Skocz do zawartości
Nerwica.com

moja depresja/historia/objawy


neurosis78

Rekomendowane odpowiedzi

Depresja może pomóc wile zyskać>>zainteresowanie, współczucie, pomoc innych ludzi, nic więc dziwnego że niektórzy nie moghą z niej wyjśc. Jak się jednak tak zastanowić to depresja więcej odbiera niż daje. Nie mówie tu o ludziach u których depresja pojawiła się w odpowiedzi na jakieś ciężkie zdarzenie(u nich taka depresja jest normalna), mowie tu o ludziach którzy sami nie chcą sobie zdac sprawy z tego że depresja to ich sposób na życie, na dostawanie czegoś czego gdyby nie zapłakali i nie zrobili miny zbitego psa by nie dostali. A chodzi dokładnie o to że u takich osób depresja zabiera poczucie własnej wartości>>bo jak inaczej nazwać fakt że nie zna sie innego sposobu na zaspokojenie swoich potrzeb jak zrobienie z siebie całkowitej niedorajdy życiowej i osoby która z niczym sobie nie radzi. Zaliczałam się do tej grupy osób i nie chce tak dalej żyć nawet jeśli jest to wygodne:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Depresja może i jest wygodna, ale niszczy człowieka, jego życie. Odbiera ochotę i siłe do działania. Sprawia, że stajemy się istotą która czeka na ... no właśnie na co? Bo ja czekam na moment, w którym się nie obudzę i kiedy skończą się wszystkie moje problemy. Z jednej strony płakać mi się chcę, że najlepsze lata mojego życia przepływają mi przez palce, a z drugiej nie mogę tego zmienić... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze byłem leniwy czy uciekałem od rzeczywistości.

 

Dochodzi jeszcze spaczony chrakter, więc szczerze mi to nie przeszkadza.

 

nie wiem czy potrafiłabym teraz żyć jak inni.

 

Ja na pewno nie, pamiętam czasy szkoły lub gdy miałem kilka obowiązków, w tym okresie było lepiej do mnie nie podchodzić.

 

Sprawia, że stajemy się istotą która czeka na ... no właśnie na co?

 

Prostu wegetuje sobie, a czekam na coś ciekawego np: wojne, zaraze lub kataklizm oczywiście zdala ode mnie :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

można uciec w nią przed prawdziwym życiem

Tematu nie czytałem całego, może ktoś już to poruszył, ale to właśnie prawdziwe życie jest fajne, a przed depresje mamy skrzywiony obraz tego czym jest prawdziwe życie. Ok ono może dokopać, ale będąc szczęśliwymi te niedogodności nie uderzają nas w takim stopniu :)

Mylę się?

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, przestawię wam moją krótką historię.

Mam 17 lat. Kiedyś byłem wesołym i szczęśliwym dzieckiem wychowanym w dobrej chrześcijańskiej rodzinie. Jakiś czas temu odkąd mam własny komputer i internet, w przepływie nudy zaczytywałem sie w tematy religijno-filozoficzne. W sumie podobnie jak mój ś.p kolega ktory niedawno odebral sobie zycie. W pół roku zrzekłem się swojej wiary i stałem się agnostykiem, a moze i nawet ateistą. Myślałem, że wszystko się jakoś ułoży i poradzę sobie z tym. Jednak jak sie finalnie okazało, utrata wiary powoli zaciska pętle na mojej szyi. Nie pisałbym do Was gdyby nie to, ze jakąś godzinę temu przeżyłem jakis dziwny atak. Rozpłakałem się niemal na głos, choć nic w tym dniu sie negatywnego nie zdarzyło. Od tygodnia męczą mnie myśli samobójcze przed snem i łapię doły wieczorem, czuję, że koniec jest bliski. Życie stało sie niesłychanie skomplikowane, dawniejsze przyjemności i hobby straciły sens. Co dziwne stałem sie zarazem wybredny jak i obojętny na wszystko, czasem potrafię się śmiać i mam humor, ale nie mogę przestać filozofować i często sie dołować. Ten post jest prawdopodobnie moją ostatecznością, gdyż część mnie chce się cieszyć życiem jak dawniej, a nie wiem jeszcze czy podejmę leczenie. Czytałem o tym, ze leki i alkohol nie wchodzą razem w grę. Czyli sam będę musiał sobie poradzić z tą depresją, ponieważ ze spora większością moich kolegów spotykam sie na libacjach alkoholowych. Czuję, że zostanę sam. Straciłem wiarę w siebie, nie mam ambicji i konkretnych zainteresowań, jak również planu na życie. Swoją przyszłość widzę w kilku nadchodzących godzinach, a nie latach.

