To i ja sobie pomarudzę. Na razie mało, a właściwie nic o mnie nie wiecie- cierpię od 2,5 roku na depresję, a od ok 3-4 lat na nerwicę lękową. Moje lęki były związane właściwie z każdą dziedziną mojego życia, ale nie o tym... m.in. była i jest to też szkoła, dalej mam z tym problem... Ale najgorsze już za mną. Mam w końcu kogoś, kto mnie wspiera. Chociaż dalej dostrzegam wielki problem, który dziś po raz kolejny mi o sobie przypomniał... Ciągle szukam jakiegoś sposobu, żeby nie pójść na zajęcia. Terapia nie pomagała, leki też nie specjalnie. Jak sie przemóc i nabrać pewności, że dam radę, że nic mi się nie stanie jak tam pójdę... że nie mam nic do stracenia chodząc, a wiele tracę, kiedy nie idę...?
pierchor niewiele piszesz na temat tego, co się między wami wydarzyło, ale myślę, że skoro ona jest szczęśliwa z innym, to powinieneś ten fakt uszanować, pogodzić się z tym. To trudne, ale możliwe. Masz szansę na ułożenie sobie życia z kimś innym, więc nie rozpamiętuj tego co było, zostaw gdybanie. Piszesz, że nie możesz poprosić jej o pomoc... Nie możesz, czy nie chcesz?