepiej.Patrz na zycie z tej dorej strony,a nie z tej złe gdzie wszystko jest chyba po to zeby Cie dołowac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

K. Nie chcę w to mieszać przyjaciół. Nie chcę żeby pomyśleli, że mam coś źle w głowie poukładane. Bo wtedy zapewne, może nie wszyscy, ale niektórzy się ode mnie odwrócą. Na razie wymyślam wymówki, aby się z nimi nie spotykać na dłużej. Bo wiem, że jak zacznę z nimi spędzać więcej czasu. To coś zauważą i zaczną pytać. Staram, się z nimi spędzać tylko minimum czasu. Dość, że już w to wciągnęłam rodziców - co z jednej strony mi pomogło, ale z drugiej. Cały czas czuje to dziwne spojrzenie na sobie.

 

Co do lęków. Też sama sobie je wymyślam, na siłę. W stylu, że 5 lat temu zrobiłam coś lub powiedziałam i teraz się boje co z tego wyjdzie. Po 5 latach jest to mało prawdopodobne, co nie zmienia faktu, że codziennie się zastanawiam kiedy to się stanie. To normalne, że człowiek każdego dnia popełnia jakiś mniejszy lub większy błąd. Powie coś bez zastanowienia. Tylko, że ja w tym swoim małym błędzie dopatruje się zbliżającej się tragedii. Wmawiam sobie rzeczy niemożliwe, nierealne i zaczynam w to wierzyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stwierdzilem u siebie depresje jakies 2,5 roku temu.Poczatkowo nie bylo tak zle poniewaz podczas weekendu mialem troche wytchnienia. Z roku na rok coraz gorzej.Ale terazto kazdy poranek, kazdy kolejny dzien to kolejne meczarnie.Co robic gdzie sie zwrocic.Najlepiej gdyby pomoc byla w ramach NFZ. Dziekuje za odp i pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Nie będę się rozpisywać o moich objawach,

po przeczytaniu kilku wątków stwierdziłam,

że w końcu wszyscy tutaj mamy raczej podobne,

i chyba wiadomo o co chodzi.

Chciałam tylko zapytać co zrobić,

żeby wyciągnąć się z tego samemu?

Bo straciłam wiarę w cokolwiek

i coraz częściej myślę,

że to po prostu tak ma być.

Mam złą karmę czy coś.

Mogę w sumie wrócić do leków (Cital brałam i Zomiren na lęki),

ale już wiem że na dłuższą metę to nie pomaga.

Na psychologa mnie nie stać, niestety.

A skoro jedyną słuszną metodą walki jest terapia,

to pewnie znaczy, że tak się do końca będę męczyć?

Jak tak myślę, to wolałabym żeby ten koniec

był już teraz. Bo tracę siły.

Coraz bardziej.

Powiedzcie więc proszę, jeśli możecie, co robić?

Jak sobie pomóc samemu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To trudne.

Człowiek i jego psychika nie znają granic, to trochę bardziej skomplikowane niż może się wydawać.

Zobacz jak łatwo jest dać ponieść się emocjom, jak łatwo można wytrącić się z równowagi, zachorować na depresję.

 

Dlatego bez lekarza będzie ciężko.

Albo inaczej - bez osoby która wysłucha, porozmawia, doradzi.

Będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

K. ma rację. Taka osoba jest potrzebna, a najlepiej dobry specjalista. Wiem po sobie. Męczyłam się z moimi problemami bardzo długo, bo nikt mi nie pomógł. Nikt nie wsłuchał, tzn. ja bałam się o tym mówić, bo myślałam, że ludzie mnie wyśmieją. Sama nie mogłam skorzystać ze specjalisty, bo byłam jeszcze wtedy dzieckiem, a moi rodzice jakoś nie zauważyli problemu. Daję sobie radę coraz lepiej w życiu, ale trwało to bardzo długo zanim zaczęłam czuć się w miarę dobrze. Nie mogę ci dać gotowej recepty na zdrowie, bo jej nie znam, tak do końca nie wiem co mi pomogło, przede wszystkim chyba zrozumienie moich problemów, tego skąd się wzięły i na czym polegają. Ale w tym najlepiej pomógłby ci psycholog/psychiatra, bo samemu to trudno do tego dojść. Pomogły mi studia, bo zrozumiałam, że potrafię być samodzielna, osiągnąć sukces, że jestem wartościowym człowiekiem. Pomogło mi to forum i moi przyjaciele, bo przełamałam się i zaczęłam rozmawiać o moich problemach. Rozmowa bardzo pomaga. A zwłaszcza rozmowa z człowiekiem, który cię zrozumie. Dlatego nie rezygnuj z pomocy specjalisty. Co do pieniędzy, to przecież przyjmują specjaliści też na "kasę chorych" za darmo, moja mama korzysta i jest zadowolona, pani psychiatra b.dobrze dobrała jej leki, dobrze się z nią rozmawia. Coraz częściej myślę, że też musiałabym spróbować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem zawsze jest jeden - psycholog musi walczyć z tym, aby pomiędzy nim, a jego pacjentem nie wystąpiła bariera.