 

Czy da się po prostu "wyjść" z tego? Jest mi ciężko, bo nie wierze w życie poza grobowe, nie mam sensu zycia. Czasem nie wyobrażam sobie, że mogę zrobić coś takiego moim rodzicom, ale zrobie to jeśli bedzie taka konieczność. Więc pytam Was, czy opłaca sie leczyć? Czy możecie podać jakies linki lub powiedziec od czego zacząc itp? Nie probujcie mnie nawracac, nie da rady, choć sam bym chcial, ale to jest juz niemożliwe.

Żałuję tych ostatnich lat i chciałbym to jakoś naprawić, ale nic na siłę.

 

Proszę o pomoc, szczere słowa, bo po prostu nie wiem czy chce mi sie jeszcze męczyć. Dziękuję z góry za odpowiedzi!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest przykład na to, jak internet może zrobić młodemu człowiekowi "wodę z mózgu". Wystarczy jeden człowiek mający odmienne poglądy, opisze je w internecie, kilka osób przyzna mu rację, a reszta pójdzie za tłumem, bo skoro oni przyznali mu rację, to on tą rację musi przecież mieć :roll: . Rodzice powinni nadzorować to, co robi na internecie ich nastoletnie dziecko, bo internet potrafi być niebezpieczny.

Trudno tutaj coś doradzić, to jest zbyt poważna sprawa i chyba bez pomocy dobrego(znalezienie dobrego psychologa graniczy z cudem) psychologa się nie obejdzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hey nowym

 

Dobrze by było, gdybyś pogadał z rodzicami, a jeśli nie masz z nimi świetnego kontaktu to spróbuj pogadać z psychologiem w szkole-trochę obiektywnego spojrzenia na Twoją sytuację otworzy przed Tobą zupełnie inną perspektywę na poradzenie sobie z problemem -> nie zadręczaj się sam, przełam się i pogadaj z kimś ;)

jesteś za młody na bezsensowną śmierć :evil: w imię czegoś, czego nawet dobrze nie rozumiesz (kwestia wiary, życia pozagrobowego), pomyśl o tym :idea:

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:51 pm ]

znalezienie dobrego psychologa graniczy z cudem

 

dleczego tak sądzisz? Czy masz tylko negatywne doświadczenia z psychologami?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anand22, równie dobrze mogę powiedzieć, ze od dziecka rodzice robili mi "wodę z mózgu", ale to mialo cel, chcieli dobrze, a ja to zepsółem. Nie nalezę

do tych naiwnych co wierza w kazda bajke. Od dziecka mialem sporo przemyslen ktore internet rozbudzil ponownie. Dzieki niemu wreszczie moglem zweryfikowac rozmaite dowody i historie. Czytałem, badałem, sprawdzałem i rozmyslalem. Nigdy odwrotnie. Szkoda, że nikt nie uprzedzil mnie, ze to tak sie skonczy. Chcialbym byc prostakiem, lecz teraz to juz za pozno. Jesli chodzi o rodzicow to masz troche racji, bo znam przypadki, ze rodzice olewaja i zostawiaja internet w pełnej dyspozycji 5 letniemu dziecku, ale moj przypadek jest troche inny. Jeśli chodzi o psychologa to wolalbym uniknac tego szkolnego. Jak mnie wiecej cennik wyglada i co sie na tych wizytach robi bo do prawdy nie mam na ten temat zielonego pojecia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nowym i jeszcze sie pytasz czy to ma sens???? pytasz się czy ratowanie samego siebie ma sens? To Ty jeszcze masz wątpliwości??? :? Pomoc profesjonalisty jest Ci niezbędna i jeszcze tak dodam nie wiem czy to uprzedzenie do tej osoby (anand22) czy boje się ze kiedyś przez swoje myślenie komuś może zaszkodzić zaczynam się bać o to trochę bardziej wyważaj słowa jak już odpisujesz komuś bo naprawdę możesz zrobić komuś krzywdę :roll::roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadza sie z tym ze internet młodym i niedoświadczonym osobom zwłaszcza w okresie dorastania

może zrobic niezły mętlik w głowie. Dopiero z biegiem lat człowiek nabiera dystansu do rzeczywistości i zaczyna się zastanawiać: czy człowiekowi który to pisał naprawdę zależalo na rzetelnej wiedzy??czy może najbardziej zależy mu na przedstawianiu faktów w najbardziej dogodny dla jego światopoglądu sposób??W internecie nie brak takich pseudofilozofów co myślą że wszystkie rozumy zjedli a prawda jest taka ze kieruja sie tylko i wylącznie własna prywatą i brakiem pokory w uznaniu pewnych niezaprzeczalnych faktów.Dodam że sama przeżyłam kiedyś kryzys wiary, ale teraz wiem że było mi to potrzebne.I wyszłam z tej sytuacji obronna ręka, ponieważ nie dość że ocaliłam swoją wiarę to jeszcze ją wzmocniłam.Teraz wiem że wiara, nie jest ślepa.Prawdziwa wiara uznaje rzetelne fakty. Zresztą sama Biblia mówi ze Boga należy miłowac nie tylko sercem ale i umysłem. Musza wiec istniec racjonalne dowody na to że On istnieje.I jestem przekonana że szczerzy ludzie,którym zalezy na prawdzie a nie na wygodnych faktach znajdą takie dowody:):):):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osobiscie nie wiem jak tacy np. ateisci moga normalnie funkcjonowac. Ja juz nie mam zapłonu do niczego. Mimo wszystko unikam stresu i dołujących sytuacji. Myślałem ze agnostycyzm uwolni mój umysł od "zbednych" wierzeń.

Pozbyłem się strachu przed śmiercią, przestałem rowniez obawiac sie potepienia, ale co za tym idzie nie wierze w zbawienie. Czy zycie po tej drugiej, pustej stronie musi byc takie bezsensowne i bolesne? Życie teraz postrzegam jako narodziny, śmierć, jest to przetrwanie gatunku i nic poza tym :cry: . Czy wy 'odwroceni', racjonalisci, zbładzeni poszukiwacze radzicie sobie z tym? Jestem szalenie nieszcześliwy, za rok matura, a ja nie wiem kim chce byc, a nawet nie wiem z czego pisac.

Do niedawna myslalem, ze mam mocna psyche, ze ci wierzacy to frajerzy i prostaki jakim kiedys ja bylem. Teraz dopiero wiem, ze jej brak jest przyczyna tego bezsensu. Ludzie, wiara to naprawde piekna rzecz. Nie marnuj jej, owszem miej swoje zdanie, lecz nie porzucaj jej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wierze i jest mi z tym dobrze. Nie wyobrazam sobie jak można nie wierzyć w nic. Oby tylko ta wiara miała mocne podstawy a nie trzesła się pod wpływem kazdego pomuchu obcych ideologii.Nowym myśle że powinines potraktowac to co się z Toba teraz dzieje nie jako totalna katastrofe ale jako czas na to żeby samemu znaleźć prawde. Mysle że to co się z Tobą dzieje to dowód że dorosłeś w końcu do tego żeby sam sprawdzić co jest prawdą a co nie i nie bój się tego.To moze byc naprawde budujacy okres w Twoim zyciu. Masz otwarty umysł na rzeczy nowe...to dobrze, niejednej osobie brak odwagi by podważyć to co niepodważalne. Ale pamiętaj że zbytnie filozofowanie może człowieka zgubić. Szukaj prawdy ale rozsadnie;)Postaraj się zbudowac swoje autorytety, coś co bedzie dla Ciebie punktem odniesienia w zyciu. Njalepiej jak zaczniesz od Biblii>>kazdy szanujący się człowiek przeczytał ja chociaż raz:):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