Aby człowiek który siedzi obok wiedział, że może na niego liczyć, że nie mówi do ściany, czy do człowieka który jest 'opłacony' i odwala swoją robotę.

 

To kogoś kto jest chory może jeszcze bardziej zniechęcić.

Jednak jeśli już wiesz, że chcesz rozmawiać, to naprawdę bardzo duży krok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przyjmują specjaliści też na "kasę chorych" za darmo

Tak, wiem. Chodziłam w tamtym roku.

Nie mogę w sumie nic zarzucić tej pani,

była bardzo miła i naprawdę się chyba starała,

tylko że te wizyty to polegały bardziej na tym, że ja słuchałam jej a nie ona mnie. A ja mam często problemy z wyrażeniem moich uczuć, czy też opowiadaniu o czymś, ciężko mi dobrać odpowiednie słowa i potrzebuję wtedy chwilki na pomyślenie.

A jak robiłam przerwę w mówieniu, to zaraz była 5 minutowa wypowiedź pani psycholog, i już zapominałam o czym chciałam powiedzieć.

I kończyło się tak, że wychodząc, czułam że nie powiedziałam nawet 1/3 tego co chciałam.

Prywatnie byłam 2 razy. U innej pani. Było zupełnie inaczej. Po dwóch wizytach zrozumiałam więcej niż przez 1,5 m-ca chodzenia "za darmo". Niestety, wtedy akurat było "załamanie finansowe" w domowym budżecie i musiałam zrezygnować.

Więcej psychologów u mnie w mieście nie ma.

Psychiatra - byłam już chyba u wszystkich możliwych w moim mieście, którzy mają jako taką opinię. Prywatnie i na kasę chorych. Zawsze jest tak samo. "Co Pani jest?" - opowiadam jako tako. Kilka dodatkowych pytań, recepta, "proszę przyjść za miesiąc" i do widzenia. Żadnych rozmów.

Dlatego wiem, że muszę coś robić sama, póki jeszcze mam resztki sił. Bo za długo to wszystko trwa, a im jestem starsza tym jest gorzej. I wiem, że w końcu tych sił mi zabraknie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja mam często problemy z wyrażeniem moich uczuć, czy też opowiadaniu o czymś, ciężko mi dobrać odpowiednie słowa i potrzebuję wtedy chwilki na pomyślenie.

A jak robiłam przerwę w mówieniu, to zaraz była 5 minutowa wypowiedź pani psycholog, i już zapominałam o czym chciałam powiedzieć.

I kończyło się tak, że wychodząc, czułam że nie powiedziałam nawet 1/3 tego co chciałam.

 

A powiedziałaś jej o tym, że potrzebujesz chwili na zastanowienie, na zebranie myśli? Bo tak, to skąd miała to wiedzieć, jak przestawałaś mówić, to może ona myślała, że oczekujesz od niej w tej chwili odpowiedzi.

 

Może to jakiś sposób ?

 

Wg mnie, to dobry sposób, oczywiście nie wszystkim to musi pomagać, mnie pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A powiedziałaś jej o tym, że potrzebujesz chwili na zastanowienie, na zebranie myśli?

no nie, w sumie to nie.

ale i tak już tam nie wrócę,

teraz to by mi było głupio strasznie,

bo tak przerwałam to chodzenie i teraz znowu.

Zresztą, to chyba nawet nie była psychoterapia,

przynajmniej ja tak nie czułam.

Bardziej jakbym była z koleżanką na kawie

o pierdołach sobie pogadać.