celineczka3 - to bardzo pocieszajace co mowisz. Jednak wydaje mi sie, ze do konca będę areligijny. Sporo sie mi pozmienialo i sporo sie zajmowalem ta tematyka. Powiadaja, ze ksiedzu nie przygadasz, no cóż, mi sie udało. Dla mnie biblia juz nie jest pismem swietym, pisanym przez apostolow natchnionych przez ducha swietego. Jak dla mnie kazda wiara zostala wymyslona przez ludzi. Oby Was cos takiego nie spotkalo. Problem egzystencjalny jest trudny bo jest nad wszystkimi problemami :cry: .

Czyli będę zarł tabletki do konca zycia (chyba).

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam wszystkich - od jakiegos czasu podczytuje to forum, chociaz przyznam, nie obrazcie sie, wolalbym sie nigdy nim nie zainteresowac ;( po krotce opowiem o tym co mnie spotkalo i jak sobie z tym radze - moze moje spostrzezenia beda dla kogos pomocne.

 

przez ostatnie dwa lata rozpadal sie moj zwiazek z kims na kim bardzo mi zalezalo - zamiast odpuscic i jakos to przebolec, brnalem w to - walczylem, mialem nadzieje ze cos z tego wyjdzie. powoli jednak opadalem z sil. przestalem zupelnie o siebie dbac, potwornie utylem, przestalo mi zalezec na czymkolwiek innym niz ratowanie tego co jak sie okazalo uratowac sie nie dalo. w czerwcu 'Ona' wyjechala na 4 miesiace za granice. postanowilem wziasc sie za siebie. zaczalem sie odchudzac, ubralem sie wreszcie jak czlowiek, wrocilem do moich zainteresowan. w pazdzierniku jednak ostatecznie zamknelismy ten 6 letni zwiazek. dla mnie byl to kataklizm. postanowilem jednak nie rezygnowac z tego co osiagnalem przez ostatnie miesiace - postanowilem nie wpasc zpowrotem w otepienie i marazm. trzeba zyc - mowilem sobie. dbalem o siebie, uwazalem na diete, spotykalem sie ze znajomymi - bylo mi ciezko, ale widzialem przyszlosc w jasnych barwach i wiedzialem ze jakos to bedzie - cos sie skonczylo - cos nowego sie zacznie. rozstalismy sie 6 pazdziernika.

 

10 grudnia w piatek rano siedzac w pracy zaczelo mi sie nagle krecic w glowie. trwalo to do wieczora - co chwile wielkie wahniecie i niepokoj. sobota wygladala podobnie - w niedziele poszedlem na zakupy - nie bylem w stanie ich zrobic, nie bylem w stanie wrocic autobusem do domu - strach, niepokuj, zawroty glowy. w poniedzialek wieczorem budze sie caly spocony z bardzo, bardzo szybko bijacym sercem i drzacym calym cialem. jade taryfa na pogotowie gdzie wszystko sie uspokaja. kolejny tydzien w pracy to koszmar - ciagle zawroty glowy, ciagly niepokoj, ciagle wyobcowanie. po tygodniu wszystko... mija. swiat jest piekny - czuje sie cudownie, chce mi sie zyc i jestem zachwycony, ze tak latwo sobie z tym poradzilem. tydzien niestety szybko minal i w wigilijna noc zaczely sie ttalne sensacje lekowo - sercowe. kolatanie, przyspieszona akcja serca, dodatkowe skurcze, pieczenie w klatce piersiowej, bol lewej reki. znowu jade na pogotowie - dostaje skierowanie do szpitala gdzie robia mi echo serca - wychodzi ok - i holter - tu wyraznie widac ze moje serce zwariowalo. dostaje betabloker (uspokaja prace serca) i mam sie zglosic gdyby cos sie dzialo. po 2 tygodniach nie spania, ciaglego leku, bolow w klatce piersiowej i coraz wiekszych klopotow z koncentracja laduje u lekarza. dostaje Xanax 1SR i po 5 minutach.... jestem na absolutnej powierzchni - jedna tabletka konczy 2 miesiace koszmaru. dostaje tez skierowanie do psychiatry i psychologa. wiem ze xanax to benzodizaepina i moja lekarka tez to wie - prosi bym bral go doraznie kiedy bedzie naprawde ciezko. i jest ciezko. totalne klopoty z koncentracja, bole glowy, irytacja, nie tyle lek co wlasnie irytacja, wscieklosc. kontakty z ludzmi sa koszmarem, klade sie spac jak tylko wczesnie moge, budze sie w nocy. w chwilach kiedy jest naprawde zle biore okruszek xanaxu 1mg. nawet 1/4 w 15 minut stawia mnie na nogi. na 10-12 godzin niestety. jestem u psychiatry po raz pierwszy: dostaje Setaloft - polowke 50mg raz dziennie. psychiatra tez prosi by nie naduzywac xanaxu. zaczynam brac Setaloft. Wytrzymuje bez xanaxu dwa, trzy dni. nadal irytacja, wscieklosc, klopoty z koncentracja, nie moge czytac, nie moge ogladac TV - nic nie moge. najgorsze jednak jest to ze nie moge logicznie myslec. po 2 tygodniach brania setaloftu (dokladnie) po raz pierwszy od 10 grudnia jest lepiej. zaczynam logicznie myslec. jestem smiertelnie zmeczony, splatany, skolowany, ale... mysle! napisanie tego postu 2 tygodnie temu bez xanaxu byloby niemozliwe. nie ulozylbym zdania ;( dni plyna - jestem w stanie przetrwac dzien bez xanaxu. jest ciezko, poce sie, nie mam na nic ochoty, nie wychodze z domu jesli nie musze - chodze caly czas do pracy - klade sie spac jak najwczesniej, siedze godzinami w cieplej wodzie w wannie. ale nie potrzebuje - odpukac - xanaxu. moge czytac, moge ogladac filmy, moge pracowac na kompie. serce caly czas wariuje - ale spie juz w miare normalnie - po nie przespaniu miesiaca wygladalem jak zombie. mam tez wielkiego mega dola. najgorzej jest rano - dno, den. no i trzesa mi sie rece, szczeka i wlasciwie cale cialo... podobno efekt terapeutyczny setaloftu pojawia sie po 1-2 miesiacach. i teraz tu kilka moich rad - moze komus sie przydadza:

 

- 10 grudnia odstawilem alkohol i kawe - jednego i drugiego naduzywalem wczesniej - alkohol pomaga sie rozluznic - ale wierzcie mi - nastepnego dnia jest jeszcze koszmarniej

- przy pierwszych niepokojacych objawach poszedlem na pogotowie - zaraz potem do lekarza - nie czekajcie z tym!!! nie ma sensu sie meczyc! z pewnymi tematami nie wygracie. nie pomoze pozytywne myslenie i analizowanie przeszlosci

- jesli wystapily somatyzacje starajcie sie zweryfikowac ich pochodzenie organiczne - ja mam klopoty z sercem - potrzebuje porady kardiologa zeby wykluczyc ewentyalne schorzenia tego narzadu. proscie swoich lekarzy rodzinnych o skierowanie do neurologa - neurologa proscie o skierowanie na tomografie glowy - niektore zaburzenia maja niestety swoje organiczne pochodzenie.

- uzywajcie benzodiazepin jesli zapisal wam je lekarz - juz po pierwszej tabletce - jesli podziala na was prawidlowo - zrozumiecie, ze to TYLKO nerwy. nie choroba psychiczna, ktorej chyba wszyscy sie balismy, nie choroba organiczna, jesli macie tzw. somatyzacje. lek przeciwlekowy i uspokajajacy pozwala zebrac mysli, logicznie przemyslec sytuacje, ulozyc strategie dalszego dzialania. pozwala nieraz po wielu dniach meczarni wyspac sie, najesc i... wyproznic. pamietajcie jednak ze benzodiazepiny bardzo silnie i szybko uzalezniaja - nalezy stosowac je scisle wg wskazan lekarza. brac doraznie - jak srodek przeciwbolowy nie jak lekarstwo.