Dużo mi to nie pomogło.

 

a próbowałaś z kimś rozmawiać przez internet ?

Z kimś nieznajomym ?

heh... tak próbowałam.

W tamtym roku nawiązałam znajomość

ze studentem 5 roku psychologii.

Rozmowy z nim pomagały mi i to bardzo.

Był zdrowy, ale doskonale wiedział co czuję.

Mieliśmy nawet swoje numery tel.,

więc jak mnie dopadło poza domem

(wtedy jeszcze wynurzałam się codziennie),

albo w nocy, to zawsze mogłam się odezwać.

On nigdy nie miał pretensji,

że za późno, czy że nie ma czasu.

Tylko tu wynikły dwa problemy -

ja czułam że go wykorzystuję.

Że tylko ja biorę i nie daję nic w zamian.

On zaprzeczał, ale i tak czułam się z tym źle.

Drugi problem - mój mąż.

Miał pretensje, że rozmawiam z kimś "obcym"

(tak go nazywał - mojego wtedy jedynego i najlepszego przyjaciela),

i to jeszcze na dodatek z facetem i to czasami o naszym związku

(który wtedy psuł się strasznie).

Nic nie pomagały wyjaśnienia, że ja tego potrzebuję,

że to mi pomaga, że skoro on (mój mąż)

nie ma czasu albo ochoty ze mną rozmawiać,

że nie potrafi lub nie chce mi pomóc,

to niech pozwoli mi rozmawiać z kimś innym.

Czułam się fatalnie i tak to się skończyło.

Boję się, że kolejna próba nawiązania bliższego kontaktu

z kimś z internetu też się tak skończy :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hopeless, no cóż.

Nie możesz myśleć, że tylko bierzesz. Przecież taki to już los psychologa - on ma Tobie pomagać, a że często problemy z psychiką wchodzą na temat życia danego człowieka, to cóż zrobić, że ten ów psycholog może stać się najlepszym naszym 'pamiętnikiem' ?

 

Gdybyś pracowała w aptece pewnie on z chęcią poprosiłby Ciebie o trudno dostępne leki. A więc nie zadręczaj siebie tym, przecież on chce innym pomagać, tak samo i Tobie.

Może chociaż spróbujesz odświeżyć tę znajomość ?

 

 

Z chęcią bym Tobie pomogła, ale ja niestety nie mam na pewno tak dużej wiedzy na temat psychologii, jak i on.

Troszkę mi brakuje do niego, przede wszystkim lat nauki.

 

Poza tym, na forum także zupełnie inaczej się rozmawia i pisze.

Jednak wierzę, że znajdziesz tu jakieś pocieszenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mialem nerwice i teraz jakos lęki mi przeszly powoli ale zostal taki stan niechęci do wszystkiego... nic mnie nie cieszy i nie wiem jk z tego wyjsc... zawsze wychodzilem jak sie wszystko ukladalo to nabieralem ochoty do zycia a teraz lęki zniknely ale zostaly nierozwiazane. Chcialem tu glownie spytac czy psychoterapia pomorze wyjsc z depresji... bo zeby pozbyc sie lękow to wiem ze to najlepszy sposob... dodam moze ze nie biore lekow

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem co mi jest, nie mam sily w rekach, z lozka sie mi nie chce podnosic bo nie widze w niczym sensu potrafie spac caly dizen, i lepiej nie otwierac oczu, bo jak otworze to sie czegos bede bal, nie bede mial swojego miejsca w tym swiecie, prosze pomozcie co mam robic

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie. Jak bardzo macie obniżoną odporność na stres przez wasza depresje albo nerwicę. U mnie brak odporności na stres jest to chyba najbardziej dominującym objawem. Jest tak źle że przeszkadza mi nawet granie w jakieś szybkie strzelanki na komputerze gdzie jest jakas dynamiczna akcja , bo opd razu zaczyna sie dziac "coś niedobrego w mojej głowie". Czy tez tak macie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No jasne. przeżyłam to co opisujesz kiedy mialam bardzo zaostrzona nerwice. Byłam tak bardzo nieodporna na stres że nawet chodzic nie mogłam szybko bo od razu kręciło mi się w głowie i czułam się strasznie.Na szczęście juz mi to przeszło bo brałam przez jakis czas leki uspokajające no i oczywiście terapia:):):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×