- idzcie jak najszybciej do psychiatry! wasz lekarz ogolny jesli jest madrym czlowiekiem sam wam to powie - jesli jest glupi to zapisze wam wlasnie benzodiazepiny i powie zeby sie nie denerwowac. od problemow jakie mamy sa tylko i wylacznie psychiatrzy!!! nie ma co gryzc pazurow, szkoda naszego zdrowia i czasu. im szybciej zaczniemy sie leczyc tym szybciej skonczymy.

- bierzcie leki zapisane przez psychiatre. nie odstawiajcie, nie zmieniajcie dawki, nie czytajcie o skutkach ubocznych! zawsze jakies sa, ale przeciez nie wszystkie na raz. spytajcie psychiatre kiedy mozecie sie spodziewac efektow, poproscie o cos co pozwoli wam przetrwac do tego czasu. poproscie o wizyte w okresie kiedy lek zacznie dzialac - przyjdziecie i zdacie relacje. u mnie setaloft zadzialal - nie wiem czy to wszystko co moze dla mnie zrobic ale juz zrobil sporo. jesli dalszej poprawy nie bedzie pojde ponownie do lekarza i razem sie zastanowimy co dalej.

- jesli to tylko mozliwe nie rezygnujcie z aktywnosci! jesli mozecie ruszajcie sie - jakis basen, jakis rower

- jesli to tylko mozliwe spotkajcie sie z kims bliskim - porozmawiajcie o tym co sie dzieje

- zmiencie diete - duzo pijcie 2-3 litry dziennie, odstawcie sol, cukier, chemie. wroccie do warzyw i owocow, czarnego chleba i kasz. ja jestem pewien ze spora zasluge w tym w co sie wpakowalem ma moja idiotyczna dieta, nadmiar alkoholu i kawy.

- jesli macie klopoty z zebami - jakies nieleczone pruchnice, stany zapalne jak najszybciej to naprawcie - organizm jest wykonczony walka sam ze soba a takie dodatkowe klopoty bardzo mu w tym przeszkadzaja.

 

pomyslcie w koncu o psychoterapii. chemia to nie wszystko - nasze klopoty wziely sie z nierozwiazanych spraw z przeszlosci - najczesciej! - jesli wyeliminujecie przyczyny somatyczne i bedziecie tego pewni to jedynym sposobem na unikniecie powrotow choroby jest skuteczna psychoterapia - bo tylko ona leczy nasze choroby.

 

i to na ten pierwszy raz tyle z mojej strony. badzcie dzielni w swojej walce. wszystko co sie zaczelo kiedys sie konczy. wiem jak ciezko moze byc. bedzie dobrze ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za rady, ja wybieram się do psychiatry, już ze sobą nie mogę, mam myśli samobójcze a tak chciałabym zyć, wpadam po prostu w jakiś amok, mogłabym sobie krzywdę zrobić ale siedzę w skupieniu i staram się przeczekać. Mam okrutne drgawki nie wiem czy to z nerwów?. Wiem że to przez ten beznadziejny kraj, jestem malarką i grafikiem, nie mogę tu wyżyć, nie mogę znaleźć pracy. Lata wyrzeczeń i ciężkiej pracy na marne. To mnie k... tak frustruje, że moi znajomi 10 000 na miesiąc zarabiają a ja nie mogę normalnie do lekarza pójść. Jestem taka na to zla, że po prostu aż mnie rozsadza, tak mnie denerwuje Polska tu nie możesz być za dobry. Mam dwa fakultety i ch.... z tego. Chyba wyjadę do Japonii . Zostawię wszystko, narzeczonego, dom, mam to szczerze gdzieś, ten narzeczony to chyba jakiś wampir jest. Od kiedy jestem z nim, porażka na porażce Napierw muszę się ze sobą uporać. Powodzenia i wyjścia z tego bagna jak naszybciej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

~2 lata nie robilem praktycznie nic i nawet nie myslalem o tym zeby cos z tym zrobic, mialem czeste bole glowy czestrze nisz teraz, zdarzalo mi sie kolatanie serca.

 

Wczesniej chodzilem do LO wieczorowego, niby wszystko bylo w porzadku, nie musialem sie zrywac rano do szkoly (a mam problem ze spaniem zbyt dlugo), lubilem swoja klase, ale nie czulem potrzeby zeby jakos specjalnie sie socjalizowac ponad spotkania w szkole. Najbardziej dezorientujacy jest dla mnie moj stosunek (a raczej ich brak :smile: ) do kobiet, co niby mialbym czuc? Jest to dziwne dla mnie z jednej strony mechanika mi dziala, mysle o dziewczynie kiedy sie onanizuje, ale nie zalerzy mi jakos specjalnie zeby byla ze mna wtedy dziewczyna. Dziewczyny mnie podrywaly niektore z nich byly ladne (w sensie ze nie widze ladniejszych/ nie widze defektow w wygladzie), ale ja nie odwazejmniam tych uczuc, moze mi sie w miare podobac a wlasciwie nie moge do konca ocenic czy mi sie podoba czy nie - jezeli ma to dla was sens to gratuluje bo dla mnie nie za bardzo. Nie czuje tesz potrzeby zeby rozmawiac z dziwczynami (ponad zwykly kontakt), a randki wydaja mi sie nudne.

 

Nie jestem w stanie pracowac, nie bylem nawet w stanie chodzic do szkoly dziennej. Probowales sie zaineresowac roznymi rzeczami ale zainteresowanie szybko znika, czasem wydaje mi sie cos ciekawe, ale to uczucie po prostu mija.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Być może wystarczy Ci to że sam sie zaspokajasz:) i dlatego takie odczucia.

 

Eee to ze stwierdzam fakty typu ze jestem przystojny, czy ze ma swietne poczucie humoru nie znczy przeciesz ze jestem narcyzem.

PUDELSI Kocham sie - w sumie nie sadze zeby mnie opisywala calusow sobie nie daje :lol:

 

A co z zauroczeniami, tylko nie mow ze jestem w sobie zauroczony, teraz mam takie wlosy w nieladzie.

 

To troche absurdalne, ale czasem mi sie wydaje ze moze dziwczyna kojarzy mi sie z normalnym zyciem, zas normalne zycie z kila, moze to mnie jakos blokuje.

 

Ja od dziecka bylem leniwy, nie chcialo mi sie wychodzic na lyzwy ani do teatru, stawalem sie agresywny jak mialem sobie scielic lozka przynajmniej tak moja mama mowi bo ja nie pamietam. Niewiele pamietam, wiem ze jakas nauczycielka sie przezemnie poplakala, ale nawet nie wiem co sie stalo. Moze leki mi pomoga skoro jest ten stan od dziecka? Bo jak mnie zalamalo scielenie lozka to niezle musze miec porypane pod kopula.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc jestem paulina... powiedzcie mi do kogo mam sie zgloscic zeby szukac pomocy w walce z depresja?

 

do psychiatry jesli jest bardzo źle, badź do psychologa.

 

Rosomak byłeś rozpieszczony w dzieciństwie , bądz twoi rodzice byli nadopiekuńczy?? nie dawali ci zadnych zajęc , nie miales obowiązkow?

 

taka osobowość narcystyczna mi sie tu kojarzy..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosomak byłeś rozpieszczony w dzieciństwie , bądz twoi rodzice byli nadopiekuńczy?? nie dawali ci zadnych zajęc , nie miales obowiązkow?

 

taka osobowość narcystyczna mi sie tu kojarzy..

 

Jestem ostatni z miotu. Dawali mi obowiazki, ale mama mowi ze reagowalem na nie agresja.

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Osobowo%C5%9B%C4%87_narcystyczna

 

1. pretensjonalne poczucie własnego znaczenia (np. wyolbrzymianie osiągnięć i talentów, oczekiwanie bycia uznanym za lepszego bez współmiernych osiągnięć)

 

Nie, nie czuje potrzeby uznania, albo bardzo mala potrzebna mniejsza nisz u innych ludzi. W sumie uznanie czesto bylo dla mnie raczej denerwujace.

 

 

2. zaabsorbowanie fantazjami o nieograniczonych sukcesach, władzy, błyskotliwości, pięknie lub idealnej miłości

 

Tak. Chociasz moje fantazje nie sa egoistyczne. Niekoniecznie jestem w nich tesz doskonaly, ale swiat jest w pewnym sensie.

 

Reszta do mnie nie pasuje, ale ma to troche sens tylko ze ja po prostu nigdy sie nie porownywalem do innych luzdi tylko bylem niezadowolony z tego, ze cos sprawialo trudnosc, to ze dla innych moglo byc trudniejsze nie mialo znaczenia.

 

"Powstałe w wyniku tak głębokiego zranienia fałszywe self będzie zaprzęgało ogromną część energii organizmu w celu osiągnięcia wielkości, bez której osoba ta czuje się skrajnie bezwartościowa lub doznaje dojmującej pustki - uczucia pochodzącego z prawdziwego self, towarzyszącego refleksji, że żyło się nie swoim życiem, w krainie iluzji o swojej omnipotencji."

 

To ma troche sensu, ale nie wiem czy istnieje cos takiego jak moje zycie. Nie wiem czy moge byc szczesliwy robiac cos realnego, nie wiem czy jestem w stanie czuc cos wiecej nisz przyjazn. W swiecie realnym nie ma wielkosci, jedyna rzecz ktore mnie cieszy to zrobienie czegos dosyc trudnego, szybko, jezeli cos mi zajmuje jakis czas stwarza poroblem to czuje ze jest to dla mnie porazka. Ludzie czasem mowia, ze przez wysilek ktory stworzyli wygrana jest dla nich lepsza, dla mnie jest odwrotnie jesli musze wlozyc wysilek to czuje, ze przegralem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Wam :)

Mam 29 lat, pracuje w urzedzie. Na nerwicę lecze sie od roku, a chorowałam nie wiedząc, ze to nerwica od kilku lat. Przez ten rok było róznie, ale zaczęłam wychodzić z tego. :) Efektem tego było lepsze podejscie dozycia, zaczęłam sie malowac do pracy w pełnym makijażu, zaczęłam sobie umilać życie poprzez swoje zakupy samej dal siebie, pczułam sie byc nawet bardziej kobieca. Pomyślałm sobie, że nawet moge normalnie zyc , niestety było to zbyt piekne bym została do końca wyleczona, a tak niewiele mi brakowało:( Czy zrobiłam cos nie tak, gdzie popełniłam błąd? nie ta choroba tak jest, przychodzi nie wiadomo kiedy i to wtedy kiedy myslisz ze jest oki. Wczoraj miałam mały atak ,znów pojawiły sie te silne nerwobóle w klatce piersiowej.,. dobrze, ze to było na urlopie. Czy teraz jeszcze wierze w to, że znów bedzie oki ?moze wierzę gdzieś tam głęboko w siebie, ale w chwili obecnej jest mi naprawde trudno nie widze sensu sobie umilannia zycia, bo po co jak to przyjdzie znów, te same zmagania. A ja naprawdę chce normalnie życ, zaozyc sobie rodzineznaleśc faceta., choc nie wiem czy mi sie to uda, bo kto zechce taka schorowaną :(. na dzien dzisiejszy jestem strasznie wypluta, a tak sobie ładnie odpoczęłam na urlopie, i znów moj wypoczynek poszedł na marne. Póki co w poniedziałek ide do lekarza, mam nadzieje, ze znow wleje we mnie optymizm i zacznie sie układać.

Pozyjemy zobaczymy.

Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×